Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Włochy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Włochy  Włochy EmptySob Gru 22 2018, 22:00;

@Thomen J. Wessberg
@Silvia Valenti

Nienawidził świąt, ale tak naprawdę szczerze. Przypominały mu o tym, czego nie mógł mieć, a o tym, czego pragnął. Tym razem nie zamierzał spędzać tego wigilijnego dnia na upamiętnianiu śmierci jego ojca czy dolewaniu Ognistej do drinka matki, która tylko dzięki temu wydawała się bardziej znośna niż normalnie.
Od wieczoru spędzonego z Esther myślał nad tym, jak spędzić ten dzień... I jaki prezent miał dać osobie, która wydawała się najbardziej odpowiednim do tego odbiorcą. Nie umiał robić prezentów, nie wiedział, czego ludzie chcą ani czego potrzebują... Odpowiedniejsze wydawało się to, czego sam na ich miejscu by chciał. Jako egocentryk i egoista, to chyba normalnie myślenie... Co równało się z wypisaniem go ze świątecznej wymiany prezentów.
Jednak kiedy myślał o niej... Widział wyzwiska rzucane w jedną i drugą stronę. Widział najbardziej godzące w dumę rzeczy. Czuł nieprzyjemne mrowienie w koniuszkach palców, które towarzyszyły tylko przy jatce, która się szykowała. Wiedział, czego pragnie, w końcu był kimś, kto wiedział, czego chce... W tym momencie naprawdę nie potrafił myśleć jedynie o sobie. Zastanowił się... Czego by chciała ona? Brzmi żałośnie i śmiesznie. Przynajmniej on tak to widział. I chciał bardzo mocno wrócić do stanu zadufanego w sobie masochisty... Jednak nie potrafił. Nie kiedy nie powiedziała stanowczego "nie"... Choć czy wtedy pozwoliłby jej uciec?
To mocno wkurwiało. To wszystko. Ona i on.
Najlepszym pomysłem na prezent było uprowadzeniem Silvi. Serio. Nienawidziła go z całego serca, co oczywiście było miodem dla jego serca... Ale... Nie poszłaby z nim dobrowolnie. Przynajmniej się szczerze do błędów przyzna. Nienawidziła go. Gardziła nim. I mocno go pragnęła... Wiedział o tym, pomimo tego, jak mocno był wkurwiony na jej osobę. Była jednak jedyną, z którą chciał spędzić ten nieszczęsny dzień. Chciał wywołać na jej twarzy uśmiech! I nie bał się do tego przyznać! Kurwa.
Dlatego, kiedy wracała ze zmiany , chwycił jej ramię, wychylając się za jednego zaułka i teleportował ich oboje (specjalnie na tę okazję zmarnował 50 galeonów!) do Palermno. Jej rodzinnego domu... Oczywiście był stalekerem, dlatego wiedział, skąd pochodzi. Zakrył jej usta dłonią, aby nie krzyczała... (Jak na stalerka i porywacza przystało).
-Chcę Cię zabrać jedynie na dobrą kawę.-Mruknął do jej ucha, odsuwając się od niej, kiedy już przestała się szamotać. Oj oberwie za to. Jednak pozwolił jej na to, aby obeznała się w miejscu, do którego zawitali. Znajdowali się w samym centrum, oczywiście, kiedy wyjrzała zza zaułka, w które ich transportował. Musiał się wcześniej wysilić, aby wiedzieć gdzie dokładnie wylądować. Niech doceni.
-Wesołych Świąt.-Dodał cicho. Cały czas spoglądał na dziewczynę.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 24 2018, 00:28;

Święta zbliżały się wielkimi krokami. Ona sama w końcu zaczynała je czuć. Nie wiadomo dlaczego. Może przez to, że dzisiaj miała wrócić do Londynu, do matki? Ile to czasu minęło, od kiedy widziała ją ostatni raz? Zdecydowanie zbyt dużo. Dzisiaj po pracy miała wrócić na przerwę świąteczną. Odpocząć od tego wszystkiego. A miała od czego odpoczywać. Przede wszystkim, miała nadzieję, że przez ten krótki okres czasu będzie w stanie nie myśleć o Nim...
Thomen zajmował zdecydowanie zbyt wiele miejsca w jej głowie. Budziła się zastanawiając, czy on już wstał i kładła do łóżka z myślą, co właściwie teraz robi. Nie potrafiła inaczej. Nie wiedzieć czemu, czuła, że wręcz nienawidzi tego chłopaka za to, jak właściwie ją traktował. A jednocześnie ciągnęło ją do niego niemiłosiernie. Czuła się jak narkoman. A że dużo czasu minęło od ich ostatniego spotkania: narkoman na głodzie nie zdolny do uzyskania swojej działki. Teraz miała pewność, stu procentową, że ta znajomość nic dobrego jej nie przyniesie, ale mimo wszystko, gotowa była zaryzykować. Nie chciała go zmieniać, nie na tym jej zależało. Liczyło się tylko to, by być blisko niego. Kiedy właściwie to wszystko się tak zmieniło?
Dzwoneczek zadźwięczał u drzwi ostatni raz tego dnia. Silvia wyszła na zmrożoną ulicę Hogsmade, gotowa udać się do zamku po resztę swoich rzeczy i wrócić do Londynu. Czekał na nią bardzo upragniony urlop od życia i wszystkiego co z nim związane. Jeszcze tylko kilkanaście minut dzieliło ją od spokoju i ciszy.
Nagle ktoś złapał ją, jedną ręką zakrywając jej usta tak, że nie mogła wypowiedzieć nawet słowa. Krzyk uwiązł jej w ustach a przerażenie ogarnęło całe jej ciało, kiedy nagle poczuła tak charakterystyczną teleportację. KURWA MAĆ! KTOŚ JĄ NORMALNIE PORYWAŁ! Nie mogła zrobić NIC aby jakoś uniknąć tej sytuacji. Po prostu podróżowała w bliżej nie znanym kierunku.
Nagle wszystko wokół przestało wirować, a ona stała na swoich nogach, z tym porywaczem u boku, nie zdolna do tego, aby poruszyć się chociażby o milimetr. Próbowała się jakoś wyrwać, szamotać, byle tylko utrudnić porywaczowi, cokolwiek zamierzał, ale na nic się to zdało. Uścisk był silny i nie do pokonania. Bała się. Cholernie się bała. Serce biło jej jak oszalałe z nerw. A wtedy to usłyszała głos. Rozpoznałaby go zawsze i wszędzie, nie ważne jak bardzo byłby zmieniony przez szumiącą w jej uszach krew.
Uścisk zelżał, dłoń znalazła się z dala od jej warg. A ona od razu zaczęła głośno krzyczeć, nawet nie potrafiąc logicznie wyjaśnić czemu właściwie to robiła. Odwróciła się od razu, twarzą do Thomena i nim się zorientowała, okładała go pięściami po ramionach, barkach, torsie, klatce piersiowej. Wszędzie tam, gdzie była w stanie trafić. Za pewne w ogóle nie wyrządzając mu żadnej krzywdy, ale chociaż pozbywając się ogarniającej jej ciało frustracji. Jak on śmiał?! krzyczał jej umysł. Nie znajdowała jednak odpowiedzi. Po tym wszystkim postanowił ją po prostu zabrać na kawę?!
Kątem oka dostrzegła coś, co ją zaniepokoiło. A konkretniej mówiąc, jedną cegłę na budynku obok nich. Cegłę, którą sama podpisała. Dokładnie 4 lata temu, kiedy to przyszła spotkać się ze znajomymi, tuż przed świętami. W Palermo...
Zamarła w pół kroku. Zaczęła rozglądać się dookoła i dostrzegać coraz więcej znajomych dla niej rzeczy. Te futryny, te dachówki. Bruk, tak samo brudny jak przed laty. Dopiero teraz zauważyła ten ZAPACH! Bliżej nieokreślony, ale przywodzący na myśl tylko jedno. Dom.
Serce biło jej jak oszalałe, kiedy pokonała kilka kroków, nagle zupełnie zapominając o Thomenie i jego obecności tutaj. Wyszła z małej uliczki i zobaczyła plac. TEN PLAC! Plac w centrum miasta, na którym to spędzała tak wiele czasu! Nie zauważyła, kiedy łzy napłynęły jej do oczu. Po prostu nagle kapały z jej policzków, zdobiąc rodzinny bruk solną mieszanką.
Thomen.
To on sprawił, że się tutaj znalazła. To on postanowił zabrać ją do jej ukochanych Włoch, jeszcze jeden raz w życiu. Odwróciła się znów w jego stronę. Łzy ciekły jej po policzkach nieprzerwanymi strumieniami. Nawet nie próbowała ukryć tego, jak bardzo jest wzruszona w tym momencie.
-Jesteś idiotą. - wydukała cicho, świadoma tego, że mimo wszystko ją usłyszy. Wolno pokonała odległość, która nagle zaczęła ich dzielić. Nie była zdolna do tego, aby powiedzieć chociażby jedno słowo więcej. Dźwięki ugrzęzły w jej gardle, stłamszone przez szloch. Znała jednak sposób, w jaki mogła wyrazić swoje uczucia. Dlatego po prostu pocałowała go, jednocześnie zamykając załzawione oczy. Pocałowała go głęboko, namiętnie próbując tym pocałunkiem przekazać wszystko, co aktualnie czuła. A było tego tak dużo. Nienawiść, miłość, wdzięczność, złość. To straszne do jakiego stanu mógł ją doprowadzić...
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyCzw Gru 27 2018, 15:06;

Naprawdę nie widział innego lepszego sposobu na spotkanie z nią. Uważał porwanie i teleportacje w nieznane (przynajmniej jedynie na początku)miejsce, było naprawdę spoko pomysłem. Była na niego wkurwiona, czego osobie nie rozumiał. Cała ta sprawa w Mungu... Nie wiedział o co dokładnie poszło, kiedy słowa stały się gorzkie i kwaśne jednocześnie. Nie chciał aby to się tak skończyło, nie po wydarzeniach znad jeziora. Myślał, że byli już na dobrej drodze... Nie wiedział dokąd dokładnie, jednak mu to nie przeszkadzało. Może gdyby nie Matt, który był świadkiem tej sytuacji... Nie. Nie mógł tego zrzucać na uzdrowiciela, który pojawił się w najmniej odpowiednim miejscu.
Zamknął oczy, wytrzymując falę uderzeniową. Fakt faktem, gdyby nie jego tendencja do nieodczuwania bólu, jej małe pięści niczego złego by mu nie wyrządziły. Jednak mówienie jej teraz, że jej działania, które zapewne kosztowały ją wiele wysiłku, były jedynie łaskotaniem... Skończyłoby to się o wiele gorzej.
Przyglądał się jej z oddalenia, chcąc dać jej tyle swobody ile tylko potrzebowała... Musiała się oswoić z miejscem, a raczej z samą myślą, gdzie dokładnie się znajdowała. Już wcześniej wiedział, że nie odwiedzała domu odkąd tylko znalazła się w Hogwarcie, a to, że bardzo pragnęła ponownie się tam znaleźć... To chyba przyszło z czasem, już poza jego dziwnymi obserwacjami i perwersyjną obsesją. Nie był człowiekiem sentymentalnym, nawet nie był dobry w całym tym świątecznym chłamie. Ten okres spędzał z siostrą, wymieniając się pudełkami, które nawet nie były porządnie zapakowane. Jego wyglądały, jakby znalazł karton na dnie piwnicy i obkleił go pierwszym lepszym Prorokiem. W środku znajdował się najgorszy z możliwych prezentów. Nie dlatego, że zwyczajnie nie umiał im kupować. Nigdy mu nie zależało. Odkąd ojciec ich opuścił, postanowił ze sobą zabrać część swojego syna. Nie odzyska jej, chyba, że sam pofatyguje się w zaświaty i to sobie odbierze...
Rzadko kiedy mu zależało tak, jak teraz.
Pierwszy raz cieszył się wraz z osobą, którą postanowił obdarzyć czymkolwiek. I nie było problemu z wymyślaniem, to przyszło samo z siebie.
Poszedł za nią, nie chcąc przypadkiem stracić jej z oczu. Jeszcze tego brakowało, serio. Jednak kiedy się odwróciła, zamarł w pół kroku. Nie tego się chyba spodziewał. Łzy spływały kaskadami po jej jeszcze zaróżowionych od zimna policzkach. Oczy dziwnie lśniły, jakby to nie słone łzy powinny ronić. To było przedziwne uczucie, które osiadło na dnie jego żołądka. Coś było nie tak.
Jesteś idiotą. Jej głos wcale nie był pewny siebie. Nie był nawet przepełniony emocjami, które powinny w niego uderzyć. Wszystko co działo się potem, pamiętał jak przez mgłę. Działo się to szybko i tak intensywnie, że jedynie fragmenty do niego dochodziły.
Palce w jej włosach, mocny uścisk, który dodał jej kilku centymetrów. Pocałunki i łzy mieszały się ze sobą, a ich smak wcale nie był słony. Kolejna reakcja, której się nie spodziewał. Nie był przygotowany na swój prezent, który w tym momencie od niej otrzymywał. Jednak go przyjął, odwzajemniając ją z równą siłą i pasją.
Dopiero po dłużej chwili postanowił ją ponownie na bezpiecznej i twardej ziemi. Nie zdołał jej jednak puścić. Nie chciał tego robić. Zdał sobie sprawę, że tęsknił za jej dotykiem, za samą jej obecnością obok. Nieistotne było w jakiej postaci, sfrustrowanej, złej czy tej radosnej... W każdej. Uśmiechnął się lekko, odchrząkując, doskonale zdając sobie sprawę, że jego głos w tym momencie dawał wiele do życzenia.-Uznaję to więc za udany prezent.-Mruknął, prostując się i rozglądając spokojnie. Próbował sobie wyobrazić to miejsce za czasów, kiedy Silvia przechadzała się tędy ze znajomymi... Jak spędzała ten czas? Jak wyglądała te kilka lat młodsza i kilka centymetrów niższa? Ponownie utkwił w niej swoje spojrzenie.
-Możemy dzisiaj zrobić wszystko, co tylko będziesz chciała.-Dodał spokojnie. Był gotów pójść za nią do kompletnie obcego miejsca, w kompletnie obcym kraju. Aż dziw, jak swobodnie czuł się z tą myślą.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyCzw Gru 27 2018, 17:38;

