To tutaj odbywa się rehabilitacja w formie ćwiczeń. Wykonywanie wyznaczonych przez rehabilitanta ćwiczeń jest szczególnie przydatne w przypadku zaklęć uszkadzających mięśnie i kości, ale zajęcia czasem przydają się też po mugolskich, skomplikowanych urazach, które nie tak łatwo wyleczyć zaklęciem. Sala jest dostępna dla wszystkich pacjentów. Nie ma tu tradycyjnych sprzętów, takich jakie można spotkać w centrum sportu, poza niekończącą się bieżnią. Jest za to sporo taśm rozciągających, piłek lekarskich, materacy i drabinek.
Warsztaty uzdrowicielskie Prowadzone przez starszą uzdrowicielkę Charlotte Taylor pracującą od trzydziestu lat w szpitalu św. Munga.
Sala szpitalna jest dosyć spora i przestronna. Po wejściu na teren szpitala każdy dostaje przepustkę pozwalającą na wniesienie różdżki na czas trwania warsztatów. Pani Taylor jest już na miejscu, zapisuje imię i nazwisko uczestnika warsztatów, zaprasza po "odbiór manekina" oraz zajęcie z nim odpowiedniego miejsca. Każdy z uczestników ma do dyspozycji oddzielną leżankę, metalowy wózek wyposażony wieloma fiolkami z eliksirami, bandażami, maseczkami i rękawiczkami ochronnymi oraz podobnymi akcesoriami medycznymi. Przy bocznej ścianie znajduje się biblioteczka z ciekawymi pozycjami traktującymi o magicznych metodach sprawnego i nieinwazyjnego uzdrawiania. Dominuje zapach chemikaliów i proszku do czyszczenia podłogi.
Każdy z uczestników warsztatów wybiera sobie manekina w kolejności alfabetycznej - pierwszą osoba trafia na manekina z literą A, druga na manekina B, a dziesiąta na manekina J. Można znaleźć sobie zdjęcie "swojego" manekina i podlinkować :)
A - Albert, B - Bethany C - Celine D - Duncan E - Ethan F - Felicia G - George H - Henry I - Ian J - Jonas K - Katie L- Lincoln M- Mary N - Nathan O - Oscar. Zabrakło Ci manekina?! Spokojna głowa! Wybierz następną literę z alfabetu, nazwij manekina i usiądź z nim wygodnie, a resztą się nie przejmuj :) Imiona są ważne!
Manekiny są pełne magii (dla wścibskich: magia transmutatorska zaawansowana), a więc choć nie mówią to poruszają się niczym pijany młody człowiek na kacu. Należy ubrać je w szpitalną piżamę złożoną w kostce na Waszej leżance :)
Na wejście dostajecie możliwość rzutu kością 1k6 na dodatek magiczny swojego tymczasowego "pacjenta":
Rzuć kością 1k6:
1- manekin dostał czkawki! Niemożliwe? A jednak. Ilekroć czknie to podskakuje w miejscu. 2- dostałeś ciamajdę, która jest niezdolna ominąć jakiekolwiek przeszkody (taki bug w grze, będzie "szedł w miejscu" nawet jeśli czołem dotyka ściany/człowieka). 3- ten manekin nie chce chodzić. Tylko siedzi albo leży. Weź go przez ramię albo zaklęciem i problem z głowy! 4- coś tu jest nie tak, manekin udaje Prawie Bezgłowego Nicka. Głowę ma mocno poluzowaną. Wystarczy naprawiać ją co dwa posty a jakoś ujdzie. 5- jak nie złapie Cię za nadgarstek… albo za rękaw… albo za klamkę… nie puści. Trzyma się kurczowo najbliższego obiektu i nie jest w stanie poluzować palców. Musisz się z nim chwilę siłować. 6- a cóż to? Trafił Ci się niewadliwy egzemplarz. Grzeczny, spokojny i posłuszny manekin drepcze grzecznie za Twoim ramieniem.
Tematem warsztatów jest poprawne rozpoznawanie i diagnozowanie objawów oraz obrażeń, a następnie ich opatrywanie. Nie musisz mieć miliona punktów z dziedziny uzdrawiania. Przyjdź, a nauczysz się na co zwracać uwagę przy poszczególnych przypadkach medycznych obrażeń.
Kod:
<zg>Manekin:</zg> wpisz literę i imię <zg>Uzdrawianie:</zg> wpisz posiadaną liczbę punktów w kuferku z tej dziedziny
Warsztaty prowadzi @Eskil Clearwater. Termin zbierania się w lokacji trwa do 10 grudnia do godziny 20:00.
