Osoby:@Vivien O. I. Dear i @Shawn E. Reed Miejsce rozgrywki: Poddasze nad Borginem i Burkesem, Śmiertelny Nokturn, Londyn Rok rozgrywki: Druga połowa maja 2017 Okoliczności: 18+ Dokończenie wątku stąd. Shawn ratuje Vivien z opresji i zaprasza ją do siebie na kolacje. Spotkanie przybiera zupełnie niespodziwany tor.
Ostatnio zmieniony przez Vivien O. I. Dear dnia Pon Lip 17 2017, 09:40, w całości zmieniany 1 raz
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Spojrzał na nią wnikliwie i zakończył tą rozmowę jednym zdaniem: - Wyjątki mogą cię zabić. Nijako się odnosiło to do zalotników, jednak zawsze taka postawa może zmienić jej nastawienie i jakoś pomóc jej w zastanowieniu się nad ogólnym pojęciem wyjątków. Wyjątkiem też mogła być ta chwila zawahanie z gwałcicielem i gdyby nie on, skończyłoby się to dość niemiłym dla Vivien wieczorem. Teraz miał nadzieje, że jest jej wygodniej niż z jakimś śmierdzącym, obszczanym menelem spod Nokturna. Odwzajemniony pocałunek jeszcze bardziej go podniecił, gdyż samo to zbliżenie takie uczucie właśnie wywołało, mimo wszystko. Dawno nie był tak blisko drugiej osoby i w głębi umysłu chyba brakowało mu tego. Jego uczucia walczyły ze sobą, z jednej strony miał wielką ochotę ściągnąć z niej te szmaty, a z drugiej uciec, wyrzucić ją. Dlaczego? Wciąż przypominała mu się Jacqueline, białowłosa piękność, o której nigdy nie zapomni. Gniła pewnie teraz w Azkabanie, wśród innych pseudo-śmierciożerców i gwałcicieli. Nie żeby jej współczuł - był bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw. Należało jej się. A Shawn do współczujących osób nie należał i gdyby mógł teraz spotkać Francuzkę to by skończyła gorzej niż w więzieniu dla czarodziei. Wracając myślami do chwili obecnej, pocałował ją tym razem bardziej namiętnie i dłużej. Jego ręce lekko się osunęły z talii, coraz niżej zjeżdżając, a Shawn nawet nie był tego do końca świadom. Robił to, czego teraz pragnął. Na chwile przerwał pocałunek i spojrzał na nią, w jej uczy. Uśmiechnął się szeroko i pociągnął ją za sobą tak, że on wpół usiadł a wpół leżał na kanapie, a Vivien na nim. Dopiero w takiej pozycji, jego dłonie zawędrowały pod koszulkę dziewczyny z każdym calem ją podnosząc. W tym samym czasie usta Reeda się zbliżyły do warg Ślizgonki i złożył kolejny, delikatny, aczkolwiek subtelny pocałunek. Jaki w tym miał cel? Chyba własnie o to w tym chodziło, że go nie było. Że jakimś cudem dziewczyna go zainteresowała w takim stopniu, że podświadomie tego pragnął, tych pocałunków, tego zbliżenia. Nie chciał na pewno, żeby ta chwila teraz się skończyła, a żeby ciągnęła się dalej...
