Zakład miotlarski „Scopa” jest jednym z tych miejsc, w którym zdecydowanie liczy się wartość Twojego portfela. Produkuje się tutaj niemalże wyłącznie na zamówienie, wyjątkiem jest Markowy Sprzęt do Quidditcha, który stale zaopatrywany jest w popularne rodzaje mioteł, pochodzących właśnie od „Scopa”. Właściciel zakładu jest bardzo energicznym i żwawym czterdziestolatkiem, który z miłą chęcią zapoznaje laików z technikami produkcji mioteł, jeśli tylko uiści się, na jego korzyść oczywiście, odpowiednią opłatę.
Magiczne wytwórstwo mioteł, jest zawodem o wyjątkowych możliwościach. Specjalista w tej dziedzinie z pewnością nie będzie narzekał na brak zajęcia, gdyż miotlarstwo było, jest i będzie jedną z najpopularniejszych dziedzin sportowych w czarodziejskim społeczeństwie. Wykwalifikowany twórca mioteł, może więc liczyć na to, że setki galeonów będą wpływały mu do kieszeni nieprzerwanym strumieniem i z łatwością wypełnią skrytkę w banku Gringotta. Nie jest to jednak zawód prosty, wszak trzeba wziąć poprawkę na naprawdę wiele rzeczy, począwszy od ogólnego doboru materiałów, poprzez zapewnienie odpowiedniej stabilności, precyzji i szybkości, ale także nie wolno zapominać o ogólnej prezencji miotły. Powinna być stworzona w taki sposób, aby służyła właścicielowi latami i dobrze świadczyła o marce, jaka ją wyprodukowała.
Wymagania: • Kurs płatny: 90G (zapłać) • Poprawa: 5G • Do podejścia należy posiadać min. 15pkt z Gier Miotlarskich • Ukończona szkoła magiczna Ukończenie kursu: • Nagroda: +4pkt Gry Miotlarskie • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ TEORETYCZNA: Polega na braniu udziału w wykładach przez kilka dni, udzielanych przez starszego specjalistę w tej dziedzinie, a następnie na sporządzaniu notatek i odpowiedzeniu na pytanie kontrolne, zadane przez wykładowcę.
Kości:
1 - Nuda, nuda, nuda. Nigdy jeszcze nie brałeś udziału w tak nużącym i monotonnym wykładzie. Siedzisz jak na szpilkach, nie mogąc doczekać się końca kursu, a przecież nie o to tutaj chodzi. W pewnym momencie nawet udaje Ci się zdrzemnąć na chwilę, co nie umyka uwadze wykładowcy. Zdenerwował się na Ciebie, to zrozumiałe, oraz wyrzucił z zajęć, nakazując wrócić dopiero wtedy, gdy będziesz pewien, że chcesz zostać wytwórcą mioteł i przestaniesz traktować zajęcia jako stratę czasu. Spróbuj ponownie (zapłać za poprawę) 2, 3 - Nie spodziewałeś się, że dzisiejszy temat zajęć tak Cię wciągnie. Przez kilka godzin, wykładowca tłumaczył wam różnice między konkretnymi rodzajami mioteł, omawiając błędy w technice ich wykonania, ale także opisując dokładnie wszystkie zalety. Dzięki jego opowieściom, udało Ci się sporządzić dobre notatki i bez najmniejszego kłopotu odpowiedziałeś poprawnie na pytanie kontrolne, które Ci zadał. Gratulację, możesz wziąć udział w zajęciach praktycznych! 4 - Nigdy byś nie pomyślał, że budowa zwykłej miotły, może być tak skomplikowana. Zdążyłeś zapisać tylko tyle, że na podstawową budowę składają się rączki, siedzenia, uchwyty na nogi wraz z pierścieniem oraz witki. Potok informacji o rodzajach drewna, zdatnych do wytwarzania mioteł, oraz o wpływie konkretnego lakieru na aerodynamikę, sprawił, że gdy wychodziłeś z zajęć, nie wiedziałeś gdzie jest góra, a gdzie dół, nic już nie mówiąc o tym, że zupełnie nie poradziłeś sobie z pytaniem. Przynajmniej nie musisz płacić za poprawę... 5, 6 - Dzisiaj zajmowaliście się tematem historii mioteł. Wykładowca mówił, że jedną z pierwszych wyposażono w najprostsze magiczne właściwości: mogła latać tylko do przodu, i to z jednakową szybkością, wznosić się, opadać i zatrzymywać, a w tamtych czasach czarodzieje wytwarzali je samodzielnie, każdy po swojemu. Zmieniło się to dopiero w XII wieku, co skrzętnie zanotowałeś. Twoje notatki na ten temat były tak szczegółowe, że bez problemu udało Ci się odpowiedzieć na pytanie i zaliczyć część teoretyczną.
CZĘŚĆ praktyczna Polega na tym, że musisz zastosować nabytą w drodze nauki teoretycznej wiedzę w praktyce i wykonać czynności związane z wytwarzaniem mioteł w sposób zadowalający. Dopiero wówczas zostaniesz dopuszczony do egzaminu.
