Tutaj przeprowadzane są dwa masaże - świecą i czekoladą. W pomieszczeniu znajduje się również wanna, w której (za zasłonką) można obmyć się po zabiegach. W gabinecie można przeprowadzać zabiegi dla par.
Masaż świecą:
Może brzmieć nieco strasznie, ale nic bardziej mylnego. Masaż świecą jest niezwykle przyjemny i nijak nie wiąże się z żadnymi poparzeniami. Polega na wykorzystywaniu ciepłego olejku z aromatycznej świecy, który czyni cuda dla skóry. Jest to zabieg bardzo delikatny i relaksujący. Masaż świecą sprawia, że skóra nie tylko jest niezwykle delikatna w dotyku, ale też przez minimum jeden wątek delikatnie, czarująco się błyszczy. Cena: 30g
Masaż czekoladą:
Czekolada zawsze pomaga, prawda? Używana do masażu nie tylko zapewnia unikatowe odczucia, ale przy tym magicznie pomaga pozbyć się stresu i wszelkich zmartwień. Ten zabieg nie tylko poprawia nastrój, ale również działa bardzo odżywczo. Masaż czekoladą wywołuje wzrost atrakcyjności na jeden kolejny wątek, czemu ciężko się oprzeć. Efektem ubocznym jest ogromne zapotrzebowanie na słodycze. Cena: 35g
Lyall Morris
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Zgodnie z zapowiedzią zamierzał wykorzystać obietnicę Nirki, szczególnie, że wciąż miał zwidy związane z wielorybami co mu przypominało o tej przeklętej pieczarze do której już nie zamierzał się wybierać. W zasadzie w ogóle nie planował wychodzić z resortu przez najbliższych kilka dni organizując sobie czas tak, żeby przebimbać go na słodkim nic nierobieniu. Najpierw basen, potem siłownia, potem znów basen, w międzyczasie dużo jedzenia - każdy rozumie słodkie lenistwo po swojemu... Szczerze, kiedy zawędrował do skrzydła SPA najpierw się zwyczajnie zgubił. Sieć korytarzy prowadzących do wielu magicznych gabinetów była ponad jego możliwości, tym bardziej, że tapeta na ścianach sprawiała wrażenie do złudzenia przypominać humbaki, a on nie chciał mieć nic wspólnego z humbakami przez najbliższą małą wieczność. W końcu zatrzymał się przy jednym z nich rejestrując kątem oka napis na ulotce kuszący czekoladą i aromatycznymi świecami. Wyciągnął ją ze stojaczka i oparł się barkiem o ścianę przeglądając treść informatora. Nigdy nie był w spa. Właściwie trudno było my sobie przypomnieć, czy ktokolwiek kiedykolwiek robił mu masaż. Im dalej brnął we wspomnienia tym głębiej zdawał sobie sprawę z tego, że kontakt fizyczny jakiego zazwyczaj doświadczał, a który nie był kontaktem seksualnym, zasadniczo nigdy nie był przyjemny. Z pewnym rozrzewnieniem wspominał pełne wrzasków wieczory w piwnicy dworku dziadków, bo choć rozpatrując to z neutralnego punktu widzenia był ofiarą przemocy, to w jego wyobrażeniu jedynie zbudowano mu większą odporność, ukształtowano charakter, uformowano obecny światopogląd pozwalający z pozbawionym wzruszenia sercem podążać kornie dzień za dniem obserwując wschody i zachody słońca bez oczekiwań. Bez aspiracji. Bez ambicji na nic zupełnie poza szybkim końcem. Słysząc zbliżające się gdzieś z głębi korytarza kroki podniósł wzrok znad kartki i oderwał bark od ściany nie patrząc na nią, w obawie, że i na tej zalęgły się wieloryby. Kiedy Anunnaki podeszła bliżej zamachał ulotką, jakby chciał zaznaczyć, że się zapoznał dogłębnie z treścią i chrząknął lekko. - Masz do wyboru jeden po którym... "Twoja skóra będzie jak aksamit, miękka i czarująco błyszcząca" - zacytował głosem prezenterki w sklepie z eliksirami piękności- Albo ten drugi, który jest odżywczy i "podniesie Twoją atrakcyjność, będziesz słodka jak czekoladka". - podniósł na nią wzrok ponownie i uniósł pytająco brwi jakby zupełnie poważnie chciał znać jej wybór. Po jego ustach błąkał się jednak cień rozbawienia. Osobiście uwielbiał wszelkiej maści ulotki w takich miejscach. Zawsze obiecywały cuda niewidy, pisane były językiem wprost z bajek dla coach'ów podpowiadających przepis na szczęśliwe życie, a na dodatek miały takie małe ruchome obrazki, które zazwyczaj wcale nie pokrywały się z rzeczywistością. - To jak, mięciutkość czy seksapil? - wyciągnął ulotkę w jej kierunku i nacisnął klamkę otwierając drzwi do gabinetu.