Uświadomiłam sobie, że już strasznie dawno nie byłam z nikim tak blisko - przez ostatni rok spotykałam się z kilkoma facetami, ale z żadnym sprawy nie zaszły tak daleko, bo... No właśnie dlaczego? W gruncie rzeczy każdy z nich był zbyt mało interesujący bym mogła zdecydować się na związek, a raczej nie byłam osobą, która biegałaby do sypialni z każdym napotkanym facetem. Shawn był wyjątkiem... Zaraz, czy on przypadkiem nie powiedział przed chwilą, że wyjątki mogą mnie zabić? W gruncie rzeczy zdążyłam zauważyć do czego mężczyzna jest zdolny - na pewno nie był on grzecznym, potulnym chłopcem, wręcz przeciwnie, wręcz emanował niebezpieczeństwem. Na ułamek sekundy się zawahałam, lecz po chwili wyrzuciłam z głowy przekazany wcześniej przez mężczyznę komunikat - nie byłam osobą, która słuchała cudzych rad, w swoim życiu kierowałam się głównie instynktem, który w tym momencie był skupiony tylko na Shawnie. Moje wyposzczone ciało domagało się jego dotyku, więc nie zamierzałam rezygnować. Jedyne co mogło mnie w tym momencie powstrzymać to jego odmowa, wyzbyłam się wszystkich innych myśli - zapomniałam o moim sercu od lat bijącym dla Raya, zapomniałam o tym, że to zupełnie nieodpowiedzialne, ale również o tym, że moje zachowanie przyniosłoby wstyd rodzinie. Liczyło się wyłącznie tu i teraz. Wpił się w moje usta jeszcze mocniej, lecz w jego nie było w tym brutalności - subtelność mieszała się ze zdecydowaniem. Tego właśnie było mi trzeba. Gdy jego dłonie zaczęły wędrować niżej sama go do tego zachęciłam przesuwając je na moje pośladki. Po chwili wylądowaliśmy na kanapie, a jego dłonie wylądowały pod moją koszulką. Zimne palce mężczyzny w zetknięciu z moją rozgrzaną skórą wywołały dreszcze na moim ciele. Chcąc ułatwić mu zadanie powoli zaczęłam rozpinać guziki od swojej koszuli - cóż za ironia losu, jeszcze kilkadziesiąt minut temu w zaułku mężczyzna mi je zapinał, a teraz sytuacja się odwróciła. Gdzieś między pocałunkami obdarzyłam go jednym z tych pięknych, promiennych uśmiechów, których zwyczajnie się nie zapomina. Nie szukałam w tym wszystkim celu, sensu. Oboje robiliśmy w tym momencie tylko to czego pragnęliśmy.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Shawn nie rzucał się za kobietami, co było dość mocną zmianą w jego życiu. Do tego doprowadziła go pamięć o Jacq, która skutecznie go oziębiła w stosunkach damsko-męskich i od momentu jej zamknięcia w Azkabanie, był tylko z jedną kobietą, z Padme. Choć z nią też to była skomplikowana sprawa. Dzisiejszy stosunek nie uważał za coś, co oznacza już coś więcej niż zwykły romans. Wiedział, że dziewczyna ma własne życie, a on własne i nawet nie myślał, żeby po dzisiejszym proponować coś więcej. A jak by on jednak chciał się ponownie spotkać... Na świecie było wiele imponujących mu kobiet, lecz tak naprawdę na spędzenie wspólnie czasu w łóżku wybrał właśnie Vivien. Dlaczego? Jakoś mu zaimponowała, sam nie potrafiłby dokładniej ubrać w słowa, to, co czuje i wytłumaczyć swoją chęć. Po prostu poczuł, że to właśnie z nią chciałby przełamać swój bardzo długi czas bez seksu. Shawn nauczył się słuchać rad innych, w szkole, w jej wieku był podobny, jeśli chodziło o byciu upartym i nie pozwalać dopuścić do swojego umysłu jakiejkolwiek rady od kogoś innego. Wszystko, czego wtedy się uczył (jeśli chodzi o naukę życia), pochodziło z własnych doświadczeń. Co kierowało Shawnem? Hedonistyczny zmysł, który domagał się jej osoby? Bliższego kontaktu z Viv, poczucia smaku jej warg i