Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom Worthingtonów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySob 26 Gru - 14:35;


Dom Worthingtonów






Niewielki ganek



Kuchnia


Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySob 26 Gru - 15:10;

Gdyby miała określić jednym słowem jakie były dla niej tegoroczne święta, powiedziałaby krótko: "okropne". Spędziła dwa tygodnie w Mungu, gdzie musiała zostać aż do pełnego wyleczenia wszystkich ran, które powstały na skutek jadu skorpiona i już nie mogła się doczekać aż wróci do swojego domu i będzie mogła położyć się w swoim łóżku. Na początku nie mogła nawet normalnie leżeć, kiedy położyła się na szpitalnym łóżku, bo rany, które miała na plecach i na kończynach bolały przy każdej możliwej pozycji. Później na szczęście uzdrowiciele przyznali jej eliksiry uśmierzające ból, do wypicia każdego ranka, więc ten już tak jej nie doskwierał. Jednak samo to jak wyglądało jej ciało, nawet jeśli wszyscy w klinice zajmowali się nią... Nie wszystkie martwicze rany goiły się tak jak należy i dlatego właśnie musiała tak długo zajmować szpitalną salę. Wiele z nich pozostawiło brzydkie blizny, które podobno już nigdy nie znikną. Ale Odeya nie przejmowała się tym zbytnio. Chciała jak najszybciej opuścić Munga. Tęskniła za przyjaciółmi, rodziną, znajomymi, nawet za szkołą, a w klinice tak naprawdę straszliwie jej się nudziło przez cały ten czas.
Dopiero kiedy została wypisana i rodzice zabrali ją do domu, można było powiedzieć, że wróciła do żywych. Bolałą ją co prawda to, że będzie musiała mieć jeszcze chwilę przerwy od Quidditcha, ale pewnie i tak te zalecenia zignoruje. Stając tego dnia przed lustrem, wygładziła materiał szarej, koronkowej sukienki, spod której kołnierza i rękawów wystawało kilka tych właśnie nieszczęsnych, okrągłych blizn po ranach, pamiątkach po klątwie Serkana. Dołączyły do tych kilku podłużnych skaz powyżej nadgarstka, które zarobiła na skutek wydarzeń z Luizjany i pojawiły się po spotkaniu z łamaczem klątw. Westchnęła i zeszła powoli na parter, aby zrobić sobie herbatę. W kuchni znajdowała się mama, z różdżką w ręku, czyszcząca naczynia oraz jej młodszy brat Aaron, który bawił się na miękkim kocyku nieopodal. Rozczochrała czuprynę młodego i chwilę się z nim pobawiła, zanim to nie podeszła do mamy, aby ją przytulić od tyłu i powiedzieć do ucha, że ją kocha. Zawsze były ze sobą blisko wszystkie trzy (ona, mama i starsza siostra), zresztą z tatą też miała bardzo dobry kontakt. A od kiedy wróciła ze szpitala, miała wrażenie, że ceni sobie każdą minutę spędzaną w ich gronie jeszcze bardziej.
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi i zanim zdążyła się obejrzeć usłyszała znajomy głos ojca.
-Otworzę! - krzyknął, wyłaniając się z salonu, który był pomieszczeniem znajdującym się najbliżej drzwi wejściowych, więc pewnie dlatego właśnie on dopadł klamki, chwytając płaszcz, który zarzucił na plecy, aby wylecieć na ganek i sprawdzić kto stoi przy furtce. Odeya rozmawiając z mamą o przygotowaniu kolacji, zauważyła jednak, że czarodziej coś długo nie wraca. Podeszła do okna, aby sprawdzić kto przyszedł i aż zamarła, odchylając firankę i widząc znajomą postać. Od razu chwyciła biały sweterek, znajdujący się na kanapie i pędem wyleciała na ganek, gdzie stali mężczyźni.
- Co Ty tutaj robisz? - odezwała się ostro, nawet nie zadając sobie trudu, aby założyć na siebie sweter, który porwała ze szybkości i nadal trzymała go mocno, zaciskając na nim swoje palce. Spojrzała na Daemona stojącego przed jej ojcem wzrokiem pełnym gniewu, widząc jego błyszczące, przekrwione oczy. To oznaczało tylko jedno. Był nawalony. I przylazł do jej domu. Jednak najgorsze było to, że nie tylko ona w tym momencie rzucała w niego piorunami. Pan Worthington stał bardzo blisko chłopaka, jakby odgradzał go od swojego terytorium, gdzie Ślizgon ewidentnie nie był mile widziany.
- Znasz go? Mówi, że chce z Tobą rozmawiać, W TAKIM stanie! Odeya, z kim Ty się zadajesz?! - wypalił starszy mężczyzna, próbując dowiedzieć się czegokolwiek o relacji chłopaka z córką. A ta z minuty na minutę coraz bardziej denerwowała się całą tą sytuacją. Przez pobyt w szpitalu stała się nieco bardziej podatna na stres. Może to przez przyjmowanie tych wszystkich eliksirów? Milczała, spoglądając tylko raz po raz gniewnie na Avrey'a, uznając, że skoro miał czelność przyjść tu pijany, to teraz niech się tłumaczyć.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 15:17;

- Odeeeeyaaaa, Odeeee…yaaaa - pijackie nawoływanie, przerywane czkawką mąciło ciszę jaka panowała w okolicy. Pojawienie się pod rodzinnym domem Odey nie było najmądrzejszą z decyzji jaką podjął w życiu, ale w tym momencie jego umysł znieczulony sporą ilością ognistej, podpowiadał mu, że jedną z najbardziej słusznych.
Zdawał sobie sprawę z tego, jaki dziś był dzień, a może jednak zgubił się w kartkach kalendarza niezdolny do odbierania rzeczywistości, która była dla niego zakrzywionym obrazem, rozmazującym się przed oczyma. Dotarcie pod odpowiednią furtkę, zajęło mu znacznie więcej czasu niż normalnemu człowiekowi, alkohol krążący w żyłach sprawiał, że chłopak słaniał się na nogach ściągając na siebie spojrzenia przechodniów, którym dane było go minąć. Mimo, że ubrany był w elegancki garnitur wyglądał bardzo niechlujnie; rozpięta koszula, pomięta tuż przy kołnierzyku, podwinięte nierówno rękawy, bałagan panujący na głowie. Zdecydowanie nie prezentował się jak arystokrata, którym przecież był. W dodatku woń ognistej wypełniała powietrze, gdy tylko człowiek odważył się do niego bliżej podejść.
Trzy razy próbował palcem wskazującym trafić w to ustrojstwo zwane dzwonkiem, przy okazji z jest ust wydobyło się kilka siarczystych przekleństw. Klasnął w dłonie, kiedy w końcu irytujący dźwięk rozbrzmiał, informując mieszkańców domu o przybyciu gościa - tego niechcianego.
Instynktownie zmrużył oczy, poprawiając się (choć niczego to nie zmieniło w jego wyglądzie), próbował stanąć prosto, kiedy w progu ujrzał mężczyznę w średnim wieku, jednak jedynie zachwiał się niebezpiecznie i musiał oprzeć się na furtce.
- Bry… dzień - przywitał się niewyraźnie, co mężczyzna skwitował pytającym spojrzeniem i surową miną. - Chcę mówić z Odey - zakomunikował, przybierając ten charakterystyczny dla siebie ton pełen wyższości, chociaż w jego stanie brzmiał on mniej strasznie, a bardziej zabawnie.
Nim nawiązała się między nimi jakakolwiek konwersacja, niczym oparzona z domu wyleciała Odey w samej sukience, trzymając w dłoni biały materiał. Widok dziewczyny wywołał u Daemona szeroki, pijacki uśmiech. Zupełnie ignorując wściekłość w głosie dziewczyny i mordercze spojrzenie, którym go obdarzyła (a może nie zdawał sobie z tego sprawy?) zrobił krok naprzód wyciągając w jej kierunku ręce, jakby chciał zamknąć ją w swoich ramionach. Patrząc na nią lekko nieobecnym wzrokiem, zrobił krok w przód zapominając o przeklej furtce, o którą się podobał i upadł wprost u stóp, uderzając o kamień ukryty pod warstwą śniegu.
- Nic mi nie est - powiedział, próbując się podnieść, jednak w ustach czuł metaliczny smak krwi. Nie chciał jej martwić.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 17:26;