Wieloryby były wszędzie. Miała ich już dość. Kręcąc się po resorcie wciąż omijała każdy ciemny korytarz, a mimo tego miała wrażenie, że ściany falują jej czernią. W oddali okazjonalnie dostrzegała ulotki z tymi stworzeniami, kolorowe notesy koleżanek czy nawet jedną koszulkę. Wykładzina co rusz ją nabierała, obiecując jej towarzystwo tego zwierzaka, a Nirah chyba musiałaby zacząć chodzić z zamkniętymi oczyma, aby się od niego uwolnić. Wciąż miała wrażenie, że czegoś się nawąchali. Dlaczego więc teraz, gdy byli już w bezpiecznym miejscu i to dużo później, jej mózg wciąż nie pracował tak jak powinien? Otuliła się ramionami, bo nie potrafiła ukryć nawet przed samą sobą, że obecnie czułaby się najlepiej zamknięta w swoim pokoju. Wcisnęła by się Eriemu pod ramię czy męczyła Sina o jakieś historyjki, na których mogłaby się skupić. Zrobiłaby wszystko byleby tylko pozbyć się poczucia, że śledzi ją jakaś dziwna magia, która budziła w niej taki lęk. Zamiast tego wyszła na ten masaż, ubrana w bordową, luźną bluzę z napisem „strong is the new pretty” i czarne legginsy, przylegające ściśle do jej chudych nóg. Odziana w komfort, starała się oszukać samą siebie, że tak naprawdę czuje się właśnie taka silna, piękna i bezpieczna. Idąc na spotkanie z Lyallem, nic sobie nie ułatwiała. Ciekawił ją, chociaż był tak specyficzny, że każda chwila musiała być wyzwaniem. Przyjęła je z pełną świadomością swojej decyzji, aby pożałować tego wyboru już sekundę później. Jej spojrzenie podążyło za ulotką, ale nawet nie zamierzała jej czytać, skoro oto miała błyskawiczny skrót padający z jego ust. - Ta słodka czekoladka brzmi tak żenująco, że aż mam ochotę spróbować. - Stwierdziła bardzo szczerze, uśmiechając się do niego absurdalnie niewinnie jak na to co dodał chwilkę później. Seksapil… Nirah nie miała z nim absolutnie nic wspólnego, zwłaszcza z rozburzonymi w nieładzie włosami, nieumalowana i ukryta pod rozciągniętą bluzą. - A tak szczerze to po prostu lubię czekoladę. Świece trochę mniej. - Oznajmiła, kiedy rzuciła już okiem na ulotkę, którą jej podał, a następnie wsunęła ją z powrotem na miejsce, z którego ją wziął. Szkoda marnować papieru, zwłaszcza na drukowanie tych głupot w większej ilości, niż to absolutnie konieczne. Skorzystała z okazji, że otworzył drzwi i wepchnęła go przed nie, napierając na jego łokieć. Chyba się bała, że wpuści ją przodem i zostawi samą w tej nieznanej jej krainie. Ona znała tylko masaże sportowe, które sama sobie fundowała, kiedy naciągnęła mięsień. Rozejrzała się po wnętrzu gabinetu z niepewnością wymalowaną na twarzy. - I co teraz? - Zapytała głupio, bo w środku nikogo nie było. Mieli szukać jakiegoś dzwonka? Przestąpiwszy z nogi na nogę, zrzuciła ze stóp nieco poszarzałe już, białe sportowe buty, ukazując światu śmieszne, czerwone skarpetki w nucące cicho hymn szkoły złote znicze.
