Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Zagroda ferni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyNie 10 Lut - 21:57;


Zagroda ferni


Z odrobiną szczęścia, przechadzając się obok drewnianego płotka zagrody można dostrzec po drugiej stronie piękne ferni. Stworzenia te wcale nie lgną do ludzi, trzymając się na bezpieczną odległość i tylko czasem podchodząc bliżej.

Jeśli posiadasz minimum 5 punktów z ONMS, możesz spróbować przejechać się w zaprzęgu ferni; są to osobniki oswojone, ale mimo wszystko byle laik nie da sobie z nimi rady.

Jeśli zdecydujesz się spróbować sił w zaprzęgu:
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyPią 1 Mar - 0:50;

@Hal Cromwell

Leżąc na łóżku, wpatrywała się bezmyślnie w sufit. Współlokatorzy zajęci byli swoimi sprawami, a zresztą Nessa wcale nie miała ochoty na żadne towarzystwo. Jej własne było wystarczająco męczące. Cały czas w głowie odbijały się jej słowa Aleksandra, a przed oczyma pojawiały się wspomnienia związane z Holdenem z czasów, gdy potrafili ze sobą rozmawiać. I właściwie najtrudniejsze dla niej było odnalezienie w tym wszystkim samej siebie, a nie tego, czym nauczono ją być. Nawet nie potrafiła sobie odpowiedzieć, czy naprawdę aż tak gryfona nienawidzi i ma jakiekolwiek prawo mieć do niego pretensje. Westchnęła ciężko, przecierając dłonią oczy i zbierając kosmyki rudych włosów z bladej twarzy, aby następnie jednym z nich bawić się pomiędzy palcami. Zdawała sobie sprawę, że leżenie i uciekanie przed światem nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę. Prefekt leniwie ruszyła ręką, unosząc ja do góry i patrząc na tkwiący na nadgarstku zegarek, którego wskazówki pokazywały na szesnastą. Wieczór się jeszcze nie zaczął, dzięki temu przez myśl jej przeszło, że miała jeszcze pokaźną listę miejsc, które chciała odwiedzić. Zwlokła się więc leniwie na podłogę, przeciągając się porządnie i łapiąc za leżącą na stoliku szczotkę, którą rozczesała splątane kaskady marchewkowych włosów. Wciągnęła na siebie ocieplana kurtkę i miękkie, nieprzemakalne buty. Podniosła leżący przy nogach mebla plecak, zaglądając do środka, aby upewnić się, że wszystko było na swoim miejscu. Nessa była osoba zorganizowaną, niezależnie czy chodziło o zajęcia na studiach, pracę w sklepie czy o plecak na pieszą wycieczkę po pięknej i dzikiej Islandii. Zasunęła tobołek, zakładając go na ramiona i kierując się w stronę wyjścia z domku, a następnie do kuchni i sklepu. Zapasy musiały być uzupełnione.
Dzisiejszym celem ślizgonki była zagroda pełna pięknych ferni, których wełna była jednym z cieplejszych materiałów na ubrania. Słońce z wolna chyliło się ku zachodowi, nadając niebu pomarańczowo-różowego koloru, tak odbijającego się w pokrytych warstwą nienaruszonego śniegu równinach. Szła wzdłuż zagrody, nucąc coś pod nosem i obserwując zajęte sobą zwierzęta. Na szczęście wiatr nie był tak mroźny, jak poprzedniego wieczora, jednak wciąż nachalnie uderzał w twarz i szczypał w oczy. Dostrzegła większy kamień, na którym bezceremonialnie przycupnęła, kładąc plecak pomiędzy nogami. Wyjęła butelkę mocnego piwa, którego niemal natychmiast spiła kilka łyków oraz czapkę z pomponem, którą nałożyła na głowę i uszy. Miała nadzieję, że to jeszcze bardziej odetnie jej umysł od rzeczywistości i pogłębi efekt bańki. Wsunęła dłoń do kieszeni kurtki, wyjmując paczkę papierosów, którą zaczęła obracać w dłoni. Drugą podparła o kolano, aby oprzeć na niej twarz. Karmelowe ślepia wpatrywały się w pasące się zwierzęta, a spomiędzy warg uciekło jej kolejne westchnięcie. Czyż fernie nie miały cudownego i prostego życia? Ich stado wyglądało na pozbawione problemów, żyjące w harmonii. Szkoda, że ludzie tak nie potrafili. Prychnęła cicho na widok zakochanej w sobie pary zwierząt, aby następnie przysunąć paczkę do ust i chwycić nimi jednego z papierosów.
Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySob 2 Mar - 0:50;

|przed labiryntem i bez związku z wątkiem wyżej|
Słońce stało wysoko na szarobłękitnym niebie, ale nie dawało zbyt wiele ciepła. Zawiązała szalik w barwach Gryffindoru nieco ciaśniej na własnej szyi, czując wdzierające się pod ubrania podmuchy lodowatego wiatru. Pogoda ich nie oszczędzała, zwłaszcza że trwała dopiero połowa lutego. Fire kusiło nawet spędzenie całego wyjazdu w ciepłym domku, ale tam zawsze mogła się natknąć na niechciane towarzystwo... Poza tym znalazła sobie ciekawe zajęcie, jak przystało na zielarkę. Mianowicie wyposażona w plecak, rękawice i niewielką torbę poszła poszukać jakichś magicznych okazów roślinek. Gryfonka przeliczyła się jednak. Sporo rosło w czasie zimy, ale śniegu napadało tyle, że praktycznie wszystkie zostały zasypane. Miała czujne oko i parę razy dostrzegła zielone listki i gałązki, ale nie było to nic godnego zainteresowania. Nim się obejrzała, zawędrowała daleko, aż do jakiegoś drewnianego płotku. Usiadłaby na nim, gdyby nie był oblodzony. Zresztą, kiedyś zrobiła tak na lekcji Swanna i ledwo uniknęła sporego opieprzu.
Zmrużyła nieco powieki, żeby dostrzec z oddali jakieś nieznane jej zwierzęta. Na początku uznała je za łosie, potem wywnioskowała, że to raczej renifery. Zdawały się nie zwracać żadnej uwagi na jasnowłosą dziewczynę opartą ramionami o ich barierę. Ewidentnie dotarła do granicy jakiejś hodowli. Wcisnęła torbę na rośliny do kieszeni, zastanawiając się, czy nie warto zawrócić. W końcu poszukiwania spełzły na niczym, a gapić się na te dziwne stworzenia nie zamierzała. Zdaniem Blaithin to było jedynie marnowanie czasu, a i tak wątpiła, żeby któryś renifer zechciał się zbliżyć. Jeszcze by ją to ugryzło... Nie miała ręki do zwierząt, co już setki razy udowodniły jej lekcje ONMSu. No może tylko salamandra Fire ją kochała. I czasem elf, ale ich nie zabrała na Islandię. Westchnęła, obserwując jak ciepły oddech zmienia się błyskawicznie w obłoczek pary. Blaithin podobała się ta samotność i cisza, w której mogła wsłuchać się w świst wiatru.

