Sklep jakich wiele w każdym większym mieście. Zaraz po wejściu masz wrażenie, że nic nie jest na swoim miejscu, choć tak naprawdę rzeczy jest tyle, że nie sposób tego lepiej poukładać. Ciężko zawiesić oko na jednej rzeczy, bowiem z sufitu zwisają najróżniejsze talizmany i łapacze snów, a półki przepełnione są laleczkami i innymi ciekawymi rzeczami. Jedno jest pewne – nie wyjdziesz stąd zbyt szybko. Rozliczeń dokonuj w odpowiednim temacie.
Asortyment:
•Świece – Wyglądają jak zwykłe, kolorowe świeczki, które nie mają w sobie nic nadzwyczajnego. Nie oceniaj jednak po pozorach, nie od dziś wiadomo, że świece z Nowego Orleanu nie są wcale takie zwyczaje. Każda z nich napełniona jest odpowiednim eliksirem, czy uda Ci się go rozpoznać po kolorze lub zapachu świeczki? Pamiętaj, że działanie nie będzie tak silne jak po spożyciu eliksiru, niemniej jednak nie będzie niezauważalne.
Wybierz mądrze:
× Czerwona – wypełniona afrodisią, której działanie powoduje zwiększenie popędu seksualnego; pachnie różami. × Różowa – wypełniona amortencją, powoduje delikatne zauroczenie osoby, która ją zapali w stosunku do osoby, od której świecę otrzyma; zapach podobnie do eliksiru odbierany jest przez każdego zupełnie inaczej. × Szara – niech Cię nie zwiedzie jej niemrawy kolor, do jej wytworzenia użyto bełkoczącego napoju, odpalenie ją powoduje trudność z ułożeniem słów w odpowiedniej kolejności; bezzapachowa. × Zielona – relaksująca i odprężająca za sprawą dodatku colore inverso; pachnie niczym świeżo skoszona trawa. × Niebieska – jej spalanie powoduje łatwość w zasypianiu, choć prawdę mówiąc jest zwyczajnie nasączona eliksirem usypiającym dormitionis; zapach duszący i słodki. × Czarna – kolor przypomina złowrogie działanie, lecz absolutnie nie ma z nim nic wspólnego, ma w sobie nieco eliksiru euforii, powodując szczęście osób będących w otoczeniu spalającej się świecy; o zapachu intensywnych kobiecych perfum.
Cena: 40g, efekt utrzymuje się przez 4 posty.
•Magiczny olejek – Nie od dziś wiadomo, że rośliny mają wielką moc, pozyskane z nich olejki odpowiadają za inny rodzaj powodzenia. Posmaruj się jednym z nich jeśli chcesz wykorzystać jego działanie. Aloes zapewni nam ochronę przed zaklęciami rzuconymi w złej intencji, ambra – przyciągnie do nas płeć przeciwną, anyż – szczęście i powodzenie, imbir – szczęście w hazardzie, a bazylia uspokaja. Cena: 20g
•Kamienie szlachetne i minerały – Według wierzeń każdy kamień miał przypisaną moc, niewiele w tym prawdy, jednakże cieszą oko jako pamiątka, bowiem zmieniają kolor w zależności od nastroju osoby trzymającej. Dostępne kamienie: ametyst, agat, kwarc, akwamaryn, kamień księżycowy, lazuryt, malachit, perła, onyks, tygrysie oko. Cena: 15g
•Woreczki mojo – Rysunki różnych symboli są używane jako amulety i umieszczane w workach mojo. Woreczki zwykle wykonane są z tkaniny lub ze skóry, do których oprócz symboli wkładane są korzenie i zioła. (+1pkt zielarstwo) Cena: 50g
•Laleczki Voodoo – Szmaciana lalka, najczęściej służąca do uprzykrzania komuś życia. Przedmiot reprezentuje ducha konkretnej osoby, należy więc go wypełnić fragmentami jej ubrań, włosami lub naskórkiem. Wbicie szpilki w lalkę nie może spowodować trwałych obrażeń, jedynym efektem jest doskwierający, lecz nieczyniący realnej szkody ból. Niewielu wie, że laleczka może również pomagać zdobyć czyjąś sympatię - jeśli pokropi się ją perfumami lub obsypie płatkami róż - a nawet szczęście, jeżeli doczepi się do niej goździki, czosnek lub pieniądze. Cena: 100g
•Cygaro – Ręcznie zwijane cygara doprawione nutą magii, nic bowiem nie rozluźnia tak jak kilka buchów z prawdziwego nowo orleańskiego cygara! Mówi się, że zapalenie ich przywołuje duchy, czy masz odwagę to sprawdzić? Cena: 15g sztuka
•Karty tarota – Standardowa talia siedemdziesięciu ośmiu kart Wielkiej i Małej Arkany, ręcznie malowana przez nowo orleańskich artystów. (+1pkt wróżbiarstwo) Cena: 55g
•Maska – Magiczna ozdobna maska, gdy tylko się ją założy na twarz, sprawia, że Twoje ubrania mienią się najróżniejszymi kolorami! Cena: 25g
•Magiczne płyty winylowe – Odtwórz je i zamknij oczy, a gdy tylko je otworzysz ujrzysz magiczną projekcję twórcy utworów, płyty niezwykle cieszą oko i pieszczą zmysł słuchu prawdziwą jazzową muzyką. Cena: 20g sztuka
•Łapacz snów – Jednorazowo pozwala przechwycić sen z minionej nocy, po jego obejrzeniu przedmiot traci swoją moc i zamienia się w zwyczajną ozdobę. Cena: 15g
•Perłowa lalka voodoo – Wyrzeźbiona w kamieniu szlachetnym to idealna pamiątka z Nowego Orelanu. Laleczka katalizuje moc czarodzieja w trakcie wróżenia i pomaga oczyścić umysł. (+1 do wróżbiarstwa) Cena: 57g
•Miniaturka Jean Laffite's – Figurka mierząca zaledwie kilka cali, przestawia wąsatego pirata w wielkim kapeluszu. Dodatkową jego opcją jest śpiewanie dwóch morskich chantów. Jedynym minus to wyczerpanie się jej sił po zaśpiewaniu trzydziestu trzech chantów. (+1 DA) Cena: 35g
•Unikalny kubek z Cafe de Munde – Nie dość, że jedyny w swoim rodzaju to w dodatku idealny do kawy! Jest w stanie podgrzewać Twoją kawę do ulubionej temperatury. Cena: 15g
•Statek w butelce – Miniaturka statku będącego na wiecznym rejsie. Prawdziwa woda nieustannie faluje, a statek płynie w miejscu, jego żagle powiewają w środku butelki z grubego szkła. Cena: 35g