Lyall Morris
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Lyall nie mógł poszczycić się licznym rodzeństwem na towarzystwo którego mógł liczyć w kwestii odnajdywania komfortu. Z jednej strony to trochę szkoda, może by mu się jakiś miękki rdzeń empatii jednak w duży wypracował, z drugiej, patrząc całkiem obiektywnie, nikomu by nie życzył bycia częścią swojej rodziny. Jedynie ktoś o niezdrowych zapędach pchałby się w tę jaskinie węży, a nawet węże będące częścią gangu parły jak najdzielniej, żeby się z niego wyślizgać. Uśmiechnął się kącikiem ust, rzeczywiście treści ulotkowe były kompletną żenadą ale taki ich urok. - Świetny wybór. Też się skuszę. - powiedział drapiąc się po brzuchu, seksapilem nie mógł gardzić bo i zasadniczo nie miał za bardzo czym szastać. Przystojna twarz rzadko kiedy bywała aż tak przystojna by nadrobić cechy charakteru i osobowości którymi sam sobie sabotował całość składającą się na urok osobisty. Chciał coś jeszcze dodać, ale został praktycznie wepchnięty do pomieszczenia akurat wtedy, kiedy chciał spróbować być dżentelmenem i puścić panią przodem. Na jej pytanie jedynie wzruszył ramionami. - Na mnie nie patrz, nigdy nie byłem na masażu. - powiedział rozkładając bezradnie ręce. Nawet gdyby miał zgadywać, to by nie zgadł. Morris styczności z luksusem, hotelowymi resortami i salonami spa w życiu miał tyle co nic, mianowicie szkolne wycieczki, które jakimś cudem zawsze zakrawały o luksus i nic więcej. Dużo pewniej czuł się podczas niekończących się wędrówek bezkresnymi równinami wyspy, bądź w maleńkich jak orzechowa łupinka łódkach kiwających się po irlandzkim morzu. Choć wychowany był w rodzinie piastującej z zapałem szlacheckie tradycje i zasady dobrego obycia, to unikał konieczności operowania nimi tak bardzo, że nawet mając do wyboru nocleg w wygodnym łóżku w którymś z eleganckich hoteli należących do jakiegoś dalekiego krewnego jakiegoś jego krewnego, to i tak preferowałby legnąć pod dziurą w dachu wiejskiej stodoły za miastem, na starej słomie, z kotem pod pachą. Rozejrzał się jednak zupełnie niezrażony, wsadzając dłonie w kieszenie spodni, bo ani widu ani słychu pracownika. Przecież pamiętał, że zgłaszał ich gotowość do zabiegu w recepcji, może trzeba było znać jakieś magiczne zaklęcie? - No nic, obiecałaś mi masaż, więc dziś to Ty będziesz moim masażystą. - powiedział zupełnie bez krępacji i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu niby w poszukiwaniu czegoś konkretnego - w rzeczywistości próbując rozeznać się w temacie.