Kostka: 2, później wykorzystam!
@Ezra T. Clarke awww
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyPon 4 Mar - 15:08;

Nie był fascynatem islandzkiej flory. Tak naprawdę Ezra praktycznie jej nie dostrzegał, kojarząc śnieg i mróz z czynnikami, które uniemożliwiały rozwój roślinnym formom życia. Lub jakimkolwiek - nic dziwnego, że tereny te zamieszkiwane były przez krasnoludy, skoro wszechobecne, przeszywające zimno wręcz powodowało chęć skurczenia się w samym sobie. Ezra swoją wycieczkę podjął z zupełnie innego powodu niż Fire, ponieważ jego celem od początku była zagroda ferni. Clarke, jak to typowy mieszczański Anglik, nie miał wcześniej styczności ze stworzeniami reniferopodobnymi, a skoro pojawiała się okazja, by to nadrobić, nie zamierzał poddawać się podszeptom Lenistwa, które w ciepłym Hogwarcie błyskawicznie nabrałyby prześmiewczego charakteru.
Słońce znajdowało się wysoko na niebie, przynosząc złudzenie przyjemnego południa. Trudno było w zasadzie oczekiwać lepszej pogody; szalik nie opatulał ściśle jego szyi, choć na głowę wciągnął nawet czapkę, nie martwiąc się dewastacją fryzury. W kieszeni kurtki miał nawet woreczek z jagodami i grzybami, które polecił mu jeden z krasnoludów, jako odpowiednie przekupstwo dla oswojonych ferni, zwyczajowo żywiących się porostami i mchami. Można było zatem uznać, że całkiem nieźle przygotował się na tę całą wyprawę.
Zagroda ulokowana była pośrodku wielkiego niczego, więc Clarke już z oddali mógł dostrzec kobiecą sylwetkę, której jasne włosy w poetyczny sposób wirowały przy łagodnych podmuchach wiatru, prowadząc grę z promieniami słońca. Do niedawna duma Clarke'a nie pozwoliłaby mu przyznać, że to nie płomienne włosy Fire stanowiły jej znak rozpoznawczy - choć kolor ustąpił, Ezra nawet przez chwilę nie miał wątpliwości ku komu stawia kolejne kroki.
Nie skradał się, nie myśląc o tym, by nastraszyć poszukującej spokoju Dearówny; dolewanie oliwy do ognia nie leżało w tym momencie w jego interesie, więc od samej czujności dziewczyny zależało, czy trzaski gałązek i skrzypienie śniegu pod butami przedrą się poprzez zamyślenie. W międzyczasie wyciągnął różdżkę, by niewerbalnym Orchideus dopełnić własny wizerunek o pojedynczy, zbłąkany kwiat. W milczeniu oparł się o barierkę, kręcąc w palcach łodyżką i zawieszając wzrok na poruszających się w oddali ferni.
- Wiesz, odkryłem niedawno, że mam coś wspólnego z ostem. Jak się przyczepię, to tak, żeby było ciężko się pozbyć. - Trącił Fire zaczepnie ramieniem, wreszcie przenosząc rozbawione spojrzenie na jej twarz; jego oczy skrzyły się naturalną, ciepłą energią, w której mieszała się jednak odrobina niepewności. Dobry humor Clarke'a nieznacznie mącony był przez szereg ostatnich nieporozumień w pirytowym domku, których naprostowania jeszcze się nie podjęli. Stąd musiał zadać jedno, proste pytanie: - Złościsz się?

kostka: 5, też potem
Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyPon 4 Mar - 20:13;

Dzień nie zaczął się nawet chylić ku końcowi, a już dość pesymistycznie stwierdziła, że nie będzie zbyt udany. Kiedy więc usłyszała, że ktoś się zbliża ewidentnie w jej kierunku to Merlin świadkiem, że spochmurniała. Fire częściej wstawała lewą nogą niż prawą i rzadko miała dobry humor ot tak po prostu, bez konkretniejszego powodu. W przypadku Gryfonki to najczęściej inni ludzie wmuszali w nią pozytywne odczucia i sprawiali, że topniał jej naturalny chłód, tak sprzeczny z przezwiskiem.
Szczerze mówiąc, dziewczynie ulżyło, gdy zerknęła kątem oka na męską, znajomą sylwetkę i rozpoznała, że to nie Williams. Ale to by było na tyle z miłego zaskoczenia.
- Myślę, że to zależy od determinacji drugiej osoby - parsknęła, czując szturchnięcie, które tak często symbolizowało wyraz sympatii i przyjacielskości, ale w tym przypadku jedynie spięła bardziej mięśnie skryte pod paroma warstwami ubrań. Zmarszczyła nieznacznie brwi, ignorując wymykające się z wysokiego kucyka kosmyki włosów. Może też powinna włożyć czapkę.
To przecież nie tak, że Clarke posiadał jakieś tam zalążki uroku osobistego... Fire nauczyła się chłopaka po prostu znosić. Tolerować do stopnia, w którym nie byli narażeni na wzajemną nienawiść dwadzieścia cztery godziny na dobę. To była jej łaska, niech nie przypisuje sobie zwycięstwa. No albo niech przynajmniej się z tym tak nie obnosi... Popatrzyła nieprzychylnie na łodyżkę w dłoniach Krukona, jakby doszukiwała się w niej nowego wroga. Kiedy Ezra Clarke miał dobry humor, Fire pozostawała czujniejsza niż zwykle. W końcu Gryfonka musiała dołożyć starań, żeby się nim przypadkiem nie zarazić.
- Jednak znam niewiele osób, które równie chętnie znoszą chodzenie z ostem przyczepionym do ubrań, co u twojego boku. - skomentowała, wytykając szybko fakt, który mocno odróżniał Ezrę od owej irytującej roślinki. Podejrzewała, że nadzwyczaj rzadko ktoś zielonookiego odpychał tak wytrwale, jak ona od... już właściwie lat. Miał tendencję do przypadania ludziom do gustu aż za szybko. Albo to oni zbyt wcześnie przyzwyczajali się do Krukona i zaczynali mu ufać. - L'erreur est humaine*, prawda? - stwierdziła trochę gorzko, specjalnie nie mówiąc konkretnie, co jej chodzi po głowie. - Ja już bym wolała dzielić łóżko z pogrebinem.
Odwróciła od niego wzrok, pociągając krótko nosem, bo odczuwała wyraźnie zimno przez stanie w miejscu. Opierając ramiona o płotek, Fire przynajmniej nie musiała się martwić, że nie ma z nimi czego zrobić. Przytuliła ręce bardziej do siebie, jakby w obawie przed mroźniejszymi podmuchami wiatru. Naprawdę wolałaby przestać zachowywać się jak obrażone dziewczę, czekające na jakieś przeprosiny. Ale Blaithin sama nie wiedziała, czego konkretnie chciałaby od Ezry. Z pewnością nie było to pójście precz.
- Ja? Ja się przecież nigdy nie złoszczę. - uśmiechnęła się trochę zbyt słodko, jak na standardowy grymas zdobiący wargi dziewczyny. Zacmokała z udawanym żalem, że w ogóle śmiał pytać. Tak, to było dość proste pytanie, ale w przypadku Fire należało liczyć się z pokrętnymi odpowiedziami lub jej całkowitym brakiem. Krukon stąpał po lodzie znacznie cieńszym niż islandzkie, białe jeziora. Tak było praktycznie zawsze lecz nowość stanowił fakt, że chyba teraz zwracał na to większą uwagę. Jasnowłosa postanowiła więc na krótką chwilę ściągnąć swoją aktorską maskę. Odwróciła się do Ezry bokiem, lewą rękę układając na biodrze, żeby móc popatrzeć na niego z mieszanką uczuć, które dalekie były od sympatii. Ale w kogo konkretnie ukierunkowany był ten gniew? Tego nie mówiła głośno.

