C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Jest to sporej wielkości teren, na którym niegdyś pracowali archeolodzy – zarówno ci mugolscy, zupełnie nieświadomi jak wiele im umyka, jak i czarodziejscy, poszukujący śladów jakie pozostawiły żyjące tu przed dziesiątkami wieków trytony. Dziś po badaczach pozostały jedynie odsłonięte ruiny dawnego podwodnego królestwa, przypominające o tym jak wiele zmieniło się na Saharze. Nie ma tu nic cennego, choć od czasu do czasu, jeśli ma się odpowiednio dużo szczęścia, można znaleźć jakąś pokiereszowaną muszlę, jedną z wielu które niegdyś zdobiły dno jeziora. Należy jednak uważać! Zakamarki ruin są świetną kryjówką dla widłowęży, które wygrzewają się na słońcu kiedy nikt nie niepokoi ich swoją obecnością; nocą roi się tu zaś od serketów.
1. Jeremy 2. Nate 3. Tom 4. Billie 5. Franek 6. Elijah 7. Morgan
Zaczyna osoba z numerem 1 (numery zostały obsadzone losowo). Losuje 3 kości:
KOŚĆ 1. osoba, w którą celuje gracz (punkt I) KOŚĆ 2. efekt pałowania (punkt II) KOŚĆ 3. Kość na wykrycie (punkt III)
PUNKT I) Liczba oczek oznacza osobę oznaczoną pod tą liczbą na liście powyżej. Graczowi z numerem 7 przypisana jest liczba, którą ma osoba losująca. Zasady losowania celów będą się zmieniać w miarę odpadania kolejnych osób i konsultowane będą na ChB.
PUNKT II) Efekt pałowania: 1 → przeciwnik odbija piłkę 2 → trafienie w nogę przeciwnika 3 → trafienie w rękę przeciwnika 4 → trafienie w plecy lub tors przeciwnika 5 → przeciwnik odbija piłkę 6 → trafienie w głowę, przeciwnik spada z miotły
W przypadku wyrzucenia przez atakującego 1 lub 5, kolejny ruch należy dna liście.
Gracz odpada z gry, gdy: a) przeciwnik trafi go w głowę (kość 6) b) dostanie tłuczkiem 3 razy w jakąkolwiek inną część ciała (kości 2, 3, 4)
Dodatkowo oberwanie tłuczkiem 2 razy pod rząd w to samo miejsce skutkuje złamaniem (2 – nogi, 3 – ręki, 4 – żebra). Gracz może zrezygnować z dalszej gry, lub zacisnąć zęby i kontynuować. W przypadku podjęcia dalszej gry, po rozgrywce rzuca kości opisane w punkcie „złamanie”.
PUNKT III: Bludger jest grą zakazaną, dlatego przy każdym poście, każdy gracz rzuca dodatkową kością. Oczka wszystkich kości sumują się. W momencie, gdy ich suma = (15x liczba graczy), zostajecie nakryci przez opiekuna wakacyjnego wyjazdu.
Złamanie: Ponieważ gra jest zakazana przez szkolne władze, nikt nie chce, żeby uczestnicy biegali ze uszkodzeniami do pielęgniarki. Wszystkie złamania leczone są na miejscu. Niestety, ponieważ zdecydowałaś/eś się grać dalej Twoje kości się przesunęły, przez co nie były tak łatwe do naprawienia. Rzuć kością:
1, 3 - zaklęcie rzucone na kość nie tylko nie zadziałało, ale też sprawiło, że są one praktycznie nienaprawialne za pomocą magii, nawet przez doświadczonych uzdrowicieli. Dlatego trzeba Cię było poskładać po mugolsku. We wszystkich wątkach zaczętych przed 2.09 Twoja postać nosi gips. 2, 6 - osoba składająca Twoją kość zapomniała ją nastawić. W wyniku krzywego zrośnięcia do końca życia kulejesz(złamana noga)/nie jesteś w stanie zgiąć trzech pierwszych palców w dłoni (złamana ręka)/ masz lekko skrzywione plecy (złamane żebro) 4, 5 - składanie ręki przebiegło boleśnie, ale bezproblemowo.
Wszyscy gracze (także Ci, którzy spali z mioteł oraz Ci połamani) zostają do samego końca, także w przypadku wpadki wszyscy ponoszą konsekwencje.
