W tym roku organizatorzy wyjazdu postawili na klasykę i wycieczkowicze zamieszkali w uroczym hostelu położonym na wyspie Lefkó – w budynku panuje rodzinna atmosfera i niemalże wszędzie pałętają się koty. Na uczniów i opiekunów czekają jasne, przestronne pokoje z pięknym widokiem. Każda sypialnia jest wyposażona w magiczne szafy, które z pewnością pomieszczą wszystkie bagaże, oraz łoże małżeńskie i cztery łóżka pojedyncze. Miejmy nadzieję, że ten rozkład łóżek nie będzie źródłem zbyt wielu konfliktów. Mimo komfortowych warunków najprawdopodobniej mało kto się tutaj wyśpi – gdy tylko wstaje słońce w całym hostelu słychać pianie koguta.
Pokój czwarty znajduje się na parterze i jest bardzo komfortowy, ze względu na to, że wprost z niego wychodzi się na podwórze, dzięki czemu bardzo szybko można dojść na plażę albo do miasteczka.
Lokatorzy:
1. Lotta Hudson 2. Bridget Hudson 3. Naeris Sourwolf 4. Gemma Twisleton 5. Alma Du Val 6. Dante A. Dear
Powrót do grona uczniowskiego, do znajomych i swoich dawnych przyjaciół było dla niego pewnym przeżyciem - nie myślał nawet o nikim (może z wyjątkiem Blaith) z nich podczas wyjazdu, a teraz czuł pewne szczęście, że znów jest wśród swoich. No może nie do końca, nie każdy pojechał na te wakacje, ale jednak byli tacy, z którymi miał ochotę się spotkać. Na miejscu zbiórki, przywitał się z Hampsonem i też zauważył niezliczoną ilość nowych twarzy, zupełnie mu nieznanych. Nawet wśród nauczycieli, których powinien kojarzyć. Albo kadra się zmieniła, albo Dante chorował na sklerozę. Nie miał nic przeciwko statkom, nie chorował też na chorobę morską, więc nie było dla niego problemem żeglowanie i podróż komunikacją morską. Ciekawym urozmaiceniem był wzlot w przestworza, Dante mógł sobie spokojnie oglądać miasta wielkości małych mrówek. Za bardzo nie chciało mu się na statku szukać znajomych, zostawił sobie tą przyjemność już na miejscu. Gdy byli już w Grecji, Dante nie udawał zachwytu, jaki pokazywali nieliczni, ani też nie zainteresował się widokami. Jeszcze dwa miesiące temu był na tych wyspach i zwiedzał każdy zakątek tego miejsca. Ale nie liczył na coś nowego i niezwykłego - za niedługo i tak już nie będzie pomysłu na nowe miejsce wakacyjne, szkoła zwiedziła już tyle miejsc. W hotelu nucąc pod nosem jakąś piosenkę Suicideboysów, odebrał swój klucz i wszedł do swojego pokoju. Nie widząc nikogo, w głębi ducha się trochę rozczarował, specjalnie zwlekał, żeby mógł już wiedzieć z kim będzie w pokoju przez całe wakacje. A jednak musiał czekać, czego skutek był tylko jeden - mógł wybrać łóżko. Oczywiście Dante wziął te największe i najwygodniejsze. Torbę rzucił pod łóżko małżeńskie i sam rzucił się na nie, głęboko wzdychając. Mógł sobie chwile odpocząć nie myśląc o tak naprawdę niczym. Tak bardzo zajął się nierobieniem niczego, że nawet nie pomyślał, żeby porozglądać się po pokoju, zorientować się, że z tylnego wyjścia jest prosta droga do miasta. Nie to go teraz interesowało. W sumie to nic go nie interesowało w tamtym momencie.