Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mielno

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Mielno  Mielno EmptyWto 12 Lip - 23:39;


MIELNO

Stolica białych skarpet, niezapomnianych imprez, obwarzanków oraz panów z jagodziankami i zimnym piwem.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyWto 12 Lip - 23:41;

Wiedział, że wtedy na kolacji z Ivoszem zaskoczył go tą propozycją. Wakacje przyszły szybciej niż się spodziewali a Bonmer nie zniósłby gdyby ten czas znów spędził w swoim domu za Londynem lub pałętając się po jego uliczkach i szukając szczęścia. Chciał ten czas dobrze wykorzystać i spędzić w towarzystwie Rozmitala. Nie ważne było miejsce, ważne było żeby poznali się jeszcze bliżej. Fakt faktem dość często ze sobą sypiali, ale niewiele rozmawiali, tak jakby to nie była zbyt istotna część związku. Z drugiej strony nie narzekał na ich życie łóżkowe bo było wyśmienite, ale chciał poznać każdy sekret mężczyzny, jego słabości, mocne strony...wszystko. Choć jak wiadomo, on sam starał się nie otwierać zbyt szybko. Ale ten mężczyzna go rozbroił, totalnie. Coś w nim było co nie dawało Fredowi spokoju, nie mógł przestać o nim myśleć i nie mówię tu tylko i wyłącznie o pociągu cielesnym. Kiedyś siedząc w swoim gabinecie, musiał przyznać się w końcu sam przed sobą: Zakochał się, i to cholernie mocno. Nawet nie przypuszczał, że kiedyś będzie w stanie.
Dlatego mimo pewnych niedogodności, spłaty mieszkania, jakimiś cudem uzbierał na wakacje. Za cel ich podróży obrał miejscowość dość nietypową. Mielno. Skoro wszyscy jeżdżą za granicę, wygrzewają pod palmami sącząc drinki to nikt nie będzie ich niepokoił w Polsce, a co najważniejsze na pewno nie spotka tam żadnego ze swoich uczniów. Swoją drogą warto wspomnieć, iż siostra jego matki pomieszkiwała w Polsce kilkanaście lat temu więc Fred miał w zanadrzu kilka zwrotów, żeby się dogadać. Na początku myślał o czymś wyjątkowym ale wiedział, że nie jest to najlepszy czas na tracenie pieniędzy, bo składał je na coś wyjątkowego ale o tym później.
Gdy wyszli z pociągu, oślepiło ich gorące słońce tym samym witając w Mielnie.
- Zatem, rozpoczynamy wakacyjną przygodę Rozmital?- uśmiechnął się do Ivosza, najszerzej jak potrafił i poprawił kapelusz który nieco opadł mu na oczy gdy wychodzili na zewnątrz. Mieli zamieszkać w niewielkim domku, niedaleko plaży. Domek jak domek, kuchnia, łazienka i duży pokój dla dwojga. Frederick energicznym krokiem, przemierzał ulice i w wreszcie na samym jej końcu ukazał się w pełnej krasie. Cały z drewna, które pomalowane było na kolor miętowy a po jego środku znajdowały się jasnobrązowe drzwi. Oczywiście nie mogło zabraknąć latarni przytwierdzonej do ściany. Frederick otworzył lokum, weszli do środka i postawili bagaże na drewnianej podłodze. Wnętrze również ładnie się prezentowało, ale nie czas na jego opisy. Przecież słońce świeci, plaża czeka!
- Ruszamy się opalać?-rozpiął guzik hawajskiej koszuli i wyjął dwa ręczniki z torby oraz krem do opalania.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptySro 13 Lip - 0:33;

Kiedy usłyszał propozycję Fredericka na kolacji, cóż... nie ma co ukrywać, zdziwił się. Już nie chodziło o sam wspólny wyjazd, bo tego mógł się spodziewać. Zdziwił go wybór kochanka, dość nietypowy. Polska. Ivo, gdy jeszcze mieszkał w Czechach, widział polskich turystów na jego zamku, którzy śmiali się jak tylko słyszeli jak Ivo coś mówi. Rozmital również czuł się rozbawiony, jak słyszał jak często czegoś "szukali", a w szczególności jak "szukali drogi". Zdążył jednak się przyzwyczaić i nie okazywać zbyt wielkiego rozbawienia. Dzięki częstym wizytom sąsiadów, oraz posiadania dalekiej rodziny, która miała coś wspólnego z Polską, a właściwie była polsko - czeska, prawie perfekcyjnie przyswoił język polski ze słuchu. Tak przynajmniej mu się zdawało. O mieście Mielno nie słyszał wcześniej, jednak ze słów Fredericka wynikało, że znajduje się nad morzem. Cóż, Ivo z racji gdzie znajdował się jego kraj, za dziecka nad morzem nigdy nie był, jednak gdy postanowił opuścić ojczyznę, zwiedził kilka egzotycznych krajów i nadrobił zaległości. W ramach cięcia kosztów, wybrali transport pociągiem. Na przesiadce w Niemczech do polskiego pociągu, diametralnie odczuł zmianę warunków. Jak to mawiają "z polskim pociągiem jest tak - nie widzisz, a już jedzie". Dosłownie. Smród można było wyczuć z kilometra, a tłum "Wakacjuszy" wbił się na siłę do środka, że w pewnym momencie nie było już miejsc siedzących. Po odczekaniu 20 minut, bo tyle się spóźnił pociąg wreszcie udało się Fredowi i Ivo wbić na siłę do środka. Tylko 5h podróży, Ivo. Wytrzymasz. Będzie dobrze, czeka Cię morze, piasek i słodkie lenistwo...
Spróbował otworzyć okno, jednak te okazało się być zablokowane. Było cholernie gorąco. Ktoś w przedziale na przeciwko otworzył pojemnik na śniadanie i wyjął... chleb z mielonką. Tak, nos Ivo od razu wyczuł że to była mielonka. Skrzywił się lekko, jednak w myślach powtarzał "mogłeś zarabiać, nie byłoby problemu". Pssstryk! Rozmital odwrócił gwałtownie głowę i zobaczył jegomościa w tshircie otwierającego piwo o dość ciekawej nazwie "Strong". Zapach sfermentowanego alkoholu był... cholernie mocny. Zaczął oddychać ustami, co chwilę spoglądając w ramach "wsparcia estetycznego" na Fredericka. Te krótkie spojrzenia jakie sobie posyłali, sprawiły, że dość przy sobie pan z wąsem, stojący obok nich, prychał z pogardą i odsuwał się w miarę możliwości jakie mu dawał wąski korytarz pociągu. Ojciec mu coś wspominał o dość sporej nietolerancji Polaków na osoby homoseksualne, ale przecież to było jeszcze za czasów PRL-u, z pewnością kraj dojrzał, do cholery, XXI wiek!

Podróż się nieco dłużyła, ale w końcu trafili na miejsce. O dziwo wraz z 3/4 ludności z pociągu, którzy też wybrali akurat Mielno na wypoczynek. Gdy wyszli w końcu, odetchnął zadziwiająco świeżym powietrzem. - Tak, Bonmer. Nasze pierwsze wakacje. Niech przygoda się rozpocznie! - Skierował się za swoim mężczyzną i nagle jego oczom ukazał się mały, ale całkiem uroczo wyglądający domek. Dokładnie koło plaży. Ivo stwierdził, że nie będzie wymagający. Wszedł za Fredem do środka i położył swoje bagaże, rozglądając się. - Już? Tak od razu? No... dobrze! Oczywiście. Doświadczmy uroków okolicy. - rozpiął całą koszulę i wziął od Freda jeden ręcznik i ubrał klapeczki wodne. - Za Tobą. - skinął głową w jego stronę i posłał mu szeroki uśmiech i zamknąwszy domek, skierowali się na plażę.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptySro 13 Lip - 18:38;

Tak, podróż pociągiem była dość mecząca a ludzie jedzący śmierdzące ryby i kanapki z podejrzanymi maziami, przyprawiali o mdłości. Długie godziny jakie spędzili w towarzystwie dziwnie patrzących na nich ludzi, na szczęście minęły i mogli cieszyć się wolnością i możliwością poznania nowego miejsca. Fred był tu tylko raz i to w bardzo młodym wieku więc niewiele pamiętał na temat jedzenia, tutejszych obyczajów i poglądów ludzi na różne tematy. Jednego był pewien, obywatele byli bardzo wrażliwi na pewne kwestie relacji męsko-męskich i tym podobnych. Jednak świadomość, że jest się czarodziejem i ma się moce niczym superman a nawet lepsze pozwalała się nie stresować pobiciem w ciemnej alejce.
Teraz nic nie było ważniejsze niż szybkie znalezienie się na plaży i pierwszy od kilku lat kontakt z morzem. Fred czuł się jak dziecko które zaraz ma po raz pierwszy zobaczyć wodę. Ivosz, z tego co wiedział również dawno nie miał kontaktu z plażą przepełnioną ludźmi. Cóż czekają ich piękne dni pełne wypoczynku i smrodu ryb ze smażalni. Nauczyciel zabrał ze sobą również coś do picia i parę złotych (w galeonach raczej nie zapłaci się facetowi z jagodziankami) gdyby zgłodnieli.
- Zatem za mną, mój wakacjuszu.- uśmiechnął się, naciągnął mocniej kapelusz i wyszli razem z domu, wcześniej zamykając go zaklęciem. Nikt raczej nie miał prawa ich widzieć bo byli w dość dużym odosobnieniu, zatem mogli używać czarów. Ale jak wiadomo z niemałą dozą ostrożności. Żeby dojść do plaży musieli wejść nieco w miasto, które było już przepełnione sporą ilością turystów. Najwyraźniej Mielno to jedno z miast w których ludzie lubią spędzać czas. I nie są to emeryci z wylewającym się na chodnik, obwisłym ciałem, a młodzi ludzie pragnący poznać smak imprez i nocnego życia, po całodziennym opalaniu. Przeciskali się obok stoisk z biżuterią na jednym nawet sprzedawali obwarzanki ale była zbyt duża kolejka żeby cokolwiek kupić. Gdy w końcu wydostali się na leśną ścieżkę, Frederick wziął głęboki wdech. I to chyba był błąd. Bowiem niedaleko nich stały nieduże pomieszczenia z których capiło jakby coś tam zdechło w wielkich męczarniach. Kolejka do tego dziwnego pomieszczenia była jeszcze większa niż do obwarzanków, a mężczyzna stojący jako drugi chyba miał łzy w oczach. Na drzwiczkach napisane było "Toi Toi". Bonmer zerknął na Ivosza, krzywiąc się i ruszył w stronę plaży. Mugole jednak są ohydni do granic możliwości. Co prawda, żeby dostać się do Ministerstwa trzeba spuścić się w toalecie ale to nie jest jedyna droga. Może ta dziwna opcja transportu została wymyślona przez jakiegoś mugola który związał się z czarodziejem.
Szli sobie przez las, a dotychczasowy smród, zastąpił zapach sosen i innych drzew. Bonmer nie przejmując się spojrzeniami przechodniów wracających i idących z plaży, chwycił Rozmitala za rękę. I w końcu ich oczom ukazała się szeroka plaża usłana parawanami, parasolami i mugolami w kolorowych strojach kąpielowych. Niektórzy pływali na materacach w dziwnych kształtach, kilku z nich chodziło z czymś na kształt plecaka i krzyczało coś niezrozumiałego. Mężczyźni rozejrzeli się po okolicy w celu znalezienia dogodnego miejsca i ruszyli ku niemu. Gdy przebili się przez plażowiczów, rozłożyli ręczniki i spojrzeli na horyzont. Było pięknie. Fred wstał i podszedł do brzegu, rozkoszując się ciepłem na plecach. Fala obmyła mu stopy a piasek przyjemnie je otulił.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyNie 17 Lip - 18:37;

Tłum był wręcz nie do zniesienia. Wyglądało to tak, jakby Mielno było jedynym miastem umiejscowionym nad morzem, a cała Polska właśnie w tym terminie postanowiła popływać w morzu. Przedarli się jednak w końcu przez ostatnich turystów i znaleźli odpowiednie, w miarę oddalone miejsce na plaży. Widok okazał się być niesamowity... dopiero teraz docenił te godziny w śmierdzącym pociągu, wśród zapoconych prostaków i dzikie tłumy. Było warto. Rozłożył ręcznik obok Fredericka. W pewnym momencie jego partner bez słowa oddalił się w kierunku wody. Ivo obserwował go dokładnie. Widok stał się dwa razy piękniejszy. Jego miłość na tle bezkresnego morza, oraz czystego nieba. Uśmiechnął się mimowolnie, wpatrując się niczym zahipnotyzowany. Usiadł na chwilę na ręczniku i po prostu cieszył oczy. W pewnej chwili czas się zatrzymał, a wszystkie hałasy dookoła się wyciszyły. Westchnął zadowolony i postanowił jednak nie siedzieć tak bezczynnie i wstał i podszedł do Freda. Powoli wsunął ręce na tors mężczyzny, opierając brodę na ramieniu Ukochanego. - O czym myślisz? - wymruczał mu do ucha, wpatrując się w morze. - Wyglądasz niezwykle przystojnie z morzem w tle. - zaśmiał się cicho, przesuwając nosem po szyi Bruneta. Totalnie zapomniał o przestrogach ojca, że ten kraj jest bardzo nietolerancyjny. - Podoba mi się tutaj, nie byłem przekonany na początku, jednak... zaczyna mi się coraz bardziej, z każdą chwilą podobać.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 18 Lip - 20:50;