•Wzrok Ann – Brelok, naszyjnik, bransoletka z zaczarowanym w środku kosmosem i planetami. Pamiątka ta stworzona jest na cześć jednej z najbardziej utalentowanych jasnowidzów Nowego Orelanu. (+2 astronomia) Cena: 75g
•Komplet katalizatorów – Wielkości dłoni nieoszlifowany kamień aleksandrytu z nadanymi mu magicznymi zdolnościami jest rzadki do uzyskania (nie licząc licznych podróbek). Głównie oscylują w kolorze bieli i szarości; są katalizatorami i wzmacniaczem magii. Służą wspomaganiu zaklęć ochronnych; aby wyciągnąć z nich ich maksimum wsparcia należy posiadać ich trzy sztuki. Używając całego kompletu mamy gwarancję, że nasze zaklęcie ochronne wytrzyma: dodatkowe 2 ataki bądź trwa dłużej o 15 sekund (jeśli jego naturą jest utrzymanie się przez kilka). Aby efekt nam przysługiwał należy kamyki rozłożyć wokół siebie (danego obszaru) w trzech różnych miejscach w maksymalnej odległości dwóch metrów między sobą i pozostać w obszarze ich działania na czas rzucania zaklęcia. Komplet kamyków można użyć trzykrotnie zanim pękają. Za cały komplet uzyskujemy +3 do Zaklęć tylko Defensywnych (3/3 użycia), po wykorzystaniu bonus znika. Moc kompletów się nie kumuluje. Cena: 100g
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Dziś był ten dzień, kiedy postanowiła to właśnie zrobić. Uznała, że lepszej okazji ku temu nie będzie, a poznała Nowy Orlean na tyle, że wiedziała, gdzie znajdzie najciekawsze przedmioty. Tak, moi drodzy, Lara Burke postanowiła dzisiaj nakupić od cholery dziwnych i kompletnie niepotrzebnych pamiątek, które za jakiś czas będą tylko i wyłącznie zagracać kolejne półki w pokoju a raczej na nic konkretnego się na pewno nie przydadzą. Każdy to robił, ale każdy równie mocno zarzekał się, że to nie tak. Bo przecież ta świeca na pewno zostanie spalona, bez względu na fikuśność jej kształtu, a ta konkretna ramka na zdjęcie wcale nie jest kiczowata i bezsensowna, więc należało ją postawić obok innej, równie nie-kiczowatej i nie-bezsensownej ramki zakupionej w innym miejscu. No i nie zapominajmy o najważniejszym; przecież każdy bez wyjątku non stop wracał do tych przedmiotów wspomnieniami, oglądał je cały czas i w ogóle się nimi zachwycał. No tak, na pewno... Nie należała do wyjątku pod tym względem. Z pełną świadomością i premedytacją, zamierzała kupić coś, co zapewne rzuci potem w kąt i przypomni sobie o tym za kolejne piętnaście lat. Logiczne jak nie wiem co. Jednak aby tego dokonać, potrzebowała kompana, który mógłby chociaż w minimalnym stopniu odciągać jej uwagę od wszystkich dupereli, które mogłaby po drodze spotkać i zechcieć zakupić. Może nie była graciarzem, ale kolekcjonerką na pewno i na pewno znalazłaby zastosowanie do wszystkiego, co by tylko zobaczyła na swojej drodze. Boyd wydawał jej się do tego dość dobrym towarzyszem, bo w końcu nadawali na dosyć podobnych falach i nie bał się mówić tego, co faktycznie myślał. Dlatego postanowiła umówić się z nim już na miejscu, jednocześnie mając nadzieję, że jego nowa dziewczyna nie wydrapie jej za to oczu, że odważyła się umówić z kumplem. Pogoda sprzyjała mniejszym ilością warstw odzienia. Klimat Luizjany bardzo odpowiadał Larze, więc nic dziwnego, że chętniej się tutaj rozbierała, niż zazwyczaj. Inaczej by się chyba po prostu ugotowała. Z okularami na nosie i różowo-blond włosami zaczesanymi w kitkę, siedziała po turecku na jednym z murków, nucąc bliżej nieokreślony utwór pod nosem. Czekała na pojawienia się jaśnie chujowego księcia z Gryffindoru, ale wszystko wskazywało na to, że jeszcze chwilę na niego będzie musiała poczekać. Papieros tlił się powoli w jej dłoni, kiedy to tak wygrzewała się na słońcu, czekając na jego pojawienie się. Co jakiś czas powoli sięgała nim w kierunku swoich ust, aby jeszcze bardziej skazić swoje płuca. Dzień zapowiadał się pięknie i miała nadzieję, że faktycznie takim pozostanie.
Propozycja Lary o spotkaniu w sklepie z pamiątkami trochę go zaskoczyła, zwłaszcza jeśli chodziło o miejsce - nie był fanem zakupów, nie lubił wydawać ciężko zarobionych galeonów na pierdoły, nie znał się kompletnie na fantazyjnych bibelotach czy wakacyjnych gadżetach, jak tak sobie myślał, to trudno byłoby chyba wytypować gorszego kompana do takiego celu - ale i tak udał się na nie z wielką przyjemnością; zostawił Fillina w ramionach Viks, lojalnie uprzedził Bonnie, że tego wieczoru może być nieosiągalny i ruszył w umówione miejsce, na które dotarł nieco spóźniony, bo po drodze Clark, wyjątkowo irytujący, zachodził mu drogę, chcąc namówić do zawrócenia i udania się do baru, a przy tym strasznie marudził, że sklepy są dla nudziarzy i co to za sklep, co w nim ani piwka nie sprzedają, ani pięknych pań nie ma. Strata czasu, jego zdaniem, które to zdanie ani trochę Boyda nie obchodziło, dlatego tego dnia podjął taktykę uporczywego ignorowania ducha i nie wdawania się w żadne dysputy, by go niechcący nie sprowokować - zadanie to było szalenie trudne i wymagające mnóstwa cierpliwości, której, jak wiemy, nie posiadał zbyt wiele. Dostrzegł dziewczynę siedzącą na murku - nie sposób było jej nie rozpoznać nawet z daleka - podszedł do niego z tyłu i nachylił się jej nad uchem, licząc na to, że jak się odezwie znienacka, to ją przestraszy (ale żartowniś). - Mam dziś być chujowym rycerzem, który cię ochroni przed przepierdoleniem hajsu na głupoty? - zagaił