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Było jej żal znów zostawiać rodzinę po zaledwie dwóch tygodniach, ale też co roku zazdrościła znajomym wspomnień z hogwarckich wakacji, a i na feriach dobrze się bawiła. Zresztą rodziców mimo wszystko cieszyło, że miała własne życie, którego już się nie bała, a chłopaków prawie nie było, bo pracowali w Bedford. Najtrudniej było jej jak zwykle zostawić cały zwierzyniec (wybacz mamo, wybacz tato), szczególnie Chomika, ale ciągnięcie ze sobą chorego kota w nieznane warunki było beznadziejnym pomysłem. O tym, że była to mądra decyzja przekonała się już na początku podróży. Jakoś wątpiła w to, że jej zwierzakowi spodobałby się latający statek. Ona w każdym razie była zachwycona. Może nawet lepiej, że zostawiła staruszka – w końcu mogła się w pełni wyluzować i nie martwić o żadne inne stworzenie. Kolejnym dowodem na to, że Lefko nie było miejscem dla Chomika, był ich hotel. Przy takim stężeniu kotów jej własny padłby ze stresu drugiej doby. Gemma tymczasem nie mogła wymarzyć sobie lepszego miejsca na nocleg. Po odebraniu klucza, nie poszła od razu do pokoju, ale rzecz jasna przywitała się najpierw z tymi futrzakami, które nie uciekały. Udało jej się nawet znaleźć jakiegoś kulejącego i z oberwanym uszkiem, czyli idealnie wpisującego się w schemat twisletonowskich podopiecznych. Ze Świnką (bo tak sobie roboczo nazwała tego kota) na rękach i basem pod pachą, weszła do pokoju. Drzwi na szczęście nie były zamknięte na klucz, bo z braku innych kończyn musiała nacisnąć na klamkę nogą. Aż tak sprawnych stóp nie miała, żeby przekręcać nimi klucze. Poza tym musiałby zdjąć trampki. - Elooo – skinęła głową chłopakowi, który już tam był, zamykając za sobą drzwi w ten sam sposób, w który je otworzyła i rzuciła futerał z gitarą na łóżko najbliżej okien – Ooo, jak staję na palcach, to widzę morze. Zdjęła ogromny plecak turystyczny i położyła go obok basu, a kot, którego przyniosła zaraz się na nim ulokował. I tak nie lubiła się rozpakowywać. Usiadła obok, przyglądając się dokładniej współlokatorowi. Chyba go nie kojarzyła, ale też przecież nie znała wszystkich uczniów Hogwartu. - Jestem Gemma. Wiesz, że ma być nas szóstka, nie? – wyszczerzyła się – Będziesz musiał z kimś to łóżko dzielić. Skorzystałabym, ale przysięgłam sobie, że pierwszym mężczyzną, z którym się prześpię będzie Daniel Craig – puściła do niego oko. Oczywiście żartowała. Chciała żeby jej pierwszym mężczyzną był oczywiście Yngve, chociaż z drugiej strony… gdyby pojawił się taki Craig i zaczął jej składać niemoralne propozycje… chyba by uległa. Nie przejmowała się też w ogóle tym, że chłopak najprawdopodobniej o aktorze nie słyszał.