Bonmer myślał, że Polska będzie nieco brzydsza niż w rzeczywistości. Z tego co było mu wiadomo, mugole tutaj niezbyt dbają o porządek, zostawiając puszki i puste opakowania po jedzeniu gdzie popadnie. A o dziwo na plaży panował porządek, dzieciaki bawiły się w piasku budując coraz to dziwniejsze i większe budowle, czekając na pochwałę od rodziców. A dorośli zachowywali się jakby to była co najmniej wieża Eiffla, chodzili zachwycali się zbitą kupką piasku. Mugole jednak są nienormalni...pomyślał i zamrugał kilka razy. Albo to Fred ich nie rozumie. Jeżeli kiedyś zapragnie mieć dziecko to być może zrozumie ten dziwny zachwyt, ale na razie był zdania, że mugole zbytnio marnują czas na zachwycanie się beznadziejnymi rzeczami. Zamiast, powiedzieć prawdę, utwierdzają dziecko w przekonaniu o jego wybitnym talencie budowniczym. Ech, żałosne.
Frederick szybko zapomniał o swoich rozmyślaniach, gdy znów spojrzał na morze i fale, co jakiś czas pryskające jego nogi wodą. Woda była dość ciepła, gdy stało się dłuższą chwilę przy brzegu. Ale jej odcień nie specjalnie zachwycał i zachęcał do kąpieli. Ciekawe dlaczego woda miała taki ciemny kolor i brak w niej było przejrzystości? Nie zdążył, zagłębić się w ten temat bardziej bo czyjeś dłonie otuliły jego klatkę piersiową. Takie dłonie miał tylko jeden mężczyzna na tym świecie, ciepłe i delikatne. Bonmer, położył swoje na dłoniach Rozmitala, powoli gładząc jedną z nich kciukiem.
-Myślę, jak wspaniałe jest to, że Cię mam, że jesteś tu razem ze mną.- ściszył głos, tak aby tylko Ivosz mógł go słyszeć a na jego twarz wpłynął mały uśmiech.
-Och, naprawdę? Dziękuję.- również cicho się zaśmiał, spoglądają na twarz blondyna i opierając głowę o jego czoło.- Ale wyglądam tak, tylko dlatego, że Ty też tu jesteś.- zacisnął dłonie na jego nadgarstkach, jakby chciał bardziej go do siebie przytulić i przymknął na chwilę oczy. Był naprawdę szczęśliwy, a to tylko początek tego wspaniałego wyjazdu, ale Rozmital nie mógł o tym wiedzieć. Fred za cel obrał sobie, żeby spędzić z nim jak najwięcej czasu i dać mu jak najwięcej radości. Chciał uszczęśliwiać tego mężczyznę na każdym kroku, widzieć jego uśmiech. Tylko to się liczyło, nic więcej.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Chcę, żeby te wakacje były wyjątkowe.- Obrócił się do Ivo, patrząc na niego z wymownym uśmiechem.
- To co Kochanie, posmarujesz mi plecki?- wyszczerzył się, ukazując rządek białych zębów i spojrzał na torbę.
Na początku miał mieszane uczucia co do pokazywania światu swoich blizn po przemianach. W końcu nie są to zwykłe zadrapania, a i nie wyglądają pięknie. Po długich poszukiwaniach znalazł zaklęcie które nieco zamaskowało co gorsze szramy. Mniejszymi się nie przejmował bo wyglądały zupełnie normalnie. Ruszył w stronę kocyka, usiadł po turecku i czekał aż Ivo do niego dołączy.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyWto 19 Lip - 15:40;

Słuchał go uważnie i uśmiechał się lekko, przesuwając palcami po jego torsie. Westchnął, wzdychając zapach kochanka. Przyciągnął go do siebie, kiedy poczuł jak przyciska dłonie do siebie. - Gdziekolwiek byśmy nie byli, to bym się cieszył, bo jesteś ty. - ucałował delikatnie szyję Fredericka i puścił go, słysząc propozycje. Zaśmiał się cicho i obrócił zaraz za nim. - Plecki mówisz... - wciągnął głośniej powietrze i skinął głową, kierując się za mężczyzną. Gdy ten usiadł na kocyku, Ivo wyjął z torby krem, patrząc na Bruneta uważnie. W końcu usiadł za nim, usadawiając go pomiędzy nogami i wycisnął z tubki trochę kremu na dłoń. Powoli, okrężnymi ruchami zaczął go rozsmarowywać na umięśnionym ciele Freda. Zamruczał cicho, dodatkowo robiąc mu delikatny masaż. Niezwykle mu imponował swoją zawziętością dążenia do takiej sylwetki. Blizny... Ivo wiedział, że Fred użył czarów maskujących, zostawiając tylko te które wyglądały w miarę normalnie. Nie chciał drążyć tego tematu, jeżeli Fred czuł się w takiej formie lepiej. Nachylił się nad jego karkiem, nie przestając nawet na chwilę ruchów dłonią i musnął go lekko ustami i językiem. - Nachyl się, muszę trochę niżej nałożyć krem, bo się spalisz, mój ty Angliku. - zaśmiał się cicho mu do ucha, dalej muskając ustami jego skórę. W oddali mężczyzna coś krzyczał na przemian "KUKURYDZA! ZIMNE PIWO!" Tyle Ivo zrozumiał i nachylił się mocniej. - Napijemy się czegoś, albo zjemy? - uśmiechnął się zawadiacko, wsuwając dłonie na najniższe partie pleców Freda.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptySob 23 Lip - 23:48;

Nie musiał długo czekać na Ivosza. Ten zaraz podszedł do niego z uśmiechem i usiadł za nim, biorąc tubkę z kremem przeciwsłonecznym. Gdyby go nie użył zapewne na drugi dzień nie ruszył by się z domku, tylko przeleżał i przejęczał szczypiącą i czerwoną jak barwy Gryffindoru, skórę. Ktoś pewnie by pomyślał, że Bonmer zachowuje się jak księżniczka i dama z tą swoją delikatnością, ale sprawa była nieco bardziej skomplikowana. Czerwony kolor jakoś by przecierpiał, ale poparzona blizna była nie do zniesienia. Dlatego też specjalnie starał się zasłonić te gorzej wyglądające. Gdy szrama złapie trochę słońca, powoli otwiera się, rozrywając skórę na nowo, nasiąka pojawiającymi się kropelkami krwi, a ból wraca ze zdwojoną siłą. Z racji tego, że Polscy mugole są niesamowicie ciekawscy i wściubiają nos w nie swoje sprawy, wolał nie dawać im powodu do plotek i tworzenia teorii, jakoby był płatnym zabójcą albo kanibalem który rozrywa swoje ofiary. W sumie nim był, ale coś co nie świadome się nie liczy, co nie?
Nieco szybciej wciągnął powietrze gdy chłodna maź dotknęła jego ciała, ale zaraz potem poczuł ciepło dłoni Ivosza, wcierającego w niego kremik. Był zdecydowanie najlepszym masażystą na świecie. Nie ważne czy smarował mu plecy, czy smyrał, czy masował, jego dotyk zawsze uspokajał bruneta. Był lekiem na wszystkie jego problemy, w momencie jego obecność sprawiała, że wszystko co smutne i przygnębiające, nagle znikało. Dlatego Bonmer tak sobie cenił jego bliskość, i w każdej sekundzie bał się, że nagle go straci, ale nigdy tego nie okazał. Skorupa w której tkwił, nadal była twarda. Pochylił się nieco, gdy Rozmital go poprosił a kilka kosteczek strzeliło w jego plecach, przynosząc ulgę. Ech, starość nie radość, dropsy nie tic tacki. Plus był taki, że chociaż był przystojny a za sobą miał mężczyznę swojego życia. Muśnięcia jego ust zostawiały po sobie, prądy przechodzące przez ciało nauczyciela.
- No tak, jako były ślizgon muszę zachować reputację.- uśmiechnął się, wracając do poprzedniej pozycji i wyprostował się, spoglądając na Ivo. Od zawsze drażnili go gryfoni, nie wiedział dlaczego ale jako uczeń nie mógł ich znieść. W ich godle zdecydowanie zamiast lwa, powinien znajdować się kurczak.
- No pewnie, czemu nie. Zdążyłem zgłodnieć przez tą całą podróż.- wzrok Freda powędrował na mężczyznę, a dłoń do kieszeni po drobniaki. Mugol zbliżał się ku nim, ale z pewnością nie podchodził do każdego na plaży z pytaniem czy czegoś sobie życzy. Nauczyciel wstał, przeciskając się pomiędzy ludźmi, aż w końcu stanął przed sprzedawcą. Niezbyt był pewny czy zdoła się porozumieć, ale przywdział poważną minę i skupił się. Z jego ust wyszło chyba jakiś "Co masz na sprzedaz?" i "dwa piwa, dwa jagodzanki i kukurydza". Nie dało się, nie zauważyć uśmiechu na twarzy sprzedawcy ale grzecznie podał jedzenie, Fred zapłacił i odwrócił się w stronę Ivo. No jak nic zrobił z siebie głupa bo nawet Rozmital, uśmiechał się podejrzanie. Cholera, na pewno znał polski lepiej od niego, w końcu czeski jest bardzo podobny. Z kamienną twarzą siadł na kocu, kładąc obok jedzenie i zerknął na mężczyznę.
- Proszę, powiedz, że nie zaproponowałem mu stosunku gdzieś na wydmach?-złapał się za czoło, marszcząc brwi.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 25 Lip - 14:52;

Wpatrywał się jak przeciska się przez tłum ludzi i zagadał mężczyznę. Frederick dzielnie walczył z językiem polskim i Ivo poczuł mieszaninę niesamowitej dumy i rozbawienia. Widać, że mu to nie sprawiało ani radości, ani nie był zadowolony, że najpewniej angielski u pana z piwem i kukurydzą by nie przeszedł. Nie w tym miejscu, nie o tej porze, nie na trzeźwo, zdecydowanie. W końcu Fred wrócił z zakupionymi rzeczami, a Ivo rozłożył się wygodniej, podpierając na łokciach. Nie omieszkał przy okazji pozwolić sobie na dokładne zlustrowanie sylwetki Kochanka. Przyuważył też, że nie tylko on to uczynił, a kilka pań, które mijał. Podekscytowane szepty, które chyba tylko w zamiarze pierwotnym miały być szeptami, zrozumiał jednoznacznie "myślisz, że jak podejdziemy, to z nami porozmawia?", "nie, nie... on jest z kolegą... bardzo przystojnym kolegą..." i w tym momencie nastąpiło głośne zachłyśnięcie powietrzem, "pewnie przyszli na podryw, Aga, kto nie ryzykuje, ten nic nie dostaje!", "a jeśli to geje?", "no co ty, nie wyglądają na gejów, po prostu przyszli na plaże! To chyba obcokrajowcy...rozumiesz coś co mówią?", "niezbyt...wiesz jak wyglądała moja matura z angielskiego...". Ivo wsłuchiwał się z wielkim zainteresowaniem, oraz coraz bardziej poszerzającym się uśmiechem, którym nie poskąpił ów dwóm dziewczynom. "Proszę, powiedz, że nie zaproponowałem mu stosunku gdzieś na wydmach?"Usłyszał od Fredericka. Blondyn się zaśmiał i wziął swoją porcję do ręki. - A co, nie podoba Ci się ten jegomość? - spojrzał rozbawiony na troszkę kurpulętnego pana z towarem i pokręcił głową. - Mówiłeś tylko przez chwilę, że masz wolny czas wieczorem, a potem, że kukurydza, jagodzianka i piwo pasują kolorystycznie do jego oczu i chcesz je, by przypominały Ci o jego istnieniu. - wyszczerzył się szeroko i otworzył piwo. - Do tego zrobiłeś furorę, robiąc te kilka kroków, te dziewczyny nie mogły spuścić z Ciebie wzroku. - zaśmiał się i napił łyka.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 25 Lip - 22:26;