Nagrody: wszyscy - 1 pkt z gier miotlarskich III miejsce - 2 pkt. z gier miotlarskich II miejsce - 2 pkt z gier miotlarskich, 35 galeonów I miejsce - 2 pkt z gier miotlarskich, 35 galeonów i tłuczek
Dodatkowo: zrzutka na nagrody! Każdy gracz musi wpłacić 10 galeonów. Linki do rozliczeń wstawcie w pierwszym poście.
______________________
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
wejściówka:opłacona Kości:1,2,2 Celuję w Morgan, trafiam w nogę. wykrycie: 2
Nawarstwiło się ostatnio trochę problemów, a więc dlaczego miałby nie skorzystać z ostrzejszej zabawy w quidditchu? Zgłosił się pierwszy raz, jednak był pewny swego. Potrzebował trochę adrenaliny, trochę odpoczynku i zapomnienia, a czyż okoliczności temu nie sprzyjają? Uiścił opłatę, wskoczył na miotłę i wzbił się w powietrze. Chciał poczuć w żyłach pulsującą, wrzącą krew, oddychać szybko i wyżyć się, rozładować rozpierającą go energię. Nie przyglądał się ludziom, którzy tu przyszli w obawie, że spotka kogoś znajomego. Nie chciał wiedzieć kto tu jest, najlepiej, aby wszyscy byli sobie obcy. Założył na głowę głęboki kaptur czerwonej bluzy i ustawił się do pierwszego ataku. Uderzył potężnie w tłuczek, a wycelował w jakąś dziewczynę, która akurat znalazła się na celowniku. Tłuczek walnął ją w nogę i dopiero słysząc jej głos, pobladł. To niemożliwe, że to Morgan. Niemożliwe. - Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. - zaczęło się w nim gotować. Soczysta, gorąca wściekłość, którą mógł przekierować na siłę uderzenia. Spiął mięśnie gotów do działania, a i nie patrzył na Morgan. Wolałby jej nie rozpoznawać. Wystarczyło pięć minut, aby się porządnie wkurwił.
Ostatnio zmieniony przez Jeremy Dunbar dnia Nie Sie 18 2019, 20:41, w całości zmieniany 1 raz
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
W bludgera miał okazję grać raz w życiu i nie była to bynajmniej czysta gra powodowana chęcią rozrywki, a zwykła bójka na miotłach, która miała swój zaczątek w sprzeczce, której powodu już nawet nie pamiętał. Udało mu się wtedy wyjść z siniakami i skręconym nadgarstkiem, co właściwie oznaczało, że los obszedł się z nim łaskawie. Co zatem sprawiło, że postanowił znów wziąć udział w tej zabawie? Nie wiedział. Na Saharze czuł się jednak jak inna osoba... był inną osobą i wyjątkowo nie martwił się konsekwencjami swoich działań. Również faktem, że była to zabawa nielegalna i jako opiekun powinien gdzieś to zgłosić zamiast samemu chwytać za miotłę. Nie był jednak dobrym opiekunem, jak sam przyznał w rozmowie z Wendy. Liczył, że spotka tutaj Leonela, ale kumpel najwyraźniej nie miał czasu lub możliwości aby się pojawić – bo co do chęci to zdecydowanie nie wątpił, bludger był zupełnie w jego stylu. Wsiadł na miotłę, ubrany w szatę z kapturem, w której było mu dość gorąco i wzbił się w powietrze, trzymając w ręce quidditchową pałkę. Kiedy nadarzyła się okazja, z całej siły odbił tłuczek ku jakiejś dziewczynie. Nie znał tu chyba nikogo, więc miał w nosie w kogo uderza. Zresztą... i tak by pewnie miał. Chyba wiedzieli na co się piszą, biorąc udział w tego typu rozrywce?
Tom w coś takiego za to grał pierwszy raz w życiu. Wcześniej jakoś zbytnio nie miał okazji uczestniczyć w tego rodzaju wydarzeniach. Pewnie gdyby miał tylko dostęp to nie ominąłby ani jednej okazji by wskoczyć na miotle i skopać komuś tyłek. bludger był nielegalny. A nie od dziś było wiadome, że wszystko co nielegalne to Toma przyciąga do siebie. Było i tym razem. Tuż przed zapłacił należytą sumę i dołączył do reszty uczestników. Nie miał pojęcia kogo mógł tutaj spotkać. Z jednej strony trochę żałował że nie ma przy nim Matta ale z drugiej strony cieszył się że jest bezpieczny. Miał przynajmniej nadzieję że go tutaj nie będzie. Nie przewidział jednak że zastanie tu swojego drugiego współlokatora z namiotu. Przyjrzał się uważnie jego poczynaniom i aż zagwizdał. Niezły był. Żal mu sie jednak zrobiło tej dziewczyny. Zwłaszcza że ktoś ponownie w nią wycelował. Kojarzył jednak ja. Zdawało się, że byli ze wspólnego domu. Co nią kierowało by wziąć w tym udział? Co kierowało kimkolwiek z tu obecnych? Tak się rozmarzyl że nie zauważył tłuczka który szybował w jego stronę. Zamachnął się i odbił go. Czy mu się zdawało czy znowu poleciało w stronę gryfonki?
