Osoby:@Wasylisa Howell & Matthew Alexander Miejsce rozgrywki: bliżej nieokreślone tereny wolne Rok rozgrywki: 2018 Okoliczności: kiedy dwie pasje spotykają się, wydobywając swoje zainteresowania spośród tłumu ludzi.
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Ciche westchnięcie, wydobyło się spomiędzy jego spierzchniętych warg. Okolice Doliny Godryka wydawały się być nie do końca odpowiednio zbadane - jakby posiadały swoje własne, ukrywane przez lata tajemnice, dzięki którym posiadały coraz to większy sentyment podczas ich odkrywania. Skryte między ramionami pościeli, szumiące łąki, przypominające niezmiernie morze, zdawały się pobudzać do życia całe otoczenie. Tereny rezerwatu rodziny Shercliffe wydawały się być czymś więcej niż tylko i wyłącznie rozpoznawalnym z nazwy dziewiczym przedstawicielem natury otaczającej Wielką Brytanię. To właśnie tutaj mógł obserwować, prowadzić notatki, oddawać się melancholicznemu spoglądaniu w niebo, by następnie sporządzać kolejne zapisy przy pomocy pióra na wyjętym z widocznej, osuwającej się wokół jego ramienia torby. Trzymał w niej wszystko, co mogłoby się przydać - odrobinę atramentu, bliżej nieokreślone eliksiry - prawdopodobnie wiggenowy oraz czyszczący rany, upchnięty tomiszcz przedstawiający mniej i bardziej zaawansowane informacje dotyczące Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Szyję zaś, pierś wypiętą delikatnie do przodu, ozdobioną fałdami ubrań ukrywających nagość, zdobił aparat. I to wcale nie był taki zwykły aparat - mugolski, wyższy poziom technologii, matryc wykorzystywanych w migawkach oraz przesłonach. Lato było jedną z tychże dziewczyn, których pogoda oddziaływała niemiłosiernie na umysł uzdrowiciela; niosąca ze sobą przede wszystkim jasność sytuacji oraz dobry humor. Nie bez powodu zatem, korzystając z okazji, znajdując się na bezpiecznym w miarę terenie, jego uwagę przykuła bliżej nieokreślona rzeka - sprawdziwszy temperaturę, pozwolił jednemu z wiernych towarzyszy na skorzystanie z uroków natury - sam zaś podwinął nogawki, ściągnął buty oraz pozwolił na to, by woda zaczęła muskać jego nagie fragmenty skóry - siedząc przy brzegu, czuł się wyjątkowo odprężony. W międzyczasie odstawił aparat, odstawił urządzenie, położył się na plecach, czując trawę, która to zdobiła okoliczne tereny - przymknął oczy, oddał się krótkiej drzemce. Jeszcze nie wiedział, że nie jest tutaj wcale taki sam.
Czy jest na świecie osoba, która nie lubi lata? Ona w każdym bądź razie kochała je. Nie zawsze tak było. Kiedyś przypominało jej, że za chwilę będzie musiała wrócić do Hogwartu, że będzie musiała się znów kuć, a to była jedynie przepustka. Że będzie musiała siedzieć przy odpowiednim stole i jeść to, co jej podają. No i te szaty… takie smutne, każdy miał niemalże identyczną. Czyż to nie był depresyjny obraz? Jednak na szczęście te czasy już minęło, a ona była wolna. Wciąż do niej to nie docierało, ale taka była prawda. Po pewnym czasie udało jej się nawet zostać właścicielem sklepu w Hogsmeade. Ludzie patrzyli na nią i wiedzieli, że to za sprawą rodziny. To, że pochodzi z bogatszej rodziny, ma oznaczać od razu, że wszystko jej załatwią? To wcale nie było tak. Kupiła miejsce za własne zaoszczędzone pieniądze. Tak samo, jak wynajmuje mieszkanie. Może nie jest jakoś kolorowo, ale się usamodzielniła. Czyś to nie jest coś pięknego? Teraz blondynka trzyma w dłoni aparat i idzie przed siebie. W murach szkoły jakoś nie miała zbyt wielu okazji do robienia zdjęć. Okolicy, w jakiej się zapuszczała, wszystko już miała zrobione. Zdjęcia ludziom? Większość z uczniów niezbyt lubi jak im się robi zdjęcia, dlatego też nie miała nikogo drażnić. Zwłaszcza po tym dniu, kiedy uczniów z Salem przepisano do odpowiednich domów. Ją dopasowali do Hufflepuffu, ale w sercu czuła się źle z tym faktem. Zupełnie jakby zajmowała komuś miejsce. Nigdy nie dała tego po sobie poznać. Zatrzymała się z niezbyt znanym jej zdjęciu i pstryknęła kilka zdjęć, przybierając przy tym odpowiednią pozę. I dopiero po dłuższej chwili zauważyła jakiś ruch. Zmarszczyła brwi, przyglądając się z dalsza osobie. Zdziwiło ją to, że ktoś w takim miejscu przybywa i to sam! Czy to aby na pewno było bezpieczne podejście? Może nie zaatakuje jej. Zaryzykowała i ruszyła w jego kierunku. Jednak nim dotarła do celu mężczyzna chyba… zasnął. - Wiesz, że to nie jest rozsądne spać w takim miejscu? Z każdej strony czyha niebezpieczeństwo - powiedziała, przesiadając niepewna czy mężczyzna, aby nie zasnął na dobre.
