Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Metamorfomagia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Nanael O. Whitelight
Nanael O. Whitelight

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Niezwykle jasne i mocno pomalowane oczy, styl vintage, taneczna gracja przy każdym ruchu, wiecznie perfekcyjnie pomalowane paznokcie
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 199
  Liczba postów : 431
https://www.czarodzieje.org/t19962-nanael-o-whitelight#612606
https://www.czarodzieje.org/t20214-now-or-never#628807
https://www.czarodzieje.org/t19963-nanael-o-whitelight#612607
https://www.czarodzieje.org/t20225-nanael-o-whitelight-dziennik#
Metamorfomagia QzgSDG8




Gracz




Metamorfomagia Empty


PisanieMetamorfomagia Empty Metamorfomagia  Metamorfomagia EmptySro 24 Mar - 18:06;


I remember being filled with such wonder
Before learning that the world could be harsher

Podobno zawsze się zmieniałam. Brałam do siebie każdą sugestię, nawet jeśli wcale nie była do mnie skierowana - robiłam co mogłam, by przypasować się każdemu, komu tylko mogłam. Przy pierwszej niani subtelnie upodabniałam się do jej córeczki, przy skrzatach domowych zazieleniałam moją cerę, a przy rodzicach rosłam z dumnie uniesioną głową, pokazując im jak doskonale sobie radzę. Matka czasem wspominała, że jestem równie nieokiełznana co jej siostra, która zdawała się przypominać chodzący kalejdoskop, ale chyba nigdy tak naprawdę nie narzekała. Nie było problemów z ładnym uczesaniem moich włosów, bo potrafiłam je podkręcić bez machania nianiową różdżką i każda sukienka pasowała na mnie jak ulał, ułatwiając pracę zaskoczonej krawcowej. I wcale nie interesowało mnie słuchanie o metamorfomagii, której gen jakimś cudem trafił do mnie z rodzinnej gałęzi matki, ale czytałam podsuwane mi przez nianie książki, dałam się namówić na nudne sesje medytacyjne i robiłam co tylko mogłam, by wszyscy byli ze mnie dumni.
Nie sądziłam, że moja zmienność jest przekleństwem. Uważałam ją za dobrą zabawę albo dar - takie wyróżnienie, które może i stanowiło dodatkowy obowiązek, a jednak zawsze było po prostu moje.

***

Początkowo jest mi w Hogwarcie trochę dziwnie, ale szybko dochodzę do wniosku, że to po prostu nowe doświadczenie. Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że żaden skrzat nie usługuje tylko mi, że nauczyciele wcale nie interesują się tylko mną, że dormitorium należy również do innych. Z czasem nawet coraz częściej dołączam się do tych drobnych “imprez”, które organizują dziewczyny tuż przed pójściem spać. Może jestem nieco nieśmiała, ale wreszcie Lucy podsuwa mi paczkę kandyzowanych ananasów, a Brianne zaczyna dopraszać się o mój wkład w wymyślanie strasznej opowieści.
- I wtedy… skóra czarownicy zupełnie poszarzała! Po jej ciele rozlały się czarne plamy, włosy przerzedziły się paskudnie i cała zapadła się w sobie, pokonana okrutną klątwą, która w nią trafiła! - Wymyślam szybko, uśmiechając się szeroko wbrew podsuwanym przez siebie wizjom, bo chyba po prostu cieszę się, że wreszcie ktoś na mnie zwraca uwagę. Dopiero po chwili orientuję się, że dziewczyny patrzą na mnie z prawdziwym przerażeniem - wreszcie to Lucy podsuwa mi lusterko, bym zobaczyła na własne oczy, że przypominam przeklętą czarownicę z mojej własnej historyjki. Śmieję się jako pierwsza, ale wszyscy do mnie dołączają, bo wracam już do swojej normalnej formy i w ten sposób już oficjalnie przyznaję się do mojej metamorfomagii.
- Pokaż jak wyglądał okrutny czarodziej! - I pokazuję, chociaż wymyślona wcześniej ruda czupryna wychodzi u mnie nieco brązowawo.
- Potrafisz pokazać smoka? - Na moich przedramionach pojawia się kilka łusek, ale wszyscy i tak cieszą się i wiwatują. Wiem, że ten wieczór nie będzie jedynym i teraz już wszystko musi być w porządku, bo zdobyłam zainteresowanie tych dziewczyn i mogę liczyć na więcej kandyzowanych ananasów i strasznych opowieści.