Cóż Fred nie mógł się pochwalić zbyt dobrą znajomością języka polskiego, ale starał się podchwytywać coś od Ivosza, gdy ten mówił po czesku. Czasem siedzieli sobie a blondyn najprawdopodobniej nieświadomie, przemycał czeskie słowa pomiędzy zdaniami w języku angielskim. Bonmer bardzo doceniał, że posługuje się on angielskim, to bardzo mu ułatwiło sprawę. Choć starał się czasem powiedzieć coś w rodzimym języku Rozmitala, wychodziło pokracznie a brzmiało jeszcze gorzej. Aczkolwiek nauczyciel za cel obrał sobie nauczyć się choć trochę mówić po czesku, dla Ivosza. W tajemnicy przed nim powoli się uczył w wolnych chwilach, w końcu zawód nauczyciela nie jest tak prosty jak się wszystkim wydaje. Tony prac do sprawdzenia i szlabanów na których trzeba siedzieć i wymyślać najróżniejsze kary. W sumie wymyślanie kar to była ta dobra strona, przynajmniej można się było popisać kreatywnością.
Nie umknęły oczywiście jego uwadze i słuchowi, szepty za jego plecami wraz z nieśmiałymi spojrzeniami. Pochlebiało mu to, ale w duchu trochę się śmiał i żartował sam do siebie ehhh Bonmer jak Ty to robisz, że jesteś taki przystojny. Fakt, dość długo pracował nad sylwetką i uprawiał dużo sportu. Dzięki temu po przemianach był w stanie dotrzeć do domu, lub jakiegokolwiek bezpiecznego miejsca. Musiał o to dbać, właściwie gdyby nie wilkołactwo pewnie siedziałby na tyłku który spłaszczyłby się do końca a potem stał się wklęsły. To była dobra strona tych całych pełni, zaczął o siebie dbać. A tak na marginesie to lubił słyszeć komplementy ze strony pań, nawet jeżeli nie były wypowiedziane wprost. Nie umknęło też jego uwadze, że spoglądały na Ivosza, a jedna o mało się nie potknęła. Oj tak, Rozmital również był przystojny, a Bonmer nie mógł się wciąż uwierzyć, że to właśnie on może być przy jego boku. Czasem zastanawiał się czy to dobrze, może on zasługuje na kogoś lepszego? Myśli te zawsze były rozwiewane przez blondyna, za pomocą słów lub gestów. Frederick był po prostu szczęściarzem.
- Wiesz nie kręcą mnie kukurydziani chłopcy.- również się zaśmiał, gryząc gorącą kukurydzę, która trochę zdążyła poparzyć jego wargi.- Bardziej pociągający są mężczyźni z zakładów pogrzebowych.- puścił mu oczko, znów gryząc kawałek kukurydzy. Nawet dobra jak na kupioną od plażowego sprzedawcy.
- Kurcze, teraz będę musiał się z nim umówić, i może nawet przespać.- powiedział z winą wymalowaną na twarzy, ale po chwili się uśmiechnął.- Już przestań ściemniać, ja się tu staram zaszpanować, że coś umiem wydukać po polsku.- wydał z siebie coś na kształt śmiechu.
- Ach no wiesz, takie mięśnie nie przechadzają się po takich plażach codziennie. Muszę dostarczyć paniom trochę przyjemności. Ivosz, to prawie jak dobry uczynek, pozwól mi być dobrym, człowiekiem.- odłożył resztkę jedzenia i naprężył, cmokając biceps dla żartu.
- Na Ciebie też, patrzyły. Nie mów, że nie zauważyłeś, widziałem ten uśmiech i maślane oczy.- przysunął się do blondyna i upił łyk zimnego piwa.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyNie 31 Lip - 13:32;

Zaśmiał się głośno na słowa Fredericka i zaczął jeść kukurydzę. Faktycznie - dobre. Spodziewał się raczej totalnego gówna, a tu takie zaskoczenie. Napił się sporego łyka, jeszcze zimnego piwa. Jeszcze, bo temperatura dookoła potrafiłaby na kawałku metalu zrobić z jajek jajecznicę. Dosłownie. - Naprawdę dobrze Ci poszło. Nawet nie było to na zasadzie "Kali mieć, Kali chcieć". Trenowałeś, hm? A ten pan to chyba jednak jest zainteresowany bardziej paniami, przykro mi... nie masz szans.- Skwitował i zerknął na pulchnego pana, który właśnie sprzedawał ów dziewczynom, które się patrzyły na nich, towar.Powoli dokańczał kukurydzę, ciągle zerkając na mężczyznę. - Jesteś tak dobrym człowiekiem... za darmo, prawie charytatywnie uszczęśliwiasz biedne niewiasty. Czyste dobro, wiem kogo wybrałem jednak. Jestem wzruszony. - odłożył obgryzioną kolbę kukurydzy na woreczku i wziął kolejny łyk piwa. - Oczywiście, że widziałem. Całkiem ładne. Podobno Polki są najładniejszymi kobietami na świecie, nie powiem...mógłbym się zgodzić. - skupił ponownie spojrzenie na dziewczynach; bawiło go to, jak udawały, że nie spoglądały na nich, a tak naprawdę każdy ruch Ivo i Freda był dokładnie monitorowany. - Nie znają angielskiego, ale już podejrzewała jedna, że jesteśmy gejami. Druga wyśmiała ją, bo "nie wyglądają". - zaśmiał się. - kocham zaściankowość tego kraju, zawsze mnie bawili, ale myślałem, że sposób myślenia się im zmienił w ciągu tych kilku lat... no cóż. Racji trochę mają, gejami nie jesteśmy. - odwrócił głowę i posłał szeroki uśmiech Frederickowi. - nie całkiem.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyWto 2 Sie - 16:11;

Fred przyjeżdżając tu nie spodziewał się, że temperatura będzie tak wysoka. W końcu Polska to nie Afryka, a jednak było chyba grubo ponad 30 stopni. Dobrze, że z nad morza wiał wiatr, bo inaczej pewnie usmażyliby się na tym piasku na amen. A tak, co jakiś czas chłodny powiew otulał ich ciała, chłodząc i dając lekkie orzeźwienie. Co do pogody, to Bonmer liczył na maksimum 25 stopni i zachmurzenie, cóż każdy może się pomylić.
- Och naprawdę? Ale nie zamierzam uczyć się polskiego, wystarczy, że kaleczę po czesku.- upił łyk piwa, dłonią zasłaniając oczy przed palącym słońcem. Nałożył na głowę kapelusz który choć troszkę osłonił go przed żarem lejącym się z nieba. Dobrze, że go ze sobą zabrał, inaczej jego mózg zmienił by się w papkę i wypłynął uchem.
- Może i lepiej. Jeszcze by mi kazał roznosić jedzenie po tej plaży... a jak wiadomo, nie po to tu przyjechałem.- uśmiechnął się pod nosem, przysuwając się do Ivosza i całując w policzek. Nie miał zamiaru specjalnie kryć się ze swoimi uczuciami, nawet jeśli wywoływałoby to obrzydzenie wśród ludzi na plaży. Wiedział, że temat homoseksualizmu jest tutaj na bardzo niskim poziomie, wraz z tolerancją. Bonmer był pewien jednego, jeżeli ktoś miałby problem z ich okazywaniem czułości w miejscach publicznych, to pocałował by pięść nauczyciela, jednocześnie wyciągając z tyłka jego buta.
- No widzisz, jaki ze mnie cudowny człowiek, takich się docenia.- puścił mu oczko, w nadziei, że zrozumiał podtekst ukryty w tym zdaniu. Zaraz potem jego zielone oczy wróciły do dziewczyn, które ewidentnie nie mogły oderwać od nich wzroku, chciał nieco rozwiać ich wątpliwości co do podejścia tutaj i zagadania. Najpierw puścił do nich oczko, ukazując rządek białych zębów, a potem chwycił za twarz Ivo i mocno pocałował. Gdy oderwał się od niego, kobiety gdzieś odeszły, ze spuszczonymi głowami i gasnącą nadzieją w oczach.
- Wybacz, ale nie mogłem znieść tego,że robimy im taką nadzieję.- upił kolejny łyk piwa, rozkoszując się jego goryczą i niską temperaturą. Nie mógł zaprzeczyć stwierdzeniu Rozmitala. Polki zdecydowanie były najładniejsze na świecie, aż chciałoby się je...kulturalnie powitać i zaprosić na kawę.
- Nie liczyłbym na poprawę myślenia. Polacy są zbyt prymitywni i ograniczeni żeby zrozumieć pewne kwestie. Ale może nie zawracajmy sobie tym głowy, mam o wiele lepsze zajęcia. Np. jutro...- spojrzał na Rozmitala z miłością w oczach.- Chciałbym cię zaprosić na kolację, wieczorem. Tylko Ty i ja, na plaży.- uśmiechnął się, chwytając dłoń mężczyzny.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 5 Wrz - 19:13;

- Czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że nie jesteś cudowny? Jesteś... - w tym momencie zawiesił na nim spojrzenie przez dłuższą chwilę i odetchnął z uśmiechem. - jesteś najcudowniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem, mój nauczycielu, Bonmer. - Napił się piwa i poprawił się, na chwilę znów zwracając spojrzenie na dziewczęta. Zamilknął i wsłuchał się w słowa Fredericka. To było to czego potrzebował. Ten pocałunek, te usta, które sprawiły, że miał ochotę zapomnieć o wszystkim co go otacza. Ujął jego dłoń, którą przyciągął go do siebie i spojrzał mu w oczy. - Wiesz, że grzeszymy, biorąc pod uwagę tutejsze podejście? A te biedne dziewczęta takie rozochocone były... nie zdziwiłbym się, gdyby potem pojawili się jacyś mugole - homofobi. Chociaż? Podobało mi się jak na Ciebie patrzyły i wtedy wiedziałem, że mogą zrobić...nic? Bo jesteś mój. I czułem się niesamowicie dumny. Z Ciebie i z samego siebie, że Cię mam.. -  ujął jego dłoń, lekko ją całując. - K...kolacja? To brzmi... - zaśmiał się cicho i przygryzł lekko wargę, potem szeroko się uśmiechając. - to brzmi pięknie, Fred. Jednak jak planujesz to zrobić? Zaklęcia dające prywatność, co? - odwzajemnił spojrzenie, ściskając lekko jego dłoń. Drugą dłonią za to odgarnął mu włosy, unosząc podbródek, by dokładniej skierować spojrzenie na siebie. - Niczego bardziej nie pragnę, Fredericku, niż spędzać z Tobą każdą chwilę. Nawet najmniejszą. - zjechał dłonią po jego torsie, na chwilę zapominając o tym, że są na plaży obleganej przez masę dziwnych mugoli. Swoją drogą, jak żyją polscy czarodzieje? Jakby na zawołanie myśli, może i czaru? Może specjalnej umiejętności, którą Ivo skrywa w sobie? Dwoje ludzi w dość specyficznych strojach przemknęło przed nimi. Nie wyglądali jakby byli gotowi na plażing, a z daleka można było usłyszeć, że mówią o czymś zdecydowanie niezwyczajnym. Kobieta wspomniała coś o mandragorze...
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyCzw 3 Lis - 15:28;