Tego dnia wszystko wydawało się być lepsze, a to dlatego, że Ode w końcu była z rodziną i mogła spędzić z nimi czas, bo naprawdę stęskniła się za domem (a po tak długim pobycie w Mungu, nie było nawet co się dziwić). Jednak miłą atmosferę zepsuł jej widok Ślizgona, który wystawał przed oknem jej domu, mrucząc coś do jej ojca. W pierwszej chwili myślała, że ma zwidy, albo to ktoś podobny do Daemona, ale kiedy w mgnieniu oka pojawiła się w ganku, niedaleko furtki, gdzie stali mężczyźni, nie miała już żadnych wątpliwości. To był Avrey.
Słowa ojca, może nie wstrząsnęły nią tak jak powinny, ale jednak wstyd jej było za chłopaka, który w pijany przyszedł pod jej rodzinny dom i miał czelność jeszcze o nią pytać. Nie miała słów do takiego zachowania i choć wiedziała, że to co robi czarami Daemon jest kontrowersyjne, tak w tym momencie przesadził. Jej początkowy gniew, sprawił, że nie wydusiła z siebie ani jednego słowa, tylko stojąc i rzucając ostre spojrzenia nietrzeźwemu Ślizgonowi. A gdy ten zbliżył się do niej, automatycznie cofnęła się o krok do tyłu, czując ten charakterystyczny zapach alkoholu. Skrzywiła się i w tym samym momencie zobaczyła jak chłopak pada dosłownie przed nią na ziemię.
- Deamon! - machinalnie rzuciła się w jego kierunku, pomagając mu wstać, kiedy ewidentnie sam nie mógł. - Oszalełeś? Po co tu przylazłeś? - szepnęła do niego, tak aby tylko on to słyszał. Zerknęła na ojca, który wyraźnie miał dość całej tej sytuacji. Odchrząknął i stanął miedzy nimi, ale widząc krew sączącą się z jego wargi, zamarł i zrezygnowany pokręcił głową, przenosząc wzrok na dziewczynę.
-Odeya, przynieś apteczkę. - powiedział się do niej, po czym wskazując ogrodową kanapę z poduszkami, zwrócił się do Daemona: -Usiądź. Trzeba to opatrzyć.
Gryfonka była nieco zdziwiona takim podejściem Arthura do sprawy, ale widząc naglące spojrzenie rodzica, wróciła do środka, aby po chwili pojawić się na ganku z potrzebnymi akcesoriami. Nigdy nie używali zwykłej apteczki w domu, tata potrafił uzdrawiać, jednak najwidoczniej tym razem uznał, że pacjent nie zasługuje na szybkie załatwienie sprawy...
Usiadła przy Daemonie, spoglądając niepewnie na ojca, który stał nad chłopakiem, jakby zastanawiając się nad tym, czemu nie wywalił go za ogrodzenie, a kazał jeszcze go ogarnąć. W końcu to był jego dom i takie najście, zwłaszcza w takim stanie, było przesadą. Sama Ode dalej była wściekła na Avreya, że się tutaj pojawił, jednak otworzyła pudełeczko z gazikami i sięgnęła po jeden aby przyłożyć chłopakowi do rany. Drugim zaś poczęła wycierać krew, która spłynęła mu wąskim strumykiem aż po brodzie. Podskoczyła, kiedy usłyszała kolejne ciche chrząknięcie ojca.
-Nie wiem o czym chcesz rozmawiać z moją córką w takim stanie, młody człowieku, ale masz dziesięć minut, a potem nie chcę Cię tu widzieć. - oznajmił stanowczym tonem, patrząc na Deamona, a następnie kierując się do drzwi wejściowych rzucił do Odeyi: -Będę w przedpokoju jak coś
Tata nie raz pokazał, że jej ufa, nawet jeśli nie miał do tego podstaw przez jej wcześniejsze zachowanie, ale zawsze powtarzał, że zaufanie to coś co jeśli się otrzyma, człowiek od razu inaczej podchodzi do problemów. I w tym przypadku pan Worthington postanowił pozwolić córce porozmawiać ze Ślizgonem, bo widział, że w pewien sposób martwi się o niego. Jednak zaufanie, które otrzymała, nie sprawiło, że zrezygnował całkowicie z kontroli i środków ostrożności. Gdy drzwi za mężczyzną zamknęły się, Ode oparła łokcie na kolanach i pochyliła głowę do przodu, jakby ta cała sytuacja ją zmęczyła. Dopiero po kilku chwilach wyprostowała się i posłała Daemonowi pytające spojrzenie.
- Po co tu przylazłeś? Czemu znowu jesteś pijany? - wypaliła bez ogródek, choć podejrzewała, że ojciec miał rację i rozmowa z nim w tej chwili, kiedy jest nawalony, nie ma zupełnie sensu. Co on sobie wyobrażał, przychodząc tutaj w takim stanie?
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 18:29;