wilgoci między jej nogami? Chyba właśnie tak. Lecz pewną część tego odegrał jej charakter, Reed nie byłby taki skory do stosunku, gdyby jej zupełnie nie znał. To była istotna zmiana w jego życiu. W takich chwilach, niektórzy wszystko zapominali, inni zaś - wszystko sobie przypominali. Shawn należał do tych drugich i nagle w jego głowie pojawiały mu się obrazy, najczęściej z Padme, z którą nigdy w sumie nie dowiedział się co go naprawdę łączyło. I niespodziewanie zniknęła, bez słowa. Mężczyzna szybko odrzucił od siebie te myśli, a skupił się na Ślizgonce, która teraz na nim siedziała. Jak mógł w ogóle teraz myśleć o kimś innym? Spojrzał w jej oczy i jego kąciki ust lekko się uniosły w lekko impertynenckim uśmiechu. Gdy jego dłonie zjechały niżej, z pomocą blondynki, ścisnął je lekko, kontynuując pocałunek. Uśmiechnął się ponownie, widząc jak dziewczyna rozpina guziki, złapał jej ręce i rozbawiony powiedział: - Pozwól, że ja dokończę robotę, którą zacząłem - i w tej chwili, zacząłem rozpinać jej koszulę, patrząc na jej odsłonięte piersi, dopiero po sekundzie przeniósł wzrok na jej błękitne, teraz lekko szare oczy. Przegryzł dolną wargę i zdjął z niej koszulę, aby następnie pocałować ją poniżej obojczyków, powoli zbliżając się coraz wyżej i wyżej. W międzyczasie, jego dłonie zawędrowały na plecy dziewczyny, żeby zwinnie rozpiąć stanik. Po chwili już leżał gdzieś w kącie poddasza, a on odsunął się na chwilę, żeby spojrzeć na całą nią. - No powiem Ci, że trochę mu się nie dziwie. - Wyszczerzył się, mówiąc o gwałcicielu, który jeszcze niedawna był gotów zrobić z dziewczyną co chciał. Shawn mu w tym skutecznie przeszkodził i teraz to było zaledwie nikłe wspomnienie, z którego mogli się śmiać. Albo rzucać takimi, trochę dziwnymi komplementami. Znów ją pocałował, lecz tym razem złapał ją pod łopatkami jedną ręką, a drugą pod talią i przewrócił na kanapę, tak że to on teraz był na niej, choć po chwili się podniósł do pozycji pompki i lekko się zniżył, by móc pocałować powoli dziewczynę. I tkwili tak w tej pozycji, aż Shawn nie oderwał się i nie zniżył trochę, żeby dobrać się do spodenek Vivien. Szybko i zwinnie je ściągnął, a one podzieliły los stanika. Teraz Viv była w samych majtkach, a Shawn w tym czasie ściągnął koszulkę i pokazał się we wszystkich swoich tatuażach. Szkoda tylko, że był chudy jak patyk, bez żadnego umięśnienia. Shawn jednak się teraz tym nie przejmował, bo widział przed sobą kogoś, kto mu skutecznie przeszkadzał racjonalnie myśleć. Zniżył się ponownie i zaczął od tyłu ściągać jej majtki, po drodze lekko ściskając jej pupę.
Nie myślałam o dzisiejszej nocy w kontekście czegoś więcej niż seks, w ogóle nieszczególnie myślałam o tym co będzie potem. W tym momencie byłam raczej skupiona na teraźniejszości. Gdybym jednak została zapytana o to co będzie potem najprawdopodobniej wzruszyłabym ramionami, bo nie było to dla mnie ważne. Liczył się dla mnie dotyk jego ust, chłód jego dłoni. Nic więcej. Chociaż wielu kręcących się wokół mnie chłopców mogłam uznać za atrakcyjnych, to mało który mi imponował, a Shawn - no cóż, teoretycznie nie był w moim typie, z drugiej strony zrobił na mnie jednak piekielnie dobre wrażenie, osoby nie tylko na swój sposób atrakcyjnej, ale również (a nawet przede wszystkim) cholernie interesującej. Miał w sobie coś co mi imponowało, coś co sprawiało, że mnie do niego ciągnęło Przez krótką chwilę moją głowę przebiegła myśl o Rayu - żałowałam, że mój przyjaciel traktuje mnie jak