Kości 351
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Okazja do zasmakowania kolejnej miotlarskiej rywalizacji nie miała prawa jej ominąć i tym razem. Nie miało znaczenia, że była zakazana, czy, że mogła się wiązać z poważnymi urazami. Dotychczas i tak każdy mecz, czy nawet trening niósł takie ryzyko, więc nie dostrzegała żadnej różnicy. A fakt, że mogli zostać przyłapani? Że brali udział w czymś nielegalnym? Już samo latanie na miotle ją ekscytowało, a w tym wypadku nakręcona była podwójnie. Być może rola pałkarza niekoniecznie do niej pasowała, ale to nie miało w tej chwili znaczenia. Zawody, jak się okazało, nie zaczęły się dla niej zbyt kolorowo, ponieważ na dzień dobry oberwała w nogę. Tłuczek huknął, a dziewczyną zachwiało potężnie. Piekło, bolało. Piłka poszybowała dalej. Moe pojawiła się tutaj zakapturzona, więc jedyne, co dało się poznać, to dziewczęcą sylwetkę. Uginającą się z bólu sylwetkę. Po chwili piłka wróciła, Gryfonka usłyszała upiorny dźwięk pękającej kości. Drugi raz oberwała w to samo miejsce i to już było o jeden za dużo. Zacisnęła zęby, aby zagłuszyć w sobie krzyk bólu i zaczęła szybko, płytko oddychać. Jej organizm miał dość, a przecież jeszcze się na dobre nie zaczęło. - Skurwiele! - wrzasnęła wreszcie, kiedy kolejny tłuczek przyleciał w jej kierunku, ale tym razem zdołała go odbić, co można było w tym stanie uznać za heroiczny wyczyn. Nie patrzyła, co się stanie dalej. Bardziej walczyła ze sobą, w czym pomoc znajdywała wyłącznie w adrenalinie. Na szczęście był to potężny pomocnik. Swoją drogą, sądząc po głuchym odgłosie upadku, chyba kogoś wyeliminowała. Wyszczerzyła się pomimo pulsującego bólu.
Nie miała pojęcia, co tutaj robi - Billie pasowała do zakazanych gier jak wół do karety. Nie potrzebowała się oszukiwać, wiedziała, że była drobnej postury i choć w wyniku licznych ćwiczeń w ramionach dziewczyny mogło kryć się więcej siły niżby ją podejrzewano, wciąż daleko jej było do rasowych pałkarzy. A przecież o tej pozycji zawsze marzyła, trochę zazdroszcząc swoim kuzynom. Można było powiedzieć, że teraz miała okazję się przetestować - tak przynajmniej pomyślała sobie, kiedy w przypływie odwagi, a może po prostu fascynacji postanowiła dołączyć do rozgrywek bludgera. Szkoda, że tak mało przyjrzała się zasadom i dopiero czas zweryfikował jej wyobrażenia. To zdecydowanie nie był quidditch... Kiedy wzbiła się w powietrze, była bardziej przestraszona niż sądziła. Pałka ciążyła jej w dłoni, a jakaś gula znajdowała się w gardle od momentu kiedy tłuczek dwukrotnie bezlitośnie uderzył w jedną z dziewczyn, co poskutkowało charakterystycznym trzaskiem łamanej kości. A potem poleciał w nią po raz trzeci - czy można było to już uznać za znęcanie się? Wzdrygnęła się, stwierdzając, że chyba jednak jej się to nie podoba... A gra dopiero się zaczynała. Na sentymenty jednak nie było czasu, bo zaraz tłuczek znalazł się w jej zasięgu. I chyba tak skupiła się na obcej dziewczynie, że jej ręka sama wykonała gest, który posłał kolejnego tłuczka w tego biednego koziołka ofiarnego.