beztrosko, przenosząc wzrok z dziewczyny na sklep; przez witrynę było widać mnóstwo czegoś co wyglądało jak talizmany, jakieś dziwne wiszące ozdoby, kolorowe świeczki, szpetne maski przypominające twarz ghula wykrzywioną w głupim uśmiechu, milion różnych rzeczy, z których większość pewnie nie miała większego zastosowania niż łapanie kurzu - No to chodź, lecimy. Bo ci wykupią najbardziej bezużyteczne rzeczy - zachęcił dziewczynę i wdrapał się na murek, żeby zejść z niego po drugiej stronie. - Załatwmy to sprawnie, a potem wiesz... może jakiś porządek pozakłócamy, czy coś? - zaproponował ze śmiechem, wspominając ich poprzednią wspaniałą przygodę w Tamizie, podczas której niemalże cudem wymknęli się z policyjnych łap; wykazali się wtedy wielką głupotą, ale wspominał to bardzo pozytywnie i chętnie by to powtórzył. Zresztą, kto wie, czy z Larą nawet kupowanie pamiątek nie będzie szaloną przygodą. Wszedł do sklepu, od progu czując uderzający w nozdrza zaduch, woń różnych pachnidełek i balsamów, zmieszany z wonią drewna i pokrywającego go przy okazji kurzu, a od nadmiaru bibelotów aż zakręciło mu się w głowie. - Ale pierdolnik - skomentował błyskotliwie, biorąc do ręki pierwszą lepszą rzecz, jakiś mało imponujący statek w butelce; potrząsnął nim, licząc na jakiś spektakularny efekt, ale nic się nie wydarzyło. Nieco rozczarowany, odwrócił się do dziewczyny - Chcesz kupić jakieś gówno dla siebie czy na prezenty? - zainteresował się, wąchając jakąś miniaturową świeczkę w kształcie ludzkiej czaszki; pachniała mało apetycznie czymś co przypominało palącą się gumę, więc podsunął ją tylko pod nos Larze i odłożył szybko z powrotem.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Czekanie zawsze było tym najgorszym procesem w umawianiu się z innymi ludźmi na spotkanie, choć z biegiem czasu Larze wychodziło to już nieco lepiej, niż na samym początku. Sama bardzo nie lubiła się spóźniać i nie przepadała za tym, jak ktoś to robił. Teraz jednak nie rzucała już klątwami na prawo i lewo, nie miała ochoty wyrywać sobie włosów z głowy czy kopać i gryźć, kiedy w końcu ktoś już się pojawił. Ograniczała się do sporadycznego ciskania gromów z oczu w kierunku dzisiejszego partnera rozrywki i burczenia pod nosem przed dobre kilkanaście minut, nim w końcu nie ogarnęła, że w sumie, takie działanie nikomu nie pomoże, a jej tylko pogorszy nastrój. Tak, zdecydowanie rozwijała się i parła do przodu! Jak tak dalej pójdzie i będzie trafiała na takich ludzi jak Boyd, to niedługo będzie ograniczać się do zdawkowego "nic się nie stało" i będzie zapominać o temacie. Na Merlina, do tego nie można było chyba jednak dopuścić. Pewne było w tym momencie jedno: nie zauważyła, jak gryfon w końcu się pojawił, kompletnie się tego nie spodziewała. Krzyknęła podrywając się na równe nogi i odrzucając wciąż tlącego się papierosa w cholera wie jaką stronę, odruchowo sięgnęła do swojej kitki, aby wyciągnąć z niej różdżkę. Oddychała szybko, celując już w niego i patrząc z przestrachem do momentu, kiedy nie zrozumiała, co tu właściwie się odmerliniło i że to tylko głupi Boyd i jego chujowe zagrywki... - Pojebało cię?! - ryknęła w jego kierunku, powoli opuszczając różdżkę i próbując się uspokoić - A co, jakbym w ciebie jebnęła avadą?! - musiała jeszcze dodać, choć tak w zasadzie, na pewno by tego nie zrobiła, bo jeszcze nie umiała. I chyba nawet nie chciała się tego konkretnie od ojca nauczyć,ale to już inna sprawa. Nic więcej nie mówiąc, ruszyła za nim w stronę sklepu, powoli żałując, że jednak to właśnie jego postanowiła wziąć na tą super hiper ekscytującą wyprawę. Schowała z powrotem swoją różdżkę, bo chyba nie wypadało, aby paradowała z nią tak na widoku i straszyła niewinnych ludzi tym, że ich pozabija. Boyd niewinnym nie był, więc względem niego nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. - Wyrosłam z takich zabaw, jak zakłócanie porządku - powiedziała, używając dosyć pompatycznego tonu, ale nie mogła nic poradzić na to, że na jej ustach gdzieś tam mimo wszystko czaił się lekki uśmiech. No i weszli do sklepu... zapach jego wnętrza od razu uderzył Larę prosto w nozdrza, niemalże całkowicie pozbawiając oddechu. Kilka chwil minęło, nim dziewczyna w końcu się do niego przyzwyczaiła, a wtedy okazał się on być... dosyć przyjemnym. Rozglądała się po wnętrzu, widząc wszystko i nic, nie mając zielonego pojęcia, od czego powinna zacząć. - W zasadzie, to sobie. Brat jeśli będzie chciał, to sam sobie coś kupi - stwierdziła dosyć obojętnym tonem. Podeszła do jednej z półek na której tkwiła wyjątkowo brzydka figurka przypominająca jakąś wodną nimfę i wtedy jej się przypomniało, co miała powiedzieć Boydowi. Od razu odwróciła się w jego stronę, szczerząc zęby. - Ostatnio czytałam o różnych dziwnych zjawiskach fizycznych, które to są normalne w mugolskim świecie. Wiedziałeś na przykład, że za jedno z najbardziej niezwykłych uznawany jest fakt posiadania przez Boyda Callahana tak ładnej dziewczyny? - nie mogła sobie odmówić jeszcze większego wyszczerzu zębów. - Słyszałam również, że w tym zjawisku, kompletnie normalnym jest, że Boyd Callahan jest pod totalnym pantoflem i ma wyznaczane godziny policyjne. Co sądzisz o tej teorii naukowej? - chyba ważnym było potwierdzenie informacji u źródła, skoro już miała możliwość z nim porozmawiać, prawda?