Komplementy które prawił mu Ivosz, doprawdy podniosły jeszcze bardziej jego samoocenę. Przez
chwilę poczuł się jak najprzystojniejszy mężczyzna świata, mogący mieć wszystko i wszystkich. Ale właśnie w tym rzecz, nie chciał mieć wszystkiego, chciał Rozmitala i tylko jego. Od pewnego czasu przestał się zastanawiać nad tym czy ten związek w ogóle ma sens? Obawy przed skrzywdzeniem mężczyzny gdzieś zniknęły, co w pewien sposób martwiło Fredericka. Nie były one w kontekście tego, że przestał go kochać ale nie mógł dłużej powstrzymywać się przed przebywaniem w jego towarzystwie. I to właśnie było dla niego najtrudniejsze. Świadomość, że może go kiedykolwiek skrzywdzić, zapominając choćby na chwilę kim jest, z jednoczesnym pożądaniem go i chęcią spędzenia z nim reszty życia. Wypełniały go miłość i jednoczesny cień strachu, aż do pewnego dnia w którym obudził się, czując przy sobie ciepłe ciało i spokojny oddech mężczyzny. Wtedy zrozumiał, że nie jest w stanie zrobić mu krzywdy, nawet pod postacią wilkołaka, umiał by się powstrzymać. Przynajmniej miał taką nadzieję.
- Wiesz jak bardzo mam to gdzieś, prawda?- uśmiechnął się, unosząc lewy kącik ust.- Gdyby ktoś miał coś do powiedzenia na nasz temat, chętnie bym sobie z nim pogawędził nieco konkretniej. Bo zapamiętaj, nikt nie będzie nas obrażał, albo gorzko tego pożałuje.- przegarnął włosy, wystawiając twarz do słońca. Bonmer, należał raczej do osób które charakteryzują się dużą cierpliwością, ale chamstwa i nietolerancji nie znosił.
Serce mocniej mu zabiło gdy zauważył reakcję Ivosza na jego propozycję kolacji. Wiedział, że mu nie odmówi, ale mimo wszystko czuł się jakby znów miał 17 lat i zapraszał swoją pierwszą szkolną miłość na ich, pierwszą randkę od której zależałyby losy dalszego związku. Spojrzał na niego, ukazując w międzyczasie rządek białych zębów i przysunął się do Ivosza, całując go czule w dolną wargę.
- Będę czuł się zaszczycony Twoją obecnością dzisiejszego wieczoru, Panie Rozmital.- puścił mu oczko, powoli podnosząc się z koca. Przeciągnął się, prężąc, specjalnie przed grupką dziewczyn które prawie zaśliniły się na jego widok. Prychnął pod nosem i puścił im oczko, lecz po chwili podniósł Rozmitala na wysokość swojej twarzy i mocno pocałował, wprawiając w niekomfortowy nastrój całą plażę.
- Wiesz co, muszę coś jeszcze załatwić na mieście...Będziesz na mnie bardzo zły, jeżeli zostawię Cię na parę godzin. Spotkajmy się na plaży około godziny 20:00. Nie tęsknij za bardzo.- uśmiechnął się do Ivosza, całując w czoło i odszedł w kierunku wyjścia numer 23. Oby tylko Ivosz się niczego nie domyślił, Bonmerowi bardzo zależało na tym, żeby udało mu się sprawić mu niespodziankę i uczynić ten wieczór wyjątkowym.
--------------------------------------------------------------------------------
Zaraz po opuszczeniu plaży, skierował swoje kroki do domku. Chciał w miarę szybko, zabrać potrzebne rzeczy zanim Rozmital wróci i go zauważy. Co prawda nie miał, aż takich powodów do obaw ponieważ godzina była jeszcze wczesna, a pewnie i sam mężczyzna będzie chciał się powygrzewać na ciepłym słoneczku. Bonmer wszedł do chatki,odsunął dywan pod którym znajdowała się klapa. Wszedł do pomieszczenia pod nią, w którym już wszystko czekało starannie przygotowane w wielkich pudłach, ale zapewne gdyby nie magia, nigdy by tego stąd nie wyciągnął a co ważniejsze przeniósł w odpowiednie miejsce na plaży. Był duży, tak. Umięśniony też, ale jak wiadomo nie miał zamiaru biegać jak pomylony co chwilę i kawałek po kawałku przynosić rzeczy. Stanął nad wielkimi pudłami i zaklęciem zmniejszył je do rozmiaru kieszonkowego, po czym schował w plecaku. Świeczki? Są. Sztućce? Są. Wymieniając w największym skupieniu, każdą najmniejszą rzecz, powoli opuścił piwniczkę. Nie mógł sobie pozwolić na najmniejszą pomyłkę. Wszedł do sypialni, otwierając szafę i wyciągnął z niej ubranie, ale o tym później. Postąpił bardzo podobnie jak poprzednio z pudłami i wyszedł w kierunku miejsca spotkania. Zanim jeszcze zaproponował Rozmitalowi cały ten wyjazd, szukał odpowiedniego klimatu i miejsca które będzie wystarczająco wyjątkowe. Nie chciał, żeby było to coś oklepanego. Miało być romantycznie i z daleka od wszystkich. Przeglądając zdjęcia trafił na małą zatoczkę, którą można było wynająć za niewielką sumę pieniędzy, na całą noc. Od razu wiedział, że to będzie to miejsce...Szum fal, ciepły od nagrzanego słońca piasek i niebieskie niebo, lekko zakryte błękitno-fioletowymi chmurkami. Nauczyciel wziął, głęboki oddech i zaczął przygotowania.
Na wszelki wypadek, rzucił zaklęcie chroniące przed mugolami, aby Ci na pewno nie zdążyli im
przeszkodzić i zepsuć, miał nadzieję pięknego wieczoru, jaki miał w planach. Lepszej pogody niż dzisiaj nie mógł sobie wyobrazić. Słońce powoli skłaniało się ku zachodowi a co jakiś czas jego twarz otulał ciepły wiaterek. Nie zastanawiając się dłużej rozpoczął przygotowania. Z pudeł które dotychczas spoczywały w woreczku, wyciągnął stolik i dwa krzesła, nakryte białym materiałem. Ustawił je nieco pod kątem, aby mieli dobry widok na zatoczkę i morze. Rozwinął biały obrus a na nim ułożył nieco mniejsze paski z brązowej tkaniny. Przegarnął kosmyk włosów który co jakiś czas smyrał go po nosie i uśmiechnął się do siebie. Po chwili stół został zastawiony dwoma brązowymi talerzami, kieliszkami i sztućcami. Nawet serwetki nie leżały zwyczajnie, a zostały złożone na kształt łabędzi. I nawet nie pytajcie ile godzin, Bonmer próbował złożyć to ustrojstwo żeby nie wyglądało jak rozdeptany ślimak. Do całości, w rogu ustawił trzy zapalone i przyozdobione świece. Tak, świece były tu kluczowe. Kilkanaście z nich zostało postawione w losowych miejscach na plaży. Sprawiały, że zatoczka była jeszcze bardziej romantycznym miejscem niż wcześniej, dawały lekkie światło które wydawało się prawie nie widoczne, a jednak wprawiało w niesamowity nastrój. Mężczyzna podszedł do jednego z większych głazów i wyciągnął starannie przygotowane kawałki drewna, którymi posłużył się do rozpalenia ogniska. Jasny i żywy płomień powoli rozpalał się, a zaraz przy brzegu zapłonęły dwie skrzyżowane pochodnie. Było pięknie, tylko jeszcze brakowało jednego małego szczegółu...no może dwóch. Chowając się za głazem, Frederick zdjął ubranie i wyciągnął zestaw nieco bardziej pasujący na randkę z miłością jego życia.
Założył śnieżnobiałą koszulę i coś w rodzaju spodni od garnituru, podwiniętych nad kostki. Krawat sobie darował, a klatkę piersiową skropił perfumami. Im bliżej umówionej godziny, tym bardziej denerwował się spotkaniem z Ivoszem. Co się z Tobą dzieje Bonmer...nie zachowuj się jak baba. Zacierał lekko wilgotne ręce. Wyciągnął czerwone wino i postawił je na stoliku, wraz z sałatką z łososia którą, zamówił w restauracji nieopodal. Wyglądała lepiej niż, się spodziewał. Zerknął nerwowo na zegarek i sięgnął do kieszeni, celem sprawdzenia jej zawartości. Uff, wszystko jest na swoim miejscu.
Wyszedł przed zatoczkę, czekając na ukochanego, który właśnie zmierzał w jego kierunku. Wyglądał tak męsko, tak cudownie, a świadomość, że idzie właśnie do Fredericka, sprawiła, że nauczycielowi zmiękły kolana. Jeszcze nigdy nie czuł się tak jak dzisiejszego wieczoru. Ujął dłoń Kochanka i ucałował ją, nie spuszczając z niego wzroku.
- Wyglądasz...prze męsko, Kochanie. Zapraszam na kolację.- Uśmiechnął się nonszalancko i wprowadził Rozmitala do zatoczki. Widząc zadowolenie malujące się na twarzy Kochanka, serce zabiło mu mocniej. Zasiedli razem do stołu, a Bonmer napełnił ich kieliszki winem. Łosoś pachniał tak pięknie, że oboje tylko spojrzeli na siebie i zaczęli konsumować danie. Brunet miał wrażenie, że trwało to wieczność zanim skończyli posiłek i wreszcie miał okazję do działania. Czuł jak mocno wali jego serce, a on sam denerwuje się, jeszcze bardziej niż kilka minut wcześniej. Powoli wstał od stołu i podszedł do blondyna, podając mu dłoń. Uśmiechnął się przy tym czule, spoglądając na niego z miłością. Podprowadził go bliżej ogniska, tak aby mogli widzieć każdą emocję na swoich twarzach. Spojrzał głęboko w oczy Ivosza i chwycił go za dłonie.
- Ivo, dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy. A przynajmniej chciałbym aby taki był. Nie mam na myśli tych wszystkich świeczuszek, kolacji a fakt, że jesteśmy tu razem. Dość niedawno uświadomiłem sobie, jakim jestem szczęściarzem, że Cię mam. Tak naprawdę w życiu nie pomyślał bym, że taki mężczyzna jak Ty kiedykolwiek na mnie spojrzy. Że da mi tyle, szczęścia i pozwoli zapomnieć o wszystkich problemach.- pogładził dłonią jego policzek.- Jesteś moją jedyną i prawdziwą miłością, moim przyjacielem, moją radością, nadzieją i szczęściem. Kimś bez kogo życie nie miałoby sensu, jesteś moim tlenem.-wziął głęboki oddech.
-Dlatego... -uklęknął przed Ivoszem na jedno kolano, sięgając po granatowe pudełeczko, ukryte w kieszeni jego spodni. Otworzył je i ukazał obrączkę która, znajdowała się w centralnym jego punkcie.
-Ivoszu Rozmital, Kocham Cię i chciałbym wiedzieć czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz spędzić ze mną resztę życia?- wbił w niego swoje, ciemnozielone, pełne zdenerwowania oczy i czekał na odpowiedź.
Powrót do góry Go down


Ivoš Rožmitál
Ivoš Rožmitál

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 42
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 858
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t12103-ivos-rozmital#325201
https://www.czarodzieje.org/t12119-franciszek#325249
https://www.czarodzieje.org/t12120-ivos-rozmital#325251
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 30 Sty - 18:13;

Od jakiegoś czasu przebywanie w towarzystwie Fredericka, było dla niego tak naturalne i normalne, że jak tylko obaj się oddalali do swoich zajęć, do swoich prac, Ivo czuł się wręcz... nieswojo? Można tak to nazwać. Dlatego ten wyjazd był dla niego idealną opcją. Te kilka, kilkanaście dni w których w, cóż, bardzo przyjemny sposób był 'skazany' na obecność Kochanka, tylko napawały go radością. Może nawet większą, niż był w stanie okazać na zewnątrz.
Przejechał powoli dłonią po wierzchu dłoni Freda i skinął głową. - Jeżeli musisz... ja popodziwiam widoki sam w takim razie. - tu wyszczerzył szereg równych, białych zębów do mężczyzny, intonując głos dość sugestywnie. Słońce uderzyło mu w oczy, więc by przyjrzeć się partnerowi, przyłożył dłoń nad oczy, a potem skierował lekko złośliwie spojrzenie na grupkę ratowników. Zaśmiał się. - Żartuję. Idź, idź. Chętnie poleżę w cieple i przy szumie fal... i pana wołającego coś o jagodziankach. - Kończąc słowa, położył się, przysłaniając czoło wiklinowym, specjalnie zakupionym na ten wyjazd kapeluszem. Frederick odszedł, a Ivo pogrążył się w snuciu domysłów, co czarodziej - Anglik może załatwiać w Mielnie w Polsce... przez chwilę ta myśl mu zaprzątała głowę, jednak szybko doszedł do wniosku, że nie ma co się zastanawiać, zapyta się go później.

***

Dobijała 20:00. Ivo stał przed lustrem, poprawiając rękawy całkiem eleganckiej, rozpinanej koszuli, chociaż nie należała ona do formalnego stylu, jaki można spotkać w połączeniu z np. garniturem. Przyglądał się sobie dokładnie, trochę krytycznie na widok niewielkich siwych włosów "...to ze stresu.'' wmawiał sobie. No tak, praca ze zmarłymi jest niesamowicie stresująca...
Po chwili stwierdził, że jednak te włosy dodają mu męskości, tak samo jak te kilka zmarszczek w okolicach oczu i czoła. Za dużo się śmiał, zdecydowanie to dlatego. No ale cóż poradzić, tak to jest, jak się ma olśniewający uśmiech, który wręcz czaruje każdego, kto zostanie nim obdarowany.
Poprawił spodnie, wsuwając skórzany, czarny pasek. Perfekcyjnie. Koszula wysunięta, rozpięte pierwsze trzy guziki. Włożył jeszcze srebrny zegarek na rękę z wygrawerowanym herbem rodzinnym od dołu. Na koniec spryskał się nieco swoimi ulubionymi perfumami i przejechał palcami przez włosy, próbując nadać im udawanego nieładu, jakby całkowicie nad nimi wcześniej nie pracował.
Kiedy uznał, że już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, wyszedł z domku, zamknął drzwi i skierował się w stronę umówionego miejsca. Spojrzał na czas "...no tak, spóźnię się, na brodę Slytherina... cholerne włosy, to wszystko przez nie. A właściwie przez tę sól od tego morza, są tak suche i nieprzyjemne..." Z wewnętrznych analiz struktury włosa i powodów, dlaczego jest tak, a nie inaczej wybił go widok Fredericka, który stał i czekał w oddali. Ivo mimowolnie się uśmiechnął szeroko, widząc w co ubrany jest Kochanek i co za nim się skrywa, chociaż Blondyn podejrzewał, że to ułamek tego co jego partner szykował. Pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać. Przez chwilę lustrował wzrokiem Freda, a potem lekko zagryzając wargę skwitował - Zawsze mi się podobasz w częściowym garniturze. Niesamowicie podkreśla Twoją sylwetkę i mięśnie. - w tym momencie w spojrzeniu Ivo pojawił się zawadiacki błysk. Podsunął się o krok bliżej mężczyzny, wpatrując się w jego zielone tęczówki. Jednak pozwolił się powstrzymać i zaprowadzić do zatoczki. Jego oczom ukazała się pięknie przygotowana kolacja, z winem i posiłkami. Ivo pokręcił głową, jednak ciągle nie mógł się przestać uśmiechać. Zasiedli przy stole i przystąpili do posiłku. Morze naprawdę potrafi sprawić, że ludzie są głodni, więc zadziwiająco szybko zakończyli konsumpcje. Ivo upił jeszcze kilka łyków wina i w tym momencie, kiedy właśnie miał coś powiedzieć, Fred podszedł do niego, wyciągając ku niemu rękę. Chwycił ją zdecydowanie i znów dzisiejszego wieczora dał się poprowadzić według planu Kochanka. Usiadł obok ogniska. Brunet wydawał się być niesamowicie zdenerwowany i spięty. Ivo przejechał dłonią po jego plecach i szyi, chcąc go trochę uspokoić. - Coś się stało, Fred? - I wtedy Nauczyciel zaczął mówić: "- Ivo, dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy. A przynajmniej chciałbym aby taki był. Nie mam na myśli tych wszystkich świeczuszek, kolacji a fakt, że jesteśmy tu razem. Dość niedawno uświadomiłem sobie, jakim jestem szczęściarzem, że Cię mam. Tak naprawdę w życiu nie pomyślał bym, że taki mężczyzna jak Ty kiedykolwiek na mnie spojrzy. Że da mi tyle, szczęścia i pozwoli zapomnieć o wszystkich problemach.Jesteś moją jedyną i prawdziwą miłością, moim przyjacielem, moją radością, nadzieją i szczęściem. Kimś bez kogo życie nie miałoby sensu, jesteś moim tlenem. " I zamilknął. Ivo poczuł ciepło, które rozgrzało jego ciało i nie wiedział, czy to bardziej ognisko, czy raczej te słowa, które zostały wypowiedziane, przez jego partnera. Szum fal pobrzmiewał, jakby zagłuszając ciszę. I wtedy właśnie nie dając mu nawet zebrać myśli... Frederick uklęknął przed nim, zadając jedno z ważniejszych pytań, jakie można zadać, lub usłyszeć w życiu. "...czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz spędzić ze mną resztę życia?" i otworzył pudełeczko, w którym znajdowała się srebrna, męska, szeroka obrączka z zielonym wypełnieniem. Ivo przez jakiś czas wpatrywał się w obrączkę, a potem spojrzał na pełne zdenerwowania spojrzenie i twarz swojego partnera. Poruszył kilkakrotnie ustami, jakby chciał coś powiedzieć, ale potem się szybko rozmyślał. Odchrząknął i spojrzał mu prosto w oczy. - Nie spodziewałem się, że to ja właśnie kiedykolwiek w życiu usłyszę to pytanie, a nie na odwrót... - i w tym momencie się zaśmiał, nachylając się nad jego ustami i składając na nich mocny, zdecydowany pocałunek, tym samym sprawiając, że Frederick położył się na piasku, a Blondyn zaraz za nim, podpierając się rękoma po obu stronach głowy partnera, pogłębił pocałunek, tylko po to, by odsunąć się na chwilę z szerokim uśmiechem. - Oczywiście, że się zgadzam i ... -odchrząknął. - Łaskawie uczynię Ci ten zaszczyt, Kochanie. - to mówiąc ponownie zatopił się w jego wargach. Tym razem już nie jako kochanek i partner, ale jako narzeczony.
Powrót do góry Go down


