Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom rodziny Rowle

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 3 Paź 2019 - 0:14;

First topic message reminder :


Dom rodziny Rowle



Salon


Pełen wygodnych kanap i foteli. Urządzony dość surowo i chociaż wnętrze robi wrażenie, nie jest przepełnione zbędnymi ozdobami. Obok stołu i kanap znajduje się jedynie imponujących rozmiarów kominek.



Jadalnia


Połączona z salonem. To tutaj odbywają się wszelkie spotkania rodzinne i towarzyskie. Tuż obok ogromnego stołu znajduje się bar, za którym znajduje się niezliczona ilość przeróżnych alkoholi i dodatków. Po przyrządzonym przez skrzata posiłku, od razu jest się w salonie,w którym znajdują się wygodne kanapy na których można odpocząć.



Gabinet


Dolna część pomieszczenia jest dostępna dla wszystkich. Znajduje się tu wiele szafek z książkami, wygodne fotele, bilard i szachy. Wchodzenie po schodkach na górę jest jednak surowo zabronione - to mała świątynie ojca Emily, niewielki, ale gustowny gabinet, w którym mężczyzna może liczyć na całkowity spokój.



Pokój Dominika


Trochę bardziej nowoczesny niż reszta domu. Urządzony zgodnie z gustem Dominika i chociaż chłopak już tu nie mieszka, wszystko zostało w dokładnie takim stanie, w jakim go zostawił.



Pokój Emily


Kiedy przekroczy się próg tego pokoju, trudno nie zauważyć jak bardzo nie pasuje on do reszty domu. Kiedy w rodzinie pojawiła się pierwsza dziewczynka, ojciec Emily nie miał pojęcia jak urządzić jej pokój tak, żeby na pewno jej się spodobało. Postanowił zadbać więc o kontrast - skoro "męskie" pomieszczenia były ciemne, ona otrzymała bardzo jasny, ale elegancki i stonowany pokój. Ślizgonka czuje się tu bardzo dobrze.  



Kuchnia


Najprędzej zastaniesz tu skrzata, ewentualnie Emily. Mężczyźni w tym domu nie gotują i jakkolwiek dziewczyna nie chciałaby się przeciwko temu buntować - jej żołądek nie zniósłby nawet ich prób. Nie tylko nie mieli zapału do siedzenia w kuchni, nie mieli po prostu umiejętności.



Łazienka


Przestronna i wygodna. W ogromnej, narożnej wannie można spędzić wieczność.



Ogród


Znajdzie się tu i miejsce na ognisko i przestrzeń, w której można popływać, z której Emily oczywiście nie korzysta. Spora część jest pod dachem, w związku z tym nawet w przypadku gorszej pogody można spędzić czas na świeżym powietrzu.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPią 13 Gru 2019 - 23:17;

Dominik, co prawda, alkoholu nie mieszał tego wieczoru, ale ilość jego spożycia była dośc imponująca. Przestał już liczyć szklanki. Podczas rozmowy z Éléonore, co i raz dolewał sobie kolejną porcję, później również dziewczyna zasmakowała w whisky.
- Owszem, mam - powiedział, spoglądając na nią od góry do dołu. - Nie tylko do alkoholu - odpowiedział, również dwuznacznie, choć to raczej nie było potrzebne. Uśmiechnął się szeroko, uciekając wzrokiem gdzieś w dół i ponownie uniósł szklankę do ust. Merlinie, ta whisky wchodziła mu już jak woda. Oj, oj, chyba nie jest za dobrze. Ale kto by się tym teraz przejmował? Na pewno nie Dominik i na pewno nie w tym stanie. Élé prawdopodobnie też nie, bo razem wpadli po uszy w to alkoholowe gówno. W związku z tym nawet by nie pomyślał o ocenianiu jej za to zachowanie, bo sam właśnie robił to samo. A gdyby był trzeźwy? Prawdopodobnie również nie, w końcu nie poszła robić wielkich awantur i nie wyrzygała się na środku parkietu, prawda? W dodatku wydawała się taka rozczulająca pod wpływem procentów... A zresztą... może czasem czegoś takiego potrzeba? Pytanie w jakich stanach psychicznych obudzą się jutro rano. Czy Dominik będzie żałował ilości wypitego trunku? Dopóki nie zrobi niczego głupiego to jest szansa, że męczyć go będzie tylko kac, którego będzie miał nadzieję szybko usunąć. Właściwie to nie chciał stracić nad sobą kontroli na oczach swojej rodziny. Zwykle starał się uchodzić za rozważnego (przynajmniej w ostatnich latach po skończeniu szkoły). Nie chciał, żeby wypominali mu tą małą słabość do końca życia. A, tam, kto by się tym teraz przejmował?
Jego myśli stały się dużo bardziej chaotyczne niż by chciał i postanowił nie myśleć. Tak po prostu.
Cóż, on również nie sądził, że relacja z Emily może się pogorszyć. Może zbyt optymistycznie zakładał, że zawsze będzie jego małą siostrzyczką, o która on będzie się troszczył, a która będzie doceniała jego starania, przez palce patrząc na jego nadopiekuńczość. Nie myślał, że w jakiejś kwestii mogli się poróżnić, skoro to ich dwójka z całego rodzeństwa miała najbardziej zbliżone poglądy.
O, nie, znowu zaczyna myśleć, a to do niczego nie doprowadzi! Rozmawiał z Emily i z samym sobą w głowie, więc po co to powtarzać, zwłaszcza w takim stanie, gdzie po kilku sekundach gubił wątek nawet własnych myśli! Bez sensu. Zamiast tego upił kolejny łyk ze szklanki.
- Zaproro... Zaro... Merlinie, ZAPROPONOWAŁBYM ci, że mogę nim zostać, ale chyba wolę mieć z tobą inne relacje - powiedział szczerze, nie zdając sobie sprawy, że te słowa zabrzmiały już niemal jednoznacznie. A przecież chodziło mu o przyjaźń, prawda? Prawda? Hmm...
- Impreza bez tańców... No, widziałaś taką imprezę? Jeśli ojciec chciał zrobić takie uroczyste, wesołe wydarzenie to czemu zatrudnił tych tam? - posłał w stronę grajków chmurny wzrok. - Nieboszczyk by z trumny wstał z nudów, jakby mu to zagrali na stypie - prychnął.
- Dobrze by było zorganizować jakąś lepszą muzykę. Myślisz, że Nathaniel poprowadzi Emily do pierwszego tańca? - zaśmiał się lub raczej zachichotał, choć to wcale śmieszne nie było. Cóż jednak można powiedzieć. Whisky. O! Whisky! Dominik dolał trunku do kieliszka Éléonore, po czym uzupełnił swoją szklankę.
- Do twarzy ci z tym whisky - powiedział... komplement? Cokolwiek to miało znaczyć. Merlinie, czemu tu wszystko jakoś tak... wiruje?
- Hm - wydał z siebie niezidentyfikowane mruknięcie. Próbował poprawić swoją pozycję na barze, ale łokieć ześlizgnął mu się z blatu. - Ups - mruknął znów i spojrzał na swoją towarzyszkę. I to ona się martwiła co on o niej pomyśli? Chwała Merlinowi, że znajdowała się w takim stanie jak on, nie będzie żenady, przynajmniej przed nią. Żeby jednak stabilnie utrzymać się w pionie, przełożył szklankę do lewej dłoni. Drugie ramię zarzucił Élé na szyję, przyciągając ją do siebie. Nostalgicznie zapatrzył się w parkiet, nie bardzo wiedząc o czym myśli.
- Podobno dobrze tańczę - powiedział nagle. - Mogłabyś to sprawdzić, ale nie wiem czy po takiej ilości alkoholu będziemy w stanie wykonać jakąkolwiek figurę - zaśmiał się wesoło. Jego głos stał się trochę bardziej bełkotliwy niż na początku imprezy. Westchnął i oparł czoło o jej głowę.
- Jestem pijany - wymamrotał szczerze w jej włosy.
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyNie 15 Gru 2019 - 2:08;

Zanim podeszła do Dominika, obiecała Raffaello na odchodne, że będzie grzeczna...
Ciężko jednoznacznie zdefiniować grzeczność, ale czy spożywanie takiej ilości alkoholu, w przeciągu zaledwie kilku chwil, było zachowaniem odpowiedzialnym? Oczywiście, że nie. Jej partner jednak nie zwracał na nią uwagi, nie interweniował, właściwie niewiele robił podczas jej nieobecności. A ona mogła sobie spokojnie spożywać whisky z kieliszka od wina, wymieniać dwuznaczności ze swoim rozmówcą i podziwiać wirujący świat. A jak on wirował, ach! I wszystko wydawało się takie jakieś... zabawniejsze, bardziej trywialne. Przestała zwracać uwagę na otaczających ich ludzi, tak bardzo eleganckich, dystyngowanych, oceniających. Przestała też przejmować się tym, jak ją odbierają, czy coś szepczą do siebie, czy komentują. Właściwie to nic nie miało znaczenia. Nawet wizja jutrzejszego poranka, a ten zapowiadał się dość... nieciekawie. Czekał ją ogromny kac, nie tylko ten fizjologiczny, ale także... moralny. Bo nawet jeśli teraz miała wszystko w głębokim poważaniu, to jednak w niedalekiej przyszłości dopadną ją wyrzuty sumienia.
Och, jak dobrze, że wsparła się o ten barek. Czuła, że nogi jej już miękną, a uprzednio spięte ciało, rozluźnia się, może aż za nadto. Nonszalancko wymachiwała kieliszkiem, od czasu do czasu przystawiając go do swoich ust. Tak, jej też whisky wchodziła jak woda. Było to lekko przerażające. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak się upiła. Chyba na jakiejś studenckiej imprezie. Czy wtedy skończyło się to dobrze? Dobre pytanie!
Pochwyciła jego lustrujące spojrzenie i uśmiechnęła się zawadiacko w odpowiedzi. Coraz trudniej było jej zachowywać powściągliwość i nie chichotać przy każdym wypowiedzianym przezeń zdaniu. Może jej szybkie wstawienie spotęgował stres spowodowany całą tą uroczystością i to, że niewiele zjadła w ciągu bieżącego dnia, a może... po prostu przesadzali. Gdyby nagle Nathaniel wrócił do środka i zastał ją w takim stanie, to... No miałby powody do szydzenia.
- Inne relacje? Jakie? - ponownie zakołysała kieliszkiem i spojrzała na niego, mrużąc oczy. Kącik jej ust drgnął lekko. Mówiła już w nieco spowolnionym tempie, żeby wyraźnie wypowiadać poszczególne wyrazy. Jej też plątał się język, Dominik nie był w tym odosobniony. Élé po prostu skrzętnie dobierała słowa - wybierała te prostsze. Jego zamotanie było w pewnym stopniu urocze.
Słuchała wywodu chłopaka, przytakując mu niewerbalnie. Podążyła za jego wzrokiem i również popatrzyła się na muzyków. Nie byli najgorsi, ale faktycznie nie porywali publiki. Co innego, że nie takie było ich zadanie, mieli raczej grać "w tle". Tak dobrze im to wychodziło, że podpita Swansea nawet nie skupiała się na muzyce. A w jej przypadku było to dość nietypowe. Wspomnienie o pierwszym tańcu Emily i Nath'a wywołało dziwne ukłucie w żołądku. Było to ściśle powiązane z wizją ich ślubu i wesela. Całokształt Bloodworth'a przyprawiał ją o mdłości, nie umiała pogodzić się z tym, że młoda Rowle zwiąże się z nim na całe życie. A przecież po to były te zaręczyny. Dziewczyna nie odpowiedziała na jego pytanie, jedynie bezwiednie podstawiła mu swój kieliszek. Czarne myśli sprawiły jednak, że nie napiła się whisky od razu. Dopiero jego kolejny komentarz przywrócił ją na ziemię. Zaśmiała się na ten komplement, a potem popatrzyła z rozbawieniem na szkło, które dzierżyła. Fakt, pasowało jej to: whisky w kieliszku. Tak trafne połączenie, jak jej osoba na tym uroczystym bankiecie. Pasowała tutaj jak kwiatek do kożucha. No ale przecież nazwisko zobowiązuje! Wypowiadając te słowa w myślach - praktycznie słyszała ton głosu swojego ojca. Ech.
Jej odurzony mózg nie zarejestrował koordynacyjnej wpadki Dominika. Akurat darzyła ogromnym zainteresowaniem jakiś niezidentyfikowany obiekt na środku pomieszczenia. A może... był to człowiek? Byłoby łatwiej ocenić, gdyby obraz się tak nie rozmazywał... Bez oporów dała się przysunąć chłopakowi. Ożywiła się nieco, gdy usłyszała słowo klucz - "taniec". Miała pewną ochotę powirować na parkiecie, ale chyba nie był to najlepszy pomysł w jej obecnym stanie. Nie potrafiłaby wykonać żadnego poprawnego kroku, za bardzo się chwiała. A obroty i szybkie tempo mogłyby dobić jej błędnik.
- Może... sprawdzimy to innym... razem? - zaproponowała, ważąc i przeciągając co drugie słowo. Tak, by na pewno dobrze je wymówić. Nie wiedziała, że język może się plątać aż tak. - Co Ty na to? - nie uzyskała odpowiedzi. W zamian za to poczuła, jak Rowle wspiera swoją głowę na jej. Zbiło ją to lekko z tropu i zdziwiło na tyle, na ile mogła być zdziwiona osoba pod wpływem alkoholu.
Pozwoliła mu, by odpoczął chwilę wsparty o nią, ale w pewnym momencie poczuła, że i ona coraz bardziej się chwieje i ta konstrukcja nie wytrzyma zbyt długo. Odstawiła swój niedopity kieliszek. Delikatnie ujęła Dominika z obu stron za ramiona i odsunęła od siebie na kilka centymetrów. Popatrzyła mu w oczy i zapytała z troską w głosie:
- Chcesz się położyć? Odprowadzić Cię do Twojej sypialni? - gdyby jeszcze wiedziała, gdzie Rowle ma swój pokój! Była w tej rezydencji po raz pierwszy, bo przecież nie było wcześniej ku temu żadnej okazji. Obudziły się w niej jakieś opiekuńcze instynkty. Poczuła się nawet odrobinkę mniej pijana, jej organizm zmobilizował się do tego, by opanować jakoś tę sytuację.
Było to, rzecz jasna, złudne odczucie.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyNie 22 Gru 2019 - 23:19;