Początek był trudny i noga nieszczególnie pozwalała działać na tyle precyzyjnie, na ile by się chciało. Zwłaszcza, gdy na sobie miało się tak zmasowany atak. Utrzymanie się na miotle było nieco problematyczne, nawet, jeżeli złamanie jeszcze nie odezwało się pełnią swoich możliwości. Moe oddychała ciężko, z trudem łapiąc kolejne zasoby tlenu. Ktoś rzeczywiście upadł po jej ciosie, co czyniło z niej póki co najskuteczniejszego zawodnika na boisku. Wszystkie statystyki się zgadzały. 'Wybronionych' i odbitych tłuczków była dotychczas mistrzynią, choć było tak tylko dlatego, że najwidoczniej wszyscy chcieli na dzień dobry wyeliminować drobną Gryfonkę. Czy był to dobry plan? Do pewnego momentu szło z górki. Właściwie aż do upadku pierwszego z chętnych na wyrzucenie jej z gry. Kolejny tłuczek lecący w jej stronę już nawet jej nie zdziwił. Ponownie go odbiła, choć nie na tyle dobrze, aby znów kogoś z powodzeniem uszkodzić. Musiała zachować czujność. Cała reszta... Jeżeli nie przyszłaby sama, to już raczej było dla Davies po zawodach.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Nie potrafił nie podekscytować się możliwością zagrania w bludgera. Nigdy dotąd nie próbował tej gry, ba, nawet jej nie widział, jedynie słyszał jaka jest brutalna i wymagająca. Wzięcie w niej udziału wiązało się z ogromnym niebezpieczeństwem, a smak zagrożenia był przecież tym, co młodemu Swansea smakowało najbardziej na świecie... nie powstrzymywało go nawet to, że była to rozrywka zupełnie nielegalna i wpadka mogłaby wiązać sie z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Zresztą jakie „powstrzymywało”? Dodatkowe zagrożenie dodawało wszystkiemu dodatkowej pikanterii, sprawiając, że nie mógł się temu oprzeć. Mimo jednak tego, że jego postępowanie i sposób myślenia daleki był od rozsądku, zostało w nim na tyle Krukońskiej przezorności, że postanowił pojawić się na meczu w zupełnie nowej odsłonie, takiej, której nie znał jeszcze nikt. Było to zabezpieczenie zarówno przed kłopotami w szkole, jak i siostrą, która rozerwałaby go na strzępy w momencie gdyby dowiedziała się o tym, w co dobrowolnie się pakował. Nowy wygląd opracował już jakiś czas temu, przez długi czas dopracowywał szczegóły swojej nowej twarzy w taki sposób, by mieć pewność, że nie przypomina ona kogoś znajomego w zbyt dużym stopniu. To był jego as w rękawie, którego trzymał po to, by wykorzystać go w razie potrzeby... a to bez wątpienia była dobra do tego sytuacja. Entuzjastycznie wsiadł na miotłę i poleciał, układając pałkę w ręce. Po ostatnim meczu, który swoją drogą nie skończył się dla niego zbyt fortunnie (ale przynajmniej wygrali), miło było znów wrócić na pozycję pałkarza. Rozglądając się po boisku, starał się nie przykuwać większej wagi do tego, kto się na nim znajduje, bał się, że jeśli znajdzie się tu ktoś mu bliski, trudno będzie mu o brutalność... a przecież jako nowa osoba, którą próbował udawać, nie mógł mieć zbyt dużych skrupułów bo teoretycznie nikogo tutaj nie znał. Dlatego właśnie, choć na widok Billie, która beztrosko wzbiła się w powietrze serce stanęło mu w piersi, nie dał tego po sobie poznać, taktycznie odwracając wzrok w drugą stronę. Zaczęło się brutalnie, jedna dziewczyna (czy to była Moe? Lepiej nie wiedzieć) oberwała dwa razy z rzędu, a potem z miotły spadł jeden chłopak. Powinien czuć się z tym źle, prawda? Skąd więc ta euforia, która napędzała go do działania? W momencie kiedy tłuczek poleciał w jego stronę, odbił go silnie, nie patrząc w kogo właśnie celuje. Gdyby wiedział, że tym samym zrzuci Billie z miotły, w życiu by przecież nie rzucił...
