DATA URODZENIA13.07.2004 CZYSTOŚĆ KRWI 10% MIEJSCE URODZENIALondyn MIEJSCE ZAMIESZKANIALondyn UKOŃCZONA SZKOŁA Hogwart UKOŃCZONE STUDIA Nie WYBRANA POSADA DO OBJĘCIAFlorysta PRZEPRACOWANY CZAS W POWYŻSZEJ PRACYod 2023 WYBRANY WIZERUNEKMiles McKenna
Wyglad
WZROST 173cm BUDOWA CIAŁA chudy KOLOR OCZU naturalnie brązowe KOLOR WŁOSÓW brązowe ZNAKI SZCZEGÓLNE blizny: podłużna na lewym nadgarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej PREFEROWANE UBRANIA zwykły t-shirt, jeansy, bluza albo flanelowa koszula
Charakter i historia
Nie da się zrozumieć jaki Finn jest, nie wspominając o tym, jaki był i przez co przeszedł. Od małego był cichą i nieśmiałą osobą. Nie miał pojecia w jaki sposób zawiązywać znajomości, przy obcych zachowywał dystans, żeby tylko nie zrobić i nie powiedzieć niczego niestosownego, przez co sprawiał wrażenie niezainteresowanego towarzystwem dzikusa. Ludziom wydawało się, że milczy, bo jest znudzony, uważa się za lepszego lub jest po prostu głupi. Jak źle by o nim nie myśleli, to na pewno lepiej niż on sam. Zawsze najbardziej imponowały mu te cechy, których sam nie posiadał: odwaga, pewność siebie, przebojowość. Przez to zupełnie nie dostrzegał własnych zalet. Coby jednak nie mówić, znikąd mu się to nie wzięło. Odkąd pamietał, był porównywany do starszej siostry. Każdy aspekt jego życia był dokładną kopią tego, przez co trzy lata wcześniej przechodziła ona. Finna wychowywano według utartego schematu i oczekiwano, że wpisze się w niego tak dobrze i najlepiej identycznie, co jego siostra. Nie podzielała on jednak jej zainteresować, nie miał jej talentów, osobistego uroku, ani charakteru. Z jednej strony próbował spełnić oczekiwania innych, z drugiej, za wszelką cenę pragnął być sobą, mimo że nie wiedział nawet, co miałoby to znaczyć. Najgorszym okresem w jego życiu były lata szkolne. Zupełnie nie rozumiał ludzi, którzy twierdzili, że Hogwart był dla nich drugim domem. Źle nastawiony był od samego początku, a właściwie odkąd został przydzielony do Ravenclawu. Nie chciał tam być głównie dlatego, że znów podążał szlakiem wyznaczonym przez siostrę, ale miał na to też własne wytłumaczenie. Krukoni nie byli tak beztroscy i rozrywkowi jak Gryfoni, ani tak przyjemni w obyciu i pomocni jak Puchoni, ani tak pewni siebie i dumni jak Ślizgoni. Zaś każdy, kto na pierwszym roku dowidział się, że jakaś stara czapka uważa go za mądrego, z góry uznawał, że należy mu się za to uwielbienie. I każdy musiał udowadniać, że jest mądrzejszy od reszty. Krukoni, których znał byli według nie go zarozumiali i patrzyli na ludzi tylko w kontekście tego jak często zgłaszali się na lekcjach, jakie dostawali oceny i ile punktów zdobywali dla ich domu geniuszów. Geniuszów, artystów, filozofów, którym wydawało się, że są wyjątkowi, poczas gdy Finn tak bardzo chciał być jak wszyscy inni. W szkole nie miał żadnych przyjaciół - wszyscy jego najbliżsi znajomi mieli bardziej zażyłe relacje z innymi osobami, z tych samych co oni domów. On zaś od samego początku zrażony do Krukonów ich też szybko zraził do siebie. Lekcji też nie lubił. Nie był złym uczniem, choć tak właśnie o sobie myślał. W rodzicie Gilliamsów dobre oceny kończyły