Jego żarcik w postaci zaskoczenia dziewczyny przyniósł spodziewany efekt, a nawet większy niż myślał, bo miał nadzieję, że może Lara spadnie z murka, ta tymczasem zaczęła wygrażać mu różdżką, gotowa do natychmiastowego mordu. Parsknął tylko śmiechem w odpowiedzi na tą dramatyczną reakcję i pokręcił głową z niedowierzaniem, bo wizja dziewczyny rzucającej avadami na prawo i lewo była co najmniej niedorzeczna. Doceniał oczywiście jej bojowość, ale wcale nie miał zamiaru się nię przejmować, tak samo jak twierdzeniem towarzyszki jakoby wyrosła z robienia głupot. Udało mu się ujść z życiem, podążył więc razem z Larą do wnętrza sklepu i nie tracąc czasu zaczął się rozglądać po dostępnym asortymencie, bo obawiał się, że jeśli nie wyjdą stąd za chwilę, to nie będzie mógł oddychać w tym zaduchu. Zbliżał się właśnie bez większego zainteresowania do kolekcji winylowych płyt jakichś jazzowych wykonawców, których nazwiska niewiele mu mówiły - co innego Clarkowi, który bardzo podekscytowany zaczął mu opowiadać historie niektórych z nich i polecać konkretne utwory - gdy Lara zaczęła mówić coś bardzo... dziwnego o jakichś mugolskich zjawiskach fizycznych. Machnął ręką na ducha, żeby ten się uciszył i przyglądał się dziewczynie lekko skonsternowany, a dopiero gdy ta skończyła całą wypowiedź, wybuchnął śmiechem, ku wielkiemu oburzeniu stojącej obok czarownicy, której zagłuszył testowanie dźwięku dzwonków wietrznych. - To zjawisko się nazywa wrodzony urok i naturalny magnetyzm Boyda Callahana - oświadczył, zachowując względną powagę, i sam sięgnął po drewniany dzwoneczek, który po poruszeniu zaświergotał jak skowronek - Pierwsze słyszę, ale to fascynująca hipoteza - stwierdził; autorytarna Bonnie trzymająca nad nim pieczę przekraczała jego granice wyobraźni. Oczywiście, musiał się jakoś uprzejmie odwdzięczyć Larze za te interesujące informacje - Ja z kolei słyszałem o takiej teorii, że Lara bez bolca dostaje pierdolca, straszna choroba, objawia się nadmiernym zainteresowaniem związkami przystojnych kolegów i nieopanowaną zazdrością. Brzmi znajomo? - odparł w podobnym tonie, jakby był zapalonym uczniem w bibliotece, dzielącym się z koleżanką odkryciem nowej ciekawostki w podręczniku. Tak naprawdę to nie miał nic przeciwko, że podjęła ten temat, ale przecież nie mógł pozostać dłużny za takie skandaliczne pomówienia. Ot tak, dla zasady. - O, proszę bardzo, chłopa se kup na pamiątkę - zaproponował wspaniałomyślnie, podając dziewczynie miniaturową podobiznę Jean Laffite's, a pirat zaraz zaczął wyśpiewywać pełną piersią energiczne chanty. Partner idealny.
Caelestine przyszła tu sama. Nawet jej duch dziś ją opuścił. Przystanęła przy ladzie przeglądając asortyment. Dawno nie czuła się tak osamotniona. Cassius spędzał wakacje osobno. Zresztą wchodził już w ten wiek... dorosłości, w którym musiała pogodzić się, że będzie pojawiał się w jej życiu coraz rzadziej. Ci, których chciałaby mieć blisko, na złość, nie chcieli być blisko niej. Zaś ona sama miała w sobie za dużo bierności, żeby wyjść samej z inicjatywą. Koszmary nocne męczyły ją coraz częściej. Zmęczenie dotykało jej umysł, ale powoli też i ciało. Wydawała się słabsza i mniej pełna energii. Jeszcze bardziej wycofana niż zwykle. Dobór produktów był nieprzypadkowy. Miał pomógł jej się wyciszyć, zasnąć i natchnąć ją mocą do działania. Nawet obrazy nie wychodziły jej ostatnio tak, jak chciała.
Nawet, gdyby faktycznie chciała, to nie potrafiłaby zrobić tak niewinnemu stworzeniu jak Boyd, jakiejś poważnej krzywdy. Te jego oczy szczeniaka po prostu broniły go bardziej skutecznie, niż jakiekolwiek znane Larze zaklęcie tarczy. Może to po prostu jakiś jego wewnętrzny urok? Ciężko stwierdzić. Pewne było natomiast to, że dziewczyna szybko wpadła w wir ewentualnych zakupów, bo to miejsce dla niej było po prostu idealne. Pełne dziwnych, nie do końca przydatnych rzeczy, które może miałaby sposobność wykorzystać kiedyś w przyszłości. Rozglądała się dookoła zafascynowana widząc kolejne i kolejne przedmioty, co jak jej się wydawało, mogłyby się okazać niezbędnymi. Kiedy jednak dotarły do jej uszu słowa Boyda, parsknęła lekkim śmiechem, nie mogą się przed tym powstrzymać w żaden sposób. - A jesteś pewien, że to nie jest wrodzona nieudolność i chęć pomocy nieuleczalnym przypadkom? – wręcz nie mogła oprzeć się tak wielkiej pokusie, jaką jej w tym momencie stworzył. Aż natrafiła się idealna okazja do tego, aby powiedzieć o czymś, o czym Boyd nie mógł mieć najmniejszego pojęcia. Jak tak się chwilę nad tym zastanowiła, to w zasadzie nikt nie mógł jeszcze o tym wiedzieć, czemu by nie zacząć mówić o tym wprost… Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust w jego kierunku, gorliwie kiwając głową, jakoby zgadzała się z każdym wypowiadanym przez chłopaka słowem. – Jesteś pewien, że nie ma bolca? Bo nie znam takiej Lary, która narzekałaby na brak odpowiedniego bolca – zauważyła siląc się na poważny ton głosu. –Ta, akurat – mruknął jej prosto do ucha Philip, którego wcześniej kompletnie nie zauważyła. Wzdrygnęła się wyraźnie, co nie mogło ujść niczyjej uwadze. – Oj zamknij się Philip – rzuciła jeszcze w kierunku swojego ducha dopiero po chwili wracając wspomnieniem do tego, co działo się tutaj, w tym momencie. – Nie jestem pewna, czy Lara o której mówimy, narzeka na brak doznań cielesnych, zwłaszcza ze strony mężczyzn w ostatnim czasie – odwróciła się perfidnie w stronę najbliższej półki, aby przeglądać jakieś kompletnie niepotrzebne jej do życia przedmioty, które aktualnie tam się znajdowały. Laleczki voodoo były w Luizjanie czymś tak normalnym, jak w Londynie ulica Pokątna. Złapała podaną jej przez Boyda podobiznę Jean Laffite’s krzywiąc się, kiedy ta zaczęła śpiewać. Pospiesznie odstawiła ją na półkę. – A może tak laleczka voodoo – zastanawiała się głośno, ponownie oglądając dopiero co porzucone okazy. Mogłaby na przykład dodać do niej trochę włosów Boyda by potem wbić mu szpilkę, głęboko w d…. duszę…
Noah nie mógł wrócić do domu bez kupienia sobie jakiejś pamiątki! W wolnej chwili zatem wybrał się do Nowego Orleanu, do sklepu, o którym każdy opowiadał. Nie było tam zbyt wiele osób, ujrzał jednak brata Oliv (@Boyd Callahan), który żywo i chyba niezbyt przyjaźnie rozmawiał z jakąś nieznaną mu bliżej dziewczyną, którą kojarzył jednak z Gryffindoru. Nie chciał się wtrącać (nie był Nancy...), ale udać, że go nie zauważył też nie zamierzał, więc skinął mu głową na powitanie, po czym zajął się tym, po co tu przyszedł - na poszukiwaniu jakichś drobiazgów. Oszczędził nieco pieniędzy, więc mógł spokojnie zastanawiać się nad tym, co mu się przyda, albo chociaż będzie ładnie wyglądać... Zainteresował się szczególnie łapaczem snów, który mógł posłużyć mu do jego badań nad iluzjami. Wziął też olejek z ambry, może ściągnie na niego uwagę Odey... Bardzo mu się spodobał mieniący się różnymi kolorami w zależności od nastroju onyks, więc też go zapakował. Kupił sobie też coś praktycznego - kubek z Cafe du Munde, który sprawiał, że ciecz miała dokładnie taką temperaturę, jakiej zażyczył sobie ten, kto z niego pije. Po zebraniu tych wszystkich przedmiotów zapłacił, pożegnał się i wyszedł ze sklepu.
