I miało się to stać. Jedna iskierka większej nadziei na lepsze jutro, ktoś, kto faktycznie postanowił jednak pomóc jej w jakiś sposób. Z tym, że... podanie adresu na Nokturn to zawsze podwójne rozczarowanie i od razu spoglądanie na kogoś z innej perspektywy. Jednak Darcy nie mogła w tamtym czasie znaleźć sobie czegoś na szybko i poddasze, całe dla niej, było czymś co jej kompletnie wystarczyło. Zerkała wzrokiem po wszystkim. Czy było coś, co jeszcze mogła zrobić przed jego przybyciem? Cóż... Chyba trzeba było tylko pokazać to co jeszcze miała po ojcu. Podeszła do jednej z szuflad, otwierając ją. Zresztą - była to szuflada, którą bardzo rzadko otwierała. Nie dlatego, że nie chciała tylko... posiadała za wiele wspomnień. A te jedne w szczególności. Stary dziennik z zapiskami na temat tego co go czeka w następnym tygodniu. Otworzyła go delikatnie, jakby myśląc, że zaraz się rozpadnie i straci jeszcze to - pamiątkę. Przyglądała się jeszcze chwile, wertując kartki. Zobaczyła jedną z "najświeższych" i przez chwilę utkwiła w tym wzrok. Ale po chwili zamknęła go, powstrzymując się przed wzruszeniem. Zaraz jeszcze zauważyła zdjęcie swojej matki. Jak jeszcze była młoda. Piękna, trzymająca ją na rękach i uśmiechająca się do aparatu. Zdjęcie się nie poruszało. Nie dlatego, że wyblakło. Po prostu... Takie już było. Takie zwyczajne. Więcej było w tym artyzmu niż w jakiejś poruszającej się, zapętlonej sekwencji ruchów. Przejechała jeszcze raz palcami po fotografii i schowała ją. Nie, nie chciała się rozkleić teraz. Nie w tym momencie.
Ostatecznie i tak musiała starać się o jego uwolnienie. A Arariel Whitelight miał jej w tym pomóc. A raczej mógł chcieć. Bo ciężki charakter widoczny już z listów sprawiał, że musiała starać się zwyczajnie bardziej być miłą. Co było trudne, ale możliwe do zrobienia. Zaczęła nastawiać więc wodę na herbatę, różdżką zapaliła kuchenkę i... czekała. Czekała cierpliwie na jego przybycie, zerkając na czasomierz. Chyba jedyny element w tym pomieszczeniu, który dawał jej jakiekolwiek poczucie przemijalności. Każdy dzień zazwyczaj wydawał się jej... Taki sam. Więc może od teraz nastąpi zmiana... Może.
W pewnym momencie takiego zapatrzenia usłyszała pukanie. Chyba tak, to chyba ten moment. Bo kto by do niej zapukał. Ruszyła się szybciej niż zazwyczaj. Kilka zatrzasków... I widziała go. Był wielki, ale nie tak wielki wzrostem w stosunku do niej. Z łatwością i bez unoszenia zbytnio głowy mogła mu patrzeć w oczy. Utrzymywać kontakt wzrokowy.
—
Dzień dobry, pan Arariel, prawda? Proszę wejść... Herbata zaraz będzie gotowa. Chyba, że... woli pan kawę. Jeszcze chyba mam... — Sama nie pamiętała, więc... może była.
@Arariel Whitelight