*Mylić się/błądzić jest rzeczą ludzką.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyWto 5 Mar - 7:59;

Nie podobało mu się to, że Luke, świadomie czy nie, zastąpił go w pewnym obszarze życia Fire -  nawet jeśli sposobem godnym pożałowania. Niemniej, dziwnie było obserwować Ezrze, jak w reakcji na jego obecność spięcie mimowolnie trochę opada z ramion Dearówny, a ona sama bez cienia protestu przyjmuje zmącenie swojego spokoju. Lubił tę zmianę - do momentu. Ostatnie wydarzenia sprawiały, że nie widział w tym dobrej woli Fire. Nie widział w tym sukcesu. A raczej, nie widział w tym własnego sukcesu, choć kąciki jego ust niejednokrotnie unosiły się wyniośle, głosząc fałszywe tryumfy. Nie znaczyło to bowiem, że Fire go lubiła, a on zdołał osiągnąć coś, o czym nie śniło się nawet filozofom; było to tożsame jedynie z faktem, że sytuacja tego "rozejmu" wymuszona była drugą osobą. I to w tym wszystkim było najbardziej drażniące.
Tkwił pomiędzy chęcią pełnienia dwóch zupełnie przeciwstawnych roli w jej życiu, obie traktując w pewien sposób zaborczo. Być może dlatego z tym większym zapałem Ezra przełamywał swoistą strefę sacrum, jaką była przestrzeń osobista dla Fire; uwielbiał przesuwać granicę w tej znajomości i gdyby prześledzić ich początki, naprawdę wiele się zmieniło. Niezadowolenie przejawiające się w zmarszczeniu brwi nie było reakcją na miarę dziewczyny, na której skórze cudzy dotyk zdawał się zostawiać niemal namacalny ślad.
Takie myśli nie mąciły jednak długo Ezrowego umysłu; miał zbyt dobry humor, aby przejmować się drobnostkami, na które i tak nie miał wpływu. Tym bardziej, że wbrew pozorom Gryfonka wcale go nie przygaszała; zaśmiał się swobodnie, gdy jeszcze niezniszczony złośliwością komplement opuścił jej usta. Miło byłoby, gdyby czasem w tym miejscu wypowiedź miała swój koniec...
- Masz rację... Ozdoby z ostu mogłyby być ostatnim krzykiem mody, a ludzie tak nim gardzą. Nie do pomyślenia. - Cmoknął z dezaprobatą, jedynie na wpół świadomy tego, do czego piła jasnowłosa. Oboje byli przekonani o mnogości spraw, które obciążały sumienie Krukona; nieliczne jednak wpisywały się w ich wspólny obszar zainteresowania. Kolejne wypowiedziane zdanie, wyrwane odrobinę z kontekstu pozostałych, było w tym wszystkim najbardziej znaczące. Gorzki ton Fire stopił się z cierpkim zaciśnięciem ust przez Clarke'a. - Pasowalibyście do siebie. Pogrebiny też rozsiewają depresyjny humor - wytknął jej w tonie lekkiego zniecierpliwienia, które przemknęło wraz z nową myślą. - Hej, ale pod względem preferencji, to dobrana z nas para. Ty pogrebiny, ja toksyczki... Niemniej, schlebia mi, że w ogóle w twojej głowie moje imię i łóżko znalazło jakieś skojarzenie. Może kiedyś postaram się je utrwalić... - Puścił jej oczko, jakby zadowolony z samego siebie. Butny. Zadziorny. Nonszalancki. Tyle można było w tym momencie powiedzieć o postawie Clarke'a, który przez jedno głupie zdanie poczuł się jak ryba wrzucona do wody. Z westchnieniem wypuścił więc powietrze, robiąc to, co potrafił najlepiej - improwizując.
- Oczywiście, szkło samo uczy się latać - parsknął, akurat w temperament Gryfonki mając zerową wiarę - co nie było ani komplementem, ani obrazą. - Złościsz się, złościsz. Ale wiesz co? Masz pełne prawo. Ja nie... Jakby. No ja rozumiem, że ta cała rozmowa była głupia i nie na miejscu, i mogłaś poczuć się potraktowana... Przedmiotowo. - Uniósł wzrok na dziewczynę, zmieszany tym, że musi mówić jej o emocjach i odczuciach. Mógł być to pierwszy raz, gdy w obecności Dearówny, tracił zupełnie zdolność sensownego wypowiadania się; otwarcie gniewne spojrzenie nie stanowiło w tym miejscu żadnego ułatwienia.
- Nie, żebym był winny, bo to przecież Luke, ale chcę tylko żebyś wiedziała, że i tak czuję się kretyńsko. I no... No nie patrz tak na mnie, nie wiem. Próbuję przez to powiedzieć, że jeśli coś w moim zachowaniu cię zabolało, do czego oczywiście się nie przyznasz, to... To przepraszam - ostatnie słowo rozmyło się w powietrzu, jakby używanie podobnych sformułowań sprawiało mu fizyczną krzywdę. Ostatni raz zakręcił ostem zanim wyciągnął roślinkę przed siebie z niewinnym uśmiechem; wiedział, że jego podarek był równie ułomny, co przeprosiny. To jednak pasowało do specyfiki ich relacji. Gest nie był nieszczery, jednocześnie nosząc znamiona żartu - w razie, gdyby szło źle, łatwiej to było zbyć, niż gdyby korzył się z różą, prawda?
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyWto 5 Mar - 17:33;

Osobiście w nosie miał przebywające za płotem ferni. Jak powiedział kiedyś ktoś, kogo z nazwiska nie pamiętał - wszytko co piękne jest wolne i dzikie, i choć napotkanie takiego piękna na Islandii - szczególnie zimą - graniczyło z cudem, wcale się nie poddawał. Pod kątem zoologicznym Islandia była nudna jak flaki z olejem. Nie wątpił w to, że istnieli ludzie zakochani w subarktycznej krainie, on jednak najbardziej cenił w przyrodzie różnorodność, której na Islandii było tyle co nic. Oprócz kilku ptaków, pospolitych także w Wielkiej Brytanii nie udało mu się wypatrzyć żadnych dzikich zwierząt. Nadal się jednak nie poddawał. Poszukiwania lisów polarnych, choć bezskuteczne, pozwalały mu przynajmniej oderwać się od własnych problemów.
Szedł swoim już utartym szlakiem tuż przy zagrodzie ferni, gdy spostrzegł jakąś zmianę w krajobrazie. Nie było to jednak dzikie zwierzę, a człowiek, siedzący na kamieniu. Z daleka nie widział jeszcze, czy był to ktoś z Hogwartu, nie mniej jednak wypadało sprawdzić. Zwłaszcza, że odmrażanie sobie tyłka na zimnym kamieniu nie było chyba czymś, co ludzie robili dla przyjemności.
Zbliżając się dostrzegał coraz więcej szczegółów - rude włosy i uniesioną do ust butelkę, która podejrzanie przypominała butelkę z piwem. Teraz tym bardziej musiał podejść. W końcu znalazł się dostatecznie blisko, by nie tylko rozpoznać dziewczynę siedzącą na kamieniu, lecz także utwierdzić się w przekonaniu z czym była butelka. Jego uwadze nie umknęła też paczka papierosów.
- Nessa?! - byłby mniej zdziwiony, gdyby zobaczył lisa. Byłby nawet mniej zdziwiony, gdyby zobaczył żyrafę.
Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySro 6 Mar - 0:31;