Oczywiście przeżywając własne dramaty Daemon pozbawiony był świadomości, że jego Gryfonka spędziła święta w szpitalnym łóżku, po tym jak dopadła ją kolejna klątwa. Gdyby wiedział, kolejne wydarzenia, które miały miejsce w jego życiu prawdopodobnie nie doszłyby do skutku, z tego względu, że bardziej niż na dotrzymaniu tradycji zależało mu na Odey. Fakt ten wciąż wypierany był przez dziewczynę, dla której większe znaczenia miały słowa i czarne przepowiednie jego przyszłości niż realne czyny i gesty. Niestety to co do niedawna było jedynie ponurą wizją w której Daemon zostawał pozbawiony wolności stało się nagle faktem, zbyt szybko i niespodziewanie. Chwile jego swobody i beztroskiego życia z lat zmieniły się w sekundy, które odliczał wraz z Irvette w tańcu.
Nie umiał sobie z tym poradzić, nie radził sobie, szukając chwilowego zapomnienia w ognistej, która była lekarstwem na wszystko, a przynajmniej w mniemaniu Ślizgona. Mimo to nie mógł wyrzucić z głowy myśli, że kolejnego dnia Odey obudzi się, weźmie do ręki gazetę i przeczyta nagłówek, którego tytuł brzmieć będzie "Daemon Avrey, dziedzic fortuny zaręczył się z Irvette de Guise", a pod nim ich zdjęcia na którym uśmiechają się sztucznie i obejmują. Chciał by dowiedziała się o tym od niego.
Oczywiście przychodząc tu nie wziął pod uwagę stanu, w którym się znajduje. Nie liczył, że ciemnowłosa po ich ostatnim spotkaniu ucieszy się na jego widok, ale po początkowym wkurzeniu i chęci mordu jego osoby, ostatecznie okazała wobec niego ciepłe uczucia pomagając wstać, kiedy przez źle odmierzoną odległość padł na ziemię (bo przecież ilość wypitego alkoholu, który teraz krążył w jego żyłach był sprawą drugorzędną).
Posłał w kierunku Odey, szeroki, pijacki aczkolwiek uroczy uśmiech, zaraz kuląc się nieznacznie, kiedy jego tęczówki napotkały spojrzenie ojca dziewczyny.
- Muszę z tobą porozmawiać, muszę muszę Ci coś powiedzieć muszę, zanim - urwał, gdy Gryfonka zniknęła nagle, a on opuścił ramiona siadając niedbale na bujawce przekonany, że stracił właśnie jedyną szansę. Nie myślał logicznie, wyciszył krzyk zdrowego rozsądku w swoim umyśle, kierując się w tym momencie tym,co czuł, choć Od często zarzucała mu, że tego nie robi, że do wszystkiego podchodzi z surowo, z rozmysłem.
To teraz miała przed sobą kogoś podobnego do niej, chociaż wydawało się, że i ta wizja nie bardzo się jej podoba. Ale wróciła! Jej powrót sprawił, że po ciele szatyna rozlało się przyjmę ciepło, a on bez przerwy wpatrywał w nią maślanymi oczami, w których ciężko było dojrzeć ten chłód który na co dzień bił z stalowo-niebieskich tęczówek. Był inny; pijany, ale nie to było najważniejsze, choć najbardziej oczywiste, dojrzeć można było w nim smutek, który ciężko było zrozumieć.
Czuł, że dziewczyna ociera jego twarz z krwi, wciąż lustrował ją spojrzeniem nie umiejąc oderwać od niej oczu - wyglądała pięknie.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał, przy niej jego narzeczona, choć równie urodziwa bledła. Instynktownie spojrzał na słoń Odey, licząc na to, że to właśnie na jej palcu dostrzeże pierścionek, niestety. Westchnął, zaraz kiwając głową na słowa pana Worthington rzucając głośne ale równie niewyraźne "dziękuję" kiedy ten znikł za drzwiami.
-Jakie znowu?! - oburzył się na początku, czkając. Przecież nie pił już tak dawno, nie pamiętał kiedy ostatni raz wprowadził się ten cudowny, błogi stan, gdzie wszystkie problemy nagle przestawały mieć znaczenie.
- Mogę z tobą zostać? - zapytał patrząc na nią błagalnym wzrokiem, wciąż nie zdradzając powodu przez który się tu zjawił. Nie robił tego nie tylko dlatego, że nie wiedział jak to powiedzieć, ale przede wszystkim bał się reakcji Odey.


Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 18:59;

Prędzej spodziewałaby się, że tata wypędzi od razu chłopaka, kiedy tylko zobaczy, że jest pijany, jednak to, że był ranny, niejako zmieniło nastawienie aurora. Wychował swoje dzieci w ten sposób, aby były pomocne, a w tej sytuacji Daemon bez wątpienia potrzebował pomocy. W ogóle jak on zdołał teleportować się, będąc nawalonym? Przecież to było niebezpieczne!
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że scenariusz, który Ślizgon przedstawił jej kilka tygodni temu w pokoju świateł może ziścić się tak szybko i to właśnie było powodem jego przybycia. Nic nie podejrzewała i jak była na niego zła za tą wizytę, tak z drugiej strony, gdzieś tam w głębi duszy ucieszył ją widok chłopaka. Próbowała go nieustannie unikać w szkole i można było powiedzieć, że jej to wychodziło, ale jednak kiedy tylko jej wzrok napotykał jego osobę, wielka gula stawała jej w gardle. Gorzkie uczucie, które towarzyszyło świadomości, że nie może się z nim spotykać, nie może z nim rozmawiać... dla swojego dobra. Jednak chyba nie była tak silna, jak sądziła. W tej chwili, patrząc na niego, po raz kolejny widząc go po spożyciu dużej ilości whisky, uświadomiła sobie, że chyba musiało mu bardzo zależeć na tym, aby się z nią spotkać, skoro zadał sobie trud, aby w jakiś sposób zdobyć informacje na temat jej miejsca zamieszkania i pojawić się tutaj. Wyglądał żałośnie, z tą rozciętą wargą, umorusany w śniegu i w dodatku, mamrotając jakieś podziękowania jej ojcu. Nie masz za co mu dziękować. To nie znaczy, że jest tak bardzo wyrozumiały... - pomyślała, zanim pochyliła się, aby przez chwilę w milczeniu nabrać powietrza do płuc i zwrócić się do niego z pytaniem.
- No znowu. W Luizjanie też chodziłeś po barach pić. - odparła, automatycznie przypominając sobie tę noc, kiedy miała koszmary. Akurat to wspomnienie było na tyle miłe, że po chwili odwróciła wzrok i kącik jej ust uniósł się nieznacznie. Wtedy był taki kochany... Tak samo jak na lodowisku. Dobra, kretynko, ogarnij się! - powiedziała sobie w myślach., zanim usłyszała jego cisze słowa. Momentalnie przeniosła na niego zdezorientowane spojrzenie.
- Coo? Chcesz zostać TU? Nie ma opcji, tata Ci nie pozwoli. Daemon, czego Ty chcesz? Mieliśmy się nie spotykać - odezwała się, a przy ostatnich słowach, głos się jej odrobinę załamał. Mimo wszystko cieszyła się z tego, że go widzi, chociaż wiedziała, że im częściej będzie się z nim widywać i rozmawiać, tym trudniej będzie jej się odciąć i zapomnieć. A przecież tego właśnie chciała... - Coś... coś się stało? - dodała jeszcze po chwili, widząc w jego oczach coś, czego nie potrafiła zidentyfikować. Nigdy nie widziała, żeby tak na nią patrzył. Z taką... pokorą. Jakby doceniał każdą sekundę spędzoną w jej towarzystwie. A może tylko jej się wydawało?
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 20:35;