W swoim upojeniu na szczęście nie był sam, Élé dotrzymywała mu kroku i nie musieli się przed sobą wstydzić swoim stanem. A to, co myślą ludzie dookoła... Nie miało znaczenia. Zresztą, chyba i tak nikt nie zwracał na nich uwagi. Nie zaczęli przecież tańczyć i machać głowami do rzewnej melodii, wygrywanej przez tych nieszczęsnych muzyków. Z boku mogli wyglądać na całkiem trzeźwych i nieco znudzonych odbywającym się tutaj przyjęciem. A to, że chwiejnie opierali się o barek? Cóż, ile można stać, nogi mogą ścierpnąć. Nie zrobił więc żadnej awantury, wieczór jako tako mijał i udawało mu się go przeżyć i miał nadzieję, że tak będzie do końca, który chyba zresztą już się zbliżał, prawda?
Dominik miał taką nadzieję, bo salon wirował już chyba za bardzo. Chłopak naprawdę nie pamiętał, żeby kiedykolwiek tak się upił. Nawet na studenckich imprezach potrafił wypić dużo więcej, a ogarniał wszystko od początku do końca. Teraz jednak wystąpiły inne okoliczności, które wpłynęły na jego tolerancję do alkoholu. W zależności jak się skończy ten wieczór i jaki nastąpi poranek będzie mógł zdecydować czy da rade jeszcze kiedyś wypić whisky czy starczy mu na resztę życia. Na razie nie było mu niedobrze, słyszał tylko szum w głowie i nie do końca trzymał pion, ale kto wie, co będzie po kolejnej szklance.
- Wszystko zaczyna się od przyjaźni, moja droga - powiedział nostalgicznie i nie wprost. I całkiem chyba mądrze. Relacja może zatrzymać się na przyjaźni albo pójść dalej. Dominik jednak, mimo cudem wypowiedzianej mądrości, nie umiał zebrać mysli na tyle, żeby nawet samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie. Miał tylko ochotę ją przytulić, co też zresztą uczynił za kilka minut.
Przytaknął jej na słowa, ale ona chyba nie mogła tego zobaczyć, bo akurat przyciągnął ją do siebie w tym uścisku dwóch pijanych osób. Zdecydowanie nie byli najlepszymi osobami do tańczenia na parkiecie. Podejrzewał, że próba przejścia na środek sali skończyłaby się bolesnym upadkiem. A tego by nie chcieli. Kiedy Élé odłożyła swój kieliszek i odsunęła się spojrzał na nią, próbując wyostrzyć obraz. Zamrugał kilkukrotnie, a potem odłożył na bar swoją szklankę. Poczuł jej drobne dłonie na swoich ramionach i próbował utrzymać się w pionie. Chciał powiedzieć jasne, że nie, bawmy się dalej!, ale zamiast tego pokiwał głową i powiedział.
- Tak, proszę - zawierając w słowie proszę prawdziwą prośbę, bo obawiał się, że sam mógł po drodze zrzucić parę rzeczy z komód na korytarzu albo jeszcze w salonie. Wyciągnął więc ramię, aby mogła go pod nie ująć, sprawiając wrażenie, że to on jest tym mężczyzną, który jest oparciem dla kobiety. Tak naprawdę oboje byli oparciem dla siebie i mogli mieć tylko nadzieję, że nikt nie zauważył jak bardzo oboje chwieją się na nogach.
Kiedy udało im się wyjść z salonu Dominik odetchnął z ulgą. Na korytarzu było zresztą trochę bardziej rześko niż w dusznej sali, w której pozostawało tak wielu ludzi. Nie zdziwiło go wcale, że Élé chce go odpowiedzić do sypialni, w której przecież jeszcze nigdy nie była. Na szczęście on jeszcze w miarę pamiętał drogę do swojego pokoju, więc powolnym, pijackim krokiem skierowali się w tamtą stronę. Merlinie, Dominik miał wrażenie, że już zasypia. W końcu jednak ich wyprawa (bo miał wrażenie, że trwała tak długo i była tak ciężka) dobiegła końca i stanęli przed drzwiami dawnej sypialni Dominika. Oczywiście, pokój pozostał taki, jakim Dominik go zostawił po wyprowadzce do swojego mieszkania. Chłopak nacisnął klamkę i wtoczyli się do środka.
Kiedy spojrzał na swoje łóżko, aż sapnął głośno.
- Na Merlina, czemu ja to wymyśliłem... - jęknął, bo łóżko znajdowalo się na antresoli, na którą wchodziło się po krótkich schodach. Ale teraz te schody wydawały mu się tak wysokie, jakby chciał wejść na piramidę.
- Pomożesz mi? - zapytał, choć wiedział, że dziewczyna na pewno nie odmówi.
Jakoś udało im się wtoczyć na górę i Dominik zwalił się na materac, ciągnąc za sobą Élé. Czuł się mocno pijany i wiedział, że dziewczyna odczuwa ten sam stan.
- Zostań - zapropnował. - Nie bój się, nie zrobię nic nieprzyzwoitego, bo jestem zbyt pijany - powiedział mało wyraźnie i zachichotał. - Ledwo doszliśmy tutaj, a ty miałabyś jeszcze podróżować do domu? Martwię się - wymamrotał, przekręcając się na plecy. Zamknął oczy i westchnął zadowolony, że jest już w łóżku. Gdyby był Élé i miał jeszcze wracać do Doliny Godryka... O, nie, na samą myśl się zmęczył.
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 26 Gru 2019 - 18:35;

Choć wypite procenty dawały się we znaki, a w głowie kręciło jej się jak na karuzeli w wesołym miasteczku, to miała (o dziwo) dobry humor. A mogło być gorzej i zupełnie inaczej. Nie sądziła, że wspólna konsumpcja whisky wraz z Dominikiem tak pozytywnie na nią wpłynie. To znaczy... wpłynie na jej samopoczucie w sferze psychicznej. Bo jej organizm zaczynał odmawiać już posłuszeństwa, świat wirował, a nazajutrz zapewne pożałuje mieszania wszystkich trunków. Spodziewała się jednak ponurej atmosfery i tego, że pokłóci się publicznie z Bloodworth'em (lub chociaż wygarnie mu, co o nim myśli), a tu proszę - takie miłe zaskoczenie.
Choć była, nie ukrywajmy tego, pijana i poprzez to znacznie bardziej skora do kontaktu fizycznego, to jednak jego przytulenie wywołało dziwne uczucie krępacji. Jeszcze kilka lat temu byłoby to jedno z jej największych pragnień. Chyba zmiękłyby jej nogi, a sama spaliłaby ogromnego buraka. Owszem, miała teraz nogi jak z waty, ale z innego powodu. Bliskość i ciepło chłopaka sprawiały, że miała ciarki i było jej przyjemnie ciepło, ale jednocześnie... czuła, że na to nie zasługuje. Gdzieś z tyłu głowy coś podpowiadało jej, że nie powinna dawać mu nadziei i krzywdzić swoją osobą. Nie zasługiwał na kolejne rozczarowanie. I choć nadal miała do niego słabość, to w przypływie chwili jej organizm nieco się otrzeźwił. Popatrzyła w jego oczy z troską. Zmrużyła swoje, by wyostrzyć rozmyty obraz. Trzymała jego ramiona pewnie, mocno, choć nadal była tylko drobną dziewczyną i to jeszcze pod wpływem alkoholu.
Wszystko zaczyna się od przyjaźni... Co byłoby, gdyby nie wyjechała z kraju? Czy jej życie wyglądałoby teraz zupełnie inaczej? A jego życie?
- Chodź, odpoczniesz. - szepnęła, nieustannie wpatrując się w te brązowe oczy i nie mogąc jakoś oderwać od nich wzroku. Miały taką... głębię. W końcu jednak otrząsnęła się i ujęła go za ramię.
Plan miała dobry. Ale nieprzemyślany. Szpilki nie pomagały jej w pewnym i stabilnym chodzie, a poza tym nadal nie wiedziała, dokąd ma iść. Była w tej rezydencji po raz pierwszy. Dała się więc poprowadzić Dominikowi, ufając w to, że mimo swojego stanu trafi bezbłędnie do swojej sypialni. Nie wiedziała, czy na co dzień mieszka w rodzinnym domu, czy może jest już na swoim. Ogólnie niewiele wiedziała... Jakimś cudem jednak brnęli przez dom i z perspektywy osób trzecich nie wyglądali chyba dziwnie, bo nikt ich nie zatrzymał. Ba! Nikt nie zwrócił nawet na nich uwagi. Raffaello także gdzieś się rozmył. Trochę to niepokoiło młodą Swansea, bo jednak samodzielna teleportacja do Doliny Godryka była ostatnim, czego chciała tej nocy.
- To tutaj, tak? - zapytała, upewniają się, że za chwilę wparują do właściwego pomieszczenia. Jeśliby spudłowali i przerwali komuś jakąś... intymną sytuację, to chyba zapadłaby się pod ziemię. Rowle trafił jednak bezbłędnie, a oczom Éléonore ukazał się bardzo elegancki pokój. Jedyne, co ją zaskoczyło to... łóżko na antresoli. Do tego stopnia, że zaczęła się śmiać.
Wybuchnęła niekontrolowanym, spontanicznym śmiechem i nie mogła się uspokoić przez dobre kilka minut. Pochyliła się i oparła ramię o framugę drzwi, usiłując pohamować rozbawienie i uspokoić się trochę. Było ciężko.
- No... t-tego... się... nie spodziewałam. - wykrztusiła, ocierając łzę, która spłynęła po jej prawym policzku. Na szczęście już prawie się opanowała. Ta podróż przez korytarz i napad śmiechu wykończyły ją fizycznie. A jeszcze te schody! Nie mogła jednak pozwolić na to, by Dominik sam wchodził po nich na górę. W dodatku nie było barierki! Przytaknęła mu skinieniem głowy i ponownie ujęła jego ramię. Miała tylko nadzieję, że sama da radę i nie spadną z nich razem. W tym stanie nie umiałaby uratować sytuacji czarami. Zanim jednak weszli na górę, zrzuciła swoje szpilki. Tak będzie bezpieczniej.
Udało im się zdobyć ten szczyt i nie umrzeć po drodze. Sukces! Gdy o tym myślała, nadal czuła ogromne rozbawienie. Opadła na niski materac wraz z chłopakiem i zakryła twarz w dłoniach, tłumiąc napływającą falę śmiechu. O, Merlinie, co ten alkohol robi z ludźmi...
Łóżko było takie miękkie, a oczy same zamykały jej się, gdy na nim leżała. Dopiero teraz odczuwała prawdziwe zmęczenie. Zarówno tą wyprawą, jak i samą imprezą. Nie mogła jednak przyjąć jego propozycji. Gdzieś na sali był przecież Rafiki, a ona powinna wrócić do domu.
- Nie, nie mogę... - powiedziała cicho i podniosła się do siadu. Było wiele powodów, dla których musiała odmówić. Nie tylko związanych z jej stanem upojenia. Nie chciała, by potem żałował i pluł sobie  w brodę. - Nie martw się, Raffaello mnie esko... eskortuje. - wymamrotała, opierając swoją dłoń na jego ramieniu w przyjacielskim geście. Pochyliła się i pocałowała go delikatnie w policzek. - Śpij dobrze. - szepnęła, a potem podniosła się i zeszła po schodach na dół. Ostrożnie i powoli. Na dole chwyciła w rękę swoje buty, lecz nie miała siły i ochoty na ich ponowne zakładanie. Wyszła więc na boso i skierowała się w stronę salonu. Założyła je dopiero, gdy odnalazła Rafikiego. Bez wahania zgodził się na to, by wracać do domu. Założyli na siebie swoje płaszcze, wyszli z rezydencji bez pożegnania z kimkolwiek i teleportowali się do Doliny.
To był dziwny wieczór. Ale czy taki zły, jak się tego spodziewała? Zdecydowanie nie.

|zt dla mnie i dla Dominika
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptySob 4 Sty 2020 - 0:15;

Święta to zawsze był miły czas w ich domu. Nawet z tymi braćmi, z którymi na co dzień często się spierała, dobrze się bawiła w te wolne dni i byli dla siebie znacznie łagodniejsi. Dalej pojawiały się kłótnie, ale raczej lekkie i nieszkodliwe. Nie była pewna, jak będzie tym razem. Z Dominikiem było minimalnie lepiej od przyjęcia zaręczynowego, ale to dalej nie było to, co wcześniej. Z Charliem za to był dramat, nie tylko ona była na niego wściekła (a przecież miała powody!), ale on też z jakiegoś powodu się obraził, czego oczywiście zupełnie nie mogła zrozumieć. Przecież to wszystko była jego wina. W ten sposób nie mieli szansy dojść do zgody, oboje byli zbyt uparci, za bardzo obstawali przy swoim. Trochę bała się, że odsunięcie od niej tylko pogorszy sprawę i Charlie znowu wplącze się w jakąś straszną sytuację i nie zachowa jak należy. Jak bardzo ta agresja mogła się rozwinąć? Skończy tak jak Nate, może jeszcze gorzej? Przerażała ją ta myśl. Samo wyobrażenie, że jej brat mógłby być taki jak on, zrobić komuś tak dużą krzywdę. Z drugiej strony, wszystkie kroki, które podejmował, prowadziły właśnie do tego. Bała się, była przerażona, ale nie miała pojęcia jak to zahamować. Gdyby chociaż trochę rozumiała jego tok myślenia, może łatwiej byłoby go przekonać, jak złe jest jakie podejście.
Przed świętami nie wpuszczała skrzata do kuchni. Była w tej kwestii nieustępliwa, w czasie świąt pilnowała ze wszystkich sił, żeby nikt się nim nie wysługiwał i pozwolili mu odpocząć. Z związku z tym, co roku to ona rządziła w kuchni, co chyba nawet im odpowiadało, bo Emily gotowała znacznie lepiej od niego i przede wszystkim, idealnie wpasowywała się w te świąteczne smaki, które znali od lat. Wiedziała co lubią i jak to zrobić, prawie każdy miał jakiś ulubiony przysmak, którego nie mogło zabraknąć. Oczywiście, nie było opcji, żeby jedyna kobieta siedziała w kuchni, więc zawsze zaganiała ich do prostych zadań, których nie byli w stanie zepsuć. Kiedy przygotowywała plumki, a Charlie wszedł akurat do kuchni, nie zamierzała niczego mu odpuszczać. Nie ważne, że nie rozmawiali - pomagać mieli wszyscy.
- Jak chcesz, żeby na stole były smażone plumki, to pokrój warzywa - wskazała głową na stół, gdzie wszystko było już przygotowane i spróbowała trochę sosu, który przygotowywała.  - I gdzie jest Dominik? Nie będę sama stać przy garnkach, już późno, ile można spać - pokręciła głową, bo sama wstała już dobre dwie godziny temu, żeby ze wszystkim się wyrobić przed rodzinną kolacją.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyNie 5 Sty 2020 - 23:26;