Mogło się wydawać, że w życiu Fire pojawił się po prostu ktoś jeszcze gorszy niż Clarke i to dlatego teraz reagowała tak, a nie inaczej. Jednak kiedy sprawa już ucichła, a Blaithin miała czas, żeby wyciągnąć nowe wnioski to wiedziała, że Williams nie będzie jej już w stanie więcej dotknąć równie boleśnie, jak potrafił to zrobić Ezra.
Choćby Fire próbowała pozostawać nowszą, dojrzalszą wersją siebie, bywały momenty, kiedy całkowicie znów wpasowywała się w ten utarty schemat, w jakim zamknęła się z własnej woli. Mała, gniewna Gryfonka, ciskająca gromy, a tak naprawdę nie potrafiąca zbyt wiele zrobić. Nią też targały sprzeczne uczucia. Chciała jednocześnie dalej wszystkich brutalnie odtrącać i pluć jadem, bo tak było wygodniej. Z drugiej jednak nęciły ją jakieś... zmiany. Nawet takie, jak brak uderzenia Ezry prosto w nos za przelotny dotyk.
- Dosłownie byłyby wtedy ostatnim krzykiem. Dogorywającym. - skwitowała, ale moda rządziła się dziwnymi prawami i kto wie? Clarke miał niezłą obsesję na punkcie ubrań, ale chyba nawet on nie podążał tak ślepo za trendami.
Uniosła kącik ust złośliwie, wychwytując drobne zniecierpliwienie. Na jego propozycję niemalże zaperzyła się i stanowczo zaprzeczyła, ale w ostatniej chwili powstrzymała tę reakcję.
- Myślałam, że nigdy nie zaproponujesz. - odpowiedziała Ezrze, starając się nie brzmieć aż tak drwiąco, ale ewidentnie nie dało się tego ukryć. Zakołysała się delikatnie na piętach. - Możemy wypróbować na przykład madejowe. Nawet nie wiesz, jak bardzo pomysłowa potrafię być... - mruknęła. To sławne narzędzie tortur mogło się Fire spodobać. Zwłaszcza, gdy tak otwarcie okazywał swą zadziorność, która powodowała to samo, co zwykle. Blaithin nakręcała się i nie umiała pohamować przed uszczypliwymi komentarzami, ale na tym polu nie czuła się jak ryba w wodzie. Bardziej jak szturchnięte kijem zwierzątko, które musi się prostu odgryźć. Inaczej straciłaby swoją dumę, a przecież na to nie mogła pozwolić za nic w świecie.
Ezra zasłużył na miano najlepszego wroga ze wszystkich, a trzeba przyznać, że to była liczna grupa w przypadku Fire. Ale czy z nieprzyjaciółmi tańczy się, a nawet twerkuje na imprezach? Toczy niekiedy rozmowy z podtekstem, którym Krukon operował tak sugestywnie? Osłania wzajemnie przed niebezpieczeństwem, bo przecież nie można pozwolić, żeby to ktoś inny śmiał skrzywdzić drugą osobę? On był jej wyzwaniem i testem, wyciągał na wierzch to, co najgorsze i najlepsze. Stanowił coś więcej.
- Na diadem Roweny, czy my naprawdę odbywamy tę rozmowę? - zapytała tylko ciszej, nie chcąc go zniechęcić do mówienia. Wydawało się to abstrakcyjne, a nawet groteskowe, i naprawdę przez moment ciężko było dziewczynie uwierzyć w realność tej chwili. A przytyk dotyczący słabości Fire do rzucania butelkami był bardzo trafny...
Luke powinien brać od Ezry lekcje i sowicie go za to wynagradzać. Przedarcie się do sumienia Fire należało do trudniejszych wyzwań, ale podejmował się tego człowiek, z którym łączyło ją wiele starć... Może właśnie dlatego rozumiał, co Gryfonkę rozwścieczy, a co uspokoi. Sprawiał przynajmniej, że czuła się rozumiana. To była niebezpieczna myśl i Dear musiała chociaż próbować ją od siebie odepchnąć.
A jak mam na ciebie patrzeć? Pragnęła wtrącić to pytanie lecz kolejne słowa spływały z ust Ezry i każde poruszało inną strunę u Blaithin. Jakby ukradkiem rzucał w taki sposób zaklęcia, które miały po prostu skomplikowane inkantacje. Jasne, dalej kochała momenty, kiedy mogli się złośliwie przekomarzać, nawet intrygowały ją te najgorsze kłótnie... Ba, nikt nigdy nie miał szans na dorośnięcie mu do pięt, gdy chodziło o denerwowanie Gryfonki. Ale to szczere oblicze Ezry coś u Blaithin nieodwołalnie skradło. Nawet nie miała szans zauważyć, kiedy w iście złodziejskim stylu tego dokonał. I byłaby wściekła, gdyby to sobie uświadomiła.
Wzięła oset ostrożnie, przypadkowo musnąwszy dłoń Clarke'a palcami. Roślinka prezentowała się co najmniej karkołomnie, ale w jakiś sposób znacznie bardziej polubiła ją niż najpiękniejszy kwiat z wystawy. Fire cofnęła rękę, żeby przyczepić ten sarkastyczny prezent do swojego płaszcza - dokładnie w okolicy serca. Krukon przypomniał jasnowłosej, że rzeczywiście nie zostało ono całkowicie zatrute negatywnymi myślami. Z jednej strony powinna od razu takie wnioski zdementować. Z drugiej... dobrze, jeśli w przenośni to mogło być coś więcej niż tylko organ pompujący krew. Akceptowała oset. Akceptowała Ezrę z tym lekkim uśmiechem błąkającym się na wargach.
- Złościłam się, bo... - układanie słów rzeczywiście było trudne. Kosztowało wiele, a nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby płacić tę cenę. - przejmuję się ludźmi, nawet jeśli tego nie chcę. Tym, co o mnie sądzą czy też mówią, jak widzą moje umiejętności... Przejmuję się tym, co ty o mnie myślisz. Zawsze tak było.
Odetchnęła głębiej, nie rozumiejąc, czemu nagle ogarnął ją jakiś dziwny stres, gdy stała tak przed Ezrą. Ale umiała sobie radzić w takich sytuacjach - wystarczyło rozluźnić atmosferę najbardziej sprawdzonym sposobem, jaki istniał.
- Wszystko utrudniasz, Clarke. - powiedziała z udawanym wyrzutem, chociaż to właściwie też było pół żartem, pół prawdą. - To co, może przytulimy się już na zgodę? Żartuję! - dodała natychmiast na wypadek, gdyby naprawdę zechciał potraktować te słowa poważnie. Bo nieraz tak robił, co wprawiało Blaithin w stany bliskie panice. Gryfonka wolała prowadzić rozmowę na łatwiejszym polu, bo widziała, że oboje pewnie zmieszaliby się jeszcze bardziej i być może powiedzieli sobie zbyt wiele. Clarke nie musiał przepraszać ani kajać się, ale nie żałowała, że wywołała choćby to krótkie otworzenie się. Nic dziwnego, że Leo często przerastało dotarcie do ezrowych zakamarków umysłu, ale Fire rzadko dawała taryfę ulgową Krukonowi.
Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dawna naprawdę ciepło i miękko, obdarowując tym Krukona przez chwilę. Usłyszała odgłosy ferni przechodzących po polanie i odchrząknęła. Zwierzęta zdawały się podchodzić z zaciekawieniem bliżej ku dwójce czarodziejów.
- One mają o wiele nudniejsze życie. - nudniejsze, a nie spokojniejsze. Bo choćby Blaithin przeżywała mnóstwo nienawiści i bólu to nie zamieniłaby tego na skubanie całymi dniami trawy pod śniegiem.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySro 6 Mar - 20:31;