Przez umysł Daemona również przemknęła myśl, że jeśli w takim stanie pojawi się pod domem Odey, w którym obecność jej rodziców była bardziej niż pewna, może zostać przepędzony, niemniej równie szybko jak się ona pojawiła, tak kolejny łyk bursztynowej cieczy sprawił, że zniknęła, dodając mu odwagi. Niestety krążący w żyłach alkohol odejmował nie tylko trochę rozumu, ale przede wszystkim zaburzał koordynację ruchową. Daemon boleśnie się o tym przekonał, choć ból ten był niczym w porównaniu z tym co czuł. Po raz pierwszy nie umiał poddać się woli rodziców, chociaż nawet Gryfonce mówił, że jest gotowy wypełnić swój obowiązek - w tym momencie zmienił zdanie.
Balansował na granicy, prowadząc wewnętrzną wojnę - musiał robić to czego nie chciał, stał się więźniem a ta z którą przyszło dzielić mu miejsce za kratami była najgorszą z możliwych opcji. Zdawał sobie sprawę z tego, że Irv jest osobą, która bardzo ceni sobie dobre imię, w oczach innych zawsze musiała uchodzić za ideał, czego szczerze nienawidził, zwłaszcza, że wiązało się to z tym, że będzie mu stawiała warunki. Wzdychając ciężko do własnych myśli, przeczesał dłonią włosy robiąc na nich jeszcze większy bałagan, kilka kosmyków skleiło się ze sobą.
W chwili w której postanowił spotkać się z Odey, nie interesowało go jego własne bezpieczeństwo, najważniejszy był dla niego cel w postaci dziewczyny, z którą musiał porozmawiać niezależnie od tego czy miała ochotę oglądać w jego zapijaczoną gębe czy też nie. Być może trochę przesadził, mógł poczekać aż odrobina alkoholu odparuje, ale liczył się czas, a on mógł nie trzeźwieć przez następne kilka dni - właściwie taki miał plan, bo dzięki temu było łatwiej. On sam nie rozumiał tego całego zakazu spotykania się, który wydał się jedynie ranić dziewczynę, jednak on sam starał się do tego stosować. Dzięki przerwie świątecznej było to trochę łatwiejsze, ale w końcu to on po raz kolejny naruszył przestrzeń o którą prosiła.
Z jednej strony nie chciał, by oglądała go w takim stanie, natomiast z drugiej zbyt mocno mu zależało na tym, żeby się z nią spotkać. Tak naprawdę był chujowy w te wszystkie rzeczy, nie umiał rozmawiać lub nie potrafił, bo przecież nawet jak próbował jej coś tłumaczyć, osiągał zupełnie inny efekt niż oczekiwany.
Skrzywił się na wspomnienie wakacji, automatycznie dotykając policzka, mimochodem uderzyły w niego wspomnienia wizyty w wesołym miasteczku, kiedy to dostał od Od w twarz.
- To była inna sytuacja - stwierdził machając przy tym ręką, by następnie otrzeć nią twarz z głośnym westchnięciem. Słowa które wypowiedział chociaż wydawały się naturalne, to brzmiały trochę złowrogo niczym pojedyncza chmura na czystym niebie, która zawsze jest zwiastunem burzy.
- Wiem, mieliśmy mieliśmy, ale pieprze to - bąknął, jakby obrażony na to, że znowu o tym wspomniała. Tym razem nie ukrywał, że nie pasuje mu to ani trochę, wydął w zabawny sposób usta, pozwalając by na chwilę zapadła między nimi cisza.
- Chciałabym zostać z tobą - powiedział, licząc na to, że może uda się coś z tym zrobić, chociaż nie zamierzał przeciwstawiać się woli ojca Odey.
Słysząc kolejne pytanie odwrócił się w kierunku Gryfonki, ujowszy jej dłonie w swoje, ucałował je.
- Musiałemsięzaręczyć - wyrzucił na jednym dechu, wiedząc, że jeśli teraz tego nie zrobi to będzie to ciągle odwlekał w czasie.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyPon 28 Gru - 21:12;

Miała mieszane uczucia co do tej całej sytuacji. Bo oczywistym było to, że powinna go zjechać z góry na dół za takie najście, zakłócenie spokoju jej rodziców w ich własnym domu, przez te pijackie krzyki. Jednak to, że tak dawno go nie widziała, sprawiało, że łagodniej patrzyła na to wszystko. Tak jak od początku miała do niego dziwną słabość, tak teraz zauważyła, że z czasem zachowanie Ślizgona podlega coraz większym ulgom z jej strony i traktuje go zupełnie inaczej niż tak Odeya, którą spotkał pół roku temu na stacji w Hogsmeade. Nazywała to słabością za każdym razem, kiedy o tym myślała, jednak ostatnio zdała sobie sprawę, że to już nie jest po prostu żaden sentyment do jego osoby, przez który nie może się mu oprzeć i ostatecznie usprawiedliwia jego zachowanie. To już jest zauroczenie jego osobą. Może i nawet zakochanie? Nie znała tego uczucia do końca, dlatego nie była pewna, jednak wszystko na to wskazywało. I właśnie dlatego chciała przerwać tę relacje, odciąć się. Bo ona się zakochiwała, a chłopak mógł za jakiś czas mieć wybraną dziewczynę, którą miał poślubić...
Nigdy nie popierała nierozważnych decyzji, a teleportowanie się po pijaku zdecydowanie do nich należało. I choć sama ideałem w tej kwestii nie była, tak narażanie się niepotrzebnie w ten sposób było dla niej po prostu szczeniackie. Przecież mógł wykorzystać jakiś inny środek magicznego transportu. Albo poczekać z tą rozmową. Nie wierzyła, że aż tak bardzo stęsknił się za nią, żeby deportować się w stanie pozostawiającym wiele do życzenia. Owszem, przez to, że teraz mieli wolne od szkoły, było prościej unikać się nawzajem. Jednak Ode była w innej sytuacji. W Mugu miała duuużo czasu na przemyślenia. I większą część z niego poświęcała właśnie Ślizgonowi, a jakże by inaczej. Przez to, że tak długo się z nim nie widziała, nadrabiała, myślami krążąc wokół jego osoby, tym samym główkując, czy dobrze zrobiła, zakańczając tę znajomość. Poniekąd było jej lżej na sercu, przez świadomość, że w przyszłości nie będzie tą drugą, jednak co jej z tego, kiedy w tej chwili tak bardzo brakowało jej Daemona. Mogła się na niego wściekać, mogła przeklinać i jego i całą rodzinę Avrey'ów, ale nie zmieniało to faktu, że tęskniła. Mówią, że czas jest dobrym lekarstwem, ale widocznie miała go za mało, do momentu aż chłopak stanął na progu jej rodzinnego domu.
- Nie, Daemon. Było podobnie. Masz tendencje do szukania pocieszenia w szklance z Ognistą - uświadomiła go, nieco może zbyt brutalnie i dosadnie, ale według niej taka była prawda. Najwidoczniej jemu też mogło brakować Gryfonki i dlatego tego wieczoru się schlał. A może miał jakąś szczęśliwą okazję i nawalił się, a potem przypomniał sobie, że przecież jest Odeya! Uprzykrzmy jej życie! A co. Kiedy usłyszała jego kolejne słowa, uniosła brwi wysoko ku górze i posłała mu spojrzenie pełne wyrzutu.
- Słucham?! Ty... - urwała nagle, kiedy znowu się odezwał. Powtórzył słowa, które przed chwilą usłyszała, jednak nie rozumiała ich sensu, bo jej rozum podpowiadał jej, że Avery chce zostać w jej domu na noc. Dopiero po chwili jej myśli zajęło coś zupełnie innego.
Zamrugała kilka razy, ze wzrokiem utkwionym w jego szare tęczówki, nie bardzo wiedząc jak zareagować. W pierwszej chwili chciała coś rozwalić. Zacisnęła mocniej palce na materiale sweterka, który ciągle znajdował się na jej kolanach, a po chwili odwróciła wzrok od jego twarzy.
- To, gratuluję. Przyszedłeś się pochwalić? - spytała, zbierając się na to, aby w jej głosie nie było słychać tego rozedrgania, które w tej chwili czuła w klatce piersiowej. Żołądek aż przewrócił jej się w brzuchu, kiedy uświadomiła sobie, że od teraz gdzieś tam jest dziewczyna, której Daemon obiecał małżeństwo. To ona będzie mogła go bezkarnie całować, tulić, spędzać z nim czas. To ona ma do niego prawo. - Macie już datę ślubu? - spytała jeszcze, podnosząc na niego spojrzenie, które starała się zachować opanowane. Nie chciała pokazywać mu słabości. Nie chciała aby widział, jak bardzo ugodziła ją ta informacja. A ugodziła bardzo, bo czuła, jak traci całkowicie grunt pod nogami.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyWto 29 Gru - 13:37;