Jego wypowiedź nie napełniła jej entuzjazmem. Świetnie, więc co teraz? Mieli tutaj siedzieć jak takie dwa przegrywy i liczyć na to, że jednak ktoś z nieba im nagle spadnie, aby ich wymasować? Nirah niczego nigdzie nie zgłaszała, nie wiedziała więc czy ktoś miał do nich wyjść czy nie, a i Morrisa o to nie pytała. Sądziła, że wystarczy po prostu przyjść. Przygryzła dolną wargę w niepewności, która nie pozostawiała u niej żadnych wątpliwości. Całe jej ciało krzyczało wręcz o jej zamkniętym podejściu do tego wszystkiego. - Chyba żartujesz - odpowiedziała mu, unosząc brwi tak wysoko, że gdyby miała grzywkę to jak nic zniknęły by tuż pod nią. - Zrobię ci krzywdę. - Oznajmiła, nie mając żadnych złudzeń, że jej masaż nawet nie umyje się do tego, jaki zafundowałaby mu profesjonalistka. Nawet nie chodziło jej w tym wszystkim o niechęć do dotykania go. Nirah nie była ślepa. Wprost przeciwnie, była wzrokowcem i to pewnie lepszym od większości mężczyzn, ale nie czułaby się komfortowo, gdyby przyszło dotykać jej gołego Lyalla. Niezależnie od tego jak wiele razy nie fantazjowałaby sobie o nim nago w zaciszu swojego dormitorium, zwłaszcza po ostatnim wpisie na wizzboku, któremu przyjrzała się zdecydowanie zbyt dokładnie. Źle przeprowadzony zabieg mógł być groźny dla zdrowia, tyle wiedziała na pewno i była przekonana o tym, że nie chce robić mu krzywdy. Nie po tym jak pokrętnie dowiedziała się o tym, że krzywdy to miał w życiu już wystarczająco dużo. - Może wyślesz patronusa? - Zapytała, zaglądając ukradkiem do jednej z przylegających do gabinetu sal. Niestety, tutaj też pusto. O co chodziło? Ukryła twarz w dłoniach, masując zawzięcie własne powieki nim westchnęła i odwróciła się do niego przodem. - Na gacie Merlina, dobra. Ale wiedz, że nie mam o tym pojęcia i jeśli od tej pory będziesz jakiś wadliwy to ja reklamacji nie przyjmuje. - Rozłożyła bezradnie ręce, wplatając palce we własne włosy. Pociągnęła za nie powoli, niby to je przeczesując, a tak naprawdę po prostu nadwyrężając cebulki, aby lekki ból trochę otrzeźwił ją od paniki, w jaką czuła, że wpada. - Jednak obędziesz się bez seksapilu? - Zapytała jeszcze zaczepnie, aby może skłonić go jakoś bardziej do poszukiwania rozwiązania, zamiast brania byle czego, co akurat było pod ręką (czytaj jej samej). Podeszła jednak do stanowiska do masażu, opierając na nim dłonie w sposób wyraźnie zdradzający skrępowanie tą sytuacją. Niemniej, wyrażała również w ten sposób gotowość.
Lyall Morris
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Zajrzał do jednej z szafek wynajdując jakieś eleganckie flakony z olejkami i wyciągnął je z tryumfalną miną mającą sugerować, że on to przynajmniej coś osiągnął poza biadoleniem jednakże coś mu wciąż tu nie pasowało. Taki luksusowy hotel i taka wtopa? Miał to generalnie w dupie, ale skoro Nirah tak strasznie się tym stresowała uznał, że nie omieszka zajrzeć do recepcji w drodze do pokoju i powiedzieć dwóch czy pięciu słów menadżerowi spa. Słysząc jej słowa nie udało mu się powstrzymać krótkiego śmiechu rozbawienia. Otarł łezkę z dolnej powieki kręcąc głową i mamrocząc pod nosem coś, co brzmiało jak "dobre, dobre!" po czym zajrzał jeszcze za parawan oddzielający pomieszczenie od jak się okazało wanny. - Nie ma takiej krzywdy, którą możesz mi zrobić, a której nie zrobiłem już sobie sam. - powiedział jakimś zamyślonym tonem, jakby wcale nie planował tego mówić, tylko tak mu się wyrwało. Wyłonił się z drugiej strony zza kotary i finalnie wzruszył ramionami dając za wygraną. Zgodnie z poleceniem młodej puchonelli wyciągnął różdżkę i wyczarował wyjątkowo brzydkie ptaszysko, któremu urody nie dodawało nawet to, że utkane było ze srebrzystej poświaty. Patronus przestąpił z nogi na nogę i zaklekotał przedziwnie. Wziął jeden z olejkowych flakonów i rzucił w kierunku dziewczyny; niespecjalnie spodziewał się, że się na to zgodzi, ale skoro tak to kimże on był by nie korzystać. Masaże to ponoć świetna sprawa, nawet jeśli nie miała doświadczenia jak zapewne można by się spodziewać po pracujących tu pseudo-profesjonalistach niezdolnych upilnować własnego terminarza, to jednak zawsze miło jak Cię ktoś wygłaszcze i wymiętosi. Prawda? Marabut opuścił pomieszczenie. - To co, ja im przekażę, że już nie jesteśmy zainteresowani, żeby nam nie przeszkadzali? - powiedział z błyskiem w oku, posyłając jej wyjątkowo dwuznaczny uśmiech. Ściągnął koszulkę przez głowę i upuścił ją na ziemię podchodząc powoli do stanowiska.- Mam zdjąć wszystko..? - mruknął nachylając się do niej przez łóżko i opierając kciuki o skórzany pasek dzięki któremu spodnie trzymały się na jego biodrach.