Faktycznie, na próżno było tu szukać wachlarza gatunków zwierząt, chyba że mówimy o rybach czy ptactwie, którego znaleźć można było sporo. Niestety, głównie te pozbawione magii i występujące w świecie mugoli. Rudzielca za Slytherinu zachwycał jednak najbardziej krajobraz oraz niebo, na którym znaleźć można było ogrom zjawisk i konstelacji. Była największą fanką zorzy chyba z całej wycieczki na Islandię. Dziewczyna westchnęła, zwilżając wargi i pozbywając się z nich posmaku mocnego, lokalnego piwa. Miała cichą nadzieję, że dane jej będzie zobaczyć nad sobą coś wyjątkowego, co w połączeniu z pasącym się stadem Ferni da jej przepiękne wspomnienie z tego kraju, które będzie mogło zakłócać jej głowę podczas bezsennych nocy. Usiadła wygodniej, czując podmuch wiatru na ciele, bawiącego się rdzawymi, flirtującymi z nim kosmetyki. Tańczyły tak, jak im zagrał, a Lanceley wydawało się to wyjątkowo nie przeszkadzać. Stuknęła paznokciami w policzek, nucąc coś pod nosem. Roznosząca się dookoła cisza, jakże błoga dla jej zmęczonego umysłu napawała ją jakąś dziwną radością, czuła się zwolnienia z odpowiedzi na głupie pytania, które od tak wielu dni padały w jej kierunku, zsypując ją niczym domek narciarski w ośnieżonych Alpach. Ona nie była kimś, kto się dzielił uczuciami, ledwo szło jej mówienie na głos skrytszych myśli czy przypuszczeń. Ostatnio w ogóle nie była sobą, do tego stopnia, że zaczęła podejrzewać się o dwie różne osobowości. Kolejny łyk piwa, zadowolone ze świętego spokoju westchnięcie, które uwieńczyć miało zapalenie papierosa, który już znalazł się pomiędzy wargami, natomiast paczka wróciła do kieszeni. I nagle wszystko się rozsypało niczym domek z kart, pchnięte jednym słowem: jej własnym imieniem.
Głos był znajomy, a co gorsza należał do człowieka, który był jedną z ostatnich osób na liście, które miały ją kiedykolwiek z alkoholem czy papierosem zobaczyć. Zbladła, zsuwając się z kamienia i lądując na tyłku z cichym hukiem, wydała z siebie głośne jęknięcie niezadowolenia i bólu. Z pewnością skończy się to siniakami. Butelka wypadła jej z rąk i poturlała się prosto pod nogi Cromwella, a jej zawartość tworzyła na śniegu szlaczek. Papieros też gdzieś poleciał, tylko w białym puchu nie mogła go zlokalizować. Odwróciła głowę w jego stronę, przesuwając spojrzeniem po twarzy mężczyzny. Czemu miała wrażenie, że karmelowe ślepia na próżno szukały tam wyrozumiałości? Zagryzła dolną wargę, odchylając głowę do tyłu i przymykając ostatecznie powieki, aby bezgłośnie zakląć pod nosem. Jak powie rodzicom, będzie miała przechlapane do końca studiów, a do tego szlaban i pewnie obcięty budżet albo pełną kontrolę nad jej działaniami.

- Oh, Pan Profesor.. Czyżby sprowadziły tu pana te piękne reniferojelenie? - rzuciła nieco poddenerwowanym głosem, wskazując palcem na pasące się zwierzęta, całkiem nieświadome z powstałego problemu.
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyCzw 7 Mar - 12:17;

Nie zareagował, kiedy zsunęła się z kamienia. Śledził wzrokiem turlającą się w jego stronę butelką i odstąpił półkroku, żeby alkohol nie wylądował na jego butach. Schylił się i chwytając dwoma palcami za szyjkę, podniósł lepką butelkę.
On naprawdę dużo rozumiał. Była dorosła - wszystko było dla ludzi, jeżeli umiało się z tego korzystać. Hal nie wpadał do domków, z których dobiegały dźwięki imprez, żeby sprawdzić, czy nie było na nich używek. Udawał, że nie czuję alkoholu w oddechu mijanych wieczorami uczniów, jeżeli tylko starali się to ukryć. O ile nie działo się nic złego i o ile było to możliwe, przymykał czasem oko. Sam w ich wieku robił dużo gorsze rzeczy.
Był w stanie zaakceptować chęć umilenia sobie imprezy, ale samotne odmrażanie sobie tyłka tylko po to, żeby wychylić browara na szkolnej wycieczce, było już idiotyczne. W tym momencie Ślizgonce bliżej było do menela spod budy z piwem, niż ambitnej, zdolnej i rozsądnej prefekt, za którą do tej pory ją uważał. Zdawał sobie również sprawę z kiepskiej ostatnimi czasy frekwencji dziewczyny, nie tylko na jego lekcjach, lecz także z rozumów z innymi nauczycielami. Do tej pory wychodził jednak z założenia, że pilnowanie jej nie było ani jego obowiązkiem, ani interesem - szczególnie, że nie tak dawno dostał już nauczkę za angażowanie się w cudze życie za bardzo. Chciał, czy nie chciał, czasem musiał się odsunąć. Teraz jednak miał idealną okazję, żeby się zainteresować i nie musiał przejmować się nadgorliwością.
Przeniósł wzrok z butelki na Nessę, z mieszaniną złości i zawodu w oczach.
- Daruj sobie - uciął ostro - Zamierzasz się jakoś wytłumaczyć?
Pytał właściwie z uprzejmości, bo chociaż bardzo chciałby się mylić, szczerze wątpił, by mogła w stanie powiedzieć cokolwiek, co jakoś poprawiłoby jej obraz. Krótka kariera nauczyciela nauczyła go jednak, żeby nigdy - jak jednoznaczna nie byłaby sytuacja - nie oceniać z góry.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySro 13 Mar - 14:26;

Nie była osobą, która dawałaby mu tanie wymówki, bo miała jeszcze jakieś resztki godności. Szanowała Cromwella — nie tylko dlatego, że znała go od dziecka, nie tylko dlatego, że miał dobre relacje z jej rodzicami — głównym powodem był fakt, że był zwyczajnie przyzwoitym facetem. Łatwiej byłoby kłamać Fairwynowi niż jemu. Westchnęła ciężko, przymykając oczy oraz unosząc dłoń ku górze, przeczesała palcami niesforne kosmyki włosów, odgarniając je na plecy. Wiedziała, że rozczarowanie nie było spowodowane faktem picia tego piwa — była dorosła, każdy czasem coś pił i robiła to poza zajęciami, a całą otoczką, która temu towarzyszyła. Nauczyciele też plotkowali. Podniosła się, otrzepując resztki śniegu z ubrania, poprawiając ciepłą kurtkę i czapkę. Leżącą pod kamieniem torbę zignorowała, podobnie jak tkwiącą gdzieś w śniegu paczkę papierosów. Nagle odechciało się jej palić. Milczała chwilę, pozwalając sobie na uspokojenie się wewnętrzne oraz zebranie myśli, bo naprawdę nie chciała powiedzieć czegoś, co będzie miało znacznie gorsze konsekwencje niż utrata dobrej opinii. Był to jej najmniejszy problem. Kolejny raz westchnęła, prostując się i unosząc głowę, aby karmelowe ślepia z łatwością mogły przesunąć po twarzy stojącego nieopodal mężczyzny. Wzruszyła delikatnie ramionami, a przez wargi przemknął jej cień bezradnego uśmiechu.
- Daruje sobie głupie wymówki, jak Pan prosił. - zaczęła, przerywając na chwilę i odwracając wzrok w stronę pasących się nieopodal ferni, które przyglądały się całej tej sytuacji z dziwnym, niepokojącym wręcz zainteresowaniem na pyszczkach i w błyszczących oczach. Zaraz jednak powróciła uwagą do nauczyciela, starając się nie snuć na ich temat dziwnych podejrzeń. - Po prostu szukam rozwiązania swoich problemów w głupi i mało dorosły sposób, który wydaje mi się obecnie najlepszą metodą osiągnięcia większych perspektyw oraz dopuszczenia do głosu tej mnie, która siedzi w środku.
Dodała jeszcze, zastanawiając się właściwie po co. Słysząc samą siebie, nie mogła pozbyć się tej irytującej, szczypiącej uwagi wewnątrz swojej głowy o wydźwięku wypowiedzianych słów. Czy właściwie ujęła to, co chciała, w sposób taki jaki chciała? Zawsze miała problem z mówieniem o sobie czy własnych emocjach, dużo łatwiej było jednak pozostać starą Nessą — Lancelotem, skupionym na wszystkim innym, poza sobą. Była jednak tak bardzo tym zmęczona. Opuściła wzrok ze spojrzenia profesora, żegnając się już w głowie ze świętym spokojem od rodziców oraz odznaką.
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyWto 19 Mar - 22:59;