się na PO, przy czym skrótowiec ten rozwijał się raczej na "przejdzie ostatecznie". Nauczyciele w najlepszym wypadku nie wiedzieli, kim jest, w najgorszym wiedzieli w im tylko młodsze rodzeństwo "zdolnej Gilliams" i okazywali mu zaintresowanie tylko po to, by przypomnieć, że jest od niej gorszy. Nic dziwnego, że Finn wolał nie wyróżniać się z tłumu. Większość ludzi w szkole nie potrafiłaby połączyć jego twarzy z iminiem i właśnie wtedy, kiedy ten stan rzeczy zaczął mu odpowiadać, wszystko się posypało. Noc z dziewiętnastego na dwudziestego lutego 2019 roku była dla niego początkiem końca. Czuł ulgę, kiedy nieznajomy mężczyzna wynosił go pokąsanego przez wilkołaka z lasu, chociaż podświadomie wiedział już, że w tym lesie zostało całe jego dotychczasowe życie. Finn w ciele wilka nie biegał po lasach i nie wył do księżyca. Zaszywał się gdzieś i liżąc z obsesyjnym zapałem obolałe po jednym przeobrażeniu miejsca, czekał na kolejne. Przemiany były bolesne, ale jeszcze gorsza była świadomość tego, co działo się z jego kośćmi. Żył w wiecznym strachu, że przy którejś pełni coś pójdzie nie tak – że coś mu źle zaskoczy i do końca życia będzie musiał chodzić wykrzywiony, albo będzie jeszcze bardziej boleć przy kolejnej transformacji. Czasem śniło mu się, że któraś z kości przebija się przez skórę. Stracił też swoją anonimowość. Dzieciak ugryziony przez wilkołaka na szkolnych feriach był poniekąd sensacją, a Finnowi zdawało się, że winią go za to, co się stało. Jeszcze więcej "sławy" przyspożył sobie nie zdając do kolejnej klasy. Żeby nie zdać w Hogwarcie trzeba się było o to postarać. Tak przynajmniej mówiono. Kiblowanie, przynajmniej przed studiami, było rzadkością i w pojęciu normalnych ludzi o czymś świadczyło. Albo o idiotyzmie, albo o ponadprzeciętnym tumiwisizmie. Finn nie mógł znieść tego jak patrzyli na niego inni Krukoni. Ci, z którymi był do tej pory na roku i znali go na tyle, by mimo wszystko wiedzieć, że zupełnym nierobem i debilem nie był, i tak wiecznie coś o nim szeptali, gdy myśleli, że nie patrzy. Ci, do których klasy spadł we wrześniu, traktowali ją jak jakiś odrzut. On sam też wprawdzie nie robił nic, by wyjść im na przeciw, a jego niechęć do własnego domu nie była niczym nieznanym, ale i tak uważał, że nie zasłużył. Było mu niewymownie wstyd, że nie zdał i był pewien, że jest pośmiewiskiem każdego Hogwartczyka. Jeszcze bardziej wstyd było jego rodzicom. Dla nich wilkołactwo nie było żadnym usprawiedliwieniem na zawalenie szkoły i nie było mowy, że źle się czuje przed czy po pełni, nie potrafili zrozumieć jakim koszmarem były przemiany i że pół roku nie wystarczało, żeby się do nich przyzwyczaić. Finn wątpił, że kiedykolwiek się przyzwyczai. Tak minął rok: przemiana, ból, przemiana, więcej bólu, szepty za plecami, słabe oceny, rozczarowane spojrzenia, wyrzekania i przesrogi, przemiana, ból, przemiana i tak dalej. Pętla, która zdawała się coraz ciaśniej wokół niego zaciskać. Każdego ranka budził się z trudem łapiąc oddech, nie wiedząc już, czy to bolały żebra po pełni, czy znów miał koszmary, czy tak po prostu wyglądało rozbudzanie się. Najlepiej byłoby się nie obudzić i ta myśl nie pozwalała mu spać.