Manekin: A - Albert Dodatek magiczny:3 Uzdrawianie: 2pkt
Właściwie nie miała najmniejszej ochoty wracać do Munga, bo już się w nim nasiedziała za wszystkie czasy. Bała się, że wrócą przykre wspomnienia, że znów złapie doła i będzie przygnębiona. Wcale nie tęskniła za tymi murami. A jednak zgłosiła się na warsztaty i pojawiła w Sali Ćwiczeń, choć z lekkim poślizgiem. Dlaczego? Cóż, odpowiedź była prosta. Wolała zrobić cokolwiek kreatywnego i pożytecznego, niż bezczynnie tkwić w domu, gdzie zlewały jej się dni z nocami. Nauczenie się czegoś nowego było namiastką normalności, a przy tym warsztaty odbywały się w miejscu, w którym nic jej nie groziło, prawda? Bezpieczniej chyba się nie dało, mogło więc to posłużyć za kartę przetargową. Przywitała się ciepło z prowadzącą, którą widziała chyba po raz pierwszy. Zapamiętałaby tę twarz, więc istniało prawdopodobieństwo, że jeszcze dotąd drogi Swansea i Charlotte Taylor się nie skrzyżowały. Dziwne, ale możliwe. Wysłuchała tego, co uzdrowicielka miała do zakomunikowania uczestnikom, związała włosy w ciasną kitkę i... przystąpiła do pracy. Zadanie brzmiało łatwo. Czuła jednak w kościach, że gdzieś kryje się haczyk, że wcale tak prosto nie będzie. I... nie musiała czekać długo. Najpierw zobaczyła, jak inne manekiny rozbiegają się po sali i niczym pijani imprezowicze zataczają chwiejne okręgi wokół łóżek i medycznego sprzętu. Widok był dość zabawny, ale nie mogła ponieść się pokusie nieustannego obserwowania tego widowiska, bo musiała zająć się swoim pacjentem. Podeszła więc do Alberta, który był wyjątkowo... spokojny. Aż nadto. Szybko okazało się, że jest wręcz uparty i nie da się go ruszyć na krok za żadne skarby. Próbowała zachęcać go spokojnie, licząc na to, że jej głos zadziała jak zaklęcie, które odczaruje manekina i będzie on posłuszny. Nic to jednak nie dawało i czuła, że rośnie w niej irytacja. - No, dalej... - zachęcała już chyba samą siebie, żeby się nie poddać. Spróbowała nawet dźwignąć Alberta i przenieść, ale zdołała zrobić jedynie kilka kroków w stronę właściwej leżanki. W końcu z głębokim westchnięciem wyciągnęła różdżkę, nakierowała ją na manekina i posłużyła się zaklęciem Locomotor. Podziałało! Wystarczyło już ubrać pacjenta w przydzieloną piżamkę i pierwsze zadanie miała za sobą. Nie było tak źle, choć to dopiero początek jej zmagań, a cóż - nie posiadała za wiele umiejętności w tej dziedzinie magii.
Z racji słabego zainteresowania można przychodzić jeszcze przez kilka dni do czasu aż nie pojawi się minimum 5 osób. Bez tego ani rusz :)
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Trolle. Max uniósł lekko brwi, przyglądając się Mulan bardzo uważnie, jakby chciał ją zapytać, czy zamierzała pakować się w podobne problemy zawsze, kiedy tylko nie będzie na nią patrzył. Nie wiedział, jakim cudem dziewczyna trafiła na moczary, jakim cudem udało jej się spędzić tam nieco więcej czasu, niż powinna. Wiedział, oczywiście, że jego przyjaciółka była zdolna do podobnych szaleństw, że robiła podobne, równie idiotyczne rzeczy, ale naprawdę, nie był w stanie uwierzyć w to, że tak zwyczajnie, najnormalniej w świecie, dała się sprać jakiejś bandzie trolli, która postanowiła wyskoczyć na nią zza krzaka. To, że w ogóle do tego dopuściła, również było fascynujące, ale nie miał okazji usłyszeć całej historii, która wiązała się z tym zamieszaniem, bo dopiero trafił na dyżur i jedynie dostał karty pacjentów, jakimi miał się zająć. Znalezienie tam Mulan, jakoś szczególnie mocno go nie zdziwiło, aczkolwiek spowodowało, że młody uzdrowiciel westchnął ciężko, jakby cały świat właśnie postanowił zawalić mu się na głowę, zmieniając w iście bezczelny sposób cały rozkład jego dnia. I właśnie z tego powodu siedział teraz w tej sali, musząc dowiedzieć się, czy jego przyjaciółka wymagała dodatkowego leczenia, czy rehabilitacja miała wystarczyć. - Wyjaśnisz mi, jak doszło do tego, że nie widziałaś trolli, które postanowiły sobie zrobić z ciebie piłkę do ćwiczeń? Bo jestem niesamowicie zaciekawiony, jak to się stało. Wzięłaś je za wielkie kamienie, czy zwyczajnie dostałaś wcześniej w dupę jakąś strzałą amora i nie byłaś w stanie podejmować żadnych, logicznych decyzji? - zapytał, uśmiechając się do niej samym kącikiem ust, bliski powiedzenia tego, że za taką akcję należało jej się tańczenie w stroju kurczaka w atrium samego Ministerstwa Magii. Musiałaby wtedy wyglądać pięknie, choć jednocześnie jej obecny stan sugerował raczej, że będzie zmuszona do jakiegoś podskakiwania na jednej nodze albo pełzania po podłodze, bo, prawdę powiedziawszy, Max jakoś nie widział możliwości wypuszczenia jej w tej chwili ze szpitala. Dla jej własnego dobra, rzecz jasna, a nie z jakichś innych pobudek, które nie miałyby w tym momencie najmniejszego nawet sensu.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