Nie miała świadomości tego, że dla niego po części to wszystko też było ważne. Nie mogła wiedzieć, że była pierwszą osobą, poza jego siostrą, dla której zdecydował się zrobić cokolwiek więcej. Nie mówił jej tego. A ona nie pytała. Czy nie chciała wiedzieć? To chyba nie tak... Po prostu uznawała, że wszystko powie jej sam. W odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu. Być może nigdy taki moment nie nadejdzie, z tym też się liczyła. Chociaż złudna nadzieja wciąż gdzieś tliła się w jej wnętrza.
Wszystkie emocje malujące się na jej twarzy były realne i prawdziwe. Niczego nie udawała i udawać nie zamierzała. Jeśli czasami czuła się zdezorientowana w towarzystwie Thomena, to teraz z pewnością ta dezorientacja osiągnęła apogeum. Bo z jednej strony, wciąż pamiętała te wszystkie przykre słowa, rzucone w gniewie w Mungu, a z drugiej strony, ten wspaniały czas spędzony nad jeziorem, właśnie w jego towarzystwie. Niczyim innym.
Nie zauważyła nawet kiedy ją objął. Nie zarejestrowała również tego, że znalazła się w powietrzu, tak mocno przyciśnięta do jego ciała. Że nagle wszystko stało się jasne i proste. Że zatraciła się w tym uczuciu bez pamięci i nie chciała wracać na bezpieczną ziemię. Liczył się tylko Thomen. To, co mogło się stać. Jak bardzo mogła się zagubić, byle tylko nigdy od niego nie oddalać. Nie mogła nic poradzić na to, że chciała więcej i więcej i zamierzała po to sięgać, nawet jeśli on miałby mieć coś przeciwko temu.
W końcu przyszedł ten moment, kiedy ich usta rozdzieliły się, zdaniem Silvii, znajdując zdecydowanie zbyt daleko od siebie. Ale Thomen nie zamierzał jej puścić, mimo tego, że jej stopy odnalazły grunt.
- Bardzo udany. - wyszeptała tylko pod nosem. W przeciwieństwie do niego, nie rozglądała się wokół. Wolała widzieć jego na tle swojego wcześniejszego życia. Wszystkiego tego, co było dla niej ważne i mimo upływu lat, wciąż pozostawało. W tym momencie (o zgrozo!) czuła, że wszystko jest takim, jakim być powinno.
Mogła zrobić wszystko, co tylko chciała. Sam to powiedział, obwieścił na głos. Aż nie wiedziała od czego zacząć. Tyle rzeczy i myśli pojawiło się w jej głowie na raz. Tak wiele rzeczy, tak mało czasu. A może jednak było cholernie dużo czasu? O wiele więcej niż przypuszczała?
I nagle, jakby się jakaś lampeczka zapaliła w jej głowie. Dokładnie wiedziała GDZIE chce pójść i co powinna teraz zrobić. Delikatnie wyswobodziła się z jego ramion i w zamian za to, złapała jego dłoń.
- Wiem, gdzie chcę iść. - stwierdziła tylko, kiedy to pociągnęła go za sobą. Wyszła na główny plac i nogi jakby same niosły ją do odpowiedniego miejsca. Skręciła w prawo, w lewo, potem ponownie w lewo. Pokonywała te wszystkie metry z o wiele większą niż zazwyczaj prędkością, nie mogąc doczekać się momentu w którym to ujrzy znajomy szyld. I w końcu był. Tuż przed nią. Zatrzymała się raptownie. Łzy wzruszenia ponownie pojawiły się w jej oczach, ale tym razem nie pozwoliła im popłynąć. Zamiast tego, pociągnęła Thomena za sobą, do środka.
Podeszła do kontuaru i uśmiechnęła się przyjaźnie do kobiety, która tam stała. I najwyraźniej ją pamiętała, bo uśmiechnęła się równie szczerze.
- Silvia! Tyle czasu - rozłożyła szeroko ręce, kiedy to mówiła po włosku do dziewczyny.
- Dzień dobry Pani. Poproszę dwie czarne kawy na wynos. - powiedziała, również po Włosku Valenti.
Po kilku minutach, zarówno ona jak i Thomen wychodzili z kawiarenki z dwoma parującymi kubkami najpyszniejszej kawy, jaką Silvia kiedykolwiek w swoim życiu piła, nadal nie mogąc uwierzyć w to, gdzie aktualnie była.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPią Gru 28 2018, 14:56;

Zawsze mówił wprost co myślał, co zawsze zdawało egzamin z kompletnie obcymi osobami, których zdanie jak i życie kompletnie go nie obchodziło. Nie uważał aby jego milczenie było dobrym znakiem, w końcu ukrywanie własnych myśli nie szło mu dobrze. Z siostrą również nie miał tego problemu, w końcu tyle lat się z nią wychowywał... Z Silvią było inaczej, bo dziewczyna zwyczajnie nie zadawała odpowiednich pytań, nie miał przeszkód w podzieleniu się jakimś szczątkiem prawdy o nim. W końcu nie zamierzał rezygnować... Chyba to już udowodnił, porywając ją i serwując najlepsze święta ever.
Był chodzącą karuzelą i każdy kto kiedykolwiek miał okazję go poznać, o tym wiedział. Gardził normalnością, nie umiejąc wtopić się w tłum. Wystawał poza nim nie tylko ze względu na swój wzrost, ale też dlatego, że nienawidził takich miejsc. Szeregów ludzi, którzy wierzą w jedno i podążają bez zastanowienia za innymi. Nie dopasowywał się, bo nie potrzebował czuć, że gdzieś przynależy. Nie był kimś, komu było to potrzebne.
Priorytety zdecydowanie mu się przemieszały i był bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw. A choć był człowiekiem, który niekoniecznie lubi zmiany (dotyczące strikte jego osobę), wszystko co teraz się działo było nowe i wprawiało go w ekscytację.
Nawet to miejsce. Dźwięki, kolory, wszystko stanowiło dla niego nowość i chciał to wchłonąć. I miał kogoś, kto akurat doskonale znał to miejsce. Dopiero po chwili zorientował się, że mu się przygląda. Kiedy na nią spojrzał, uniósł delikatnie brwi. Był tak interesującym obiektem?
Czyli był zdany tylko na nią? Świetnie. Nigdy nie czuł większego przerażenia niż teraz. Jej ciepła dłoń owinęła się wokół jego palców i nie mógł pozbyć się wrażenia, że to coś nowego i zaskakująco miłego. Thomen, czy lubimy miłe rzeczy?
-I nie powiesz gdzie?-Spytał ciągnięty przez dziewczynę do tego miejsca, którego nigdy by nawet nie zgadł. Miał jedynie nadzieję, że nic poważnie na tym nie ucierpi. Jego duma, żołądek i portfel. Nie zorientował się nawet kiedy stanęli, a jego wzrok spoczął na szyldzie. Uśmiechnął się pod nosem. Czy przypadkiem nie wspominał jej, że celem podróży była kawa? Sam był ciekaw co takiego było w tej, którą tak uwielbiała, że gardziła lurą ze szkoły.
Czuł się niemal głupio stojąc za jej plecami i rozglądając się wokół, jakby wszystko było na tyle ciekawe aby zawiesić na tym wzrok. Nie rozumiał tego, co kobiety do siebie mówiły, mógł się jednak założyć, że były to słowa powitania i wcale nie oznaczały, że zaraz go tutaj zostawią i pobiegną w tylko sobie znanym kierunku.
Ujął kubek z parującą cieczą i bez zastanowienie upił łyk wrzątku. Przegryzł lekko wargę... Bardzo mocna, bardzo wyrazista... Chyba powoli zaczynał ją rozumieć. Zerknął na Silvię.
-Czemu Święta spędzałaś w pracy, a nie w domu?-Spytał spokojnie, unosząc zaciekawiony jedną brew.

Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPią Gru 28 2018, 18:51;

Jakim cudem tak mało na jego temat wiedziała, a on miał tak dużo informacji? W jaki sposób dopuściła do tego, że on znał jej wcześniejsze miejsce zamieszkania, a ona nawet nie wiedziała, że mieszkał tylko z matką? To nie to, że nie chciała nic o nim wiedzieć. Bo chciała i to bardzo. Tylko w przeciwieństwie do niego postanowiła postawić na szczerą rozmowę, nie na szpiegowanie i zdobywanie informacji po kryjomu, za jego plecami, tak jak on zachował się względem niej.
Owszem, nie przemyślał pewnym kwestii, co było teraz doskonale widoczne. Bo będąc tutaj, w Palermo, po prostu musiał jej zaufać. Musiał zdać się na jej instynkt, na jej myśl. Spróbować za nią podążyć bez zadawania zbędnych pytań. Ale, czy był w stanie to zrobić? Nie łatwo tak po prostu powierzyć swoje życie, a przynajmniej bezpieczeństwo, w obce ręce, nie będąc pewnym, co te ręce z tym wszystkim zrobią. Musiał jej zaufać, a przynajmniej spróbować to zrobić. Ona nigdy nie zamierzała go skrzywdzić, sprawić aby cierpiał. Nigdy nie była i nie zamierzała stać się taką osobą.
- Oczywiście, że Ci nie powiem! - zaśmiała się tylko słysząc jego słowa.
Szli z kubkami parującej kawy, a Silvia wciąż i wciąż nie mogła nasycić się tym wspaniałym aromatem rozpościerającym się wokół niej. Nie mogła i nie chciała pozwolić sobie na to, aby być z dala od Thomena. Dlatego wciąż ściskała jego palce, jakby on był ostatnią deską ratunku. Lecz chyba tutaj chodziło raczej o to, że on był rzeczywisty. Wszystko inne zdawało się być jakimś snem z którego nie mogła i nie chciała się wybudzić. Uścisk jego dłoni w jej drobnych palcach utwierdzał ją w przekonaniu, że to wcale nie jest sen. Że Całe Palermo stało przed nią otworem.
Wiedziała doskonale, gdzie jej nogi ich niosą, chociaż nie chciała się do tego przyznać. Wiedziała, że to cholernie ryzykowne i wcale nie powinni tego robić. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że po postu musiała jeszcze raz spojrzeć na to miejsce. Na ten budynek, na tą bramę, na ten basen, na te mury.
Pytanie Thomena zaskoczyło ją. Przerwało panujący wokół klimat bezpowrotnie, chociaż w tym momencie jeszcze o tym nie wiedziała. Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Znała ją, doskonale. Nie była jednak pewna, czy chciałaby podzielić się nią z nim. Ale jeśli nie powiedzieć o tym Thomenowi, to komu by mogła?
- Nie chciałam wracać do Londynu, do matki. - zaczęła spokojnie, patrząc przed siebie, a jej serce zaczęło szybciej bić, bo wiedziała, że jeszcze tylko jeden zakręt w prawo dzielił ich od celu podróży. - To nie jest moje miejsce, tam nie jest mój świat. Nie tam powinnam spędzać święta, tylko tutaj. - dłonią wskazała dom znajdujący się w niedalekiej odległości od nich. Mocno zaniedbany, jakby dawno nikt w tym miejscu nie był. Ale Silvia wiedziała, że skrywa wiele różnych sekretów, nie dostępnych dla nikogo. Ani dla niej, ani dla matki, Giovanniego. Sama kilka stworzyła.
Łzy ponownie pojawiły się w jej oczach, kiedy to patrzyła na miejsce z tak wspaniałymi dziecięcymi oczami. Czuła się tak, jakby mogła przejrzeć ten dom na wylot i zobaczyć skryty niedaleko basen, niewielki domek dla gości.
-Moja matka nie ma się najlepiej. Wpadła w głęboką depresję po śmierci ojca i tak już zostało do teraz. Ma najlepszą opiekę w Londynie, mój wujek zadbał o to, aby zarówno mnie jak i jej niczego nie brakowało. Ale nie wyobrażam sobie spędzać świąt w tamtym miejscu. Dlatego zostałam w Hogwarcie. I poszłam do Miodowego Królestwa do pracy. - nie wiedziała, że będzie zdolna do tego, aby wypowiedzieć całą tą historię i to w dodatku, takiej osobie jak Thomen. Coś to chyba znaczyło. Tylko sama jeszcze nie wiedziała co. - Poza tym, umówiłam się z kolegą na latanie na miotłach. Trzeba ćwiczyć, żeby drużyna była coraz lepsza. - dodała, jakby dla rozluźnienia atmosfery, nie mając świadomości, że właśnie rozpętała wojnę.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPią Gru 28 2018, 19:40;