Nadszedł w końcu ten cudowny, spokojny czas w roku, w którym każdy powinien zwolnić tempa i celebrować kilka świątecznych dni. W ich domu zawsze był to wesoły czas, pełen śmiechu i miłości. Mimo codziennych niezgodności wszyscy siadali przy wspólnym stole, ciesząc się swoim towarzystwem. Zresztą te małe konflikty zdarzały się nader rzadko, bo każdy znał poglądy innych i starał się omijać niewygodne tematy. Aż do teraz.
Ostatnie miesiące to był jakiś armagedon, jakby ktoś rzucił klątwę na ich rodzinę. Chyba każdy w pewien sposób był ze sobą skłócony albo choć raz doszło do sprzeczki. Od przyjęcia zaręczynowego między Dominikiem a Emily było nieco lepiej, ale dziewczyna nadal nie odzyskała do niego takiego zaufania, jak miała wcześniej. Dominik zresztą też miał jej trochę za złe, że go nie rozumie. Zdawało się zresztą, że Charlie również pokłócił się o coś z siostrą, ale Dominik nie miał okazji zapytać, co się stało. Nie mówiąc już o relacji dzieci z ojcem.
Dominik westchnął ciężko, kiedy wstawał w końcu z łóżka. Miał nadzieję, że te święta chociaż przeminą w miłej atmosferze i obędzie się bez kłótni. Może każdy da radę powstrzymać się przed uszczypliwościami i przypominaniem wyrządonych krzywd.
Już wczoraj przybył do rodzinnego domu, aby od samego rana włączyć się w świąteczne przygotowania. Zaspał jednak trochę. Był zmęczony i musiał widocznie odespać. Kiedy przekręcił się na drugi bok w celu dalszego drzemania, jego zaspany wzrok padł na zegarek. Och, było już dość późno. Emily już pewnie od dłuższego czasu kręci się po kuchni. Normalnie zapewne wpadłaby do jego pokoju, stanowczo nakazując mu opuścić łóżko, ale w obecnej sytuacji... Dominik odegnał przykre mysli i zdecydowanie wstał z materaca. Lekko zakręciło mu się w głowie od szybkiego podniesienia się i tylu godzin snu. Przeciągnął się i jeszcze nieco zaspany zszedł po schodach. Szybko wziął prysznic i ubrał się. Opuścił pokój i tak jak myślał, usłyszał w kuchni odgłosy krzątaniny. Kiedy stanął na progu kuchni, nigdzie nie zauważył skrzata, co było normalne w okresie świątecznym. Emily wyganiała go z kuchni. W środku zauważył już siostrę i Charliego. Oparł się o framugę, krzyżując ręce na torsie i z uśmiechem patrzył przez chwilę jak Emily wydaje polecenia bratu.
- Już jestem, nie denerwuj się tak, są święta - uśmiechnął się lekko, odrywając się od framugi i wchodząc do kuchni. Miał jeszcze lekko wilgotne włosy i ciemne cienie pod oczami. Jakoś więcej ostatnio pracował...
- Zanim jednak zaczniesz mną komendrować, błagam, pozwól mi choć wypić kawę - poprosił, choć wcale nie miał zamiaru czekać na pozwolenie. Skierował się do szafki z kawą i zrobił sobie najmocniejszą, jaką był w stanie wypić. Wziął łyk napoju i czuł jak gorzki płyn rozgrzewa go od środka i dostarcza zastrzyku energii. Dopiero kiedy wypił pół kubka spojrzał na Emily.
- No, to co mam robić? - zapytał. Wiedział, że da mu jakieś niewdzięczne zadanie, bo gdyby zaczął robić coś skomplikowanego to nie za dużo zjedliby na tę świąteczną kolację. Najchętniej w ogóle nie wchodziłby do kuchni, ale poczuwał się w obowiązku pomóc jak może.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyWto 7 Sty 2020 - 0:44;

Święta. Czas jedzenia, picia, lenistwa i marudzenia Emily. Matkowała im wtedy bardziej niż zwykle, udając dorosłą. Jedyną różnicą w tym roku było to, że nie rozmawiali ze sobą, odkąd potraktowała go tak paskudnie. Mała, rozpieszczona wydra. Siedział w pokoju, słuchając głośno muzyki i objadając się mandarynkami, gdy jeden ze skrzatów przyszedł i oznajmił, że zołza go szuka. Prychnął, wywracając oczyma i uśmiechając się triumfalnie pod nosem, bo przecież nie mogła bez niego żyć. Wigilia sprawiała, że ludzie byli milsi, więc Charles Rowle wspaniałomyślnie podniósł dupę z łóżka, mierzwiąc brązowe włosy. Jak zwykle, jego fryzura była chaosem, podobnie jak mętne od niewyspania się spojrzenie, bo siedział prawie do rana na wizengerze i przy książce. Przeciągnął się, wsunął fajkę w usta i wyszedł z trzaśnięciem drzwi, zbiegając po schodach, pogwizdując pod nosem.
Wszedł do kuchni, gdy stała przy garach, mierząc ją spojrzeniem. Bez słowa ruszył w stronę stołu, trącając ją ramieniem, gdy przechodził. Ojca nie było, mógł więc zapalić. Zawsze tak robił. Fajka tkwiła więc pomiędzy wargami podpalona, a on zaciągał się z błogim wyrazem twarzy, poprawiając materiał bokserek na udzie. Ślizgon wyglądał niesamowicie świątecznie. Miał białą koszulkę z czerwonym mikołajem, który kiwał się na boki z gitarą elektryczną i pojawiał się tekst piosenki z lukrowanej czcionki. Bokserki miał czerwone, całe w zielonych choinkach i z napisem wesołych świąt na tyłku. Wciągnięte na stopy skarpetki były ciemnozielone, miały nadruk bałwanka, który palił fajkę. Bez emocjonalnie strzepnął popiół do śmieci, nucąc pod nosem i złapał za nóż, wcześniej wsuwając znów fajkę w usta. Dobrze gotował, więc radził sobie z warzywami naprawdę wybornie.
- Przyszedłeś na rozkaz królowej? Uważaj, bo Cię łyżką rzuci za spóźnienie. - skomentował siostrę do brata, posyłając mu zaczepny uśmiech i puszczając oczko. Dominik wyglądał na zmęczonego, nieco go to nawet zaniepokoiło, ale nie będzie poruszał męskich, prywatnych tematów przy tym małym, zdradzieckim pomiocie. Zaciągnął się fajką, trzymając chwile dym w płucach, aby zaraz wypuścić ze świstem powietrze, próbując zrobić kółeczko. Odłożył nóż, bo pracując wcześniej w milczeniu, szybko wykonał polecenie pani-matki. Oparł się więc biodrami o blat, skrzyżował ręce na torsie i spoglądał w stronę rodzeństwa ze zmieszanym, niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.
- Mogłeś zrobić dwie te kawy, jak już robiłeś. Muszę Ci potem pokazać, jaką naklejkę wyrwałem na motor. - zwrócił się do Dominika, szczerząc zęby. Wciąż był podekscytowany prezentem, który od nich dostał, jednak nawet to nie mogło sprawić, żeby przełamał się do siostry. Jej słowa za głęboko drasnęły jego wrażliwe na tego typu oskarżenia serduszko, a pięści wciąż nosiły ślady roztrzaskanego drewna. Problemy z emocjami, nadmierną energią i agresją od małego były codzienne w życiu bruneta. Starał się więc unikać sytuacji, gdy tracił kontrolę. Kontynuował jednak, zaciekawionym głosem, dopalając papierosa.
- Zarwana nocka? Wyglądasz okropnie. Chcesz, to idź się kimnij. Mam nowy magazyn, mogę Ci do poduszki pożyczyć, a robotę odwalę za Ciebie. Przyjdzie Nathaniel?
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyWto 7 Sty 2020 - 2:13;

Skoro nie zamierzał się odzywać, ona również nie zamierzała przerywać milczenia między nimi. Nie podobało jej się, że chłopak pali w kuchni, ale zanim zdążyła to jakkolwiek skomentować, Dominik znalazł się w pomieszczeniu i nie wyglądał na specjalnie wypoczętego. Były święta, powinien raczej chodzić wyspany. Możliwe, że miał sporo pracy w studio, ona zresztą też była ostatnio bez przerwy zabiegana, a zlecenia na tatuaż przyjmowała naprawdę od święta, bo jak się okazało, połączenie pracy w redakcji ze studiowaniem i szukaniem informacji poza szkołą, to już było całkiem dużo. Mimo wszystko to nie zmęczenie psuło jej nastrój w tym świątecznym czasie.
- Nie denerwuje. Pytam - spojrzała na niego Charliego zła. Był zupełnie niewdzięczny. Nie dość, że to ona wszystko przygotowywała, to jeszcze miała słuchać, że za bardzo się rządzi? Miała dość tych świąt zanim jeszcze się zaczęły, zbyt zdekoncentrowana, żeby skupiać się na rodzinnych problemach. Jej myśli uciekały do bożonarodzeniowego balu, rozmowy z nauczycielem, a także nadal do wydarzeń z festiwalu, a potem z kuchni w Hogwarcie. Nie potrafiła spojrzeć już na brata inaczej, niż przez pryzmat tego. Jej wizbook, na którym szukała odpowiedniego przepisu, leżał teraz byle jak rzucony na stoliku w kuchni, przy którym Dominik postanowił napić się kawy. Był otwarty na przypadkowej stronie, ale nawet nie zwróciła na to uwagi.
- Pij, pij, rozbudzisz się trochę, bo nie wyglądasz jakbyś był w szczytowej formie. Za dużo pracujesz - przyganiał kocioł garnkowi, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Akurat słaby wygląd Emily dałoby się uzasadnić na milion innych sposobów. Przewróciła oczami, słysząc słowa Charliego, który chętnie wyganiał brata do łóżka. Jeśli tak bardzo chciał, sam mógł zająć się całą kolacją. - Poradzi sobie. A ty przestań palić w kuchni, dostaje się ten ohydny dym do jedzenia - syknęła i zabrała mu papierosa niespodziewanie, gotowa ruszyć do popielniczki, żeby go przygasić. Jego kolejne pytanie aż ją zagotowało, więc na chwilę się zatrzymała, zbita z tropu. - Nie będzie Bloodwortha, nie jest częścią rodziny i już bez niego mamy dość problemów. Chociaż ty z pewnością tęsknisz za jego towarzystwem, co? Jeśli chcesz, oddam ci pierścionek, ojciec może jakoś zrozumie - prychnęła, nienawidziła sobie przypominać o ich nici porozumienia.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptySro 8 Sty 2020 - 21:44;

Dominik wyszczerzył się do Charliego i udawał, że dłońmi chroni się przed ewentualną nadlatującą łyżką. Kiedy bezpiecznie dotarł do miejsca docelowego, aby zrobić kawę, rozłożył ręce i uśmiechnął się triumfalnie.
- Żyję! - oznajmił i odwrócił, aby przygotować życiodajny napój. Machnął ręką na słowa Emily.
- I tak też się nie czuję - przyznał. - Ale coś za coś, zarobiłem więcej, żeby wydać na wasze prezenty - westchnął ciężko. Pokrył prawdziwy powód tym żartem. Nie miał ochoty przyznawać się, że rzucił się w wir pracy, aby nie zajmować głowy żadnymi innymi myślami. Dużo się ostatnio działo, zresztą w samej kuchni obecnie wyczuwało się napięcie. Dominik był tym zmęczony, a długotrwałe zmartwienia i nadmiar pracy powodowały często problemy ze snem. Miał cichą nadzieję, że chociaż te święta miną w miłej atmosferze, ale - jak to mówią - nadzieja matką głupich.
- Zrobię - zaoferował się szybko, byle tylko móc jeszcze przez chwilę w spokoju delektować się kawą i odłożyć w czasie gotowanie. Choć w jego przypadku gotowanie to zbyt górnolotne określenie. - Em, też chcesz? Zresztą, zrobię w dzbanku - odpowiedział sam sobie i zajął się przygotowywaniem kolejnej porcji kawy. Kiedy Charlie wspomniał o naklejce na motor Dominik spojrzał tęsknie w kierunku drzwi. Żeby bardziej nie drażnić Emily rzucił Charliemu spojrzenie mówiące później, od razu jak się stąd wyrwiemy.
Jego brat też nie przebierał w słowach. Wprost powiedział, że Dominik wygląda okropnie, a najstarszy Rowle wiedział, że to prawda. Aż się przestraszył jak spojrzał tego ranka w lustro.
- Można tak powiedzieć - powiedział wymijająco. Prawdą było, że nie mógł zasnąć, męczył go ból głowy i sen zmorzył go dopiero nad ranem. Wolałby być zmęczony po imprezie lub, no, chociażby, jakiejś upojnej nocy. Zanim jednak ochoczo odpowiedział na propozycję pójścia spać, Emily ucięła temat.
- Słyszałeś? - zwrócił się do Charliego. - Poradzę sobie - uśmiechnął się krzywo. - Błogosławieństwo - uniósł kubek z kawą i upił łyk. Nachylił się do brata.
- A magazyn tak czy siak chętnie pożyczę - powiedział konspiracyjnym szeptem i wyszczerzył się do Charliego. W tym momencie Emily zabrała Charliemu papierosa, ale gdy jego kolejne pytanie zatrzymało ją w miejscu, Dominik skorzystał z okazji i odebrał jej go. Wsunął papierosa do ust i zaciągnął się, wysłuchując odpowiedzi siostry. Przewrócił oczami, po czym pokręcił głową. No, to tyle by było ze świątecznego nastroju. Byli tu razem przez kilka minut i już jakieś spięcie. Nawet nie chciało mu się tego komentować. Dominik odwrócił się w kierunku dzbanka z kawą, którą właśnie zaparzył i jego wzrok padł na wizzbooka Emily. Porwał go w dłoń.
- Nie mam takiego wynalazku, ale ciekawe co nasza mała siostrzyczka wrzuca... - urwał gwałtownie i zmarszczył brwi. Nawet jeśli rodzeństwo jeszcze się między sobą przekomarzało to on już tego nie słuchał, zbulwersowany tym, co właśnie przeczytał. Opuścił dłoń i odwrócił się z powrotem, zatrzymując wzrok na Emily. Wskazał na wizzbooka z poważną miną.
- Co to jest, kto to napisał? - zapytał, czując złość, która gotowała się wewnątrz niego. Jak ktoś w ogóle śmiał rzucać takie obelgi i groźby?!
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 9 Sty 2020 - 0:53;

Zerkał na brata z zadowoleniem, bo nie był już z małą zołzą sam. I przynajmniej miał z kim porozmawiać, bo jak Charles Rowle się na coś uparł, to niczym osioł, tkwił przy swoim. Zrobiła wystarczającą dramę przy całej klasie, to jeszcze wszystko przeinaczyła na swój promugolski mózg. Jak miałby jej wybaczyć tak lekko? Emily była ciągle zdenerwowana i na pewno dostanie przez to szybko zmarszczek. Ślizgon jednak westchnął, drapiąc się po szyi.
- Jesteś zbyt zajebistym, starszym bratem Nik. - wyszczerzył się do swojego obecnego ulubieńca z rodziny, sięgając z miski kawałek papryki i pałaszując z ochotą. Przeszedł się po kuchni, zerkając do gotujących się potraw. Odkąd pamiętał, siostra zawsze przygotowywała jedzenie na święta i inne uroczystości w ich domu. Robili to razem, chociaż najtrudniejsze zadania należały do niej, zawsze wychodziło i brunet z apetytem pałaszował dokładki. Ciekawe czy przez sytuację jedzenie będzie niedobre? Widząc spojrzenie brata, przytaknął. A gdy kawa była gotowa, sięgnął po dzbanek i nalał sobie do kubka, upijając łyka. Była jednak zbyt gorzka, więc dodał łyżkę cukru. Pod tym względem wdał się w Dominika, zresztą, od niego nauczył się palić.
- Nie, słyszałem tylko hulający po kuchni wiatr. - wzruszył ramionami, robiąc kolejnego łyka. Na wzmiankę o magazynie, nabrał entuzjazmu. Oczy zabłysnęły delikatnie, poruszył brwiami i nachylił się w jego stronę. - Genialne wydanie, świąteczne stroje to jest to. Możesz sobie wziąć plakat, dali trzy w normalnych rozmiarach, ale brunetka jest moja. Nathanielowi też musimy pokazać, będzie zachwycony.
Wyjaśnił pokrótce powód swojej ekscytacji, odkładając napój. Wtedy stała się rzecz okropna, bo zaatakował go podmuch prawdziwej zimy. Zamrugał, śledząc ów cień wzrokiem. Bezczelna. Prychnął więc z pogardą, gdy zabrała mu papierosa. Na szczęście zdołał zaciągnąć się ten ostatni raz, czując rozkosz nikotyny rozchodzącej się po ciele. Nie reagował, chociaż normalnie by się pieklił, zabrał ją jak worek ziemniaków — tak klasycznie i wyniósł z kuchni. Zamiast tego, poprawił gumkę w bokserkach i podrapał się po udzie, aby usiąść wygodnie na blacie. Był zmęczony, marzył o spaniu, równie mocno, co brat. Nie wzgardziłby też kilkoma mandarynkami. Mętne, zielone ślepia powędrowały za Dominkiem, który złapał za wizbook, a jego mina nabrała rozzłoszczonego, poważnego wyrazu. Westchnął tylko, wbijając wzrok gdzieś w przestrzeń przed sobą.
- Według Twojej siostry, podobno ja albo ludzie tacy, jak ja, którzy nie mają rodzeństwa. - odparł z obojętnością, chociaż w głębi serca wciąż był rozkurwiony na owego anonima i szukał go na własną rękę, nie mówiąc nikomu nic na ten temat. Ostatnio proste życie chłopaka nieco się skomplikowało, nie tylko przez wyznanie nienawistne Emily, ale też przez Gabrielle czy Melusine. Miał pecha do bab. Może powinien poprosić ojca o narzeczoną i dać sobie święty spokój z lataniem za spódnicami? Pokręcił głową do swoich myśli. Blizny na pięściach odezwały się, a wzrok znów wrócił na Dominika. - Mówiłem Ci, że prędzej czy później sympatia do mugoli ściągnie na naszą rodzinę kłopoty.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 9 Sty 2020 - 21:37;