To było do przewidzenia. Mogła z pewnością spodziewać się tego, że Max będzie pierwszym do tego, aby suszyć jej głowę. Może w innych okolicznościach obstawiałaby Longweia, ale właśnie to Brewer znajdował się w szpitalu i mógł znacznie szybciej znaleźć się przy niej i zacząć opierdol. Było to całkiem ironiczne biorąc pod uwagę fakt, że zapewne w innych okolicznościach sam znajdowałby się na miejscu i pewnie również wpadłby w kłopoty. - Trolle - powtórzyła chociaż zapewne nie zabrzmiało to jakoś szczególnie pocieszająco. No, ale nie przejmowała się tym. Domyślała się tego, że uzdrowiciel patrzy teraz na nią niezwykle krytycznie. Zwłaszcza, że całe wydarzenie streszczono mu jako wypadek, który bynajmniej nie wynikał z jej chęć nawiązania bliższej współpracy z trollami i zagrania z nimi w gargulki czy też czegoś innego o równie wysokim poziomie szaleństwa. Ot, po prostu padła ich ofiarą w czasie spaceru przez mokradła. Naprawdę urzekająca historia. - Po pierwsze muszę cię poinformować o tym, że o tej porze roku na moczarach zwykle obecna jest mgła gęsta jak sam skurwysyn. Ciężko było je dojrzeć. Po drugie to zaradziłabym coś na nie, gdyby nie ta cholerna migrena, która ścięła mnie z nóg. Nie masz pojęcia jakie to uczucie - odpowiedziała, przechodząc w defensywę. Musiała się jakoś wybronić, bo owszem, może i robiła w swoim życiu wiele różnych głupot, ale akurat na to co się stało miała niezwykle mocne wytłumaczenie. Znajdowała się w kiepskiej formie i to na pewno musiało służyć za wyjaśnienie tego, co się stało. Miała jedynie nadzieję, że te cholerne migreny w końcu ustąpią i pozwolą jej normalnie funkcjonować. Nie chciała ponownie wpaść w problemy z ich powodu.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Zapewne, gdyby tylko razem wybrali się na mokradła, skończyłby równie źle, co ona. O ile nie gorzej, bo prawda była taka, że Max musiał się jeszcze, całkiem zwyczajnie, wiele nauczyć. Nie mógł koncentrować się jedynie na uzdrawianiu, z czego w pełni zdawał sobie sprawę, a obraz nędzy i rozpaczy, jaki przed sobą miał, w postaci Mulan, jedynie potwierdzał jego obawy i przypuszczenia, że nie powinien zasypiać tych jebanych gruszek w popiele. Nie podobało mu się również to, jak wyglądała jego przyjaciółka, bo mimo wszystko spotkanie z trollami nie należało do najprzyjemniejszych i wciąż nosiła na sobie jego ślady. Nie dało się ich pozbyć ot tak, za jednym machnięciem różdżki. - To tak jak książka, która okazała się ludojadem - stwierdził, siadając naprzeciwko niej, przyglądając się jej z miną, świadczącą o tym, że nie był do końca pewien, jak powinien do tego wszystkiego podejść, a później po prostu westchnął ciężko, wznosząc oczy ku sufitowi, odnosząc wrażenie, że wpakowali się w niezłe gówno. - To teraz będę zachowywał się jak grzeczny lekarz, a ty jak grzeczny pacjent i może powiesz mi coś więcej. Widzę w twojej karcie obrażenia i muszę przyznać, że wyglądasz całkiem nieźle, jak na to, co cię spotkało, ale wiesz, wywiad jest ważny. Zacznę nawet od tego, że zapytam, czy coś cię teraz boli, bo muszę mieć pewność, że zaordynowane leczenie jest właściwe - dodał bardzo spokojnie i cierpliwie, jakby spędził w szpitalu sto lat, co zaraz skwitował uśmieszkiem świadczącym o tym, że bawił się w tej chwili całkiem nieźle. Owszem, odczuwał niepokój, ale Mulan znajdowała się w Mungu i była tutaj zdecydowanie bezpieczna, nawet jeśli musieli do końca poskładać jej kości i upewnić się, że wewnętrzny krwotok ustał, a ona była w stanie stać o własnych siłach. Właśnie z tego powodu znajdowali się również w sali do ćwiczeń, gdzie miał dołączyć później magirehabilitant, by przekonać się, jak sprawy się właściwie miały i co należałoby jak najszybciej wdrożyć.