Pamiętała co jej powiedział, a raczej czym jej zagroził przy pierwszym ich spotkaniu? A może to były jedynie jego myśli, które zachował dla siebie... Obsesyjnie szukał jej na szkolnych korytarzach, chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej aby tylko jak najlepiej spierdolić jej życie. To było jego marzenie na tamten okres, nie wiedział, że to wyjdzie tak... Jak wyszło. Czyli chyba jeszcze gorzej, jak miał zwyczajny plan, prosty, nieskomplikowany... W końcu nie ma nic trudnego w zepsuciu czegoś.
Czy tego w tym momencie nie udowadniał? Nie ofiarował jej swojego nędznego życia? Teraz, idąc za nią, trzymając mocno jej dłoń, jakby była to jedyna stabilna rzecz w jego życiu. To było najbezpieczniejsze wyjście, a wiadomo, że on raczej nie boi się ryzyka. Zwyczajnie chciał... Chciał jej pokazać, że warto w to wchodzić. Iż sam już wszedł w to po pas, a wiadomo, że trudno w tym momencie z czegokolwiek się wydostać. Myślał, że tyle wystarczy... Iż jest to widoczne i nie musi niczego dodawać. Poza tym, co miałby powiedzieć aby nie brzmiało to jak ckliwe gówno?
Nie był takim facetem, a ona nie była dziewczyną, która by tego chciała.
Wypił już połowę kawy, która z każdym kolejnym łykiem była coraz lepsza. Jej aromat był uderzający, nie był smakoszem więc jego zdanie zapewne gówno daje. Spojrzał na nią, jeszcze przez moment nie psując tego momentu swoją gadaniną.-To troszkę surrealistyczne, nie sądzisz?-Spytał, podnosząc do góry ich złączone palce. Szli już od jakiegoś czasu, a choć cisza w tym przypadku całkowicie mu nie przeszkadzała... Chciał ją wypełnić słowami. A, że nie lubił tracić czasu na bezsensowne gadki, uważał swoje pytanie za dosyć odpowiednie...
W tamtym momencie wydawało się niewinne.
Nie wiedział dokąd go prowadziła, jednak do tego nie nawiązał. W końcu każda droga dokądś prowadzi, racja? Nie obawiał się tego gdzie mogli trafić. Nie miało to najmniejszego znaczenia.
Kiedy przystanęli, rozejrzał się spokojnie... A dom, a raczej willa, która się przed nimi rozciągała dała mu nieco do myślenia. Czyżby zaprowadziła go do jej domu? Mniej więcej wiedział gdzie się ono znajdowało, wszystko dzięki swoim wywiadowczym umiejętnością... Jednak nie chciał dać tego po sobie poznać. Widok był imponujący.
Westchnął i ponownie na nią spojrzał.-Czemu nie możesz tutaj wrócić, skoro tak bardzo tego pragniesz?-Spytał spokojnie. W końcu nie wydawało się to logiczne, mieszkać w miejscu, którego tak naprawdę się nienawidzi. Chociaż co mógł o tym wiedzieć? Czy sam nie mieszkał gdzieś, gdzie nie chciał? Każdy kąt rodzinnego domu przypominał mu o ojcu, o tym co zrobili obydwoje... Do tego dochodziła jego matka i jej własny świat, w którym postanowiła się ukryć.
Wysłuchał jej spokojnie, kiwając lekko głową i w jakiś sposób próbując to zrozumieć. Nie chciał jej przerywać, nie chciał aby uciekła ponownie do swojej skorupy. Westchnął przeciągle i dopił swoją kawę, już zimną.
-Odkąd pamiętam święta spędzałem w Mungu. Rzadko kiedy przystrajaliśmy dom, czy wymienialiśmy się prezentami. A kiedy mój ojciec odszedł, było tylko gorzej.-Spojrzał na nią i uśmiechnął się kwaśno. Przeniósł spojrzenie na posiadłość, która się przed nimi rozpościerała. Próbował wyobrazić sobie jak to jest spędzać dni w podobnym miejscu.-Przynajmniej wiesz, co jest Twojej matce. Jest pod opieką... Nie udajecie, że wszystko z nią w porządku. I przynajmniej ma kogoś, kto o nią dba.-Powiedział, wzruszając lekko ramionami.
W końcu skreślił ją dawno temu. Nie zajmował się nią, bo w końcu to on był tym chorym i biednym dzieckiem, które potrzebuje aby mu podcierać tyłek. Jego matka była kompletnie sama, pomimo tego, że miała przy sobie dzieci. Zostawił ją.
-Z kolegą? -Odwrócił się do niej całym ciałem, nagle zainteresowany jeszcze bardziej. Było to jednak niezdrowe zainteresowanie.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptySob Gru 29 2018, 13:47;

Ona nie umiała odczytywać takich znaków. Dla niej nie wszystko było jasne i klarowne. Była kompletna amebą umysłową jeśli chodziło o jakiekolwiek kontakty damsko-męskie. W życiu by nawet nie podejrzewała, że będzie kiedyś (tak jak w tym momencie) chodzić za rękę z chłopakiem, bo zwyczajnie w ogóle jej to nie było potrzebne do szczęścia. Nawet o tym nie myślała. A teraz? Wszystko się zmieniało i nawet nie zauważała kiedy. Więc oczywistym jest, że nieprzyzwyczajona do nowej sytuacji i przede wszystkim nie nauczona tego, co robi się względem drugiej osoby, nie rozumiała, jak wiele dla samego Thomena znaczy fakt, że był tu, własnie teraz, z nią, nikim innym oraz że postanowił iść z nią pod ramię.
Jakby automatycznie spojrzała na ich splecione w uścisku dłonie. Tak, dla niej również było to przynajmniej niedorzeczne i nieprzewidywalne. Jeszcze kilka miesięcy temu w ogóle nie podejrzewałaby czegoś podobnego, że to dotknie jej bezpośrednio. Nie wiedziała, czy bardziej nieprawdopodobny jest jego dotyk na jej opuszkach palców, czy to, że była właśnie w Palermo. Wszystko to było takie dziwne, nie umiała tego w żaden logiczny sposób wyjaśnić. Ale chyba było prawdziwe. Upewniał ją w tym przekonaniu smak oziębłej już kawy. -Troszkę, to zdecydowanie za duże niedopowiedzenie. - uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, jakby przynajmniej powiedziała coś bardzo śmiesznego. A przecież nic śmiesznego w tym nie było. Może to po prostu radość malowała się na jej twarzy? Na myśl o tym, że faktycznie, w tym momencie Thomen był tylko jej.
Zmieszała się, kiedy padło kolejne jego pytanie. Nieświadomie zaczęła okręcać w dłoni swój kubek, nie zdolna do tego, aby przestać. Denerwowała się. Widać to było gołym okiem. Nie chciał aby znów schowała się do swojej skorupy? Właśnie dokładnie to w tym momencie robiła. Bo czy właśnie nie przed tym ostrzegał jej wujek Giovanni? Przecież mówił jej wyraźnie, że nie może nikomu ufać. Że każdy może ją zdradzić. Żeby nigdy nie wyjawiała swojego prawdziwego powodu przyjazdu do Londynu. Teraz chciała cholernie wszystko powiedzieć. Coś jednak w jej wnętrzu kazało milczeć.
- Po prostu nie mogę. - głos jej się delikatnie załamał przy tych kilku prostych słowach. Nie była tutaj bezpieczna. Już i tak cholernie dużo ryzykowała, że przyszła z nim na to wzgórze. Pokazała mu miejsce swojego dorastania.
Słuchała jego słów, ciesząc się, że zimny wiatr omiótł jej twarz, zmywając z niej zaróżowione policzki. Nie wiedziała, że tak często tam bywał. Nie miała pojęcia, że mógłby uznać Munga za swój kolejny dom.
- Dlaczego tak często tam bywałeś? - to pytanie uciekło z jej ust, zanim w ogóle zdała sobie sprawę z tego, że je zadała. Choć może właśnie dzięki temu miała się dowiedzieć cokolwiek więcej na jego temat?
- Moja matka chyba sama nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś jest z nią nie w porządku. Całe dnie siedzi zamknięta w swojej sypialni, gładząc ubrania mojego ojca. - wylewała z siebie gorycz, która ukryła się w tym delikatnym, dziewczęcym ciele, na przestrzeni ostatnich lat. - Cały czas powtarza: "Lorenzo zaraz wróci", "Lorenzo już idzie". Chyba nigdy nie dotarło do niej, że ojca już nie ma. Jak mogłabym chcieć spędzić święta w takim miejscu? - ostatnie, odważne pytanie, rzuciła mu prosto w oczy, jakby było to wyzwanie do znalezienia odpowiedzi, której ona sama szukała od lat.
Zauważyła, jak jego nastawienie diametralnie się zmieniło, kiedy wspomniała bezimiennie o Franklinie. W tym momencie doskonale wiedziała, że nie może powiedzieć kto to dokładnie był. Jakaś dziwna podświadomość jej to podpowiadała.
- Tak, z kolegą. - powiedziała spokojnie, nadal patrząc w te jasne tęczówki. - Spotkaliśmy się, polataliśmy na miotłach. Rozgrywki zaczną się zaraz po nowym roku, więc oboje musimy ćwiczyć skoro jesteśmy w drużynach. - zaczęła delikatnie wyswobadzać swoją dłoń z jego uścisku. Jakoś już nie chciała być tak blisko niego, jak dotychczas.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 31 2018, 12:34;

To jednak było chyba zbyt oczywiste, nawet jak dla ameby umysłowej. Czy on wyglądał na typ faceta, który chadza sobie za rączkę z dziewczyną, wybierając jej uprzednio niesamowity prezent? Czy wygląda na kogoś, kto w ogóle przejmuje się uczuciami drugiej osoby, o ile nie ma do niej interesu i one zależą od powodzenia jego własnych celów? Jego kontakty polegały na braniu, do momentu, w których mu się nie znudzi zabawa. Przede wszystkim dotyczyło to relacji damsko-męskich.
Zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie, lekko ustami dotykając czubka jej głowy. No dobra, czyli obydwoje myśleli o tym w ten sam sposób. To pocieszające, w jakiś dziwny sposób.
Byłoby to widać z drugiego końca miasta, gdyby tylko się chciało. Zmarszczył jedynie brwi, czekając cierpliwie na to, co chciałaby mu powiedzieć. Prawdę, półprawdę, kłamstwo, czy kompletnie zataić prawdziwy powód jej przyjazdu tutaj. Szczerze? Nigdy nie wierzył ludziom, którzy z własnej woli rezygnowali z czegoś takiego, na poczet mieszanej pogody i zimnych murów Hogwartu. Jej ojciec nie żył, a one postanowiły nagle zmienić otoczenie? Ucieczka przed wspomnieniami, które zbyt bolały? Czy nie lepiej było pielęgnować tę pamięć? Coś śmierdziało, detektyw, a raczej w jego przypadku maniak się odezwał, pukając w tylne okienko.
Po prostu, Thomen. Jakaś część mówiła, że to kompletna bzdura. W końcu sama Valenti nie wierzyła w swoje słowa, mówiła to mowa jej ciała i głos, który wydobył się z wnętrza jej gardła. A pomimo tego jak go to zirytowało, nie powiedział nic. Skorupka, ucieczka, mur... Tak mocno mu się z nią kojarzyły, jakby widział samego siebie. Jednak czy nawet on nie dopuścił do siebie kilku osób? Czy poznanie brudnych sekretów drugiej osoby determinuje nasze zaufanie do niej? Wątpliwe. Bardzo.
On pytał ją, ona odpowiada wymijająco. Ona pyta jego, a w jego głowie uruchamia się milion czerwonych zapalników.
-Jestem nieuleczalnie chory. Tak jak mój ojciec. Przekazał mi to w genach, a ja przekażę to dalej... Mojemu synowi, on swojemu i tak dalej. Do nieusranego końca.-Powiedział spokojnie. Spojrzał na jej postać, nie do końca jednak patrząc na NIĄ.-Nie czuję bólu... Przynajmniej zadanego w tradycyjny sposób. Tylko magia sprawia, że czuję... Cokolwiek.-Mruknął, a te słowa niosły ze sobą coś więcej niż tylko ból fizyczny, który pragnął odczuwać. Próbował wszystkiego, aby czuć COKOLWIEK. I znalazł to. Niezauważalnie wyciągnął zabawkę odziedziczoną po ojcu. Nosił to od momentu, w którym dowiedzieli się, że Thomen cierpi na tę samą przypadłość. Mugolski scyzoryk, którym sprawdzał czy cały czas ma to cholerstwo, czy może magicznie zniknęło. Wyciągnął go rękojeścią w jej stronę i dopiero teraz podniósł wzrok na jej twarz.-Spróbuj.-Powiedział z tym dziwnie zachęcającym tonem. Coś jednak było w nim ponaglającego. Rzucił jej wyzwanie.
-Drastyczne środki mają dwa skutki. Czasem pogłębiają stan, w którym pacjent się znajduje, a w innym... Jest jak policzek, który otrząsa z letargu. Chcesz zaryzykować i odzyskać swoją matkę?-Spytał spokojnie. Licytacja na Matkę Roku w ich przypadku mogłaby być wyrównana... Nie chciał wspominać dłużej o swojej, jakby to wiązało się z nawiązaniem do innych tematów, których nie chciał poruszać... Dzisiaj... Może nigdy.
Czemu się od niego osunęła? Przecież nie powiedział jeszcze niczego, co mogłoby zdradzać jego myśli. Czy jego nastawienie, które w tym przypadku osiągnęło nieprzyjemny poziom. Zmrużył lekko powieki, co oczywiście sugerowało, że nie słowa, a ruchy były najgorszym na co się dzisiaj zdobyła. Jakby ją zdradzały...
Potem przypomniał sobie nieszczęsną bitwę na śnieżki. Czyżby w jej drużynie znajdował się ów kolega? Z drugiej strony nie przypominał sobie, aby za czasów kiedy zbierał informacje, wokół niej kręcił się ktoś innych od Puchona, któremu obił mordę w łazience. -To tak nieprzyjemny temat, że musiałaś się odsuwać?-Spytał, robiąc jeden krok do przodu.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 31 2018, 16:47;

