Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 "Leniwy wieczór"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptySob Gru 14 2019, 00:21;


Retrospekcje

Osoby: Matthew C. Gallagher, Pazuzu VI Anunnaki
Miejsce rozgrywki: Pokój Wspólny Slytherinu
Rok rozgrywki: 17 listopada 2019 roku
Okoliczności: wspólna gra w durnia


Ostatnimi czasy naprawdę się przepracowywał, chociaż wiedział, że niedługo uda mu się poukładać ten cały chaos w jedną, spójną całość. Miał przed sobą po prostu wiele treningów, jako że menadżer i trener Zjednoczonych z Puddlemere chcieli jak najlepiej poznać jego umiejętności i charakter na boisku. Nie narzekał, bo latanie na miotle zawsze przynosiło mu wiele radości. Nowe obowiązki sprawiały jednak, że momentami trudno było mu się połapać we własnym planie zajęć. Tak jak i tym razem – sam nie wierzył, że mógł zapomnieć o nadchodzącym sprawdzianie z opieki nad magicznymi stworzeniami. Poza miotlarstwem był to jeden z jego ulubionych przedmiotów i zawsze był na lekcje, czy to z Cromwellem, czy to ze Swannem, doskonale przygotowany. Nie chciał, żeby to się zmieniło, więc pomimo późnej pory, zasiadł w dormitorium przed kominkiem z kubkiem gorącej herbaty w jednej ręce i podręcznikiem autorstwa Skamandera w drugiej. Jeszcze raz usadowił się tylko wygodniej w fotelu, rozciągając przy tym swoje szarozielone, ślizgońskie dresy, a w końcu otworzył księgę na rozdziale dotyczącym garborogów. Miał to szczęście, że wielokrotnie już czytał zarówno podręcznik, jak i inne opasłe tomiszcza traktujące o magicznych stworzeniach. Nauka z tego przedmiotu nie sprawiała mu raczej żadnych problemów i zwykle stanowiła ogromną przyjemność. Nie ukrywał jednak, że ten wieczór wolałby spędzić zgoła inaczej. Był zmęczony i niechętnie sięgnął do lektury.
Przez moment myślał nawet czy nie rzucić książki w kąt, skoro i tak jego wiedza z tego zakresu była szeroka, ale kiedy przesunął wzrokiem po kolejnych wersach, stwierdził że podjął właściwą decyzję. Wyglądało na to, że pamięć bywała zawodna, a i on nie pamiętał niektórych informacji dotyczących tych europejskich zwierząt. Zapomniał na przykład o niejakiej synergii, jaka często zawiązywała się pomiędzy garborogami a trollami górskimi. Inna sprawa, że częściej te drugie wychodziły z podobnych spotkań z licznymi ranami i bliznami. Cóż, te duże szrofioletowe świnie z garbem i dwoma ostrymi rogami na grzbiecie zdecydowanie na należały do najprzyjemniejszych żyjątek na ziemi. Mimo to miał nadzieję, że kiedyś stanie z jakimś twarzą w pysk. Wszak zawsze wolał praktykę od teorii, a i chętnie podróżował po innych krajach świata. Prawdę powiedziawszy planował nawet jakąś małą wycieczkę, jak tylko zakończą się te wszystkie zawirowania związane z jego treningami w Zjednoczonych z Puddlemere. Może Budapeszt?
Dobrze, że udało mu się dość szybko strawić rozdział o garborogach, skoro jego nauka i tak spoczęła na marzeniach o opuszczeniu Londynu choćby na kilka dni. Przy akompaniamencie gorącej, owocowej herbaty, zupełnie zapomniał o sprawdzianie, ale co tam… I tak powinien zaliczyć go na dobrą ocenę. Wyciągnął więc tylko nogi, kładąc je na drugim fotelu, po czym rozciągnął się jak kot, zastanawiając się jak spędzić dzisiejszy wieczór. Podręcznik Skamandera wylądował na stoliku obok, a Matthew przyglądał się właśnie trzaskającym w kominku płomieniom.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptySob Gru 14 2019, 00:22;

Pewnym krokiem przeszedł całą długość pokoju, omiatając spojrzeniem obecnych, jednak nie zatrzymując go na nikim na dłużej, zbyt skupiony na swoim zadaniu. Sprawa wyglądałaby nieco inaczej, gdyby chodziło o naukę dla przyjemności, jednak teraz musiał przypomnieć sobie wszystkie podstawowe informacje z eliksirów, aby być przygotowany na jutrzejsze korepetycje, które o zgrozo ma odebrać, a nie przeprowadzić. Przyznanie się do tego, że potrzebuje pomocy, to jedno, ale pokazanie swojego braku wiedzy, to już zupełnie inna sytuacja, do której nie chciał dopuścić. Może jego problemem było właśnie to, że miał ochotę być dobry we wszystkim i nie mógł się pogodzić z tym, że nie jest to możliwe. Nauczył się, że z każdej dziedziny trzeba trzymać blisko siebie jakiegoś mistrza lub chociaż uzdolnionego ucznia, dzięki czemu ich umiejętności stanowiły jakby przedłużenie jego własnych, jednak ciągle rodził się w nim ten bunt - może i zwykli ludzie mają ograniczoną ilość przedmiotów, które mogą opanować, ale przecież on sam powinien być w stanie opanować je wszystkie. Nie ma dla niego ludzkich ograniczeń i limitów, ale warunkiem jest ciągła walka.
Opadł na jedno z siedzeń, kładąc swoje notatki na stole, a gdy uniósł wzrok, spojrzał akurat na siedzącego przed kominkiem chłopaka. Gallagher. Ściągnął lekki brwi, próbując przypomnieć sobie co on od niego chciał, wyraźnie mając zakodowane, że miał do niego z jakiegoś powodu zagadać, ale zupełnie nie wiedząc jaką miałby z tego korzyść. Dość szybko zrezygnował i zaczął czytać pierwszą ze stron, zakładając, że musiało mu się to tylko wydawać, bo przecież Gallaghera już dawno ocenił jako zbędnego w swoich bliższych kontaktach, a z informacji, które już o nim posiadał, wiedział, że nawet gdyby potrzebował od niego jakiejś błahej przysługi, to chłopak na pewno by się zgodził. To ten typ człowieka.
Jego wzrok przesuwał się po kolejnych słowach, ale świadomość wciąż kręciła się wokół nierozwiązanej zagadki, więc rozdrażniony wypuścił powietrze nosem i przymknął na chwilę powieki, aby skupić się odpowiednio.
Kiedy widział go ostatnio? Gdzieś na korytarzu przyklejonego do Schuestera. Czyżby to o kontakt do niego mu chodziło? Nie, Schuester nawet jako prefekt był dla niego kompletnie bezwartościowy, bez talentu, prawie jak mugol. Po co mu dostęp do takiej latawicy? Chwila, latawica…. latanie? Wyprostował się z nagłego olśnienia, znów wracając spojrzeniem do siedzącego w oddali chłopaka, jakby chciał się upewnić, że nie pomylił osób. Była o tym wzmianka w gazecie i nawet podkreślił sobie jego nazwisko, kojarząc, że też jest ze Slytherinu. No tak, teraz wszystko się układało. Zdecydowanie przydałoby mu się jakieś połączenie ze Zjednoczonymi z Puddlemere, a Gallagher nie wydawał się zbyt trudnym celem, patrząc na towarzystwo, w którym się obracał. Przez chwilę jeszcze analizował sytuację, nie będąc pewnym czy lepiej poświęcić teraz trochę czasu na zdobycie tej znajomości czy jednak wolałby nie musieć przekładać nauki w czasie i tracić pół godziny cennego snu. W końcu jednak przywołał do siebie “zaprzyjaźnionego” szkolnego skrzata, aby zrobił mu kawę i gdy ten tylko powrócił do niego z parującym kubkiem, przyjął go od niego, zgarnął notatki ze stołu i pewnym krokiem podszedł do swojej ofiary, przychodząc zza jego pleców, po czym odwrócił się do niego przodem i oparł dłoń o oparcie prawie wolnego fotela.
- Mogę? - spytał, uśmiechając się przy tym przyjaźnie i wskazując spojrzeniem na jego nogi. Co za brak manier i wychowania, żeby kłaść stopy na jakimkolwiek meblu do tego nieprzeznaczonym. Zupełnie jakby wyciągnęli go z jakiegoś chlewu, nie tłumacząc podstawowych zasad obycia i wrzucili go do tej szkoły, która przez ostatnią dekadę kompletnie zeszła na psy, jeżeli chodzi o poziom przyjmowanych uczniów. Przełknął ślinę, aby powstrzymać się od rzucenia jakiegoś zaklęcia czyszczącego na siedzenie, gdy chłopak zwolnił mu miejsce i po prostu pogodził się z myślą, że jego drogie ubrania będą wymagały silniejszego prania. Przesunął po nim spojrzeniem, starając się nie przyglądać zbytnio, a jednocześnie chcąc dostrzec w jakiej jest formie. Bez sensu byłoby wkładać jakikolwiek trud w zapoznawanie się, jeżeli zaraz wyrzuciliby go z drużyny przez słabą formę. Choć jego sylwetka wyglądała zadowalająco, to musiał powstrzymać się od skrzywienia pogardy na widok jego ubioru. Zdecydowanie ten chłopaczyna czuł się tu zbyt komfortowo.
Dopiero gdy usiadł, zdał sobie sprawę, że nie może sobie przypomnieć jego imienia. Taka to już bolączka z tymi pospolitymi imionami, które słyszy się na każdym kroku, bo są nadawane hurtowo, podkreślając tylko przeciętność tych wszystkich ludzi. Na kogo tym razem padło? William? Alexander? James? John? Przez chwilę planował zagrać kartą udawanej skromności, która na stałe zagrzała miejsce w jego starannie wybranej talii, przez przedstawienie się po słowach “pewnie mnie nie pamiętasz”, jednak szybko zmienił zdanie. Istniało ryzyko, że chłopak wcale nie przedstawi się ponownie w zamian, a do tego przypomni mu, że wcale nie rozmawiają ze sobą zbyt często. Zależało mu na naturalności tej rozmowy i wrażeniu, że zagadał do niego bez żadnego celu, a więc i o quidditchu należało póki co nie wspominać.
- Ciężki miesiąc, co? Nie oszczędzają nas na lekcjach - rzucił swobodnie, spuszczając wzrok na swoje notatki i bez patrzenia odstawiając swoją kawę na stolik obok. Widząc jego zmęczenie i leżącą obok książkę, chciał pokazać solidarność i zasugerować, że sam jest już tym zmęczony, choć prawda była taka, że przy swoim rygorystycznie ustalonym rytmie dnia nie odczuwał wcale presji roku szkolnego.
Matt
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptySob Gru 14 2019, 00:25;