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Nie wiadomo jak faktycznie mogłoby to wyglądać, gdyby byli razem. Może faktycznie oboje leżeliby w tej sali, a może jakoś wybrnęliby z sytuacji dzięki wspólnemu szczęściu i doświadczeniu we wpadaniu w kłopoty. Mogli w tym momencie jedynie gdybać bez jakiejkolwiek pewności, co do tego jak faktycznie rozwinęłaby się sytuacja w takim wypadku. - W świecie czarodziejskim wszędzie czeka na ciebie śmierć czy coś - dorzuciła, wzruszając ramionami, czego od razu pożałowała, bo zaraz jej twarz wykrzywił krótki grymas bólu. Wciąż jeszcze męczyła się ze skutkami spotkania z trollami. Owszem, największe obrażenia zostały już opanowane i naprawione przez uzdrowicieli, ale nie znaczyło to, że przestał jej dokuczać ból we wcześniej uszkodzonych miejscach. Głównie dokuczał jej kręgosłup i żebra. Nie wspominając o bólach pojawiających się w potylicy, którą przyrżnęła w drzewo, gdy troll nią rzucił. - Zawsze myślałam, że jak ktoś będzie mi proponował zabawę w lekarza to będzie to nieco inaczej wyglądać - westchnęła z boleścią, starając się wciąż utrzymać żartobliwy ton, ignorując to, że Max chciał faktycznie wykonywać swoje obowiązki. - Max, bądźmy szczerzy, bardziej lub mniej boli mnie wszystko. Jestem cała poobijana. Troll wpierw zrobił sobie ze mnie gniotka, a potem mną rzucił o drzewo. Mówiła to jednak dosyć spokojnie, bo jej zdaniem nie było to jakoś szczególnie alarmujące biorąc pod uwagę to jak wiele faktycznie przeszła w czasie tego feralnego spotkania. Mogło być o wiele gorzej, ale nie zauważyła nic, co faktycznie wymagałoby pilnego zainteresowania medyków na tym etapie.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Optymistka z ciebie – zauważył pogodnie na jej komentarz, uśmiechając się do niej, wiedząc doskonale, że miała rację. W końcu sam również miał okazję się o tym przekonać. Tym bardziej kiedy było się kimś takim, jak oni, kto chodził nie wiadomo dokąd i nie wiadomo po co właściwie. Tym jednak razem Max podejrzewał, że chodziło o coś innego, skoro Mulan zjawiła się w Mungu z jednym ze swoich współpracowników, więc zwyczajnie zapytał ją, co właściwie robili na tych mokradłach. Bo jeśli mieli zająć się trollami, to wszystko wskazywało na to, że poszło im zwyczajnie beznadziejnie, by nie powiedzieć, że tak z dupy, jak tylko się dało. Wolał jednak poznać cały rys sytuacyjny, żeby wiedzieć, czy przypadkiem dziewczyna nie przyniosła ze sobą czegoś jeszcze, na co uzdrowiciele nie zwrócili uwagi, nie mając o tym pojęcia. - I koniecznie chciałabyś się w tego doktora bawić ze swoim szwagrem? – odciął się jej, przekrzywiając głowę w rozbawieniu, po czym westchnął, siadając naprzeciwko niej, zastanawiając się, czy w takim wypadku była w ogóle szansa na to, żeby zaczęła przechodzić rehabilitację. Oczywiście, wiedział, że im dłużej organizm był pozostawiany sam sobie, tym gorzej i wychodzono z założenia, że trzeba go szybko aktywizować, ale nie był do końca przekonany, czy w wypadku, w którym zostało się krwawą miazgą, było to aż tak istotne. - Zaklęcia i eliksiry nie do końca pomagają? Bo jeśli tak, to będę musiał mimo wszystko zaordynować ci coś mocniejszego, jeśli nie będziesz w stanie tego wytrzymać – stwierdził, patrząc na nią uważnie, bo wiedział, że jak będzie chciała, to zwyczajnie zacznie oszukiwać albo kręcić nosem, a tego po prostu nie chcieli. – Będę musiał też sprawdzić, czy nie zostały jakieś ślady po krwawieniach, bo gdyby coś było nie w porządku, to musimy to po prostu naprawić – dodał jeszcze, patrząc raz jeszcze na jej kartę, mimo wszystko nieco rozbawiony myślą, że faktycznie znajdowali się na tym etapie życia, kiedy nie tylko razem robili idiotyzmy, ale byli w stanie jakoś sobie wzajemnie pomóc. A przynajmniej w to starał się wierzyć.