W przerwach między beztroskim obrzucaniem się z Larą docinkami, w których oprócz złośliwości znajdowała się oczywiście cała masa przyjacielskiej miłości, przeczesywał zastawione suto bibelotami półki w poszukiwaniu rzeczy, którą miał tu przy okazji kupić, bo właśnie przypomniał sobie, że przecież w drodze do sklepu spotkał Morgan, która, dowiedziawszy się gdzie idzie, poprosiła żeby jej kupił jeden gadżet, bo sama była zbyt leniwą bułą, by to zrobić. I oto tuż po ciętej ripoście rzuconej w odpowiedzi na zaczepki dziewczyny, dostrzegł poszukiwaną przez siebie gablotkę z czymś co wyglądało jak miniaturowe kosmosy zamnkięte w breloczkach i innych pierdołach; słowa padające z ust rozmówczyni odwiodły go jednak na chwilę zakupów, bo zupełnie nie zrozumiał, o czym ona mówi. Podniósł wzrok znad wzroku Ann i spojrzał na nią z mało inteligentnym wyrazem twarzy. -Ee co? - spytał głupio, czując że przestał nadążać za tą słowną potyczką i właśnie ją przegrywa - Jaki znów nieuleczalny przypadek? Już nie wiem co ty pierdolisz - przyznał raczej beztrosko, niespecjalnie przejęty tym nieporozumieniem, ale zarazem spoglądając na Larę zaintrygowany, z nadzieją że łaskawie mu wyjaśni, co takiego miała na myśli. Wrócił do oglądania pamiątek, starając się wybrać najbardziej zajebistą, żeby Moe mogła się lansować na dzielni porządnie, a nie z jakimś badziewiem, a jednocześnie śmiał się z wyznań koleżanki - No no no, więc to prawda że każda potwora znajdzie amatora, kto by pomyślał - zachichotał, choć próbował silić się na powagę. W końcu temat był poważny. - Zdradzisz, kim jest twój wybranek? - zapytał oficjalnie, choć szczerze mówiąc, to wcale nie uwierzył w to, że Lara rzeczywiście znalazła sobie jakiegoś typa i chwali mu się na poważnie - Musi być świetny, że aż się wzdrygasz na jego wspomnienie - nie omieszkał skomentować jej dziwacznej reakcji, choć z rzuconego po chwili bojowego polecenia zamknięcia się nietrudno było wywnioskować, że powodem tego pewnie był dokuczający jej duch-przewodnik. Całe szczęście, że Clark (jak na razie) dał mu spokój. Zostawiwszy Jean Latiffe's w rękach Lary, wybrał w końcu najpiękniejszy ze wzroków Ann i podał od razu kręcącej się obok krępej sprzedawczyni zapłatę, a potem sam przyjrzał się laleczkom voodoo i aż się trochę zamyślił nad ich potencjalnymi możliwościami - Ciekawe jak dużą krzywdę można tym komuś zrobić... Kupmy i sprawdźmy - zaproponował, nagle całkiem zainteresowny działaniem tej tajemniczej magii i niespecjalnie przekonany tym, czy mogą być faktycznie w jakikolwiek sposób niebezpieczne; czekając aż Lara wystosuje swoją opinię w tym temacie, rozejrzał się trochę bezmyślnie po sklepie i odmachał dziarsko na powitanie @Noah P. Williams, którego kojarzył głównie z bycia ziomkiem Olivii i chyba przy tym całkiem spoko typem.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Czasami musiała mocno się starać, aby nie zadawać sobie ciągle tego samego pytania: jak to jest, że Boyd tak często wydawał jej się być jednocześnie rozgarniętym i nierozgarniętym człowiekiem? I jak to w ogóle możliwe, że mieli sposobność tak dobrze się dogadywać. Pomimo wielu chęci i podejmowanych prób, odpowiedzi znaleźć nie była w stanie i tak naprawdę nie wiedziała, co by musiało się stać, aby w końcu było inaczej. Niemniej może chodziło o to, że po prostu lubiła Gryfona a już szczególnie ten wyraz kompletnego niezrozumienia, który gościł na jego twarzy w momencie, gdy mówiła znacznie więcej, niż dwa słowa po trzy sylaby każde. Tak jak i tym razem, kiedy oderwał swoje spojrzenie od półki z różnymi głupotami, aby przez chwilę się jej przyglądać. Parsknęła śmiechem, który raczej nie trwał zbyt długi czas, bo wtedy to właśnie Boyd stwierdził, że całkowicie nierealnym jest, aby Lara mogła się z kimś związać. Jakby machinalnie odrzuciła nieistniejący różowy kosmyk ze swojej twarzy wpatrując się w chłopaka wzrokiem, którego przecież na pewno mógłby jej nawet Bazyliszek zazdrościć. Jak to możliwe, że ktoś mógł być jednocześnie takim wkurwiającym typem? Kolejne pytanie, które na pewno pozostanie w jej głowie na bardzo długi czas, bez żadnej odpowiedzi... Jednak nie zamierzała w tym momencie od razu mówić o swoich ewentualnych powiązaniach z pewnym chłopakiem, bo nagle, kiedy usłyszała coś takiego z ust Gryfona, poczuła, że nie jest na to kompletnie gotowa. Już otwierała usta, aby obwieścić, że skłamała, kiedy zawitała u niej złowroga myśl. Uśmiechnęła się wrednie i zamrugała kilkukrotnie, co w innych okolicznościach można by było uznać za coś uroczego. -Oh, brat Ci się nie chwalił? Myślałam, że opowiadacie sobie, o takich rzeczach jak to, że któryś z was w końcu stał się mężczyzną - wymruczała słodko w jego stronę. No, zdecydowanie bardziej wolała zasiać w jego głowie ziarno niepewności, czy aby na pewno przespała się z jego bratem, niż tłumaczyć prawdziwe zdarzenia... - I kto tu jest popierdolony? - mruknął Philip prosto do jej ucha, ale ona odwróciła się znów w stronę oglądanych wcześniej laleczek Voodoo. Philip jednak nie zamierzał odpuszczać, radośnie lewitując sobie obok niej. -Widzę, że ci się podobają. Ale jaki sens ma je kupować? Niejednokrotnie słyszałem, że ukradzione mogą mieć lepszą wartość, niż takie zakupione. Dostają dodatkowe zasoby mocy magicznych - szeptał jej niemalże wprost do ucha. Patrzyła na laleczki jak urzeczona, nie wiedząc, co w zasadzie powinna zrobić. Rozejrzała się dookoła, a kiedy zobaczyła, że Boyd jest trochę dalej od niej, zajęty kasjerką, wróciła wzrokiem do laleczek. Kusiły ją niesamowicie i nie mogła sobie odmówić tego, aby faktycznie taką porwać, ale... musiała zrobić to dobrze. Dlatego od razu podeszła do Boyda, odciągnęła go od sprzedawczyni z przepraszającym uśmiechem na ustach i pociągnęła jego bark w dół, aby ucho chłopaka znalazło się na wysokości jej ust. -A jakby tak jedną ukraść? - wyszeptała, by po chwili dodać jeszcze. -Słyszałam, że wtedy posiadają większą moc magiczną - nie wiedziała, czy to go przekona do działania, czy nie, ale lepszy taki argument, niż żaden. Czuła, jak jej serce wali jak oszalałe, adrenalina zaczynała buzować w żyłach. A Philip pokazywał jej uniesiony do góry kciuk sądząc, że to wspaniała zabawa!