***

Początkowo wcale nie rozumiem dlaczego dookoła niedużego wiosennego pikniku w Hosgmeade jest takie zamieszanie. Chodzimy do miasteczka już od dobrych kilku lat, bo przecież jesteśmy już na piątym roku - zresztą, moje doświadczenie z imprezami jest dużo większe, jeśli wliczyć to rodzinne bankiety. Śmieję się z przygotowań moich współlokatorek, ale wreszcie daję się namówić na wspólne zakupy i przygotowywanie sobotniego poranka, kiedy słońce ledwo wychyla się znad horyzontu, a dziewczęce piski już rozbudzają całe dormitorium.
- Ile ja bym dała za takie długie, brązowe loki…
- Brązowe? Daj spokój, Mike podobno najbardziej lubi czarnowłose panny. Czy my w ogóle jesteśmy pewne, że on będzie na pikniku? - Zerkam na trajkoczącą najgłośniej Lucy, która uparcie wciera kupioną w drogerii pastę do włosów, próbując pociemnić swoje słomiane loczki. - Ja to się zastanawiam, czy założyć obcasy… Nie chcę przypadkiem być wyższa od niego…
- Myślisz, że masz u Mike’a szanse? - Nikogo nie obchodzi sceptyczna nuta w głosie Marlene, bo w tej przepakowanej kosmetykami łazience każdy chce mieć szanse u przystojnego szóstoklasisty. Kiedy przechodzę z powrotem do sypialni, żeby znaleźć swoją sukienkę, wpadam w środek rozmowy o jego przyjacielu, który podobno zachwycał się talią swojej poprzedniej panny, a teraz ogląda się za rówieśniczką, której włosy są ścięte na Kleopatrę.
- Ej, Nana! - Słyszę, więc odwracam się z uśmiechem na ustach, chcąc zaprezentować stojącej w łazienkowych drzwiach Lucy bordowy materiał mojej sukienki. - Z pegaza spadłaś, czy jak? Nie możesz tak robić, to po prostu chamstwo - informuje mnie z wyraźnym niezadowoleniem w oczach i zanim mam szansę jakkolwiek rozeznać się w sytuacji, pozostałe dziewczyny już wtórują jej oburzonymi pomrukami.
- Czego niby nie mogę robić? - Pytam butnie, chociaż wcale nie czuję się teraz dobrze, nagle wątpiąc zarówno w dobraną fryzurę, jak i specjalnie kupioną na tę okazję sukienkę.
- Jak naturalnie jesteś brzydka, to musisz się z tym pogodzić - stwierdza Marlene, a ja aż cofam się o krok w szczerym zaskoczeniu. - Ta twoja metamorfomagia jest po prostu niesprawiedliwa, wiesz?
- Nie wiem co ci odbiło, ale na pewno nie idziesz z nami na piknik. - I to podsumowanie Brianne wydaje się zupełnie ostateczne. Kiedy wreszcie zostaję sama, w osłupieniu chcąc dokończyć mój makijaż, w lustrze odnajduję odpowiedź na dręczące mnie pytanie o co może chodzić. Odgarniam z czoła czarną grzywkę, wzdrygam się od zaniżonego wzrostu i powoli pozwalam na to, by moje rysy twarzy wróciły do normy. Nagle czuję się niezgrabna i nijaka, bo chyba faktycznie musi we mnie nie być nic specjalnego, skoro łapię byle okazje, by skorygować jakoś mój wygląd.
Nie mieszczę się w bordową sukienkę i nie mam pojęcia, czy to jakiś żart rozzłoszczonych współlokatorek, czy może podczas zakupów również dopasowywałam się do kogoś innego. Wiem tylko tyle, że jestem za gruba, a delikatny i piękny materiał zupełnie na mnie nie pasuje. Muszę się postarać, by złapać w nim oddech, układając swoje ciało tak, jak powinnam, by wyglądać dobrze.
Nie rezygnuję z pikniku. Idę z wysoko uniesioną głową, zacięciem w jasnych tęczówkach i pewnością, że od tej pory biorę się za siebie, bo metamorfomagia nie zrobi za mnie wszystkiego. Schudnę, zachwycę wszystkich, zapanuję nad własnym ciałem. Jestem Whitelightem, na Merlina!