To było... niefortunne.
Naprawdę nie miał nic przeciwko świętom spędzanym w samotności. W pewnym sensie już do nich przywykł – kiedy uczył się jeszcze w Riverside i przez przeszło cztery lata ani raz nie wrócił do domu, nauczył się zajmować sobie ten czas. Jeśli odczuwał pustkę i swego rodzaju smutek, to wyłącznie dlatego, że jego samotność wynikała z wiszącej nad ich rodziną śmierci. Żałował, że od czasu wyjazdu do Kanady nie zdążył spędzić z matką chociażby jednych świąt, ale poza tym było mu wszystko jedno. Kiedy ojciec oznajmił mu, że wyjeżdża w interesach, wcale nie zareagował. Nie wzruszył nawet ramionami, nie skrzywił się, nie spojrzał chłodno. Właściwie i tak rozważał czy nie dobrze byłoby zaszyć się w swoim mieszkaniu, z dala od człowieka, który kojarzył mu się ze wszystkim co najgorsze, więc Christopher Bloodworth jedynie rozwiał jego wątpliwości.
To miały być spokojne święta. I właśnie dlatego jego przypadkowe spotkanie z Rowle'm seniorem było tak niefortunne.
Wyszedł właśnie z Upswinga i ruszył pustoszejącą coraz bardziej Pokątną, zastanawiając się czy zdąży przed zamknięciem apteki. Chciał kupić zapas składników na eliksiry, bo warzenie ich przez całe święta brzmiało dla niego jak świetnie spędzony czas; zanim jednak zdążył pokonać choćby połowę drogi, usłyszał za sobą znajomy głos ojca Emily i siłą rzeczy musiał się zatrzymać, by nie wyjść na skończonego chama. Naprędce założył maskę sympatycznego przyszłego zięcia, co miało się na nim bardzo szybko zemścić. Na nic zdawały się tłumaczenia, że nie potrzebuje towarzystwa i nie chce psuć klimatu rodzinnych świąt... staruszek uparł się, by zajrzał do nich chociaż na chwilę i był tak nieugięty, że nie sposób było mu odmówić – nawet jeśli odwiedziny u Rowle'ów były mu dziś (i zawsze) wybitnie nie w smak. Wsiadł więc na zaparkowany przed Upswingiem motocykl, co zabawne, razem z ojcem Emily i razem pojechali do rezydencji. Na miejscu skrzat odebrał od niego płaszcz, a potem poszli w głąb domu. Rowle opowiadał mu o czymś żywo, ale wpuszczał jego słowa jednym, a zaraz wypuszczał drugim uchem, bo wcale nie czuł się w nastroju na pogawędki. „Zajrzyj do kuchni, a ja przyniosę z piwniczki coś, co Ci się spodoba” – tyle zdołał odnotować z całej ich rozmowy. Zaraz po tych słowach mężczyzna w istocie zszedł na dół, zostawiając go tu samego... co więc miał zrobić, rzeczywiście ruszył w stronę kuchni, choć minę miał nietęgą i czuł się tu wybitnie nieswojo.
Zatrzymał się w wejściu, próbując naprędce rozeznać się w zawiłej sytuacji, która miała tam miejsce. W końcu się poddał; odkaszlnął, by zaznaczyć swoją cichą jak dotąd obecność, po czym odezwał się niezbyt głośno.
— Przeszkadzam?
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPią 10 Sty 2020 - 0:25;

Gotowało się w niej ze złości i z całą pewnością oboje to wiedzieli. Rozmawiali, jakby jej tu nie było, a ona jedynie kiwnęła głową po propozycji kawy, bo tego nigdy nie odmawiała. Po ostatniej rozmowie z Elaine obiecała wydobyć z siebie całą możliwą cierpliwość, ale oczywiście zniszczyła ten plan w zaledwie kilka minut. Nikt nie potrafił wyprowadzić z równowagi tak szybko, jak rodzina. No dobra, Bloodworth też trzymał poziom, ale ich teraz było dwóch na raz i nie sądziła, żeby była w stanie wytrzymać jeszcze o jednego więcej.
- Jasne, nie to co beznadziejna, młodsza siostra, co? - prychnęła. Była zmęczona. Mijaniem Charliego na korytarzu bez słowa, brakiem regularnego kontaktu z Dominikiem, wszystkim wokół. W dodatku jeszcze ta noc po balu, która spędzała jej sen z powiek i której nie mogła w żaden sposób wygonić ze swojej świadomości. Prawdę mówiąc, wolałaby spędzić te święta w samotności, najlepiej zatopić się w bibliotece (zwłaszcza, że gdyby ponowiła próbę z działem ksiąg zakazanych, w tej chwili nikt nie powinien jej przyłapać, szkoła była niemal pusta) i wypiła w spokoju świąteczną gorącą czekoladę, nie martwiąc się niczym wokół. A jednak była tu i udawała, że te święta mają jakikolwiek sens. Po kolejnych słowach Charliego upewniła się tylko, że nie miały żadnego.
Kiedy Dominik wyrwał jej papierosa, coś pękło a ona poczuła się zbyt sfrustrowana, żeby dalej ich pouczać. Nie, to nie. Matkowanie im tak czy inaczej mijało się z celem. Może zamiast usilnie starać się podtrzymać w tym domu atmosferę przyzwoitych, normalnych świąt, z dbałością o każdy szczegół i każdą potrawę, którą ktoś lubił i uważał za ważną - sama powinna wyluzować. Znowu złapała papierosa w swoje ręce i sama zaciągnęła się kilka razy pod rząd.
- Skoro nie przeszkadza wam dym w jedzeniu, to wasz problem - wzruszyła ramionami. - Co do magazynów też nie musicie się wstydzić, tylko serio, brunetki? Rude są dużo lepsze - wyciągnęła z najwyższej szafki butelkę whisky, bo alkohol w tym domu o dziwo dało znaleźć się wszędzie, zupełnie jak u Bloodwortha w mieszkaniu. Usiadła na blacie, z dala od Charliego i pociągnęła łyka prosto z butelki, w spokoju dopalając papierosa. - Na wieczór zrobimy tosty i też będzie spoko - wzruszyła ramionami. Była wściekła i z tego wszystkiego nawet nie wychwyciła, jak Dominik sięga po jej wizbooka. Zaklęła pod nosem i zeskoczyła natychmiast, żeby wyrwać to bratu.
- Nie ruszaj moich rzeczy. No ale skoro już wiesz, to proszę bardzo, to robią ludzie pokroju naszego brata. Napisał to jakiś sfrustrowany rasista, którego zabolało parę słów prawdy na moim wizbooku. To było o tych zamieszkach na festiwalu muzycznym, byłeś tam? Wychwyciłeś może wzrokiem naszego braciszka? Bo ja tak. Po stronie atakujących. Rzucającego zaklęciami w niewinnych ludzi, ramię w ramię z... - zaczęła i przerwała, widząc wchodzącego do kuchni Bloodwortha. To był jakiś żart? - O wilku mowa. Właśnie opowiadam, jak dobrze bawiliście się na festiwalu. Zgubiłeś drogą i zaszedłeś po szklankę wody? Bo to chyba jedyne wytłumaczenie, które uzasadnia twoją obecność w moim domu w święta. Masz, dla ciebie to i tak już jak woda, nie? - w końcu zgasiła papierosa i wcisnęła mu w rękę butelkę. To było za dużo, czuła jak głowa pęka jej od tego wszystkiego. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę sądziła, że święta sprawią, że cokolwiek będzie normalne.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPią 10 Sty 2020 - 1:10;

Wciąż traktował ją niczym powietrze, zajęty własnymi myślami i bratem, chociaż na wzmiankę o tym, że jest beznadziejna, kąciki ust delikatnie mu drgnęły. Brunet jednak odchrząknął, wciąż pogwizdując pod nosem wcześniejszą piosenkę, bawiąc się kubkiem z kawą w dłoni. Dominik robił świetną kawę i w przeciwieństwie do ich kolejnego brata, który spędzał święta z rodziną  dziewczyny, na niego można liczyć. Może był nawet najbardziej normalną osobą z ich rodziny. Emily miała problem z mózgiem, on z agresją, a Nik co najwyżej ze snem. Prychnął pod nosem, pozwalając uciec ostatniej magii świąt. Teraz po prostu będą chujowe już do reszty, bo przecież gorzej być nie może, nie? Nawet nie wiedział, jak się mylił. Zerknął na brata, gdy wspomniała, że rude są lepsze, posyłając mu pytające spojrzenie — co było lepszego od loków w kolorze czekolady? Z uniesioną brwią obserwował, jak wyjęła ojcowską whiskey z szafki i popijała z gwinta, a potem rozpoczęła ten chory monolog.
Z każdym słowem coś w nim pękło. Niczym rysy na szkle, rozsypywał się od środka. Czuł, jak krew odpływa mu z twarzy, a na mięśniach pojawia się niebezpieczne drżenie, sprawiające, że zacisnął pięści. Wiedział też, że liczenie do dziesięciu nic tu nie pomoże. Jego zwykle mętne, zielone ślepia zabłysły niebezpiecznie, gdy podniósł głowę i spojrzał na Nathaniela, który pojawił się tu znikąd i którego również potraktowała jak śmiecia. Zeskoczył z szafki, rozbijając kubek o podłogę i zdobiąc ją plamami z kawy. Uderzył pięścią w leżącą deskę do krojenia, zaciskając oczy, łapiąc oddech. Słyszał w ciszy własne serce, przypominało bębny. A potem roześmiał się jak opętany, podchodząc do siostry. Stanął przed nią, patrząc jej w oczy, ignorując cieknącą z dłoni krew. W końcu był psychicznym rasistom, miała rację.
- Oh biedna, skrzywdzona Emily. - zaczął spokojnie, dziwnie łagodnym głosem. - Jakże miała tragiczne, usłane cierniami życie. Nikt by takiego nie chciał! Każdy ją rozpieszczał, wszystko w tym domu robione było dla niej i z myślą o niej, odkąd matka odeszła, mając na nas wywalone. Każdego z nas miałaś owiniętego dookoła palca. Ale nie. Tobie wiecznie było mało, wiecznie było nie tak, wiecznie chciałaś więcej. Czegokolwiek dla Ciebie nie robiliśmy, nawet nie dziękowałaś. Skakaliśmy dookoła Ciebie, martwiliśmy się, pytaliśmy. A Ty miałaś w nas wyjebane. Bo wszystko się kręci dookoła Ciebie. Zawsze. Ciągle. Kiedy ostatnio w ogóle zainteresowałaś się tym, co dzieje się u nas, a nie własną dupą? Egoistyczna manipulatorka, odgrywająca wieczną ofiarę. Nawet narzeczonego, który tylko chciał Cię zobaczyć, traktujesz jak śmiecia. Przykre, pięknie Cię ojciec wychował. Dziwie się, że ktokolwiek Cię lubi i chce z Tobą rozmawiać.
Zamilkł, wciąż się śmiejąc. W ciszy podszedł, przysuwając swoją twarz do jej, sięgając do szafki nad jej głową i wyjmując butelkę burbona, robiąc krok w tył, wyszczerzył się, chociaż w środku pękało mu serce.
- Przykro mi, że musisz być częścią tej rodziny i to dla Ciebie takie trudne. Że jesteśmy takimi okropnymi braćmi. Musisz się pewnie męczyć. Wiesz, zawsze możesz się nas wyrzec i tak już prawie to zrobiłaś, zostały tylko formalności. - pociągnął jeden, dwa, może trzy łyki z butelki i znów na nią spojrzał, robiąc kolejny krok w tył. - Wiesz co? Kocham Cię mała siostro, ale pierdol się. Rób , co chcesz, mnie to już nie obchodzi.
Dodał na sam koniec, wrzucając ramionami, po czym obrócił się, poprawił gacie i wyszedł z kuchni, trzęsąc się. Wiele go kosztowało, żeby po prostu nie rozwalić mebli nad jej głową, jednak w gruncie rzeczy, nie zrobiłby jej krzywdy. Wszedł po schodach, zamykając się w pokoju, gdzie zaczął chodzić w kółko. Próbował liczyć, oddychać. Jednak ostatecznie zza zamkniętych drzwi dobiegały dźwięki trzaskającego drewna, nie licząc głośnej muzyki i przekleństw.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptySob 11 Sty 2020 - 22:39;