Ten pocałunek, tak nagły i zupełnie niespodziewany, tak wiele mówił. Czuła się przy nim bezpiecznie, chociaż to głupie i bezsensowne. Nie wiedzieć czemu miała przeświadczenie, że on nie może jej skrzywdzić. Zważywszy na ich przeszłość, była to prawdopodobnie złudna nadzieja. Ale wciąż pozostawała.
Wiedziała, że z pewnością nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią. Nikt by nie był, kiedy zadałby tak konkretne pytanie, a w zamian usłyszał tylko zdawkową odpowiedź, nie mówiącą nic konkretnego na dany temat. Ona sama pewnie poczułaby się źle w podobnej sytuacji. Tylko że nic nie potrafiła poradzić na to, że po prostu nie mogła niczego więcej do tego dodać. Strach był tak głęboko zakorzeniony w jej drobnym ciele, że zaczynała wątpić, czy jeszcze potrafiłaby bez niego żyć. Mechanizmy obronne działały nie do końca zgodnie z jej wolą. Chociaż tyle dobrego, że skutecznie. Odtrącała swoim lodem od siebie wszystkich. Bez wyjątku. Jak dziwne, że on jeszcze tutaj trwał.
Każde kolejne jego słowo sprawiało, że nie mogła poskąpić mu nawet grama swojej uwagi. I z każdą kolejną sekundą była co raz bardziej zaskoczona tym, co docierało do jej uszu. Nieuleczalnie chory? Nawet nie przypuszczała, że w świecie magii występuje tego typu choroba. Wiedziała, że coś podobnego spotyka naprawdę niewielu mugoli, ale żeby również czarodziejów?
Wyciągnął w jej stronę scyzoryk, a przerażenie odmalowało się w tych ciemnych, czekoladowych tęczówkach. Czy on chciał, aby go zraniła?! Czy on zgłupiał do reszty. Wzięła jego dłoń w swoje i delikatnie wyjęła z nich ten przeklęty nóż. Złożyła go i schowała do własnej kieszeni, wciąż patrząc mu prosto w oczy, jakby wyzwanie przez niego rzucone w ogóle nie robiło na niej najmniejszego wrażenia. Ale robiło, ogromne.
- Nie mogłabym Cię skrzywdzić. - powiedziała cicho, nie spuszczając wzroku i nieświadomie rumieniąc się delikatnie. Nie chciała tego robić. To nie było jej celem. Ból fizyczny do niego może i nie docierał, ale psychiczny zapewne tak. Nie chciała tego nigdy uczynić.
Czy chciała powrotu swojej matki? Nie była tego taka pewna. Wiązałoby się to z wieloma nieprzyjemnymi sprawami. I nie miała pojęcia, czy jej matka faktycznie zachowywałaby się wtedy tak samo, jak przed tym wszystkim.
-Nie jestem pewna, czy chciałabym ją odzyskać. - stwierdziła cicho.
Poczuła się urażona, co zresztą było widać po jej minie. Cały romantyzm szlak jasny trafił, kiedy to usłyszała, co miał do powiedzenia na temat jej zachowania. Ona zachowywała się nieodpowiednio? Cholernie ciekawe...
- To ty od samego początku jak tylko o tym wspomniałam, zachowywałeś się tak, jakbym przynajmniej przeruchała się z tym chłopakiem na środku szkolnego boiska. - wypaliła, zanim zdążyła się ugryźć w język. Nie mogła nic na to poradzić. Czuła się tak, jakby właśnie ją uderzył, miała nieprzyjemne wrażenie, że właśnie dążąc ponownie do tej cholernej sytuacji z Munga. Nie chciała tego. Chciała Thomena, a nie tego, kto w niego wstępował, kiedy wkraczała na te tematy. Nie podobało jej się, jak przybliżył się do niej. Stał zbyt blisko. O ile wcześniej jej to nie przeszkadzało, tak teraz czuła się nieswojo. Osaczona tymi jasnymi oczami i naciskiem z ich strony. Patrzył na nią z góry a ona nie potrafiła nie patrzeć na niego. - Co, teraz też mnie nazwiesz idiotką, powiesz, że zwiewam i zaczniesz krzyczeć? - spokój w jej głosie kompletnie nie pasował do agresji, która opanowała całe jej ciało. Nie opuszczała jednak wzroku. Nie pozwoli mu wygrać. Nie tym razem.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 31 2018, 17:33;

Bezpieczeństwo i jego osoba? Cóż, nie powinien się dziwić skoro naprawdę dawał takie wrażenie. Był wobec niej czuły i delikatny, czyli stanowił kompletne przeciwieństwo normalnego siebie. Tego, którego poznała i tego, której jej pokazał. Jednak jak wspomniał, był człowiekiem o wielu humorkach. Mogło się to wszystko zmienić, dosłownie w jednej sekundzie. Czego świadkiem zaraz będziemy.
Czy sam nie zachowywał się podobnie? Oczywiście z tym wyjątkiem, że przed chwilą zdradził jej coś, czego nie mówił nikomu. Jedynie osoby, które musiały wiedzieć znały historię jego przypadłości, zapewne w okrojonej wersji. Nie chwalił się wszem i wobec, że było z nim coś nie tak. Nie na tle psychicznym, a na tle fizycznym. Nienawidził tego, tego, jak ta cholerna choroba zmieniła jego życie i to, jak na niego spoglądano. Był królikiem doświadczalnym, jakimś cholernym okazem. A przynajmniej był, dopóki nie oddali go na straty... Choć jeszcze ktoś walczył. Był jedyny.
Choroba mugolska była bardzo podobna, tam jednak chodziło o coś, co znajdowało się w mózgu. Czasem w końcu wystarczyło naruszenie jednej żyłki, aby cały układ zaczął wariować i odmawiać posłuszeństwa. Podobno jednak z jego mózgiem wszystko było w porządku (akurat!) i to z genetyką było coś nie tak. Jakby zdeterminowanie go jako mężczyzny oznaczało, że z góry będzie na to skazany. Mógł więc jedynie dziękować temu, co zwisało mu między nogami.
Pokręcił głową, a kiedy schowała scyzoryk automatycznie po niego sięgnął. I to nie dlatego, że chciał ponownie ją wyzwać na próbę ale dlatego, że bez niego czuł się dziwnie. Tak zwyczajnie. Jakby jego ciężar na dnie kieszeni był czymś kojącym. Chciał jej to pokazać, chciał aby naprawdę zobaczyła to... Co się z nim działo... Czy potrafiłaby to zrozumieć? W końcu nie wyznał jej najważniejszej kwestii. On tego pragnął.
Pokiwał lekko głową kiedy wspomniała o matce, odpowiadając na jego pytanie. On również nie wiedział, czy chciałby aby jego matka wróciła do stanu sprzed odejścia ojca. W końcu to on wtedy był kaleką i pacjentem, którym musiała się opiekować, bo w końcu bez niej nie dałby sobie rady.
-Wyolbrzymiasz to! Jak zawsze zresztą.-Mruknął.-Kurwa, nie mogę już się skrzywić bo oznacza to, że coś jest od razu nie tak?! Sory, że mam tak zjebany wyraz twarzy.-Warknął, bawiąc się nieświadomie wcześniej odebranym scyzorykiem. Cały czas wsuwał i wysuwał ostrze.-Czy właśnie teraz tego nie robisz? Uciekasz się do jakiś chorych insynuacji!-Ja pierdole, może i zareagował tak, a nie inaczej bo był zwyczajnie kurwa zazdrosny ale to nie oznacza, że może od tak sobie na niego naskakiwać bo się skrzywił. Życie nie jest kolorowe, nie zawsze będzie cudownym chłopkiem, który zabiera ją w jej ulubione miejsca. Thomen Wessberg to żaden kurwa książę z bajki. I zdecydowanie nie powinna czuć się przy nim bezpiecznie.
-Proszę bardzo! Ruchaj się z kim tam Ci wygodnie. Ja to pewnie taki do odskoku, co? Nasza urocza Włoszka lubi czasem sobie powarczeć, a później powpychać język do ust innych osób.-Prychnął.-Niech zgadnę... Tylko ze mną tak masz? Tylko ja jednocześnie Cię wkurwiam i sprawiam, że nie chcesz oderwać ode mnie dłoni?-Zmrużył lekko oczy. Otworzyła puszkę Pandory, a może nawet i coś gorszego. Chciała tak się bawić?! Zajebiście. -Podziękuje... Już jeden podobny układ mam.-Sapnął ciężko, dopiero po chwili orientując się co dokładnie wyskoczyło z jego niewyparzonej gęby. Jednak nie żałował... W końcu to jego cholerna zasada.
Twój ruch złotko.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 31 2018, 18:03;

Jeśli kiedykolwiek wcześniej pieprzyła takie głupoty, że czuła się przy nim bezpiecznie, to teraz cholernie tego żałowała. To, jak zmienił się w ułamku sekundy, było po prostu niesamowite i niewyobrażalne. Nie umiała tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Zastanawiała się: co ona właściwie takiego dziwnego zrobiła, że to wszystko szlak jasny trafił? Czy to może faktycznie przez wspomnienie o Franklinie? Nie umiała znaleźć żadnego innego sensownego wytłumaczenia na to wszystko. Ale o dziwo nie czuła się temu wszystkiemu winna. Może i zrobiła coś nieodpowiedniego, chociaż w tym momencie miała dziwne przeświadczenie, że Thomen również nie należał do świętych.
- Ja wszystko wyolbrzymiam?! - nawet nie zauważyła kiedy podniosła głos. Chciała w tym momencie powiedzieć wszystko, co uważała za najważniejsze dla niej. Szczerość była ważna. Miała dziwne wrażenie, że on od dawna nie był z nią szczery. Czy kiedykolwiek był? To zagadnienie pozostawiała sobie do rozważenia na później. - To ty kurwa zachowujesz się jak debil! Ja po prostu mówię głośno to, czego ty nie byłeś w stanie powiedzieć! - w normalnych okolicznościach krzyk pozwalał jej się uspokoić. Pozbyć wszelkich negatywnych emocji. Tym razem tak nie było. Tym razem każde kolejne słowo, każda fraza powodowała, że jeszcze bardziej pragnęła krzyczeć.
Nie wiedziała, że w tym momencie kierował się zazdrością. Nie znała tego uczucia nigdy wcześniej. Było jej tak samo obce jak miłość, podniecenie. Nie miała takich potrzeb nigdy wcześniej. To wszystko obudziło się w niej dopiero przy nim. Nigdy nawet nie przypuszczała, że będą to tak silne doznania. Władające całym ciałem w jednym momencie. I nie do poskromienia.
Poczuła się tak, jakby Thomen uderzył ją prosto w twarz. Odsunęła się od niego, raptownie mrugając powiekami. Jak on śmiał. Jak on kurwa w ogóle mógł powiedzieć coś takiego.
- Jesteś chorym popaprańcem, Thomen.- powiedziała nad wyraz spokojnie, chociaż aż gotowała się ze złości. Wiedziała jednak, że uderzenie chłopaka nic nie da. On tego nie poczuje, a ona co najwyżej połamie sobie palce. Teraz już to wiedziała. Więc czy miało to jakikolwiek sens? Żadnego, z logicznego punktu widzenia. A że nie potrafiła teraz myśleć logicznie, to nim się obejrzała, po prostu kopnęła go z całej siły w krocze. Nie po to, aby zadać mu ból, bo wiedziała, że ten fizyczny w ogóle nie zrobi na nim wrażenia, ale po to, aby okazać swoje w chuj wielkie niezadowolenie.
- Co ty kurwa o mnie myślisz?! Za kogo ty mnie masz?! Za pierwszą lepszą, która pierdoli się z każdym, kto tylko chuja w jej stronę wystawi?! - krzyczała, nie zdolna do tego, aby przestać. Nie była pewna, czy myśli przez nią wypowiadane w ogóle do niej należą. -A może oceniasz mnie własną miarą?! Latasz do pierwszej lepszej lafiryndy, która dupę Ci pokaże i pizdę chwilę po tym, jak rozmawiasz ze mną! - jedno było pewne: ojciec były dumny z jej zasobu słownictwa. Tak wulgarnie chyba nigdy w życiu się nie wyrażała. Jeśli kiedykolwiek wcześniej mówiła, że nie chciałaby go skrzywdzić, well... nie wyszło. Teraz pragnęła, aby każde słowo było niczym sztylet w jego serce. By bolało tak, jak teraz bolało jej własne.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Gru 31 2018, 19:44;

