Zupełnie nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Uważam, że jedzenie jest tylko po to, żeby przeżyć - ostatecznie nie ma wielkiego znaczenia, jakich wyborów żywieniowych się dokonuje. Może jedynie kwestie utrzymania wagi, ale i tutaj jak ktoś nie siedzi całymi dniami bezczynnie w zamku, nie musi się specjalnie wysilać. Jak zdecydowanie najbardziej lubię czekoladę. Kiedy byłam w ciąży, miałam na nią ogromną ochotę, nawet w środku nocy, zwłaszcza na taką mugolskiej marki "Milka". Teraz tak nazywa się moja córka, więc zdecydowanie ma to dla mnie symboliczne znaczenie.
Uważam, że to co jemy, bardzo dużo o nas mówi. Nie powiedziałabym, żeby jedzenie wpływało na nas, raczej odwrotnie, nasz charakter i osobowość często wpływa na to, co wybieramy. Osoby, które nie radzą sobie z problemami często sięgają po słodycze, alkohol, inne używki. Niektórzy nawet zwykłe jedzenie traktują jak ucieczkę. Inni z kolei rezygnują z części produktów, ponieważ uważają je za nieetyczne. Każdy nasz wybór coś o nas mówi - choćby była to drobnostka. Kocham kawę. Mam z nią dobre skojarzenia - przede wszystkim myślę od razu o swojej pracy w redakcji. Ten napój generalnie kojarzy mi się ze skupieniem, koncentracją, mam wrażenie, że jest czymś, co potrafi utrzymać w ryzach, buduje porządek przez regularność z jaką go spożywamy i w pewnym sensie odwzorowuje mój charakter, ponieważ zawsze lubię kiedy wszystko wokół mnie jest poukładane.
Co do pracy domowej i stwierdzenia "jesteś tym co jesz" - ciężko się z nim zgodzić dosłownie, bo wiadomo, że jak ktoś je same jajka to nie staje się zaraz jednym z nich, czy rośliną, jeśli nie je mięsa. Jednak, ponieważ jest to powiedzenie, ciężko je w taki sposób interpretować. Myślę, że warto spojrzeć na nie z odpowiedniej perspektywy. Gdybym była biedakiem żyjącym na ulicy, suchy chleb byłby dla mnie codziennym posiłkiem. Z kolei bogacz będzie jadł tylko wykwintne dania, kosztujące więcej niż miesięczny budżet innej osoby. Tak więc - interpretując powiedzenie w sposób "twoje jedzenie mówi kim jesteś", całkiem się z nim zgadzam. Jeśli zaś chodzi o drugie zadanie - porównanie siebie do jedzenie czy też napoju - powiedzmy, że jestem jak kłębolot. Za dużo mnie może nie wyjść na dobre a moja obecność potrafi przybrać różne znaczenia, niczym bąbelki tego napoju.
Myślę, że to stwierdzenie jest w pewnym stopniu prawdziwe (chociaż moim osobistym ulubieńcem jest wersja "jesteś tym, co nosisz"). W zasadzie uważam, że można je parafrazować na wiele sposobów, bo praktycznie wszystko co robimy, ma na nas ogromny wpływ, jedzenie na pewno jest nie bez znaczenia - zajmuje całkiem sporą część naszego życia. Wybieram zdecydowanie fasolki wszystkich smaków. Osobiście nie sięgam po nie często, ale kojarzą mi się z różnorodnością, dużym przekrojem i nieograniczonym wyborem, a to są zdecydowanie istotne dla mnie kwestie, nie tylko w kuchni.
Xavier Needle
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zdecydowanie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest się tym co się je. Moja dieta do niedawna składała się przede wszystkim z pasztecików dyniowych, więc wymagałoby to ode mnie bycia choć odrobinę słodkim. Chyba, że interpretacji dokonamy po samej nazwie, co czyni ze mnie... małego paszteta? Do moich ust, częściej od jedzenia, trafiają jedynie Błękitne Gryfy, które - choć jedzeniem nie są - swoim smakiem podpowiadają mi, że to one mogłyby podyktować mi zasadę "jesteś tym co jesz". A więc Mięta - nie tylko zupełnie zwyczajna i pospolita, ale też niezbyt ciekawa w pojedynkę, zyskuje dopiero na połączeniu jej z innymi, bowiem pasuje niemal do wszystkiego. Do bezbarwnej wody - lodowatej jak i wrzącej; do słodkiej czekolady; każdego koloru jabłek czy kwaśnej cytryny. Pomoże zarówno w upał jak i mrozy, gotowa się dopasować.
Skyler Schuester, Hufflepuff IX rok
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
zwracam się w związku z zadaną pracą domową. Czy zgadzam się ze stwierdzeniem, że jesteśmy tym, co jemy? I tak, i nie. W dosłownym znaczeniu to zdanie nie ma absolutnie żadnego sensu, bo to, że uwielbiam jeść chociażby żelki nie sprawia jednocześnie, że sam staję się żelkiem, prawda? To byłoby strasznie niepraktyczne. Jeśli jednak spojrzeć na to z innej strony, to owszem, dieta jest ważną rzeczą – jako osoba aktywnie uprawiająca sport i dbająca o swoją sylwetkę doskonale sobie zdaję z tego sprawę. Moje posiłki zwykle są obfite, żeby mi zapewnić odpowiednią dawkę energii do intensywnych ćwiczeń. Nie wiem na jakiej zasadzie to konkretnie działa, nigdy się w te tematy nie zagłębiałem, wiem jedynie, że tak jest. Jeśli zaś chodzi o produkt żwynościowy, do którego mógłbym się przyrównać… nigdy się nad czymś takim nie zastanawiałem, ale chyba postawię na irlandzką whiskey. I nie chodzi tu wyłącznie o tak oczywiste skojarzenie jak to, że jestem Irlandczykiem. To szlachetny trunek o mocnym i zarazem wyrafinowanym smaku, co myślę całkiem nieźle oddaje mój styl bycia. Ponadto może w przyjemny sposób poprawić humor i rozweselić, jeśli właściwie się go pije, a jeśli nie… równie łatwo może zaszkodzić.
Z poważaniem, William S. Fitzgerald Slytherin, VII rok