Jego zagadkowe słowa sprawiły, że przyjrzała mu się dłużej z miną sugerującą, iż nie do końca wie co on ma na myśli. Odważne stwierdzenie jak na człowieka. Czyżby Lyall zapomniał, że już raz powiedziała coś, co niekoniecznie mu się spodobało? Nie pokusiłaby się tutaj o stwierdzenie, że zrobiła mu wtedy krzywdę, ale tak na dłuższą metę to była pewna, że miłe to także nie było. Kiedy pojawił się patronus, przyjrzała mu się z ciekawością. - Co to za gatunek? - Zapytała śmiało, bo i nigdy nie widziała takiego zwierzęcia. Nirah nie była szczególnie obyta ani w dziedzinie onms ani tym bardziej jej mugolskim odpowiedniku, ale jako przyszły podróżnik i zdobywca dżungli kierowała nią zwykła, ludzka ciekawość. Niemniej, niezależnie od tego czy jej odpowiedział czy nie, straciła nim zainteresowanie, kiedy miotnął w nią olejkiem. Odbił się od jej klatki piersiowej (auć, dzięki Morris) i spadł na podłogę. Mieli tyle szczęścia, że się nie rozbił. - Idiota - mruknęła do siebie, kiedy schylała się aby go podnieść. Jego czarujący uśmiech zboczonego wujka w ogóle jej nie poruszył. Miała już dostatecznie dość zdenerwowania, aby wściekać się także na niego za bycie… no, sobą. Chociażby bardzo chciała, nie mogła pozostać obojętna na jego walory. Miał ich zdecydowanie zbyt wiele jak na jej zakres tolerancji, co mogło wyjaśniać dlaczego tuż po zmierzeniu jego klatki piersiowej oceniającym spojrzeniem, uniosła brodę wyżej jakby nie wydawała się zainteresowana. Oj była, jak jasna cholera. Zdradziło ją kolejne przygryzienie wargi, kiedy to zgodnie z jego oczekiwaniem spojrzała na jego kości biodrowe. - Merlinie broń, nie będę ci masować tyłka. - Odpowiedziała tonem, który sugerował większe zdecydowanie od tego, jakie w rzeczywistości była w stanie wykazać. Gdyby poprosił, ku swojej upadającej dumie, mogłaby zrobić dla tych ładnych oczu zdecydowanie więcej, niżby potrafiła przyznać przed samą sobą. Poklepała leżankę przed sobą, aby zasugerować mu, że ma się położyć. - Na brzuchu - zarządziła, jednocześnie zakasując rękawy luźnej bluzy. Miała jej przeszkadzać podczas tego masażu, ale Nirah nie była jeszcze na tyle zdesperowana, aby się z niej rozbierać. Nie dlatego, że miałaby problem z paradowaniem przed nim w staniku, a raczej z tym, iż tego stanika po prostu nie miała. Jako kobieta nieszczególnie obficie obdarowana, czuła się bez niego dość dobrze, ale nie mogłaby odpowiadać za swoje czyny, gdyby Lyall, taki półnagi, analizował jej cycki. A przynajmniej nie teraz, kiedy miała zdecydowanie mniej samokontroli, niż to tak pięknie przed nim udawała. Kiedy położył się na leżance, zapewne ku jego zdumieniu wspięła się na nią tuż za nim. Usiadła na jego pośladkach, ściskając go mocno udami po bokach wąskich bioder, aby nie spaść i wylała odrobinę olejku na jego blade plecy, a kiedy go dotknęła, nie można było nie odczuć wrażenia, że jest na niego zdenerwowana. Sposób w jaki ścisnęła jego skórę był daleki od delikatności… ale jakże pasujący do typowego masażu leczniczego.