Bez słowa czekał aż Nessa dokończy procesy pielęgnacyjne, zanim zbierze się do odpowiedzi i chociaż jego twarz nie wyrażała zbytniej cierpliwości, bardzo starał się ją zachować. Domyślał się, że w tej sytuacji znalezienie słów nie było najłatwiejsze, wstrzymywał się więc z werbalną oceną czegokolwiek, dając jej czas na reakcję - choćby wzruszenie ramion.
Tego się z resztą najbardziej spodziewał i to ostatecznie otrzymał, z tym że Nessa na tym nie poprzestała. Jeszcze bardziej ściągnął brwi w odpowiedzi na jej półuśmiech, dając do zrozumienia, że urok osobisty tym razem jej nie wystarczy, ale też nie poganiał.
Kolejnych słów chyba się nie spodziewał i mimo, że początkowo faktycznie zbiła go z tropu, nie dał tego po sobie poznać, po za tym, że przez moment również milczał. Głośno wciągnął nosem powietrze i zatrzymując je przez chwilę w płucach, przyglądał się dziewczynie sceptycznie. Westchnął głęboko i nieznacznie pokręcił głową.
- I to naprawdę są twoje wnioski, czy mówisz tak, żebym się odczepił? - spytał łagodniej niż przedtem, choć nadal dało się dosłyszeć w jego głosie poirytowanie. Jej wypowiedź była stanowczo zbyt świadoma, by pasowała do obrazka, który zastał. W ten sposób można było oceniać kogoś z boku. Chyba, że cierpiała na rozdwojenie jaźni, czego jednak nie podejrzewał.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyWto 26 Mar - 0:15;

Wiedziała, że problemy osób w jej wieku są dla ludzi doświadczonych, takich jak Cromwell — niczym. I nie miała prawa się o to wściekać. Więcej przeszedł, potrafił podjąć jasne i dobre dla siebie decyzje w sprawach, które ją samą z pewnością przytłaczały. Każdy musiał jednak przez to przejść, nie było bowiem człowieka młodego, który w jakimś stopniu złamania by nie zaznał. Zawsze była doskonale zorganizowana i ułożona, nie dawała się emocjom czy własnym potrzebom, na czym dobrze wychodziła. Problem pojawiał się wtedy, gdy uczucia zmiecione pod dywan w końcu się wysypały. A do tego ludzie, którzy w jakiś sposób jej proces autodestrukcji napędzali. Nie była głupia i zdawała sobie sprawę, że robi źle. Niszczyła siebie, swój wysiłek i to, nad czym pracowała długo. Niszczyła też relacje z ludźmi, na których jej zależało. W obecnej chwili nie potrafiła znaleźć jednak innego wyjścia, nie potrafiła sobie jeszcze z tym poradzić. Hal znał jej rodzinę, przez co wiedział, że wychowywali córkę w sposób rozsądny. Wkładali jej do głowy, aby decyzje były przemyślane, a wszelkie konsekwencje poniesione.
Był to bardziej uśmiech bezradności niż próby wybielenia się w oczach nauczyciela, bo do tego całkiem głowy nie miała. Odetchnęła głębiej, pozbywając się z warg resztek piwa i następnie sięgając do kieszeni po chusteczkę, którą przetarła usta. Ignorowała kołyszące się przy buzi kosmyki włosów, łaskoczące bladą i wrażliwą skórę. Na jego słowa posłała mu krótkie, zdziwione spojrzenie. Głowa tkwiła obrócona w stronę mężczyzny tak, że z łatwością mógł dojrzeć prawdziwość pojawiających się na twarzy emocji.

- Po co miałabym kłamać, Profesorze? Jest Pan człowiekiem, którego raczej ciężko omamić -, zwłaszcza gdy był Pan świadkiem czegoś sam, a nie zasłyszał tylko z plotek. - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, co chyba stało się jakimś nawykiem u Lanceleyówny. Zacisnęła pale na drewnianej belce ogrodzenia, prostując się i znów wpatrując w fernie. Obserwowanie zwierząt było przyjemnie, jednak wcale nie mogło się równać do pokrytego kolorową zorzą nieba, na którym malowały się tysiące gwiazd. Jego wspomnienie będzie chyba najlepszym, które zdobyła na Islandii. Obróciła się jednak po chwili, dość gwałtownie. Oparła plecami o chłodną zagrodę, a dzięki niewielkiemu wzrostowi było jej naprawdę wygodnie. Skrzyżowała ręce pod biustem, zaciskając palce na ramionach. Znów przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, jakby zastanawiała się, co teraz będzie.
- W końcu sobie z tym poradzę, jakoś, niemniej jednak mleko już się rozlazło. Nawet w czasie wolnym i poza terenami szkoły, moje zachowanie nie jest specjalnie reprezentacyjne. - westchnęła nieco ciężko, przymykając na chwilę oczy i odwracając wzrok na bok. Najsmutniejsze było to, że naprawdę było jej obojętne, co się teraz wydarzy z jej karierą prefekta oraz w związku z rodzicami, nawet jak z początku zareagowała delikatną paniką. Nie zawsze mogła spełniać ich zachcianki oraz ambicje.
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyPią 29 Mar - 3:13;

Nigdy nie stwierdziłby, że jej problemy nie są ważne, tylko dlatego, że z jego perspektywy wydawałby się błahe i małe w porównaniu do jego własnych. Była młodsza, mniej doświadczona i to co dla niego mogłoby wydawać się niczym, dla niej mogło być końcem świata, którego nie miała jeszcze okazji dobrze poznać. Chociaż nie do końca zgodziłby się z generalizującym stwierdzeniem, że każdy dostawał od życia, tyle ile w był w stanie znieść, do pewnej granicy miało dużo sensu. Żadne problemy nie usprawiedliwiały jednak takiego sposobu ich rozwiązywania. Szczególnie jeżeli sama była świadoma, że postępuje głupio. I to akurat wiedział z doświadczenia.
- Najwidoczniej świadomość, że coś jest głupie wcale nie powstrzymuje cię przed robieniem tego, więc wybacz, ale śmiem podważać twój rozsądek! - wybuchł bardziej niż zamierzał. Nie był taki pewien jak ona w kwestii tego, czy łatwo było go zwieść. Przeciwnie, w obliczu ostatnio nawiązanego kontaktu z Lisą miał się wyłącznie za kretyna, który przez całe życie ustępował i pozwalał innym się popychać. Nieświadomie Nessa nastąpiła na jego wrażliwy punkt. W jego uszach jej słowa brzmiały jak szyderstwo, a raczej nieudolny sposób, żeby nakarmić jego ego i kupić sobie trochę spokoju. Jeszcze w zestawie z tym przeklętym "profesorem"...
- "W końcu", "jakoś"... Wygląda na to, że masz wszystko pod kontrolą, co? - spojrzał na nią surowo, zupełnie nieprzekonany - Nie na tym polega przyznanie się do błędu, Nessa!
Czy on wyglądał na kretyna? Czy naprawdę sądziła, że jeśli powiem mu, że zdaje sobie sprawę, że robi źle, to od razu poklepie ją po główce i pozwoli kontynuować, bo najważniejsze, żeby robiła to świadomie. A co niby miało znaczyć jej ostatnie stwierdzenie? Czy to miało uwolnić go odpowiedzialności? "Staczam się też poza szkołą, więc odczep się, stary dziadu". Był zbyt zdenerwowany - na nią, ale i nie tylko - by starać się to interpretować na jej korzyść, albo żeby bardziej próbować ją zrozumieć i wczuć się w jej sytuację. Był tylko człowiekiem. Tak się kończyło pytanie o motywy wyłącznie z uprzejmości.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySro 10 Kwi - 22:12;