Kości:
1 i 3 - Prostowanie witek i przyczepianie ich do miotły nigdy nie wydawało Ci się takie trudne jak w tym momencie. Po kilku godzinach mordęgi, udało Ci się je należycie zaczepić, jednak miałeś duży problem z zaklęciem ich w taki sposób, aby pomagały utrzymać miotłę w pozycji poziomej. Jeśli masz ponad 25p z zaklęć, możesz założyć, że udało Ci się odnaleźć i rzucić poprawne zaklęcie, a także możesz przejść do części egzaminacyjnej, jeśli jednak nie, rzuć dodatkową kością. Jeśli będzie parzysta, udaje Ci się zapanować nad sytuacją, jeśli nieparzysta, nie zdajesz tej części kursu w pierwszym podejściu i musisz poprawić i tym samym zapłacić 5G. 2 i 5 - Na zajęciach praktycznych szło Ci niemalże idealnie. Dobór drewna, wycinanie odpowiedniego kształtu, prostowanie witek oraz montowanie siodełka i zaczepów nigdy jeszcze nie wydawało Ci się takie proste. Bez najmniejszego problemu zaliczyłeś część praktyczną z najwyższą punktacją! 4 i 6 - Twoje ćwiczenia praktyczne były kompletną katastrofą. Nie mogłeś sobie poradzić z odpowiednim wycięciem kształtu w drewnie i ostatecznie źle dobrałeś miarę, przez co piękny kawałek dębu nadawał się wyłącznie do wyrzucenia. Musisz za niego zapłacić 10G (uiść opłatę w odpowiednim temacie) i spróbuj ponownie, nie płacąc.
EGZAMIN Wreszcie udało Ci się zaliczyć część teoretyczną i praktyczną, więc możesz podejść do egzaminu, który będzie polegał na odpowiedzi na trzy pytania, oraz na wykonaniu miniaturowego modelu miotły, z prawdziwych, przystosowanych do tego komponentów. Dzięki temu zostanie jednocześnie sprawdzona Twoja wiedza teoretyczna, a także zostanie poddana próbie sprawność manualna, konieczna przy wykonywaniu tego zawodu.
Kości:
Parzyste - Pytania jakie otrzymałeś nie były specjalnie trudne, ale mimo wszystko miałeś problem z udzieleniem odpowiedzi. Trochę plątałeś się w słowach, a trochę zmyślałeś, nie mogąc przypomnieć sobie co było dalej w definicji i coś tam dukałeś, na szczęście tylko Tobie wydawało się to niewystarczająco, dostałeś promocje do części praktycznej którą zdałeś śpiewająco i otrzymałeś uprawnienia. Nieparzyste - Nie poszło Ci aż tak dobrze, jakbyś chciał, ale też nie było tragedii. Udzieliłeś szczegółowej odpowiedzi na dwa pytania z zakresu wpływu rodzaju witek na poruszanie się miotły w powietrzu. Rzuć kością na praktykę. Jeśli: 2, 3 - Zupełnie zawaliłeś tę część. Model był zdecydowanie za mały jak na Twoją sprawność manualną, bo nie potrafiłeś odpowiednio wyprofilować drewna, co w gruncie rzeczy powinno być najprostszą częścią tego wszystkiego. Spróbuj ponownie - zapłać za poprawę. 1, 5 - Dałeś sobie świetnie radę. Profilowanie drewna? Pestka! Montowanie witek? Łatwizna! Szkoda, że nie pomyśleli o specjalnym poziomie trudności dla Ciebie, bo to, co kazali Ci zrobić okazało się, aż zbyt proste. Gratulacje, zdobyłeś dodatkowe kwalifikacje! 4, 6 - Pytania były naprawdę banalne. Każda Twoja odpowiedź była poprawna i została wysoko oceniona. Zadanie praktyczne również nie stanowiło żadnej trudności. Szybko i sprawnie uporałeś się z wykonaniem modelu miotły, więc nie było innej opcji jak ta, że udało Ci się ukończyć kurs z pozytywnym wynikiem. Gratulacje!
Sarah energicznie weszła do sklepu. Niezbyt jej się tutaj podobało, ale musiała się przełamać. W końcu to ona zniszczyła miotłę Vise. Musiała teraz przecierpieć co trzeba, żeby naprawić swój błąd. A przecież nie mogła jechać do Londynu! Miała nadzieję, że ze starą miotłą Vi da się jeszcze coś zrobić. Nie wyglądała na to, ale przecież Sarah nie za bardzo znała się na budowie mioteł. Nawet nie wiedziała, ile mogła kosztować taka naprawa. Miała tylko nadzieję, że starczy jej pieniędzy. Podeszła do lady, ściskając torbę ze szczątkami miotły przyjaciółki w ręku. Nikogo nie było. Postała chwilkę, ale po chwili uznała, że nie ma czasu. -Jest tam ktoś? Dzień dobry! - zawołała. Tymczasem na dworze zaczął padać śnieg... A właściwie deszcz ze śniegiem.
Młody, elegancko ubrany mężczyzna wyszedł zza zaplecza. Zmierzył wzrokiem dziewczynę i resztki miotły, które trzymała. Skrzywił się nieznacznie. Co mogło się stać, że miotła znalazła się w takim stanie? Od razu domyślił się co dziewczynę tu sprowadza. - Dzień dobry - przywitał się. - Zapewne chodzi o naprawę miotły? Patrząc na stan w jakim się znajduje... to będzie kosztować okołu stu galeonów. - Odpowiedział na jeszcze niezadane pytanie. Nie od dziś wiadomo było, że Scopa jest drogim sklepem. Za tyle pieniędzy gdzie indziej można było kupić Kometę 140.