Nie uzyskał wyjaśnienia tajemniczych słów Lary, ale nie drążył dalej tego tematu, stwierdzając, że może to i lepiej, że nie odpowiedziała, bo jeszcze znów rzuciłaby coś enigmatycznego, że by nie zrozumiał, a tak dwa razy pod rząd nie ogarniać tematu to jednak trochę obciach. Jeśli zaś chodzi o owego kawalera, którym właśnie pochwaliła się dziewczyna, to naprawdę nie spodziewał się jakiejkolwiek poważnej odpowiedzi, choć kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie zaskoczyła go jakże cięta riposta o własnym bracie. Zaskoczyła i wzbudziła niemałą wesołość, bo jeśli się wzięło pod uwagę fakt, że jedyni poza nim przedstawiciele szlachetnego rodu Callahanów w zamku mieli kolejno czternaście i jedenaście lat i obaj na widok Lary zaczęliby się zapewne jąkać, to było tak absurdalne, że nawet nie miał siły jej wytknąć po raz kolejny, że ją popierdoliło. Ze śmiechu prawie upuścił oglądane właśnie bogato zdobione, porcelanowe coś, co wydawało mu się że było czymś pomiędzy cukierniczką a popielniczką - Tak ci żal, że ja nie ulegam twojemu urokowi, że aż się wzięłaś za moich nieletnich krewnych? To dopiero desperacja - skwitował, wzdychając teatralnie z wielką dezaprobatą; Lara była niemożliwa, wygadywała takie głupoty i docinała mu na każdym kroku, a jego w dziwny sposób to bawiło, choć bardzo prawdopodobne, że gdyby robił to ktoś inny, to w końcu by się zirytował. Burke miała w sobie coś takiego, że choćby wspinała się na szczyty złośliwości i uderzała w najczulsze punkty, nie była w stanie go zdenerwować. Ale zaskoczyć - i owszem. Zostawił ją raptem na pół minuty, a ta już zdążyła wpaść na pomysł, żeby poczęstować się laleczką voodoo bez płacenia. Najpierw zaśmiał się krótko, sądząc, że żartuje - Czekaj, jak to mówiłaś chwilę temu...? "Wyrosłam z zakłócania porządku"? - wytknął jej własne słowa z początku spotkania; Lara jednak wcale nie wyglądała, jakby stroiła sobie żarty. Rzuciła nawet argumentem, który teoretycznie brzmiał zachęcająco, ale i tak nie przekonałby go nawet, gdyby miał pewność, że jest prawdziwy. Obejrzał się przez ramię, żeby skontrolować, czy sprzedawczyni na pewno nie jest w stanie ich usłyszeć i spojrzał na dziewczynę ze szczerym niedowierzaniem - Lara, no weź. Nie wolno, kurwa, kraść - upomniał ją, bo to dobry chłopak w gruncie rzeczy był, a gdy tylko te słowa opuściły jego usta, uświadomił sobie, że zabrzmiał jakoś głupio, jak jakiś pretensjonalny, małoletni prefekt Ravenclawu recytujący szkolny regulamin. No ale cóż poradzić, taka była prawda: chlać można, zakłócać porządek można, dawać w mordę można. Ale kraść? To było poniżej nawet jego godności.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
w związku ze zbliżającym się niechybnie końcem naszej wycieczki i niefortunnym brakiem czasu, nie jestem w stanie wybrać się do pańskiego sklepu z pamiątkami osobiście. Niemniej jednak słyszałam, że jakość oferowanego przez Pana asortymentu jest bardzo dobra, a przechodząc kiedyś obok lokalu, na witrynie dostrzegłam kolekcję unikalnych kubków, które mnie zaciekawiły...
W tej też właśnie sprawie się z Panem kontaktuję - chciałabym teraz zakupić dwie takie sztuki, niewystawowe, o ile istnieje taka możliwość. Odliczoną kwotę trzydziestu galeonów znajdzie Pan w sakiewce dołączonej do mojego listu. Zamówienie proszę podesłać do pensjonatu na recepcję, bądź bezpośrednio do pokoju numer 19.
Z góry dziękuję za jak najszybszą realizację i pozdrawiam.