Pochłonięty jakże pasjonującą obserwacją tańczących w kominku płomieni zupełnie nie zwracał uwagi na to, co dzieje się wokoło niego i kto przekracza próg wspólnego dla Ślizgonów pomieszczenia. Ot, zastanawiał się czy rzeczywiście czuje się pod kątem zbliżającego się sprawdzianu z opieki nad magicznymi stworzeniami wystarczająco pewnie, by oddalić od siebie wizję pożerania kolejnych stronic niezbyt ciekawej, jak na realia dzisiejszego wieczoru, lektury. W myślach zaczął sobie zadawać także pytanie, czy tym razem może sobie pozwolić na uzyskanie jednego Zadowalającego zamiast Wybitnego i czy taki spadek formy znacząco wpłynie na jego egzaminy pod koniec roku. Szlag by to… za dużo kalkulacji jak na jego zmęczony umysł. Wstyd przyznać, ale wyobraźnia sama podpowiadała mu kolejne podróżnicze scenariusze, oddalając go coraz bardziej od ponownego sięgnięcia po podręcznik. A może powinien wybrać się do Meksyku? Spróbować prawdziwej Tequilli, zagryzając przy tym przekąski z guacamole, a potem włożyć na głowę Sombrero i bawić się do samego rana? Po raz kolejny spojrzał na leżącą na stoliku książkę. A może lepiej byłoby zakupić świstoklik prowadzący go wprost do romantycznego Paryża? No tak… tylko co byłoby w nim romantycznego, skoro i tak sam musiałby przechadzać się malowniczymi alejkami, a najważniejszych punktem wycieczki okazałoby się zrobienie sobie ruchomego zdjęcia pod wieżą Eiffla? Najlepiej nocą, kiedy te piękne świecidełka dodają jej uroku.
Westchnął ciężko, bo miał wrażenie, że jakikolwiek plan, który rodził się w jego głowie, ostatecznie przegrywał przez drobne mankamenty, a co gorsza… Skamander nadal nie mógł doczekać się należnej mu uwagi i najpewniej już dawno się na niego obraził. Nawet łyk już nie gorącej, ale przyjemnie ciepłej herbaty, jakoś nie mógł skłonić go do nauki. Tym razem chyba będzie musiał liczyć na mały łut szczęścia, jeśli będzie chciał przyozdobić swoją kartą z ocenami kolejnym Wybitnym. Cóż, nie zdążył się tym faktem przesadnie przejąć, bo wtedy do jego uszu dobiegł znajomy głos, którego początkowo nie zdołał jednak zidentyfikować z właścicielem. Instynktownie odwrócił głowę, a kiedy zobaczył ten przyjazny uśmiech i urokliwe spojrzenie, już całkiem zapomniał o świecie magicznej fauny.
- Pewnie. – Zareagował szybciej niż zamierzał, rezygnując z wcześniejszej wygodnej pozy poprzez ściągnięcie swoich stóp z pobliskiego fotela. Wyrwany z zamyślenia miał niemały problem z ogarnięciem otaczającej go rzeczywistości, ale wreszcie dotarło do niego, kto w ogóle zmącił jego spokój. Anunnaki. Niezwykle przystojny, ślizgoński chłopak, do którego wiele razy próbował zagadać podczas swej hogwarckiej edukacji, a który to za każdym razem zbywał go półsłówkami. Nie potrafił powiedzieć czy to przez brak czasu, czy może z tego powodu, że nigdy nie był zainteresowany jego towarzystwem, ale z bólem serca w którymś momencie odpuścił sobie próbę zawiązania z nim jakiejkolwiek relacji. Z bólem serca, bo kiedy widział, jak ten przechodzi po szkolnym korytarzu, nogi jakoś same się pod nim uginały. Czego by nie powiedzieć, to urody, jak i sylwetki, można było mu pozazdrościć. W tym momencie jednak spoglądał na niego podejrzliwie, jakby nie mogąc uwierzyć, że spośród tylu wolnych miejsc w dormitorium wybrał akurat fotel obok niego. Co więcej, zaczepił go niezwykle swobodnym tonem, mimo że w istocie nigdy tego nie robił, a ich rozmowy ograniczały się do wspólnej pracy na lekcjach, kiedy to z musu zostali dobrani przez nauczyciela w parę. Właściwie mógłby go olać, tak samo jak i on kiedyś to zrobił, ale ciekawy powodów, dla których Pazuzu złapał z nim kontakt, postanowił dać tej sytuacji rozwinąć skrzydła.
- Daj spokój… zapomniałem o sprawdzianie z ONMSu. Powinienem sobie poradzić, ale mam trochę wyrzuty sumienia, że nie mam nawet siły sobie tego wszystkiego powtórzyć. A Ty co, już nauczony? – Mruknął do niego w odpowiedzi, mimowolnie przywdziewając na twarz subtelny uśmiech. Wsparł się również ramionami o obicie fotela, podnosząc się nieco wyżej, by podejrzeć, co to za tomiszcze przywlókł ze sobą kolega ze Slytherinu.
- Eliksiry? Tylko mi nie mów, że coś zadali. – Rzucił niechętnie, bo nie przypominał sobie o jakiekolwiek pracy domowej od profesor Sanford. Wpadł przy tym w niemały popłoch, bo w warzeniu mikstur raczej nie był mistrzem, więc nadrobienie zaległości wiązałoby się z kolejnymi godzinami spędzonymi na wlepianiu oczu w skomplikowane i kompletnie niezrozumiałe dla niego receptury. Gdyby nie fakt, że przedmiot ten był wyjątkowo użyteczny, najprawdopodobniej już dawno zrezygnowałby z lekcji eliksirów. Nie mógł jednak nie docenić kilku leczniczych wywarów, a i sam chciał nauczyć się ich przyrządzania, żeby nie musieć wydawać cennych galeonów na uzupełnianie szafki z medykamentami. Miał szczęście w nieszczęściu, że Jeremy zwykle pomagał mu pojąć, jakie składniki należy ze sobą połączyć, ale jeśli teraz miałby napisać jakieś wypracowanie na ostatnią chwilę, musiałby sobie poradzić bez jego wiedzy, a to - nie chciał być czarnowidzem - ale raczej oznaczałoby sromotną porażkę.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptySob Gru 14 2019, 00:26;