Nie tylko Odeya wraz z upływem czasu zmieniała swoje zachowanie i podejście względem Avrey'a - on z każdym upływającym dniem, z każdym kolejnym spotkaniem, każdą rozmową, kłótnią czy chwilą słabości w której to pierwotne żądze przejmowały nad nimi kontrolę inaczej na nią patrzył. Przyzwyczaił się do jej obecności w swoim życiu, więc kiedy zaczęło jej brakować, a w dodatku jego rzeczywistość zaczęła się sypać instynktownie szukał ramion Gryfonki, nawet jeśli miał przez to narazić się na jej gniew.
Nie umiał tak po prostu o niej zapomnieć, udawać że nigdy nie istniała, że się nie pojawiła. To był kompletny idiotyzm, zwłaszcza, iż wiele razy zapewniał ją - nie tylko słowami, ale również gestami - że jest dla niego ważna. Dlaczego nie umiała przyjąć tego do wiadomości i zwyczajnie zaakceptować ten fakt? Może dlatego, że wówczas nie miałaby już odwrotu, a samo zakochanie w dupku Avrey'u nie byłoby już tylko przypuszczeniem? Dziewczyna zyskałaby pewność. Mimo to nie mogła winić go za to do jakiej rodziny należał i jakie obowiązki w związku z tym spoczywały na jego barkach. Teraz jego też to dobijało, stąd ponownie postanowił uciec w objęcia Ognistej, najlepszej przyjaciółki.
- Możliwe, ale co z tego? - zapytał, kiedy Odey wytknęła ku coś, o czym doskonale wiedział. Przed nikim nie ukrywał swojej słabości do bursztynowego trunku; nie był jedynym, który postępował w taki sposób. Czyżby to jej przeszkadzało?
Nie. To wcale nie było tak, że pod wpływem alkoholu nagle przypomniał sobie, że Gryfonka istnieje. Jego myśli wciąż krążyły wokół jej postaci, lecz dopiero w stanie upojenia był na tyle odważny, by zakłócić spokój w jej rodzinnym domu - była to dla niego ostateczność, której się jednak dopuścił. Gdyby tylko znał myśli ciemnowłosej szybko, by je zanegował.
Tak. Chciał zostać przy niej całą noc, chociaż zdawał sobie sprawę, że jest to jedynie marzenie, bo mimo własnych pragnień, wciąż wiedział czym jest dobre wychowanie. Chwilę później zrzucił na nią bombę. Wciąż się w nią wpatrując próbował wyczytać, co skrywa jej umysł, biorąc pod uwagę oschłe przyjęcie informacji o zaręczynach.
- Nie ma czego gratulować, zmusili mnie - powiedział bełkocząc prawie że płaczliwym głosem, chociaż w jego tęczówką nie pojawiły się łzy. Wyglądał po prostu na załamanego. - Czekaj - oznajmił przeciągając ostatnie dwie litery, gorączkowo zaczął szukać czegoś w kieszeniach marynarki, z jednej z nich wyjął atłasowe puzderko. Na drżących dłoniach - nie tylko z zimna - wyciągnął je ku dziewczynie - Gdzieś mam ten pieprzony pierścionek, nie jest ani trochę ważny, stanowi jedynie podpis w umowie między moją rodziną a de Guise. To jest dla mnie ważniejsze, to pamiątka rodzinna, i chce dać ją tobie - otworzył wieko, pod którym znajdował się delikatny wisiorek z czarną perłą.
- Proszę cię, byś to przyjęła bez zbędnej dyskusji - dodał, posyłając w kierunku dziewczyny pijacki, szeroki uśmiech.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyWto 29 Gru - 21:30;