Frederick Bonmer
Frederick Bonmer

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 845
  Liczba postów : 206
http://czarodzieje.org/t12295-frederick-alexander-bonmer#327931
http://czarodzieje.org/t12306-yournightmare
https://www.czarodzieje.org/t12307-frederick-alexander-bonmer?highlight=Frederick
http://frederickbonmer.tumblr.com/
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyNie 14 Maj - 21:19;

Miał wrażenie, że oczekiwanie na odpowiedź Ivosza trwała całe wieki. Serce w klatce piersiowej Fredericka biło tak mocno jak jeszcze nigdy w życiu. Jego dłonie pokryły się małą warstewką potu, a ciemnozielone oczy wpatrywały się w blondyna nie ukazując absolutnie żadnego zdenerwowania. A przynajmniej miał taką nadzieję. Nigdy, nawet przez chwilę nie myślał, że będzie inicjatorem takiej sytuacji, że znajdzie się w takim położeniu. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ivosz go zmieniał, sprawiał, że Bonmer czuł coś poza obrzydzeniem i nienawiścią do samego siebie. Zapewne brzmi to jak myśli jednego z tych dzieciaków które, udają jak bardzo ich życie jest ciężkie, pełne bólu i ogólnego cierpienia, oczekując współczucia i zainteresowania innych. Ale nie w tym rzecz. Każdy kto znał Freda chociaż w połowie tak dobrze jak Ivo, miał świadomość jak zniszczona jest psychika tego mężczyzny. Przez większą połowę swojego życia, nie kontaktował się, ze światem, strona uczuciowa wygasła i została zdeptana. Ale nagle coś się zmieniło. Na początku nie było wiadomo co jest przyczyną tej zmiany i dlaczego w ogóle ona nastąpiła. Niektóre z uczuć przybrały na intensywności, czyjeś spojrzenie było tak przenikliwe, że nie pozwalało na skupienie. Bonmer doskonale wiedział, że nie może sobie pozwolić choćby na chwilę słabości, bo cały jego dotychczasowy wizerunek legnie w gruzach. Każda część jaką w sobie wypracował ulegnie zmianie, a całokształt zmieni się w kupkę pyłu. Będzie musiał zaczynać wszystko od początku. Przegrał i wygrał jednocześnie.
Chociaż w tym momencie zastanawiał się czy faktycznie wygrał, bo wciąż oczekiwał odpowiedzi od wpatrzonego w niego Ivosza. W duchu wiedział jaka ona będzie ale wiadomo, mogło być zupełnie inaczej. Może on wcale nie czuł tego co Frederick, może to wszystko to była jedna wielka pomyłka? Ale z drugiej strony wcale nie byli by tutaj razem, w takich okolicznościach, gdyby to było prawdą. Gdy dojrzał cień uśmiechu na twarzy kochanka, serce uderzyło jeszcze mocniej niż dotychczas, a dłoń zadrżała, ściskając małe pudełeczko. Oczywiście, że się zgadzam i ... Łaskawie uczynię Ci ten zaszczyt, Kochanie. Na dźwięk tych słów usta bruneta uniosły się ku górze w szerokim uśmiechu. Wsunął obrączkę na palec Ivosza, po czym oboje znaleźli się na piasku gdy ten wpił się w usta nauczyciela. Ach jak cudownie było czuć jego ciepłe wargi i zapach dobrze już znanych perfum. Był jego i tylko jego. Każdy najmniejszy włos tego mężczyzny należał do Bonmera. Wplótł dłoń w jego blond kosmyki, dociskając tym samym głowę świeżo upieczonego narzeczonego.
-Kocham Cię.-powiedział krótko, przerywając pocałunek. Uśmiechnął się w ten specyficzny sposób, nachylił się nad uchem mężczyzny i nie mogąc się powstrzymać szepnął.
-Nie spierdol tego.-parsknął śmiechem i wtulił w siebie jego ciało. Miał wszystko czego potrzebował.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mielno QzgSDG8




Moderator




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyCzw 19 Sie - 15:52;

Jak świętować urodziny to na pełnej kurwie, stwierdziła zgodnie z Bogdanem tuż po powrocie z Arabii, nieszczególnie zawracając sobie głowę skąd weźmie na to pieniądze, bo oboje galeonami przecież nie srali. Równie dobrze mogli wziąć kratę browarów i posiedzieć nad klifem albo upodlić się w pierwszym lepszym barze, ale wizja spędzenia weekendu z przyjacielem poza granicami Irlandii nie potrafiła opuścić jej myśli, dlatego z hukiem położyła przed chłopakiem mapę Europy z poleceniem, aby czynił honory i znalazł im miejscówkę do zabalowania. Padło na jakieś totalne wypizdowie; przy ogarnianiu świstoklika trzy razy musiała powtarzać nazwę miejscowości, bo typ nie był pewny czy dobrze usłyszał.
Gdy tylko wylądowali, poprawiła plecak i rozejrzała się dookoła, szukając pierwszej atrakcji lub miejsca, w którym warto było się zatrzymać. – Lokalizacja dojebana, dawno tylu dżentelmenów nie widziałam! – kiwnęła głową w stronę tłumu ludzi. Średnia wieku mężczyzn wynosiła 40+, a ich nagie klatki piersiowe w niczym nie przypominały umięśnionych torsów w kolorze mahoniu, prezentowanych na billboardach i plakatach rozwieszonych na każdym możliwym płocie – bliżej im było do spieczonych, tłustych wieprzy, nieznośnie sapiących i wesoło sączących piwerko z puszki z podobizną jakiegoś górala. – Myślisz, że to jakiś lokalny afrodyzjak? – spytała, nie próbując nawet przeczytać słowa „harnaś”, zbyt przerażona dziwnym zlepkiem liter. – Nawet jeśli nie to koniecznie musimy spróbować – zarządziła, gotowa przepierdolić cały hajs, jaki dostała od Fiadh.
Przechadzali się zajebanym deptakiem; Marli nie zamykała się gęba, opowiadając Boydowi wszystko to, co wydarzyło się w Arabii, począwszy od opisu luksusowego pałacu (mój pokój, który tak btw dzieliłam z Fredką, był ogromny, większy niż klitka, w której mieszkałam za dzieciaka), narzekając na kurewskie upały (pewnie zjarałbyś ten durny ryj jak burak) czy wspominając aferę, jaką rozpętała w centrum miasteczka, bo nie podobał jej się sposób, w jaki handlarz dumbaderów traktował zwierzęta (mówię ci, barbarzyństwo, miały całe kopyta poobdzierane, a ten chujek jeszcze żądał za nie całej sakiewki galeonów, no to powiedziałam, że chyba go pojebało i że natychmiast ma zapewnić lepsze warunki tym biedakom, bo ledwo chodzą, a ten że mam zamknąć ryj, bo chuja się znam, wyobrażasz to sobie??).
Przerwała paplaninę, kiedy dostrzegła grupę ludzi przed knajpą, napierdalających w maszynę z czymś na kształt worka bokserskiego. – Słuchaj, stawiam obiad jak pobijesz rekord, który właśnie ustanowił ten łysy – pociągnęła przyjaciela w stronę automatu, przyglądając się skandującej ekipie na cześć owego jegomościa, z dumą całującego swoje bicepsy.

@boyd callahan

______________________


Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPią 20 Sie - 9:27;

Pokiwał głową z aprobatą na słowa Marli o otaczających ich jegomościach. Eleganccy, dorodni, widać było, że im się powodziło, a kraj ten był mlekiem i miodem płynący. Albo Harnasiem.
- Nie wiem co to, ale po tych gościach widać że musi mieć zajebiste magiczne właściwości albo przynajmniej robi grubą fazę - skwitował, przyglądając się pijackim wyczynom zgromadzonej na promenadzie gawiedzi i bezwiednie sięgając po wciskaną mu przez jakiegoś dorabiającego w wakacje studenta ulotkę okraszoną zdjęciami kuso ubranych, spoconych acz uśmiechniętych osób w trakcie tanecznych wygibasów i błyszczącym napisem: KLUB DISKO TROPIKANA - O, no zobacz, nawet tropiki tu mają. O dziewiątej będzie piana party, cokolwiek to znaczy, no ale party zawsze brzmi dobrze! - zawołał entuzjastycznie, machając świstkiem przed twarzą Marli.
Podczas spaceru promenadą wysłuchiwał barwnych opowieści przyjaciółki o jej niesamowityh przygodach w Arabii, wyrażając przy tym: zdumienie przepychem kwatery jaką zapewnił im Hampson (O chuj! A rok temu w Luizjanie nam dali jakieś szałasy, w dodatku bez kibli), wielkie ubolewanie nad tym, że nie był obecny na wyjeździe (Wolałbym sobie spalić nawet dupę niż siedzieć w chujowej Irlandii) a także zbulwersowanie niektórymi z historii, zwłaszcza aferą dumbaderową (Co za chuj z niego, trzeba było mu zajebać Bombardę na ryj i tyle); sam nie miał wiele do opowiadania, bo spędził całe wakacje niańcząc rozwydrzone gówniaki i czekając aż ich właściciele łaskawie pojawią się w domu, co nastąpiło dopiero niedawno. Kiepska z tego anegdota, raczej dobry materiał do gorzkich żali, a przecież świętowali wspaniałą okazję, więc nie było tu miejsca na takie rzeczy!
Bez zastanowienia przyjął wyzwanie pobicia rekordu w maszynie do napierdalania.
- DOBRA. A potem pójdziemy na tamte stragany i kupię ci na urodziny co tylko będziesz chciała, nawet, kurwa, koronę z bursztynu - obiecał, wskazując na miejsce uginające się wręcz od rozmaitych plastikowych gadżetów, błyszczących breloczków, tandetnej biżuterii, a nawet góralskich ciupag. Uniósł pięść i sprzedał workowi cios, niestety, mimo tego że rekordzista był o niego mniejszy co najmniej o głowę, zdecydowanie miał większą parę w łapie. Nie powinno go to dziwić, w końcu odkąd przestał być kijarzem, na siłowni zjawił się dokładnie zero razy, niemniej porażka była bolesna.
- Eee, co za syf. ŁYSY OSZUKUJE, na pewno bierze sterydy i wciąga koks!!! Anglia dla Anglików! - zakrzyknął bojowo, bo przecież nie będzie się przyznawał, że jest cienki bolek; nie było to zbyt mądre posunięcie, gdyż łysy, (który nie tylko nie wyglądał na poliglotę, ale najpiewniej nawet z angielskim na poziomie B2 nie rozszyfrowałby irlandzkiego zaśpiewu Bogdana) wyczuł negatywny ton wypowiedzi i zwęszył okazję do draki. Spojrzał groźnie i już-już prawie pytał, czy jest jakiś problem; u Bodzia jakimś cudem zadziałał jednak instynkt samozachowawczy (łysy miał za plecami całą ekipę kolegów o podobnych gabarytach) oraz kultura (chciał żeby Marla miło spędziła urodziny), a także sprytny pomyślunek. Szybko zmienił więc temat, zwracając się do solenizantki i intonując piosenkę HAPPY BIRTHDAY, której melodia była na szczęście znana również na tym wypizdowie. Zbiło to typa z tropu na tyle, że zaniechał dociekań o wcześniejszy bulwers, a do tego już na pierwszej zwrotce nie tylko on, ale i inni knajpowicze dołączyli do śpiewu, zawodząc z zaangażowaniem i twardym akcentem; ktoś w tle uniósł Harnasia w geście toastu, ktoś inny z wrażenia oblał sobie koszulkę z napisem "piwo to moje paliwo" tymże napojem, a dwóch kolegów łysego popędziło po plastikowe krzesło, najwyraźniej z zamiarem wsadzenia na nie Marli jak na tron i uniesienia w górę tyle razy, ile wiosen kończyła.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mielno QzgSDG8




Moderator




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptySob 21 Sie - 2:41;