Musiała mieć chyba bardziej napieprzone w głowie od niego skoro tak myślała! Miał rację, ciągnęło do do niej właśnie dlatego, że była nienormalna. Bo nie widział innego powodu, dla którego mógłby wciąż by niej tkwić.
Baby. Nie były kurwa niczemu winne, chociaż to one w większości sytuacji rozpoczynały kłótnie. Kolejna gówno-burza, która nie ma celu ani sensu. Nie czuł się winny, przynajmniej nie począł się do odpowiedzialności za rozpoczęcie tego, co miało za chwilę nadejść.
-Dopiero powtórzenia do Ciebie docierają? Tak. Wyolbrzymiasz.-Powiedział kpiąco, niemal wywracając oczyma dla podniesienia dramaturgii, a raczej idiotyzmu tej wymiany zdań. Szczerość była ważna? To ona się chowała za niedopowiedzeniami i tajemnicami, czy przypadkiem przed chwilą nie był wobec niej szczery? Czyż nie podzielił się z nią czymś, co było dla niego kurwa ważne?! Chyba, że była aż tak ślepa na innych, że nawet tak prostych rzeczy nie potrafiła dojrzeć. No tak. Nie dotyczyło jej osoby, mogła więc to olać.
-Dziękuje bardzo.-Ukłonił się.-Nie musisz jednak prawić oczywistości!-Jego oczy się rozszerzyły, dłonie podniosły, jakby zamierzał stąd odlecieć. Zwyczajnie jednak pokazał siebie w całej okazałości.-Wiedziałaś o tym od początku i nie udawaj głupiej, chociaż teraz.-Warknął przez zaciśnięte zęby, a z jego gardła wydobył się dziwny dźwięk. Chyba śmiech.-Nawet scyzoryka się boisz, jakby dźgnięcie mnie w czubek palca było czymś wielkim.-Zamachał świecidełkiem przed jej oczami, rozbawiony jej zachowaniem. A może przypomniał jej o tym, co mu wtedy powiedziała?
-Nie mogłabym Cię skrzywdzić... Pieprzenie.-I wtedy to zrobiła. Kopnęła go wprost w jego przyrodzenie. Jego spojrzenie było jednym wielkim znakiem zapytania, uniósł głowę. Zapewne by cholernie bolało, głos podniósłby się o kilka stopni i dawno leżałby skulony na ziemi. Później odczuje skutki...
-I znowu! Mówiłem o moim przypadku! Jednak skoro na tak szeroką skalę działasz... Droga wolna!-Krzyknął. W sumie to o co im teraz naprawdę chodziło? Wkurzył się o jakiegoś kolesia, którego nawet nie znał? I dlaczego? Bo ONA miała z nim coś wspólnego? To był jak policzek. Wyprostował się mocno, a jego spojrzenie mówiło jedno... Kompletnie jej nie znał. Nie znał również siebie.
-Przynajmniej jest szczera w tym co robi i mówi. Myślałem, że w końcu to znalazłem... Najwidoczniej się pomyliłem, Valenti.-Wypluł te słowa, jakby były najgorszą obelgą w życiu. Czuł niesmak w ustach, wiedział również, że jego spojrzenie mówi dokładnie to samo... -Pieprzenie jej to czysta przyjemność. Pewnie byłabyś równie sztywna jak ta Twoja ukochana miotła, na której latasz.-Dodał uśmiechając się wilkiem. Dotknął jej podbródka i prychnął, rozbawiony. Nią.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyWto Sty 01 2019, 04:11;

Nie uważała się za niewinną. Wiedziała, że zachowała się nieodpowiednio do całej tej sytuacji i w dużej mierze ponosiła za nią odpowiedzialność. Tylko różnica pomiędzy nią, a nim była taka, że ona potrafiła to wszystko dostrzec. On jakby otoczył się jakąś zasłoną, która w ogóle nie dopuszczała do niego logicznych myśli czy zdarzeń. Wszystko pragnął zgonić na nią. Z niej uczynić tą najgorszą i najbardziej winną. Pozostawało pytanie: dlaczego?
-W piździe mam cięcie Cię nożem dla jakiejś Twojej podniety. - wysyczała w jego stronę, niczym rasowa, jadowita żmija. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak kurewsko blisko była prawdy. On pragnął tego bólu, poczuć cokolwiek. Nie zamierzała mu tego ułatwiać.
Każdego normalnego człowieka, taki kopniak zwaliłby z nóg. W szczególności, jeśli weźmie się pod uwagę, że był on niespodziewany, celny i naprawdę silny. Widząc jego reakcję na to wszystko przeraziła się. O ile wcześniej mogła sądzić, że to wszystko to gówno prawda, tak teraz miała żywe potwierdzenie, że on naprawdę nic nie czuł.
Ona sama za to czuła cholernie wiele. Przede wszystkim osaczenie. Nie mogła równać się z kimś takim i nawet nie zamierzała próbować.
Nawet, gdyby usilnie próbowała, nie potrafiłaby znaleźć odpowiednich słów dla tej sytuacji. Czuła, jak wszystko wymyka się z pod kontroli. Jak jednocześnie nienawidzi tego człowieka i jak cholernie go pożąda. Każde kolejne słowa wymierzone wprost w nią, były niczym policzek. Nie pozostawało jej nic innego, jak godnie go przyjąć. Nie potrafiła walczyć. Chyba nawet nie chciała. Z pewnością nie z nim, nie teraz, nie w tym stanie. Nie poznawała siebie. Nie umiała w żaden logiczny sposób wyjaśnić tego, co właściwie się w tym momencie z nią działo. Miejsce które dotychczas przynosiło jej tyle (poniekąd) miłych wspomnień z dzieciństwa, w tym momencie było wypełnione nienawiścią i odrazą do samej siebie. Wessberg był dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Nie sądziła, aby kiedykolwiek wcześniej znalazł się ktoś, kto bardziej dotkliwie ją skrzywdził. Nawet nie zauważyła, kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Miało to miejsce w momencie, gdy wspominał o tej swojej nowej kurwie, czy już po? A może wtedy kiedy świadomie i z premedytacją obrażał ją bardziej dotkliwie niż ktokolwiek kiedykolwiek się odważył.
-Jak miałabym powiedzieć Ci COKOLWIEK o mnie samej, kiedy traktujesz mnie gorzej niż gówno rozdeptane pod butem? - rzuciła w eter. Nie była pewna, czy to żal, smutek czy jakiekolwiek inne uczucie w tym momencie przez nią przemawiało. Kompletnie już o to nie dbała.
- Wiesz co Thomen? Może lepiej będzie jak każdy wróci do swojego życia. Ty pójdziesz pieprzyć się z tą idiotką a ja wrócę pod swoją latarnię, gdzie tak usilnie starasz się mnie przyporządkować. - wyjąkała, nie kontrolując zupełnie spływających po jej policzkach łez. W tym momencie pragnęła tylko jednego: znaleźć się byle dalej od niego. Wrócić do tego jebanego Londynu, Hogwartu, gdziekolwiek, gdzie będzie mogła podjąć jakiekolwiek działanie. W dupie miała głęboko, czy zamierza wrócić do Wielkiej Brytanii razem z nią, czy porzucić, jak zużytą szmatę do podłogi. Bo tak w tym momencie się czuła. Jak zabawka, która zbyt długo używana, przestawała bawić a nudziła i powodowała odrazę. Tak na nią patrzył. Tak jej dotknął. Odtrąciła jego dłoń. Nie chciała, by jej nigdy więcej dotykał. Może właśnie dlatego odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia. I ruszyła przed siebie. Byle dalej od tego miejsca i JEGO. Nic nie mogło być już gorsze w jej życiu. Chciał jej dać zajebisty prezent na święta? Świetnie, spisał się idealnie. Właśnie spierdolił jej jedyne pozytywne wspomnienie, jakie kiedykolwiek w życiu miała. Brawo Wessberg, spisałeś się na medal.
Nie obchodziło ją, czy pójdzie za nią. Doskonale wiedziała, gdzie jest, gdzie powinna pójść. Wiedziała, że w razie konieczności wujek Giovanni przyśle po nią samolot do Włoch. Zapewne nie obejdzie się bez pytań i nagany, ale w tym momencie o to nie dbała. Chciała tylko odejść od niego.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyWto Sty 01 2019, 21:25;

Potrafiła? Czyżby przypadkiem jeszcze chwilę temu nie mówiła, że nie czuła się za to odpowiedzialna? Czy też winna? Chyba powinna porządnie się zastanowić nad tym, jakie dokładnie ma zdanie bo chyba zaczynała się w tym powoli gubić.
Oczywiście. To, że nie czuł się winny, że ta wymiana zdań w ogóle się zaczęła było prawdą. A to, że dalej jedynie pogłębiał stan tej tragedii, to już inna sprawa. Za to mógł być w pełni odpowiedzialny, mogła umyć od tego ręce.
-Jak trafnie to ujęłaś! Może w końcu zobaczysz coś więcej, coś co niekoniecznie Ci odpowiada!-Odpyskował, gdzieś na pograniczu wkurwienia i czystego szaleństwa. Śmiała powiedzieć tę brzydką prawdą, nawet nie wiedząc, że trafiła w idealne sedno całej sprawy. To niewiarygodne. I niby to on był zamknięty?
Uważał ją za kogoś wygodnego, kogoś, kto idzie po najmniejszej linii oporu. Nawet się nie starała... Nie próbowała. A pieprzenie o tym, że szła z kierunkiem nurtu był zwyczajnie słaby i już oklepany. Najwidoczniej zaraz w momencie, w którym ten kierunek jej się nie podoba, postanowiła wyjść z wody. Szkoda tylko, że nie przemyślała tego, co za sobą zostawiła.
Bardzo wściekłego, prawdopodobnie niepoczytalnego osobnika.
Potem użyła broni, której nienawidził najbardziej. Wywrócił oczyma, machając przed nosem swoim scyzorykiem, jakby palce aż go świerzbiły do tego, aby nim ruszyć. Działać. Zrobić coś.-Schowaj łzy dla kogoś, kogo to rusza.-Powiedział, nawet nie próbując ukryć swojego zniesmaczenia. A choć to wszystko go ruszało, nawet mocniej niżeli by tego chciał... Nie mógł tego po sobie poznać. Nie był pizdą, której kolana ugną się pod naciskiem kilku słonych kropel. Choć chyba bardziej poruszały go własne słowa. Skąd je brał?
-Nie zwalaj na mnie odpowiedzialności za swoją wybujałą wyobraźnię dziewczyno!-Zaśmiał się. NIGDY nie sugerował czegoś podobnego. -Czyżby odezwały się wyrzuty sumienia?-Uniósł wysoko brwi. Obejrzał się na jej plecy... Jak śmiała się od niego odwracać? Odsunął się o krok, podnosząc prawą rękę do góry i rzucając ostrzem w jej kierunku. A raczej po lewej stronie od niej, na wysokości stóp. Scyzoryk wbił się w ziemię tuż obok niej. Czuł jak jego pierś unosi się wysoko, jak oddech stawał się za każdym razem coraz cięższy. Czy właśnie rzucił w nią jakimś pieprzonym scyzorykiem?! Żeby kurwa wiedziała.
-Uciekaj, uciekaj! -Krzyknął za nią, czując jak przez jego ciało przechodzą falę... Czegoś nowego.-Ciekawe czy odziedziczyłaś to po tatusiu! Uważaj po skończysz jak on!-Krzyknął, a kiedy jej osoba oddaliła się jeszcze bardziej, podszedł do swojej własności, wyjął ją z ziemi i z trzaskiem się teleportował.
Pieprzona dziewczyna.
Czas się zabawić.