***

Kiedy budzi mnie jasny rozbłysk, nie mam pojęcia co się dzieje. Na oślep sięgam po różdżkę, chcąc się bronić przed tym nagłym atakiem, czegokolwiek by nie zwiastował. Kulę się we własnym łóżku i próbuję skoncentrować wzrok na rozsuniętych zasłonach baldachimowego łóżka; wreszcie przypominam sobie, że jestem w Hogwarcie, to moje dormitorium, nic złego nie może się dziać. Słyszę śmiechy, a kolejny blask zaczyna już coś przypominać, bo towarzyszy mu charakterystyczne kliknięcie.
- Co wy robicie? - Krzywię się, próbując zakryć twarz przed obiektywem podsuwanego coraz bliżej aparatu. Dziewczyny śmieją się tylko głośniej. - Chętnie się z wami umówię innym razem na sesję zdjęciową - zaczynam się denerwować, chociaż nawet nie wiem o co i dlaczego.
- Chciałyśmy uwiecznić twój prawdziwy wygląd, Nana!
- Przypominasz inferiusa - śmieją się, a ja zaciekle macham różdżką, by pozasłaniać z powrotem moje łóżko, szukając dla siebie resztek prywatności. Wyciągam spod poduszki lusterko i przemykam niespokojnym spojrzeniem po odbiciu, czekając aż wszystko się magicznie naprawi, tak jak powinno. Zapadnięte policzki wygładzają się i nabierają rumieńców, wypłowiałe włosy wystarczy przeczesać palcami, by odnalazły swój blask. Przy głębszym wdechu czuję, jak koszulka napina się pod rosnącym biustem. Wyskakuję z łóżka i jak najszybciej idę do łazienki, by w niej przebrać się w szkolny mundurek, ale na swojej drodze znowu spotykam jakąś przeszkodę.
Tym razem jest to zdjęcie, na szybko wywołane z magicznego aparatu. Marszczę brwi, początkowo zupełnie nie rozpoznając tej krzywiącej się kreatury, która przypomina bardziej kościotrupa, niż człowieka. Dopiero po najbliższym otoczeniu tej postaci rozpoznaję, że to ja - zaspana i niezakryta metamorfomagicznymi sztuczkami. To ja, walcząca o perfekcję, której nie umiem osiągnąć żadnymi znanymi sobie sposobami.
Wyrzucam zdjęcie do kosza na śmieci, ale doskonale wiem, że to nie jest jedyna kopia.