Dominik położył dłoń w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce i spojrzał na Charliego.
- To najmilsze słowa jakie ostatnio usłyszałem - powiedział, ostentacyjnie udając wzruszenie. Choć po prawdzie to nie tak do końca udawał. W poczuciu wywołanym przez Emily, że jest słabym starszym bratem takie słowa były mu naprawdę potrzebne.
- Em, na razie to ty nam wpierasz, że jesteśmy najgorszymi braćmi, więc daj mi się cieszyć tym, co usłyszałem! - zaśmiał się, pół-żartem, pół-serio. Nie miał absolutnie zamiaru wzbudzać tymi słowami awantury, ale fakt był taki, że rzeczywiście Em czuła się jak ofiara wśród złośliwych braci, próbujących za wszelką cenę uprzykrzyć jej życie. Było mu przykro, że nie zauważała, że on jest po jej stronie i usiłuje robić wszystko dla jej dobra.
Uśmiechnął się szeroko na jawny entuzjazm Charliego, kiedy ten opowiadał o magazynie.
- To biorę blondynkę - powiedział ze śmiechem, wzruszając lekko ramionami. W końcu pewnie jako jeden z niewielu facetów raczej nie miał w zwyczaju rozwieszać sobie plakatów roznegliżowanych pań na ścianach. Ani teraz, ani gdy był nastolatkiem. Ale na magazyn może chętnie by zerknął, skoro jego miłosne życie jakoś kulało. W tym względzie chyba mieli z Charliem coś wspólnego i Dominik przybiłby mu piątkę, gdyby wiedział o czym myśli brat.
- Albo rudą - dopowiedział, spoglądając na Emily i uniósł brew, kiedy zabrała mu papierosa i zapaliła. Jeśli sądziła, że swoim zachowaniem spowoduje, że Dominik zdenerwuje się i będzie próbował jej odebrać papierosa to, niestety, grubo się myliła. To byłaby z jego strony hipokryzja, gdyby to zrobił. Sam się powoli zmieniał, starając się przyjąć do wiadomości, że Emily nie jest już dzieckiem, które wymaga grzmiącego ojcowskiego (lub - bratniego? bratowego? Nieważne...) głosu nad głową. Jest pełnoletnia, dorosła, w dodatku zaręczona. Emily powinna się cieszyć, że brat stara się z tym pogodzić i nie dziwić się pewnym zachowaniem. Przecież zawsze o to walczyła, prawda?
Założył ręce na klatce piersiowej, kiedy siostra wyjęła dodatkowo butelkę whisky. Dominik pokręcił głową i zaśmiał się, trochę kpiąco, a trochę rozbawiony. Miała dość i próbowała im pokazać, że też może mieć na wszystko wywalone. Dominik zachowywał maskę spokoju, choć wewnętrznie zostało coś przecież z tamtego Dominika, więc walczył ze sobą, żeby nie wyrwać siostrze butelki. Udało mu się jednak pokonać to wewnętrzne pragnienie, nie da jej tej satysfakcji. Może tego potrzebowali? Bycia sobą, bez kłótni, na luzie? Między nimi bowiem panowała tak gęsta atmosfera, że można by było ciąć ją nożem? Po co udawać? Każdy z nich powinien odpuścić kilka kwestii, żeby się pogodzić, bo jakby nie patrzeć nie byli najgorszą rodziną na świecie i naprawdę się kochali.
Choć kolejne wydarzenia mogły temu przeczyć...
Spojrzał na młodszego Rowle'a i nie skomentował jego wypowiedzi na temat mugoli. On, oczywiście, miał inne zdanie. Kłopoty na ich rodzinę ściągali raczej ci, co sympatią do mugoli nie pałali. Nikt im nie każe zadawać się z rodziną Rowle, a przynajmniej z Dominikiem i Emily i chłopak nadal dziwił się, co kogo obchodzi kogo oni lubią, a kogo nie. Dwudziesty pierwszy wiek, a poglądy jak ze średniowiecza. Niestety, takie zdanie miał również Charlie, ale Dominik wiedział już, że poruszanie tematu mugoli w ich domu nie jest bezpieczne. Wiedział, że dyskusja jest bezcelowa, każdy miał własne zdanie, które nie zamierzał zmieniać. A że znajdowali się wśród rodziny to Dominik przełknął już kiedyś różnice, które ich dzieliły i skupiał się na cechach wspólnych i rodzinnych więziach. Emily jednak jeszcze próbowała naprostować brata, co jak widać nie kończyło się za dobrze.
W największym wzburzeniu wysłuchał monologu Emily, w trakcie którego do kuchni wszedł niespodziewanie Nathaniel. No, to wszyscy aktorzy na scenie! Zapowiada się ciekawy dzień!
- Nie, hej, zapraszamy na arenę śmierci - mruknął pod nosem słowa skierowane do Nathaniela, ale przecież i tak nikt go nie słyszał. Dominik spojrzał na Charliego i z przerażeniem stwierdził, że ten ledwo nad sobą panuje. Wszyscy wiedzieli, że brat ma problemy z agresją, a Emily jeszcze go podburzała. Emily za to była uparta i również szybko się denerwowała. Ta dwójka to była mieszanka wybuchowa, jak ogień i lont, jedno podpalało drugie. Co. Tu. Się. Odpierdala.
Charlie rozbił kubek, a kawa rozlała się ciemną plamą na podłodze kuchni. Nikt nie zwrócił na to uwagi.  A słowa Charliego niemal sparaliżowały Dominika. Nigdy jeszcze nie widział brata tak... wkurwionego. Innego słowa nie umiał znaleźć. Charlie wypluwał te słowa, jakby tkwiły w nim od dawna, mówiąc wszystko, co leżało mu na sercu. Dominik, powinien pewnie jakoś zareagować, załagodzić spór, pogodzić rodzeństwo, wytłumaczyć... Ale nie umiał. Może rzeczywiście poniósł porażkę jako starszy, mądrzejszy brat, ale nie mógł zaprzeczyć, że Charlie mówił dokładnie to, co Dominik sam uważał. Zresztą chłopak próbował to wytłumaczyć Emily w ten pamiętny poranek, ale ona nie chciała zrozumieć. Oczywiście starszy Rowle nie użyłby takich słów, nie powiedziałby tego tak brutalnie. Zresztą te mysli chował głęboko w sobie, bo czuł się okropnie, myśląc w ten sposób o siostrze, ale... Nie mógł nic poradzić, że w chwilach złości na siostrę uważał tak samo i czuł się potraktowany niesprawiedliwie przez tą, którą zawsze starali się chronić i pod którą podporządkowywali wiele rzeczy.
Między dwoma wypowiedziami Charliego zapadła gęsta cisza i nikt chyba nie był w stanie nic powiedzieć. Dominika zamurowała i skakał tylko wzrokiem od Charliego do Emily. Później brat dokończył, co miał powiedzieć. Jego słowa zabolały również Dominika, bo właśnie tak się Emily zachowywała - jakby zrobili jej największa krzywdę, a ona w cierpniu musiała znosić fakt, że są złączeni więzami krwi. To było przykre.
Młodszy Rowle wypadł z kuchni i nagle znów zaległa cisza, która aż dzwoniła w uszach. Źle, że Charlie znów poddał się swojej agresji, ale przynajmniej wyrzucił z siebie to, co mu leżało na sercu. Dominik ciekaw był tylko czy Emily otrząśnie się i zastanowi nad sobą czy po prostu obrazi się już śmiertelnie i nadal będzie ofiarą w tej rodzinie.
I, oczywiście, nie podobał mu się fakt ataku na mugoli, jeśli był prawdą. Na razie jednak trzeba było to odłożyć na drugi plan, aby ratować te nieszczęsne święta, a przede wszystkim rodzinne relacje. Odchrząknął i zwrócił się do Em.
- Sprawą mugoli zajmiemy się później - powiedział i ruszył w kierunku drzwi. Rzucił jej nieprzeniknione spojrzenie. - Idę spróbować go uspokoić - dodał jeszcze. Kiedy mijał się z Nathanielem położył mu rękę na ramieniu i ścisnął lekko. Potem wyszedł z kuchni, zostawiając narzeczonych samych.
Wszedł na górę i skierował się do pokoju brata. Nawet jakby ktoś nie wiedział, gdzie się znajduje to po hałasie można było się domyślić. Dominik wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Poczekał chwilę, aby dać Charliemu czas na zauważenie jego obecności i uspokojenie się. Podszedł do brata i ścisnął go lekko za ramiona.
- Charlie - powiedział proszącym tonem. Musiał poczekać, aż brat trochę ochłonie, zanim będzie w stanie rozmawiać z nim normalnie.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyNie 12 Sty 2020 - 20:52;

Nie zrozumiał co takiego Dominik miał na myśli, zapraszając go na „arenę śmierci”, a szkoda, bo gdyby w porę pojął w jak złym pojawił się momencie, pewnie by się stąd ulotnił. A przynajmniej miałby jakieś złudzenie, że miał szansę tego dokonać. Tymczasem stał tu i jedyne co mógł zrobić to obserwować niewybredne rodzinne przedstawienie. Nie cieszyło go to co zobaczył, choć trzeba przyznać, że wzbudziło to jego zainteresowanie – rodzinne sprzeczki u niego wyglądały w zupełnie inny sposób, a tych między rodzeństwem nie miał możliwości w ogóle doświadczyć w swoim życiu. Wszystko co robili, co mówili i co czuli, było dla niego trochę jak przedstawienie. Przedstawienie, które wzbudzało więcej emocji niż najlepszy teatr.
Minę miał spokojną, jak wykutą z kamienia – żaden jej mięsień nie drgnął w niepożądany sposób, nawet wtedy kiedy Emily wcisnęła w jego rękę butelkę whisky, dokładając do tego słowa, które miały go zaboleć. I zabolały.
Czuł się tu niepożądany, ale przede wszystkim – bardzo zagubiony. Nie wiedział (choć domyślał się) co konkretnie było powodem całego sporu, jak długo on już trwał i kto miał tutaj rację. Padały kolejne słowa, a on uświadamiał sobie jak niewiele wie o całej tej rodzinie i dręczących ją problemach; najwyraźniej każda miała swoje własne. Obserwował Charliego, po którym jak na dłoni widać było wszechogarniającą go wściekłość, próbującego opanować ją, kiedy przedstawiał Emily swój punkt widzenia. Zdążył go polubić; brakowało mu może trochę ogłady, ale była to cecha, którą z reguły nabywało się z wiekiem. I teraz mógłby nieco się opanować, ale patrząc na to z drugiej strony – mogło być też o wiele gorzej. Jego ton budził w nim protest i dobrze, że chłopak ostatecznie nie podniósł głosu, bo czuł, że wówczas musiałby interweniować... w tej jednak sytuacji po prostu stał i słuchał, nie potrafiąc odmówić mu racji. Odprowadził go wzrokiem kiedy jak burza opuścił kuchnię i zerknął na Dominika, ciekaw czy ten pójdzie za nim. Kiedy okazało się, że tak, zaklął w myślach. O wiele łatwiej byłoby mu porozmawiać z rozjuszonym prawie-szwagrem niż z własną narzeczoną. Odstawił butelkę na stół, choć rzeczywiście kusiło go, by choćby łykiem przywrócić sobie względny spokój i po prostu objął ją, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. Ilekroć rozmawiali, wszystko tylko bardziej się psuło... kiedy poprzestawali zaś na dotyku, potrafili dojść do porozumienia. Liczył, że tak będzie i tym razem.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyNie 12 Sty 2020 - 21:50;

Nie wiedziała, czy bardziej bolą ją słowa, które są w jej mniemaniu zupełnie nieprawdziwe, czy te, których odbicie w rzeczywistości mogła znaleźć dużo łatwiej. Doskonale wiedziała, co różni ją i Charliego. Kochała swoją rodzinę, ale nie była gotowa złamać dla niej swoich zasad, za to doskonale wiedziała, że on skoczyłby za nią w ogień. To była różnica, której trudno było mu odmówić i pewnie była nie do przeskoczenia w żaden sposób. Generalnie, między nią a Charliem było sporo takich rzeczy, takich, na które zwyczajnie dało się przymykać oko tylko do czasu. Za wiele ich różniło, żeby ich relacja miała być kiedykolwiek zdrowa. Cóż, widocznie do takich relacji miała najwięcej szczęścia.
Wiedziała, że jest tą najbardziej rozpieszczaną i nie miała wątpliwości, że  jest absolutnym oczkiem w głowie ojca i nieraz jej bracia schodzili z tego powodu na dalszy plan. To było dość zabawne, bo pozornie mogłoby się zdawać, że najbardziej ze wszystkich odbiega od jego oczekiwań, a jednak, była stawiana na piedestale całe życie. Mogła domyślać się z czego to wynika. Narzekała na tę ułożenie nieraz, bo chociaż mogło się wydawać inaczej, nie było ono pozbawione minusów. Co nie znaczy, że nie korzystała z przywilejów bycia ulubieńcem rodzinnym i nie cieszyła się z uwagi, jaką dawali jej bracia. Nie znaczy też, że nigdy nimi nie manipulowała, robiąc słodkie oczka, tylko po to, żeby coś ugrać. Taka była, wbrew temu co czasem o sobie myślała i jak bardzo próbowała taka nie być, drobne manipulacje towarzyszyły jej praktycznie od dziecka. Mimo wszystko, poczuła się niesprawiedliwie osądzona tym, że ich nie doceniała i nigdy o nich nie troszczyła. To uderzyło ją tak mocno, że niemal cała się spięła, starając się nie wpaść... w złość? w rozpacz? Trudno było powiedzieć.
- Nigdy nie doceniałam? - powtórzyła, patrząc na niego z niedowierzaniem. Umykały jej detale tej kłótni, takie jak potłuczony kubek czy uderzenia w blat. Sama była w tak silnych emocjach, że było jej wszystko jedno - nawet gdyby teraz miał się zacząć sypać na nich sufit, nie zwróciłaby większej uwagi. Ona nigdy z agresją nie miała problemów, ale do spokojnych, jak Dominik, też nie należała. Raczej kiedy była wyprowadzona z równowagi, nie umiała ukrywać, ani panować nad emocjami, o czym Nate doskonale wiedział. Skala była inna, bo przynajmniej nie ciskała rzeczami w ścianę, ale teraz to było bez znaczenia.  - Czyli co, przez to, że traktujesz mnie dobrze, nie mam prawa oceniać tego, że krzywdzisz innych?! I w ogóle, o nic już nie mam prawa mieć żalu? Nie wystarczy dbać o rodzinę, to za mało - jej głos był zaskakująco cichy w porównaniu do niego, bo nawet w złości nie miała siły przebicia, a teraz poza wściekłością była też po prostu roztrzęsiona i spanikowana i nie miała bladego pojęcia, jak się zachować. Naprawdę uważał, że wcale o niego nie dba? Albo co gorsza, oboje tak myśleli? Dominik milczał, ale pewnie przemilczałby to niezależnie od opinii. Z drugiej strony, po ich ostatniej kłótni można było trochę wywnioskować.
- A kiedy ostatnio ty naprawdę zainteresowałeś się tym, co u mnie? Nie obchodzi cię nawet co o nim myślę, ale ty go lubisz, więc to, że nie jesteśmy szczęśliwą parą to na pewno moja wina? No tak, ale co może być złego w czystokrwistym, przystojnym czarodzieju. Ja też cię kocham, wbrew temu, co jak widać myślisz, ale to dla mnie nie jest powód, żeby patrzeć na wszystko przez palce. Masz prawo się wściekać, ale ja też je mam. I też mam na co się wściekać, więc nie dziw się, że nie skacze radośnie po kuchni, tylko mówię co myślę, kiedy problem robi się zbyt duży, żebym mogła go przemilczeć - bo tak właśnie było, nie była już w stanie udawać. Wbrew pozorom, w ich rodzinie też było dużo udawania, a jeszcze więcej milczenia. Tak mocne rzeczy ich różniły, że inaczej trudno byłoby mieszkać pod jednym dachem. Zresztą, Emily nie była najlepsza w komunikacji, a ostatnimi czasy przechodziła samą siebie, bo nie mówiła im zupełnie o niczym. Powtarzała sobie, że to przez to, że nie może powiedzieć o przysiędze, więc i tak i tak nie może być z nimi całkowicie szczera, ale może to była tylko wygodna ucieczka przed poważną rozmową? Zwłaszcza, że było wiele rzeczy, które przecież mogła im powiedzieć. nawet o samej przysiędze mogła - po prostu nie ze szczegółami. Tymczasem wiedziała o tym już dobre kilka osób, a oni wciąż nie. A przecież to wszystko co wydarzyło się od zeszłej wiosny, zmieniało ją w zastraszającym tempie. Wydobywało te cechy, nad którymi wcześniej miała jeszcze względną kontrolę. Albo wydawało jej się, że ją ma. Teraz, sfrustrowana wszystkim - Charliem, Natem, przede wszystkim sobą, wybuchła i czuła, jak uchodzi z niej powietrze. Emocje ją przytłoczyły i zwyczajnie, było tego wszystkiego zbyt wiele. Strachu, wyrzutów sumienia, strasznych przemyśleń, które ostatnio miała. Marzyła tylko o tym, żeby się od tego odciąć, ale im bardziej próbowała, tym bardziej się w niej to wszystko nagrzewało.
Kiedy Charlie i Dominik wyszli, poczuła ogromną pustkę, jakby nagle została sama pośrodku wszystkiego. Zrobiło się tak cicho, tak dziwnie, tak niewłaściwie, że jej własne myśli zaczęły atakować z jeszcze większą siła i miała wrażenie, że układają się w małe pociski. Wtuliła się w Nate'a tak mocno, jak z całą pewnością nigdy wcześniej i nie chciała i nie zamierzała puszczać. Było jej wszystko jedno kim dla niej jest, jak zakończyli ostatnie spotkanie, jak popieprzone to wszystko było. Potrzebowała go tak bardzo, że nic innego się zupełnie nie liczyło. Wydawało jej się, że całe powietrze z niej już zeszło, że pękła i skończy jedynie na wtulaniu się w niego, bo nie sądziła, że cokolwiek jeszcze się mogło wydarzyć. Tym większym zaskoczeniem były łzy, jakie napłynęły jej do oczu i dosłownie - cichy wybuch płaczu, który przyjęła z lekką paniką, ale nie była w stanie nad nim zupełnie zapanować. Nie płakała chyba od chwili, w której wyszła od niego z mieszkania przed wakacjami a jakby nie patrzeć - od tamtego momentu wydarzyło się wiele. Była pewna, że łzy nie są spowodowane tylko tą kłótnią, nie ważne, czy wyrażały bardziej złość, czy bardziej smutek. To był raczej sposób na uwolnienie wszystkich emocji, które ciążyły jej od dawna. Tyle razy obiecywała sobie, że przy nim nigdy się nie rozpłacze, robiła to tak rzadko, że to wydawało się być dosyć realne, ale teraz nawet nie żałowała. Przynajmniej na razie. Ogarniało jej dziwne uczucie, że przez tę krótką chwilę jest we właściwym miejscu. Przy właściwej osobie.
Mogła sobie na to pozwolić.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPon 13 Sty 2020 - 2:41;