TW: myśli i próba s:
Nie chciał umierać, tym bardziej nie wyobrażał sobie, żeby samemu odebrać sobie życie. Czuł się jednak tak nie na miejscu, jakby śmierć już dawno miała go zabrać, ale zapomniała. I teraz musiał ją wyręczyć, w związku z czym nie mógł pozwolić sobie na luksus opierania się jej. Czuł się słaby, kurczowo trzymając się życia. Ilekroć był sam, myślał tylko o tym - kiedy, jak i przede wszystkim dlaczego musi. W gorsze dni robił sobie wyrzuty, że niepotrzebnie walczy z tym, co nieuniknione. Że bez niego wszyscy szybko odetchną z ulgą. Że jest im to winien. W lepsze pocieszał się, że wtedy w końcu przestanie cierpieć. Że już nigdy nie stanie mu się nic złego. Plan nie był wcale skomplikowany i tylko on sam stał sobie na przeszkodzie. Ale przecież nigdy nie był silny. Wiedział, że nikomu nie będzie go brakowało w dormitorium. Wymkniecie się z wieży Ravenclawu w nocy też nie było tak skomplikowane, jak mu się kiedyś wydawało. Wanna pełna ciepłej wody, podwinięte rękawy, a kiedy to już mu się udało, było przecież za późno na odwrót. Nawet na niego zwrócą uwagę, gdy ociekający wodą będzie będzie kłapał przez korytarz. Dwa szybkie ruchy i wreszcie koniec. Ćwiczył to. Wystarczyło zamknąć oczy, wyobrazić sobie, że żyletka to znów tylko paznokieć i zdać się na pamięć mięśniową. Pierwsze cięcie było jednak zbyt rzeczywiste. Ostrze wpadło do wody, ręka sama przycisnęła się do rany. Woda wokół szybko zrobiła się jasnoczerwona. Już za późno! Tyle wystarczy… Po chwili paniki przyszedł spokój. Przymknął powieki i spadł z niego cały ciężar.
Gdy się obudził nie było nic prócz ogromnego wstydu. Znów narobił wokół siebie szumu, znów przysporzył innym zmartwień i problemów. Szybko dokończyłby co zaczął, tym razem porządnie, gdyby tylko miał szansę. Ale tym razem nikt nie zostawił go samego sobie. Tym razem znaleźli się ludzie, którzy patrząc na niego, umieli go zobaczyć. Dzięki którym sam mógł się dostrzec i nagle wszystko stało się jasne i łatwiejsze. Szkołę nadal trzeba było przeżyć, ale po niej była wizja życia. Rodzice odpuścili. Oceny nie były najważniejsze, studia nie były potrzebne. Lepszy był żywy syn-kwiaciarka niż martwa córka-uzdrowiciel. A Finn nawet nie wiedział, że potrafi uśmiechać się tak szeroko.