młodszą siostrę i nigdy nie dojdzie między nami do takiego zbliżenia. Po dłuższej chwili wyrzuciłam z siebie te myśli - kanapa Shawna nie była miejscem do rozpamiętywania zranionych serc. Skupiłam się zupełnie na mężczyźnie, którego miałam teraz przy sobie. Mimo, że to zbliżenie nie miało żadnego wymiaru uczuciowego, to było w jakiś sposób wyjątkowe - może dlatego, że było dla obojga ryzykowne i poniekąd zgadzając się na nie wiązaliśmy się pewną klauzurą milczenia? Oplotłam go nogami i oddałam się jego pocałunkom i pieszczotom. Tym razem odpinanie guzików nie wywołało na mojej twarzy rumieńca - wtedy w zaułku byłam przerażona i onieśmielona, a teraz w jego ramionach znów stałam się tą pewną siebie i swojego ciała kobietą. Na jego osobliwy komplement zareagowałam lekkim uniesieniem brwi. Tego typu uwaga była co najmniej absurdalna, jednakże ku mojemu zdziwieniu nie byłam nawet szczególnie oburzona, ani zniesmaczona. - Zapomnijmy o nim - szepnęłam z zalotnych uśmiechem gładząc jego policzek. Po chwili wylądowałam pod mężczyzną, a siła jego pocałunków wzrastała. Mimo, że jego twarz wyglądała na znacznie młodszą, to po jego zachowaniu było widać, że już dawno nie jest uczniakiem. Jego pewność siebie i dominacja bardzo mi się podobały, brakowało mi kogoś takiego - wreszcie inicjatywa nie była tylko w moich rękach. Już po chwili leżałam przed nim w samych majtach, zwarta i gotowa. Moje rozpalone ciało tylko czekało, żeby zaprosić go do siebie. Zdjął koszulkę, a ja nawet nie zwróciłam uwagi, że był chudy - sama byłam drobinką i chociaż moje ciało było piękne to miało pewne defekty - wystające kości i nieduże piersi na pewno nie należały do zalet, jednak nie zamierzałam się nimi przejmować. Przejechałam dłońmi po klatce piersiowej Shawna na moment skupiając wzrok na jego tatuażach - nie byłam fanką tego typu ozdób, ale chciałam się im bliżej przyjrzeć, bo mężczyzna tak diametralnie różnił się od wszystkich facetów, którzy się wokół mnie kręcili. Shawn zaczął zsuwać ze mnie majtki, a ja w tym czasie rozpięłam jego spodnie i w miarę możliwości je opuściłam. Chcąc trochę go pobudzić położyłam dłoń na jego karku w międzyczasie całując jego obojczyk i szyję. Drugą rękę umieściłam na slipkach mężczyzny delikatnie, aczkolwiek stanowczo masując jego krocze. Syknęłam cicho gdy ścisnął moje pośladki.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Vivien po prostu już taka była, że podświadomie przyciągała małą uwagę Shawna. Na lekcjach nie zwrócił na nią uwagi, fakt, ale teraz, gdy już doszło do zbliżenia, zastanawiał się czy jakiejś innej osobie pomógłby równie szybko co jej. Ale to były tylko domysły, które nigdy się nie sprawdzą, więc wolał zająć się dziewczyną, niż myśleć o niestworzonych historiach. Zaś to co było potem, nie było ważne. Mogli nawet udawać, że się nie znają, nigdy się wcześniej nie widzieli. Teraz na to patrząc, mu nie przeszkadzał taki układ. Bo w tamtej chwili myślał jedynie o nagim ciele Viv. Czy Dear była w jego typie? Trudno było to tak określić, bo Shawn przed Jacq miał tyle "typów", że trudno byłoby to włożyć do jednej kategorii. Wszystko zależało od okresu upodobania Reeda, co mu się akurat podoba. Jaki kolor, jaki charakter - to wszystko u niego zmienia się z chwili na inną już chwile. Shawn uśmiechnąłby się, gdyby słyszał myśli Vivien o Rayu. Cóż, friendzone, takie rzeczy też się zdarzały. Gorzej, jeśli przez na przykład piętnaście lat starasz się coś zdziałać, a ta druga osoba bierze cię za