Zerknęła na ulotkę, podziwiając sylwetki roześmianych modeli, przyznając Bodziowi rację – wszystko, co miało w nazwie „party” musiało być rozrywką na najwyższym poziomie i oznajmiła, że gdziekolwiek ich nogi nie poniosą, ostatecznie zawitają w tych tropikach, chociażby mieli sprzedać duszę diabłu, aby się tam zjawić. – Trafiliśmy do raju – uśmiechnęła się podekscytowana, bo nawet nie śmiała marzyć o takim weekendzie pełnym wrażeń.
- Jebać tę Arabię i hodowcę dumbaderów i twoich starych, zwłaszcza ich, i w ogóle jebać wszystko – zarządziła z uśmiechem, próbując pocieszyć ziomka, że zamiast korzystać z przywilejów młodości, spędził wakacje, zajmując się gromadką nieswoich dzieci. Nie ukrywała zbulwersowania, że los tak okrutnie postanowił zrobić go w chuja i przymusił do siedzenia na dupie w Cork, bo kto jak kto, ale Callahan był poczciwym druhem, zasługującym na wieczny melanż a nie zabawy w niańkę. – Słuchaj, następnym razem po prostu to oni dostaną bombardę na ryj ode mnie i skończy się to podróżowanie dalej niż do monopolowego – obiecała, bo starzy Bogdana srogo przegięli pałę i gdyby miała okazję (a raczej odpowiednią wiedzę i możliwość) to natychmiast by ich wyjaśniła (drodzy państwo, co do chuja??).
Złapała się za serce, jakby właśnie miała stan przedzawałowy. – BURSZTYNOWĄ KORONĘ? W dupie by mi się przewróciło od takiego dobrobytu i bogactwa, ale jak to mówią hulaj dusza! Chociaż kusi mnie też ten kolorowy warkoczyk, wyglądałabym niczym jakaś wymuskana półwila. Albo ta muszelkowa szkatułka w kształcie serca z figurką delfina… - rozmarzyła się, wodząc roziskrzonym wzrokiem po bibelotach, którymi zajebane było każde stoisko. – Wyobrażasz sobie zazdrość w oczach każdej Gryfonki, gdy po wakacjach wchodzą do dormitorium, a koło mojego łóżka stoi to cudo? Pewnie musiałabym jakieś warty w nocy robić, żeby mi żadna go nie podpierdoliła – stwierdziła krótko, przekonana o tym jaką furorę zrobiłoby to maleńkie gówno wśród współlokatorek.
Szybko musiała jednak porzucić te dywagacje, bo Boyd podszedł do maszyny, zmotywowany do pokazania kto w najbliższej okolicy jest największym kozakiem. Zanim niczym mesje Labul pierdolnął w automat, krzyknęła dopingująco, szczerze wierząc, że przyjaciel pokaże tym wymoczkom co to znaczy prawdziwa siła. Ani trochę nie przejęła się, gdy neonowy napis obwieścił wynik ciosu i bynajmniej nie był on zbytnio korzystny dla Bogdana, bo łysy z Mielna okazał się lepszym zawodnikiem. – O to to, pewnie łyka jakieś suplementy i robi machlojki na boku. Tak mi się właśnie wydawało, że jego kumpel coś majstruje z tyłu i… - nie zdążyła dokończyć, bo atmosfera się zagęściła; łysol podwinął rękawy, ekipa za nim marszczyła gniewnie brwi (nawet jeden osiłek splunął złowieszczo na chodnik), a podstarzała właścicielka przybytku łypała groźnie, gotowa do interwencji i wezwania odpowiednich służb.
Powiedzenie, że była zaskoczona wstrzemięźliwością Boyda to było mało – stała skonfundowana, bo przecież dałaby sobie rękę uciąć, że przyjaciel zaraz ruszy na tych fanów crossfitu, szybko ich ustawiając w dwuszeregu tytanową łapą, a zamiast tego błyskawicznie zmienił temat i zaczął śpiewać radosne „sto lat”. Po chwili cała brygada, zebrana przed knajpą, niczym jeden mąż, darli pijane mordy, coraz intensywniej wpatrując się w Marlę wzrokiem myślą nieskalanym. Widok ten wzruszył ją do granic możliwości, bo chociaż niemal zawsze była w centrum uwagi, jeszcze nigdy tak hucznie nie obchodziła swoich urodzin i gdy nowi znajomi usadzili ją na krześle i entuzjastycznie podrzucali w górę, czuła że jest królową Mielna (a to znacznie atrakcyjniejszy tytuł niż królowa świata). Miała wrażenie, że czas się zatrzymał, gdy tak podskakiwała na plastikowym siedzisku, a w tle słyszała wiwaty na swoją cześć, pogwizdywania i coraz bardziej rozjeżdżającą się tonację happy birthday.
Po paru minutach pożegnali się ckliwie z nowymi ziomeczkami, uprzednio umawiając się na mały biforek przed piana party w tropikach. – Gdyby kiedyś Irlandia przestała istnieć, chciałabym zamieszkać właśnie tutaj – podsumowała całe to zamieszanie, niezmiernie zauroczona osobliwym klimatem resortu. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek trafi w miejsce, które łączyło ze sobą jej wszystkie ulubione rzeczy – swojskość, ludzi o naprawdę barwnych osobowościach (bo jeśli chodziło o mordy to nieszczególnie przypadły jej do gustu), mnóstwo okazji do zabawy i co najważniejsze, szeroką gamę piwerek.
Byli w trakcie szukania fancy lokalu, w którym mogliby zjeść uroczysty posiłek (przeliczając ile by ich wyszło za sto gram ryby, parę frytek i jakiejś dziwnej surówki nie ukrywała oburzenia, że to zdecydowanie kraj bogatych ludzi, do których nie należeli), gdy jej wzrok zarejestrował młodą dziewczynę, wykonującą tatuaże z henny. – Myślałam, że najlepszym suwenirem z wakacji będzie hawajski naszyjnik, no ale taka dziarka to klasa sama w sobie – stwierdziła, po czym kiwnęła głową w stronę jakiegoś kawalera, który dumnie prezentował na przedramieniu imponującego tribala. – Co trzeci typ to ma, to chyba ich jakieś runy wspomagające siłę. Uważam, że też powinniśmy taki zrobić.

______________________


Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 23 Sie - 23:19;

Też zdecydowanie czuł się, jakby trafił do raju - a jakby tego było mało, trafił do niego w niesamowicie wybornym towarzystwie; od razu zrobiło mu się ciutkę raźniej na bojowe słowa dziewczyny i z rozmarzeniem wyobraził sobie jak Marla wypierdala jego starym bombardę na ryj, aż mózgi wracają im z dupy z powrotem do czaszek, a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Z wielkim zaangażowaniem przyglądał się błyszczącym pierdółkom, kiwając z aprobatą głową na wszystko, co pokazywała mu Marla, gotowy w każdym momencie sypnąć hajsem i spełnić każde z jej straganowych marzeń, chociaż szybko zaczęło mu się kręcić w głowie od tego przepychu i splendoru (i kiczu), zwłaszcza kiedy na chwilę przystanął przy obrazku wykonanym w cudacznej technologii 3D, dzięki której w zależności od kąta, z którego patrzył, mógł podziwiać Pana Jezusa lub papieża Polaka. Niesamowite.
- Kurwa, powinnaś ją trzymać w skrytce w Gringottcie. Albo bym ci w komplecie dorzucił od razu ciupagę, o, o, albo te tutaj bursztynowe korale, jakbyś se z nich zrobiła kastet to byś im szybko wyjaśniła, że łapy przy sobie - stwierdził, bardzo przejęty bezpieczeństwem pięknej muszelkowej szkatułki, która nie dość, że prezentowała się jak największy na świecie skarb, to jeszcze w dodatku kosztowała trzydzieści pięć polskich złotych - taka kwota piechotą nie chodzi, lepiej dmuchać na zimne. Przeniósł wzrok w górę i zauważył jeszcze wystawę bardzo gustownych ciuchów. - E, a może powinniśmy się odjebać w jakieś lokalne stroje? Do twarzy by ci było w tym - ocenił, wskazując na T-shirt z niesamowicie zabawną grafiką przedstawiającą chłopa z babą i buńczuczny napis GAME OVER - A do tego kapelusz pirata i apaszka z cekinami. Klasa - zaproponował, przekrzykując zagłuszające go chwilowo niezliczone dzwonki wietrzne również dostępne w ofercie stoisk, przy każdym silniejszym podmuchu wygrywające melodię, ale każdy na inne kopyto.
Sam był pod wrażeniem własnego sprytu, opanowania i przede wszystkim zdrowego rozsądku, kiedy udało mu się nie doprowadzić do konfliktu z ekipą łysych amatorów wpierdolu i był z siebie bardzo zadowolony, prawie spuchł z dumy, kiedy zobaczył, jak wspaniale uczczone zostały urodziny Marli z pomocą nowopoznanych kolegów. Unoszenie solenizantki na plastikowym tronie było przecież najwyższą formą urodzinowej celebracji, której sam nie byłby w stanie jej zapewnić, bo, jak już się przed chwilą wszyscy przekonaliśmy, nie był aż takim koksem.
- Ja też... No kto by pomyślał że te Polaki takie prawilne ziomki - skwitował, z każdą sekundą rozpływając się coraz bardziej nad wspaniałością tego miejsca, choć i jego radość trochę przygasła podczas prób znalezienia jakiegoś przyzwoitego miejsca na obiad, które jednocześnie nie będzie parszywą budą i nie zrujnuje ich portfeli ("w czym oni kurwa panierują tego halibuta, w opiłkach złota???"). Całe szczęście, że wpadli na trop tatuaży z henny, który zupełnie odwrócił ich uwagę od pustych żołądków.
- Wow - nie ukrywał aprobaty na widok fikuśnych wzorów i przyjrzał się bliżej tablicy z ofertą, gdzie na zdjęciach zaprezentowane były same fantastyczne kształty - No to już wiemy czemu łysy tak wyjebał tej maszynie. W życiu nie widziałem czegoś co by bardziej krzyczało SAMIEC ALFA, jakbym wszedł z takim tribalem na ucztę powitalną to by się Ślizgoni rozstąpili jak Morze, kurwa, Czerwone. A ty powinnaś, jak prawdziwa dama, sobie zrobić nad dupą. Nie masz żadnego gacha, nie?? Z taką dziarką byś miala pięciu - dodał z wielką pewnością, już machając do kobiety obsługującej stanowisko, że są chętni by z skorzystać z jej usług. Wtedy też przyszedł mu do głowy genialny pomysł.
- Panie przodem! Wiesz co będzie fajne? Ja ci wybiorę wzór - uznał dziarsko, w ogóle nie dopuszczając żadnego sprzeciwu i prawie wciskając Marlę na miejsce do tatuowania, po czym usiłował dyskretnie poprosić panią, by ozdobiła biceps przyjaciółki jego podobizną, uznając, że to będzie wyśmienity dowcip i zarazem najpiękniejszy, sentymentalny prezent.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mielno QzgSDG8




Moderator




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPią 27 Sie - 1:50;

- SUPER – krzyknęła żwawo, gdy padła propozycja przebrania się w lokalne outfity (nie omieszkała mu opowiedzieć, zbulwersowana do granic możliwości, że w Arabii też musieli nosić jakieś szmaty i niby taki luksus i inne bajery, a strój dostała za duży, skandal). Z aprobatą wysłuchała jakie ciuchy wybrał dla niej chłopak (o, tak, ten kolor pasuje mi do oczu, a od blasku cekinów wszyscy, kurwa, padną mi do stóp), po czym puściła wodze własnej fantazji i ze zmysłem godnym Mai Sablewskiej, przebierała wśród wieszaków, szukając perełek dla Gryfona. - Okej, na ten pusty łeb dostaniesz kowbojski kapelusz, tę koszulkę – z wielkim napisem JESTEM LORDEM JEŻDŻĘ FORDEM i choć nie rozumiała absolutnie nic, nadmiar oczojebnych barw ją totalnie kupił – a dopełnieniem będzie TO – zaprezentowała mu naszyjnik z wielką czaszką. – Te rubiny w oczodołach to taki hołd dla Godryka – klasnęła wesoło w dłonie, bo w jej wyobraźni Boyd ubrany w te wszystkie itemy wyglądał niczym badass. – O kurwa, a to ci nawet kupię – kątem oka dostrzegła okulary, które mało delikatnie wcisnęła mu na nos. – Plus sto do złapania znicza! Ja nie wiem czemu musimy latać w jakichś wieśniackich goglach, skoro na świecie istnieją takie cuda.
Nie sądziła, że poszukiwanie żarcia zakończy się takim fiaskiem. To był pierdolony żart, że będąc nad morzem, ryby kosztowały tyle co nowa różdżka (w niektórych miejscach jak przeliczyła to nawet i diamentową obudowę do niej by sobie mogła sprawić). Psioczyła coraz bardziej, czując poirytowanie wysublimowanymi kubkami smakowymi Polaków. Na całe szczęście miała poziom skupienia złotej rybki i prędko zapomniała, że zaraz zemdleje z głodu (co powtarzała średnio co minutę, aby podkreślić dramaturgię sytuacji), bo tak oto trafili do stoiska z tatuażami. Fiadh się zesra z wrażenia jak wrócę z taką pamiątką, zdążyła rzucić w biegu, gotowa wysłać matce patronusa z tą fantastyczną wiadomością.
- No ten tribal z żonobijką w komplecie i nawet Patol i Oralberg by ci się kłaniali – kiwnęła, oczami wyobraźni widząc jak Boyd faktycznie zyskuje jeszcze większy respekt niż ten, który sobie wypracował kilkoma srogimi wpierdolami i elokwentnymi odzywkami, okraszonymi melodyjnym irlandzkim akcentem. - Taki znak nieskończoności nad dupą to magnes na kawalerów – stwierdziła z wielkim entuzjazmem. – O, magnes też musimy kupić, są takie z gołymi babami z otwieraczem do piwa, także jakbyś szukał jakiegoś elementu dekoracyjnego, a jednocześnie bardzo użytecznego to są na stoisku obok. Jak weźmiesz dwa to trzeci w gratisie, więc bierz dla siebie i swojego ziomka, a mi daj ten dodatkowy – przedstawiła uczciwą w swoim mniemaniu ofertę, a w międzyczasie Bogdan przywołał miłą panią w seledynowej koszulce z jakimś ekstrawaganckim wzorem i dojebanymi okularami przeciwsłonecznymi z kryształkami (zapewne marki Swarovski).
Nie miała nawet możliwości zareagować, gdy Callahan przytwierdził ją do krzesła, entuzjastycznie decydując, że będzie dziarana jako pierwsza. Marla miała wiele wad, ale słuch na pewno nie był jedną z nich – bez problemu usłyszała gorączkowy szept przyjaciela, naciskającego na to, aby jej przedramię ozdobiono jego mordą. – No z twoim ryjem na bicepsie to na sto procent znajdę tego gacha – powiedziała z przekąsem, kopiąc radośnie Boyda w kostkę. – To jak ostrzeżenie, że jak tylko ktoś mnie dotknie to wyskoczysz zza rogu z pałą i przetrącisz kark. Wybierz coś mniej inwazyjnego – odparła całkiem mądrze, ratując się przed przyszłością (co prawda krótką, bo do momentu zmycia się henny) pełną uciekających z wrzaskiem chłopców i sceptycznie podchodzących do niej dziewczyn.

