Każdy kto mnie znał, wiedział, że mimo mojej tajemnej profesji naprawdę nie lubiłam niepotrzebnego ryzyka, niemniej jednak uważałam, że pomoc przyjacielowi nie wpisywała się w te ramy. Ze względu na niezwykle skomplikowane losy naszej rodziny nie mogłam otwierać się szczególnie przed zbyt wielką ilością osób, dlatego każdy komu mogłam zaufać był w moim mniemaniu warty więcej niż najcenniejsze artefakty, które przechodziły przez moje delikatne dłonie.
Tak więc pod pretekstem podróży dyplomatycznej udałam się wraz z
@Anthony Selwyn do Rumunii, aby polować na nielegalnych handlarzy smoczych jaj. Z moralnego punktu widzenia nie miałam prawa odbijać jaj komuś kto działał na podobnych zasadach co ja, skoro sama nie zamierzałam ich wykorzystać zgodnie z prawem, wiedziałam jednak, że dla Selwyna to bardzo ważne, poza tym wytłumaczył mi on, że intencje naszych przeciwników są zdecydowanie mniej czyste, niż moje własne, pomijając już fakt, że wychowując się w rodzinie Therrathielów przywykłam, że moralność była pojęciem wyjątkowo względnym.
Po odbyciu kilku dyplomatycznych spotkań dla zachowania pozorów dołączyłam do przyjaciela w bardzo specyficznym lesie znajdującym się na terenie Transylwanii. Legendy na temat tego miejsca dochodziły do mnie dużo wcześniej, niemniej jednak nie spodziewałam się, że jest tu aż tak dziwacznie. Każdy krok zrobiony w lesie napawał mnie poczuciem dziwnego niepokoju.
- Przygotowałeś obóz? - zapytałam uważnie badając terytorium, by upewnić się czy na pewno jesteśmy bezpieczni
- Szacowałeś za ile się tu pojawiają?Znałam go i wiedziałam, ze nie mógłby zaniedbać takich spraw jak obozowisko czy dokładne monitowanie przeciwnika, jednak trochę panikowałam – wciąż wydawało mi się, że w kwestii polowań na artefakty, zwierzęta, czy inne substancje nikt nie może się ze mną równać. Poza tym po naszej ostatniej wspólnej wyprawie, kiedy nieomal stracił, czułam podwójną odpowiedzialność i potrzebę nadzoru wobec niego. Mimo ponad ośmiu lat różnicy momentami traktowałam go jak lekkomyślnego chłopca, którego chciałam za wszelką cenę uchronić. Być może była to wina strachu prze utratą?