Otworzył jedynie oczy, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i zobaczył w nich jakąś uczennicę. Kolejna nieznana mu osoba. Nie miał nic przeciwko, też był świadom, że tak pewnie będzie wyglądał ten wyjazd. Grunt to znaleźć później Fire. - Cześć - przywitał się lekko leniwym głosem i opuścił głowę wpatrując się w sufit. - Jakbyś wyszła z pokoju na zewnątrz też byś je widziała. Bez stania na palcach. - Mruknął i powoli wstał do pozycji siedzącej i przyglądnął się jej dokładniej. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to wielkie plecaki, futerały i ogólnie mnóstwo bagaży. Dante zmarszczył czoło. Czy mieszkał z harłakiem czy może z kimś kto nie wie, że pakunek może zmniejszyć i wszystko pomieściłoby się w zwykłej torebce. Jednak skwitował to milczeniem, a ziewnął tylko i nagle zachciało mu się strasznie pić. Pytanie tylko co, czy wystarczy mu zwykła woda, czy może tą z etanolem. - Dante. Tak, raczej umiem liczyć łóżka. - Nie miał na myśli być niemiły, to się wkradło do jego zwykłego sposobu mówienia i nawet nie miał o tym pojęcia. Lekko się zmieszał, kiedy dziewczyna zaczęła mówić o swoich marzeniach seksualnych, z kim by chciała spać. No tego się nie spodziewał. - Zawsze jest opcja, że ktoś będzie spać na podłodze. A tak na marginesie, kim jest jakiś Daniel Craig? Jakiś obiekt westchnień napalonych nastolatek? - Zmarszczył czoło i wyciągnął z torby zwykłą wodę po czym wypił z niej ćwierć zawartości. Na szczęście była zimna, smakowała jak prawdziwa ambrozja w takim upale. Sam Dante nigdy nie myślał z kim chciałby się przespać. Było to dla niego dziwne rozumowanie. - Domniemywam, że list z kim byś chciała się przespać jest długa? Czy to jest twój jedyny, wybranek i jakiś zajebisty ziomek, którego byś kochała całymi dniami i nocami? - Uniósł lekko brwi ciekawy odpowiedzi.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Wcale nie miała dużo bagażu. Jeden futerał i jeden plecak, który oczywiście był zaczarowany. Nikt chyba nie sądził, że osiemnastolatka zmieściłaby się w jeden zwyczajny bagaż, nawet tak ogromny, wyjeżdżając na półtora miesiąca w niewiadome miejsce. Musiała przecież wziąć pod uwagę każdą możliwość. Turystyczne plecaki były najwygodniejsze ze wszystkich możliwych opcji, a była w posiadaniu tylko takiego dużego, bo w rzeczywistości należał do jej brata, który jakby nie patrzeć był mugolem i kupował go z myślą o pojemności. Bas zaś zawsze brała luzem. Gdyby wrzuciła go do plecaka razem z resztą swoich śmieci, całą drogę martwiłaby się, czy instrument tę podróż przeżyje i żadne ochronne zaklęcia i tony folii bąbelkowej nie uspokoiłyby jej nerwów. - Wiesz, większość ludzi uważa pokoje z widokiem na morze za pewien luksus - zaśmiała się. Sądziła, że tylko się przekomarzają. Z całą pewnością należała do tej większości. Była zakochana w bezkresie morza i gdyby mogła, nie odwracałaby od niego wzorku nawet na moment. - Jest też opcja, żeby pozbyć się z pokoju tego, kto zajmuje za dużą przestrzeń. W piątkę powinniśmy dać Ci radę - zażartowała. Zwykle nie śpieszyła się z ocenianiem kogoś jako dupka. Może razem z nimi w pokoju miała być jego dziewczyna albo jakieś jego rodzeństwo. Może po prostu nie krępował się dzieleniem łóżka z obcą osobą. Gemma osobiście nie miałaby nic przeciwko, gdyby nie to, że ona planowała dzielić swoje z hotelowymi kotami (o ile, oczywiście, one również wyrażą podobne chęci). - A bo ja wiem - wzruszyła ramionami na drugie pytanie o Craiga; pierwsze zignorowała dlatego, że Dante, ku jej ogromnemu rozczarowaniu, nie dał jej nawet szansę na odpowiedź, podsuwając kolejne; normalnie weszłaby w temat Bandów tak głęboko, że żeby ją zamknąć musiałby rzucić