Sarah zrobiła smętną minę. Sto galeonów... trochę dużo. Tak, a poza tym, jej miotła też była całkiem rozwalona... Ale ważniejsza była Vi. Sarah uznała, że najwyżej pojedzie do Londynu, w najbliższy weekend, albo poprosi mamę... Nie, jej mama nic o tym nie wiedziała. I nie powinna się dowiedzieć. Sarah wpadła na inny pomysł -Hm, a taka nowa miotła... Jakaś może nie najlepsza, ale nie okropna... To ile może kosztować proszę pana? Mniej? Więcej? Najwyżej kupi Vi nową miotłę. Przyjaciółka się chyba nie obrazi.
Spojrzał na dziewczynę zdziwiony, nieświadomie wytrzeszczając oczy, co musiała trochę śmiesznie wyglądać. Myślała, że kupi tutaj miotłę tańsza niż sto galeonów! Przecież to było śmieszne. - Musimy sobie chyba coś wyjaśnić. To nie jest jakiś tam sklep z używanymi miotłami, które można kupić za knuty. To jest zakład miotlarski Scopa! - Wyraźnie słychać było w jego głosie oburzenie. - Najtańsza miotła jaką tutaj kupisz, kosztuje sześćset galeonów. - Oznajmił dumnie. I tak nie było to najlepsza miotła, bowiem zwykła Błyskawica, jedynie z paroma bajerami. Miotły na zamówienie kosztowała o wiele więcej. - Nawet u Scrivenshafta mało którą znajdziesz za mniej niż sto, a jeśli już, to będą to zupełne starocie.
Sarah uderzył dziwny ton jego głosu. Jezzu, znowu jakiś zarozumiały gagatek pomyślała. A na głos powiedziała: -Dobrze, proszę pana, ale widzi pan... Zniszczyłam miotłę mojej przyjaciółki, nawet nie pytając o zgodę, żeby ją wziąć. Chciałabym ją jej odkupić. Już nawet nie chodzi o kupno... mógłby mi pan ewentualnie doradzić, czy w najbliższej okolicy nie ma żadnego, mniej... luksusowego sklepu z miotłami? To było dobre. Zdanie może nie do końca poprawne stylistycznie, a facet tez nie wyglądał na takiego, co by się złapał na słodkie oczka. Ale spróbować warto. Sarah po chwili wpadła na jeszcze jeden pomysł. -A... może... to nie zbyt mądre, ale może mogłabym poprosić o naprawę za część kwoty, a resztę odpracować? Dałoby się tak zrobić? To dla mnie naprawdę bardzo ważne...
Mężczyzna westchnął, wcale się z tym nie kryjąc. Miał już dosyć dziewczyny, która z jakiegoś powodu nie wyszła ze sklepu po usłyszeniu ceny. - Wierzę, że naprawdę musisz ją odkupić, ale jeśli chcesz zrobić to tutaj, musisz mieć pieniądze. Mówiłem, pójdź do Scrivenshafta, tam na pewno będzie coś na twoją kieszeń i oczywiście adekwatnej jakości. - Nie mógł powstrzymać ironii w głosie. - Nie, nie mogłabyś. Nie przyjmujemy tutaj do pracy uczniów. Nasi pracownicy są doświadczeni - powiedział prawie z dumą, bo w końcu sam był tym pracownikiem.
Rain od początku wakacji nie robiła nic innego oprócz polerowania swojej miotły i błądzenia po uliczkach Hogsmeade. Właściwie tonie miała co ze sobą zrobić. Nie chciało jej się siedzieć w domu, a... Czemu miałaby to robić? W końcu była energiczna i na ogół zawsze było jej wszędzie pełno. Możnaby powiedzieć nawet, że miała ADHD, ale to mugolska nazwa, więc nie miała prawa jej znać. Owszem, była półkrwi, ale... Jej rodzice byli wciąż czarodziejami. Nawet jeśli jedno z nich mugolakiem. Dzisiejszego dnia, w sumie nie tak daleko od początku wakacji, choć czas leciał w iście zawrotnym tempie, poszła znów na miasto. Była w Miodowym Królestwie, kupiła sobie fasolki wszystkich smaków i zaraz po tym poszła obejrzeć wystawę zakładu miotlarskiego. To tam, na dwunaste urodziny rodzice kupili jej miotłę, która ma do dziś. Zmiatacza jedenastkę, ale wciąż była to jej własna miotła, więc naturalnie dbała o nią jak o nic innego. W ostatnim jednak roku zaczęła szwankować i... Reksia musiała kupić nową miotłę. Musiała, choć nie miała na tyle oszczędności, bo nie była przedsiębiorcza i wydawała wszystko na pyszności z Miodowego Królestwa lub książki. Dlatego też teraz nawet nie weszła do sklepu. Stała tylko przed wystawą i obserwowała czujnym wzrokiem Nimbusa 2015. Patrzyła na niego tak, jakby zaraz miał się poruszyć i zacząć tańczyć walca z Błyskawicą. Westchnęła cicho i włożyła do ust jedną z fasolek, praktycznie na ślepo. Ucieszyła się z tego, że przez własną nieuwagę nie natrafiła na smak smarków trolla lub co gorsza woskowiny z uszu.