Keyira Shercliffe
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Z czymś na kształt dumy mogła obserwować, jak wyraz twarzy Gryfona zmienia się dosyć znacząco. I nawet jeśli gdzieś to wszystko było podszyte cholernie dużą ilością szydery, to ziarno niepewności mogło być zasiane w jego głowie. Dziwne, ale sprawiało jej to pewnego rodzaju satysfakcję. Jego śmiech tylko delikatnie zbił ją z pantałyku, jednak było to na tyle niewielkie, że mogło zostać uznane za kompletnie pomijalne. W końcu i sama zaczęła się śmiać razem z nim, żeby już całkowicie rozładować to napięcie i przeskoczyć z tematu. Cel Lary został osiągnięty; jednak jej potencjalny związek został zachowany tylko i wyłącznie dla niej, co ostatecznie było dobrą decyzją. Chyba jednak nie była gotowa, aby mówić o tym wszem i wobec. - Oczywiście, że tak! - rzuciła jeszcze, uznając, że zawsze można coś jeszcze powiedzieć. -Callahan, ja się w tobie kocham od lat a ty nic! To chociaż twój brat ma coś od życia - powiedziała, pomiędzy kolejnymi porcjami śmiania się w głos, gdzie faktycznie zaczęła zastanawiać się nad tym, jak w ogóle brat Boyda może wyglądać... Chyba powinna się zorientować w temacie, coby na przyszłość mieć możliwość lepszego uwiarygodnienia swojej i tak niewiarygodnej historii. W końcu jednak przeszli do tematu, który w tym konkretnym momencie, za sprawą tego zasranego ducha, stanowił bardzo ważne miejsce w głowie Lary. Nic nie mogła poradzić na to, że rączki naprawdę aż ją świerzbiły, aby faktycznie to zrobić. Poza tym, laleczek było przecież tak dużo, że na pewno nikt by się nie zorientował, gdyby jedna zrobiła sobie wychodne... Philip wciąż i wciąż szeptał jej wprost do ucha słowa zachęty, a ona próbowała go ignorować. Nie było to jednak takie proste, bo mimowolnie co chwilę zerkała w kierunku tej nieszczęsnej półki... Ona przecież też nigdy nie zachowywała się w podobny sposób. Bo przecież nawet teraz miała w kieszeni odpowiednią ilość galeonów, aby ją po prostu kupić. Jednak zachęty ze strony ducha były na tyle silne, że naprawdę chciała zaryzykować. Słysząc kategoryczny sprzeciw ze strony swojego kompana w niedokonanej jeszcze zbrodni, mimowolnie zagryzła dolną wargę, rozważając w głowie wszystkie za i przeciw. Choć więcej było argumentów przemawiających za tym, aby jednak tego nie robić, decyzja w jej myślach została już podjęta. - Wyzwanie Callahan - rzuciła szeptem, patrząc mu prosto w oczy. Westchnęła, już teraz żałując tego, co zamierzała powiedzieć, ale była tak zdecydowana, że nie zamierzała zmienić zdania. - Jeśli ty pomożesz mi w tej kradzieży, ja zrobię dowolną, wyznaczoną przez ciebie rzecz, w dowolnym, wyznaczonym przez ciebie czasie - wiedziała, co to oznacza. I wiedziała, że znając na tyle, na ile już Boyda poznała, wykorzysta to do cna i nie pozostawi na niej suchej nitki. Mimowolnie w jej głowie pojawił się obraz tego, jak w jego koszulce musiała pojawić się na meczu quidditcha, nie mając nic kompletnie pod spodem. Uśmiechnęła się zaczepnie i wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - To co, odważysz się? Musisz tylko odwrócić jej uwagę, ja zrobię resztę - wyczekiwała, cholernie ciekawa tego, co postanowi zrobić. Serce biło jej jak szalone. No dalej Boyd, nie bądź taką cnotką... miała ochotę powiedzieć, ale uznała, że to może być zbyt wiele.
Wydawało mu się, że jest tak absolutnie i stanowczo przeciwny pomysłowi Lary, by kraść cokolwiek, że jeśli ta będzie się upierać, by to zrobić, to własnoręcznie wyniesie ją z tego cholernego sklepu i przemówi do rozumu tak, że raz na zawsze się jej odechce w ogóle myślenia o takim skandalicznym zachowaniu; abstrahując od tego, że kraść było po prostu nieładnie, to przecież on był teraz poważnym człowiekiem, profesjonalnym graczem quidditcha, który może kiedyś pojawi się na jakimś plakacie w jednym ze sportowych czasopism, on nie może sobie pozwolić na takie ryzyko, przecież gdyby ktoś go tutaj przyłapał, jak wynosi pod pazuchą laleczkę voodoo, na którą totatalnie byłoby go stać, to byłby przecież straszny skandal. A jak nie skandal, to przynajmniej wstyd. Wydawało mu się też, że jest człowiekiem o mocnym charakterze i silnej woli, i rzeczywiście, tak było, jeśli chodziło o determinację w dążeniu do wyznaczonego celu, o codzienne wstawanie rano, żeby potrenować, o całonocne zakuwanie do przedmiotu, który potrzebował zdać, a który niekoniecznie go interesował. Motywowanie się do dobrego szło mu doskonale. Powstrzymywanie od złego - nie aż tak spektakularnie. Mimo wielkich chęci i silnej świadomości tego, co należałoby zrobić, w tym i wielu przypadkach wystarczyło jedno odpowiednio dobrane zdanie, żeby cały wewnętrzny sprzeciw poszedł się jebać odszedł w niepamięć. Na magiczne słowo-klucz "WYZWANIE" przestąpił nerwowo z nogi na nogę i obejrzał się jeszcze raz w stronę niczego nie podejrzewającej sprzedawczyni, czując, że całkiem szybko topnieje w nim to twarde postanowienie, że nie da się w to wciągnąć. Wahał się krótko, bo do momentu, w którym Lara zapowiedziała, co jest gotowa zrobić w zamian, a że było to wszystko i kiedykolwiek, to byłby kompletnym głupcem, gdyby takiej okazji nie wykorzystał. Jeszcze nie miał pojęcia, do czego wykorzysta te obietnice, ale z ich poprzednich przygód wiedział, że Lara raczej nie stchórzy przed niczym - na myśl, że ogranicza go tylko jego własna wyobraźnia, na usta wpłynął mu podstępny uśmieszek, który nie zwiastował nic dobrego. - Nie wierzę, że sobie to robisz. - skomentował z mieszaniną podziwu i niedowierzania i w tej chwili z jego godności, moralności i sumienia zostały jakieś nędzne strzępki; uścisnął dłoń dziewczyny na znak zawartego układu i pokręcił głową. - Masz na mnie zły wpływ - mruknął jeszcze mimochodem i zaczął układać sobie w głowie plan odwrócenia uwagi sprzedawczyni. Z doświadczenia wiedział, że wkurwiony klient jest dużo bardziej absorbujący niż miły klient, dlatego plan był prosty. - Dobra. Pójdę ją opierdolić. - podzielił się z nim Larą konspiracyjnym szeptem, przybrał mało przyjemny wyraz twarzy i ruszył spontanicznie sterroryzować pracownicę sklepu. Ustawił się tak, by kobieta, rozmawiając z nim, miała jak najbardziej utrudniony widok na półkę z laleczkami, przy której kręciła się Lara, po czym specjalnie-przypadkiem strącił łokciem jakieś szklane cudo, które rozbiło się z trzaskiem na zakurzonej posadzce i wypuściło z siebie kłęby bardzo intensywnie pachnącego dymu; gdy sprzedawczyni, zwabiona harmiderem, podeszła bliżej, oskarżył ją o to, że został zaatakowany przez kulkę, wtrącił coś o nieprzestrzeganiu zasad BHP i PPOŻ, wyraził się bardzo niepochlebnie o jej pracy i jakości towarów. Na koniec tak dla zasady zażądał rabatu, a inspirował się w całej awanturze najbardziej upierdliwymi klientami, których miał przyjemność spotkać gdy sprzedawał miotły.