Franklin niegdyś niesamowicie tęsknił za szkolnymi wyjazdami wakacyjnymi i był niezwykle podekscytowany, gdy znów miał okazję na taki pojechać. Jego zapał umierał jednak w trakcie - po pierwsze nie było na nim laseczki, nad którą pracował przez ostatni niemalże rok, by zaliczyć jakąś bazę. Po drugie dowiedział się, że z laską, z którą zaliczył bazę, wpadł i miał zostać ojcem. To był totalny mood killer i Sahara do reszty mu zbrzydła. Ach, jak dobrze, że innym też się nudziło i postanowili wybrać się na stare wykopaliska i urządzić dobre mordobicie! Fakt, iż granie w bludgera było zakazane, dodawało grze emocji! Franklin starał się mieć oczy dookoła głowy, żeby nie oberwać w łeb. Na miejscu było kilkoro chłopaków, Jeremy Gryfon, Elijah kapitan Ravenclawu, Tom, którego też kojarzył z domu, nawet Nathaniel opiekun, a do tego dwie młodsze dziewczyny. W jednej rozpoznał Morgan, też z Gryffindoru, a drugą była Billie, która kiedyś podszywała się pod Gryfonkę na jego treningu. Uśmiechnął się do pań szarmancko, ale gdzieś tam w duchu postanowił, że jeśli tylko się da, nie wyceluje w nie piłki. Niestety był chyba jedynym takim mądrym, ponieważ tłuczek niezwykle często leciał w kierunku młodszej Gryfonki. Oberwała dwukrotnie w tę samą nogę, kolejne dwie piłki odbiła i to jedną celnie, zrzucając Toma z miotły. Potem oberwała Billie, i to w głowę. Franklin bardzo jej żałował, lecz nie miał czasu rozpaczać, bowiem tłuczek poleciał w jego stronę, a on odbił go na chybił trafił... i niestety trafił. W głowę Morgan. - OMERLINIE - wydał z siebie jęk, gdy dziewczyna zsunęła się z miotły...
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Zdążył wziąć dwa wdechy nim serce podjechało mu do gardła, paraliżując go na moment. Gdyby nie metamorfomagia, pobladłby jak ściana, a potem pewnie poczerwieniał ze wstydu jaki go ogarnął. Kiedy widział spadającą z miotły Billie, nie chciał uwierzyć, że to była jego sprawka... ale taka była prawda i uciekanie od niej nie miało najmniejszego sensu. Właśnie posłał ku ukochanej, małej i roześmianej kuzynce tłuczek, który uderzył ją prosto w głowę i w dodatku zrzucił z miotły. Jasna avada. Zacisnął zęby i czuł, że włosy usilnie chcą pobieleć, toteż musiał włożyć bardzo dużo samokontroli w to, by utrzymać je w tonacji ciemnego blondu. Może pobladły nieznacznie, może zmatowiały – na szczęście nikt nie miał tutaj czasu na to, by analizować jego wygląd. Miał ochotę zlecieć do niej i upewnić się, że wszystko jest w porządku, że nie zrobił jej nic poważnego (tłuczek był wszak silny, dobrze wiedział jak mocno go odbija), ale nie mógł sobie na to pozwolić. Gra trwała dalej i musiał ją kontynuować. Wściekły na samego siebie, przy pierwszej nadarzającej się okazji odbił tłuczka ku zakapturzonej postaci, nie mając pojęcia, że jest to Jeremy. Same złe wybory.
To, co się działo potem było istnym szaleństwem. Obserwował Morgan, która obrywała co chwila. Dzielnie walczyła, odbijała ataki, ale kto normalny dałby wytrwać taki atak ofensywny? Choć był wkurzony jej obecnością tutaj, to z każdą mijającą minutą zdawał sobie sprawę, że ta dziewczyna potrafi o siebie zadbać. Zrzuciła z miotły jakiegoś chłopaka, nie dawała się nawet na chwilę zagiąć. Co mogła poradzić na to, że w końcu tłuczek uderzył ją w głowę? - KURWA. - dzisiaj potrafił wypowiedzieć tylko to słowo. Widział jak spada i nie mógł do niej podlecieć. Musieli to zrobić inni, bowiem tak zapatrzył się na nią, iż nie zauważył, że tłuczek zawraca wprost w jego stronę. Wykonał manwer, chciał uniknąć jednak się nie udało. Oberwał w łydkę i aż syknął z bólu. Nie sądził, że będzie aż tak dotkliwy. Ukrywając swoją twarz popatrzył spode łba na tego, który w niego wcelował i przymrużył gniewnie oczy. Ktoś musi mu za to zapłacić, za to, że Morgan spadła z miotły. Potem jakaś inna dziewczyna, której się nie przyglądał w obawie, że ją rozpozna. Zignorował ból nogi, a adrenalina ułatwiała to zadanie. Rozpędził się, dzierżąc w dłoniach pałkę i gdy zbliżał się do tłuczka potężnie w niego przypierdzielił. Wycisnął z siebie sporo sił i celował na oślep. Nie na konkretną osobę, bowiem zdołał odkryć, że to nieistotne w kogo. Istotne, by jak najszybciej wszystkich wyeliminować. Oby tylko nikomu nic poważnego się nie stało mimo charakteru nielegalnego sportu. Serce tłukło się w jego klatce piersiowej i bolało od skumulowanych problemów. Nie patrzył w kogo trafił. Po prostu ruszył dalej, aby nie dać się nikomu dorwać.