Shane wpadł do Hogsmeade głównie po to, żeby zrobić małe zakupy przed wyjazdem. Szkoła wymyśliła jakieś wakacje w tajemniczym miejscu i chciał być gotowy na wszystko. Nie zdziwiłby się, gdyby wylądowali na Syberii... Przechodził sobie tak, zajadając jakieś dziwne ciastka z Miodowego Królestwa, gdy dostrzegł zakład miotlarski. Shane nie był graczem, od quidditcha trzymał się na dystans i nigdy nie odczuwał szczególnego pociągu do latania w kółku na jakimś kijku. Mimo to wystawa była niesamowita, rączki mioteł lśniły zachęcająco, a ceny biły po oczach. Chłopak mimowolnie się zatrzymał, zagapiony w te cuda. Miał już odejść, gdy zorientował się, że obok niego stoi jakaś rozmarzona dziewczyna z rudymi włosami i fasolkami wszystkich smaków w ręku. Była chyba z Ravenclaw i Shane'owi wydawało się, że nigdy nie rozmawiali. - Grasz? - spytał ciekawie, starając się wyglądać na tyle przyjaźnie, by dziewczyna zaraz od niego nie uciekła. Może i bywał oschły, ale krótkie rozmowy mógł poprowadzić w całkiem sympatyczny sposób. - Shane. - przedstawił się jeszcze krótko, podając rudowłosej rękę.
Cóż, Rain nawet nie miała ochoty jechać na tej tajemniczy wyjazd. Wiedziała, że tam będzie Storm, jej starszy brat i... Nie chciała psuć całej atmosfery, bo wiedziała jak starszy Xander reagował na widok rodzeństwa, które tak bardzo przypominało mu Sunny, bliźniaczkę, która zmarła kilka lat temu. Rex też przeżyła jej stratę, ale ona... Zrobiła to w inny sposób. Zamiast oddalić się od rodziny, zbliżyła się do niej. No ale cóż, różne osoby w różny sposób reagują na stratę tak bliskiej osoby. Rain praktycznie nie zauważyła chłopaka od razu. Była w końcu wpatrzona w wystawę i ciężko było zwrócić jej uwagę w takiej sytuacji. No ale nie ma się co dziwić, w końcu te wypolerowane na błysk rączki mioteł wyglądały oszałamiająco. Aż miała ochotę wejść do sklepu i dotknąć takiej rączki. Chyba by się popłakała ze szczęście, bo niestety, ale z kasą stała słabo, a bardzo chciała nową miotłę. Cóż, może kiedyś. W każdym razie, w końcu usłyszała jego głos i się uśmiechnęła pogodnie, tak jak to miała w swoim zwyczaju. - Grałam. Od roku mam przerwę, ale zastanawiam się nad powrotem do quidditcha. - powiedziała z pewną dumą w głosie, choć nie była znów od razu tak otwarta, żeby przechwalać się jaka to ona jest dobra w tej grze i tak dalej. W końcu zawsze sprawiała pozory nieśmiałej i cichej. Pozory. - Rain. Fasolkę? - przedstawiła się i zapytała, wyciągając w jego stronę paczkę fasolek wszystkich smaków. Wypadało się podzielić, skoro już ją zaczepił. Poza tym, kojarzyła go ze szkoły. Był chyba ślizgonem, a ona... Cóż, nie miała żadnych uprzedzeń do nikogo w Hogu.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
To była szybka wizyta. Wiedziała czego szuka i czego chce, a akurat miała ku temu okazję. Zaraz po pracy przeliczyła pieniądze w ukrytej głęboko pod łóżkiem sakiewce (jeśli chodziło o pieniądze - nie ufała nikomu) a potem poszła do pobliskiego zakładu miotlarskiego. Ze sprzedawcą się naturalnie kojarzyła, a ten zresztą wiedział po co przyszła i czego szuka. Niejednokrotnie rozmawiali na ten temat. Wciąż jednak wahała się pomiędzy trzema modelami, z czego jeden musiałby być sprowadzany specjalnie do Londynu, ale zdając się na swoją intuicję i wiedzę sprzedawcy uznała, że weźmie Błyskawicę. Miała nadzieję, że to będzie dobry wybór.
Erika stwierdziła, że najwyższy czas zaopatrzyć się w nową miotłę. Skoro należała do jednej z lepszych drużyn w Qudditcha, chciała posiadać sprzęt zapewniający jej zwrotność i szybkość w powietrzu. Takie drobne szczegóły mogły zaważać na losach meczu. Dlatego jej wizyta w zakładzie miotlarskim "Scopa" nie trwała długo. Erika wiedziała dokładnie, czego potrzebuje. Nimbus 2015 pięknie prezentował się na wystawie i dziewczyna wiedziała, że jeszcze bardziej zachwycający będzie w powietrzu, a ona tego zakupu żałować nie będzie. zt
Kiedy dostała list od Gemmy nie mogła się uspokoić. Już dawno nie było treningu, w którym mogłaby wziąć udział Alice. Właśnie dlatego była tak podekscytowana. Wzięła nawet miotłę i postanowiła polatać nad miasteczkiem, by ponownie przyzwyczaić się do powiewu wiatru i tego uczucia, gdy wchodzi się w nagłe skręty. Coś niesamowitego! Jednakże… jak zawsze i w tym wypadku musiało się pojawić ale. Jej stara miotełka nie była w najlepszym stanie i prawdę mówiąc martwiła się o to, że nie wytrzyma zbyt wiele… Trzeba było podjąć ciężką decyzję. Wróciła do domu i sprawdziła ile zostało jej oszczędności, po czym z szerokim uśmiechem pobiegła do zakładu „Scopa”. Czuła się jak dziecko, które właśnie dostanie swoją wymarzoną zabawkę. - Dzień dobry! – wykrzyczała z zza dużą ekscytacją i posłała sprzedawcy szeroki, promienny uśmiech – Chciałam kupić miotłę! – brakowało jeszcze, by ta mała dziewczyna zaczęła merdać ogonem! Szkoda, że go nie miała, bo na pewno wyglądałoby to niesamowicie uroczo – Błyskawicę poproszę! – powiedziała zanim dostała pytanie o jaką miotłę chodzi. Oszczędzała z wielką pasją i w końcu się udało. Niby Nibus jest lepszy, ale… no właśnie, to w Błyskawicy była zakochana. To na nią zbierała i to z nią chciała latać. Po zapłacie i odbiorze miotły wybiegła dziękując i nie oglądając się nawet za siebie.