najlepszego przyjaciela. Widząc jej uśmiech po jego żarcie, sam się uśmiechnął i pocałował ją czule. Oczywiście, że mogli zapomnieć, ale wtedy nie byłoby z tego żadnej lekcji na przyszłość, Vivien nie nauczyłaby się, że na Nokturn samemu się nie chodzi, no i też nie wiedziałaby, że taki jeden właściciel Borgina & Burkesa chętnie znów ją przyjmie w swoje progi. Jakby każde ich takie spotkanie tak właśnie wyglądało, Shawn by nie narzekał. Podejrzewał jednak, że to jest ich ostatnie ich spotkanie, czyli takie wolne od zbędnych ludzi, w którym są oni sami. Powiedziałby coś, ale Shawn doskonale wiedział, kiedy się odezwać, a kiedy zamilknąć. Nie był uczniakiem już od 17 roku życia. W kwestii edukacyjnej i intymnej. Jako sprzedawca Borgina, miał dużo czasu wieczorami, żeby wyjść i wylądować w łóżku z inną panną, tak jak podobnie z Vivien. Nigdy wcześniej jednak nie ratował nikogo przed gwałcicielem. Musi sobie to zapisać w dzienniczku z jego osobistymi achievmentami. Zawsze lubił dominować, przewodzić czymś, a dokładniej wszystkim. Robił tak od małego, jednak gdy został właścicielem i poznał trochę tego fachu ze strony kogoś, kto tym wszystkim zarządza, nauczył się jeszcze lepiej kierować, przewodzić. Dlatego dominacja, stanowczość i pewnego rodzaju charyzma w jego ruchach jest już zwykłym odruchem, niczym przełykanie wody, albo przeżuwanie jedzenia. Cóż, jej ciało było chude, ale dobrze z tym wyglądała, on wyglądał jakby obiadu nie jadł od miesiąca. Na jego klatce widać było lekkie zarysy kości, zaś kość biodrowa strasznie wystawała. No i też ma nieduże piersi. Patrząc na nią tak, gdzie była już jedynie w małej ilości swoich ubrań (a i tak zaraz Shawn postara się, żeby owych majteczek również nie było), uśmiechnął się prawie niezauważalnie, bardziej do siebie niż do niej. Wielu ludzi podziwiało widoki krajobrazów, magicznych, wspaniałych miejsc. Zaś Shawn, podziwiał w ten sposób ciało ludzkie, a te Ślizgonki jest niemal idealne. Gdy on dobrał się do jej majtek, a ona zaczęła posyłać mu pocałunki, a nawet lekko łapiąc go poniżej pasa, Shawn poczuł przyjemne mrowienie i jak gorąco przepływa przez jego ciało. W końcu ściągnął jej majteczki i kucnął przy niej, rozsuwając jej nogi. Najpierw użył palców, żeby za chwile robić to językiem, podniecając przy okazji siebie i ją. Och, jak on tęsknił za tego typu sytuacjami.
Byliśmy tak blisko siebie, że w moim mniemaniu wszystko przestało mieć znaczenie - to co stało się w zaułku, to co mogło stać się w szkole, a tym bardziej tak nieistotne rzeczy jak moje typy - czy naprawdę w tej sytuacji było ważne kto podobał mi się wcześniej? Poza tym Shawn mimo nie wpasowywania się w klasyczne kanony urody miał w sobie coś co nakazywało mi być blisko. Odrzuciłam wszelkie niepotrzebne rozmyślania, po czym bez wahania oddałam się chwili i byłam z tego piekielnie zadowolona. Nie wytrąciło mnie z równowagi ani to, że mężczyzna zdjął ze mnie resztkę bielizny, ani nawet to, że zaczął mnie pieścić - dopiero później, gdy byłam już piekielnie podniecona straciłam kontrolę. Jego pieszczoty były niezwykle odważne, co nawet mnie odrobinę zawstydziło - zupełnie się tego wszystkiego nie spodziewałam. - Och Shawn - wyjąkałam w rozkoszy. Czy istnieje dla mężczyzny jakiś większy komplement niż kobieta wykrzykująca jego imię.? Moje ciało przeszedł niesamowity dreszcz, byłam rozpalona do granic możliwości, więc... ku zdziwieniu mężczyzny odsunęłam się, by po chwili delikatnie go pocałować. I stało się...