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Tłuczki szalały po terenie wykopalisk, zbierając bardziej lub mniej krwawe żniwo. Wiedział, że bludger jest dynamiczny i nie trwa zbyt długo, choć nie spodziewał się, że tak dużo osób zostanie wyeliminowanych w tak krótkim czasie. Nim zdążył się obejrzeć, została ich już bez mała połowa... a skoro nie oberwał jeszcze ani razu, mógł czuć się raczej zadowolony. Wszystko układało się po jego myśli, mała brunetka zbierała tłuczki jakby miała w sobie magnes, a on pozostawał z boku, jakby niezauważony... i dobrze, nie zależało mu na tym, żeby rzucać się w oczy. W pewnym jednak momencie wyjątkowo zdenerwowany chłopak odbił w jego stronę tłuczek, trafiając go w rękę. Zabolało jak cholera, ale najwyraźniej był wciąż cały, toteż nie tracił czasu i skorzystał z tego, że piłka znalazła się w zasięgu jego pałki. Odbił ją celnie, mierząc w chłopaka, który zaatakował go przed momentem. Oko za oko. Ręka za rękę.
Nie wiedział, czy powinien polecieć i sprawdzić, co się z dziewczyną stało, czy powinien uważać na własny łeb - zdecydował na tę drugą opcję, bo jak sam oberwie, to już nikt Morgan nie podniesie, co nie? Chłopaki po wyeliminowaniu dziewczynek postanowili okładać się tłuczkiem jak szaleni. Franklin przyglądał się tej agresywnej wymianie odbić, a gdy tłuczek poszybował w kierunku Gryfona, ten odbił go szybko w kierunku Nathaniela. Nie zrobił tego jednak z przesadną siłą, wobec czego opiekun mógł z łatwością tłuczka odbić...
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Młody oberwał, wiedział o tym, bo nie bez satysfakcji obserwował trajektorię lotu wpierdolonośnej piłeczki i nie tylko – patrzył na niego jeszcze przez moment, patrząc na niego w momencie i tuż po uderzeniu. Nie było mu go szkoda, wszyscy byli tutaj po to, żeby nawalać w siebie cholernymi tłuczkami... i to właśnie zrobił. Obie dziewczyny już odpadły, więc zaczęła się prawdziwa... prawdziwie brutalna gra. Nie był może zbytnim dżentelmenem, ale fakt, że płeć piękna spadła już z boiska sprawiał, że poczuł się znacznie pewniej. Był niemalże... zrelaksowany? Ból w ręce już przechodził, tudzież był przytłumiony przez adrenalinę, mógł więc rozkoszować się grą. Z entuzjazmem odbił tłuczek ku jednemu z chłopaków, celując w jego rękę. Z uszkodzonymi rękoma nie będą mogli atakować, prawda?
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Jasne, że nie był zadowolony z faktu, że tuż za Billie, z miotły spadła druga dziewczyna, którą, jak zauważył w ostatnim momencie, w istocie była Moe. Nie był, ale mimo wszystko odczuł ulgę dlatego, że oznaczało to, że żaden zbłąkany tłuczek już ich nie dosięgnie. Mógł się wyluzować i grać nieco brutalniej niż do tej pory, nawet jeśli od początku nie szczędził swojej pałki. Wierzchem dłoni otarł pot z czoła i czekał na moment, w którym tłuczek znajdzie się na tyle blisko niego, by mógł oddać silny i przede wszystkim celny cios. W chwili kiedy miał ku temu sposobność, posłał go w stronę zakapturzonego mężczyzny, wkładając w to całą swoją energię. Trafił go w rękę, widział to... i choć poczuł się z tym źle, odczuł z tego powodu niemałą satysfakcję.