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Nie ma co ukrywać, Lara bardzo lubiła łamać opór innych ludzi. Nie było to przecież tak prostym zadaniem, jakby się mogło wydawać. Bo trzeba było wcześniej poznać daną osobę, zrozumieć, do czego jest zdolną, a czego z pewnością nigdy nie zrobi. Cały proces przygotowawczy do podobnego przedsięwzięcia był długim i żmudnym. Na szczęście dla niej, a kompletne nieszczęście dla Callahana, poznała go na tyle dobrze, że wiedziała, w jaki sposób mogłaby wymusić na nim pewne działania, których w normalnych okolicznościach, z całą pewnością by się nie podjął. Luizjana to przecież nie były normalne okoliczności, a już szczególnie propozycja, którą złożyła na ręce Gryfona. Musiała przyznać, że w pewnym momencie sądziła, że przegięła. To jedno czy dwa słowa za dużo zostały wypowiedziane. Z napięciem obserwowała Boyda i wszystkie procesy, które się w nim tentegowały. Serce biło jej szybciej, kiedy już zaczynała przekonywać samą siebie, że jednak jeden wielki chuj wyjdzie z całego przedsięwzięcia. Aż w końcu zauważyła na twarzy Gryfona coś, co pozwoliło jej odzyskać nadzieję. Zawahanie i to ogromne. Bo przecież kto normalny (albo raczej jak oni, nienormalny) przepuścił by tego typu okazję? Kiedy zaczął się uśmiechać, jej kąciki ust też powędrowały ku górze w wyrazie obwieszczającej, że wygrała to starcie i nie zamierzała ukrywać dumy z tego faktu. Wyszczerzyła zęby w jego stronę, kiedy wspomniał o tym, jak bardzo będzie tego żałować. – Masz przynajmniej dowód na to, jak bardzo mi na tym zależy – stwierdziła tylko, wciąż ściszając głos do szeptu. Chwilę obserwowała go, kiedy próbował wymyślić najlepszy sposób na to, aby ich plan, no dobra, w zasadzie to jej plan, odniósł odpowiedni skutek. A kiedy ruszył do akcji, sama też do niej przystąpiła. Gdy tylko usłyszała, jak zaczyna krzyczeć na biedną kasjerkę, Philip ryknął z uciechy w jej głowie, a ona przystąpiła do działania. Już wcześniej dokładnie upatrzyła sobie, które laleczki voodoo, byłyby dla nich najodpowiedniejsza. Czyli oczywiście te najbrzydsze i najbardziej zapomniane przez świat i wszystko wokół. Ręka jej drżała, kiedy wyciągnęła dłoń w tamtą stronę. Nie było już jednak odwrotu. Złapała szybko lalki i wsadziła do przedniej kieszeni spodni. Wyciągnęła koszulkę na wierz, a że była ona dłuższa, doskonale zakrywała to, że coś nowego, niepożądanego znalazło się w kieszeni gryfonki. Potem po prostu ruszyła w stronę drzwi, jak gdyby nigdy nic, przybierając bardzo znudzony wyraz twarzy. Bo przecież sklep okazał się dla niej gorszy, niż wszyscy mówili i nie znalazła w nim nic, co nadawało by się do zakupu. Do kradzieży to już owszem. Kiedy tylko odetchnęła powietrzem na zewnątrz sklepem, tak zaskakująco czystym w porównaniu do tego wewnątrz, uśmiechnęła się sama do siebie szeroko, czekając na to, jak Boyd skończy popis swoich wspaniałych, konsumenckich manier i do niej dołączy. Sama czuła się po prostu zajebiście.
Ostatnio zmieniony przez Lara Burke dnia Czw 10 Wrz 2020 - 11:20, w całości zmieniany 1 raz
Właściwie to nie wiedział, dlaczego Larze tak nagle zaczęło zależeć na podpierdoleniu laleczki ze sklepu, ale z doświadczenia w przebywaniu z tą wariatką zdążył już ogarnąć, że czasem nie ma co się zastanawiać, czy to co Gryfonka robi albo mówi ma sens, bo bardzo często się okazuje, że nie i nie da się tego w logiczny sposób wytłumaczyć; i że nie warto przy niej zbyt długo myśleć, zamiast tego lepiej robić. No to zrobił. Czuł się co prawda jak kompletny dureń, naskakując na ekspedientkę, bo z reguły to lubił sobie na kogoś pokrzyczeć ale tylko jak miał porządny powód, a nie taki z dupy, który musiał sam sobie wymyślić, zwłaszcza, że aktor był z niego raczej nędzny. Udało się jednak kupić Larze całkiem sporo czasu, w końcu na zwinięcie przedmiotu z półki potrzebowała raptem chwili; nie wiedział dokładnie ile jej to zajmie, a wolał nie zerkać nigdzie nad ramieniem sprzedawczyni, by nie zwrócić jej uwagi. Na szczęście w drzwiach wisiał tandetny dzwoneczek, który głośnym dźwiękiem oznajmił, że ktoś właśnie opuścił sklep - uznał wtedy, że misja jest zakończona, dokończył monolog i machnął ręką na kobietę, jakby już zupełnie stracił cierpliwość do tej rozmowy i szybko ruszył do wyjścia w ślad za swoją towarzyszką, trochę w środku zaskoczony, jak łatwo poszło - jakaś część jego mózgu trochę jakby spodziewała się, że sklep będzie zaczarowany i gdy Lara tylko przekroczy próg ze swoją zdobyczą w kieszeni, to ogłuchną wszyscy od rozdzierającego uszy alarmu sygnalizującego, że przyłapano złodzieja. A tu nic. Towarem można się częstować, najwyraźniej. - Wzięłaś też jedną dla mnie? - wyszczerzył się do dziewczyny, gdy już znalazł się obok niej przed sklepem, ale nie zatrzymywał się na długo, tylko pociągnął ją lekko na znak, że powinni już pójść. - Pięknie to podpierdoliłaś! - pochwalił tonem dumnego rodzica - Chodź, spierdalamy stąd. Musisz mi pokazać czy to całe voodoo działa. - oznajmił, szczerze zainteresowany tym czy laleczka rzeczywiście działa w jakiś sensowny sposób czy jest tylko gadżetem jak z bazaru; bardzo chciał zobaczyć jakie daje efekty, ale zdecydowanie gdzieś dalej od miejsca zbrodni.
/ztx2
Sid Carlton
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : ciemna karnacja, czarne oczy, dużo cudacznych pierścionków na palcach