z\t
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
W końcu nastał ten magiczny dzień, w którym licząc swoje oszczędności, doliczyła się sześciu stów. Relatywnie niedużo, bo co miesiąc wyduszała z taty jakąś solidną sumkę, na "nowe buty" albo "dodatkowy podręcznik", ale z jej talentem do wyrzucania pieniędzy w błoto zajęło to dwa lata. Najbardziej obawiała się tego, że kiedy tylko kupi swojego wymarzonego Nimbusa 2015, po miesiącu wyjdzie nowy, lepszy model, do tego cztery razy droższy. Mimo wszystko czekanie na taki zapewne by ją zabiło. Nie miała nawet dość cierpliwości, żeby wytrzymać do kolejnego wyjścia do Hogsmeade, albo żeby zamówić miotłę korespondencyjnie i grzecznie czekać aż jej ją dostarczą. Chciała ją wypróbować jeszcze tego samego wieczoru. Chwyciła słoik z oszczędnościami i zamiast iść na eliksiry, wymknęła się do wioski. Jak burza wparowała do zakładu "Scopa" i z piskiem podeszw wyhamowała przy ladzie. - Nimbusa 2015, poproszę - wysypała na ladę zawartość słoika. Kiedy sprzedawca przeliczał monety, z których przynajmniej ćwierć stanowiły knuty, Ettie oglądała pozostały asortyment, zastanawiając się, czy nie starczyłoby jej pieniędzy na coś jeszcze. Jej rękawiczki były już solidnie poprzecierane. Z drugiej strony, tato odmówił jej tylko zakupu miotły - na pozostały sprzęt mógłby sypnąć groszem... Zwłaszcza, że miała też inne wydatki. W końcu zobowiązała się załatwić jakiś syf do podrzucenia Craine'owi do gabinetu. W końcu sprzedawca zebrał odpowiednią sumę i zapakował jej miotłę. - Dzięki! - krzyknęła mu, będąc już w połowie drogi do drzwi. Postanowiła olać też resztę lekcji i od razu pobiec na boisko.
Kiedy tylko weszła do sklepu jej nozdrza zaatakował ostry zapach drewna i lakieru. Z jednej strony się jej on podobał, z drugiej drażnił niemiłosiernie. Jedynym słusznym wyjściem było załatwienie szybko tego co miała i powrót do zamku na trening. Podeszła do lady i od razu bez większych ogródek poprosiła o Nimbusa 2015. Niby miotła jak miotła ale kopa miała niezłego. Generalnie to sama nawet nie wiedziała skąd wzięło się u niej to zamiłowanie d tego sportu. Nawet pamiętała jak Remus ją uczył, a teraz...? Teraz go nie było i nie miała z kim trenować. No cóż. Może znajdzie kogoś innego na jego miejsce. Szybko zapłaciła za swój zakup i wyszła niosąc pakunek.