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Hogwart wprowadzał niefortunny podział, niemożność wyróżnienia się, poniekąd równość w jednym z najgorszych wydań - wiedział o tym doskonale. Rzadko kiedy popierał ten sztuczny podział, choć był nadal dumnym przedstawicielem Puchonów - całe szczęście, dopiero pod koniec edukacji uzyskał spokój ducha. Wcześniejsze prześladowania zdawały się być czymś, co napietnowało jego charakter oraz dalszą ścieżkę kariery - depresyjny obraz szkoły przeniósł się ostatecznie do jego domu. Niby zwierzęta pomagały mu zachować trzeźwość umysłu - niby. Tak naprawdę to był psychicznie niczym dziecko - niezwykle łatwy do zranienia, niezwykle łatwy do zepsucia. Pracował w szpitalu. Pracował głównie na oddziale urazów magizoologicznych - rzadko kiedy otrzymywał czas wolny, w szczególności wtedy, gdy powoli podchodził do awansu. Westchnął, starał się rozluźnić, a przede wszystkim - skupić się na tym, co ma do zaoferowania dla niego natura. Z początku robił zdjęcia - spust migawki został użyty więcej niż kilkanaście razy. Dopiero potem oddał się w ramiona Morfeusza, pozwolił na to, by się odsłonił, zezwolił na możliwość uzyskania dostępu do jego różdżek, choć nie był sam. Były z nim psy. Psy, które skutecznie zaalarmowały go, gdy w okolicy pojawiła się obca, nieznana im osoba - o ile Braun chciałby w jakiś szczególny sposób nawiązać z nią bliższą więź, o tyle Blau wybił mu ten pomysł z głowy. Szczeknięcie wydobyło się z jego paszczy w stronę dziewczyny, ocuciło uzdrowiciela do działań, podniósł się, spojrzał w jej stronę, poczuł jeszcze raz, jak woda muskala jego odsłonięty fragment kończyn dolnych. - Blau. - powiedział, podniósł dłoń, odwrócił zaintrygowany głowę w stronę dziewczyny, przyglądając się zarówno jej twarzy, jak i białemu psu, który to powrócił do właściciela, obserwując bacznie poczynania nieznajomej. Przejechał dłonią po twarzy, odgarnął kędzierzawe włosy, wyprostował się, siedząc nadął na swoich szanownych, czterech literach. Kim ona była? Co ona tutaj robiła? - Jestem tego świadom. - odpowiedział, przenosząc spojrzenie na wodę, która to poruszała się dość spokojnie jak na ten dzień, przedzierając swoimi odmętami delikatnie brzeg. - Co tutaj robisz, samotnie? - jakby nie było, Matthew miał towarzystwo zwierząt; dopiero po krótszej chwili zauważył to, co dziewczyna ze sobą posiada - aparat. Tak samo jak on. - Fotografia?
Nim zdążyła powiedzieć jeszcze cokolwiek jej uszu dobiegło szczeknięcie i aż się przestraszyła. To było takie niespodziewane! Każdy by się przestraszył gdyby nagle za plecami odezwał się jakiś pies. W Hogwardzie miała styczność z wieloma zwierzętami więc jakoś zbytnio się ich nie bała. Nie był to żaden wilkołak. Nawet uśmiechnęła się w ich stronę odrzucając swoje jasne włosy do tyłu. Były naprawdę urocze i widać było, że właściciel bardzo o nie dbał. A więc nie był tutaj sam. Jednak psy co to za towarzystwo! Prawie takie samo co ona miała. Przynajmniej do tej pory. Nie przeszkadzało jej przebywanie w samotności. Zdążył się do tego przyzwyczaić. - Każdy czasami musi pobyć sam ze swoimi myślami. A robienie przy tym zdjęć to coś wspaniałego. Można to potraktować coś w rodzaju pamiętnika. Patrzysz na fotografie i wspomnienia wracają- czy ktoś jej kiedyś powiedział, że powinna mniej gadać? Oj tak, wielokrotnie. Nadal czuła się nieswojo czując na sobie baczne spojrzenia psów. Na wszelki wypadek wolała się nie zbliżać aż tak bardzo do właściciela zwierząt tylko ściągnęła swoje buty i usadowiła swoje nogi w wodzie. Uśmiechnęła się do siebie. Było to bardzo przyjemne uczucie. Nie dziwiła się, że mężczyzna przyszedł w to oto miejsce aby sobie odpocząć. Dopiero teraz to do niej dotarło. - Przepraszam, nie chciałam być niemiła. Może chciałeś być tutaj sam? Tak ogólnie jestem Wasyl- przedstawiła się posyłając mu delikatny uśmiech. Nie tak ją rodzice uczyli. Tatuś już dawno by ją skarcił. dobrze, że go tutaj nie było. - widzę, że masz bardzo podobne pasje- powiedziała zerkając kątem oka na aparat mężczyzny. Może miał nawet lepsze zdjęcia od niej? Nikt nie był idealny. - Często tu przychodzisz czy to dopiero pierwszy raz?
