Wolał od razu wykonać wymierzony w jego stronę z ogromną siłą szlaban. Inaczej by o nim zapomniał.
Oczywiście oddał różdżkę, no ba, nawet jej nie potrzebował na najbliższe dni, skoro przecież nie potrafi jej prawidłowo używać. Żeby walnąć Relashio o tak potężnej mocy... No dobra, ewidentnie potrzebuje jakieś pomocy z zaklęć, bo za niedługo sam sobie krzywdę zrobi i będzie po prostu tragedia narodowa. Nie żeby nie mógł znieść wyniku swoich działań, bo po prostu jego sielankowe życie jakoś nie pozwala mu się zbyt długo przejmować prędzej czy później poniesionymi obrażeniami, aczkolwiek szkoda by było, żeby nagle wywiesili tabliczkę o jego rychłej, śmiesznej śmierci, na którą sam sobie zapracował. W sumie, trochę mu się wydawało, że reszta towarzystwa z pokoju oznaczonego numerem piętnaście też jakoś nie przepadała za jego obecnością - może zwyczajnie się mylił? Jego zmysł intuicji potrafi być upośledzony, pozbawiony jakichkolwiek racji, mógł jedynie snuć przypuszczenia, które nie były trafne. Też wyobrażał sobie w głowie fakt tego, iż Daniel to po prostu komunista w pełnej krasie i jakoś nie wyglądał na chętnego przyjmowania jakichkolwiek wyjaśnień - sam z miłą chęcią wysprzątałby brudną kuchnię, no ale oczywiście, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, jak żeby inaczej to wyglądało. W najbliższym czasie Hogwart stanie się ZSRR, nawet jeżeli Charlie tylko zaczął nucić delikatnie pod nosem hymn tego państwa, gdzie wszystko należało do wszystkich, oszukując inne kraje o swojej doskonałości. Prawda była taka, że wtedy panowała bieda, a tam, gdzie wysyłani byli dyplomaci bądź jakieś inne uroczystości zza granicy, sprowadzano dużo zwierząt, dużo jedzenia, dużo wszystkiego - celem ukazania przepychu. Stalin, Chruszczow, Gorbaczow, Breżniew. Najbardziej lubił tego drugiego, bo miał fajne imię - Nikita. Jakieś takie przyjemne w wydźwięku, przyjazne, w ogóle - rosyjskie imiona brzmią miło, a co dopiero ich ksywki! Na przykład na Aleksandra jest Sasha, czy nie brzmi to uroczo? Szkoda tylko, że jakoś słabo wspominał czerwoną plagę, bitwę o Anglię z Niemcami oraz eksterminację narodu żydowskiego - niemniej jednak, Unia Sowiecka znalazła miejsce w jego sercu.
Na jakieś pięć minut.
-
Ale nie ma tego złego, zawsze mogliśmy otrzymać gorszą robotę! - dodał pokrzepiająco w stronę towarzyszów szlabanu, których to niestety włączył do magicznego użycia Relashio na drzwiach. Ściana w sumie nie wyglądała zbyt dobrze, co nie zmienia faktu, iż z jego różdżki wydobyła się ogromna smuga ognia - ewidentnie powinien popracować nad Zaklęciami i OPCM, żeby sobie na przyszłość krzywdy nie zrobić. Chociaż... Pewnie by zapomniał o tym, że umarł, uczęszczając do szkoły jako duch czy coś. Nie chciał mieć jednak na sumieniu Cherry i Ananasa, dlatego od razu wziął się do roboty za dwie osoby, mając nadzieję, że to jakoś wystarczy, by przypadkiem ich nadszarpane nerwy nie zostały jeszcze bardziej poddane oddziałowywaniu umysłu Charliego.