zakup: Nimbus 2015
z/t
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Dalej uważała, że przyjęcie jej do drużyny było debilnym pomysłem. Średnio widziała siebie, jako tą która popyla na miotle i wali tłuczkami na prawo i lewo, no ale - jak mus to mus. Lope kazał jej kupić jakąś miotłę. Musiała przyznać, że po tym jak pozwolił przelecieć się jej na jego własnej miotle, która była jakaś super, ekstram fantastyczna doświadczyła całkowicie innego uczucia i bardzo jej się podobało. Leciała gładki, szybko i czuła ten wiatr w włosach. Ostatecznie nawet stwierdziła, że dlaczego nie, przecież jak się jej nie będzie podobało to zawsze może komuś tą miotłę odsprzedać, nic się nie stanie. Kupiła najlepszą miotłę, jaką się dało. Tak się złożyło, że ostatnio ojciec i matka wysłali jej trochę więcej kasy i miała okazję do wydania ich w miarę rozsądnie, a nie na papierosy czy inne bzdety, przed których kupowaniem nie mogła się powstrzymać. Zadowolona spojrzała na egzemplarz Nimbus 2015. Wydawało jej się, że miotła lśni i chyba pierwszy raz w życiu poczuła, że kocha coś do szaleństwa. /zt
Nie zamierzał zostawać twórcą mioteł, wolał na nich latać niż je konstruować. Mimo to doceniał wartość dobrego sprzętu i wiedział, że nie tylko praktyka, ale i teoria latania jest czymś bardzo ważnym. Nie zapisałby się na taki kurs, gdyby nie nacisk ze strony szefa Scopy, w której pracował Hiszpan. Zauważył chyba talent Mondragóna i pewnie pragnął popchnąć go w tym kierunku. Zgodził się pójść, licząc na to, że czegoś się nauczy. Nie spodziewał się, że te całe wykłady i robienie notatek okażą się całkiem skomplikowane. Musiał przykładać się, żeby nadążać za specjalistą, ale wkrótce wkręcił się w to tempo. Chłopaka nawet zaczęły interesować te wszystkie mechanizmy. Pracował w Scopie już dość długo, a dopiero teraz odkrył, jak wiele go omijało. Zagłębiał się w świat mioteł i szło mu to coraz lepiej. Kiedy nadszedł czas na udzieleni odpowiedzi, Lope wcale się nie wahał. Teoretyczna wiedza weszła gładko do ślizgońskiego umysłu, a on wiedział, że część będzie musiał przekazać swojej drużynie. Został oczywiście dopuszczony do następnej części kursu i przestał ostatecznie żałować, że skusił się na ten projekt. Przy faktycznym składaniu mioteł poszło Lope trochę gorzej. Zawsze miał do czynienia z najpiękniejszymi modelami o takich cenach, że tylko naprawdę bogaci czarodzieje mogli sobie na nie pozwolić. Sam nie miał szans na stworzenie takiego arcydzieła. Główne problemy Hiszpanowi sprawiały witki, które jak na złość sterczały na wszystkie strony świata. Męczył się z nimi uparcie, nie chcąc odpuścić. Zaklęcia nie były mocną stroną Lope, więc pozostało liczyć na łut szczęścia. A taki właśnie nastąpił, kiedy ostatecznie Ślizgon zapanował nad sytuacją i zaliczył test praktyczny. Zawsze mogło być gorzej, patrząc na to jak radzili sobie inni. Mondragón zdecydowanie potrafił sobie poradzić. Egzaminu w ogóle się nie obawiał. Zajrzał jednak trochę do książek, żeby nie musieć przypadkiem podchodzić do testu po raz drugi. Zdecydowanie wolałby powrócić do swoich zajęć, mimo że kurs był interesujący. Gdyby nie kochał latać tak bardzo, najpewniej powiązałby swoją przyszłość z tworzeniem różdżek. Przyszedł przygotowany, ale pytania odrobinkę zagięły Ślizgona. Nie załamywał się - brnął dalej i korzystał ze swojego uroku osobistego. Wydawało mu się, że w końcu zostanie uciszony, ale okazało się, że wcale nie mówił bez sensu! Ba, bez problemu go przepuszczono. Z praktyką poszło tym razem wprost idealnie, nie myląc się w żadnej części i prezentując w końcu śliczny miniaturowy model komisji. Bez zbędnego gadania otrzymał to, na czym mu zależało. Mógł wrócić do Hogwartu ze zdobytą wiedzą.
Prędzej czy później ta chwila musiała nastąpić, a trzynastolatek musiał wybrać się do sklepu miotlarskiego. Wyciągniecie pieniędzy od kilku osób, dla młodego wili nie stanowiło większego problemu i z łatwością odłożył na własną miotłę. Nie chodziło mu o jakiś podrzędny modela, a najlepsze na rynku Nimbusy z 2015 roku. Szkoda, że w ciągu dwóch lat nie pokazało się nic lepszego. Nie potrafił uwierzyć, że Quidditch mógł stracić na popularności, przez co nie przynosił już takich zysków. Większość szkoły kochała ten sport, podobnie pewnie było z resztą czarodziejów. Gdy dzwoneczek przy drzwiach zabrzmiał, chłopak nie potrzebował zbyt dużo czasu na rozglądanie się. Zabrał jednego z Nimbusów stojących w stojakach i podszedł do kasy. Tak drogi sprzęt w dłoniach tak młodego osobnika wywołał niemałe zdziwienie na twarzy sprzedawcy, ale gdy wyciągnął galeony, szybko rozwiał wątpliwości. Przy okazji zabrał jeszcze rękawice ze smoczej skóry, okulary i strój Slytherinu
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zamawiam jeden kask quidditchowy i sportowe ochraniacze, pieniądze przesyłam w kopercie. Adres na odwrocie, mam nadzieję, że do 17 września je otrzymam.