Powstrzymywał się, aby nie wbić w niego analitycznego wzroku, wybierając bezpieczniejszą taktykę. Zbyt duże zainteresowanie, zwłaszcza w połączeniu z tym, że pojawiło się tak nagle, zdecydowanie byłoby zbyt podejrzane, więc musiał to jakoś zrównoważyć przykrywając się płaszczykiem obojętności.
- Zrezygnowałem - odpowiedział krótko, ale szybko uświadomił sobie jak mylna jest to odpowiedź. - W sensie zrezygnowałem całkowicie. Z ONMSu - wyjaśnił, drapiąc się po brwi szczerze zakłopotany, że musi się tłumaczyć, a z drugiej strony naprawdę chcąc to zrobić, aby pociągnąć rozmowę dalej, ale też nie postawić siebie w złym świetle jako osoby, która ot tak rezygnuje z jakiegoś przedmiotu. - Nie żeby szło mi jakoś tragicznie, ale doszedłem do wniosku, że wolę skupić się na innych przedmiotach, bo wiesz, doba ma konkretną liczbę godzin - tłumaczył dalej, po czym uniósł w końcu głowę, patrząc chłopakowi w oczy - A gdy już się czemuś poświęcam, to lubię mieć na to odpowiednio dużo czasu - dokończył, przekonany o tym, że jeżeli chce się osiągnąć jakiś cel, to należy po prostu poświęcać temu jak najwięcej czasu i nie spoczywać na laurach. Najlepiej widoczne to jest na przykładzie kondycji i budowania sylwetki. Ćwiczy prawie codziennie, dwa razy dziennie - gdyby nie systematyczność i stałe podnoszenie poprzeczki, to wyglądałby zgoła inaczej, a gdyby w pewnym momencie stwierdził, że po prostu przestanie ćwiczyć, bo jest zadowolony z efektu, to może i wciąż wyglądałby dobrze, ale jednak z tygodnia na tydzień jego forma by spadała. Oczywiście nie uważał, że ciężka praca wystarczy - wtedy pewnie skończyłby w Hufflepuffie. Tak samo jak przy budowaniu sylwetki ważna jest też przemiana materii, tak i w życiu potrzebny jest talent i wykorzystanie wrodzonych zdolności. On ręki do zwierząt nie miał, a uczenie się suchych faktów z ONMS nie było mu do niczego potrzebne, więc decyzja o wypisaniu się z (nie tylko z tych) zajęć była tylko kwestią czasu.
- Spokojnie - odpowiedział rozbawiony jego zaniepokojeniem, mimowolnie wyciągając wniosek, że chłopak naprawdę musi robić wszystko na ostatnią chwilę, skoro dziwi go, że można uczyć się z czegoś, z czego nie ma w najbliższej chwili żadnego sprawdzianu czy pracy domowej. Typowy sportowiec? Oby do treningów podchodził porządniej, bo inaczej okaże się, że w tym momencie sam Pazu marnuje czas. - Właściwie… - zaczął, wpadając nagle na pomysł jak mógłby to rozegrać i odłożył notatki na stolik. - Kogo ja oszukuję - mruknął, po czym uśmiechnął się na wpół rozbawiony, na wpół próbując utrzymać atmosferę tajemnicy, którą ma zamiar mu zdradzić, więc pochylił się nieco do przodu i ściszył głos: - Notatki to tylko przykrywka - skłamał teatralnym szeptem, poważniejąc na chwilę i sięgnął po swój kubek. - Tak naprawdę miałem ochotę z kimś porozmawiać - kontynuował, patrząc mu w skupieniu w oczy, po czym nie wytrzymał i uśmiechnął się. - Padło na Ciebie - dokończył, ukrywając uśmiech pod pretekstem pierwszego łyka czarnej kawy.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 12:02;

Nie znał charakteru Pazuzu, bo nigdy nie było mu dane porozmawiać z nim choćby chwilę dłużej, mimo że starał się zapoczątkować jakikolwiek kontakt. Z tego względu praktycznie nie odwracał od niego wzroku, próbując domyślić się po jego zachowaniu, jakie przyświecają mu cele i dlaczego nagle zdecydował usiąść obok niego. Wydawał się sympatyczny, ale ta niewiedza i płaszczyk tajemniczości, jakim był dla niego owiany, sprawiała że czuł się trochę nieswojo. Chyba trudno było mu się jednak dziwić. Obaj przecież należeli do Slytherinu, w tym samym momencie rozpoczęli studia, a mimo to nie wiedział o Anunnakim kompletnie nic, może poza tym że miał dwóch braci i często podróżował.
„Zrezygnowałem” – początkowo nawet nie załapał o co mu chodziło, dlatego uniósł brew wyraźnie zdziwiony jego reakcją. Dalsza część wypowiedzi rozjaśniła jednak sytuację, a Matthew westchnął tylko w duchu. Uwielbiał opiekę nad magicznymi stworzeniami i chociaż nie była to jego sprawa, a każdy mógł mieć inny gust, tak przykro mu było słuchać, że ktokolwiek wolał odpuścić sobie ten przedmiot.
- Rozumiem. – Skinął jednak głową, nie zdejmując z twarzy uśmiechu, bo i nie miał prawa oceniać jego decyzji. Zresztą nawet jeśli jej nie rozumiał, tak szanował jego wybór. Zastanawiał się jednak, czemu tak pieczołowicie Pazuzu poświęca czas, że nie chce marnować go na inne lekcje. No tak, wystarczyło w sumie spojrzeć na jego sylwetkę, by wiedzieć jak wiele godzin musi poświęcać na treningi. Zabawne, bo chyba obaj pomyśleli o sobie dokładnie to samo: „typowy sportowiec”.
- Właściwie mam podobnie… to znaczy staram się wyciągnąć z tych studiów jak najwięcej, ale quidditch zawsze stoi na pierwszym miejscu. – Dodał już nieco cieplejszym tonem, bo uzasadnienie chłopaka o wiele bardziej przekonało go do jego wcześniejszych słów. Sam przecież sukcesywnie dążył do swoich celów, przez co nieraz musiał odłożyć na bok inne sprawy. Skarcił również samego siebie, że zbyt prędko próbuje go oceniać. Co prawda Pazuzu kiedyś go zbył, ale może faktycznie wynikało to z braku czasu. Jego muskulatura z pewnością nie wyrobiła się sama, a niewykluczone, że miał w zanadrzu również i kilka innych talentów. Trudno było mu jednak zgadywać nawet jakich, skoro praktycznie się nie znali.
Wyglądało na to, że żadna praca domowa z eliksirów się nie szykowała, toteż odetchnął z ulgą. Obserwował również uważnie swojego towarzysza, kiedy ten postanowił odłożyć notatki na stół i uśmiechnął się do niego na wpół rozbawiony. Aż przypomniało mu się dlaczego próbował do niego wypisywać. Tymi uniesionymi do góry kącikami ust mógłby złamać niejedno serce, a kiedy pochylił się nad nim… Szlag by to… znowu przymknął na chwilę oczy, nie pozwalając swoim myślom zabrnąć zbyt daleko. Po pierwsze, nie znał go. Po drugie, wiedział że po tym, co odwalił ze Skylerem, powinien podchodzić do wszelkiego rodzaju relacji z większą ostrożnością. Po trzecie, kiedy tylko pomyślał o puchońskim koledze, odechciewało mu się jakichkolwiek flirtów i miłostek. No a po czwarte… przecież Anunnaki tylko do niego zagadał, więc to, że w swej wyobraźni nagle do niego wzdychał wydawało mu się niezwykle głupie i dziecinne.
- Na mnie? – Rzucił oczywiście bez przemyślenia, to co mu ślina na język przyniosła. W głowie przygotował sobie kilka odpowiedzi, ale ostatecznie stwierdził, że nie powinien wspominać o tym, że jakoś nigdy wcześniej nie rozmawiali, a kiedy napisał do niego, to nie otrzymał żadnej sensownej odpowiedzi. Takimi wyrzutami nie miał szans zaskarbić swojego jego sympatii. Próbował więc odciąć grubą kreską wszystko to, co było i rzeczywiście spojrzeć na niego tak, jak gdyby spotkali się po raz pierwszy. Żadnych nic niewartych wspomnień i żadnych uprzedzeń.
- Może chcesz w coś zagrać? Mam gdzieś tutaj talię eksplodującego durnia… – Nie był pewien o czym w ogóle mógłby z nim rozmawiać, stąd postawił na stosunkowo bezpieczną propozycję. Podczas wspólnej rozgrywki nie trzeba było o sobie nic wiedzieć, bo temat pogawędki nasuwał się sam. Próbował przy tym zachowywać się luźno i naturalnie, ale obecność kogoś, kogo uważał za jednego z najprzystojniejszych uczniów w całym Hogwarcie, sprawiała że niespokojnie zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, próbując sobie przypomnieć, gdzie położył te cholerne karty.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:11;