Trafił w kogoś, czuł to. Tak samo jak zemstę, bo ledwie zdążył ruszyć, a tłuczek do niego wrócił i tym razem trafił w dłoń. Syknął, bo ten ból był dotkliwszy. Musiał latać szybciej i bardziej chaotycznie, skoro tamten nieznajomy wykazuje się zamiłowaniem do zemsty. Najpierw napierdzielała go łydka, na szczęście już nieco słabiej, a teraz dłoń, która była mu potrzebna do odbijania tłuczka. Wymamrotał pod nosem wiązankę przekleństw. To perfekcyjny sposób na wyżycie się, jednak nie sądził, że będzie napędzany wkurzaniem się na taki, a nie inny obrót spraw. Nie podejrzewał, że aż tak zdenerwuje się na widok spadającej Morgan. Rozmasował dłoń, ale tylko przez kilka sekund i ruszył dalej, namierzając tłuczek. Zbliżył się do niego, zamachnął i przypierdzielił z całej siły, co przypłacił bólem ręki, a czego nie żałował. Czas kończyć zabawę i zwalić kogoś z miotły. Wyjątkowo podniósł wzrok, by sprawdzić w kogo mu się trafiło. Zdziwił się widząc, że przyłożył temu, który mu poharatarł rękę. Popatrzył jak ten spada i nabiera prędkości. - Kurw...no więc ten tego. - nabrał powietrza w płuca i popatrzył czujnie na pozostałą dwójkę chłopaków. Teraz zaczyna się dogrywka.
... prosto we Franklina! Gryfon był zaskoczony faktem, że tłuczek tak szybko do niego wrócił. Cóż, nie powinno go to dziwić - wręcz wystawił Nathanielowi idealną piłkę do kontrataku, poza tym lata spędzone na miotle na pozycji pałkarza powinny nauczyć go już wszystkiego, bezwzględnie WSZYSTKIEGO na temat tego, jak szybko może latać tłuczek. Tak czy owak oberwał w rękę, konkretniej rzecz biorąc w ramię, którym zasłonił twarz jako tę ważniejszą część ciała, na której zależało mu stokroć bardziej niźli na kończynie. Tłuczek odbił się od niego, pozostawiając po sobie wyłącznie ból i prawdopodobnie solidnego siniaka, po czym poleciał gdzieś dalej. A kiedy wrócił do niego ponownie, Franklin odbił go, tym razem w kapitana Ravenclawu, Elijaha. Już po locie tłuczka widział, że znów zrobił to zbyt lekko. Czyżby bał się szkodzić kolejnego gracza? Leżąca na ziemi Morgan będzie prawdopodobnie jego wielkim wyrzutem sumienia...
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Merlinie, czuł się wspaniale! Mógł w końcu się wyluzować i po prostu cieszyć się grą. Przestał nawet zwracać uwagę na to jaka jest brutalna, w gruncie rzeczy to, że robił komuś krzywdę nie było żadną nowością ze względu na zajmowaną przez niego w szkolnej drużynie pozycję pałkarza... no i nie było też jego problemem, bo przecież nikt nie został zmuszony do wzięcia udziału w całej tej zabawie. Sam dobrowolnie zgodził się na ewentualne cierpienie i cała reszta miała dokładnie ten sam wybór – jak przypuszczał. Dlatego posłał tłuczka w stronę zakapturzonego chłopaka, celując w jego nogę. Dlaczego tam? Bo oberwał w nią już kilka razy i miało to być jednoznaczne ze zdjęciem go z boiska. Chciał wygrać, z każdą chwilą coraz bardziej.