Z Lope było naprawdę cienko po wydarzeniach na meczu. Cały w siniakach, z obolałymi nerkami, połamanym nosem i podrapany przez ptaki, na które natknął się we mgle wytworzonej przez obscurusa... był po prostu niezdolny do czegokolwiek. Spędziła w Mungu tydzień, ale nie narzekał, bo dłuższy odpoczynek w ciepłym łóżku i towarzystwie ładnych asystentek, którymi tak chętnie się wysługiwał, naprawdę przywróciły Mondragónowi chęci do życia. Powrót do normalności nie zajął Ślizgonowi wiele czasu, W sklepie mocno odczuto nieobecność chłopaka. Brakowało fachowca, który znałby się dobrze na miotłach i po tylu miesiącach pracy potrafiłby w sekundę znaleźć rzecz potrzebną klientowi. Lope lubił doradzać ludziom i dyskutować z nimi o Quidditchu. Do sklepu przychodziło mnóstwo pasjonatów i kibiców najróżniejszych drużyn, a Hiszpan korzystal. Był lubiany ze względu na swoją ogromną wiedzę i doświadczenie pomimo, że niektórzy wciąż nie doceniali jego umiejętności, bo był "zbyt młody". Ludzie lubili słuchać, jak w wolnych chwilach opowiadał o rozgrywkach w Hiszpanii, mówił o meczu w Grecji w trakcie którego pospadali z mioteł i prawie się utopili, ale teraz nie zamierzał opowiadać o obscurusie. Lope nie był idiotą i wiedział, że zbyt dużo osób się tym tematem interesuje, a czytając Proroka tylko upewniał się w tym, że szykuje się coś grubszego. Po powrocie do sklepu, Ślizgon zajął się zwyczajnymi zadaniami. Pracował na kasie, ale częściej przesiadywał na zapleczu, gdzie naprawiał miotły i składał nowe egzemplarze z dostaw. Lubił polerować i nabłyszczać ich siodełka, przeliczać witki, a następnie wystawiać na sprzedaż. Zabawnie było obserwować miny dzieciaków wpatrzonych w witryny z nosami przyklejonymi do okien. I pomyśleć, że sam był identyczny... Tylko, że Lope mógł wskazać palcem na najdroższy model i mieć go jeszcze tego samego dnia. Mondragón najbardziej wyczekiwał chwil, kiedy mógł usiąść z właścicielem sklepu i oglądać wspólnie projekty nowych modeli. Zawsze wyłapywał drobne błędy w konstrukcjach, więc był nieocenioną pomocą. Czekało go mnóstwo pracy po powrocie z rekonwalescencji, ale nie narzekał. I tak zawsze robił za dwoje, uwijając się między półkami i tonąc w papierkowej robocie, którą czasem na niego zwalano. Mimo wszystko podobało mu się to miejsce i nie miał co narzekać na pensję. Tęsknił tylko za powrotem na miotłę mimo, że uzdrowiciele z Munga nie mogli się tej ochocie nadziwić. Lope był przyzwyczajony do bólu i urazów - na tym polegał Quidditch. Gdyby miał poświęcić życie w tej grze... byłby właściwie spełniony.
Ten dzień był dla @Lope Mondragón bardzo ciężki - od rana do wieczora przez sklep przewijali się tłumnie klienci, którzy zamęczali Lope milionem bezsensownych pytań (no bo jak można nie odróżniając rękawic ze skórki cielęcej od tych ze smoczej?!). Gdy zmęczony całym dniem pracy mężczyzna miał już zamykać sklep, zawitała do niego dwójka klientów - piękna, młoda dziewczyna i lekko obleśny facet w średnim wieku. Lope nie miał wyjścia i musiał najpierw podejść do jednego z nich.
Rzuć kostką, żeby dowiedzieć się co było dalej!
Jeśli podszedłeś do dziewczyny: Parzysta - Dziewczyna jest przeurocza i okazuje się, że świetnie zna się na miotłach. Rozgadujecie się tak mocno, że zupełnie zapominasz obsłużyć mężczyzny. Okazuje się, że był on tzw. tajemniczym klientem. Następnego dnia otrzymujesz naganę od szefa. Nieparzysta - Chociaż urocza dziewczyna za wszelka cenę próbuje Cię zagadać to załatwiasz sprawę jak najszybciej, przy okazji udzielając jej profesjonalnej pomocy, a następnie załatwiasz pomagasz mężczyźnie. Następnego dnia okazuje się, że kobieta była tzw. tajemniczym klientem, a Ty za dobrą obsługę otrzymujesz 15 galeonów premii. Upomnij się o nie w odpowiednim temacie.
Jeśli podszedłeś do mężczyzny: Parzysta - Mężczyzna jest niezwykle upierdliwy i zajmuje Ci tyle czasu, że zniechęcona dziewczyna wychodzi ze sklepu. Finalnie mężczyzna nic nie kupuje, a Ty czujesz, że straciłeś mnóstwo czasu i szansę na rozmowę z atrakcyjną wielbicielką Quidditcha. Nieparzysta - Mężczyzna niemal od razu wybiera odpowiednie gadżety i wręcza Ci drobny napiwek (15 galeonów). Gdy tylko kończysz mu doradzać podchodzisz do dziewczyny i pomagasz jej w doborze miotły. Prowadzicie bardzo ciekawą dyskusję, a potem zostawia Ci swój adres - może wyślesz do niej sowę?