Rzeczywiście, obydwoje już zdążyli przyzwyczaić się do swojej obecności na tyle, że przy krótkiej rozłące odczuwali dotkliwie jej skutki. Na początku myślała, że to tylko zabawa i pogrywanie z chłopakiem nie może skończyć się czymś złym dla niej. Jednak nie znała do końca tej sytuacji i nie znała też siebie. Nie przewidziała, że może oprócz tego, że fizycznie ich do siebie ciągnie, nadejdzie dzień, kiedy z uświadomi sobie, że darzy go głębszym uczuciem. Ale to było silniejsze od niej i nie potrafiła nad tym zapanować. Stopniowo, wydawał się jej coraz bliższy, jakby zaczęli od złej strony. Zamiast na początku poznawać się jako ludzie, zaczęli oddawać się przyjemnościom cielesnym, a dopiero potem poczuli więź emocjonalną. Odeya nie wierzyła dotąd, że tak się da, jednak doświadczyła tego na własnej skórze.
Jej też nie było łatwo chociażby postanowić, że nie będzie się z nim już widywać. To była naprawdę jedna z trudniejszych decyzji w jej życiu. Musiała bić się sama ze sobą, próbować wybrać między złem, a złem. Tak naprawdę nie chciała ani być zraniona j zostawiona przez niego w przyszłości, ani nie chciała zrywać z nim kontaktu. Chciała być jak najbliżej niego, bo inaczej czuła się pusta i miała wrażenie, że nie jest sobą. Ale fakt, gdyby całkowicie uwierzyła mu, że jest dla niego taka wyjątkowa, musiałaby pogodzić się z faktem, że wpadła w tej relacji po samą brodę.
- To z tego, że to się nazywa nałóg, nie pozwolę Ci... - zaczęła, jednak zamilkła natychmiast, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że posuwa się za daleko. Co ona może mu kazać? Nie ma prawa mówić mu takich rzeczy. Przecież chciała go skreślić, a teraz nagle pokazuje mu, że nie pozwoli mu stoczyć się na dno... Cholera. - Po prostu nie wciągaj się w to, bo potem będzie trudno się od tego uwolnić. Nawet nie wiesz kiedy, będziesz uciekał się do tego za każdym razem. - dodała, przypominając sobie sytuacje wuja Berty'ego, który aż potrzebował pomocy ze strony magipsychiatrów aby poradzić sobie z uzależnieniem. Nie chciała, żeby Daemon tak skończył.
Po tych wszystkich dniach, kiedy go nie widywała też w głębi serca chciałaby spędzić z nim więcej czasu. I chociaż jej zdrowy rozsądek i to głupie postanowienie trzymania się z daleka od niego krzyczały w niej w ramach sprzeciwu, pragnęła teraz przytulić się do niego i zasnąć. Tak bardzo brakowało jej tego ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Ale była w tej chwili rozdarta przez dylematy na pół. I dlatego nie mogła cieszyć się w pełni jego obecnością.
Doskonale wiedziała, że z własnej woli nie poprosiłby o rękę obcej dziewczyny. A może nie takiej obcej? Może jako przedstawiciele czystokrwistych rodów znali się od dziecka? Nie, Odeya, nie myśl o tym - powiedziała sobie w duchu. Ważne było, że TO się stało. To przez co podjęła decyzję o odcięciu się od uzależnienia, w którym była. Jednak ton głosu Ślizgona, który usłyszała niszczył wszystko co sobie w głowie ustalała. Jego naprawdę bolały te zaręczyny. Zanim jednak dziewczyna zdążyła się odezwać, sięgnął do marynarki j wyciągnął z niej małe pudełeczko. Już miała prychnąć, bo w myślach od razu nasunęło jej się to, że kupił i jej pierścionek, żeby jej udowodnić, że tak naprawdę chciał go wręczyć jej, ale usłyszała jego kolejne słowa.
- Pamiątka? Po co mi to dajesz? - spytała cicho, zbyt przejęta tym wszystkim aby dodać dwa do dwóch. A potem pykło. Rozwarła szerzej oczy, spoglądając na niego lekko zdziwiona. - Zwariowałeś?! Nie przyjme tego. Nie mogę, skoro to należy do Twojej rodziny. - odezwała się w końcu, unikając wzrokiem wisiorka. Samo to, że chciał dać jej taki prezent oznaczało dla niej, że jest gotowy poświęcić coś cennego, aby mu uwierzyła. I uwierzyła. Teraz już wiedziała, że te zaręczyny to jedna wielka fikcja i on ich nie chce, ale to dużo nie zmieniało w ich sytuacji. I właśnie dlatego nie mogła przyjąć pamiątki, należącej do rodziny Arvery'ów. Podniosła na niego wzrok, po czym zamknęła pudełeczko, trzymane w jego dłoniach i ścisnęła mocniej palce, położone na jego własnych.
- Nie potrzebuje żadnych dowodów. Wiem, że Ci na mnie zależy. Mnie na Tobie też. - powiedziała w końcu, po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w jego stalowo-błękitne tęczówki. Wzięła wdech i ciągnęła dalej: - Ale to nie ma sensu, nie widzisz tego? Nie męczmy się. Bo to będzie męczarnia. Wcześniej spotykaliśmy się jawnie. Widywano Cię z różnymi dziewczynami, a teraz po tym jak założyłeś jej na rękę pierścionek... Nie chcesz skandalów, w których ucierpiałaby Twoja rodzina - to było bardziej niż pewne, że Daemon nie poświęci dobrego imienia swojej rodziny, aby spotykać się z nią. Za dużo by ryzykował. Mogłoby to zbyt wiele kosztować, a przecież nie po to rodzice kazali mu zaręczyć się z tą panienką, żeby teraz miał to zepsuć jakimś romansem na boku prawda? No i doszło do tego... stała się tą drugą, poniekąd.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptyWto 29 Gru - 21:32;

Zawsze tak było. W miejsce starego uczucia pojawia się nowe, w miejsce jednego człowieka przychodzi drugi - jedynym wyjątkiem od tej reguły była miłość. Miłość, którą wnosi do naszego świata ktoś kto jest obok; tak po prostu. Osoba, która oddaje nam swój czas, która dotrzymuje słowa i odprowadza do domu. Tylko takiej miłości nie da się zastąpić drugą. Bo jedynie prawdziwa miłość zaczyna się od obecności i tylko do niej się sprowadza. Odey przekonała się o tym, chociaż przez długi czas nie umiała dopuścić do siebie tej myśli, podobnie jak Daemon. Mimo to, prawdę tę zrozumiała szybciej, pośród całego zamętu jaki wprowadził w jej życie Ślizgon przypadkowo spotkany na stacji w Hogsmeade, umiała odnaleźć sens tego, co się między nimi działo, kiedy on wciąż bronił się przed tym głupimi tłumaczeniami. Wiedział, że zależy mu na dziewczynie, ale nie wiedząc czym jest miłość - ta odmienna od tej którą darzy się członków rodziny - wciąż odwlekał w czasie określenie tego, co czuł.
Ranił ją tym, zadawał psychiczny ból, jednak w inny sposób nie potrafił. Pociągała go, początkowo tylko fizycznie, była powiewem świeżości w statecznym życiu, tak bardzo różniła się od panienek które znał, a im głębiej wchodził w tą relację wciąż walcząc o jej uwagę, tym mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że jest interesująca, wręcz wyjątkowa. Mógł z nią rozmawiać, ale i milczeć a cisza panująca między nimi nie była ani niezręczna ani przytłaczająca.
Słysząc słowa Odey, spojrzał na nią bliżej niezidentyfikowanym spojrzeniem. Martwiła się o niego? Ale to by oznaczało, że jej na nim zależy. Ciche awww opuściło usta Daemona, który dodatkowo uśmiechał się szeroko.
- Nie pozwolisz mi co? - zapytał, nie odrywając od niej wzroku. Oczywiście nie lubił kiedy ktoś stawiał mu warunki, ustalał zasady, które częściej łamał niż przestrzał, a mimo to sposób w jaki Odeya wypowiedziała te słowa sprawił, że po jego ciele rozlało się przyjemne ciepło, chociaż mogły być to również skupić alkoholu krążącego w jego żyłach. Gdy ostatecznie dodała do swojej wypowiedzi kolejne zdanie, machnął jedynie ręką w duchu myśląc, że już dawno przekroczył ten moment o którym wspominała. Znalazł sposób idealny na uśmierzanie bólu fizycznego, jak i psychicznego więc dlaczego miałby z tego rezygnować? Po co? Dla kogo?
Dla niego nie miało znaczenia to jak długo znał Irvette, chociażby z tego względu, że od samego początku darzyli się wzajemną niechęcią, dzięki czemu było łatwiej. Nie zamierzał się do niej przywiązywać, nie liczył się z jej uczuciami, chociaż szanował to co miała do powiedzenia - oczywiście nie było to jednoznaczne z tym, że się z nią we wszystkim zgadzał. Byli kompletnie inni, choć w ich przypadku powiedzenie "przeciwieństwa się przyciągają" nie miało racji bytu. Musiał wcisnąć na jej palec pierścionek niezależnie od własnych pragnień, mówił Odey, że właśnie tak maluję się jego przyszłość, która teraz była już rzeczywistością. Gryfonka nie powinna zaprzątać sobie głowy jego narzeczoną, bo ta nie zmieniła niczego w jego życiu, a tym bardziej w ich relacji.
Wręcz teatralnie wywrócił oczami, kiedy Od oczywiście nie posłuchała jego prośby, wyrażając swój sprzeciw. Czasem jej upór wręcz go irytował, jednak tym razem był nieco bardziej wyrozumiały. Zamiast wchodzić z nią w dyskusję po raz kolejny otworzył wieko, które zamknęła, nieporadnie próbując chwycić wisiorek w skostniałe, czerwone dłonie.
- Przyjmiesz to, bo ja ci to wręczam - oznajmił, co brzmiało dokładnie tak jak "masło jest maślane" jednak dla jego otumanionego przez alkohol umysłu miało głębszy sens. W dodatku nie miał ochoty się z nią sprzeczać, czuł jak powoli dopada go zmęczenie, a siła napędowa, którą było powiadomienie Odey o zaręczynach powoli traci moc, sprawiając, że dotkliwiej odczuwał panującą temperaturę i ranę na twarzy, która szczypała.
Słysząc, że w końcu pojęła, że mu na niej zależy uśmiechnął się, ale tak szybko jak owy uśmiech się pojawił to równie szybko znikł z jego twarzy, kiedy Odey mówiła dalej. Nie wiedział co ma jej odpowiedzieć, bo zdawał sobie sprawę z tego, że miała rację, mógł w tym momencie złożyć jej jakąkolwiek obietnicę ale żadna nie miałaby pokrycia po tym jak opuści jej dom. Westchnął ciężko.
- Bądź ze mną - wydukał w końcu po minucie ciszy, nie dodając nic więcej.

Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySro 30 Gru - 18:15;

Co szesnastolatka mogła wiedzieć o miłości? Tyle tylko co wyczytała w tych fascynujących powieściach i tyle co widziała na przykładzie rodziców (którzy swoją drogą byli dobrym przykładem związku). Dlatego nie potrafiła nazwać do końca tego, co czuje do Avreya. Niby było to coś więcej, bo zdecydowanie nie był jej obojętny, ale jednak wypierała to ze swojego umysłu długo, dlatego ciężko było w tej chwili to stwierdzić. Jednak dochodząc do pewnych wniosków uznała, że nie powinna dopuścić do momentu aż będzie za późno. Bo kiedy już całkowicie się zakocha, może skończyć ze złamanym sercem, bo sytuacja Daemona nie pozwala na szczęśliwe zakończenie. Był specyficzny, swoje życie pojmował w dość charakterystyczny sposób, przez to między innymi w jakiej rodzinie się urodził i wychował. Owszem, to nie była jego wina, ale czy przez to ktoś kto go pokocha ma cierpieć? Czy to wina tej osoby, że zakochała się w nim? Czy nie ma prawda w porę się wycofać, zanim uczucie się rozwinie? Oczywiście, pozostaje jeszcze kwestia tego czy ta osoba tego tak naprawdę chce...
Od samego początku mieli dość nietypową relacje. I bardziej było prawdopodobne, że zostaną największymi wrogami, niżeli parą. Jednak potem zaczęły się schody, bo widocznie obojgu zaczęło zależeć, ale styl życia Daemona pozostawiał wiele do życzenia, a Odeya nie potrafiła go zaakceptować. Wręcz wydawało jej się, że jest to niemożliwe. Pijany Ślizgon był jeszcze bardziej dziecinny chwilami, niż jego trzeźwa wersja. Ale jedno było takiego samo: jego dociekliwość.
- Nie pozwolę Ci się uzależnić - oznajmiła to co od początku chciała mu powiedzieć, nieświadoma, że u chłopaka ten sposób uciekania od problemów trwa już bardzo długo i możliwe, że już się do tego przyzwyczaił. Ale nie chciała dopuścić do tego, że Daemon stanie się nałogowcem, który w ten sposób będzie rozwiązywał swoje problemy. Nie miało to sensu, a dziewczyna nie chciała, aby tak skończył. - SŁYSZYSZ? - zapytała głośniej, widząc jak macha ręką, lekceważąco. Czyli jednak miała racje - jej słowa dla niego nic nie znaczą; w ogóle się z nimi nie liczy. W tej chwili w sumie nie powinna się dziwić, bo był nawalony, ale chyba zawsze tak było. Nigdy nie brał jej słów na poważnie, a zwłaszcza w tak poważnej sprawie, pewnie też nigdy jej nie wysłucha i nie przemyśli. Czyli nie miała nic do gadania w jego sprawie. Naprawdę była ważną osobą w jego życiu? Jakoś jej się nie wydawało...
Może dla Ślizgona panna de Guise nie była nikim szczególnym, ale dla Odeyi w tej chwili była kimś, kto jest w jakiś sposób z nim związany. Nawet jeśli tego nie chciał, w oczach innych jest osobą, której obiecał publicznie małżeństwo. A wiec, jak ona nie mogła mieć dla niego znaczenia? Była jego narzeczoną, wezmą ślub do cholery!
Zmarszczyła brwi, słysząc jego niezbyt logiczne słowa, kiedy oznajmiał, że ma wziąć od niego ten wisiorek. Westchnęła i po chwili milczenia, spojrzała na otwarte pudełeczko, w którym znajdowała się czarna perła na srebrnym łańcuszku. W końcu kiwnęła głową, podnosząc na niego wzrok, na znak, że przyjmie ostatecznie prezent. Był śliczny i starała się nie myśleć o tym, że jest to rodzinna pamiątka i to narzeczona Daemona powinna nosić to na swojej szyi.
Nabrała gwałtownie powietrza w płuca, usłyszawszy jedno banalne zdanie, które w tej chwili tak wiele znaczyło, nawet pomimo tego co przed kilkoma sekundami mu powiedziała. Ciągnięcie tego dalej nie miało kompletnie sensu, powinien się z tym zgodzić, zostawić ją w spokoju i ciągnąć swoją farsę z tą de Guise. Ale najwidoczniej było to zbyt trudne dla nich, aby to porzucić. I nawet jeśli Ode miała być głupia i naiwną idiotką, nie mogła w tej chwili powstrzymać się, aby raptownie rzucić mu się na szyję i mocno przytulić. Bardzo brakowało jej ciepła jego ciała i bliskości chłopaka, która za każdym razem niosła za sobą tę ekscytację i szybsze bicie serca. Cały jej plan zerwania z nim kontaktu, unikania go - runął w gruzach. Była na to za słaba.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySro 30 Gru - 21:10;