W bardzo krótkim czasie okazało się, że na placu boju został wyłącznie Franklin i Elijah. Starcie kapitanów drużyn Quidditcha - w dodatku dwóch pałkarzy. Niestety Franklin nie miał o tym pojęcia - proszę o zignorowanie wszystkich wzmianek o Krukonie z poprzednich postów, bo jestem głupia i zapomniałam, że typek zmienił wygląd. Random latający na miotle stał się jego głównym celem. Widział, jak typ zwalił z miotły Nathaniela celnym uderzeniem w tłuczek, który poszybował prosto w głowę opiekuna. Nie chciał skończyć jak leżący na ziemi Bloodworth, ani jak biedna Morgan i Billie. Ani nawet jak Dunbar i Falk! Musiał się utrzymać! Nie pozwoli jakiemuś tam nieznajomemu, co to przyszedł kozaczyć na miotle, zwalić się ze swojej. No, wiecie o co chodzi. Gdy tłuczek znalazł się w jego zasięgu, zacisnął mocno zęby i odbił go, celując w postać chłopaka.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Sytuacja na boisku rozwijała się tak szybko, że właściwie w pewnym momencie przestał za nią nadążać. Jeszcze przed momentem latała ich tu czwórka, a teraz został sam na sam z kapitanem Gryfonów, cholernym Eastwoodem, który tak jak on był na pozycji pałkarza. Nono, przynajmniej miał nie byle jaką konkurencję! Właściwie w pewnym sensie żałował, że nie może pokazać teraz swojej prawdziwej twarzy i stoczyć z nim godnego pojedynku, w którym obie strony będą dokładnie wiedziały z kim mają do czynienia. Pokusa była silna, ale odparł ją, bo bardziej niż brawurę, cenił sobie rozsądek... wbrew wszelkim pozorom. Posłał ku Franklinowi porządnego tłuczka, wymierzonego prosto w rękę. Nie miał czasu na pieprzenie się w mniejsze obrażenia... to musiało być bolesne, ale, cóż, miało przynieść mu wygraną, więc było tego warte, prawda? Niech wygra najlepszy.
I miejsce: Elijah II miejsce: Franklin III miejsce: Jerry
Odniesione obrażenia i efekty polowej medycznej pomocy, uzyskanej na miejscu:
@Tom Falk - otrzymane uderzenie w głowę nie skończyło się dla Ciebie żadnymi widocznymi obrażeniami, ale do końca wakacji doskwiera Ci ból szyi. @Billie Jean - masz ogromnego siniaka na prawym oku. Odrzuciłaś propozycję usunięcia go zaklęciem, po tym jak zobaczyłaś, co stało się z ręką Nathaniela. Do końca sierpnia zejdzie sam. @Morgan A. Davies - miałaś szczęście i nogę złożyli Ci porządnie. Niestety z piszczeniem w uchu, które nie ustawało odkąd dostałaś tłuczkiem w głowę, musisz żyć do końca wakacji. @Nathaniel Bloodworth - zaklęcie rzucone na kość nie tylko nie zadziałało, ale też sprawiło, że są one praktycznie nienaprawialne za pomocą magii, nawet przez doświadczonych uzdrowicieli. Dlatego trzeba Cię było poskładać po mugolsku. We wszystkich wątkach zaczętych przed 2.09 Twoja postać nosi gips. Lepiej wymyśl jakąś historię tego złamania, bo jeśli wygadasz komuś, że stało się to podczas bludgera, nie tylko stracisz wakacyjną pracę, lecz także być może zęby, kiedy inni uczestnicy zakazanej gry, dowiedzą się, że wsypałeś. @Jeremy Dunbar - miałeś najwięcej szczęścia, bo ani nie dostałeś w głowę, ani nic nie połamałeś. Na nodze masz tylko imponującego sińca, który poboli jeszcze ze dwa tygodnie. @Franklin R. E. Eastwood - uderzenie w głowę, które otrzymałeś zamroczyło Cię na szczęście tylko na chwilę. Właściwie to wydaje Ci się, że zupełnie nic Ci się nie stało. Boy, are you wrong! W Twojej pamięci powstały pewne solidne dziury. Nie pamiętasz, że Heaven jest z Tobą w ciąży, że Twoja mama ma za dwa dni urodziny, jak wyglądają anyżowe fasolki Bertiego Botta i pewnie kilka innych mniej istotnych rzeczy. @Elijah J. Swansea - gratulacie! Wygrałeś i to prawie nietknięty. Oprócz połowy pieniędzy ze zrzutki otrzymujesz na pamiątkę tłuczka, którym graliście. Szczęśliwy zaniosłeś go do namiotu, ale nie zauważyłeś, że skrzynia, w której się znajdował była kiepsko zabezpieczona. W efekcie piłce udało się uciec w nocy i zrobić spory bałagan w Twoim namiocie, zanim go złapałeś. Na szczęście obyło się bez ofiar. Tylko @Elaine J. Swansea dostała nim w plecy, na tyle jednak lekko, że skończyło się małym siniakiem.