"Musimy pogadać"
Prosty slogan zawisł w powietrzu w najmniej odpowiednim momencie. Zatrzymał i tak spowolniony w jej życiu czas, bez możliwości odpowiedniego kontrolowania go. Bo przecież nic nie było takim, jakim być powinno. Nic nie współgrało z otaczającą ją rzeczywistością. Wszystko to stało się marną marą, nie pozwalającą na to, aby zabrnąć dalej bądź w ogóle ruszyć z miejsca w jakimkolwiek kierunku. Nihilizm w swojej najgorszej a zarazem najczystszej postaci zaatakował znienacka i nie opuszczał gardy choćby na sekundę. A ona nie miała siły by dalej z nim walczyć i bezwolnie poddała się jego dominacji, zastępując radość, smutek, strach, rozgoryczenie, złość, miłość i nienawiść. Wszystko to, co kiedykolwiek stanowiło dla niej jakąkolwiek wartość, odeszło w eter, wygnane przez zwycięskiego zawodnika. Więc egzystowała. Tak, jak pan i władca Nihilizm sobie tego zapragnął. Nie ruszał ją krzyk, nie miał znaczenia płacz. Nie interesowała ją miłość i nie interesowało ją zupełnie nic, co mogłoby zawładnąć na nowo jej umysłem. Po prostu istniała, co odbijało się na jej wszelakich relacjach, których nie była w stanie popchnąć w jakimkolwiek kierunku. Świadomie bądź nie, odstraszała od siebie ludzi swoją całkowitą obojętnością na cokolwiek. Aż w końcu ludzie przestali pragnąć jej pomóc. Trudno, szeptał Nihilizm. Pozostaniemy sami. Lara kolejny raz pozwoliła mu zawładnąć swoim ciałem i umysłem. Do momentu otrzymania jednej wiadomości. "Musimy pogadać" Początkowo sądziła, że źle odczytała te słowa. Znała charakter pisma ręki, która je nakreśliła, jednak nie dopuszczała do siebie, co mogło to oznaczać. W innym stanie i w innych okolicznościach, byłoby to bezsprzecznie dokładnie określone. Teraz, należało po prostu stawić się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Przecież musieli pogadać. Dlaczego miałaby to utrudniać? Wiedziała, że to Rasmus będzie mówił. Ona będzie egzystować obok niego, jak dotychczas to wyglądało. Nie będzie mu przeryć i nie będzie się kłócić. Porozmawiają, dokładnie tak, jak tego pragnął. Od dawna nie przykładała żadnej uwagi do swojego wyglądu, więc i tym razem nie zamierzała tego zmieniać. Szarość stała się jej przyjacielem, w którego objęcia chętnie się oddawała. Włożyła więc szarą, obszerną bluzę, ciemne jeansy i zwykłe trampki. Nie przejmowała się pogodą, jak i atmosferą. Nie wiedziała, czy będzie zbyt zimno, czy zbyt ciepło na podobne ubranie. Po prostu założyła je, żałując, że nie może wyjść nago. Byłoby prościej, gdyby nie musiała marnować na to energii. Tymczasem musiała dostosować się do ogólnie przyjętych norm i obyczajów. Po prostu wciągnęła bluzę przez głowę, narzucając na spłowiałe włosy kaptur i wyszła do świata. Deszcz idealnie wpasował się w jej ogólne nastawienie względem świata i tego, co aktualnie sobą reprezentowała. Odbijał się od gruntu, kiedy niespiesznie zmierzała przed siebie. Nim dotarła do Hogsmade, jej bluza była cała przemoczona, mrożąc nieprzyjemnie skryte pod spodem ciało, jednak nie zwracała na to uwagi. Przecież musieli pogadać. A ona nie zamierzała utrudniać tej rozmowy. Towarzyszyła jej cisza, przerywana notorycznym stukaniem obuwia o rozmoczoną ziemię. W uszach słyszał tylko bicie własnego serca. I nic ponadto. Nie rozróżniała, czy ten dźwięk jest dobrym, czy złym. Nie widziała nic ponad to, co oczywistym. Nie sięgała wgłąb siebie. Dopóki nie zauważyła znajomej sylwetki w oddali. Wciskała dłonie głęboko w kieszenie bluzy, by zatrzymać się w miejscu. Jej serce przyspieszyło, choć nie zwróciła na to uwagi. Niespiesznie ruszyła przed siebie, docierając do celu dzisiejszej podróży. Z zaskoczeniem zauważyła, że to pierwszy raz od początku roku, gdy opuściła zamek. Tylko po to, aby pogadać. - Cześć - jej własny głos był dla niej zaskoczeniem. Minęło dużo czasu od kiedy słyszała go po raz ostatni. Był zachrypnięty i zdecydowanie nie brzmiał dobrze, co zauważyła. - Przepraszasz? - zapytała po chwili, kiedy do jej skołatanego mózgu, dotarło, co właśnie powiedział. Za co próbował ją przeprosić? Dlaczego chciał to zrobić? Niepewność wkradała się na jej lico, co było pierwszą odskocznią od całkowitej obojętności, jaką wykazywała się na co dzień. Jak bardzo zaskakujące miało być to spotkanie? |