Lyall Morris
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Morris nie był ani normalny ani łatwy do zrozumienia, co zasadniczo nie powinno jej aż tak dziwić skoro już zdążyła się o nim dowiedzieć więcej niż lwia większość innych ludzi z jego otoczenia, nawet jeśli był to jedynie skrawek informacji. Oczywiście we własnym umyśle zakładał, że wcale tego nie powiedział toteż się nie odniósł do swoich słów już wcale, zwrócił jednak uwagę na to, że ona zwróciła uwagę na jego patronusa. Uniósł brwi. - Nie wiem. - powiedział z rozbrajającą szczerością, która nie przystoi krukonom, a jednak ten jeden tutaj wydawał sie być wybitnie abstrakcyjną wersją reprezentanta swojego domu- Jakiś wyjątkowo brzydki bocian? - wzruszył ramionami obserwując lot flakonu z oliwką. Kiedy odbił się od ciała dziewczyny Lyall nawet nie drgnął- Musi być z Ciebie beznadziejny zawodnik quidditcha skoro masz tak mierny refleks. - zauważył bez litości. To nie tak, że rzucał w nią z zamachem znienacka szklaną kulką, tylko podrzucał w jej kierunku solidnych rozmiarów flakon, nie zauważyć go i nie złapać? Zaczął podejrzewać, że ta cała bajka o byciu zawodnikiem to bujdy na kiju, przypominając sobie zaraz ich perypetie w jaskini podczas których mógł zaobserwować jej mizerne poczucie równowagi. Będąc jednak dżentelmenem resztę uwag cisnących się na usta zachował dla siebie, po czym wdrapał się na leżankę i zgodnie poleceniem puchonelli położył się na brzuchu ze zdziwieniem zauważając, że w łóżku znajdywała się dziura na twarz! Podekscytował się swoim znaleziskiem jak dziecko i nawet chciał się swoją radością podzielić z współtowarzyszką - w końcu nigdy nie był w SPA i czuł się, jakby znów miał okazję przeżywać jakieś przygody - kiedy jednak zdecydowała się wyładowywać swoją niewiadomego pochodzenia irytację na jego plecach uznał, że zachowa swoje komentarze dla siebie. I milczał. Milczał mimo, że nie trudno mu było zauważyć, że to żaden masaż a raczej próby wyżycia się i swoich frustracji na jego ciele. Ale czy to nowość? Ból nie był wyznacznikiem dyskomfortu, był drogą. Rozwijał się jak kłębek włóczki doprowadzając do momentu w którym już nie da się oddychać, więc dusisz się, instynktownie ratując i zapominając o nim na chwilę. Na czarnej powierzchni swoich powiek widział twarz swojego ojca, cytującego de Sade'a. Nie ma silniejszego odczucia niż cierpienie fizyczne, jego doznanie jest głębokie i nie budzi najmniejszych wątpliwości. Nie wymaga szczególnych starań, krzywdę można dokonać w każdy sposób, od najprostszych do najwymyślniejszych. Pokonywanie go daje siłę, a musisz mieć siłę, żeby być tarczą. Milczał. Nie ruszał się, nie stękał, nie wiercił. Nie prowokował, nie zaczepiał, badał z zainteresowaniem i wielką cierpliwością stojącej u brzegu skały chcąc poznać źródło jej niezadowolenia, dając jej przestrzeń na te zdenerwowanie. Jego to nic nie kosztowało, a jeśli jej miało pomóc w poradzeniu sobie z sytuacją?