Może i jego imię wypadło mu z głowy, ale nie znaczy to, że mało o nim wiedział. Zdecydowanie lepszą pamięć miał do wszystkiego wokół, niż do etykiet. Tak samo miał z antykami. Wiedział do czego służyły, potrafił określić w jakim okresie powstały, nie miał większego problemu z wyceną czy nawet przedstawieniu historii z nimi związanymi, a jednak to podstawowa informacja - nazwa - potrafiła mu umknąć w jednej chwili, jeżeli odpowiednio nie przyłożył się do jej zapamiętania. Tak właśnie było i tym razem, a imię Ślizgona błądziło gdzieś na granicy świadomości, zbyt przysłonięte mgłą, aby mógł je wyraźnie dostrzec i odczytać. Kojarzył jednak całkiem sporo - chociażby głośny incydent o wyrzuceniu go z drużyny; że jego siostra jest w Gryffindorze; że jest całkiem dobry z ONMSu; wiedział w jakim kręgu znajomych się poruszał i podczas tego, gdy trafiali do jednej grupy w czasie zajęć, zdążył zakodować, że był on dość pozytywną osobą, skorą do współpracy. A, no i był bi, albo zrobił dość wyraźny wyjątek dla Schuestera. Zakodowane o nim informacje wynurzały się stopniowo, tworząc powoli powierzchowny obraz Gallaghera, który wymagał jeszcze wiele czasu, aby móc go dołączyć do kolekcji. Żałował teraz, że wcześniej zachowywał wobec niego dystans, nie widząc żadnej korzyści dla siebie z tej relacji, a jednak musiał przyznać, że to jedna z tych chwil, gdy mógł pogratulować sobie, że nauczył się nie zamykać przed sobą żadnych drzwi i bycie neutralnie uprzejmym wobec Ślizgona umożliwiało mu teraz swobodną rozmowę.
Uśmiechnął się słysząc jego odpowiedź, zadowolony z zapewnienia, że quidditch jest u niego na pierwszym miejscu; to zdecydowanie dawało nadzieję, że w tym momencie nie marnuje czasu na rozmowę z nim. Zastanowił się szybko czy dla bezpieczeństwa lepiej odsunąć się od tego tematu, czy właśnie podłapać go, aby porozmawiać o czymś, czym ewidentnie interesuje się jego rozmówca.
- Przypomnisz mi na jakiej pozycji grasz? - spytał w końcu, opierając łokieć o oparcie fotela i szczękę o zaciśniętą w pięść dłoń, wzrok kierując w stronę rozpalonego kominka, aby brzmiało to jak zwykłe podtrzymanie rozmowy, a nie zbytnia dociekliwość. - Nie za często oglądam szkolne mecze - dodał jeszcze w roli wyjaśnienia, powstrzymując się od komentarza, że szkoda jego czasu na oglądanie takiej amatorskiej rozgrywki. Widząc jak niektórzy podchodzą do gry miał ochotę ciskać w nich niewybaczalnymi, w myśl zasady, że jeżeli już się coś robi, to trzeba się do tego przykładać. Jakkolwiek idiotycznym wydawało się wystawić ślepego na rolę obrońcy, tak uwydatniało to dodatkowo jak słabo musi grać reszta, że mimo takiego zawodnika Krukoni potrafią wygrać. Banda błaznów. A wystarczyłoby trenować chociaż odrobinę więcej, żeby zachować JAKIŚ poziom. Przecież nie spodziewał się po szkolnej drużynie poziomu zawodowców, ale jaki sens oglądać jak Ci idioci okładają się tłuczkami, nie potrafią trafić w żadną z trzech obręczy, a znicz musi przelecieć szukającemu tuż przed nosem, żeby ten przypomniał sobie, że w ogóle powinien go szukać. Kilku dobrych graczy nie odratuje tego, jak tragicznie przebiega cała rozgrywka.
Odsunął się w tył, widząc jak ten przymyka oczy, co w połączeniu ze świadomością, że wcześniej przyglądał mu się uważnie, dało mu do zrozumienia, że chłopak musi czuć się jednak nieswojo przez jego nagłą obecność. Może wolał zostać sam? To czemu zwolnił mu miejsce? Jest jedną z tych uległych osób, które nie potrafią wyraźnie zaznaczyć swoich potrzeb i pozwalają sobą pomiatać na prawo i lewo? Oparł się plecami o fotel, niekontrolowanie unosząc nieco głowę, przez ułamek sekundy pokazując w oczach ten błysk pogardy, szybko jednak poprawił się, nadrabiając to uśmiechem. Może po prostu jest onieśmielony aurą Anunnakich? Dobrze to by o nim świadczyło. Zna swoje miejsce.
- Jasne, czemu nie - odpowiedział, chcąc brzmieć na mile zaskoczonego propozycją, jednocześnie klnąc w myślach, że nie zaproponował mu po prostu partyjki szachów. Sama nazwa już go zniechęcała, a jednak musiał w durnia grywać od czasu do czasu, żeby zdobyć sobie sympatię niektórych ludzi i musiał przyznać, że niezależnie od tego jak idiotyczna jest to rozgrywka, to faktycznie pomagała w budowaniu relacji. Może i efekty kart wystawiają jego cierpliwość na próbę, a większość z nich jest skrajnie upokarzająca i niegodna rzucenia na kogoś takiego jak on, to musiał przyznać, choć ciężko było mu to zrobić przed samym sobą, że czasami nawet dobrze się przy tym bawił, co w tej grze irytowało go jeszcze bardziej. - Może się o coś założymy? - zaproponował, unosząc zarówno lewą brew, jak i kącik ust poniżej. Zakład był dla niego największą zaletą jakiejkolwiek gry. Wygrana pozwalała mu na pełnoprawne wykorzystanie czyichś możliwości, a przegrana i tak dawała pretekst, aby spotkać się z kimś ponownie, co w sytuacji, gdy próbował stworzyć jakieś nowe połączenie, było naprawdę przydatne.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:14;