W ich historii pojawił się moment, w którym przestrzegał Odey przed zakochaniem się w nim, nie chciał, żeby stał się jej słabością, nieświadomie dopuszczając do tego, że ona stała się jego. Ciężko było mu wychwycić chwilę w której przekroczył tą granicę, w pewien sposób uzależniając się od dziewczyny. Czy żałował?
Nie, ale podświadomie czuł, że będzie ją krzywdził za każdym razem, kiedy podejmie złą decyzję, za każdym razem kiedy pozwoli swoim demonom wyjrzeć na światło dzienne. Tego od tak nie dało się z niego wyplełnić, wymagało to nie tylko czasu, ale przede wszystkim pracy nad samym sobą. Z tym, że przy niej było mu łatwo, pozbawiony jej bliskości popadał coraz głębiej w otchłań, gdzie czekał jedynie upadek.
Słysząc słowo uzależnieniu, mimochodem roześmiał się, chociaż widząc minę Odey i brzmienie jej głosu wiedział, że jego reakcja jest nie na miejscu.
- Ale ja już się uzależniłem… - oznajmił robiąc charakterystyczną pauzę, dodając po chwili - od ciebie - może brzmiało to w jego ustach banalnie, wręcz tandetnie niczym próba nieudanego podrywu, ale w końcu wyznał prawdę, która od dłuższego czasu rozbrzmiewała w jego umyśle.
Gest, który wykonał nie był brakiem szacunku wobec słów Odey, on zwyczajnie przestał przywiązywać wagę do tego ile piję i do jakiego stanu się przez to doprowadza - czasem miał nad tym kontrolę, innym razem całkowicie ją tracił, kolejnego dnia cierpiąc katusze z powodu kaca. Myślenie dziewczyny po raz kolejny było błędne, wciąż odbierała wszystko inaczej niż malowała się przed nią rzeczywistość, jakby wciąż nie chciała dopuścić do siebie prawdy. Czy wisiorek który jej podarował nie był wystarczającą obietnicą? Tylko czego?
Nie od razu zdał sobie sprawę z bliskości Odey, w momencie gdy go przytuliła przez kilka sekund trwał w bezruchu, by następnie z dziwną gwałtownością objąć ją, przyciągając jeszcze bliżej. Powietrze wokół wypełniła słodka woń jaśminu, którą podsycał ostry zapach alkoholu, w tym momencie było mu trochę wstyd, że się upił aż tak bardzo, ale w innych okolicznościach nie zdobyłby się na odwagę aby pojawić się w domu dziewczyny.
- Tęskniłem - wyszeptał jej do ucha, delikatnie przejeżdżając koniuszkiem języka po jego płatku. Nie mógł powstrzymać się przed wykonaniem tego gestu, a jego umysł od razu zalały wspomnienia - na szczęście resztkami zdrowego rozsądku, z którego zostały mu tylko strzępy powstrzymał się przed jakimkolwiek działaniem zdając sobie sprawę, że tuż za drzwiami są rodzice dziewczyny.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySro 30 Gru - 21:53;

Chłopak ciągle zasłaniał się tym argumentem, że ostrzegał ją przed tym, aby nie zaczynała darzyć go głębszym uczuciem. Dla niego najwidoczniej wypowiadając te właśnie słowa miał czyste sumienie i mógł robić wszystko co mu się rzewnie podoba, bo przecież uprzedzał ją, że będzie cierpieć. No tak, a ona głupia masochistka specjalnie się w nim zakochała, żeby sprawdzić czy mówił prawdę...
Był trudnym przypadkiem, rzeczywiście. Dupek, który wszystkim pokazuje swoją najgorszą twarz, a ta łagodna i ciepła jest znana tylko jego najbliższym. To było głupie, ale naprawdę chciała, aby i dla niej był ciągle taki. Taki jaki był kilka dni w Luizjanie, na lodowisku czy choćby teraz, kiedy jego umysł był zamroczony przez kilka sporych dawek alkoholu. Miała czasami wrażenie, że on tą odstraszającą maską próbuje coś zwojować... Jakby uważał, że osiągnie coś tym, że będzie w ten sposób pogrywał, czy to z dziewczynami, czy z nauczycielami, pokazując im jak to bardzo pewny siebie nie jest. Oczywiście, każdy miał swoje demony i to normalne, że kiedy wychodzą na jaw, wszystkich wokoło drażnią, jednak w tym przypadku zbyt wiele to zmieniało w ich relacji. Ciągłe uciekanie się do picia, aby na te kilka godzin zapomnieć jak bardzo chujowe ma się życie, było totalnie durne. Nie wierzyła, ze tego nie widział.
W pierwszej chwili miała ochotę parsknąć, słysząc jego taki tekst, jednak kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ona także ma trudności z odcięciem się od niego, zaczęła i jemu wierzyć, że ma podobnie. Dlatego właśnie chwilę później powiedziała, że wie, że chłopakowi zależy, tak jak i jej. I dlatego wypowiedziała te gorzkie słowa, które w sumie nic nie zdziałały, bo w odpowiedzi obdarzył ją prośbą, którą w mgnieniu oka spełniła.
Wtulona w niego, poczuła jakby ktoś zakończył czar, pętający jej gardło i uniemożliwiający oddychanie. Poczuła ulgę i błogie ciepło, rozlewające się po jej klatce piersiowej, kiedy usłyszała tuż przy uchu jego głos. Ale kiedy poczuła wilgotny język, odsunęła się gwałtownie, jak oparzona. W jednym momencie jej rozanielone jeszcze przed momentem spojrzenie przejął płomień, kiedy spiorunowała go wzrokiem.
- Avrey, lepiej już wracaj do swojej narzeczonej - burknęła, wstając z miejsca, mając w myślach tylko to, że stęsknił się jedynie za jej dupą. Owszem, lubiła pieszczoty, którym czasami się oddawali, ale nie w momencie, kiedy jeszcze przed kilkoma sekundami rozmawiali o uczuciu, które zaczęło się pojawiać między nimi, a ten zaczyna ją miziać pod jej domem!
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Dom Worthingtonów QzgSDG8




Gracz




Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów EmptySob 2 Sty - 15:25;

Nie było tak, jak myślała, wręcz przeciwnie - uważał, że zakazując jej się w sobie zakochiwać tak naprawdę popchnął ją ku temu. Czuł się winny, bo powinien wykazać się większą mądrością i rozwagą, odciąć się od ciemnowłosej kiedy jeszcze zbyt mocno nie weszli w tę relację, ale tego nie zrobił. Czy żałował? Skłamałby mówiąc, że tak.
Krył się za maskami, bo tak było mu łatwiej, bał się, że jeśli okaże i pokaże swoje słabości w pewnym momencie zostaną one przez kogoś wykorzystane by na niego wpłynąć lub go złamać. Zależało mu na Odey, przy niej był znacznie lepszą wersją siebie, ale wciąż nie taką jakiej oczekiwała ona. Może nigdy nie spełni jej oczekiwań? Dlaczego więc katowali siebie nawzajem?
Ich relacja była pojebana, nie odmieni tego kilka przyjemnych chwil. Musieli nad nią pracować, a przede wszystkim Daemon, to niestety wymagało czasu, którego prawdopodobnie było mniej niż chciał. Tylko czekał jak data ślubu zostanie ustalona, chociaż w głębi duszy liczył, że nie nastąpi to wcześniej niż przed ukończeniem szkoły, w końcu dla de Guise wykształcenie odgrywał dużą rolę.
Jęk niezadowolenia opuścił jego usta, kiedy dziewczyna gwałtownie się odsunęła.
- Cholera! - mruknął pod nosem leniwie słyszalnie - Wybacz - dodał, wzdychając ciężko, kiedy dotarło do niego jak się zachował. Niechętnie wstał, bo wiedział, że dziewczyna ma rację i powinien się już zbierać, chociaż jedyne na co miał ochotę to zostać z nią tu na zawsze. Zachwiał się niebezpiecznie robiąc krok przed siebie, instynktownie chwycił się barierki, łapiąc równowagę.
- Mam nadzieję, że teraz nie będzie mnie unikać - dodał, schodząc z ganku.


Zt x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom Worthingtonów QzgSDG8








Dom Worthingtonów Empty


PisanieDom Worthingtonów Empty Re: Dom Worthingtonów  Dom Worthingtonów Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom Worthingtonów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom Worthingtonów JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
-