Rodzina
★ Sophie i Marshall Gilliams oboje pochodzili z mugolskich rodzin. Powrót Voldemorta w 1995 i późniejsze związane z tym wydarzenia zmusiły ich do porzucenia nauki na VII roku. Nigdy nie ukończyli Hogwartu. Kiedy sytuacja polityczna w magicznym świecie wróciła o normy, założyli w Londynie własną jadłodajnię. Byli młodzi, żywi, szczęśliwi. Przez pierwsze trzy lata ich niewielki biznes kwitł i wszystko wskazywało na to, że podjęli właściwą decyzję. Wtedy niestety wszystko zaczęło się sypać. Do czasu spłacenia kredytu zaciągniętego u Grinngota, dzieci nie było w planach, producent eliksiru antykoncepcyjnego nie został chyba jednak w te plany wtajemniczony. Na świecie pojawiła się ich pierwsza córka, kredyt nie zniknął, wydatki rosły, a klientów zaczęło ubywać. Po roku bezsensownej walki Gilliamsowie zamknęli interes i przenieśli się do uboższej dzielnicy Londynu. Marshall zatrudnił się jako barman w tamtejszej spelunie, Sophie dorabiała na czarno jako krawcowa. Pieniędzy nadal było mało, za to przybyło im potomków. Oboje żałowali nieukończonej edukacji, zmarnowanych szans i tego jak potoczyło się ich życie. Oboje chcieli czegoś więcej dla swoich dzieci. ★ Carson Gilliams - urodzona w 2001; tańczy, śpiewa, rysuje, lepi garnki, gra w quidditcha, świetnie się uczy, jest powszechnie lubiana - ideał córki dla Gilliamsów i dawny powód kompleksów Finna; mimo wszystko mają bardzo dobre relacje, szczególnie odkąd Finn skończył szkołę. ★ młodszy brat - urodzony w 2009; swego czasu był oczkiem w głowie rodziców, a potem przeszedł rok 2019, na świecie pojawił się młodszy brat, a starszy został wilkołakiem, a potem próbował się zabić. Akurat w czasie, gdy ten zaczynał szkołę. Kolejny Gilliams, którego trzeba będzie leczyć… O ile z Carson Finn spędzał najwięcej czasu, to z młodszym bratem zawsze najlepiej się bawił. Ma okropne wyrzuty sumienia, że przez niego rodzice poświęcali mu za mało uwagi, kiedy tego najbardziej potrzebował. ★ najmłodszy brat - urodzony w 2019. Może ten chociaż będzie miał w życiu lżej, bo najgorsze przespał, a rodzice już wyluzowali.
Ciekawostki
★ nie zmienił imienia, bo się do niego przyzwyczaił. Zależało mu też na pozostawieniu takich samych inicjałów ze względu na sentyment i ich memiczność. Problem był tylko taki, że żadne męskie imiona na "U" i "G" mu się nie podobały, musiał więc puścić wodze fantazji. Ulex Gorse to po porstu łącińska i angielska nazwa ładnej rośliny. Na pewno lepsze niż Ufo Gondola, a były na liście; ★ już w wieku 5 lat wiedział, że jest chłopcem. Fakt, że miał dość uniwersalne imię mu nie wystarczał i przez pół roku reagował tylko na Frank. Nikt nie widział wówczas w tym niczego poza dziecięcym dziwactwem; ★ jako osoba rośliniarska posiada w domu więcej roślin doniczkowych niż par nieprzetartych skarpet, ma też liczne wiwaria; ★ obgryza paznokcie; ★ marzy mu się podróż do Finlandii - kraju, którego nazwa brzmi tak, jakby należał do niego; ★ wspomniano już memy… wiele osób z korzeniami mugolskimi ma jakieś tam zorientowanie w mugolskiej kulturze. W przypadku Finna są to memy. Każde wakacje spędzał w bibliotece, na przeglądaniu shitpostów w Internecie, drukował ulubione memy i wkładał do albumów. Nadal je ma. Nadal kolekcjonuje też śmieszne obrazki, ale jak normaln…iejszy człowiek, w folderach na laptopie; ★ oprócz tego laptopa do memesków jest w pełni zasymilowanym czarodziejem; ★ teoretycznie umie jeździć na łyżwach. Miesiąc po tym, jak zaczął się uczyć, złamał rękę i od tamtej pory boi się mieć na nogach cokolwiek, co nie ma płaskiej podeszwy. Mimo tego lęku mama zmuszała go do łyżwiastwa tak długo, aż nie wyrósł ze zbyt drogich łyżew; ★ nadal nienawidzi przemian w wilkołaka i chociaż teoretycznie się z tym pogodził, oddałby wszytko za lekarstwo na likantropię; ★ co do zasady nie rozmawia o przeszłości, ale jednocześnie nie jest zdecydowany, czy chce ją ukrywać. Wszystkie blizny przypominają mu o tym, co przeszedł, nauczył się jednak być z tego dumny. Mimo to jeszcze nie zdecydował, czy chce się tą dumą dzielić z szerszym gronem.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!