/zt dla Tomka
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPią Cze 21 2024, 21:10;

Nigdy nie był we Włoszech. Prawda była taka, że niewiele podróżował, szczególnie odkąd odeszła od niego Anna. Małą tradycją w tym wszystkim było jednak znajdowanie najprzerózniejszych miejsc pysznej relaksacji, by wraz z Finley, przez dwa dni, robić zupełnie nic i dać się rozpieszczać za ciężko zarobione galeony.
Czekał na nią w umówionym miejscu z niewielką skórzaną torbą w ręku, w letnim kapeluszu, który w Angielską, mierną pogodę wyglądał co najmniej dziwnie, ale w słonecznym Palermo będzie ulgą dla jasnych, wrażliwych na słońce oczu. Ubrany w lnianą koszulę, z lekkim, nieobecnym uśmiechem na twarzy, wyglądał jak przypadkowo zabłąkany turysta - image, którego Rosa nigdy nie próbował szczególnie bardzo od siebie odgonić. Im bardziej nieporadnie i niepasująco do miejsca wyglądał, tym mu to było bardziej na rękę. Profity często pojawiały się same, a jego pobłażliwość pozwalała mu bezwysiłkowo nadużywać swojego uroku, co robił nagminnie kiedy gdzieś podróżował albo próbował coś załatwić, bo lubił wygodę i nie lubił kolejek.
Widząc nadchodzącą kobietę, uniósł wyżej rękę, w geście zasygnalizowania gdzie jest, jakby to było możliwe go gdzieś przegapić, chociażby ze względu na wzrost.
- Lu, ma belle amie. - przywitał się, pochylając lekko i przytrzymując kapelusz, swoim francuskim zwyczajem, którego próżno w nim doświadczać w codziennej pracy, musnął policzkami oba jej policzki. La bis. - Gotowa? - zapytał, wskazując leżącą gdzieś między krzewami puszkę po napoju gazowanym - To ten. - zamówiony świstoklik, który miał zabrać ich prosto w ciepłe, włoskie lato.
* * *
W Palermo lato rozkwita jak kolorowe kwiaty, zwracające głowy ku niebu błękitnemu jak okalające Sycylię morze. Słońce, płonąć nad głowami jak żarłoczne ognisko rozlewa po zaułkach złote strumienie ciepłego powietrza, pomiędzy którymi tańczą na wietrze cienie palm. Na wysokim klifie, gdzie niemal słychać jak fale łagodnie szepczą do skał symfonię lata, szmery odbijają cię od starożytnych murów, w których umiejscowiona była ich destynacja. Wąskimi uliczkami, otulonymi ściankami niskich domów z białej cegły, po których uparcie jak oni sami, wspinały się gałązki dzikich róż, soczyście czerwonych plam na tle wapna. Dzień rozciągał się leniwie jak kot, ludzie, bez pośpiechu, przemierzający magiczną część miasteczka, wymieniający uprzejmości.
Rosa westchnął, z lekkim uśmiechem. Powinien wstydzić się tego, jak wielką przyjemność sprawiały mu ucieczki z Anglii.

@Louise Finley-Sherman

#nacechowany
Powrót do góry Go down


Louise Finley-Sherman
Louise Finley-Sherman

Dorosły czarodziej
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : b. wysoka
Galeony : 2738
  Liczba postów : 436
https://www.czarodzieje.org/t22977-louise-finley-sherman#781854
https://www.czarodzieje.org/t22994-awdotia-i-rodion#782492
https://www.czarodzieje.org/t22976-louise-finley-sherman#781851
https://www.czarodzieje.org/t22993-louise-finley-dziennik
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptySob Cze 22 2024, 23:35;

Louise miała podróże we krwi, można wręcz było powiedzieć, że lata temu przemierzanie świata było jedną z jej największych pasji, która musiała przejść do historii wraz z odejściem Wally’ego. Póki jeszcze pracowała jako ambasadorka, to często bywała w drodze, gdy jednak przeniosła się do Gringotta, dalsze wycieczki stały się czymś sporadycznym. Niemniej, zagraniczny weekend w towarzystwie przyjaciela, był czymś bez czego nie wyobrażała sobie rozpoczęcia lata.
Ona, w przeciwieństwie do Atlasa, bywała we Włoszech wielokrotnie – może nie znała dobrze samego Palermo (co w sumie trochę pokierowało jej wyborem), ale i tak miała sporo wspomnień zdobytych na włoskiej ziemi. Wynikało to przede wszystkim z jej doświadczeń zawodowych – jako tłumaczka pracowała najczęściej z językiem włoskim i językiem goblinów. Choć tłumaczyła także z innych języków, to w tych dwóch obszarach czuła się najpewniej, niemal tak płynnie jak w języku angielskim.
Letnia, błękitna sukienka, duży kapelusz z rondem, podręczny bagaż i okulary przeciwsłoneczne kobiety, również nie pasowały do brytyjskiego krajobrazu, niemniej biorąc pod uwagę sposób podróży jaki wybrali, Louise nie zamierzała marnować czasu na przebieranie się na miejscu. Kilka minut zmarznięcia było wartych ciepłego słońca, w którym mieli się za moment wygrzewać.
Po przybyciu na miejsce, od razu dostrzegła Atlasa. Nie była to jednak kwestia wzrostu, bo gdy sama poruszała się w obcasach, to mało kto robił na niej wrażenie. Rosa nie był jednak osobą, którą dało się przegapić, więc Louise, z twarzą rozświetloną radosnym uśmiechem, podążyła w jego stronę.
- Cześć – powiedziała, ściskając go jeszcze, tak jakby muśnięcia nie były wystarczającym powitaniem – Na takie sytuacje zawsze jestem gotowa.
Zgodnie z tym, co mówił, Lou skierowała spojrzenie ku tkwiącej w trawie puszce, która dzieliła ich od upragnionego urlopu.

(…)

Trudno było uwierzyć jak dramatycznie mogła zmienić się w kilka minut. Zszarzała od zmartwień twarz rozbłysła, a padające na kobietę słońce natychmiast odwróciło uwagę od cieni pod oczami, czyli śladów licznych nieprzespanych nocy. Po raz pierwszy od kilku tygodni, Louise Finley miała zapomnieć o rozwodzie, próżnych próbach powicia dziecka i byłym partnerze, który ponownie pojawił się w jej życiu.  A może nie tyle zapomnieć, co po prostu od tego odetchnąć, napawając się smakiem włoskiej kuchni, piękną pogodą i sielankowym slow-lifem, którego od dawna już nie doświadczyła.
- Wygląda lepiej niż na ulotkach – szepnęła, pełną piersią wdychając morskie powietrze i na moment przymykając oczy, jak gdyby liczyła, że może tę chwilę zatrzymać na dłużej.

@Atlas Rosa
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyNie Cze 23 2024, 01:03;

@Louise Finley-Sherman

Trudno było nie dostrzec w niej tego zmęczenia i oczywiście mógł być kolejnym z szeregu ludzi w jej życiu, który by się pochylał nad jej tragedią, zachęcał do rozmowy i rozdrapywania ran, próbował pocieszyć, nie mając tak naprawdę rady na żadną z rzeczy i sytuacji, które rzucały cień na jej samopoczucie. Oczywiście był dla niej, jeśli tylko tego chciała, jednocześnie na swój bardzo personalny, atlasowy sposób oferował jej ucieczkę na kilka chwil, parę krótkich oddechów, gdzieś, gdzie nikt ich nie zna. Gdzie mogą udawać rodzeństwo, stare małżeństwo, gdzie może być opiekunką niedołężnego weterana, którego mógłby zgrywać, albo on służącym wielkiej celebrytki, którą udawać mogłaby ona. Mogli wszystko. Dwa dni ucieczki przed światem w zakamarek, w którym nikt ich szukać nie będzie.
Zaśmiał się pięknie, jak to Atlas, z serdecznością obejmując jej ramiona, kiedy docierali pod drzwi resortu, mieszczącego się w starej świątyni na szczycie klifu. Rozciągał się stąd widok nie tylko na ujmującą naturę, ale i majaczącą w oddali mugolską dzielnicę Palermo, gdzie łodzie kiwały się przy pomostach, a małe, kolorowe kropki ludzi z taką samą błogością przesuwały się po bieli ulic.
- To dobrze. - zapewnił, zagarniając ją do środka budynku. Cień, jaki panował wewnątrz, był na sekundę oślepiający, kiedy wchodziło się z oblanego słońcem podwórza. Ściany pokrywały zagadkowe freski znane z historii magicznych Włoch, które Atlasowi nie mówiły nic, ale kto wie, może Lu dostrzeże w nich jakieś postaci swoich ulubionych materiałów źródłowych.
Skierowali kroki do recepcji, w której otrzymali klucze do apartamentu z widokiem na ciemny błękit wielkiej wody. Oczywiście, że to były warunki inne, niż spanie w szałasie podczas przeprawy przez leśne gęstwiny, ale to był ich luksusowy weekend, a w luksusowe rozpieszczanie wchodziło wszystko, włącznie z szampanem na wejście w wysokich, wąskich kieliszkach.
Na jej i jego nadgarstku zawisły złote bransoletki z przywieszką w kształcie antycznej monety. Służyła ona i za klucz i za środek płatności w resorcie, by żaden wypoczywający czarodziej nie kłopotał się myśleniem o pieniądzach, rachunkach czy noszeniu ze sobą portfela. Każda atrakcja, restauracja i bar miały specjalne misy, do których wkładało się rękę, a zaklęcie rejestrowało na monecie wykorzystane usługi czy zamówione smakowitości.
- Ja bym zaczął od drinków. - przyznał, spoglądając na wielki taras, widoczny z tego miejsca przez przepierzenie w ceglanej ścianie. Kosze pełne owoców, bar zaopatrzony w trunki dla każdego podniebienia, ale co to za początek mikro-wakacji bez mimozy z parasolką pod parasolką?
Przekazał ich bagaże gnomowi ubranemu w uroczy kubraczek boya hotelowego i zdjął z głowy kapelusz, wachlując się nim nieco.
Powrót do góry Go down


Louise Finley-Sherman
Louise Finley-Sherman

Dorosły czarodziej
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : b. wysoka
Galeony : 2738
  Liczba postów : 436
https://www.czarodzieje.org/t22977-louise-finley-sherman#781854
https://www.czarodzieje.org/t22994-awdotia-i-rodion#782492
https://www.czarodzieje.org/t22976-louise-finley-sherman#781851
https://www.czarodzieje.org/t22993-louise-finley-dziennik
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Cze 24 2024, 20:49;

W gruncie rzeczy, to co robił Atlas było z perspektywy Louise najcenniejszą formą wsparcia. Nieustające współczucie, pseudo wsparcie i spojrzenia pełne politowania sprawiały, że nie czuła się lepiej, a wręcz przeciwnie – tonęła w nieopisanej żałości, mając wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz bardziej żałosną osobą. Oderwanie głowy, kontrolowana nutka szaleństwa i wyjechanie na drugi koniec Europy bez zastanawiania się, co przyniesie jutro, wydawało się Finley zdecydowanie lepszą ucieczką. A może nawet jakimś ułamkiem prawdziwego, lepszego życia?
Tonęła w objęciach i beztrosce, odnajdując spokój między tymi kamieniczkami i w drodze na klif. Wprawdzie nie widziała nic, co byłoby jakoś powalające wobec zapisanych w jej głowie wspomnień z wczesnej młodości, a jednak dawało jej to spokój – być może przez swoisty dualizm: tkwiła tutaj zwykłość dnia codziennego, a kontrze do niej – niezwykłość ucieczki od codzienności.
Tak jak Atlas sądził, tuż po wejściu do budynku Louise zwróciła uwagę na freski. Choć wiedziała, że jeszcze tu wróci, by dokładniej je przestudiować, to w drodze do recepcji korzystała z chwili, spojrzeniem studiując każdy zakamarek, wypatrując dawnych stylów artystycznych, a może nawet ukrytych run. Nie miała wątpliwości, że miała do czynienia z wartościowym zabytkiem, jednak potrzebowała więcej czasu, by ocenić czy pełnił on przede wszystkim funkcję dekoracyjną, czy faktycznie odgrywał ważną rolę w aspekcie historycznym. Po chwili zdecydowała (przynajmniej na razie) odpuścić sobie studiowanie fresku – w końcu przyjechali tu odpocząć i się rozerwać, więc bez cienia żalu pozwoliła swoim nogom ponieść się do recepcji.
Zarezerwowany przez Atlasa apartament zachwycał. Choć średnio zbiegał się z tym, do czego Louise przywykła w podróży, to jednak idealnie pasował do jej obecnego życia i statusu jaki osiągnęła. Wszystko było idealnie – poczynając od samego pokoju, przez widok za oknem, aż po te dziwne bransoletki, które w oczach młodej kobiety były szczytem technologii. Trzeba było przyznać, że mimo iż z nostalgią wspominała dawne czasy, to wspaniale było skorzystać z odrobiny luksusu, szczególnie że na co dzień nie należała do szczególnie rozrzutnych osób.
Louise i Atlas oddali bagaże, mogli więc w pełni skorzystać z uroków tego miejsca.
- Drinki to zawsze świetny początek – odparła na sugestię przyjaciela, niemal natychmiast ciągnąć go w stronę baru. Trafili na bardzo miłego barmana, więc Finley od razu zamówiła swój ulubiony, wręcz lekko infantylny zestaw, czyli czekoladową żabę i kieliszek wina palmowego, z wręcz dziecięcym entuzjazmem testując funkcję płatniczą swojej bransoletki. W oczekiwaniu na zamówienie Atlasa, zaczęła rozglądać się za leżakami.
- Bardzo tu spokojnie – ucieszyła się, bo chciała faktycznie się zrelaksować, nie zaś wysłuchiwać bijących się dzieci albo nafuranych dziadów z młodymi kochankami.