Trudno powiedzieć czy minęły minuty, czy godziny, ale to była jedna z najprzyjemniejszych nocy w moim życiu. Po wszystkim położyłam się koło mężczyzny delikatnie się w niego wtulając. Byłam wykończona. Obdarzyłam go delikatnym uśmiechem wiedząc, że ta cudowna noc w gruncie rzeczy nie miała żadnego znaczenia. - Powinnam iść - szepnęłam mimo, że był środek nocy i wyjście stąd w tym momencie było co najmniej niedorzecznym pomysłem.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Tak, w takich momentach można łatwo zapomnieć o wszystkim dziejącym się wokół. Reedo nigdy nie zastanawiał się nad samym pojęciem gust. U niego liczył się całokształt, a nie samo przydzielenie do kategorii. Nie zwracał uwagi na kolor włosów, na kobiece kształty, a przynajmniej nie doszukiwał się dokładnie jednego typu z walorów fizycznych. Dla niego piękno i urok można było zauważyć przy całym zestawieniu, czy akurat kolor włosów pasuje do twarzy, czy figura nie jest zbyt nienaturalna, albo czy pasuje do osoby. Przeginanie w pewnych miejscach do bardzo drobnego ciała nigdy nie uchodziło za ładne, a tym bardziej oczami Shawna. On wolał byś perfekcjonistą i perfekcji szukał w wielu miejscach, tak jak i w wyglądzie kobiety. Vivien pasowała mu, wszystko u niej było dopięte na ostatni guzik (w tym momencie akurat guziki były rozpięte, ale nie o to tu chodzi), ładnie ze sobą współgrało. Może to właśnie tak pociągnęło w jednym momencie Shawna, że zapomniał nawet, że pracuje jako jej prawie-nauczyciel? Dawno nie był w tak przyjemnej i ekscytującej sytuacji jak ta, przez chwile miał wątpliwości czy wciąż pamięta jak nie doprowadzić kobiety do zawodu. Minęło trochę czasu od ostatniego seksu. Co śmieszniejsze, tamten również był w dokładnie tym samym miejscu. Gdy skończył, odsunął się od niej, gdy ta powiedziała jego imię. Uśmiechnął się zadziornie i wstał powoli, sunąc po jej ciele, żeby dostać się wyżej... Tak, stało się.
Czas nie miał tu żadnego znaczenia. W tym pokoju nie płynie, przez okna zawsze świecą promyki słońca, nawet jeśli jest środek nocy. Wykończony, leżał nagi na plecach, tuż obok Vivien i wpatrywał się w sufit, lekko dysząc. Dawno tego nie robił i był zmęczony, natomiast jego uczucia mieszały się między dość dobrze skrytą euforią a ekscytacją. Omiótł dziewczynę swoim ramieniem, czuł się teraz niczym jakiś bóg. Czuł się wykończony, a jednak szczęśliwy. Nie pomyślałby, że tak spędzi wieczór. Z pewnej aury marzeń obudził go szept dziewczyny, cichy, lecz pobudził go niczym krzyk trolla. Otworzył szerzej oczy i odsunął się lekko od dziewczyny i wstał, by zaraz machnięciem dłoni przywołać ubrania, które same się na niego założyły. Wyglądało to jak iluzja, jakby miał je cały czas na sobie, lecz niewidoczne. - Odprowadzę cię. - Rzucił krótko, lecz stanowczo, tonem nie przyjmującym sprzeciwu. Nawet nie zwrócił uwagi, że przed chwilą użył magii bez różdżki, a dziewczyna o niczym nie wie. Podał jej ubrania, żeby też się ubrała, a on przez ostatnie sekundy patrzył tęsknym wzrokiem na skrywające się atuty Viv. Jego mimika momentalnie się zmieniła z wyluzowanej na lekko spiętą, cichą i zimną, niczym maska, którą założył. Podał jej dłoń i spojrzał głęboko w jej oczy, czując, że to co się tutaj wydarzyło, nigdy więcej nie będzie miało już miejsca. Na pewno nie z tą blondynką. Już mieli wychodzić, gdy nagle się zatrzymał i stojąc przed nią, odwrócony tyłem zapytał cicho: - Jest noc. Nie chciałabyś zostać do rana? - Spytał nie odwracając się, czekając jedynie na odpowiedź.