Sama generalizowała. Cromwell był zbyt miły, aby traktować ją z góry i wyśmiewać błahe problemy nastoletniego życia, doskonale o tym wiedziała. Wewnętrzny okres buntu robił jednak swoje, momentami tłumiąc głos rozsądku prefekt Slytherinu. Dla niej było dziwne zachowanie, które sobą reprezentowała, kwestionujące wcześniejsze lata jej życia oraz sposób funkcjonowania w szkole, a co dopiero dla znajomych czy nauczycieli, zwłaszcza tych ostatnich, którzy nie mieli jej od tej strony poznać. Wbrew temu, co widział, było z nią lepiej dziś, niż kilka dni wcześniej. Czasem każdy musiał dotknąć stopami dna, aby móc znów wyskoczyć w górę i rozwinąć skrzydła. Zmiany nigdy nie były łatwe ani przyjemnie. Zaczynała jednak wierzyć w to, że były one konieczne, aby dorosnąć. Westchnęła cicho, kierując wzrok na sąsiada, którego słowa dobiegły jej uszu.
- Trudno mi się z Panem nie zgodzić. - zaczęła z kiwnięciem głową, przytakując mu. Wiedziała, jak głupio i pokrętnie to brzmi, jednak wyjątkowo otwarcie z nim rozmawiała, mając nadzieję, że jej chaotyczne myśli nie zrobią mu wody z mózgu — ewentualnie nie podsuną mu, że Lanceleyówna zwyczajnie zwariowała. - Nawet nie wiem, co Panu jeszcze powiedzieć, Panie Cromwell. Bo nawet jeśli robienie głupich rzeczy poszerza w jakiś sposób horyzonty i pomaga docenić rozsądek, dobrze jest znać granicę, nie przekraczać jej. Mnie chyba trochę nie wyszło.
Rozluźniła wcześniej zaciśnięte na ramionach palce, aby następnie pozwolić opaść prawej dłoni wzdłuż ciała, luźno. Lewą przesunęła po włosach, odgarniając rude kosmyki na plecy. Odwróciła wzrok, wbijając go w swoje buty. Robiło się coraz później, słońce z wolna zaczynało kierować się ku zachodowi, nadając tkwiącym na niebie obłokom pomarańczowo-różowego koloru. Jak dopisze im szczęście, niedługo pojawi się zorza. Zaśmiała się pod nosem, kręcąc przecząco głową — na jego słowa.
- Nie, jeszcze nie mam. Pracuję nad tym, Panie Cromwell. - rzuciła cicho, czując na sobie surowe spojrzenie nauczyciela. Nie było ono łatwe do wytrzymania. Nie oczekiwała jednak współczucia czy głaskania po głowie, litość była ostatnią rzeczą, której potrzebowała. Westchnęła ciężko, zastanawiając się, jak dalej ta rozmowa przebiegnie i co właściwie miała więcej mu powiedzieć. Pomijając pogrążanie się, to nie miała już chyba nic do dodania. Mogła okazać skruchę, ale czy o to mu chodziło? Wierzyłaby w słuszność przeprosin, ale obecnie nie przyniosłyby jej żadnego efektu. - Zdaje sobie sprawę, ale w końcu znajdę sposób. Ma Pan rację, po prostu.
Na ostatnie słowa podniosła głowę, czując chłodny powiew wiatru na policzkach. Posłała mu krótkie spojrzenie, aby wiedział, że wcale sobie z niego nie żartowała i całą konwersację traktowała poważnie.
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptyNie 14 Kwi - 19:45;

Jego ojciec powtarzał często, że psom i nastolatkom nie można nigdy ufać w stu procentach. Hal słyszał też to powiedzenie w wersji z końmi, sowami, nieśmiałkami. Właściwie z każdym zwierzęciem, które ktoś kiedyś oswoił. Część z nastolatkiem pozostawała jednak niezmienna. Teoretycznie wiedział, że nawet najbardziej ułożony młody człowiek może nagle poczuć potrzebę buntu i zburzenia wszystkiego w swoim życiu, ale w praktyce zachowanie Nessy i tak było zawodem.
- Oszczędź mi filozoficznych dyskursów! - zakończył jej wywody, coraz bardziej wzburzony. Bez względu na prawdziwe intencje dziewczyny, jej swobodę w tej sytuacji odczytywał jako bezczelność. Zawsze zresztą był dość cięty na zawiłe dywagacje w momentach, kiedy dla niego wszystko było jasne. Był prostym człowiekiem i choć zwykle nie przejmował się "arystokracją umysłową", kiedy był czymś dodatkowo zdenerwowany, łatwo było wzbudzić w nim poczucie, że robi się z niego niedouczonego głupca, a nie zamierzał tolerować tego u jakiejś smarkuli.
Nie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie. Widział, że kompletnie straciła kontrolę. Oczywiste odpowiedzi na retoryczne pytania wcale nie zmniejszały wrażenia, że Ślizgonka patrzy na swojego podstarzałego sąsiada, w duchu się z niego nabijając.
- Nie, Nessa! - rzucił stanowczo, z mniej lub bardziej świadomym zamiarem przypomnienia jej, gdzie było jej miejsce w ich relacji - Tu nie ma nad czym myśleć, ani tym bardziej czekać aż odpowiedzialność spłynie na ciebie z nieba. Nie mam pojęcia co się dzieje w twojej głowie, ale skończ romantyzować robienie głupot! - jeszcze nie krzyczał, ale stąpał po cienkiej granicy. - Chcesz coś zmienić, to weź się w garść teraz! Zachowywanie się jak na prefekta przystało na dobry początek powinno wystarczyć! I nie obchodzi mnie, czy ci to sprawia przyjemność, czy jeszcze nie!
Od poszerzania horyzontów była nauka, ewentualnie cudze błędy. Na swoich można było co najwyżej poszerzyć pretensje do samego siebie i ciągnącą się latami gorycz. Nie zamierzał zastanawiać się w jakim stopniu jego własne głupie, drobne decyzje i czyny go ukształtowały - nie było dnia, w którym ich nie żałował. Święcie wierzył, że dało się przeżyć życie tak by nie mieć do siebie wyrzutów i nie być przy tym ani trochę mniej wartościowym człowiekiem. Wierzył w to i życzył każdemu.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySro 17 Kwi - 22:49;