***

Mam już dość narzekania matki i duszonych okrzyków ojca. Nie słucham ich dłużej, niż jest to konieczne, po prostu przytakując w milczeniu. Wiem, że nie wymigam się od tego cudownego ośrodka “magicznej odnowy”, który ma mi pomóc z zaburzeniami odżywiania, wyciągnąć mnie z anoreksji i zmienić mnie z powrotem w idealną córeczkę. Kiwam głową, kiedy matka przypomina, że oficjalnie jestem w SPA, co stanowi moją nagrodę za śpiewające wyniki na OWUTeMach. Żegnam się z nimi krótko i bez większego żalu, bo i tak nie spodziewałam się żadnych przyjemnych wakacji, dobrze wiedząc, że rodzice zaplanują każdą sekundę mojego czasu wolnego.
Kiedy rozpakowuję się w nowym pokoju, pilnowana przez skrzata, który został wysłany jako mój mały strażnik, próbuję zorientować się jakim cudem rodzice dostrzegli mój problem. Jedno z prześmiewczych zdjęć wreszcie trafiło na zbyt znanego wizbooka? Ktoś do nich napisał? Chowałam się przed wszystkimi - opiekunami, znajomymi, bliskimi. Nikomu nie pokazywałam jak naprawdę wyglądam, a jedzenie zawsze zabierałam z Wielkiej Sali, by wyrzucić je do jak najdalszego kosza. Myślałam, że udaje mi się zakryć wszystkie ślady moich krętactw, ale jakimś cudem zostały odnalezione i teraz miały mnie jawnie nękać całymi miesiącami.
- Nanael? Chciałabyś dodać coś od siebie? Może… jak trudne jest korzystanie z metamorfomagii do zakrycia prawdziwej siebie?
Przez dłuższą chwilę patrzę na moją magiopsycholożkę w milczeniu. Wydaje się być przyzwyczajona do tych głupich spotkań i tego, że każde z nas mówi zupełnie o czymś innym. Wygląda na oddaną swojej pracy, wyrozumiałą i dobrą osobę, ale nie potrafię jej polubić. Za bardzo boli mnie świadomość, że dokładnie tak jak wszyscy inni, tak i ona, chce mnie po prostu zmienić.
- Trudniejsze od wywoływania zmian jest powstrzymywanie ich - stwierdzam krótko. Muszę znowu nasłuchać się o niesamowitej bibliotece, w której jest cała masa książek o metamorfomagii, z których mogę się nauczyć lepszego panowania nad swoimi umiejętnościami. Z trudem powstrzymuję się od ironicznego śmiechu, bo na słodką Morganę, wiem już chyba wszystko, co tylko mogę wiedzieć, a dalsza nauka doprowadza mnie do szału. Nie o to chodzi. To nie metamorfomagia jest problemem, tylko ja.

***

Po wyjściu z ośrodka wcale nie czuję się dużo lepiej, ale chyba wszyscy zakładają, że zostałam naprawiona. Rodzice o nic nie pytają - informują o najbliższych planach, opowiadają o swoich przeżyciach. Jedyny moment, w którym zahaczamy nieco o temat mojego samopoczucia, przydarza się podczas jednej z nudnych kolacji, gdy dziadek przypomina, że ominęłam zapisy na studia. Ojciec błyskawicznie rzuca się z wyjaśnieniami, że to nic takiego, bo właściwie wszyscy planowali to już od bardzo dawna. Biorę sobie czas wolny, żeby odetchnąć od infantylnego środowiska Hogwartu i zaznajomić się z prawdziwym światem. Wszyscy potakują, że to niezwykle ważne, bym stanęła na własnych nogach i zaczęła budować swoją reputację poza murami zamku, a ja zastanawiam się tylko, jaki wpływ mam na ich ostateczną decyzję o wysłaniu mnie do pracy w Ministerstwie Magii.
- W Ministerstwie nie ma złej pracy, Nanael. Może wreszcie zobaczysz jak wygląda prawdziwe życie i zmądrzejesz.
Nie ma znaczenia co chcę robić, byle w Ministerstwie Magii, więc pod okiem sporej ilości krewnych. Przytakuję, uśmiecham się i zbieram te wszystkie papiery, które powciskano mi do rąk, które mają pomóc ze zgłoszeniem się na konkretne stanowiska. Wiem już, że spróbuję swoich sił w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami, więc dość pewnie odrzucam notatki o projektach Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i ignoruję formularz zgłoszeniowy Biura Bezpieczeństwa i Dezinformacji. Z równowagi daję się wytrącić dopiero na widok ulotki o specjalnych lekcjach dla młodych metamorfomagów, którą ktoś musiał wsunąć pomiędzy przeznaczone dla mnie papiery, najprawdopodobniej jako mała wskazówka w czym dalej leży problem.
Nie wytrzymuję. Mam dość lekcji, które wszyscy na mnie wymuszają i ćwiczeń, po których skóra piecze bardziej, niż gdybym pozwoliła metamorfomagii robić co chce. Nie chcę stawać się kameleonem - chcę to, co już mam. Pewność, że mogę poprawić w sobie te najważniejsze drobiazgi. Świadomość, że mój talent pomoże mi wyróżnić się z tłumu. Nie potrzebuję drugiej twarzy czy blokowania tak wyrywającej się na światło dzienne magii.
Jeszcze tego samego wieczora piszę list do Camaela, by wymusić na nim obietnicę przynajmniej sporadycznych spotkań, na których ma pomóc mi z nauką Transmutacji. Chcę rzucić rodzicom w twarz jego piśmienną zgodą, by wreszcie zrozumieli, że mam wszystko pod kontrolą, ale jeśli cokolwiek ma ulec zmianie, to tylko na moich warunkach.