Pozwoliłam mu się objąć i po chwili wtuliłam się w niego przelotnie całując linię jego szczęki. Byłam wykończona, po naprawdę wyczerpujących i gorących chwilach, nie zmienia to jednak faktu, że wciąż łaknęłam bliskości. Wiedziałam, że to tylko chwila, że zaraz będzie po wszystkim, nie zmieniało to jednak sprawy, że było naprawdę przyjemnie i zupełnie nie spodziewałem się takiego obrotu zdarzeń. Zgraliśmy się i wiedziałam, że minie mnóstwo czasu zanim zapomnę o tej nocy. Trochę mnie zaskoczyło to jak szybko Shawn się ubrał - odepchnęłam myśl o tym, że to jest co najmniej niedorzeczne, bo w gruncie rzeczy chyba sama nie chciałam wiedzieć co się za tym wszystkim kryje. - Masz rację- przyjęłam propozycję w gruncie rzeczy mając świadomość, że samodzielne wracanie Nokturnem o tej godzinie to pomysł co najmniej niedorzeczny. Założyłam bieliznę i narzuciłam na siebie ubrania, po czym chwyciłam podaną przez mężczyznę dłoń gotowa do opuszczenia tego pokoju raz na zawsze. Nie miałam zbytnio ochoty na taki spacer, bo byłam wykończona, ale nie chciałam się narzucać. Już byliśmy przy wyjściu gdy nagle Shawn zaproponował mi, żebym została, na co zareagowałam z nieskrywaną wdzięcznością. - Tak będzie lepiej - przytaknęłam, po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku i usiadłam na kanapie. Nie miałam nic przeciwko, żeby tu zostać, szczególnie, że po tak intensywnych i męczących doznaniach jedyne na co miałam ochotę to dłuższa drzemka. Uśmiechnęłam się do mężczyzny beztrosko - w gruncie rzeczy wciąż do mnie nie docierało, że zrobiłam coś nieodpowiedniego, traktowałam zdarzenia uprzedniej nocy z dziwną jak na mnie beztroską.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Gdy Vivien zgodziła się zostać, Shawn odwrócił się w jej stronę i zawahał się. Dobrze, lecz co teraz będą robić? Oboje byli wykończeni, a Reedowi kończyły się pomysły. Rzucił okiem na pianino, ale od razu zaprzeczył w myślach. Na pewno nie będzie grać. Nawet jakby był na siłach, to by tego nie zrobił i podtrzymał swoje postanowienie, że jego gra jest pewną jego intymnością, głębiej skrywaną niż cokolwiek innego, pochowaną wraz z sekretami. Złapał ją za dłoń i pociągnął lekko na kanapę, żeby usiąść i odpocząć chwile. Gdy już byli oparci o wygodną sofę, a głowa dziewczyny spoczywała na jego ramieniu, spojrzał w dół, w głąb jej tęczówek i zapytał: - Przydałby się tutaj jakiś podkład muzyczny, nie sądzisz? - Zapytał, jednocześnie wskazując wzrokiem na stojące w mroku, pianino. Po chwili poczuł jak bardzo jest spragniony po dzisiejszych aktywnościach, tak więc znalazł wzrokiem kubki po ich wcześniejszych herbatach i zapytał dziewczynę czy chce się napić. W międzyczasie oczyścił naczynia zaklęciem i wskazując palcem, rzucił niewerbalnie Aquamenti, dzięki któremu zaraz po chwili pojawiła się zimna, orzeźwiająca woda. - Masz jeszcze na coś ochotę? - Zapytał wieloznacznie, przegryzając dolną wargę z lekkim uśmiechem. Było to pytanie nie tylko o jedzenie, picie, lecz o wszystko co mogło przyjść do głowy Ślizgonce. - Tylko nie proś mnie o podniesienie oceny z zaklęć. - Dopowiedział, udając śmiertelną powagę, przybierając lodowaty wyraz twarzy, pasujący do srogiego nauczyciela.