@Atlas Rosa
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyWto Cze 25 2024, 02:31;

@Louise Finley-Sherman

Zdawało się, że Rosa miał w sobie jakąś taką nieznośną umiejętność odnajdowania się w każdej sytuacji, w tych okolicznościach słonecznej sielanki jednak jakby bardziej się rozpływał. Uśmiechał się do ludzi z bajerką jak to słoneczko, strzelając precyzyjnie urokiem to w recepcjonistkę to w barmana, z przekonaniem, że paru nader szczęśliwych ludzi w obsłudze hotelowej na pewno im nie zaszkodzi w osiągnięciu maksimum przyjemności z pobytu.
Pozwalając Louise oddalić się nieco, oczarował pięknego barmana pięknym uśmiechem, by wyciągnąć z niego kilka informacji, po czym zrównał z nią kroku w jednym ręku trzymając mimozę, w drugim ulotkę, podobną do tej, którą jej wysłał, jednak z interaktywną mapką na odwrocie.
- Poleżymy? - zaproponował, podbródkiem wskazując kilka ogrodowych leżanek obsypanych poduchami. Ruch rzeczywiście był niewielki, co Rosa uważał za swój personalny sukces i kiedy spoczęli, uśmiechnął się pod nosem zadowolony jak kot z bajki o zagubionej dziewczynce - To wymaga dużo pracy znaleźć miejsce, które będzie jednocześnie ładne, posiadające ciekawe atrakcje i mało popularne w tym samym czasie. - wyciągnął długie nogi przeciągając się lekko i popił swojego drinka- Ale zaczynam być w wyszukiwaniu takich miejsc coraz lepszy. - powiedział bez skromności, bo i skromność była cechą, która zawsze przychodziła mu z trudem, choć od jakiegoś czasu częściej miewał jej przejawy. Obrócił się lekko na boczek, przysuwając nieco do blondynki, tak, by mogli wspólnie popatrzeć na interaktywną ulotkę i pociągnął kilka łyków mimozy:
- Sauny, podziemne źródła, masaże, natryski, grota solna, grota lodowa, mają nawet rehabilitację kontuzji sportowych i jacuzzi w każdym pokoju. Widziałaś? - zdziwił się, bo on sam przeoczył by w ich apartamencie stała jakaś paskudna wanna - Może nam nie starczyć weekendu na wszystko. - zauważył rozbawiony - Więc może dla sprawiedliwości Ty wybierzesz co robimy jutro, a ja co w niedzielę? - puścił jej oko.
Opcji było wiele, od tego, by dali się wymasować aż całkiem im odbierze siłę w mięśniach, iść jeść jakieś dania tak wymyślne, że odklei ich od tego luksusu, albo kto wie, może wybrać się na spacer do miasteczka i dać uwieść się lokalnemu slow-life. Osobiście mógł nawet siedzieć w holu, czytając książkę, kiedy ona krążyłaby wokół fresk, które zdążył zauważyć, że ją zaciekawiły. Taki weekend był weekendem, podczas którego wolno im było wszystko. Może poza rozbojem.
- Może to był błąd stawiać ranczo w Anglii. Ranczo w Palermo teraz wydaje mi się znacznie lepszym pomysłem. - zauważył z rozbawieniem. Jeden z barmanów, zapewne ten zauroczony out of his mind, z nieco nieobecnym wyrazem twarzy przyniósł im platerkę świeżych owoców w ramach poczęstunku do drinków.
Powrót do góry Go down


Louise Finley-Sherman
Louise Finley-Sherman

Dorosły czarodziej
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : b. wysoka
Galeony : 2738
  Liczba postów : 436
https://www.czarodzieje.org/t22977-louise-finley-sherman#781854
https://www.czarodzieje.org/t22994-awdotia-i-rodion#782492
https://www.czarodzieje.org/t22976-louise-finley-sherman#781851
https://www.czarodzieje.org/t22993-louise-finley-dziennik
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyWto Cze 25 2024, 23:21;

Elastyczność i urok Atlasa bez wątpienia były zaletami, które Louise doceniała nie tylko jako przyjaciółka, ale czasem również jako beneficjentka wynikających z nich korzyści. Piękny uśmiech Rosy otwierał niemal każde drzwi, roztapiając nawet bardzo zimne serca. W hotelu pewnie podobny efekt dałoby się uzyskać wystarczająco sutym napiwkiem, ale możliwości jej przyjaciela były w pewien sposób bardziej subtelne.
- Pewnie – odparła, wpatrując się w uroczą leżankę, którą z wielką chęcią postawiłaby u siebie w ogrodzie, gdyby nie fakt, że ogród był właśnie przedmiotem rozprawy sądowej. Spoczęła na leżance w pół siadzie, popijając wino, które raczej nie nadawało się do mocnego wstawienia, za to nadrabiało właściwościami smakowymi.
- Jak ci się znudzi nauczanie, to może powinieneś wykorzystać swój geniusz to organizacji wyjątkowych wycieczek dla bogatych ludzi – skomplementowała go. Być może z innych ust te słowa brzmiałyby ironicznie, Finley miała jednak (jak prawie zawsze) całkowicie czyste intencje i wiedziała, że Atlas bez problemu je odczyta.
Poszła za przykładem wila i przysunęła się do niego z podziwem patrząc na interaktywną ulotkę. Nie była szczególnie biegła w technologiczne nowinki, więc każdy ich przejaw robił na niej wrażenia, nawet jeśli w podobnych miejscach tego typu ulotki funkcjonowały wiele lat.
- Nie widziałam, ale w sumie nie zdążyłam wejść do łazienki – powiedziała zadowolona, bo ze wszystkich próżnych i eleganckich rzeczy, bąbelki w wodzie były jej ulubionymi. Choć często tęskniła za rzekami, lasami i spaniem pod gwiazdami, to jednak nie mogła nie docenić luksusów i komfortu wynikającego z życia blisko cywilizacji – W ogóle strasznie dużo wspaniałości.
Przyznała mu rację, że pewnie nie wystarczy im czasu, by skorzystać ze wszystkich dobrodziejstw tego miejsca, ale i tak cieszyła się, że mogą skosztować choćby odrobiny. Rzadko kiedy miała szansę prawdziwie wypocząć i choć na moment zdjąć ciężar jakże licznych problemów ze swoich barków.
- Okej, mogę ustawić nam jutro – powiedziała, już w głowie układając cały plan, w którym był czas na relaks, czas na doświadczanie regionu, smaków i korzystanie z licznych atrakcji, ale też odrobina przestrzeni na to, by dowiedzieć się więcej o tajemnicach, które zwróciły jej uwagę zaraz po przyjeździe. Z budowania tego misternie ułożonego, wprost nierealnie idealnego planu, wyrwał ją sam Atlas.
- Gdybyś zbudował ranczo w Palermo, szybko by ci spowszedniało – odparła, bo choć z perspektywy trudno było w to uwierzyć, to ona sama wiedziała doskonale, że odpowiedni czas przebywania w jakimś miejscu, łatwo czyni je zwyczajnym. Doświadczyła tego w swojej wczesnej młodości nie raz i nie dwa, nawet w bardzo egzotycznych lokalizacjach – Mając ranczo w Anglii, jesteś w stanie zobaczyć w Palermo więcej niż lokals.
Louise swoim płynnym włoskim podziękowała za przyniesione owoce, choć sama była raczej skupiona na winie i rozpakowywaniu czekoladowej żaby. Odkąd Harrison przehandlował jej kolekcję, popadła w obsesje na tym punkcie, marząc o tym, że kiedyś uda jej się ją odburować. Bardzo się ucieszyła, gdy udało jej się wyjąć z opakowania kolejnego smoka z rzędu. Tym razem był to rogogon węgierski. Bestia brutalna, ale niestety będąca pierwszą powtórką w jej nowej, karcianej kolekcji.

@Atlas Rosa
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptySro Cze 26 2024, 15:47;

@Louise Finley-Sherman

Leżenie na leżance to coś, co młodemu, nastoletniemu Atlasowi wydawało się będzie jego pracą przez resztę życia. Bycie pięknym i leżenie, najlepiej z musującym winem w ręku. Pewnie gdyby nie to, że miał bardzo ambitne starsze rodzeństwo, tak jak aktywnie działającą w polityce matkę i serdecznie zaangażowanego w naukowe odkrycia ojca, tak właśnie by skończył. Złapał jednak bakcyla ciężkiej pracy, lepiej późno niż wcale, co okazało się być profitem, bo po ciężkiej pracy takie leniuchowanie smakowało dziesięć razy słodziej.
Przymknął oczy, zaciągając się z rozkoszą zapachem gorącego powietrza, nagrzanych kamieni, zapachem słonej wody, przyniesionym przez lekką bryzę znad tafli morza.
- Jak mi się znudzi nauczanie, to planuję zamknąć się na ranczo i nie robić nic. - przyznał z rozbawieniem. Nigdy się nie zastanawiał nad tym, co robić "po" szkole. Ranczo było jego ambicją od młodych lat, było jego małą oazą, miejscem ucieczki od szarej codzienności. Fizyczna praca i obcowanie ze zwierzętami, choćby to miały być po prostu kozy, znajdował w zwierzętach tę prostotę i spokój, jakiej nie mogli mu dać ludzie.
Obrazki na ulotce zmieniały się, prezentując wszystkie dobra, jakie oferowała lokacja, mała mapka przewijała się, pokazując, którędy i jak kropeczka przemieszczała się po świątyni, wskazując jak dotrzeć do poszczególnych miejsc.
- Az żałuje, że mamy świstoklik tylko na dwa dni. - westchnął - Kusi mnie pójście do niemagicznej dzielnicy. - od jakiegoś czasu coraz częściej intrygowały go mugolskie przestrzenie i mugole sami w sobie. Byli poniekąd przecież takimi samymi ludźmi, a jednak Rosa znajdował ogromną przyjemność w obserwowaniu ich codzienności. Radzili sobie z tak wieloma rzeczami, nie używając magii, mieli tyle fascynujących urządzeń, umożliwiających wygodne życie i z sukcesem zastępujących wiele zaklęć, które on sam uważał za codziennie niezbędne- Może w niedzielę. - uśmiechnął się do niej, po czym zaśmiał lekko na jej słowa.
- Może coś w tym jest rzeczywiście. Codzienna ponura Anglia pozwala docenić po dwakroć przyjemność każdego innego zakamarka świata. - pokiwał głową. Nigdy nie myślał o tym w ten sposób. Miał w sercu tylko umiejętność nienawidzenia tego kraju. Od samego początku swojego pobytu w tym kraju wszystko było naznaczone piętnem porażki i goryczy. Minęło wiele czasu, a on wciąż nosił w sobie urazę, był pamiętliwy szczególnie na krzywdy wobec własnej osoby. Czy to kiedyś minie?
Puścił oko kelnerowi, który przyniósł im owoce i wziął garść winogron, kładąc się na powrót na poduchach i przechyliwszy głowę w jej stronę, przyglądał się jej chwile. Wydawała się odrobinę żywsza, jakby nabrała ostrości i koloru. Uśmiechnął się lekko.
- Myślałaś o mojej propozycji? - zagaił z ciekawością w oczach, a widząc dezorientację w jej spojrzeniu zaśmiał się cieplutko - O tym, że powinnaś wprowadzić się na ranczo na jakiś czas. Naprawdę myślę, że natura i zwierzęta są lekarstwem na wiele krzywd. - nie to, że kazałby jej przerzucać końskie łajno, ale z doświadczenia sam wiedział, jak terapeutyczna była praca ze zwierzętami, a Lu przecież nie była obojętna na takie możliwości spędzania czasu.
Powrót do góry Go down


