Osoby: Carmel M. Gallagher, @Asphodel Larch Miejsce rozgrywki: Dolina Godryka Rok rozgrywki: 2019 Okoliczności: Carmel podjęła w końcu decyzję dotyczącą wyjazdu na wymianę międzyszkolną do Souhvězdí; kilka dni po powrocie z Sahary wpada na Asphodela, a jako że wyjazd do Czech zbliża się nieubłaganie, chyba najwyższy czas by poinformować o tym swojego przyjaciela.
Carmel M. Gallagher
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167
C. szczególne : dołeczki w policzkach kiedy szeroko się uśmiecha, blizna tuż nad prawą brwią. Kilka kolczyków w prawym uchu.
Nie było łatwo z góry zadecydować o tym co będzie się robiło przez następne dwa semestry... gryzła się z tą myślą już na Saharze, choć nie dała po sobie poznać, że miałaby we wrześniu nie wrócić do Hogwartu. Wcześniej wcale tego nie rozważała, ale teraz... teraz tak wiele się przecież zmieniło. Dom ział pustką nawet kiedy znajdowali się w nim wszyscy jego mieszkańcy, a jeszcze większą pustkę czuła w samej sobie. Wiedziała, że coś się w niej zmieniło i wobec takich zmian czuła się dziwnie z powrotem na „stare śmieci”, jakimi był Hogwart. Po części bała się zobaczyć Emily i resztę swojego nowego rodzeństwa, i choć był to bzdurny powód, a jako Gryfonka z krwi i kości powinna stawić mu czoła, był on kolejnym znajdującym się na jej barkach; skumulowane problemy przerastały ją znacznie bardziej niż to po sobie pokazywała. Chciała przed nimi uciec, jak najdalej – może nie aż do Rosji, ale Czechy wydawały się być dobrym miejscem na odnalezienie wewnętrznego spokoju. Szkoła miała interesujący program, a ponadto mówiono w niej po angielsku... potrafiła wyobrazić sobie zajmowanie swojego czasu studiowaniem astronomii, na którą kładziono nacisk i poznawanie nowej, tak tajemniczej dla niej kultury. A jednocześnie bała się zostawić za sobą wszystko co znała; wszystkich, których kochała. Kiedy dzień przekroczył już popołudnie i słońce opadało na niebie coraz niżej, chyląc się powoli ku zachodowi, wybrała się na swoją standardową przebieżkę przy skraju rezerwatu. Bieganie rozładowywało nagromadzoną w niej energię, ale przede wszystkim pozwalało ułożyć w głowie rozszalałe myśli; teoretycznie nie było już nad czym się zastanawiać – dziś rano podpisała wszystkie potrzebne papiery i jedyne co jej pozostało to spakować porządnie kufer... a mimo to w głowie miała ogromny bałagan. Dziś dała sobie wycisk. Zmęczona, zatrzymała się, by napić się wody z trzymanego w ręku bidonu. Łapczywie łapiąc powietrze, wpatrywała się w czerwieniejące niebo i wcale nie zauważyła, że ktoś się do niej zbliża.