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Teatralnie przewróciła oczami na jego komentarz, bo oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że miała rację. Jeśli tylko nie zachowywałaby odpowiedniej uwagi to z pewnością ryzykowałaby tym, że natknie się na jakieś niebezpieczne zwierzę albo i roślinę. Naprawdę wiele rzeczy mogło okazać się zabójcze dla kogoś kto chodził po dzikich terenach, bo nie każdy fragment rezerwatu był dobrze zorganizowanym terenem, który dotknęła ingerencja człowieka. Część miała przedstawiać się tak naturalnie jak tylko się dało. Huang naprawdę nie była zdziwiona tym, że uzdrowiciele znając ją z mniej lub bardziej częstych wizyt na oddziale oraz tego, co się jej przydarzało to od razu chcieli dać jej skierowanie na badanie w kierunku chorób wenerycznych. Zwłaszcza, gdy napomknęła coś o tym, że przełaziła przez niebiańską polanę, która należała do wil. Niestety, problem dotyczył tym razem czegoś o wiele bardziej poważniejszego. Chociaż ten herpevirus poprzednio również był niezwykle groźną sprawą. - Co w rodzinie to nie zginie, ale wolałabym, żebyś do tego zawołał jakiegoś ładnego kolegę... albo koleżankę. Wszystko jedno - odparła łobuzersko, wzruszając dodatkowo ramionami, aby pokazać, że w tej kwestii było jej to naprawdę obojętne. O Mulan trzeba było wiedzieć jedno: to, że bolało ją całe ciało w różnym stopniu wcale nie oznaczało, że zamierzała zrezygnować ze wszelkich aktywności. Wręcz przeciwnie. Nie mogła się doczekać tego, aż będzie mogła normalnie funkcjonować i już niejednokrotnie wcześniej została ofukana przez pielęgniarki czy uzdrowicieli, że powinna leżeć w łóżku, a nie szlajać się po oddziale i zakradać się ze słodyczami ze szpitalnego sklepiku na dach szpitala. Chyba była prawdziwym utrapieniem dla służby zdrowia. - Nie takie rzeczy wytrzymywałam - westchnęła ciężko. - Jeśli będzie źle to ci powiem. Na razie nie ma potrzeby aplikowania czegokolwiek mocniejszego. W zasadzie chciałabym nawet zejść z tego, co obecnie mi podajecie, ale pewnie to nie jest tak proste. Przytaknęła mu jeszcze w momencie, gdy powiedział, że powinien się jeszcze upewnić co w związku z niedawnym krwotokiem, którego doznała w wyniku spotkania z trollami. - Jasne, rób, co musisz, doktorku - odpowiedziała, skrzywiając się z bólu, gdy tylko zaczęła przeciągać przez głowę koszulkę, aby odsłonić tors i pozwolić Brewerowi na oględziny śladów, które znajdowały się wciąż na jej skórze oraz prześwietlenie organizmu.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Mulan miała talent do tego, żeby pakować się w to, w co nie powinna i nie można było tego nazwać inaczej. Pchała się wszędzie, gdzie czaiło się jakieś niebezpieczeństwo i chociaż Max był do niej naprawdę podobny, teraz nie był zbyt zachwycony z powodu tego, co się stało. Ostatecznie zostanie piłką trolla nie było tak proste i spokojne, jak kilka siniaków nabytych w czasie ucieczki przed wściekłym duchem. Na pewno nie był jednym uzdrowicielem, który do niej zaglądał, więc był pewien, że dziewczyna miała się dobrze, o ile nie doświadczyła nagłego, całkiem niespodziewanego pogorszenia stanu zdrowia. Trzeba było jednak przyznać, że humor jej dopisywał. - Da się załatwić nawet pełen pakiet – gdy wspomniała o przystojnych uzdrowicielach i uśmiechnął się do niej kącikiem usta, przez chwilę wymieniając jej kilka nazwisk i konkretnych profesji, jakby bawili się tutaj w wybór partnera dla prawdziwej księżniczki. Max nawet stwierdził, że jeśli będzie to potrzebne, może jej okazać stosowne portrety, by sama sobie wybrała, z kim dokładnie chce się bawić w tego doktora. Temat został jednak przerwany, kiedy skupili się na jej ranach, mając świadomość, że są mimo wszystko poważniejsze, niż jakieś ich skrajnie debilne przekomarzanie się. - Za wczas, żebyśmy zeszli z dawki. Potrzebujesz jeszcze chwili, żebyśmy mieli pewność, że możemy to zrobić, ale nie dostajesz czegoś, co byłoby w stanie powalić aetona, nie martw się. Chyba że chcesz spróbować, założę się, że daje to ciekawe efekty – zakomunikował, nim ostatecznie zabrał się za rzucanie właściwych zaklęć, by upewnić się, że faktycznie nie znajdzie żadnych krwiaków wewnętrznych albo innych, niepożądanych problemów. Zaklęcia spływały z jego różdżki bez problemu, a Max mamrotał coś sam do siebie, sprawdzając krok po kroku, czy stan Mulan faktycznie się nie pogorszył, ale dosłownie wszystko wskazywało na stabilność. - Coś mi się widzi, że za chwilę zamiast zabawy w doktora, będziesz zajmować się raczej ćwiczeniem dupy, żeby nie skopały jej kolejne trolle – skwitował, dopytując ją jeszcze, jak jej się oddychało.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