______________________


Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyCzw 21 Kwi - 13:29;

Kiedy już oboje skończyli wzajemnie się stylizować i wydali srogie - choć wciąż mniejsze niż cena porcji ryby - galeony (przeliczone na złotówki) na te spektakularne stroje, wyglądali po prostu fantastycznie.
- Nieskromnie powiem, że osiągnęliśmy najwyższy level bycia eleganckim - skwitował z aprobatą, zadowolony że może patrzeć na Marlę przez niebiesko-fioletowo-superszybkie szkła zajebistych oksów, bo jej mieniąca się w słońcu cekinowa apaszka oślepiała niczym bazyliszek, a on potrzebował sprawnego zmysłu wzroku, żeby móc podziwiać te piękne polskie krajobrazy oraz opalone hostessy kręcące się po promenadzie z ulotkami.
Nic nie mogło stanowić lepszego dopełnienia tych fitów niż gustowne tatuaże; Bogdan na chwilę dał się ponieść wizji, którą roztaczała mu Marlena i w wyobraźni przyjmował pokłony od wszystkich największych cwaniaków w zamku, ale nie było na to wiele czasu, bo już zaraz jego uwagę przykuły fajne, praktyczne magnesy z otwieraczami. Przyklasnął na propozycję skorzystania z promocji - no głupi by nie skorzystał.
- No i git, no i jeden będzie dla Fredki. Najładniejszy - zastrzegł, żeby Marla od razu pogodziła się z faktem, że nie przypadnie on w udziale jej; ale zanim przystąpili do kolejnych zakupów, trzeba było wybrać odpowiednie wzory do wydziarania. Bardzo rozczarowany protestem dziewczyny, która nie zgodziła się na ozdobienie przedramienia jego mordą, posłał jej zawiedzione spojrzenie znad stylowych oksów i z ciężkim westchnięciem zaczął przeglądać ofertę w katalogu; w sumie to po mocno skonsternowanej minie pani tatuatorki wnioskował, że ta i tak nie rozumie nic, co do niej mówi, więc kto wie, czy gdyby go posłuchała, Marla nie skończyłaby z wizerunkiem polskiego prezydenta na bicepsie.
- Dobra no, bardzo proszę, jak tak się mnie wstydzisz to niech ci będzie... - mamrotał, wertując wyświechtane kartki z takim przejęciem jakby od wyboru odpowiedniego wzoru miało zależeć ich życie i w końcu zdecydował się na klasykę czyli motylka z tribalowymi skrzydełkami a do tego jakiś niezidentyfikowany chiński znaczek - Nie wiem, co to znaczy, ale całość myślę że ma taki przekaz, że nie masz wysokich wymagań, no to moim zdaniem zachęta dla potencjalych samców - stwierdził, przyglądając się jak na ręce Marlenki powstaje niesamowity, piękny, kobiecy tatuaż, który w dodatku na koniec miła pani przyozdobiła jeszcze przyklejonym na skrzydełko plastikowym diamencikiem pod kolor apaszki.
- Wow - ocenił elokwentnie skończone dzieło i aż się powachlował katalogiem, bo tak gorąco mu się zrobiło na widok nowej odsłony przyjaciółki - Tera ja, wkomponuj mi tu coś zajebistego obok FILLIN ARE MY LIVE, tylko nic sprośnego, bo mam w domu dzieci - przypomniał rozsądnie nieokrzesanej towarzyszce, przekonany że ta byłaby gotowa zafundować mu na przedramieniu jakiś skandaliczny wizerunek gołej baby. - I Fredkę - dodał, po chwili przypominając sobie że prawdopodobnie to ona byłaby mniej zadowolona na widok takiej ozdoby niż którykolwiek z gówniaków, które i tak były już zdemoralizowane.
- O, o, a potem zagramy w tego tam... cyber geja - zaproponował, wskazując na błyszczący nieopodal szyld, zachęcający do rozgrywki, której nazwa brzmiała co najmniej interesująco. Musieli jak najlepiej wykorzystać czas, który dzielił ich od wieczornej wizyty w klubie.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mielno QzgSDG8




Moderator




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPon 15 Sie - 21:11;

Przytaknęła przyjacielowi, niemal wzruszona zarówno swoim, jak i jego nowym imidżem. – No, teraz już nie wyglądamy jak typowi turyści tylko lokalsi. Madame Malkin to nam może buty czyścić z tymi swoimi nudnymi szatami. Jak nic trafimy na okładkę wakacyjnego wydania Czarownicy – klasnęła zadowolona, czując się jak milion galeonów. – Potem poprosimy kogoś o zrobienie pamiątkowego zdjęcia.
Bezwiednie oddała się w ręce tatuażystki i choć bardzo ją kusiło, nie podglądała, żeby ocenić dopiero efekt końcowy, który niemalże zwalił ją z nóg. Motylek, który zdobił jej przedramię w połączeniu z chińskim znaczkiem sprawił, że na chwilę odjęło jej mowę. – Boyd, nie daj sobie nigdy wmówić, że nie masz gustu. To jest WSPA-NIA-ŁE – zapiała z zachwytu, totalnie ukontentowana kiczowatą dziarką. Z tego wszystkiego aż zapomniała się oburzyć o zarzut jakoby miałaby mieć niskie wymagania i choć była to prawda, była zbyt rozckliwiona swoją nowiutką ozdobą z henny. Oparła dłonie na biodrach, eksponując całokształt jej wakacyjnego looku. – Chyba już nigdy nie umyję tej ręki, żeby chociaż do połowy września się utrzymała. Do tego czasu rozniesie się wieść o mojej dziarce, a potem to już z górki, będą się ustawiać do mnie kolejki – trajkotała wesoło po irlandzku, nie zważając na minę biednej kobiety i ustawiającą się za nimi kolejkę, coraz odważniej narzekającą na to, że muszą czekać i burczącą pod nosem Polska dla Polaków. – Dobra, siadaj, przecież wiesz, że mam wybitne poczucie stylu – odebrała mu katalog i wskazała palcem na krzesło, aby rozsiadł się wygodnie i cierpliwie poczekał. Nie musiała szukać zbyt długo, bo już na trzeciej stronie dostrzegła wzór, który perfekcyjnie pasował do Bogdana, a co najważniejsze, dało się go dopasować do pięknego napisu, który od kilku miesięcy zdobił jego biceps. Na migi wytłumaczyła tatuatorce, żeby zrobiła Gryfonowi wielkiego, prężącego się tygrysa, którego ogon wił się dookoła „fillin are my live” i układał w kształt serca, do którego potem dołączyła elegancka strzała. – Ta cała kurwa – z całej siły starała się wypowiedzieć owe słowo z podobnym, twardym akcentem co tubylcy – to chyba ich tutejszy Merlin, wiesz? Non stop tylko kurwa i kurwa – zagadywała przyjaciela, aby po jakimś czasie przyłożyć ręce do serca, bo to, co zrobiła ta młoda kobieta, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. – WOW – powtórzyła jego wcześniejszą reakcję. – Fredka to chyba ogłupieje jak to zobaczy, szykuj się na upojną noc – podstawiła mu lusterko, aby mógł się dokładnie przyjrzeć temu arcydziełu.
Serdecznie podziękowała kobiecie, szczodrze obsypując ją pieniędzmi, bo ta w stu procentach zasłużyła na każdą złotówkę za odjebanie im tak fantastycznych tatuaży. – Okej, to szybko zgarniamy magnesy i idziemy napierdalać w tego cyber geja – zarządziła i tym sposobem po kilkunastu minutach stali już przy kolejnej atrakcji, próbując rozszyfrować sposób zapłaty i działania tej maszyny. Gdy w końcu uporali się z instrukcją i znaleźli odpowiednią monetę, stanęła naprzeciw ziomka w iście bojowym nastroju. – Chyba mamy trzy rundki, ten kto przegra to stawia drinki w klubie. O, i jeszcze obiad. Może być kebab albo zapiekanka XXL, taką fajną tu ktoś niósł przed chwilą. Widzisz?? Tam – szybko machnęła ręką w stronę typa, który szedł nieopodal z zapieksą dłuższą niż ręka Boyda. – No, to napierdalaj! – krzyknęła podekscytowana. Była bardziej niż gotowa, aby rozegrać najważniejszą rozgrywkę w jej całym życiu.

______________________


Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptySro 17 Sie - 23:58;

Wpatrywał się w tandetnego motylka ze szczerym zachwytem i poczuł ściskające go w gardle wzruszenie, kiedy Marla zareagowała na niego z takim entuzjazmem, bo ta niepohamowana radość wyzierająca z jej oczu i szczęśliwe nuty w głosie znaczyły dla niego więcej niż znaczyłoby pobicie rekordu łysego w napierdalaniu pięścią w worek bokserski.
- No bo ja nie nie mam gustu - skwitował bystro, tak bardzo z siebie zadowolony jak mało kiedy i aż gwizdnął zalotnie (tak FIU FIU) z aprobatą, kiedy przyjaciółka niczym rasowa modelka z magazynu Czarownica zaprezentowała mieleński look. Bo, co tu dużo mówić, zadziorny kapelusz pirata, dyskotekowa apaszka i dopasowany kolorystycznie elegancki motylek sprawiały, że stanowiła definicję fajnej dżagi - No, gdyby nie Fredka to bym wyjebał wszystkich z tej kolejki i sam w niej stanął - wyznał, okraszając te słowa majtnięciem brwi, które zaraz jednak ściągnął w gniewnym grymasie i posłał pełne dezaprobaty (mordujące na miejscu, nie zmyślam) spojrzenie ludziom z kolejki, którzy chyba się niecierpliwili, chociaż nie miał pojęcia co dokładnie tam stękają. Kto wie, czy nie doszłoby do kolejnej konfrontacji z przedstawicielami narodu polskiego, gdyby nie Marlena, która wcisnęła go w krzesełko i ekspresowo wybrała motyw dziarki, która... przeszła jego najśmielsze oczekiwania.
Czekał długo, ale było warto - dosłownie szczęka opadła mu do podłogi, kiedy zerknął na efekt końcowy.
- O k u r w a - skomentował, wołając do tego zagranicznego odpowiednika Merlina, który zdawał się być mocno zakorzeniony w tutejszej kulturze - Jebane arcydzieło. Żaden leszcz mi teraz nie podskoczy, a na Fredkę myślę że zadziała lepiej niż afrodisia - dodał, napawając się widokiem tatuażu, na który wystarczyło tylko spojrzeć, żeby już wiedzieć, kto jest największym cwaniakiem na osiedlu (on). Zapłacili za tę przyjemność tyle, że starczyłoby na dwa kilo dorsza z frytkami, ale byli zbyt przejęci i podekscytowani, żeby zaprzątać sobie głowy przeliczaniem walut - grunt, że starczyło im na promocyjny zestaw sprośnych magnesów-otwieraczy; chwilę jeszcze debatowali nad tym, który jest najładniejszy, by mógł zostać pieczołowicie zapakowany do sekretnej kieszonki plecaka Bogdana i przekazany jego ukochanej w prezencie, a rączki aż ich świerzbiły, kiedy zbliżali się do stołu cyber geja.
- Szykuj dupę, bo cię zniszczę - zapowiedział miło Marlenie, wyłamując palce w bojowym geście, chociaż nieco rozproszył go widok niesamowicie imponującej zapiekanki, hojnie okraszonej smakowicie pachnącymi pieczarkami i serem o podejrzanym kolorze. Zaakceptował propozycję stawki pojedynku i z wielkim zaangażowaniem zaczął napierdalać w plastikowy krążek, jakby była to gra na śmierć i życie... no i przegrał. Nie widział innego wyjaśnienia niż to, że błyszcząca apaszka Marli odbijała promienie słoneczne i raziła go w oczy, przez co miał ograniczone pole widzenia i gorszy refleks - bo nie dopuszczał oczywiście możliwości, że był zwyczajnym gamoniem. Pokręcił głową z niedowierzaniem, kiedy skończyła się trzecia rundka, zakończona spektakularnym zwycięstwem dziewczyny.
- Dałem ci wygrać oczywiście bo jestem zajebistym dżentelmenem, tak - szedł w zaparte, szturchając Marlenę zaczepnie i prędko skierował kroki w stronę budki z zapieksami, ciągnąc ją za sobą za rękę, bo przecież mieli jeszcze mnóstwo planów na ten wieczór, a emocjonująca rozgrywka sprawiła, że zdecydowanie potrzebowali paliwa. Zamówił też z tej okazji piwo Harnaś, bo piwo to jego paliwo, a kiedy zasiedli ze swoimi frykasami przy plastykowym stoliku pod parasolem z tajemniczo brzmiącym słowem (a może runą?) ŻYWIEC, uniósł puszkę w górę i wzniósł toast na cześć solenizantki: - Za królową Cybergeja i najlepszą dżagę w Mielnie! - po czym siorbnął wykwintnego napoju i pokiwał głową z uznaniem - No, no, Guinness to to nie jest, ale też jest zajebiście. Trochę jak nasz Charłak, ale ma taką nutę, która sprawia że się czuję jakbym miał zaraz dostać supermocy - zrecenzował profesjonalnie, przyglądając się zdobiącemu puszkę wizerunkowi górala - A może to ta dziarka tak dodaje do zajebistości - stwierdził, klepiąc się z czułością po przyozdobionym bicku i o mały włos tygrysa nie rozmazał; w międzyczasie gorąca zapiekanka wystygła na tyle, by można było ją pochłonąć bez oparzenia sobie ryja wrzącą pieczarką, podniósł więc do ust to trzymetrowe dzieło kulinarne i zapowiedział: -A teraz wpierdalamy na czas - bo co to byłoby za życie bez nieustającej rywalizacji? - Przegrany stawia pierwszą kolejkę w klubie!! - bo co to byłby za konkurs bez nagrody?
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Galeony : 3961
  Liczba postów : 2021
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mielno QzgSDG8