Imię Anunnakiego zdecydowanie nie mogłoby mu wylecieć z głowy, ale mimo tego nie miał szans dowiedzieć się o nim niczego więcej. Miał wrażenie, że ten ślizgoński chłopak zachowywał się trochę jak bananowa młodzież, z niezwykłą starannością dobierając sobie grono wartych jego samego przyjaciół. Innych zaś zbywał półsłówkami, tak jak i jego samego, kiedy próbował do niego wypisywać. Może źle go oceniał, chociaż trudno było mu pogodzić się z myślą, że nigdy nie mogli nawet wyjść razem na piwo, mimo że byli w jednym domu, na jednym roku studiów. Kiedy zmuszeni byli zamienić kilka słów, chociażby pracując w parze podczas lekcji, chłopak rzeczywiście był sympatyczny, ale to sprawiało, że denerwował się przy nim jeszcze bardziej i już sam nie wiedział, co powinien o nim myśleć. Z jego twarzy również nie dało się wyczytać zupełnie nic, więc z jednej strony wolał podchodzić do tej jego nagłej potrzeby towarzystwa z ostrożnością, ale z drugiej, trudno było mu się przeciwstawić własnym emocjom, bo w istocie cieszył się, że wreszcie został przez niego zauważony. Wiedział jednak, że nie powinien przed nikim płaszczyć się i błagać o jego uwagę, i prawdopodobnie dlatego tak bardzo się w duchu na niego wkurzał. No tak, znów to zrobił, prawda? A przecież miał zapomnieć o tym, co było i dać mu jeszcze jedną szansę. Spróbować poznać go bliżej i dopiero wtedy wysnuwać odpowiednie wnioski.
Cóż, to że Pazuzu poruszył temat quidditcha ułatwiło nieco sprawę. O miotłach mógłby przecież rozwodzić się przez cały wieczór, a tym samym faktycznie machnął ręką na to, jak do tej pory wyglądała ich relacja. Uśmiechnął się nawet szerzej, i to pomimo tego, że jego rozmówca sam przyznał, że niezbyt często ogląda szkolne mecze.
- Jasne, że pałkarz. – Odpowiedział mu aż nazbyt pyszałkowato, dumnie wypinając przy tym pierś do przodu. Zmiarkował się jednak zaraz i odchrząknął, bo przecież nie chciał wyjść na jakiegoś chwalipiętę. Cieszył się z tego, że dostał angaż w Zjednoczonych z Puddlemere, ale musiał uważać, żeby woda sodowa nie uderzyła mu przez to do głowy. – Może powinieneś jednak częściej wpadać na trybuny? – Zaproponował zaraz, uważając by jego ton nie wybrzmiał jak jakiś wyrzut. Nie taki był jego cel. Ot, po prostu pomyślał, że może zachęci Anunnakiego do kibicowania ślizgońskiej drużynie. No i nie ukrywał, że liczył też na to, że chłopak ujrzy w ten sposób na boisku i jego zręczne sztuczki. Inna sprawa, że nie miał pojęcia, z jakiego to powodu jego kolega z domu nie uczestniczy w szkolnych imprezach sportowych oraz z jakim krytycyzmem podchodzi do jakości tych rozgrywek i poziomu większości zawodników.
Nie dostrzegł jego pogardliwego spojrzenia, ruszając się z fotela po to, by odnaleźć swoją wysłużoną już talię kart. Po sprawdzeniu kilku szafek przypomniało mu się, gdzie ją położył, więc po chwili powrócił ze swoją zgubą. Wbrew pozorom, sam nie był największym fanem tej gry, bo wkurzało go to, że wszystko tak naprawdę zależało do szczęścia. Eksplodujący dureń miał jednak ten plus, że jego zasady były banalnie proste, a i podczas samej rozgrywki można było nieco lepiej poznać swojego przeciwnika. Poza tym dureń od razu przyszedł mu na myśl z powodu szkolnego turnieju, w którym przecież brał czynny udział.
- No raczej! – Rzucił nagle zbyt głośno i zbyt entuzjastycznie, bo właśnie czegoś takiego mu brakowało, żeby dodać tej grze uroku. Zresztą… zakłady mogły urozmaicić nawet i gorsze formy rozrywki niż eksplodujący dureń. W tej kwestii akurat niewiele się różnili. Wyglądało na to, że obaj lubili poczuć tę nić rywalizacji, a perspektywa nagrody tylko dodatkowo motywowała ich do stanięcia ze sobą w szranki.
- Dobra. Jeśli ja wygram, to idziesz ze mną do pubu i śpiewasz na karaoke. Nie chcę słyszeć żadnej odmowy… Zgoda? – Zaproponował swoją wersję, jeżeli to jemu przypadnie palma zwycięstwa. Czekając zaś na odpowiedź Pazuzu, zaczął powoli rozkładać karty, żeby jak najszybciej rozpocząć ten pojedynek. Kiedy wszystko było już gotowe, usiadł wygodnie po turecku w fotelu i z niecierpliwością spoglądał na twarz swojego kolegi.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:14;

Odruchowo uśmiechnął się ponownie z zadowolenia, gdy zobaczył, że i uśmiech Gallaghera się poszerzył, gdy tylko temat zszedł na Quidditcha. Oparł usta o pięść, aby być pewnym, że nie prychnie z rozbawienia, gdy duma aż emanowała ze Ślizgona. Wyglądał zupełnie niczym dziecko, któremu pierwszy raz udało się trafić do nocnika, aż miało ochotę się go poklepać po głowie w nagrodę. Wyprostował się, odrywając palce od warg, aby przyłożyć w ich miejsce ciepły kubek i napić się kilku łyków czarnej kawy.
- Może powinienem - powtórzył po nim, opuszczając naczynie w dół, aby pokazać, że uśmiechnął się prawym kącikiem ust i dać tym znać chłopakowi, że weźmie to pod uwagę. - I może będę - dodał po chwili, aby nie zostawić żadnych wątpliwości, że sprawa nie jest przesądzona w żadną stronę. Nie chciał obiecywać, że nagle zacznie na nie chodzić, skoro prawdopodobnie wcale by tego nie robił. To byłoby zdecydowanie zbyt dużym zaangażowaniem jak na tego typu relacje. Na pewno znajdzie mniej… męczące sposoby, aby Gallagher zwyczajnie go polubił. Z drugiej strony jakby coś takiego obiecał, a wcale nie przyszedł, to naraziłby się na spory krok w tył, a przecież ledwo co stanął na starcie.
Odprowadził go wzrokiem, wykorzystując czas, w którym chłopak szukał talii, aby wypić jak najwięcej kawy, póki była jeszcze gorąca. Nie lubił zimnej i choć mógł ją zawsze podgrzać prostym zaklęciem, to nie było to już wtedy to samo. Zdecydowanie wolałby ją wtedy zostawić na wpół wypitą, niż dokończyć ją zimną lub odgrzaną. Przyciągnął mały stolik między ich fotele, aby mieli gdzie rzucać karty, sam odstawiając swoją kawę na kominek. Stracił już nią zainteresowanie. Jakiś skrzat to później posprząta.
Pochylił się do przodu, opierając łokcie o kolana i złożył dłonie w wieżyczkę, o której czubek oparł za chwilę brodę. Zaraz jednak rozłożył ręce w otwartym geście, jakby zapraszał chłopaka do rozgrywki i zaśmiał się słysząc jego propozycje. Właściwie czemu nie. W szkolnych warunkach w życiu nie zgodziłby się na taką błazenadę, ale w pubie, na pewno po alkoholu, jakby nie patrzeć w czasie przeznaczonym na imprezowanie - nie ma problemu. Lubi czasami bawić się po plebejsku.
- Zgoda - odpowiedział wciąż nieco rozbawionym głosem i zaraz dodał szybko: - Jak ja wygram, to w tym pubie stawiasz mi kolejkę, a sam będziesz musiał kupić sobie najfikuśniejszego drinka, którego Ci wybiorę - złapał się tematu wspólnego wyjścia, zadowolony, że nie wyszedł od niego. Zdecydowanie wspólne napicie się przyspieszy cały ten proces “oswajania”, a fakt, że to Gallagher go zaproponował oddala od samego Pazu podejrzenia, że faktycznie nagle chce się do niego zbliżyć.
Odsłonił pierwszą kartę i zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć za jaki efekt odpowiadał Cesarz. Nie musiał jednak długo się nad tym głowić, bo gdy tylko jego przeciwnik wykonał swój ruch, to nad Cesarzem zaczął unosić się gęsty dym, który uformował się w postać Pazuzu, która jednak niewiele miała wspólnego z jego obecnym wizerunkiem. Drogie ubrania przypominały teraz rozszarpane łachmany, a sama jego sylwetka wychudła i wynędzniała, nie mówiąc już o tym, że w zgarbionej, klęczącej pozycji z wyciągniętą błagalnie ręką ciężko się było doszukać umięśnionego i zawsze dumnie wyprostowanego mężczyzny. Gdy dotarło do niego co oznaczać ma ta wizja, zareagował niemal instynktownie, wyciągając rękę przed siebie i machnął kilkukrotnie, aby rozproszyć uformowany dym.
- Cóż, to było niezręczne - rzucił, siląc się na swobodny ton, choć serce przez chwilę zabiło mu niespokojnie. Nie zamierzając o tym rozmawiać - wyrzucił po prostu kolejną kartę.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:15;

