Tonia z uwagą spojrzała ślizgonce w oczy, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Była zaintrygowana, bardzo. Tak, zaintrygowana to chyba dobre określenie. Nigdy wcześniej nie spotkała dziewczyny (lepiej może powiedzieć byłoby - kobiety) jak Lettice. Wydawała się ona pannie Paisley pełna kontrastów, ale jednocześnie bardzo harmonijna, sama w sobie niczym jing-jang. Z jednej strony bardzo elegancka, o wyprostowanej posturze czystokrwistej dziewczyny z dobrego domu, nieprzeniknioną mimiką i niezwykłym spojrzeniem, z którego nie można było wyczytać nic, dopóki tego nie zechciała. Z drugiej zaczepna i flirciarska, o wspaniałym poczuciu humoru, pełna tej niesamowitej, buntowniczej iskry, która sprawiała, że Tonka miała ochotę porwać ją by wspólnie podbiły świat. Podobało jej się, że Callaghan nie była małą, zagubioną dziewczynką z bogatej rodziny, wyniosłą księżniczką, czekającą by podsunąć jej wszystko pod nos. Lubiła bardzo tę subtelną inicjatywę. Strzepnęła więc niedbale popiół, przygryzając wargę. Cały czas utrzymywała kontakt wzrokowy z dziewczyną, ale nie odczuwała dyskomfortu, a rosnącą ekscytację. Świadomie lub też nie pochyliła się delikatnie, zmniejszając dzielący je dystans. - Co to by była za zabawa, gdybyś spała? - mruknęła, błyskając zaczepnie drobnymi ząbkami. Mimowolnie widziała oczyma wyobraźni nagie ramiona brunetki, linię kręgosłupa, biodra, długie, niesamowite nogi, od których nie mogła oderwać wzroku cały wieczór, i powoli czuła narastające ciepło w okolicach podbrzusza, zupełnie nie do powstrzymania. To był ten moment, kiedy miała ochotę objąć drobnymi dłońmi policzki Lettice, przyciągnąć ją do siebie i wbić się w jej pełne wargi. Rytm serca Tonii powoli przyspieszał, a na jej policzkach pojawiły się delikatne wypieki (do kurwy nędzy!). Czasem denerwowała się niemożliwością ukrycia ekscytacji. Chciała przeciągnąć tę chwilę, bardzo podobało jej się napięcie, a im większe było, tym lepsze będzie w rozładowaniu. Po chwili zauważyła, że jej spojrzenie spoczywa na ustach dziewczyny. Uniosła więc wzrok z powrotem na wysokość jej oczu, rzucając jej szybkie spojrzenie spod rzęs. I wstała. - A więc herbata - powiedziała, przełamując kilkusekundową ciszę i podchodząc do kuchenki. Machnęła parę razy różdżką, a po chwili woda bulgotała w czajniku. Tonka stała tyłem do Callaghan, opierając rozwarte dłonie na blacie. Starała się dyskretnie uspokoić oddech, mając nadzieję, że ślizgonka nie widzi, jaki ma na nią wpływ. Wiedziała, że o to może być ciężko, uwzględniając, że - 1. Tonia była bardzo ekspresywna, 2. wspomniany wpływ był bardzo, bardzo duży. Oh, Merlinie, co to za dziewczyna? |