No tak - siła w ludziach i tym, czy jest możliwość ich zatrudnienia za realne pieniądze w celu zapewnienia pełnego bezpieczeństwa. Niby powinien to być
priorytet, ale z tym jednak różnie bywa, w związku z czym nie bez powodu Lowell pozostawał świadom tego, żeby liczyć siły na zamiary. Zapewne jedna jednostka nie byłaby w stanie kontrolować poczynań wielu innych, ale jak wiele tak naprawdę klasyfikowało się pod skrzydła, jakie ktoś mógłby im zapewnić? No właśnie. Wszystko zależy od konkretnego przypadku i tego, czy jednak umieszczenie za kratkami lub w izolacji będzie bardziej korzystne ze względu na stwarzanie bezpośredniego zagrożenia dla pozostałych obywateli.
Niby może samemu nadawałby się na aurora, ale obecnie chłopak chciał trochę jednak pożyć. Zaznać smaku życia, zamiast wplątywać się w kolejne, niebezpieczne sytuacje. Bo przynajmniej teraz potrafił częściowo rozróżnić, czy przypadkiem jeden wypad nie zakończy się obrażeniami śmiertelnymi. Nie bez powodu zadem Lowell skreślił Nokturn z własnej listy, skupiając się w pełni na tym, by jakoś przeżyć kolejne miesiące. Pod czułym okiem psychologia, kiedy to jednak chęć adrenaliny wysuwała się do przodu, uniemożliwiając mu tym samym prawidłowe funkcjonowanie.
-
Czasu, pieniędzy. Wiem, jak to funkcjonuje. - kiwnąwszy głową, nie było jednak możliwe, by w krótkim czasie zorganizować coś, co mogłoby zresocjalizować ponownie zagubione osoby. Albo o dziwnych skłonnościach. Zapewne samemu by się do nich kwalifikował, ale obecnie z własnymi problemami natury psychicznej pozostawał całkowicie samemu; przynajmniej dokładnie określił się z tym, dla kogo chce się poprawić. Komu nie chce sprawiać przykrości; lekkie, prawie wręcz niewidoczne westchnięcie, okraszone rozkurczeniem i skurczeniem żeber klatki piersiowej, wydostało się z jego ust.
Lowell skrzywił się lekko na to, że żaden z nich nie zna ojczystego języka tego kraju. To znacznie utrudniało rekonesans pod względem zdobywania informacji, także ich umiejętności doszukiwania się informacji zeszły poniekąd na dno. Bo o ile jakieś tam cyferki rozumiał, o tyle jednak wiele rzeczy pozostawało poza zasięgiem jego własnych oczu. Może to czas na naukę czegoś kompletnie nowego?
-
Mugole mają narzędzia, które by to przetłumaczyły bez osoby trzeciej, ale jakoś mi się nie widzi ryzykować ujawnienia magicznego świata. - powiedziawszy, ewidentnie wolał uniknąć potencjalnych kłopotów powiązanych z jego
bezmyślnością. A przynajmniej teraz, kiedy to pozostawał jeszcze w jakiś stopniu funkcjonującym studentem. Bo życie bywa przewrotne i wszystko może się zmienić w mgnieniu oka; nie bez powodu Lowell poszedł zatem z Borisem do miejsca wskazanego przez osobę. Wypełnianie papierów nie było czymś, co specjalnie lubił, ale rozumiał taką kolej rzeczy. Samemu, pracując jako sprzątacz, widział, ile na szpitalu przewraca się w szufladach takich papierków.
Skierowanie kroków w stronę wyjścia co prawda było okraszone koniecznością przedostawania się przez tłum, ale udało im się to zrobić bez większego problemu. Świeże powietrze przedostało się do płuc, a mężczyźni mogli odetchnąć od całego zgiełku, który to miał miejsce w bibliotece.
-
Połowa sukcesu za nami. Zawsze tej książki mogło nie być, tak to pozostaje kwestia tłumacza. - kiwnąwszy głową, może nie mieli szczęścia, a raz po raz pojawiały się kolejne mury, które to musieli przeskoczyć, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Książkę mieli. Teraz tylko kwestia znalezienia osoby, która za pewną kwotę zechce im przełożyć to wszystko w jedną,
zrozumiałą całość. -
Po powrocie znajdziemy odpowiednią osobę. Teraz... nie wiem. Nadal Neapol czy wracamy do rezydencji? - miał ochotę się przeciągnąć, ale tego nie zrobił, trzymając pod pachą własną torbę z lekami. Musiał je zażywać, a dopiero po tym, jak zdołał uspokoić częściowo własne nerwy na plaży, nie bał się ich brać z powrotem.