Temat quidditcha mógłby go pewnie wybudzić i w środku nocy, a i tak zerwałby się energicznie z łóżka, by podjąć dyskusję, nie zważając zupełnie na podkrążone ze zmęczenia oczy, czy nawet obciachową piżamę. A i gdyby Pazuzu nie zdołał się powstrzymać od śmiechu, nawet by się z tego tytułu nie obraził. Sam bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się trochę jak dziecko, które właśnie dostało swojego pierwszego w życiu Wybitnego, ale nie oszukujmy się… Zyskanie miejsca w podstawowym składzie drużyny w brytyjskiej lidze zdecydowanie należało do tych sukcesów, którymi można było się napawać. Starał się jednak zbytnio nie chełpić, bo niestety wiedział, jak oceniający i krytyczni są względem siebie ludzie. Nie chciał wyjść na jakiegoś aroganckiego, skupionego wyłącznie na sobie buca i stracić z tak błahego powodu czyjejś sympatii.
Skinął natomiast zachęcająco głową, kiedy Anunnaki dopuścił do siebie możliwość uczestniczenia w kolejnych meczach. Oczywiście brał pod uwagę fakt, że nie jest to żadna obietnica i równie dobrze może przy najbliższej okazji nie doszukać się jego sylwetki na trybunach, ale nawet takie słowa sprawiały, że na jego twarzy pojawiał się jeszcze szerszy uśmiech. Jeśli nie tym razem, to może następnym uda mu się go namówić do wiernego i głośnego kibicowania. Wszak nie zamierzał go przecież pilnować – nie każdy musiał pałać miłością do tego sportu – ale nie dało się ukryć, że znacznie milej rozgrywało się mecz, wiedząc że gdzieś niedaleko siedzą znajomi czy członkowie rodziny, którzy trzymają za ciebie kciuki i emocjonują się wszystkim niemal tak samo jak ty.
Kiedy tylko powrócił na swoje miejsce, zajął wygodną pozycję i przedstawił swoją ofertę zakładu, przyglądał się uważnie tak ustom chłopaka, jak i jego gestom. Gdy ten zaś rozłożył ręce, jakby zapraszając go do wspólnej rywalizacji, położył talię kart na środku stolika. Pozostało jedynie poczekać na jego odpowiedź, która na szczęście okazała się dla niego korzystna. Pazuzu przystał bowiem na jego warunki.
- Zgoda. – Powtórzył chwilę po nim, gotów wypić nawet najsłodszy i najbardziej jaskrawy różowy ulepek, jaki tylko będą podawali w pubie, do którego się wybiorą. Nie przepadał za słodkościami, a niestety fikuśne drinki miały to do siebie, że zwykle – nie wiedzieć z jakiego powodu – dodawali do nich przynajmniej tonę cukru. Mimo wszystko nie był to najgorszy zakład, w jakim zdarzyło mu się uczestniczyć. Stwierdził, że w razie porażki, jakoś przeboleje i chwyci tego byka za rogi. Zresztą chyba nawet bardziej od tej całej gry cieszyła go myśl, że udało mu się, jakkolwiek podstępem, wyciągnąć chłopaka na piwo. Kiedyś naprawdę starał się złapać z nim jakiś kontakt, a chociaż nadal miał o to lekki żal do Anunnakiego, tak w tej chwili postanowił kompletnie zapomnieć o negatywnych emocjach.
Szczególnie, że jego przeciwnik wyciągnął już pierwszą kartę i powiedzmy sobie szczerze, nie była ona najłaskawsza. Nie byłby sobą, gdyby nie chciał zwyciężyć, ale nie znali się zbyt dobrze, więc trochę mu współczuł potencjalnej przegranej. Poszedł jednak w jego ślady, a kiedy położył swój los na brzegu stołu, odetchnął z ulgą. Jeśli nie pomylił efektów, to gwiazdy raczej nie miał co się obawiać. Poza tym za chwilę okazało się, że jego wynik był wyższy, a nad Cesarzem zaczął unosić się siwy dym, na który Gallagher spoglądał z nieskrywanym zaciekawieniem. Nie mydlmy sobie oczu, może i rzeczywiście chłopakowi współczuł, ale to nie oznaczało, że nagle przestanie łypać na jego bogina jak typowi gapie przy wszelkiego rodzaju wypadkach. Musiał jednak przyznać, że nie spodziewał się samego Pazuzu w starych łachmanach. Nie rozumiał też do końca do czego zmierza ten obraz. Czego się obawiał? Biedy? Odrzucenia? Życiowej przegranej? Pewnie, gdyby się przyjaźnili, zapytałby go o to, ale słysząc jego słowa, wolał nie kontynuować tematu. Zamiast tego szybko wyciągnął kolejną kartę, pokazując Anunnakiemu, że nie muszą w ogóle rozmawiać o tym, co się właśnie wydarzyło. Sęk w tym, że i w kolejnej rundzie jego kolega nie miał szczęścia, a Matthew ledwie powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem, kiedy ujrzał na jego karcie wizerunek pustelnika. Toż to dokładnie jego bogin!
- Nie przejmuj się, i tak dobrze wyglądasz. – Gdy Anunnaki przemienił się w pustelnika, próbował go jakoś podnieść na duchu, chyba nie do końca zastanawiając się nad tym, co chce powiedzieć. Słowo się jednak rzekło, więc wolał nie dzielić włosa na czworo. Swą wypowiedź przywdział zresztą w rozbawiony ton, więc pomyślał, że nie powinna chyba zostać odebrana jako jakiś bezpośredni komplement czy nazbyt otwarta próba flirtu.
- Ale stylówkę do pubu to bym na Twoim miejscu zmienił. – Dodał jeszcze, kiedy w jego umyśle pojawił się genialny, przynajmniej w jego mniemaniu, pomysł na kolejny niewybredny komentarz. Tym razem nie mógł już dłużej ukrywać tego, że sytuacja po prostu go śmieszy. Nie wierzył, że w eksplodującym durniu można mieć aż takiego pecha. – Wygląda na to, że musisz pomyśleć nad popisowym numerem. – Poczuł się znacznie swobodniej, więc nie omieszkał puścić mu oczka. Zaraz po tym obserwował zaś wybuch leżącej przed Pazuzu talii kart.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:16;