To nie tak, że tego chciała. Owszem, momentami chciała, ale często kłopoty po prostu znajdowały ją same i atakowały z zaskoczenia. Tym razem naprawdę nie chadzała po lesie w poszukiwaniu trolli, aby nawiązać z nimi jakąś więź i upleść sobie bransoletki przyjaźni. Wręcz przeciwnie. Niestety te przyszły na mokradła akurat w momencie, gdy przebywała tam z Fredem. - Oho, czyżbym trafiła na jakiś pakiet premium? - brzmiało to jak prawdziwa okazja. Chętnie wysłuchała nazwisk nawet jeśli w ogóle nie była w stanie ich zapamiętać i oddała się komentowaniu pewnych kwestii wymienianych przez Maxa przy potencjalnych kandydaturach. Na chwilę zupełnie zapomniała o tym gdzie się znajdowali i czemu właściwie Brewer z nią rozmawiał. Zamiast tego zachowywała się tak jakby po prostu przyszła po najnowsze gorące ploteczki. - Zależy jakie efekty, ale na pewno nie chciałabym skończyć na takiej dłuższej kuracji - bo z ciekawości może i zgodziłaby się na pojedynczą mocniejszą dawkę, by sprawdzić te ciekawe efekty, ale jeśli miałaby zostać przez to odcięta od rzeczywistości i nieczuła na jakiekolwiek bodźce? Za to zdecydowanie podziękuje. - Zapewne nie będzie dla ciebie jakimś szczególnym zaskoczeniem, że chcę jak najszybciej wrócić do rezerwatu - odpowiedziała, posłusznie oddychając nieco głębiej, gdy tylko miała spowiadać się z tego procesu. - Mogę swobodnie oddychać, ale przy głębszych wdechach jest to bolesne. Ból w żebrach i mięśniach. Nic zaskakującego. Nie sądziła, aby mogło to w jakiś sposób zaalarmować uzdrowiciela. Ot, nadwyrężała obolałą część ciała, gdy tylko wypełniała płuca większą dawką powietrza. Nie było to jednak coś na tyle bolesnego, aby wyła z bólu lub nie była tego w stanie znieść. Zresztą normalnie nie miała tak wielkiej potrzeby, aby brać ogromne hausty powietrza więc jak najbardziej mogła funkcjonować.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Nie sądził, żeby faktycznie zamierzała skończyć swoje życie w najbliższym czasie, nie spodziewał się po niej aż tak skończonych szaleństw i wierzył w to, że mimo wszystko chciała wybrać się jeszcze na kilka innych przygód, na kilka innych wypraw, czy coś podobnego. Z tego też względu był w stanie przyjąć do wiadomości, że jakkolwiek by na to nie patrzeć, Mulan faktycznie nie ganiała po rezerwacie i jego okolicach jedynie po to, żeby znaleźć guza. Znał ją, oczywiście, i miał pełną świadomość tego, że coś podobnego również było możliwe, ale mimo wszystko w tej chwili wszystko wskazywało na coś zupełnie odwrotnego. Tak czy inaczej, zgadał ją pierdołami, żeby móc w spokoju przeprowadzić potrzebne sobie analizy, zdając sobie coraz wyraźniej sprawę z tego, że Mulan potrzebowała niewątpliwie dłuższej rekonwalescencji. - Ani trochę. Ale będzie ci cholernie trudno ganiać po lesie, kiedy ledwo oddychasz. Osobiście nie polecam, pierwsze lepsze kelpie zeżre cię, zanim będziesz w stanie wypowiedzieć zaklęcie. Sprawa co najmniej chujowa. Potrzebujesz sporo rzeczy na wzmocnienie - stwierdził, przez chwilę zastanawiając się, czy mówić jej o niektórych skutkach ubocznych działania nadmiernych dawek leków, ale w końcu uznał, że nie był to żaden temat tabu. - I dobrze by było, gdybyś nie miała halucynacji po lekach. A duże dawki mogą dawać takie skutki, więc mimo wszystko wybacz, ale nie zamierzam puszczać cię do lasu już teraz. Wolałbym, żebyś nie śpiewała z ptaszkami. Nawet jeśli wygląda na to, że wewnętrznie wszystko jest już czysto. Jak twoja głowa? - dodał, prostując się i siadając sobie wygodnie, by spojrzeć uważnie na przyjaciółkę. Wiedział, że niektórych rzeczy nie było widać na pierwszy rzut oka, a mogło się nawet okazać, że dziewczyna sama zwyczajnie ich nie czuła. Brzmiało, jak paradoks, a jednak Max wiedział, że ludzie czasami nie rozpoznawali u siebie niepokojących symptomów, za jakimi na pewno powinni byli podążyć. Szło im to ciężko, czasem bardzo opornie, dlatego też postanowił mimo wszystko sprawdzić reakcje Mulan, by mieć w tym zakresie absolutną pewność.