Nierzadko w sklepie panował tłok, ale Lope był już do tego nawet przyzwyczajony. Nigdy nie miał problemu z odnalezieniem się w dużej grupie ludzi, nawet jeśli cała ich uwaga była skupiona właśnie na nim. Lubił być słuchanym, a wydawanie poleceń też przychodziło Mondragónowi z łatwością. Odnalazł się w tym sklepie, ale nie miał najmniejszego zamiaru spędzać za ladą reszty swojego życia. Praca nad miotłami i ich tworzenie były interesujące, ale nie tak, jak wizja latania w drużynie międzynarodowej... W gruncie rzeczy to niewiele Hiszpanowi brakowało, żeby rozpocząć prawdziwą karierę. Cały dzień uwijał się wśród różnych klientów. Najbardziej irytujący byli kompletni laicy, którzy wyglądali, jakby pierwszy raz widzieli miotłę, a quidditch wymawiali, jakby było z chińskiego. Lope dziwił się, że tacy czarodzieje rzeczywiście istnieją, ale tych młodszych dało się wytłumaczyć niekiedy mugolskim pochodzeniem. Pilnował, żeby dzieciaki nie pchały rąk do opakowań z tłuczkami i zmęczył się ganianiem za wypuszczonym zniczem, którego pudełko "przypadkiem" zepchnęła jakaś dorosła kobieta. Lope czuł się zmęczony i rozbolała go od tego wszystkiego głowa. Wolał skończyć zmianę i wrócić do Hogwartu, gdzie mógłby spokojnie wypalić papierosa przy wieczornym chłodzie. Czas jednak zdawał się płynąć o wiele wolniej niż zazwyczaj, a Ślizgon stawał się podirytowany. Niecierpliwie zerkał na czas, przyjmując kolejny worek z galeonami i pakując najnowszy model miotły, jako prezent na Boże Narodzenie. W związku ze świętami dostali mnóstwo papieru na prezenty, w które miał pakować towary. Oprócz tego w sklepie stała tylko niewielka choinka z bombkami w kształcie złotych zniczów, która się osobiście Lope nie podobała. Mondragón miał już zamykać, kiedy pojawiła się dwójka klientów. Ślizgon zawiesił dłużej oko na ślicznej dziewczynie, ale swoje kroki skierował ku mężczyźnie. Nie musiał się z nim męczyć, bo facet sam wiedział po co tu przyszedł. Pokazał mu odpowiednie sprzęty i sprzedał te wybrane. Mimo, że nie kwapił się do rozmowy ze względu na zmęczenie, a do tego nie był przesadnie miły, dostał napiwek. Uśmiechnął się i obsłużył również dziewczynę. Przy niej Lope nieco się ożywił, bo okazała się znawczynią tematu, a do tego nie sposób było oderwać od niej oczu. Ślizgon nawet nieco się zagadał, ale ostatecznie zobaczył, że wraz z pieniędzmi zostawiła mu adres. Bez wahania go zabrał, żeby następnego dnia do niej napisać.
W styczniu popyt na miotły zdecydowanie spadł, gdyż ludzie wydawszy mnóstwo galeonów przed świętami zdecydowanie zaciskali pasa. Wiązało się to również z tym, że zmiany, na których pracował @Lope Mondragón były znacznie spokojniejsze, dzięki temu Ślizgon miał sporo czasu, który mógł spożytkować w dość sensowny sposób. Gdy już pojawiał się jakiś klient wypoczęty chłopak mógł skupić się na jeszcze bardziej profesjonalnej pomocy. Niestety praca była również zdecydowanie bardziej monotonna, za wyjątkiem jednego dnia. Lope już niemal przysypiał, gdy w drzwiach sklepu nieoczekiwanie pojawił się jeden z jego ulubionych zawodników Quidditcha!
Wyboru dokonujesz przed rzutem - proszę o zaznaczenie tego w poście z rzutem! Pierwsza opcja jest bezpieczniejsza, ale nie niesie za sobą dużych profitów, druga może Ci przynieść zarówno duży zysk, jak i dużą stratę
Jeśli zdecydowałeś się go nie prosić o autograf Parzysta - Jesteś w pracy, więc decydujesz się traktować go jak resztę klientów. Zawodnik wydaje się trochę rozczarowany brakiem zachwytów, do których jest przyzwyczajony, ale finalnie robi i wychodzi bez słowa. Szkoda tylko, że straciłeś szansę na rozmowę ze swoim ulubionym sportowcem! Nieparzysta - Korzystając z okazji, że sklep jest pusty wdajesz się w pogawędkę z mistrzem. Chociaż początkowo rozmawiacie tylko o Quidditchu, później temat schodzi na sławę, pieniądze i upierdliwych kibiców. Zawodnik jest tak zadowolony z tej pogawędki i z obsługi, że daje Ci 10 galeonów napiwku i darmowy bilet na najbliższy mecz, w którym gra.
Jeśli zdecydowałeś poprosić go o autograf Parzysta - zawodnik jest nie w sosie i wkurza się na Ciebie odmawiając Ci autografu, po czym opuszcza sklep rozpowiadając niepochlebną opinię na temat Twojego miejsca pracy. Szef jest wściekły i każe zapłacić Ci 40 galeonów za reklamę zakładu, żeby nadrobić stratę klientów. Nieparzysta - zawodnik jest w świetnym humorze i od razu daje Ci autograf, a na dodatek nawiazuje przyjacielską pogawędkę dotyczącą mioteł. Nie dość, że zostawia Ci 30 galeonów napiwku, to na dodatek na skutek rozmowy udaje Ci się zyskać 1 punkt z gier miotlarskich. Upomnij się o niego w odpowiednim temacie!
Lope lubił taki spokojne dni. Mógł nieco odpocząć, mógł pomyśleć, mógł zrobić nowy plan taktyki dla ślizgonów albo wymyślić trening. Praca była w porządku, ale kto nie lubił się polenić? Tego dnia spotkało go jednak zaskoczenie. Mondragón podniósł się na widok swojego idola. Bez zastanowienia podszedł, żeby go przywitać i się przedstawić. Poprosił mężczyznę o autograf. Rozmowa była bardzo przyjemna, Lope nie mógł narzekać, bo na dodatek dostał jeszcze napiwek. Tym bardziej wiedział, że dobrze wybrał swojego idola. Czuł się potem fantastycznie.