Prychnął po części rozbawiony ironią sytuacji, a po części w wyrazie niedowierzania, że można mieć aż takiego pecha, że akurat tuż po zdradzeniu swojego bogina, sam musi się w niego zamienić. Zapewne jakby takie wydarzenie miało miejsce w jakiejś książce, to wywróciłby oczami na znak niezadowolenia, że autor aż tak nagina prawdopodobieństwo do swoich zachcianek. A jednak sam właśnie znalazł się w tej absurdalnie nieprawdopodobnej sytuacji, zupełnie jakby i jego losami rządził jakiś grafoman. Gdyby nie to, że Gallagher nie znał wcześniej jego bogina, to zapewne podejrzewałby go o jakąś ślizgońską machlojkę podczas tasowania - ale nie - był to tylko nieco nieprzyjemny, a nieco nawet zabawny zbieg okoliczności.
Efekt z pierwszej karty przeszkadzał mu o wiele bardziej i gdyby nie to, że Pustelnik pojawił się akurat po Cesarzu, to zapewne nawet nie drgnęłaby mu teraz powieka. Może i jego ubrania się zmieniły, ale wystarczyło, że wyprostował się nieco i w swoim mniemaniu drastycznie różnił się od swojego bogina. Nie przeszkadzały mu przecież łachmany, chociaż i one stanowiły pewien symbol, ale powód czemu miałby je nosić. Nawet przybierając postać pustelnika wciąż był zdrowy, atletycznie zbudowany, bogaty i oprócz wiedzy posiadał też pozycję społeczną - czyli miał wszystko to, co tracił w postaci bogina. Jedynym powodem do niezadowolenia było to, że przegrał w tak błyskawicznym tempie, jednak to nie wygrana była jego celem, więc i to nie zmąciło jego dobrego humoru.
Wyprostował się w fotelu, aby zaraz oprzeć plecy o oparcie i z połowicznym uśmiechem odruchowo przeczesał włosy w tył, aby upewnić się, że faktycznie wciąż dobrze wygląda. Szczery komplement czy tylko niewinny żart - nie miało to znaczenia, bo i tak po prostu narcystycznie lubił coś takiego usłyszeć i prawda była taka, że głęboko wierzył, że nawet w łachmanach wciąż bliżej mu było do modela w nieco ekscentrycznym ubiorze, niż do zwykłęgo żebraka. Zanotował też sobie w pamięci nową informację o Gallagherze - jest empatyczny. Była to niezwykle przydatna cecha, a jednak godne pożałowania było jak większość osób z niej korzystało. On sam z rozwiniętej empatii korzystał, aby umiejętnie postawić się na czyimś miejscu i przewidzieć reakcję, której od niego oczekiwano, chcąc zyskać sobie zaufanie danej osoby. Zdecydowanie empatia była jedną z wymaganych cech umiejętnego manipulanta, a jednak w prostackich rękach służyła tylko do żałosnego wzajemnego poklepywania siebie nawzajem po pleckach. Tak samo i Gallagher marnował swój… potencjał? Nie, ta jedna cecha nie wystarczała, aby chłopak miał jakąkolwiek wartość poza quidditchem.
- No to robimy rewanż i wygrany wybiera drugiemu stylówkę na spotkanie - odpowiedział mu od razu, zbierając rozsypane od wybuchu karty, nachylając się przy tym do przodu, aby zgarnąć też te, które wylądowały na oparciu fotela jego rywala. Przetasował je, z zadowoleniem zauważając, że chłopak jest dość… złośliwy? Co prawda w przyjazny sposób, ale może z czasem się rozszczekać niczym skaczący do łydek york i dzięki temu przyjemniej będzie mu z nim rozmawiać, nie krępując się też aby go tą obszczekiwaną nogą czasami kopnąć. Rozłożył karty i od razu odsłonił swoją, mimowolnie spinając mięśnie w całym ciele, gdy zobaczył jedyną kartę, której efektu nie potrafiłby zapomnieć - kapłan. Szczęka zapulsowała mu od zaciskanych zębów, jednak uśmiechnął się lekko, unosząc wzrok na chłopaka, chcąc go pośpieszyć do wyłożenia swojej karty.
Naprawdę miał dziś pecha.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:16;

Rzeczywiście sytuacja wyglądała dokładnie tak, jak gdyby była częścią jakiegoś słabo napisanego i mało wiarygodnego opowiadania, wychodzącego spod palców niedoświadczonego jeszcze grafomana. Gdyby taką historię przeczytał, na pewno stwierdziłby, że to zupełnie nierealistyczny scenariusz, a jednak teraz sam był jego świadkiem w prawdziwym życiu. Cóż, los po raz kolejny udowodnił, że lubi nieraz płatać figle i że nie zawsze można bezgranicznie zawierzać rachunkowi prawdopodobieństwa. Musiał jednak przyznać, że wydarzenia ułożyły się w niezwykle zabawny splot, bo kto by pomyślał, że boginem Pazuzu okaże się akurat wizerunek jego samego w łachmanach, tak podobny do transformacji wywołanej przez inną kartę eksplodującego durnia. A i kto by uwierzył w to, że młody Anunnaki będzie miał takiego pecha, żeby wylosować obie te karty dokładnie jedna po drugiej.
Przegrana w iście spektakularnym stylu. Inna sprawa, że sam obraz bogina przynależącego do jego kumpla niewiele mu dawał przy braku znajomości jego przeszłości czy charakteru. Przyjęta przez to magiczne widmo forma była bowiem zwykle aż nazbyt abstrakcyjna i symboliczna, by mogła sama w sobie stanowić konkretną informację.
Obserwował go uważnie, sprawdzając jak zareaguje na to wszystko, co wydarzyło się do tej pory. Pazuzu zdawał się jednak zbytnio nie przejmować przegraną. Ot, wyprostował się w fotelu, a kiedy oparł znów plecy o siedzenie, z połowicznym uśmiechem odruchowo przeczesał włosy w tył, co chyba świadczyło o tym, że jego komplement zdołał połaskotać jego ego. Zresztą, Matthew może i ubrał swoje słowa w żartobliwy ton, ale w istocie uważał, że nawet w podartych ciuchach jego ślizgoński kompan wyglądał jak bożyszcze z okładek magazynów. Bez cienia wątpliwości mógłby pozować do zdjęć, reklamując tym samym ubrania najsłynniejszych w świecie czarodziejów marek. Nic dziwnego, że młody Gallagher praktycznie nie odrywał od niego wzroku, a gdy ten zaproponował rewanż, kąciki jego ust mimowolnie uniosły się jeszcze wyżej. Wyglądało na to, że będzie mógł przez dłuższy czas nacieszyć oko.
- Widzę, że odezwała się w Tobie nuta hazardzisty. Jesteś pewien? – Rzucił zaczepnie, chociaż nie zamierzał wcale oponować. Ba, nie czekając na jego odpowiedź, przetasował również swoją talię i odłożył ją z powrotem na stół, oczekując na ruch swojego przeciwnika. Nie spodziewał się, że tak miło spędzi dzisiejszy wieczór. Szkoda tylko, że nie wiedział, że Pazuzu w myślach porównuje go właśnie do ujadającego yorka... Z drugiej strony może to i lepiej, że nic nie mogło mu zepsuć tak dobrej zabawy?
Ze zniecierpliwieniem spoglądał na wylosowaną przez Anunnakiego kartę, a kiedy dojrzał kapłana, pokręcił z niedowierzaniem głową. Chłopak naprawdę nie miał dzisiaj w tej loterii szczęścia. Tym razem jednak udało mu się wykręcić nieco lepszy wynik, więc nie było pewności, czy Mattowi uda się dotrzymać mu kroku i czy największy sekret jego oponenta ostatecznie zostanie wyjawiony. Nie pozostało nic innego, jak to sprawdzić. Sięgnął więc do swojej talii, ale kiedy zobaczył, że ustrzelił wisielca, i to do tego z najgorszym z możliwych rezultatów punktowych, wiedział że ta runda nie skończy się dla niego tak dobrze. Próbował przygotować się psychicznie, mimo że nie było to raczej możliwe. Zdał sobie sprawę z tego, że nie było, kiedy poczuł jak sznur zaciska się na jego gardle. Instynktownie złapał palcami za pętlę, próbując ją choćby w minimalnym stopniu rozluźnić, ale efekt wylosowanej przez niego karty był nieubłagany i nie dało mu się przeciwstawić żadnymi metodami. Zacisnął palce jeszcze mocniej na grubej linie, zachłannie walcząc o każdy oddech. Na próżno. Jego twarz to czerwienia, to siniała, a na jego szyi dostrzec można było wyraźnie uwydatnione żyły. Kiedy do jego uszu dobiegł odgłos wybuchu jego własnej talii kart, naprawdę odetchnął z ulgą; nawet jeśli oznaczało to jego przegraną… A i tak po tym wszystkim potrzebował dłuższej chwili, by powrócić do świata żywych, a tym samym przypomnieć sobie, jakiego zakładu padł właśnie ofiarą. Zanim się odezwał, jeszcze raz nabrał jednak powietrza do ust, uświadamiając sobie jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia.
- Chyba wolałem już tego fikuśnego drinka… – Westchnął cicho, obawiając się, jaką stylizację może wymyślić dla niego Pazuzu. O ile w przypadku gry z przyjaciółmi, mógłby się chociaż domyślać, jakie ubrania obiorą za swój cel, tak ten chłopak pozostawał dla niego jedną, wielką niewiadomą. Miał nadzieję, że nie przebierze go za coś tak żenującego, by kolejnym razem musiał omijać wybrany przez nich pub szerokim łukiem. – To będzie z pewnością ciekawy wieczór. – Dodał jednak zaraz zamyślony, zastanawiając się co takiego przyniesie im wspólny wypad na karaoke. Jedno było pewne. Przez wzgląd na realizację obu zakładów, nie było opcji, że będą się nudzić.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:17;