Louise Finley-Sherman
Louise Finley-Sherman

Dorosły czarodziej
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : b. wysoka
Galeony : 2738
  Liczba postów : 436
https://www.czarodzieje.org/t22977-louise-finley-sherman#781854
https://www.czarodzieje.org/t22994-awdotia-i-rodion#782492
https://www.czarodzieje.org/t22976-louise-finley-sherman#781851
https://www.czarodzieje.org/t22993-louise-finley-dziennik
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPią Cze 28 2024, 12:30;

Louise również nauczyła się pracować ciężko dość późno, gdy nagle musiała utrzymać się sama, ale też dość szybko weszło jej to w krew. Gorzej było w materii odpoczynku – trudno było jej się zrelaksować, często bywała spięta, a „leżenie i pachnięcie” jeszcze nie dawno kojarzyło jej się z czasami, gdy rodzice hodowali ją na dobrą małżonkę. Jeśli już odpoczywała, to raczej polegało to na odnajdywaniu spokoju w leśnych zakątkach niż na leżeniu i nic nie robieniu. Wiedziała jednak, że utrzymanie równowagi psychicznej, wymaga też tego drugiego, dlatego idąc za przykładem Atlasa, robiła wszystko by nacieszyć się obecnymi okolicznościami.
- Ranczo i nic nie robienie brzmi jak dwie sprzeczności, nie sądzisz? – zapytała z uśmiechem, lekko unosząc brew. Zdawała sobie sprawę jak wielkim ciężarem potrafi być opieka nad zwierzętami, choć jedno było pewne – obcowanie z tak ciekawym spektrum istot na pewno było odpoczynkiem dla strapionych dusz.
- Świstoklik można przedłużyć, gorzej z urlopem – zażartowała, choć w gruncie rzeczy wiedziała, że ma tyle nadgodzin i zaległych dni urlopowych, że z powodzeniem mogłaby zniknąć na pół roku. Nie wyobrażała sobie czegoś takiego, z obawy przed utratą kontroli – Ale myślę, że zdążymy skoczyć do mugolskiej dzielnicy.
Sama nieszczególnie nadążała za mugolskim stylem życia. W przeszłości jako nastolatka bardzo sprzeciwiała się wobec dyskryminacji mugoli i osób mugolskiego pochodzenia. Tolerancyjne i otwarte poglądy pozostały przy niej nadal, ale na widok telefonów komórkowych, czy innych cudów dostawała oczopląsu. Ale za czarodziejskimi technologiami też nie nadążała – w gruncie rzeczy dopiero niedawno zaczęła używać wizbooka, a wizzenger wciąż był dla niej podłą podróbką prawdziwych listów.
Gdy zadał jej pytanie, na moment się zawiesiła, starając się przypomnieć o co tak naprawdę mu chodzi. Dopiero, gdy doprecyzował, z jej twarzy zniknęło zdziwienie i pojawił się na niej łagodny uśmiech.
- To dobry pomysł – odparła w końcu, po chwili jednak precyzując temat – Jeśli nie będę ci przeszkadzać. Przynajmniej dopóki nie kupię czegoś swojego.
Nie chciała mu się narzucać, ale widziała korzyści, które mogły wynikać z towarzystwa zwierząt. Obecnie mieszkała w wynajętym mieszkaniu w Londynie, oczekując na zakończenie rozwodu i odzyskanie części przejętego przez Shermana majątku.  Nie narzekała na brak środków do życia, ale wiedziała, że dopiero po rozwodzie będzie miała wystarczające pieniądze, żeby wynieść się z wynajmu. Musiała przyznać, ze życie w centrum miasta potrafiło być duszące. W czasie małżeństwa miała do dyspozycji chociaż ogród, a teraz była zamknięta w czterech ścianach, co wcale nie sprzyjało psychicznej rekonwalescencji.

@Atlas Rosa
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptySob Cze 29 2024, 23:47;

@Louise Finley-Sherman

Była jakaś celowość w jego sporadycznych zaproszeniach. Chęć zaproszenia jej gdzieś indziej, gdzieś dalej, zawsze miała jakąś podszewkę haftowaną w objawienia perspektywy słodkiego lenistwa i zasłużonego odpoczynku. Widział w Finley niewątpliwie wielki ogień tytanicznej pracy, wiedział jednak, że taki ogień bardzo szybko spala bez odpowiedniej wentylacji.
Zaśmiał się pięknie i pokiwał głową, patrząc gdzieś w dal. Na tym etapie praca na ranczo już nawet go nie męczyła. Jeszcze nie miał trzydziestu lat, a już miał dziaderskie poczucie, że chodzenie po ogródku jest najwyższą formą relaksu. Pokręcił głową sam na siebie, przymykając oczy i popijając mimoze.
Rozmyślał czasami, jak wyglądało, by jego życie, gdyby mógł sobie na takie wycieczki pozwalać częściej. Jakby miał z kim je spędzać. Wiedział, że nie jest w stanie wyrywać Lou z pracy tak często, jakby chciał, a kwitła w nim bardzo gęsto rozsiana potrzeba regularnych ucieczek z Anglii.
- Byłoby wspaniale. - powiedział cicho, mocno rozleniwiony leżeniem i drinkiem. Organizując wyjazdy dla kogokolwiek, kto nie był Finley, organizując przyjęcia czy spotkania, zawsze był absolutnie nienagannym gospodarzem. Wszystko miał zorganizowane, zabawiał towarzystwo rozmową, atrakcjami, pokazywał najpiękniejsze strony siebie i odwiedzanych miejsc. Przy Lou, jak przy bardzo niewielu ludziach w swoim życiu, czuł, że nie musiał. Mógł poleżeć, mógł nic nie robić, nic nie mówić, pospać, albo pójść popływać. Nie był w roli przewodnika, był na wczasach.
Otworzył oczy kiedy odpowiedziała na jego propozycję, przyglądając się jej w uwagą i nutą rozbawienia w oczach. Zajęło mu trochę czasu, zanim w ogóle była gotowa się nad tym zastanawiać.
- Dom jest duży, wprawdzie nie wyremontowałem jeszcze każdego zakamarka, ale mamy pokój gościnny z prywatną łazienką i wyjściem na taras. - nakreślił - Pickles oszaleje ze szczęścia, myślę, że jest uzależniony od gości. - uniósł nieco brwi, ale zaraz znów leniwie zamknął powieki.
- Tak długo, jak będziesz miała ochotę. Może to być weekend, może to być miesiąc, może być i pół roku... - machnął niedbale ręką, poddając się temu leniwemu uczuciu, zaraz jednak ocknął się jakby, z uwagą malującą się na twarzy - Masz na coś alergię? - po jego domu łaziło, pełzało i latało mnóstwo zwierząt. Te najstraszniejsze, pajęczaki czy węże, których ludzie nie lubią spotykać w drodze do łazienki, mógł zamknąć w terrariach, ale nie miał serca uwięzić jeżycy Matyldy, czy wszystkich ptaków, które wlatywały do domu jak do siebie i pomieszkiwały pośród gęstej roślinności.
Powrót do góry Go down


Louise Finley-Sherman
Louise Finley-Sherman

Dorosły czarodziej
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : b. wysoka
Galeony : 2738
  Liczba postów : 436
https://www.czarodzieje.org/t22977-louise-finley-sherman#781854
https://www.czarodzieje.org/t22994-awdotia-i-rodion#782492
https://www.czarodzieje.org/t22976-louise-finley-sherman#781851
https://www.czarodzieje.org/t22993-louise-finley-dziennik
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Lip 01 2024, 18:31;

Właściwie, to rzekomo dziaderskie podejście można było uznać za ich mianownik wspólny, bo choć Lou miała niewątpliwie problemy z pracoholizmem, to jednak w głębi serca wiedziała, że dużo bardziej ciągnie ją do lasu, bezdroży, zwierząt i roślin. Nie miała nic przeciwko temu, żeby Atlas zapędził ją do pielenia grządek lub doglądania zwierząt – wiedziała, że raczej nie będzie chciał jej wykorzystywać, ale ona sama zamierzała pchać do roboty, i w wysiłku odnajdywać spokój.
Finley w ogóle nie należała do szczególnie wymagających osób – i podczas mieszkania z nią, i w czasie podróży, i niemal w każdej nieformalnej sytuacji można było poczuć się swobodnie. Była idealną towarzyszką podróży, bo z powodzeniem sprawdzała się zarówno w czasie błogiego leżenia na basenie (choć lekko chodziła jej wtedy nóżka, bo nie przywykła do obijania się), jak i intensywnego eksplorowania okolicy. Faktycznie, Atlas musiał jej potknąć pod nos ulotki, żeby w ogóle chciało jej się ruszyć z domu, ale gdy już to zrobiła, nie marudziła i była możliwie elastyczna. Rzadko potrzebowała też pomocy w radzeniu sobie w podróży – znajomość języków i doświadczenie pomagały jej odnaleźć się nawet w dalekich zakątkach świata.
- Wiem. I bardzo dziękuję – odparła dość powściągliwie, choć nie miała wątpliwości, że Atlas mógł bez problemu wyczytać z jej oczu jak wielką czuje wobec niego wdzięczność. Nie chciała jednak dziękować zbyt wylewnie, obawiając się, że będzie to przytłaczające i niezręczne. Nie planowała nadużywać gościnności Rosy aż pół roku, ale i tak była wdzięczna, że mogła pobyć z nim i jego zwierzyńcem, zamiast męczyć się w ciasnej klatce. Potrzebowała żyć, doświadczać i odpoczywać, a ranczo było do tego odpowiednim miejscem.
- Alergię? Tylko na moje obecne życie – parsknęła, dopijając resztki wina znajdujące się w jej kieliszku. Było w tym sporo goryczy, ale i swego rodzaju dystans, chęci odreagowania tych wszystkich boleści poprzez przekucie ich w dowcip. Choć ona sama wyglądała jak dama wyrwana wprost z żurnala, to swego czasu opierała swój styl życia na podróżowaniu po świecie i spaniu się w lesie – nawet jeśli miała w sobie dużo wrażliwości emocjonalnej, to nie była szczególnie delikatna w materii pyłków, zwierząt i polowych warunków. Wygodny pokój gościnny był dla niej hojnością, bo w gruncie rzeczy dobrze odnalazłaby się nawet w namiocie w ogrodzie Atlasa, ze wszystkimi wężami pełzającymi wokół.
Korzystając z obecności kelnera, poprosiła o jeszcze jeden kieliszek wina, by już po chwili cieszyć się smakiem chłodnego napoju. Wyciągnęła nogi i przymknęła oczy, czerpiąc energię i radość z padającego na nią słońca.

@Atlas Rosa
Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : jest piękny, co więcej trzeba
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 3791
  Liczba postów : 1567
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
Włochy QzgSDG8




Gracz




Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy EmptyPon Lip 01 2024, 19:35;

@Louise Finley-Sherman

Uniósł lekko szklankę ze swoją mimozą i puścił jej oko:
- No to postanowione. - popił swoją-ich-wspólną decyzję jakby to był ten element wiążący zobowiązanie i westchnął - Dobrze, że jesteś w trakcie jego zmiany. - powiedział, zamykając oczy, leniwy kocur i odstawiając pustą szklankę po drinku na jedną z lewitujących tacek.
Przeciągnął się w słońcu i po prostu leżał. W głowie płynęły mu leniwe myśli jak gęsty olej samochodowy, podczas jego wymiany. Czuł się, jakby taki weekend potrzebny mu był, żeby powoli wyzbyć się z serca i głowy tych myśli, jakie ciążyły mu od zimy. Zaakceptował już sam przed sobą swoje porażki, zdecydował więcej nie gonić i nie zabiegać o relacje, potrzebował oczyścić swój system, a słoneczne Palermo wydawało się ku temu idealne.
Nie wiedział w sumie, czy złapała go drzemka, czy po prostu słodkie lenistwo rozlało mu się po mięśniach, kiedy w końcu otworzył oczy, cień zdążył już uciec mu z okolic nóg, odsłaniając je na pełne, ciepłe słońce. Podniósł się z leżanki, zakładając kapelusz na głowę i skierował się w stronę barierki tarasu, na którym cieszyli się nic nierobieniem. Oparł się o ciepły kamień przedramionami, długą chwilę obserwując głęboki błękit rozległego morza, po którym poruszały się małe kropki łódek i cruiserów.
Zmrużył lekko oczy przed wiatrem, ciągnącym słone powietrze znad wielkiej wody i obejrzał się przez ramię.
- Co powiesz na łódkę? - zapytał i wskazał dłonią coś za barierką.
Daleko w dole, w zatoczce sięgającej magicznej dzielnicy Palermo, ukrytej przed spojrzeniami mugolskich lokalsów i turystów, zbierała się wycieczka na czymś, co wyglądało na "najprawdziwszy" statek piracki.
Uśmiechnął się do blondynki i puścił jej oko:
- Chcemy przeżyć prawdziwą piracką przygodę?

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Włochy QzgSDG8








Włochy Empty


PisanieWłochy Empty Re: Włochy  Włochy Empty;

Powrót do góry Go down
 

Włochy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Włochy JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
-