Przez moment bał się, że go odepchnie. Nie miał pojęcia jak uratowałby wówczas te mizerne resztki dumy, z których go jeszcze nie odarła. Gdyby nic dla niego nie znaczyła, nie ryzykowałby utraty twarzy dla czegoś tak nieistotnego jak zwykłe pocieszenie, ale... cóż, los stawiał ją na jego drodze z taką częstotliwością i uporem, że w końcu stała mu się bliska. I co gorsza, była dla niego coraz ważniejsza, nawet jeśli nie zawsze potrafił czy w ogóle chciał to okazać.
Zaskoczyło go to z jaką siłą się w niego wtuliła – tak jakby naprawdę był tym, czego najbardziej teraz potrzebowała. Otworzył w zdumieniu usta, ale zaraz odetchnął cicho i pogładził jej włosy, wsuwając przy tym palce między jej kosmyki i odgarniając je z jej twarzy. W tej samej chwili zadrżała, targana cichym płaczem, a on przygryzł wargę, nie bardzo wiedząc w jaki sposób ma do tego podejść. Wiedział, że nie była słaba i pamiętał, że przy wodospadzie mówiła mu, że rzadko zdarza jej się płakać, dlatego rozumiał jak bardzo musiała dotknąć ją ta kłótnia. Właściwie trudno jej się dziwić – cały spór wyglądał bardzo poważnie, a przecież i bez tego miała na głowie tyle problemów, że mniej odporna osoba dawno by się poddała. Gładził uspokajająco jej plecy i zwyczajnie pozwalał jej się wypłakać, aż do momentu kiedy wyczuł, że nieco jej przeszło. Dopiero wtedy się odezwał.
— Nie jesteśmy szczęśliwą parą? — zapytał z udawanym wyrzutem, tak jakby odkryła właśnie Amerykę, a on zupełnie się z tym nie zgadzał. Miał nadzieję poprawić tym jej humor, rozładować jakoś napiętą atmosferę. — Przynajmniej przyznałaś na głos, że jestem przystojny, mogę spać spokojnie.
Puścił ją, przetarł kciukiem mokry policzek i trącił palcem jej brodę, jakby chciał by przestała tak smętnie ją zwieszać, a potem usiadł na krześle i zza pazuchy wyciągnął papierośnicę.
— Odpuść mu, jesteście wszyscy za bardzo napięci. Mogę? — tu uniósł nieco metalowe pudełeczko, zerkając na nią pytająco, a jeśli się zgodziła, wyjął i zapalił jednego papierosa. Dziś nie zamierzał denerwować jej dodatkowo paleniem papierosów, zazwyczaj wcale nie pytałby jej o pozwolenie. — Jego udział w zamieszkach na festiwalu nie był moją winą. Ale jego też nie, Emily. Nie było Cię w tamtym konkretnym miejscu, nie wiesz jak to wyglądało. Kopiesz, albo jesteś kopana. Tylko kretyn wybrałby to drugie. — Zmarszczył brwi i zdawałoby się, że zamilknie na chwilę, ale zaraz odezwał się znowu — Jaki znowu rasista, hm? Co i kto napisał?
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPon 13 Sty 2020 - 3:28;

Powoli czuła, jakby to ona była tą mniej odporną osobą i miała zaraz się poddać. Nie miała tylko pojęcia, co kryje się pod tym pojęciem. Nie miała sił walczyć, a jednocześnie bała się, że jeśli przestanie, utonie całkiem i absolutnie nic ją już z tego nie podniesie. Trzymała się resztkami sił, ale wciąż nie upadła, przynajmniej nie tak drastycznie, żeby nie móc się już podnieść. Dawno nie czuła takiej ulgi. Chociaż problemy bynajmniej nie zniknęły, to przez chwilę poczuła się mniej samotnie, mogła się przynajmniej pozbyć nadmiaru emocji, który ciążył jej od dawna. Nie mogła się uspokoić dłuższą chwilę, bo chociaż płakała rzadko, to kiedy łzy już popłynęły, trudno jej było je zatrzymać. W pewnym momencie naprawdę chciała już zebrać się w sobie i otrząsnąć, ale nie mogła, to było jeszcze za wcześnie i nic, nawet przebijający się rozsądek nie mógł jej do tego zmusić. Dopiero po jakimś czasie szloch ustał, a ona jedynie ocierała lecące łzy, dochodząc do siebie na tyle, na ile mogła. Uśmiechnęła się niewyraźnie, ale w jej oczach błysnęło rozbawienie po jego komentarzu.
- Szokujące, nie? - pokręciła głową i przewróciła oczami na jego kolejne słowa. Usiadła na stole obok jego krzesła i oparła głowę o ścianę. Kiwnęła głową w odpowiedzi na jego pytanie i machnęła ręką.
- Już wszyscy palili, czemu masz być gorszy - stwierdziła, bo jej żelazna zasada o niepaleniu w kuchni była teraz mało istotna. Jego kolejne słowa automatycznie wzbudziły w niej bunt, chociaż nie miała teraz siły, żeby faktycznie go wyrazić. - Kiedy kopiesz, to nie jest twoja wina? - spojrzała na niego. - To zgubna teoria. Zresztą, sam mówiłeś, że sprawiało mu to satysfakcję i nie prostuj tego, znam Charliego, widziałam te sytuację może pobieżnie, ale widziałam. To nie jest tak, że nigdy nie odpuszczam. Odpuszczałam. Wierzyłam, że jego głupie gadanie to tylko gadanie, ale jak widać, nie było nim. A co jakby kogoś zabił? Nie twierdzę, że byłby do tego zdolny, ale szczerze... nie sądziłam, żeby był zdolny do wyrządzenia komuś krzywdy, a jednak. Nie wiem, po prostu boje się,w jaką stronę pójdzie. Nie chce, żeby był... - zawiesiła się i przerwała tę myśl nie bez przyczyny i sięgnęła po wizbooka. Otworzyła na stronie z komentarzem anonima i podała mu, wskazując to miejsce. - To dla mnie poważna sprawa.To znaczy, nie ten głupi komentarz, wszystko, co się dzieje. Kiedyś myślałam, że mam solidny system wartości i że rzeczy, w które wierze, są niezachwiane. Że w razie czego będę o nie walczyć. Ale już się nie poznaje. Robię wszystko tak, że patrząc na to z boku, gardziłabym sama sobą. Nawet moi bracia myślą, że mam ich gdzieś i wiesz co? Nie rozmawiałam z nimi szczerze od miesięcy. Jestem kiepską siostrą. Beznadziejną przyjaciółką. Jeszcze gorszą... osobą?, taką która gardzi wszystkimi, ale słowa nie piśnie, że własna rodzina robi to samo, że sama wchodzi w aranżowane małżeństwo, prędzej czy później pewnie w te wszystkie układy... - przetarła twarz dłońmi i podwinęła nogi, żeby oprzeć się o ścianę wygodniej. Miała ochotę się napić stojącej obok whisky, ale wolała nie zmierzać w tym kierunku razem z Natem. A może po prostu nie chciała zachęcać go do tego samego? - Charlie ma rację, zostanę sama i będę mogła winić tylko siebie. Pamiętasz tę wróżbę? Tę, o której mówiłam ci po tym jak wyciągnąłeś mnie z jeziora. Ktoś niespodziewany miał mi pomóc. To śmieszne, ale dopiero teraz zaczynam w to faktycznie wierzyć - tej myśli nie rozwinęła, patrząc w punkt przed siebie.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyPon 13 Sty 2020 - 18:22;

Słowa siostry towarzyszyły mu całą drogę do pokoju. Dudniły w głowie niczym bębny , zapętlając się, jak stara płyta, mająca wiele rys. Nie chciał doprowadzić jej twarzy do takiego stanu, w którym smutek mieszał się ze złością czy odrobiną nawet przerażenia. Nie mógł poradzić sobie z tym i wszystkimi emocjami, które narastały w nim od miesięcy. A Emily odcinając się od wszystkich grubą linią, tylko pogarszała sytuację. Skoro się kochali, dlaczego nie potrafili porozmawiać? Było łatwiej, gdy byli mniejsi. Doskonale wiedziała, że ma go w garści. Że zrobiłby dla niej wszystko, skrzywdziłby każdego, kto by tknął ją palcem, mając w tyłku głęboko Azkaban czy ojca. Dominik był taki sam. Nie mogła ich winić za to, że ojciec wychował ich w sposób taki, a nie inni. Od małego wpajane mieli do głowy, że dbać o siostrę, bo jest jedna. Bo dziewczynce ciężko bez matki. Bo muszą ją chronić. Bo dzięki niej ich ród będzie mógł przetrwać te trudne dla czarodziejów czasy, gdzie mugole angażowali się dosłownie we wszystko, dając swoje trzy grosze. Zdaniem Charliego — nikomu niepotrzebne.
Gdy drzwi się zamknęły z trzaskiem, oparł się o nie plecami, uderzając w drewno pięściami, zaciskając zęby i oczy. Czuł, jak te drugie go pieką. Sam był paskudnie zraniony, ale świadomość, że zranił też siostrę, wierciła mu dziurę w brzuchu. A jednocześnie ten krzyk, który natarczywie tkwił w jego głowie, że jedynym sposobem na uspokojenie, jest agresja. Przetarł oczy, chociaż nadal zielone tęczówki pozostawały dziwnie zaszklone. Zrobił kółko, jedno i drugie, krążąc po pokoju. Licząc, oddychając.
- Kurwa. Kurwa. Kurwa.
To na nic, nic nie działało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że były święta. A on je naprawdę lubił. Całe te przygotowania, gotowanie, radość z prezentów i granie w durne gry wieczorem w piżamach. Gdzie to wszystko było? Nim się spostrzegł, szuflada od komody wyleciała na ziemię z trzaskiem i urwaną gałką, a kolorowe skarpety rozsypały się po całym pokoju. Nie czuł jednak jeszcze ulgi. Było mu wciąż mało, więc dłonią strącił rzeczy z półki naściennej, a w nią samą zaczął uderzać tak długo, aż nie pękła na dwie części i nie została mu w dłoniach. Czując krew, ból i opuchliznę, warknął cicho, przeczesując włosy i przecierając buzie, zostawiając na niej czerwone ślady. W końcu chwycił za makieta motocykla — jego ulubionego, rzucając o ścianę nad łóżkiem, prosto w głupi napis. Dobrze, że istniało reparo, bo penie rozbiłby głową ścianę, gdyby ów makieta ucierpiała całkowicie. Krzyknął, chociaż wrzask nikł w głośnej muzyce, bębniącej w całym pomieszczeniu. Nie odsłonił nawet okien, a ciemne ściany i zapalona lampka koło łóżka dawały wrażenie nory. Kopnął kociołek i już łapał za miotłę, kiedy drzwi otworzyły się i dostrzegł brata. Z początku nie skojarzył faktów, rzucając w niego tak, że oberwał witkami, zanim przedmiot z hukiem upadł na podłogę. Gdy położył mu rękę na ramieniu, chciał w pierwszej sekundzie wywalić mu w ryj z furią w oczach, jednak na dźwięk głosu i własnego imienia, który przebił się przez Fatalne Jędze, pięść zatrzymała się niedaleko od twarzy. Dyszał ciężko, rozkojarzony. Wpatrywał się w niego tępym, nieobecnym wzrokiem, jakby nie wiedział, o co mu chodzi. Dłoń jednak powoli opuścił, rozluźniając obydwie pięści.