***

Dalej się zmieniam. Słucham o czyichś kompleksach i natychmiast poprawiam je u siebie, wyłapuję składane innym komplementy i próbuję sama je zdobyć. Robię co mogę, by przypodobać się każdemu, komu tylko mogę. Czasem mam wrażenie, że w moim ciele nie ma niczego stałego - czuję się jak woda, przelewająca się w oczekiwaniu na znalezienie nowego naczynia, którego kształt tymczasowo przybierze. Rozpływam się, wyginam i układam. Moje zmiany są płynne. Wiem, że przede mną jeszcze daleka droga, bo chociaż potrafię wiele, to dalej gubię się w próbach zachowania tych reakcji, których wcale nie pożądam. Widać po mnie każdą emocję, nawet jeśli nie są to już takie oczywiste reakcje. Wstyd zalewa czerwienią kosmyki moich włosów, wzrost skacze mi od ekscytacji, a złość przywołuje płomienną opaleniznę. Powrót do Hogwartu, teraz już na studia, zapewnia mi bliskość obeznanego z transmutacją brata, w którym chętnie szukam oparcia.
Nie narzekam. Metamorfomagia jest częścią mnie i czasem czuję, że bez niej byłabym niczym - utknęłabym w tym ciele, z którym sobie kompletnie nie radzę. Może nie radzę sobie jeszcze za dobrze z powstrzymywaniem niektórych zmian, ale za to z utrzymywaniem ich nie mam problemu.
Prawda jest taka, że mało kto wie, jak naprawdę wyglądam.

We're all the same when everybody's breathing
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Metamorfomagia QzgSDG8




Gracz




Metamorfomagia Empty


PisanieMetamorfomagia Empty Re: Metamorfomagia  Metamorfomagia EmptySro 24 Mar - 20:14;

Lekkie i świetnie napisane podanie, nie mam zastrzeżeń. Akcept. nessa
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1147
  Liczba postów : 1357
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Metamorfomagia QzgSDG8




Moderator




Metamorfomagia Empty


PisanieMetamorfomagia Empty Re: Metamorfomagia  Metamorfomagia EmptySro 24 Mar - 20:16;

Akceptuję! wub

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Metamorfomagia QzgSDG8








Metamorfomagia Empty


PisanieMetamorfomagia Empty Re: Metamorfomagia  Metamorfomagia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Metamorfomagia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Metamorfomagia QCuY7ok :: 
rozwoj postaci
 :: 
Genetyki
-