Byłam zbyt zmęczona by zastanawiać się co jeszcze moglibyśmy robić, bo w sumie najchętniej poszłabym spać. Byłam wdzięczna, że pozwolił mi zostać na noc (bo niespecjalnie chciało mi się teraz wracać do zamku - po pierwsze byłam wykończona, po drugie nie chciałam, żeby ktoś mnie przyłapał), więc z radością klepnęłam na kanapę opierając się głową o ramię mężczyzny. Ani on, ani ja nie rwaliśmy się szczególnie do rozmowy, co w gruncie rzeczy mi odpowiadało, bo nie miałam siły na prowadzenie small talków. - Przydałby się - rzuciłam gotowa zaczarować pianino, po chwili jednak stwierdziłam, że to profanacja i przechwytując od mężczyzny szklankę z wodą (i w międzyczasie mu dziękując, rzecz jasna!) podążyłam w stronę instrumentu. Usiadłam przy pianinie i zaczęłam grać powolną, lekko usypiającą melodię. Gdy zapytał czego jeszcze chcę chciałam powiedzieć, żeby przyszedł zagrać ze mną na cztery ręce. Wiedziałam jednak, że się nie zgodzi, więc powściągnęłam zwerbalizowanie tej myśli kontynuując grę. Przerwałam ją dopiero, gdy zażartował z mojej oceny z zaklęć obracając się w stronę Shawna. - Kurde, trzeba było przespać się z Ramirezem, to może zasłużyłabym sobie na wybitny - zażartowałam z dość wyczuwalnym sarkazmem, by po chwili z lekką nonszalancją dodać - Skoro już jesteśmy przy moich pragnieniach byłoby nieźle gdybyś ogarnął nam miejsce do spania. Obdarzyłam mężczyznę delikatnym uśmiechem i wróciłam do gry. Moje palce delikatnie stykały się z klawiszami tworząc delikatną, miłą dla ucha melodię.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Oboje jedynie o czym myśleli to o pójściu spać i w gruncie rzeczy nie wiadomo czemu oni to tak przeciągali. Z perspektywy Shawna, wyglądało to tak, jakby ani on, ani ona nie chcieli, żeby ten dzień się skończył, wiedząc, że jutro już będzie po wszystkim. Że to co tutaj było zniknie i nigdy się nie rozwinie w głębszą relację. Po części cieszyło to mężczyznę, był przecież asystentem i nie mógł mieć żadnych zawiłych wspomnień z uczniami, jednak z drugiej strony będzie mu tego chyba brakować. W jakimś stopniu na pewno. Gdy dziewczyna podążyła do instrumentu, Shawn zapadł się bardziej w kanapie i lekko już przymykał oczy, tylko żeby ledwo widzieć sylwetkę Ślizgonki i słyszeć jej grę. Dopiero po wymianie żartów, lekko się przebudził i wstał, usłyszawszy prośbę dziewczyny. Nie miał siły szukać różdżki, ani też nie miał siły ukrywać tego, że potrafił czarować bez niej. Jednym ruchem dłoni, sprawił, że kanapa się rozłożyła i pomieściliby się na niej oboje, a nawet i trzecia osoba by się jeszcze zaliczyła. Z szafy przywołał kocyk, który podał dziewczynie i jeszcze, żeby ten dzień jakoś skończyć, zbliżył się do niej i złożył na jej ustach powolny, lecz subtelny pocałunek. Gdy się odsunął, uznał, że jest zbyt zmęczona, więc jednym, błyskawicznym ruchem, podniósł ją i zaniósł do łóżka, kładąc ją delikatnie i przykrywając kocem. Sam zaś położył się obok, nie okrywając się kocem. Miał to do siebie, że pod jakąś warstwą, podczas spania robiło mu się strasznie gorąco i nie mógł tego wytrzymać. Tak więc zostawił kocyk dziewczynie i poszli spać.
Nieszczególnie rozmyślałam nad tym czy chcę czy nie, żeby ten dzień się skończył - jasne, było mi dobrze u boku Shawna, ale nie widziałam dla tej relacji żadnej perspektywy, więc nie zamierzałam żegnać się z nim rozżalona, a raczej cieszyć się z tego, że to się przytrafiło. Udawałam, że nie dostrzegam tego, że Shawn czaruje bez użycia różdżki, chociaż moje ciało przeszedł dreszcz - młody asystent miał do ukrycia więcej niż się spodziewałam. Wstałam od pianina i poszłam w stronę mężczyzny lekko chwiejnym krokiem. Gdy się zbliżył, położyłam dłonie na jego ramionach i oddałam się delikatnemu pocałunkowi. Po chwili mężczyzna uniósł mnie i położył na kanapie oszczędzając mi przy tym kolejnego wydatku energetycznego (no cóż, prawie przysypiałam na stojąco!), po czym niemalże czule otulił mnie kocem i ułożył się obok. Chciałam dać mu kawałek koca, jednakże odmówił, więc przelotnie pocałowałam go w policzek i szepnęłam: - Dobranoc. Po chwili bezwiednie wtulając się w jego ramię zatonęłam w objęciach Morfeusza.