Przeszło jej. Jak ręką odjął przeszło jej całe zainteresowanie jego ładnie wyrzeźbionym brzuchem i szerokimi ramionami. Straciła chęć do tego, aby z nim rozmawiać, aby nawet na niego patrzeć. Dlaczego? Cóż, zranił ją, tak po prostu. I naprawdę trudno było nie zauważyć jak odwraca wzrok, kiedy te słowa dotarły do jej uszu. Jak zaciska mocniej szczękę oraz palce na flakoniku z miło pachnącym olejkiem. Wymasowała go tylko dlatego, że potrzebowała sobie ulżyć i akurat na nerwy masaż leczniczy był najlepszy na świecie. Nie było w nim ani grama przyjemności. Był agresywny i dotykający absolutnie wszystkich bolesnych punktów na ciele. Pomimo olejku, zdołała porządnie zaczerwienić jego skórę jak na osobę tak chudą i wiotką. Czy aż tak się zmęczyła, że aż zaczęła widzieć mroczki przed oczami? Gorzej. Miała w nich łzy. Łzy gorzkie i takie prawdziwe. Odbicie jej wszelkich prawdziwych obaw, jakie czuła od tak wielu lat. Nie miała pojęcia, że drużyna przyjęła ją wyłącznie dzięki hipnotycznej interwencji Pazuzu. Teraz też nawet tego nie podejrzewała, ale jego słowa obudziły w niej wątpliwość, że jakkolwiek się do tego nadaje. W powietrzu była o tysiąc razy mniej niezdarna, niż na co dzień. Nigdy też nie ćwiczyła nic w ciemności, nawet nie skradała się po rezydencji, nie łapała nic wtedy, kiedy nie musiała się tego spodziewać. Nirah wiedziała, że jest beznadziejna. Nie musiał jej o tym przypominać. Nie pociągnęła nosem, co uznała za swój osobisty sukces. Zatrzymawszy palce na jego łopatkach, rozstawiła je na moment. Wilgoć skapnęła na jego plecy, więc szybko ją starła. Rozmasowała jego mięśnie, aby doprowadzić masaż do końca, ale czuć było w jej ruchach pośpiech. Nie chciała już tutaj z nim być. Obiecała mu masaż i dopełniła złożonego przyrzeczenia tak jak tylko potrafiła. Jeżeli i w tym była beznadziejna to, za przeproszeniem, w dupie to już miała. Poruszyła się na nim, kryjąc twarz w gęstych, brązowych włosach gdy nachyliła się do przodu. Oparła się o jego biodra rękami, brudząc je wonnym olejkiem i zeskoczyła z niego na podłogę. Nie odzywała się, gdy podeszła do porzuconych na posadzce białych butów. Złote znicze zagrały wesoło, ale nawet nie zwróciła na nie uwagi. Chwyciła buty i nie ubierając ich podeszła do drzwi. Wyszła, trzasnąwszy nimi tak mocno, że aż rama zadrżała.
| zt
Lyall Morris
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Masaż nie trwał jakoś wybitnie długo, jednak kiedy dziewczyna zdecydowała się zeskoczyć z jego grzbietu musiał przyznać, że teraz boli go równomiernie dokładnie wszystko od pasa po barki więc osiągnęła swój cel. Chciał nawet dodać pięć groszy w temacie, chwaląc jej zdolności sadystki i zasugerować, że skoro zręczność nie jest jej najmocniejszą cechą może powinna pomyśleć o przebranżowieniu na kata, ta jednak zerwała się jak strzała i umknęła z pomieszczenia pozostawiając jego skołowaną osobę samą w przestrzeni. Niestety, nie miał pojęcia ani o tym jak dostała się do drużyny, ani czy rzeczywiście była beznadziejnym graczem - oceniał jedynie to co widział, a widział niezdarność. Nie starał się wprawdzie być złośliwy, ani tym bardziej jej ranić ale najwyraźniej pozostawał nieokrzesany w kontaktach międzyludzkich jak zawsze. Wpatrywał się głupio jeszcze przez chwilę w przestrzeń unosząc brwi coraz wyżej i wyżej zdezorientowany całym zajściem, co jednak począć. Tak to w życiu czasem bywa, suka tonie łańcuch pływa. Zgramolił się obolały z łóżka stękając pod nosem i sięgnął po leżącą na podłodze koszulkę. Nie bez trudu wciągnął ją na plecy i również wyszedł, choć nie trzaskając już drzwiami.