Kiwnęła głową na jego słowa, posyłając mu krótkie spojrzenie. Dłonie przesunęły się po przedramieniu w górę, zaciskając palce na drobnych ramionach. Nie lubiła takich sytuacji, nie czuła się komfortowo i wiedziała, że nie może pozwolić sobie na pełną swobodę wysławiania się. Rola nauczyciela zawsze była dość istotna w życiu rudzielca, nie umiała im pyskować czy otwarcie wyrażać myśli i zdania na jakieś prywatne tematy, nie lubiła szukać granic w przypadku tych czysto-naukowych relacji. Nie była pewna, czy przechodziła późniejszy okres buntu, czy może nie potrafiła sobie poradzić z natłokiem powstrzymywanych przez lata emocji. Na drobnej buzi snuł się jednak cień jakiegoś dziwnego, podejrzane uśmieszku. Nie kpiła z niego, nie żartowała sobie — wręcz przeciwnie, nawet tak monotematyczna wymiana zdań na irytujący ją temat (jakim była ona sama), na swój sposób dobrze na nią oddziaływała. Ona po prostu była beznadziejnym przypadkiem w kwestii rozmów na swój temat, nigdy niczyjej pomocy nie chciała. Skupiła na nim spojrzenie, słysząc swoje imię wypowiedziane w tak ostry sposób. Może właśnie tego było jej potrzeba. Milczała, słuchając ostrych i prawdziwych słów nauczyciela, którego o taki ton względem jej własnej osoby nigdy by nie podejrzewała. Było widać, że wyznawał identyczną filozofię, jak ojciec. Byli chyba nawet w podobnym wieku. Może dlatego te słowa przypominały szpilki, boleśnie wbijające się w jej wewnętrzną ambicję i całą resztę rzeczy, w którą wierzyła wcześniej? Na dobrą sprawę, powinna to wszystko usłyszeć od Pana Lanceleya, który nie miał jednak o niczym pojęcia. Zamknął ją, nawet nie wiedziała, co powinna mu powiedzieć. Ciężko pracowała na swoje oceny oraz opinię, walczyła o odznakę prefekta. Rzucenie tego wszystkiego w imię buntu byłoby tak cholernie głupie! Z drugiej strony, jak poradzić sobie z falą emocji oraz uczuć, których wcześniej nie znała?
- Ma Pan rację, takie zachowanie nie przystoi prefektowi. - zaczęła w końcu cicho, spuszczając głowę i obniżając głos, tocząc jakąś wewnętrzną wojnę, której usłyszeć nie mógł. Cały czas odbijały się echem w jej głowie słowa Cromwella, uświadamiające jej, że oczekiwaniem na odpowiedzialność tylko usprawiedliwiała swoje zachowanie i picie, w które tak często uciekała. Odbiła się od barierki, podchodząc do mężczyzny i patrząc na niego z dołu. Była mała, nic więc dziwnego, że musiała nieco zadrzeć głowę. Chłodne powietrze uderzyło ją w twarz, wprawiając w ruch rudę kosmyki włosów. Nie potrafiła znaleźć słów na to, co chciała mu powiedzieć, sięgając więc po te najprostsze. - Dziękuje. Bardzo mi Pan pomógł. Moje zachowanie nie przystoi mojej pozycji, podobnie jak romantyzowanie głupoty czy szukanie wymówek. Ma Pan jeszcze jakąś radę, jak zacząć wzięcie się w garść?
Wciąż mówiła ciszej niż zwykle, dopiero po skończeniu dialogu przenosząc spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Wewnętrznie poczuła jakąś dziwną ulgę, słodko-gorzkie kopnięcie. Wiedziała jednak, że zejście ze ścieżki autodestrukcji proste nie będzie. Mówi się ponoć, że w takich przypadkach trzeba postępować jak z plastrem — ostro i szybko.
Powrót do góry Go down


Hal Cromwell
Hal Cromwell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 62
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : okulary do czytania, bardzo zły tatuaż na lewym ramieniu (podgląd w kp)
Galeony : 1046
  Liczba postów : 533
https://www.czarodzieje.org/t16102-harold-cromwell-jr#440448
https://www.czarodzieje.org/t16104-hal-s-ono#440515
https://www.czarodzieje.org/t16101-harold-cromwell-jr#440447
Zagroda ferni QzgSDG8




Gracz




Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni EmptySob 4 Maj - 22:20;

Dla niego również ta sytuacja nie była komfortowa i wcale nie czerpał satysfakcji z rugania jej. Był już jednak oswojony z faktem, że życie nie składało się z samym przyjemności. Czuł względem Nessy jakieś tam zobowiązanie i nie potrafił (czy raczej nawet nie chciał) tego wyłączyć, kiedy robiło się mniej przyjemnie.
Na ten moment nie była w stanie powiedzieć nic, co by go udobruchało. Zaufanie miało to do siebie, że nawet największe łatwo było stracić w przeciągu sekundy i nie trzeba było do tego wiele, a faktem było, że ona jego zawiodła. Odbudowanie go wymagało jednak więcej niż słowa skruchy i zapewnienia. Potrzeba było czasu, a przede wszystkim czynów. Hal z pewnością nie skreślał dziewczyny, ale jej słowa nie wystarczały mu już jako dowód.
- Masz chyba dość rozumu, żeby sama wpaść co powinnaś robić, a czego nie - odparł stanowczo, rzucając wymowne spojrzenie na trzymaną w ręku butelkę. - Jesteś dorosła, nikt nie będzie cię przez życie prowadził za rączkę - brzmiało to być może bezlitośnie (i on później, ochłonąwszy już, wyrzucać sobie czy nie był zbyt ostry), ale jednocześnie było w tym dużo prawdy. To już nie był ani czas i w zasadzie nigdy nie było jego miejsce, żeby mówić jej jak miała żyć. Mógł co najwyżej zwrócić uwagę, czy też wyrazić opinię. Jemu samemu nie przychodziło to zbyt łatwo i pewnie niezbyt umiejętnie, jednak starał się nie przekraczać tych granic. Patrzenie jak młodzi ludzie dorastają i zwyczajną koleją rzeczy spieprzają własne życie było trudne, nawet jeżeli nie chodziło o własne dzieci. Można twierdzić, że była to troska, empatia i wrażliwość, prawda jednak była dużo bardziej egocentryczna. Dla niego było za późno, żeby skorzystać z wniosków wyciągniętych z własnych błędów, a jeśli nikt inny nie chciał się na nich uczyć, to naprawdę nie istniała żadna "większa przyczyna", a on i reszta ludzi marnowała życie po nic. Na to jednak nie miał wpływu. Przykład Tildy dość go już nauczył. Lepiej było się z tym pogodzić i tak jak wszystko inne jakoś to przeżyć, niż na zawsze popaść w niełaskę. Od patrzenia na porażki osób, na których mu zależało gorsze było tylko nie wiedzieć, co się nimi działo.
Jeszcze chwilę stał, w milczeniu patrząc na nią nielitościwie, sfrustrowany tym, że go zdenerwowała.
- Zjeżdżaj do domku - nakazał w końcu, wskazując ręką w kierunku osady. Był zły na siebie, za to, że się uniósł, a jednocześnie zły na nią, za to, że był zły na siebie, bo ona postępowała źle. Jednak najbardziej złościła go zawiłość własnych odczuć, które nauczony był okazywać w niezawiły sposób. - I wyrzuć to - wcisnął jej w dłoń butelkę po piwie.
Nie patrząc na Nessę, poczekał aż odejdzie, po czym odszukał porzuconą przez nią paczkę papierosów. Po chwili zastanowienia, upewniwszy się, że dziewczyna znikła z widoku, zapalił jednego. Sam był ostatnio w wyjątkowo marnej kondycji psychicznej. Przyglądał się zwierzętom w zagrodzie, kontemplując własną hipokryzję i chyba tęskniąc trochę za czasami, w których wystarczyło mieć dość lat, by nie musieć świecić przykładem. Z drugiej strony czy te czasy rzeczywiście kiedykolwiek istniały. Sam w młodości nie respektował żadnych autorytetów. Zaciągnął się ostatni raz i zgasił nie wypalony do końca papieros. Popatrzył jeszcze w kierunku, w którym początkowo zmierzał, po czym zrezygnowany ruszył w stronę domków.

//zt
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Zagroda ferni QzgSDG8








Zagroda ferni Empty


PisanieZagroda ferni Empty Re: Zagroda ferni  Zagroda ferni Empty;

Powrót do góry Go down
 

Zagroda ferni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Zagroda ferni JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
islandia
-