Myśli o tych wszystkich plusach komunizmu przerwało sprzątanie kuchni, do którego był przyzwyczajony z domu rodzinnego - rodzice zawsze starali się uprzykrzyć mu życie za pomocą mniejszych lub większych obowiązków. I to wcale nie te typu "wynieś śmieci", "posprzątaj pokój" lub inne - miał myć kuchnię, łazienkę, odkurzać starą piwnicę, a w międzyczasie ojciec lub matka, złączeni w jedną, ogromną siłę, jeszcze bardziej uprzykrzali mu życie za pomocą zabierania rzeczy z pokoju lub dokładania mu dodatkowej roboty. Nie przejmował się jednak tym aż tak, co nie zmienia faktu, iż wolał już mieć własne mieszkanie, o co w sumie się powoli stara - gdzieś niedaleko Hogwartu, mógłby wreszcie zaznać odrobiny spokoju od toksycznej matki oraz ojca, którzy nadal nie mogli przyjąć do wiadomości tego, że Charlie jest częścią czarodziejskiego świata - czy tego chce, czy też i nie. Hah, najwidoczniej dalekaaa ciotka uratowała go od życia w niewiedzy w stylu mugolskim. Nie wiedział jednak, jak daleko korzenie sięgają jego familiady, dlatego nie był pewien nawet, czy przez losowy przypadek nie został tym, kim jest. No cóż, zdarza się, może nie nadaje się do rzucania czarów, co nie zmienia faktu, iż jest utalentowany w kierunku artystycznym. Sprzątając bez większego problemu (i, jeżeli jakieś owoce pozostały, zjadając je po drodze), otworzył jedną z szafek z zamiarem przetarcia jej zawartości. O dziwo Chapmanowi dopisywał dobry humor i bez problemu swobodnie oraz z widoczną radością wykonywał swój szlaban, nawet jeżeli wiązało się to z rzeczami, które mogą wydawać się po prostu nieprzyjemne - tak się do nich przyzwyczaił, że nawet tygodniowy smród z toalety nie zrobiłby na nim większego wrażenia - a tu proszę, myju myju kuchnię, czy jest przyjemniejsza robota (nawet jeżeli była tutaj kulinarna eksplozja)? Wydawać by się mogło, że chłopak myśli o niebieskich migdałach - prawda jest taka, że nie wiedziałby, jak spożytkować swój czas, a możliwość pomocy (w sumie to odrobienia zniszczeń, ale cśśś) tutejszym pracownikom wydawała mu się być doskonałą alternatywą od zwiedzania. Swoją drogą, pogoda na zewnątrz nie dopisywała, tudzież nie dbał zbytnio o to, że "buuuu, nie mogę wyjść, muszę tu kisnąć" i tak dalej - sumiennie wykonywał pracę, myjąc podłogi oraz wycierając odpowiednie miejsca z kursu, jeżdżąc mleczkiem do czyszczenia po kuchenkach i innych tego typu rzeczach wyposażenia pokoju do przygotowywania potraw.
No właśnie - szafka. Już powoli zbliżał się do końca, już powoli kuchnia zaczynała lśnić czystością, Charlie nie był zaś wyczerpany w żadnym tego słowa znaczeniu - tryskał energią. Otworzywszy szafkę, zauważył fiolkę eliksiru, który go iście zaciekawił. Nie wiedział, czy może, czy też i nie, lecz nie zmienia to faktu znaleziska, jakie otrzymał w swoje małe, niezręczne łapki - Felix Felicis. Płynne szczęście zaklęte w tym oto flakoniku, jeden z najdroższych eliksirów, jakie istnieją. Coś o nim słyszał, był nawet przypomnieć sobie odpowiednio fakty - każdy, kto go wypije, będzie przejawiał się pomyślnością oraz brakiem jakiegokolwiek nieszczęścia. Jej kolor... świadczył o niezwykłości. Wziąć czy nie wziąć? Czy nie będzie to przypadkiem...
kradzież? Przejechał ostrożnie opuszkami palców po szkle, by następnie wziąć je bez dłuższego zastanawiania się, czując niemniej jednak stres wybijający z tej akcji. Czy postąpił dobrze? Nie wiedział - co nie zmienia faktu, iż w jego ręce wpadł dość rzadki przedmiot.
Powróciwszy do sprzątania, nie zauważył aż nadto upływu czasu - jego umiejętność percepcji w tej kwestii była iście zaburzona. Nie zmienia to faktu, iż udało mu się uporać z brudem, syfem oraz innymi tego typu nieprzyjemnościami w krótszym bądź dłuższym czasie - nucąc w głowie naprzemiennie hymn ZSRR oraz jakieś mugolskie melodie. Po wykonaniu szlabanu zwyczajnie to zgłosił, odebrał swój przedmiot oraz zniknął w pensjonacie.
z.t
Kostki + eliksir: 5, Felix Felicis