Matthew Alexander
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Byłby kompletnie głupim człowiekiem, naiwnym. Gdyby myślał, że zaśnięcie w samotności nie przysporzyłoby mu żadnych większych problemów. Na szczęście posiadał umysł - i potrafił z niego w odpowiednim wymiarze własnych sygnałów skorzystać. Wiele razy słyszał o porwaniach, wiedział, że chodzenie zarówno po mugolskich miejscach, jak i magicznych potrafi być wyjątkowo zgubne. Pozbawione sensu. Przepełnione narastającym idiotyzmem - całe szczęście, że pech go nie chciał, diabli również - mógł cieszyć się życiem dłużej niż ludzie, którzy prowadzą podobny styl, podobny do jego działań. Szczeknięcie wystarczyło zatem, by uchronić się przed potencjalnym nieprzyjacielem - na szczęście była to po prostu normalna, czarodziejska dziewczyna, przepełniona równie silną magią, przepełniona przede wszystkim pasją do fotografii, co zdołał dostrzec kątem oka. - Trudno zaprzeczyć. - zdołał dorzucić, prostując własne plecy oraz sylwetkę, która nakreślana była przed fałdy materiału pokrywającego jego skórę. - W szczególności na przestrzeni lat można zauważyć zmiany. - to był jeden z atutów fotografii. Robienie zdjęć wiosny, lata, jesieni oraz zimy, porównywanie ich z kolejnym rokiem, spoglądanie na to, jak wszystko przemija i powraca w kompletnie innej szacie, w kompletnie innym stylu. Bywało to zastanawiające, biorąc pod uwagę przede wszystkim fakt tego, iż podobno wszystko jest takie samo. Dopiero po przedstawieniu dwóch fotografii z tego samego dnia, ale innego roku, pokazywało realne skutki upływu czasu. Nie mogli tego zatrzymać - wskazówki umiejscowione na tarczy zegara działały wbrew ich własnej woli. Nadal moczył swoje własne stopy w przyjemnej, orzeźwiającej wodzie. Było to nietypowe uczucie - spoglądanie na krajobraz, gdy skóra miała do czynienia z jednym z najprzyjemniejszych pod tym względem żywiołów. Promienie słońca świeciły, nakreślając ich sylwetki, oświetlając otoczenie. Psy zdołały już zapomnieć o tej sytuacji - a przynajmniej jeden z nich, który ponownie wszedł do wody, korzystając z jej uroków. Biały husky jedynie zanurzał swoje łapy, zaś sznaucer w ogóle nie wchodził. Wszystko bywało wyjątkowo nieprzewidywalne; całe szczęście, ostatecznie nie wydawało się to być czymś kompletnie złym. To właśnie przypadek powoduje, iż dwoje ludzi zaczyna rozmowę. - Nie ma problemu, naprawdę. - odparł, podniósł bardzo niewidocznie kącik ust do góry, nie przyglądając się jednak blondynce. Taki już był, wycofany, inny, aczkolwiek nadal po prostu dobry. Nie potrafiłby powiedzieć, że towarzystwo nieznajomej zakłóciło jego wewnętrzny spokój, bo wcale tak nie było. Zamiast tego wsłuchał się w jej słowa, ich ton oraz głośność. - Matthew. Wystarczy Matt. - przedstawił się również oraz podał poniekąd dłoń, pozwalając na uścisk, kiedy to ostatecznie oparł się dłońmi o zielone fragmenty trawy. - Co prawda jest to aparat mugolski, ale pasje są takie same. Powody również. - powiedział, zanurzając odrobinę głębiej swoje własne nogi. Ten dzień był wyjątkowo ciepły - a każda forma spędzenia czasu w wodzie, którą po prostu lubił, zdawała się być po części zbawieniem. Jakby Meksyk nie był wystarczającą formą gotowania się od wewnątrz z powodu panującej tam pogody. - Dość... często. Nie przepadam za gwarem ulic oraz zatłoczonymi ścieżkami. Preferuję raczej spokój. - odpowiedział na jej pytanie. - A w Twoim przypadku?