**
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyWto 14 Sty 2020 - 0:57;

Chyba udało mu się opanować sytuację. Żart nie był może najwyższych lotów, ale hej, właściwie to rozbawił nawet siebie samego, więc nie mogło być źle, prawda? Nic nie bawiło tak bardzo jak tragizm i przewrotność losu, żadna fikcja nie byłaby równie pokręcona co ich wzajemne relacje.
Odpalił papierosa i zaciągnął się dymem, z zadowoleniem odczuwając jak myśli łatwiej układają mu się w głowie, a jakakolwiek niecierpliwość zostaje ugłaskana nikotyną. Przyjemna ostrość i miętowy zapach błękitnych gryfów w większości przypadków działały na niego jak skuteczny środek uspokajający. Choć dziś to nie jemu przydałoby się zażyć takowy.
Pokręcił głową, słysząc jej słowa i usiadłszy bokiem do stołu, oparł oń rękę, która z kolej posłużyła mu za podpórkę dla policzka. Był blisko niej i jedynie w momentach kiedy wypuszczał spomiędzy ust kolejne obłoki miętowego dymu, odwracał twarz w drugą stronę.
— Kiedy kopiesz, nie masz czasu zastanawiać się nad tym czyja to jest wina — naprostował z zamyśleniem. Nic nie jest czarno-białe – chciałoby się powiedzieć, ale tego nie mógł zrobić, bo przeczyłby samemu siebie. — Ty znasz go lepiej, a mi wystarczyło tylko kilka chwil żeby dostrzec jaki jest porywczy. Widziałaś co się dzisiaj działo, oboje widzieliśmy. Satysfakcja nie bierze się znikąd, Ems, to wynik zaspokojenia potrzeb. Może zamiast winić efekt, lepiej byłoby sięgnąć do źródła? — przysunął sobie popielniczkę (a jeśli takowej nie było to dowolne naczynie) i strzepnął do niej popiół, patrząc w górę, prosto na nią. — Jaki? — dopytał z narzuconym sobie spokojem, choć spodziewał się jaka może być odpowiedź.
Złapał papierosa zębami i sięgnął po wizbooka, naprędce czytając to, co było akurat otwarte. Zmarszczka między brwiami pogłębiała się z każdym kolejnym zdaniem, a na koniec westchnął, słysząc to co mówi. Nie bardzo wiedział co z tym wszystkim zrobić, jak to ugryźć. Trudno było z nią rozmawiać, kiedy ich poglądy tak bardzo się od siebie różniły, a jednocześnie... miło było w końcu to robić – tak zwyczajnie, jak ludzie, nie zwierzęta rzucające się sobie do gardeł lub majtek. Nie chciał wspierać jej walki, bo byłyby to puste słowa, których nie zamierzał nigdy poprzeć żadnym czynem. Wbrew pozorom nie lubił kłamać, nawet jeśli miał do tego niewątpliwy talent.
— Każde z nas staje przed tym problemem — powiedział w końcu, ostrożnie dobierając słowa. Nie potrafił powiedzieć, że się myli i jest dla siebie za surowa, sam przecież niejednokrotnie wytykał jej hipokryzję kiedy prowadziła swoje małe gierki, próbując jednocześnie wyjść na niewiniątko. Gdyby pogłaskał ją teraz po głowie, utwierdziłby ją w tym, że zawsze będzie jej to uchodzić płazem. A to przecież nie była prawda, nie mogła być. Zaciągnął się dymem i na chwilę zamilknął, a potem wpatrzył się gdzieś w przestrzeń, sięgając pamięcią do samego siebie kiedy był w jej wieku. No, kilka miesięcy wcześniej, bo w okolicach grudnia na pierwszym roku studiów był zupełnie złamanym człowiekiem. — Chcemy walczyć. Mówimy, że nigdy nie będziemy jak nasi rodzice, dostrzegamy ich błędy, a potem sami je popełniamy. To pułapka bez wyjścia. Teraz cię to mierzi, ale wierz mi, z czasem przestaniesz się nad tym zastanawiać.
Cieszył się, że siedziała na stole i mógł unikać jej wzroku, nie spuszczając przy tym głowy. Bo i jakim cudem miałby teraz spojrzeć jej w twarz? Był z nią szczery, mówił o sobie. Nie tylko, bo takich przypadków były przecież dziesiątki, ale głównie. Na co dzień starał się nad tym nie zastanawiać, ale kiedy zaczynał o tym myśleć, czuł wstyd, złość i poczucie obezwładniającej bezsilności. To dlatego Gabrielle tak się na niego wściekała. I, do jasnej avady, czy aby na pewno powinien jej się dziwić?
— Nie pomogłem Ci. Wyciągnąłem Cię z jeziora, ale Ci nie pomogłem. Poza tą jedną rzeczą zjebałem wszystko co się dało — uśmiechnął się gorzko, jednocześnie gasząc papierosa w popielniczce. Z satysfakcją zgniótł go mocno i obserwował jak ostatnia smużka dymu rozmywa się w powietrzu.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyWto 14 Sty 2020 - 21:36;

Zastanawiała się chwilę nad jego słowami i przede wszystkim nad tym, czy się z nim zgadza. Łatwiej byłoby się zgodzić, bo przecież każdy z nich robił coś takiego - coś, czego nie powinni, ale co miało całkiem niezłe uzasadnienie i nie brało się przecież znikąd. Zachowania, których żałowała, też nie brały się znikąd, ale czy to sprawiało, że była mniej winna? Tak by było o wiele łatwiej, wyciszyć wyrzuty sumienia, unieść wysoko głowę i stwierdzić, że taką właśnie będzie osobą, bo to sytuacja to wszystko na niej wymusiła. Przecież to było zdecydowanie mądrzejsze zagranie, to właśnie dzięki niemu nie czuła się wiecznie w pozycji ofiary. A jednak, nie czuła się lepiej i nie wiedziała, czy w ogóle pragnie się tak poczuć. Na początku zupełnie nic nie powiedziała, czekając, co powie dalej i jego kolejne słowa tylko umocniły ją w przekonaniu, że zgadzając się z jego słowami, zupełnie by się poddała. Może i było warto, ale nie była pewna, czy na pewno tego chce.
- Myślisz, że przysięgę dało się usprawiedliwić? Że zachowanie Charliego da się usprawiedliwić? Że sprowokowanie cię Jerrym, czy Mefem, czy jeszcze czymś innym da się usprawiedliwić? Bo ja myślę, że wszystkie te trzy rzeczy miały porządne podstawy i nic z tego nie działo się bez przyczyny i jakby się chciało to jasne - to ma swoje źródło, są mocne powody. Wiem, dlaczego to zrobiłeś. Wiem, dlaczego Charlie to zrobił. Wiem, dlaczego ja to zrobiłam. Pstryknę palcami i znajdę tysiąc wymówek na zachowanie każdego z nas. To nie wina naszych rodziców, genów, czy przeszłości. To nasza wina - westchnęła. Naprawdę nie było od tego ucieczki? Nie chciała w to wierzyć, ta prawda była zdecydowanie zbyt brutalna.  Całą swoją tożsamość budowała na tym, że nie jest, a przynajmniej nie chce być typową, czystokrwistą, uprzywilejowaną (względnie, bo jednak tylko kobietą) czarownicą. Na tym, że może chociaż walczyć o zmianę, spróbować, albo przynajmniej samej w tym nie uczestniczyć. - To tak nie może działać. Mam przecież wpływ na to, co robię - mruknęła, przegryzając wargę.
Kiedy mówiła o wróżbie, wcale nie chodziło jej o wyciągnięcie z jeziora. Ono było dopiero początkiem ich znajomości i prawdę mówiąc, miała wrażenie, że to ona sama w dziwny sposób jej pomogła. To mogło brzmieć absurdalnie i może nawet takie było, ale ostatnio nie mogła pozbyć się przemyśleń na ten temat.
- Może pomogłeś mi szkodząc. W sensie, nie uważam, żeby to co się wydarzyło było czymś dobrym, albo że nie chciałabym tego cofnąć, ale sama nie wiem. Może dzięki temu chociaż czegoś się o sobie dowiedziałam. Może lubię czuć... merlinie, to zabrzmi jakbym już do reszty zwariowała, ale może lubię czuć, że moje życie nie składa się tylko z nadskakującej mi rodziny i że nie wszystko jest w nim idealne. Wiesz, że też miałam jakieś trudności. Przez to czuje się mniej winna? Bardziej wartościowa? - szepnęła, bo czuła, jak okropne są słowa wypływające z jej ust i była nimi wręcz zażenowana, ale jednak odważyła się na te szczere zwierzenie na temat przemyśleń, które męczyły ją już od dłuższego czasu.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 16 Sty 2020 - 0:13;

Trudno było odmówić jej racji, ale nie znaczyło to, że jej przyznanie miało przyjść mu z łatwością. Wręcz przeciwnie, budził się w nim protest – potrzeba dowiedzenia, że w swoim osądzie nie mylił się tak dalece, jak wynikało z ich rozmowy. Nikt nie lubił otwarcie być tym złym, nawet ci, którzy byli świadomi, że dobro niekoniecznie przychodzi im z łatwością. Zresztą nie uważał się za złego ze względu na swoje poglądy odnośnie do czarodziejskiej rzeczywistości, a raczej na pecha, którego sprowadzał na najbliższych i niefortunne wybory, których zawsze dokonywał. Nie myślał o tym tak, że to z jego myśleniem jest coś nie tak, zawsze był pewny swego. I teraz również nie zamierzał ustąpić.
— Przyznajesz, że to była prowokacja? Zwłaszcza w przypadku tamtego chłopaka? — odwrócił kota ogonem, chcąc swoje błędy ukryć za zasłoną ciśniętych w nią oskarżeń. Chciał żeby poczuła się winna, żeby wzięła to na siebie, przyjęła rolę, którą narzucał jej swoimi słowami. Nie użył przy tym podanego przez nią imienia, nie chciał go znać i nie chciał wymawiać. Gdyby to zrobił, skurwiel mógłby przypadkiem nabrać cech, które odróżniałyby go od postawionego na planszy pionka, a przyrównywałyby człowiekowi; nie chciał myśleć o nim jak o człowieku – jak o ofierze. Wcale nie chciał o nim myśleć i zastanawiać się nad własnymi reakcjami, i do tej pory szło mu to naprawdę dobrze.
— Nie mieliśmy odpowiednich wzorców — skomentował gorzko, próbując pozbyć się sprzed oczu obrazu stalowych, zimnych oczu ojca, które będą go pewnie prześladować przez całe życie. — Zresztą gdyby geny były bez znaczenia, nie u... a, jebać to. — Zmarszczył czoło, gryząc się w język w ostatniej chwili. Nie chciał wspominać o przykrych rzeczach i nie chciał zbyt wiele mówić o samym sobie. I tak zbyt mocno się już zagalopował.
Wyciąganie jej z jeziora pamiętał jak przez mgłę. Czuł się jakby od tamtego wydarzenia dzieliły ich całe lata i wiedział, że był wtedy zupełnie innym człowiekiem. Oboje byli zupełnie innymi ludźmi. Wszystko to, co stało się potem, przyćmiło mu widok na sytuację, która bezpośrednio do tego doprowadziła. Czy rzeczywiście nie mieli żadnego wpływu na to co się wydarzyło? Skoro istniała wróżba, czy znaczyło to, że nie dało się uniknąć tego, że znalazła się wówczas w jego mieszkaniu? To byłoby wygodne – móc myśleć, że przepowiednia była zapisana w gwiazdach długo przed tym nim się wydarzyła; może nawet przed tym nim się narodzili. Wygodne i głupie. Wstał i stanął przed nią, by móc bez problemu patrzeć jej w oczy.
— Mam uwierzyć, że to dobrze, że jestem tym pieprzonym elementem chaosu, którego Ci brakowało? Że wywracając Twoje życie do góry nogami, oddałem Ci przysługę? — zbliżył się, bo wobec wypowiadanej przez siebie treści, był zmuszony znacznie ściszyć głos. Nie chciał, by ich usłyszano – wystarczy, że do tej pory co najmniej kilka razy bezmyślnie wspomnieli głośno o przysiędze. A przecież byli tu nie tylko jej bracia, ale i ojciec. Nie szukał podobnych kłopotów. — Gdybym miał wybrać: być pustą skorupą bez, jak to powiedziałaś, trudności, albo znaleźć w życiu sens, nie zastanawiałbym się ani przez chwilę. Jak wiele dzieli Cię od tego żeby pęknąć? A jak wiele dzieliło Cię u schyłku wiosny? — oparł rękę na stole tuż przy jej nodze, patrząc na nią z bliska — Teraz jest dobrze, bo znalazłaś równowagę. Zdążyłaś pogodzić się z tym co się stało i kto wie, może to nawet kwestia tego, że się pieprzyliśmy. Jest stabilnie, ale w końcu coś znowu Tobą zachwieje, może ja, może Charlie, może jakiś random z komentarza i będzie gorzej, za każdym razem coraz gorzej. Myślę, że każdy ma limit nieszczęścia, które jest w stanie znieść, a potem ląduje się sto metrów pod dnem i nie da się już stamtąd wyjść. Tego dla siebie chcesz?
On nie chciał; nie chciał by znalazła się ani na dnie, ani pod nim. Nie chciał być jej elementem chaosu, tym co ją wyniszcza. A jednocześnie nie potrafił być niczym innym.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 16 Sty 2020 - 1:24;

To nie była tylko prowokacja. Miała wyrzuty sumienia i niewiele wobec Jerry'ego zmieniał fakt, że chodziło o coś więcej, niż zdenerwowanie Nate'a, ale ona doskonale wiedziała, że było o wiele więcej istotnych motywów. Prawdę mówiąc, sama myśl, żeby go podjudzić przyszła do niej dopiero, kiedy dostrzegła go kątem oka na korytarzu. A w związku z tym - i bez niej by go do siebie zaprosiła. To była chwila jej szczerości, więc tego również nie zamierzała przed nim ukrywać. Nie chodziło o to, że chciała go zranić, bo w sumie nie wiedziała, czy to ma dla niego większe znaczenie. Po prostu, przestała filtrować myśli i zastanawiać się, czy coś, co teraz powie, nie zostanie użyte przeciwko niej.
- To była również prowokacja. Nie tylko. Byliśmy wcześniej na randce, mojej pierwszej, swoją drogą i było niesamowicie miło. W kinie, w restauracji, w tramwaju. Naprawdę potrzebowałam tego, żeby było po prostu miło. Kiedy mnie odprowadził, uznałam, że nie chce tego kończyć. Nigdy nie miałam chłopaka. Wiedziałam oczywiście, że teraz też tak nie będzie. Dlatego chciałam wyciągnąć z tego wieczora jak najwięcej. Zobaczyć, jakby to wszystko mogło wyglądać. To była bańka i kiedy cię zobaczyłam, pękła. Dopiero wtedy uznałam, że nie mam nic do stracenia i tak, wtedy to była prowokacja. A przynajmniej ryzyko, którego nie powinnam świadomie podejmować, ze względu na niego. Zadowolony? - westchnęła. Wiedziała, że to było coś, czego nigdy sobie nie wybaczy. Nawet, gdyby gryfon jakiś cudem wybaczył jej, ona sobie i tak nie będzie potrafiła. Pamiętała, jak się przy nim czuła, jak ją traktował, atmosferę - czystą, niewinną - która między nimi panowała. Zniszczyła to wszystko obrzydliwym kłamstwem, a może niszczyła to wszystko nieznośna prawda, która, gdyby nie była zatajona, nigdy by w ogóle do tego nie dopuściła.
- To co? - spojrzała na niego, kiedy tym razem to on postanowił zachować myśl tylko dla siebie. Zdobyli się dzisiaj na tyle szczerości, że pewne przemilczenia może i były nawet wskazane, ale kiedy już zaczął, była ciekawa, co dokładnie miał na myśli. Kwestia jego genów to była dość skomplikowana sprawa, zwłaszcza, że chyba nie wiedział wiele o swojej rodzinie. A przynajmniej jej się tak wydawało.
Spojrzała mu w oczy, kiedy się podniósł, ale nie była pewna, czy jest gotowa na taką bezpośredniość. Zwłaszcza, że jego słowa słowa były ciężkie i niestety, prawdziwe. Była daleka od stwierdzenia, że teraz jest dobrze, chociaż może faktycznie, ich relacja łagodziła czasem to, co tak ją przytłoczyło. Albo robiła to tylko z pozoru, bo zaraz wszystko odbijało się i wracało do niej z podwójną siłą.
- Równowagę? Wyglądam ci, jakbym znalazła równowagę? Nie, nie chce tego dla siebie. Zrobiłabym wszystko, żeby to cofnąć. Jeśli wiesz jak to zrobić, powiedz mi. Daj mi rozwiązanie. Ja już pękam, już prawie jestem na dnie. Nie jestem silna. Nie umiem przejść z tym do porządku dziennego. To chcesz usłyszeć? Że pewnie zaraz się załamie? To nieprawda, już się załamałam. Nie jestem u schyłku. Spadłam. Naprawdę tego nie widzisz? Jedyne co mówię, to to, że gdyby nie ty, może sama bym do tego doprowadziła. Zwłaszcza, że regularnie przykładam do tego rękę. To nie znaczy, że cię nie winie. W pewnym sensie... nienawidzę cię. Ale sam wiesz, że to nie jest proste myśleć o tym tylko w taki sposób - patrzyła na niego, jej nie udało się przyciszyć głosu, ale nie powiedziała też nic, czego nie mogłaby podkreślić jeszcze głośniej. Zresztą, nie trzeba było być geniuszem, żeby widzieć, w jakim jest stanie. Była rozbita, w coraz gorszej formie, wiecznie chodziła albo zła, albo przygnębiona. Dla ludzi wokół była po prostu nieznośna. Zdarzały jej się lepsze momenty, ale było z tym coraz gorzej, coraz trudniej było się doszukać szczerej radości, a jeśli ktoś ją znał, łatwo mu było to dostrzec. Może tylko wydawało jej się, że już pękła, ale na pewno zmieniła się pod wieloma aspektami i odzyskanie jakiejkolwiek równowagi wydawało się teraz w zasadzie nierealne.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 16 Sty 2020 - 2:19;