______________________
Never love
a wild thing
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Postanowiłem, że na wizytę kontrolną udam się przed Świętami. Dlatego też teraz stałem właśnie w sali rehabilitacyjnej. Oczywiście nie trafiłem tutaj na samym początku. Najpierw wzięto mnie do badań pod kątem medycznym, które jednak trwały tylko chwilę. Doktorka po przeprowadzeniu obserwacji przy pomocy magicznych okularów od razu stwierdziła, że wszystko wygląda w porządku ale musi sprawdzić jak radzę sobie z poruszaniem się w praktyce. Najpierw obmacała mają nogę ze wszystkich stron, a kiedy nie wykazywałem żadnych niepożądanych objawów stwierdziła, że dalsze badania przeprowadzimy na sali rehabilitacyjnej. Oczywiście również i tym razem dowiozła mnie tam na wózku. Będąc już na sali rozglądałem się trochę niepewnie nie wiedząc co w zasadzie ma zacząć robić. -Niech pan zacznie chodzić. Myślę, że trzy okrążenia wokół sali powinny wystarczyć. Otworzyłem nieco szerzej oczy. Tylko tyle? Przecież tyle to już robiłem będąc jeszcze w szpitalu. Co prawda robiłem to wbrew zaleceniom lekarzy ale kto by tyle czasu czekał? Zrobiłem bez problemu trzy okrążenia i stanąłem przed lekarką. -Czy odczuwa pan ból? Drętwienie nogi? Jakiekolwiek nie występujące normalnie odczucia? W milczeniu pokręciłem głową. Lekarka spojrzała na mnie podejrzliwie ale nie drążyła tematu tylko zanotowała coś w swoim notesie. Następnie zwróciła na mnie ponownie spojrzenie. Dokładnie obejrzała moje nogi. -Hmmm… Jak widzę jest pan dosyć umięśniony. Może to jest przyczyną tego, że dobrze pan zniósł zwykłe chodzenie. Być może był to zbyt mały wysiłek jak na pana mięśnie i nie zostały uaktywnione właściwe włókna. Jak pan myśli – wytrzymałby pan trucht dookoła sali? – zapytała. -Myślę, że raczej nie powinienem mieć z tym problemów – odparłem zgodnie z prawdą. Kiedy jednak stanąłem i spojrzałem przed siebie poczułem się dosyć niepewnie. Od czasu mojego pojedynku z mantykorą jedyne co robiłem to tylko chodzenie i lekkie ćwiczenia. Nie wiedziałem jak zareaguje mój organizm na większy wysiłek. Mimo wszystko zacząłem trucht. Szło mi lepiej niż na początku się spodziewałem. W zasadzie to na tyle dobrze, że po pierwszym kółku przyspieszyłem nieco bieg. I po kolejnym również. Zapomniałem się całkiem czując satysfakcję z tego, że moje ciało znowu mnie słucha. Zanim zatrzymałem się po kilkunastu kółkach biegałem już z normalną prędkością. Wtedy też przypomniałem sobie o obecności doktorki. Spojrzałem w jej kierunku. Nadal siedziała na leżance i teraz obserwowała mnie znad okularów. Pokręciła z niedowierzaniem głową. -I jak? Jakieś dolegliwości bólowe? Wsłuchałem się we własne odczucia płynące z ciała -Muszę przyznać, że delikatnie zaczynam odczuwać ból ale jest on na tyle delikatny, że póki się na nim nie skupiłem to w ogóle nawet nie zauważyłem jego pojawienia się. -Szczerze mówiąc jestem zaskoczona. Spodziewałam się, że mimo naszego leczenia to po otrzymaniu takich obrażeń od mantykory nie będzie pan pełni sprawny po tak krótkim czasie. Według wszelkich kryteriów jest pan całkiem zdrowy. Noga co prawda nie powróciła jeszcze do dawnej sprawności co jest w pełni zrozumiałe dlatego nie nadwyrężałabym jej na pana miejscu ale ufam, że przy rozsądnym dawkowaniu wysiłku szybko powróci pan do dawnej formy. Po skończeniu badań z lekarką pożegnaliśmy się i z lżejszym sercem mogłem wrócić do domu.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Yuri Sikorsky dnia Sro 27 Gru - 22:20, w całości zmieniany 1 raz
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Oczywiście, że zamierzała wybrać się z nim na jeszcze kilka przygód. Co do tego nie można było mieć żadnych wątpliwości. Życie wbrew pozorom naprawdę było jej miłe i miała nadzieję, że będzie mogła się nim cieszyć jeszcze przez długi czas. Nie jej wina, że te cudowne pomysły, na które często i gęsto wpadała jednak nie do końca były bezpieczne albo po prostu los stwierdził, że nie miała wystarczająco wielu atrakcji w swoim życiu po czym starał się to naprawić w najgorszy możliwy sposób. Miała jednak wrażenie, że mimo wszystko Brewer nieco wyolbrzymiał jej stan. - Nie jest tak źle, Max. Jakoś dycham i nie zapowiada się na to, abym miała wyzionąć ducha w najbliższym czasie - skomentowała, bo jednak oddychała całkiem normalnie. To, że towarzyszył jej przy tym mniejszy lub większy ból było zupełnie inną sprawą. Wciąż jednak uważała, że jakoś sobie poradzi w terenie o ile nie będzie musiała uprawiać biegów przełajowych. Może zainwestuje