Rozluźnił się, gdy zrozumiał, że szczęście do niego wróciło i nie spuszczając wzroku ze Ślizgona próbował uśmiechnąć się ze współczuciem, jednak był chyba zbyt zadowolony, że karty postanowiły nie zdradzać jego sekretu, żeby faktycznie było to dobrze widoczne. Oczywiście mógłby użyć hipnozy i wyperswadować chłopakowi, że żadnego sekretu nie poznał, jednak po pierwsze - Gallagher mógłby nagle okazać się niezwykle opornym yorkiem gnojkiem i nie poddać się jego woli tak łatwo, a po drugie - nie byli w pokoju sami, a więc zawsze istniała szansa, że ktoś zwróci na ich zachowanie uwagę.
Oparł usta o pięść i przyglądał się z zaciekawieniem jaki efekt wywołała na jego rywalu karta. Analizował JAKOŚĆ zaklęcia oraz typ podduszania ofiary, uznając, że jego Incarcerous poradziłby sobie z tym lepiej i o wiele… finezyjniej. Musiał włożyć wiele wysiłku, aby nie świdrować zbyt intensywnym wzrokiem napinającej się szyi chłopaka, a już na pewno tylko przelotnie omiótł spojrzeniem jego zapadającą się co chwila klatkę piersiową, desperacko próbującą poradzić sobie z brakiem powietrza. Nawet urzekły go to żałosne próby uwolnienia się, mimo świadomości, że zaklęcie przełamie się dopiero po zakończeniu tury, dostrzegając w tym silną wolę życia i działania, pamiętając o tym, że wola walki jest niezwykle przydatna na boisku.
- Wszystko już dobrze? - spytał z udawaną troską, gdy zauważył, że udało mu się w końcu zaczerpnąć upragnionego powietrza. Przecież widział, że żyje, więc pytanie o coś takiego było idiotyczne, ale przecież wymagała tego kultura i zachowanie pozorów przyjaznych intencji. Było mu wszystko jedno, jakie obrażenia przyjąłby Gallagher, póki nie przeszkodziłyby mu w dobrej grze. W lekkim podduszaniu nie widział żadnego zagrożenia dla jego kariery.
- Drinka mogę Ci załatwić na własny koszt - odpowiedział mu z nieskrywanym rozbawieniem, bo coś tak czuł, że chłopak nastawił się na jakieś fikuśne połączenie z palemką i dwiema zakręconymi słomeczkami. Nie żeby był uprzedzony, ale geje mieli to do siebie, że lubili ciągnąć takie wymyślne rzeczy, a patrząc na dzisiejszy ubiór Gallaghera nie spodziewał się po nim dobrego gustu, a więc i znajomości drogich trunków. Zebrał swoje karty i podsunął je na stoliku w stronę chłopaka, po czym wstał od razu się przeciągając. Mógłby posiedzieć tutaj dłużej, jednak sieć została już zarzucona, spotkanie ustalone i wiedział, że lepiej zostawić starego/nowego kolegę z poczuciem niedosytu, niż ryzykować, że zostanie tu o minutę za długo.
- Czekam na Twoją sowę co do terminu. Możesz też napisać jakiś jeden warunek jakiego stroju zdecydowanie nie włożysz - rzucił, klepiąc go w ramię z uśmiechem, po czym odchodząc dodał jeszcze: - Dzięki za dzisiaj.
/zt
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
"Leniwy wieczór" QzgSDG8




Gracz




"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" EmptyNie Gru 15 2019, 14:18;

Nie żałował aż tak tego, że nie poznał największego sekretu Pazuzu. Nie miał bowiem nawet czasu na rozważania, kiedy to dosięgnął go jeden z najbrutalniejszych efektów kart wchodzących w skład talii eksplodującego durnia. Wiedział, że nie może się uwolnić, ale jego ciało odruchowo zaczęło walczyć z zaciskającą się na jego szyi pętlą. Instynkt przetrwania dał o sobie znać, nawet jeśli świadomość podpowiadała, że to tylko gra i że nic takiego w rzeczywistości mu nie zagraża.
- Tak… Tak myślę. – Mruknął cicho, próbując jak najszybciej pozbierać się do kupy, kiedy do jego uszu dobiegł zatroskany głos przeciwnika. Jego pytanie w tych okolicznościach może i było bezcelowe, ale Matthew nie ukrywał, że jednak trochę poprawiło mu humor. W pewnym sensie potraktował bowiem słowa Anunnakiego jako jakiś rodzaj wsparcia w nieszczęściu. W końcu sam zapomniał o bólu i innych nieprzyjemnych dolegliwościach towarzyszących wisielcowi.
- Poprosiłbym tylko o coś normalnego. Najlepiej piwo. – Dodał już weselszym tonem, odpowiadając tym samym na rozbawiony ton drugiego ze Ślizgonów. Pamiętał o wcześniejszym zakładzie, a niespecjalnie miał ochotę sączyć jakiś różowy, przesłodzony ulepek. Wbrew wszelkim stereotypom, to że lubił facetów, nie oznaczało jeszcze, że podobnie podchodził do kwestii ubierania się w damskie fatałaszki, picia fikuśnych drinków, a i przy okazji nie nosił także kolorowych piór w tyłku. Zdecydowanie wolał dobre piwo, o wyraźnie wyczuwalnej nucie goryczy i średniokrwistego steka, dlatego z dużą dozą sceptycyzmu podchodził do tego rodzaju szufladkowania ludzi. Orientacja seksualna nie musiała iść w parze z byciem jakimś wręcz groteskowym gejuchem. A akurat Gallagherowi może daleko było do eksperta w zakresie drogich, szlachetnych trunków, ale jakąś tam wiedzę w tym temacie jednak posiadał i potrafił odróżnić ten dobry alkohol od jakiejś taniej, niepijalnej podróbki.
Kiedy Pazuzu zebrał swoje karty i przesunął je w jego stronę, domyślił się, że się zbiera. Szkoda. Nie zamierzał go jednak zatrzymywać, skoro i tak udało im się umówić wspólnie na piwo i karaoke.
- Pewnie. Wyczekuj sowy. – Odpowiedział mu z uśmiechem, gdy ten poklepał go po ramieniu, rzucając jeszcze krótkie „dzięki za dzisiaj” na pożegnanie. Musiał przyznać, że tego wieczoru naprawdę dobrze się bawił, a przecież grali tylko w niezwykle oklepanego, mogącego się po latach znudzić, durnia. Żałował, że nie mogli porozmawiać dłużej, ale teraz z jeszcze większym optymizmem nastawiał się na umówione spotkanie. Ciekaw był również tego, czy Anunnaki potrafi śpiewać tak świetnie, jak i wyglądać. Mimo, że nie mógł się tego wypadu doczekać, wiedział jednak, że nie może się pośpieszyć z wysłaniem sowy. Raz, że nie chciał wyjść na jakiegoś desperata, a dwa… musiał się poważnie zastanowić nad tym jednym warunkiem co do wybranego przez Pazuzu stroju. W czym nie chciał pokazywać się w miejscach publicznych? Niestety takich ciuchów było wiele, a miał dość ograniczone pole do manewru. No nic, z takimi wątpliwościami najlepiej było się po prostu przespać. Zgarnął więc talię kart do pudełka, a po wieczornym prysznicu ułożył się pod kołdrą, łapiąc się na tym, że nazbyt intensywnie rozmyśla o wspólnym karaoke i niezwykle uroczym uśmiechu Anunnakiego.

zt.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

"Leniwy wieczór" QzgSDG8








"Leniwy wieczór" Empty


Pisanie"Leniwy wieczór" Empty Re: "Leniwy wieczór"  "Leniwy wieczór" Empty;

Powrót do góry Go down
 

"Leniwy wieczór"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: "Leniwy wieczór" QCuY7ok :: 
retrospekcje
-