Przecież też mogę zabrać Cię na randkę, głupia. Do restauracji, do błędnego rycerza; pokazać Ci Prowansję, Kanadę i każde inne miejsce, o którym tylko zamarzysz. Sprawić, że będzie miło. Mogę. Umiem. C h c ę.
Ale nie mógł. Nie potrafił. Choć chciał, nie miał pojęcia jak miałby przejść do codzienności nad tym wszystkim, przez co zdążyli razem przeżyć. Widział swoją niedoskonałość, oczywiście, że tak. Dostrzegał sprzeczność swoich działań – to jak ją odpychał, a potem kusił, jak nie umiał zdecydować się czy chce jej, czy nie chce; jak bardzo pragnął, by ona go chciała, a potem szukał sposobu, by znienawidziła go jeszcze bardziej. Nie robił tego intencjonalnie, ale nie potrafił obrać jednej ścieżki i trzymać się jej z wystarczającym uporem. W efekcie każdy krok zdawał się być skuchą i żaden do niczego nie prowadził. Nie mógł być jej chłopakiem; w ogóle nie był już materiałem na kogoś podobnego. Nie miał jej nic do zaoferowania i powinien zostawić ją w spokoju, przede wszystkim zaś nie powinien czuć zazdrości przez to, że szuka szczęścia w obcych ramionach – że może nawet je znajduje. Kim był, by ją oceniać? Po zaręczynach sam nie był wzorem cnót i ani myślał dochowywać wierności komuś, kto jej od niego nie wymagał, nie powinien więc prawić jej morałów. A mimo to czuł, że nigdy więcej nie usiądzie na kanapie, na której zobaczył ją z innym. Nie potrafił znieść tego, że ktoś jej dotykał.
Był pieprzonym psem ogrodnika.
Przygryzł wargę, wahając się kiedy pociągnęła go za język.
— To nie uciekałabyś przed wszystkim jak Twoja matka — dokończył, znosząc jej spojrzenie, ale nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, dodał — A ja nie odstawałbym tak bardzo od swojej rodziny, mimo że całe życie wpajali mi, że jestem jednym z nich. Gdyby geny nie miały znaczenia, nie zacząłbym rozumieć samego siebie dopiero kiedy dowiedziałem się prawdy.
Nigdy nie powiedziałby, że zechce być jak własny ojciec – gdyby siedemnastoletni Nathaniel stał obok, słuchał i patrzył na starszą wersję samego siebie, wyśmiałby go. Zawsze sądził, że wszystkim co czyni próbuje jak najbardziej odróżnić się od ojca, a tymczasem z każdym krokiem tylko bardziej się do niego upodabniał. A jednak ostatecznie nigdy nie stał się taki jak on i teraz, z perspektywy czasu żałował. To byłoby tak... łatwe; tak przyjemne, nie czuć nic, tak jak nic nie czuł on. Pustka, nieskończone pokłady spokoju, samokontrola, bezwzględność – cokolwiek było w Christopherze Bloodworthcie, stanowiło receptę na uporządkowane życie, nad którym miało się rzeczywistą władzę. Teraz wiedział, że nigdy nie będzie mu dane poczuć jakie to uczucie i, co gorsza, znał już tego przyczyny. Nie mógł nie czuć nic, wręcz przeciwnie, w zdecydowanej większości przypadków czuł zbyt wiele i emocje wymykały mu się spod kontroli, burząc zawiłe plany, które nauczył się snuć. Płynąca w nim krew, o wiele gorętsza niż ta, która wypełniała żyły Bloodworthów, uniemożliwiała mu stanie się jednym z nich – wierną kopią, perfekcyjnym odzwierciedleniem. Zawsze będzie tym nieudanym eksperymentem, synem w krzywej masce ojca, aktorem, który mimo talentu, zbytnio różni się od przydzielonej mu roli, by być w niej wiarygodnym.
Kolejne słowa były jak policzek. Nieintencjonalny, ale bolesny cios wymierzony ręką prawdy. W pewnym sensie zawsze był świadomy jak to wygląda, ale dopiero teraz, wypowiedziane na głos, nabrało nowej siły.
— Ty jeszcze tam nie jesteś. Do piekła prowadzi więcej schodów niż komukolwiek może się zdawać. Nie chcę wmawiać Ci, że wszystko z Tobą w porządku i właściwie to... nie wiem jak mi wyglądasz, niezbyt znam Cię inną. Ale jeszcze nie spadłaś, dalej lecisz i masz szansę złapać się czegoś zanim rozbijesz się o dno. Myślisz, że dlaczego Ci to mówię? — Zawahał się krótko, a potem nachylił się na tyle, by móc oprzeć czoło na wysokości jej obojczyka; bezgłośnie odetchnął jej zapachem. — Chciałbym wierzyć, że beze mnie też spieprzyłabyś sobie życie.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : 127
  Liczba postów : 1846
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 16 Sty 2020 - 20:34;

Chciałaby zobaczyć, jak mogłaby wyglądać ich rzeczywistość, gdyby nie wydarzenia, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Czy między nimi mogłoby być kiedyś naprawdę miło? Mogliby chodzić na randki, spędzać razem czas, budować szczerą, zdrową relację? Mogłaby w jego obecności czuć się naprawdę bezpiecznie? Nie tylko przez krótką chwilę, czy jeden wieczór. Cały czas. Była ciekawa, czy to w ogóle możliwe, a przede wszystkim, czy gdyby nie przysięga - mieliby okazję w ogóle się o tym przekonać. Przecież to te złe wydarzenia trzymały ich przy sobie, nie dobre. Może nie dało się inaczej, może faktycznie nie potrafiliby inaczej.
Tego dokończenia się nie spodziewała i prawdę mówiąc, wolałaby, żeby nie powiedział nic. Od razu cała się spięła i zmarszczyła nos, nie wiedząc, jak zareagować na tę uwagę. Nie chciała wierzyć, że ma cokolwiek po niej, o ile wcześniej jeszcze potrafiła usprawiedliwiać jej motywy, to odkąd dowiedziała się o Carmel, nie wierzyła już w dobre wytłumaczenie. Może to było krzywdzące, zwłaszcza, kiedy ta nie miała jak się bronić, ale w końcu żyła pod jej nosem - musiała mieć masę okazji. Czy Emily rzeczywiście czekała podobna przyszłość. Lubiła uciekać, wycofywać się bokiem, unikać rozmowy i konfrontacji, w której nie będzie wiedziała, jak się zachować. Ale przecież nie porzuciłaby kogoś istotnego, swojego dziecka, nie ważne co by za tym stało. Prawda?
- Jak możesz to porównywać - niemal wysyczała, odwracając od niego wzrok i nie chcąc już wcale na niego patrzeć. No, przynajmniej przez chwilę. Może miał rację, może upodobnianie się do rodziców było silniejsze od nich, ale nie chciała, żeby tak wyglądała prawda. Zresztą, co to dla niego znaczyło? Nie znał tamtej rodziny, nie wiedział, jakie są jego geny. Przecież nie musiało być żadnych zależności. Tak jak między nią, a jej matką. Nie chciała dostrzec połączenia, może dlatego cieszyła się, że tak niewiele o niej wie i chociaż czasami ciekawość ją zżerała, nie dopytywała Matta, bo obawa o to, co usłyszy, była silniejsza.
- Nie mam szansy. Nie dam rady. Czuję to, mam dość - mruknęła, wracając do niego spojrzeniem. Cały czas wmawiała sobie, że chce walczyć, że ma siłę to przepracować, nauczyć się z tym żyć, ale były chwilę, w których miała wrażenie, że tylko w kółko się okłamuje, że funkcjonuje, ale nie żyje tak jak dawniej. Może i walczy, ale nawet nie liczy na wygraną. Robi to dla zabicia czasu, dla nadziei, która pomaga jej zebrać w sobie siły, ale nie wiedziała, na jak długo starczy jej jeszcze naiwnego myślenia. Każda kolejna książka w której nie znajdowała magicznego rozwiązania, każda chwila, z którą nie potrafiła wmówić sobie, że tak jak jest, jest dobrze, to wszystko obdzierało ją z naiwności, która tym razem była jej naprawdę potrzebna. Wypalały zapał, który był jej głównym paliwem. Podsycały rozsądek, który powoli układał myśli w jej głowie i wysnuwał wnioski, których wcale nie chciała słyszeć.
- Tylko... skoro to naprawdę przez ciebie, dlaczego nie potrafię trzymać się z daleka? - zapytała cicho, ciesząc się, że nie musi już patrzeć mu w oczy.
Powrót do góry Go down


Dominik Rowle
Dominik Rowle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Galeony : 828
  Liczba postów : 266
https://www.czarodzieje.org/t16222-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t16225-ingrid#444516
https://www.czarodzieje.org/t16223-dominik-rowle
https://www.czarodzieje.org/t20933-dominik-rowle-dziennik#670860
Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 EmptyCzw 16 Sty 2020 - 23:56;

Czuł się zmęczony. Był zmęczony. Naiwnie liczył, że przynajmniej w święta uda im się dojść do porozumienia, że obejdzie się bez awantur i może cała ta atmosfera spowoduje, że zażegnają konflikty. Miał nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią, ale na spokojnie, a nie w ten sposób jaki się przed chwilą odegrał. Charlie nie opanował swojej agresji, a Emily... Dominik westchnął. Tak podejrzewał, że będzie się bronić, zresztą pewnie większość ludzi by tak zrobiła. W gniewie i złości człowiek powie wszystko byle się obronić, często zresztą wypowiedzi są przesadzone. Emily zwyczajnie odbiła piłeczkę, kontrargumentując słowami "a czy ty/a ty też przecież". Jej wypowiedź była pełna słowa "ja" i jego odmiany. Dominik wcale nie twierdził, że uniesienie się gniewem Charliego czy potencjalny atak na mugoli jest w porządku, nie, ale to Emily raniła go przez ostatnie miesiące i podpisywał się pod wieloma zarzutami, wypowiedzianymi przez Charliego. Siostra nawet nie zamilkła, tylko od razu skierowała swoje zarzuty przeciwko bratu, tłumacząc każde swoje zachowanie. I ponownie miało wyjść, że wszystko złe pochodzi od braci. Bo gdyby bracia nie byli tacy, to ona by tak nie robiła. Emily nie mogła winić Dominika, że nie odezwał się na temat ich kłótni. Nie był w stanie. I bronić jej też nie dałby rady. Czuł wewnętrznie, że musi iść za Charliem. Mimo magicznych zdolności nie umiał czytać w myślach czy wczuwać się w każdy nastrój innych. Emily przez ostatnie miesiące nie mówiła im praktycznie nic. Rozmowy był powierzchowne, nie mówiła, co ją trapi, czy ma jakiś problem, a to, jak widzi całą sytuację, w którą została wplątana wykrzykiwała Dominikowi w kłótni. A głównym zarzutem było to, że nie powiedział jej o planowanych zaręczynach. Nic o obawach, stosunku do narzeczonego... Skąd miał wiedzieć, jak ona się czuje, skoro nie chciała mu tego powiedzieć sama? A skoro nic nie mówiła, a Dominik doświadczał tylko jej chłodnego zachowania... Cóż. Trwali w jakimś dziwnym dystansie i nie ma się co dziwić, że Dominik czuł się tak, jak się czuł. Odsunęła się od niego, sama przyczyniła się do tego, jak wygląda stosunek między rodzeństwem. Ale to zapewne i tak wina Dominika i Charliego. Próbowała być silną i niezależną kobietą, która nie pokazuje słabości, a chwile, gdy się zdarzą pokrywa krzykiem i ostrymi słowami.
Było mu przykro, bo nigdy jeszcze nie było w ich tonie między sobą takiego chłodu i dystansu. Nie sądził, że dając jej wszystko, co może dojdzie do sytuacji, gdy straci do niego zaufanie i będzie atakować. Czuł się przegrany. I trochę wykorzystany.
Kiedy przekroczył próg pokoju Charliego zastanawiał się czy wszedł do dobrego pomieszczenia. Nie poznawał go przez panując w nim okropny wręcz bałagan. Choć bałagan to raczej zbyt małe słowo, jak na to, co działo się w pomieszczeniu. To była katastrofa, jakby przeszło tam stado hipogryfów z wścieklizną. A to tylko jeden Charlie. Można powiedzieć, że z wścieklizną. Choć to raczej czarny humor w tej sytuacji, bo chłopak naprawdę miał poważny problem. Dominik nie zdążył nic powiedzieć, bo miotła przeleciała tuż obok niego, zahaczając o jego twarz witkami. Musnęły ledwo jego policzek, choć Dominik nie mógł powiedzieć, że było to przyjemne. Na pewno zostawiły czerwone ślady, które będą widnieć na jego twarzy jeszcze przez parę godzin. Nie zdążył się uchylić, ale cieszył się, że przynajmniej Charlie nie wcelował dobrze.
Dominik z przerażeniem przeszedł przez to pobojowisko i podszedł do brata. Wstrząsnął nim jego wygląd. Charlie miał w oczach furię, na twarzy i rękach krew, oddychał szybko i ciężko. Jakby go coś opętało!
Tym razem Dominik zdążył zrobić unik, kiedy Charlie uniósł zaciśniętą pięść, która jednak zatrzymała się tuż obok jego twarzy. W nieobecnym wcześniej wzroku Dominik dostrzegł cień powrotu do normalności. Brat rozluźnił pięści i opuścił dłoń. Dominik nadal trzymał ręce na jego ramionach.
- Charlie? - powtórzył jego imię. - Już nic się nie dzieje, spokojnie. Nie ma sensu - mówił do niego łagodnym głosem, ale jednocześnie przerażony był tym, co widział. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że z agresją Charliego jest tak źle. - Rozejrzyj się. Chyba mamy problem, co? - zapytał z troską w oczach. - Trzeba to opanować, to nie jest zwyczajna złość - dodał. Miał nadzieję, że brat zauważy, że dzieje się z nim coś niedobrego. Coś, czego nie można ot tak zostawić, bo będzie coraz gorzej.
- Nie wiem, czy jest sens rozmawiać o tym, co się stało na dole, zwłaszcza że... - urwał, bo miał zamiar powiedzieć, że się z nim zgadza. Odchrząknął. - Wszyscy jesteśmy zbyt nerwowi ostatnimi czasy, za dużo jest ciszy, przemilczanych pretensji i zarzutów. Nie tacy byliśmy kiedyś i nie tacy powinniśmy być teraz. Powinniśmy się wspierać, jesteśmy rodzeństwem - dodał jeszcze, choć nie wiedział jak się do tego ma sprawa z mugolami. Poglądy poglądami, ale fizyczne ataki... Kłuło go to z tyłu głowy i chciał, aby Charlie powiedział mu jak było i że nie było tak, jak przedstawiała to Emily. Ten temat wolał chyba jednak zostawić na spokojniejszy wieczór. Chyba, że Charlie sam podejmie wątek.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom rodziny Rowle - Page 5 QzgSDG8








Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty


PisanieDom rodziny Rowle - Page 5 Empty Re: Dom rodziny Rowle  Dom rodziny Rowle - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom rodziny Rowle

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom rodziny Rowle - Page 5 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
-