w miotłę czy coś? Chociaż czy będzie jej tak wygodnie i nie będzie nadwyrężała przy tym mięśni? W każdym razie zawsze zdawała się mieć rozwiązanie aktualnej sytuacji gotowe. - Jeśli śpiewałabym z ptaszkami to chyba uczyniłoby to ze mnie jakąś bajkową księżniczkę - skomentowała jeszcze, wciąż nie pozostając w pełni poważną pomimo omawianego właśnie tematu. - Męczę się cały czas z tymi jebanymi migrenami także trudno powiedzieć. Wydają się być całkowicie randomowe i nie mam pojęcia, co je powoduje w konkretnych momentach. Bo co do tego, że były to skutki wystawienia na czarną magię obecną w Avalonie to była niemalże pewna. Gorzej, że nie wiedziała jak długo może to trwać, a przez to, że pojawiały się co jakiś czas trudno byłoby jej stwierdzić czy coś jest faktycznie skutkiem niedawnego wypadku z trollami czy kolejnym epizodem, który rozsadzał jej czaszkę, bo tak.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max doskonale wiedział, że Mulan nie była słaba. Wiedział również, że była uparta, ale był uzdrowicielem i zwyczajnie nie mógł jej w niczym popuścić, o czym wspomniał, uśmiechając się do niej zadziornie. Gdyby puścił ją po tym wszystkim do domu i nie wyłapał czegoś, co zagrażało jej zdrowiu albo – co gorsza – życiu, odpowiedziałby za to w naprawdę mało przyjemny sposób. I tak ufano mu bardzo mocno, pozwalając leczyć samodzielnie kolejne osoby, uważając, że miał dostatecznie rozległą wiedzę, by tego dokonać. Postanowił jednak nieco zrzucić z tonu, dochodząc do wniosku, że inaczej za chwilę zaczną się mimo wszystko spierać z przyjaciółką, a to nie było coś, co chciał osiągnąć. - A nie jesteś? Skoro już próbowałaś wjechać na dumbaderze do zamku, z odpowiednim orszakiem – przypomniał jej zaczepnie, unosząc lekko brwi, czekając na to, co miała do powiedzenia w tej sprawie. Ostatecznie czegoś podobnego nie można było tak łatwo zapomnieć i nie było powodu, żeby się o to spierać. Był również pewien, że Mulan już nie raz i nie dwa odwaliła w szkole coś podobnego, tylko tak się składało, że akurat nie miał jak się o tym dowiedzieć. Jemu pozostawało rozbijanie się po korytarzach Munga i robienie wszystkiego, co było co najmniej szalone oraz niepoważne. - Spróbuję poprosić kogoś, żeby skonsultował jeszcze te migreny, bo fizycznie faktycznie jest na tyle dobrze, że możesz zacząć rehabilitację. Jeszcze zostaniesz kilka dni w szpitalu, bo musimy zdjąć ci sporą część leków, żeby przekonać się, czy będziesz mogła wrócić do pracy. Stawiam na to, że do świąt będziesz śmigać bez problemów, bo na ile cię znam, to zapomnisz o tym, że coś cię boli – stwierdził, pozwalając na to, by pióro zapisało wszystkie jego zalecenia, a następnie powiadomił Mulan, że za chwilę przyśle do niej rehabilitanta, żeby faktycznie sprawdził, jak się miała i co mogli zacząć robić, by przywrócić jej pełnię sił.
______________________
Never love
a wild thing
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Oboje przeszli razem wystarczająco wiele, aby wiedzieć na co było ich stać. Jednak różnica była taka, że w terenie mogli faktycznie nieco sobie odpuścić, ale w momencie, gdy znajdowała się w Mungu jako pacjentka to Brewer nie mógł pozwalać sobie na podejmowanie ryzyka czy ignorowanie jakiś punktów tylko dlatego, że Huang się to nie podobało. Rozumiała to doskonale. Zresztą dlatego też starała się unikać wizyt w szpitalu, a zamiast tego prosić szwagra o to, aby pomagał jej po godzinach, gdy sprawa nie była poważna. Tym razem jednak była. - To byłoby cudowne, gdyby wyszło jak trzeba. Powiedzmy, że po prostu mam czasem skłonności do przesady - odpowiedziała z uśmiechem, bo ją również bawiła cała ta sytuacja. Żałowała tylko, że Harmony tak mocno się za to oberwało. Przysłuchiwała się temu, co mówił do niej uzdrowiciel. Dla niej brzmiało to jak solidny plan, ale rzecz jasna musiała mieć do niego jakieś zastrzeżenia, bo inaczej nie byłaby sobą. - Dobra. Brzmi spoko, ale nie da się tego lekko przyspieszyć? W sensie zwolnić mnie te kilka dni wcześniej i jakby coś się działo to mogę się zgłosić. I tak teraz wszędzie łażę z Fredem także nie chodziłabym nigdzie samopas... - zaczęła argumentować, ale zdawała sobie sprawę, że pewnie na niewiele jej się to zda. Mimo wszystko panowały tu pewne reguły i Max musiał ich przestrzegać. Chciała jednak mimo wszystko negocjować, mając nadzieję, że może coś jej się ugra. Finalnie usłyszała, że tę rozmowę mogą zostawić sobie na później, gdy będzie się czuła lepiej. Nie oponowała i po prostu wyszła z sali w towarzystwie przyjaciela.