Moderator




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyPią 19 Sie - 19:06;

Rozgrywka była zacięta – podczas pierwszej rundy trochę frajerzyli, ale nawet chichot wyśmiewających ich bachorów nie rozproszył ją na tyle, aby dała mu wygrać, podczas drugiej niestety Boyd niczym king bruce lee karate mistrz nakurwiał tak, że nie miała żadnych szans, natomiast przy decydującym starciu nie dała mu żadnych złudzeń. – HA! – wydarła się i wyciągnęła ręce w górę w geście triumfu, gdy wbiła do bogdanowej bramki ostatni krążek dzielący ją od wygranej. – Chyba wytatuowałeś mi jakąś super runę – wskazała znacząco na chiński znaczek zdobiący jej przedramię i zachichotała, kiedy poczuła jego łokieć między żebrami. – Chuja do dupy, lamusie, ja właśnie odkryłam swój ukryty talent. Powinnam już rzucić studia i utrzymywać się poprzez wygrywanie w cybergejowych turniejach? – zaczęła snuć dalekosiężne plany w drodze do budki z zapiekankami, gdzie w końcu mogli pozwolić sobie na zakup jakiejś strawy.
Zasiadła na plastikowym tronie pod eleganckim baldachimem (czyli ogromnym parasolem) i idąc śladem Boyda, uniosła puszkę w górę. Rozpromieniła się słysząc doskonały toast, ale zanim skosztowała tego popularnego trunku, prędko dodała: – I za mieleńskiego Adonisa oraz organizatora NAJLEPSZYCH urodzin ever!!!
Przez chwilę niczym rasowy piwosz rozkoszowała się Harnasiem i przytaknęła przyjacielowi. – Wiadomo, nic nigdy nie przebije Guinnessa, ale ty wiesz, nawet Charłak tak elegancko nie rozgrzewa jak to cudo – bardzo elokwentnie opisała zgagę, jaka ją dopadła po kilku łykach tej polskiej ambrozji. – Musimy zrobić zapasy zanim wrócimy i będzie na specjalne okazje – zadecydowała, nie mogąc się doczekać jak poczęstuje swoich ziomków czymś tak unikatowym. I zaskakująco tanim. – Nie mogę się na tego tygrysa napatrzeć – spojrzała rzewnie na dziarkę Bogdana, dalej nie wychodząc z podziwu, że Polacy to tak wybitni tatuażyści. – Brakuje takich artystów u nas… Gdyby ta laska otworzyła stoisko w Hogsmeade to miałabym więcej tatuaży niż Williams – rozmarzyła się, oczami wyobraźni widząc kolejne arcydzieła na swojej skórze.
Aż wyprostowała się na krześle, gdy chłopak zaproponował kolejny konkurs. – Znowu chcesz wpierdol? – uniosła brew, trochę niedowierzając, że Callahan znów chce poczuć na języku gorzki smak porażki (no i smakowicie wyglądającej zapiekanki). – DOBRA – zgodziła się i po zgrabnym odliczeniu trzy-czte-ry zrobiła pierwszego kęsa. I aż ją, kurwa, zamurowało z wrażenia. Była tak odurzona doskonałą mieszanką sera gouda, pieczarek i ketchupu Tortex, że zapomniała, że mieli wpierdalać na czas. – O chuj – wypaliła z pełną buzią, pogodzona z przegraną, gdyż Boyd już kończył. – Jakie to jest DOJEBANE – zachwyciła się. – Ośmielę się stwierdzić, że to przebija ogórki kiszone u Irka. Aż mnie w fotel wbiło, po prostu… Wow – rozpływała się. – A ten sos to istny sztos – dojebała eleganckim rymem, kończącym jej pozytywną opinię.
Gdy już dojadła i otarła mordę z okruszków oraz dopili browara, wstała dziarsko. – Mamy jeszcze trochę czasu przed imprezką, dawaj skoczymy na deptak – uśmiechnęła się szeroko, a kiedy przyjaciel do niej dołączył, ruszyli przed siebie, podziwiając ten polski folklor. – Ej co to jest – wskazała na domek do góry nogami, totalnie zdziwiona tą przedziwną budowlą. – Co do chuja, myślisz, że oni tak serio mieszkają? – rozejrzała się, ale po chwili wydedukowali, że to kolejna atrakcja, która w dodatku okazała się niewarta uwagi, bo nie dość, że przed wejściem była kurwitna kolejka to jeszcze kosztowało to tyle, co kolejna zapiekanka z piwkiem. Zgodnie więc stwierdzili, że nie ma co aż tak szastać złotówkami i lepiej wydać wszystko na szoty w klubie i ewentualne pamiątki, którymi kusiły wszechobecne stragany. – ALE DOSTOJNY SKURWOL – krzyknęła na widok potężnego pomnika przedstawiającego morsa. – To już chyba mamy naszą destynację na pamiątkową fotkę – wyszczerzyła się, ciągnąc ziomka w stronę rzeźby.

______________________


Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Mielno QzgSDG8




Gracz




Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno EmptyNie 21 Sie - 15:52;

- No dobra, jesteś zajebista w cybergeja - przyznał, poddając się w próbach wmówienia jej, że wygrała dzięki jego uprzejmości i tym samym akceptując swoją sromotą porażkę. Dlatego też poparł jej ambitne plany przebranżowienia się na zawodową cymbergajerkę(?), święcie przekonany, że będzie to niesamowicie lukratywna kariera. -Tak właśnie powinnaś zrobić, ale pod warunkiem że zatrudnisz mnie na pełnoetatową czirliderkę - stwierdził, bezczelnie podpinając się pod tę wizję, bo w końcu do odnoszenia sukcesów w sporcie potrzeba dopingu, a nikt nie byłby w stanie zapewnić jej takiego jak on. Może nawet nauczyłby się machać pomponem w rytm do nieznanych mu, skonczych hitów rozbrzmiewających z ulokowanych w okolicach molo głośników; na razie jednak musieli odsunąć te plany na dalszy tor i skupić się na teraźniejszości, która prezentowała się równie wspaniale.
Poczuł wzruszenie ściskające serduszko, kiedy Marla podczas toastu doceniła nie tylko jego niesamowitą urodę ale i zdolność organizacji imprez, i tak doceniony zapowiedział:
- Te urodziny to jeszcze nic. Zobaczysz za rok! Za rok... zrobimy epicki melanż, podwójny, razem, i chuj mnie obchodzi że moje urodziny są w listopadzie. Tutaj...e... zaczerpniemy inspiracji, no, i powtórzymy to w Hogsmeade ale z dwa razy większym pierdolnięciem!!! - planował, przerywając raz po raz na spłukanie fantastycznych pomysłów egzotycznym napojem i kiwał głową z miną eksperta, kiedy Marla uzupełniała jego recenzję trunku o swoje, bardzo trafne uwagi. Piwko jednocześnie rozgrzewało i orzeźwiało, w mig dodawało kurażu i energii, poprawiało nastrój i sprawiało, że wszyscy dookoła nagle byli sympatyczni i przystępni. Magia jak nic. - Kupimy całą kratę albo osiem. No... szkoda że tamtej typiary też nie możemy przemycić, zrobiłbym se do kompletu smoka z takim tribalowym płomieniem i z niego by wychodził napis Braci się nie traci - westchnął, jednocześnie z rozmarzeniem nad wymarzoną dziarką jak i smutkiem, bo wiedział po prostu, że nikt inny poza miłą panią ze stoiska z henną nie byłby w stanie tak idealnie oddać jego wizji.
Całe szczęście, już pierwszy kęs zapiekanki załagodził tę tęsknotę w jego sercu - a że wlanie w siebie pół litra Harnasia na raz skutecznie przypomniało jego żołądkowi, że jest żałośnie pusty, to pochłonął smakowitą bagietkę w trzech gryzach, zanim Marla zdążyła w ogóle przetworzyć jej zajebistość. Musiał przyznać jej rację, w życiu nie jadł czegoś tak dobrego i nie miał pojęcia, z czego był zrobiony ketchup Tortex - na pewno nie z pomidorów, które przecież nie smakowały ani trochę tak fantastycznie jak ów sos.
- Kurwa, musimy poprosić skrzaty żeby odtworzyły ten przepis. Jakby takie kolacje dawali w Wielkiej Sali, to raz-dwa bym od nowa zrobił masę - skwitował, rozwalając się na krześle, by jeszcze przez moment ponapawać się niesamowitym smakiem i strawić trochę tłuste pieczarki, choć nie trwało to długo, bo atrakcji było co niemiara - musieli zapierdalać.
Widoki były fantastyczne, ale domek do góry nogami wzbudził najwięcej emocji.
- OCIEBATON - zakrzyknął, łapiąc się za głowę, zszokowany - No jak dwajścia lat żyję na tym popierdolonym świecie, to czegoś takiego nie widziałem! Wrzeszcząca Chata to przy tym gówno - ocenił, szczerze zaintrygowany tą konstrukcją i bardzo rozczarowany, kiedy okazało się że nie kalkuluje im się czekać w kolejce i tracić pieniędzy na zajrzenie do środka; zgodnie uznali, że będą musieli tu jeszcze kiedyś wrócić w mniej turystycznym sezonie i wtedy zeksplorują to cudo. Ich uwagę skutecznie odwrócił dostojny skurwol, którego zauważyła Marlena.
- O kurwa. Cofam to co mówiłem o smoku, chcę tatuaż z takim morsem - rzucił, bo szablozębna foka budziła naprawdę niemały respekt i widać było, że rządzi tutaj całą promenadą, a ludzie dookoła przyglądają się jej z należytym szacunkiem. Entuzjastycznie pobiegł za przyjaciółką w stronę pomnika, po drodze zaczepiając jakiegoś typa, który wyglądał jakby znał angielski, prośbą o zrobienie zdjęcia. Przykucnęli przy rzeźbie i zgodnie postanowili, że jedyna słuszna poza to złapanie skurwola za kły - każdy za swój. Zacisnął więc pięść na kle jakby był szyją wroga, którego należy natychmiast udusić, wyszczerzył się jak skrzat do skarpety, Marlena również przypozowała w odpowiedni sposób i tak oto powstało najpiękniejsze zdjęcie upamiętniające ten fenomenalny wyjazd.
Podziękowali serdecznie i wylewnie utalentowanemu fotografowi i udali się w dalszą podróż, której celem było szalone, tajemnicze Piana Party. Spacerowali Promenadą  Przyjaźni (kontemplując swoją przyjaźń, wspominając szalone przygody i rozpływając się nad zajebistością Mielna), podziwiali kunsztowny Mieleński Mural z wizerunkiem fajnych kolorowych rybek oraz bezbłędne stylówki mijanych po drodze lokalsów i turystów, a także uraczyli się jeszcze jednym lokalnym przysmakiem: gofrem z owocową frużeliną i doszli do wniosku że to bardzo fajny deser, taki nie za słodki. Wreszcie, kiedy nastał już oficjalnie wieczór i z pobliskich klubów zaczęła coraz głośniej rozbrzmiewać muzyka elektroniczna, odnaleźli KLUB DISKO TROPIKANA i, zacierając rączki na sam dźwięk bitu tłustszego niż zapiekanki z budki, weszli do środka by całkowicie oddać się gorączce mieleńskiej nocy. Znaczy, najebać szotami i świrować na parkiecie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mielno QzgSDG8








Mielno Empty


PisanieMielno Empty Re: Mielno  Mielno Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mielno

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mielno JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
-