na nią Silenctio - Tej tu na pewno tak - wyszczerzyła się, wskazując na siebie kciukami. Nie miała pojęcia czy aktor cieszył popularnością wśród nastolatek, bo nie miała aż tylu koleżanek, żeby móc nazwać to jakąś istotną statystycznie próbą. Nie mówiąc już o tym, że mugolskich koleżanek nie miała żadnych. Wszystko to oczywiście miało być żartem. Dwuznaczności, podteksty i niemoralne nawiązania były na porządku dziennym w rozmowach z jej braćmi, więc Gemma bez skrępowania raczyła zbereźnymi tekstami każdego rozmówcę z przyzwyczajenia. Nawet nie przyszłoby jej do głowy, że ktoś może je wziąć na poważnie. Wyjęła z bocznej kieszeni plecaka talię kart i położyła się obok kota, wyciągając z opakowania jedną z nich. Wystrzeliła ją z palców w stronę chłopaka. - Sam oceń, jeśli jesteś aż tak zainteresowany. Raczej nie oczekiwała, że Dante naprawdę wystawi jakiś werdykt, ale po cichu liczyła na to, że może powrócą do pierwszego pytania i będzie mogła ponudzić współlokatora opowieściami o agencie 007. Tego o co faktycznie spytał się jednak nie spodziewała. Zamarła na sekundę, przetwarzając to pytanie kilka razy, ale zawsze trafiała na ten sam problem. Podniosła się na łokciu i spojrzała na chłopaka, werbalizując swoje wątpliwości. - Coś we mnie konkretnie sprawia, że tak domniemywasz, czy po prostu próbujesz być kutasem? - spytała całkiem poważnie i bez cienia irytacji w głosie. To, co elokwentnie nazywała "próbą bycia kutasem", miało oznaczać koleżeńskie złośliwości, które dla niej nie były niczym obcym ani niemiłym. Gdyby jednak miało to być jego prawdziwe przypuszczenie, wypadałoby dowiedzieć się, co mu je nasunęło.
Z tym bagażem to po prostu ze strony Dante wydawało się to dziwne, gdyż mogła zapakować się w jeszcze mniejsze plecaki, torby. Ba, wystarczyłaby jej jedna torba. Tak przynajmniej zrobił Dante i uważał to za dobry pomysł, gdyż dużo łatwiej było mu się przemieszczać. Co do instrumentów to się nie czepiał, faktycznie tak mogło być. Nie znał się na takich rzeczach, więc do tego nie miał żadnych wątpliwości. - Żyjemy w świecie, w którym możemy sobie taki obraz zaprojektować magią, efekt wizualnie będzie taki sam. Jedynie twój mózg będzie się buntował i mówił, że coś tu jest nie tak. Ale jak uwierzysz w ten obraz - wzruszył ramionami - nic ci przeszkadzać nie będzie. Nawet jakby było to przekomarzanie, czemu by nie. Jemu takie rozmowy nie przeszkadzały, były dla niego czymś przeciętnym. Co nie znaczy, że złym oczywiście! - Ja nie zajmuje za dużej przestrzeni. Oczywiście pozwalam, żeby ktoś ze mną pospał. Mi to na rękę, chyba że będzie kopać w nocy. Wtedy ja jej lub jemu dokopie do dupy. - Powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Był teraz senny i nic mu się nie chciało, ale miał lekką nadzieje, że ta rozmowa w końcu stanie się bardziej żywa dla niego. Obudzi go jakoś. Nie żeby Gemma była nudną osobą - miał po prostu taki humor w tamtym momencie. Niczym kobieta przed okresem, co chwile miał jakieś ale i w ogóle jakieś wymysły. Zdziwiła go jej postawa do jakiegoś aktora, który nie był znany, a Dante coś tam się nawet interesował ludźmi znanych w czarodziejskiej branży. A ten to był jakiś noname, albo mugolskie ścierwo. - I co, w pokoju domniemywam masz wszędzie plakaty z tym dupkiem i robi ci się gorąco za każdym razem jak na niego patrzysz? - Uśmiechnął się na samą myśl o tym i zaczął grzebać w torbie, w poszukiwaniu paczki papierosów. W międzyczasie Gemma wystrzeliła w niego kartą, a on spojrzał na nią kątem oka. - I kim on jest? - Zapytał, gdyż sama jego postać nie zrobiła na nim wrażenia. Tym bardziej na karcie do jakiejś gry. Gdy już znalazł paczkę i zapalił jednego papierosa, dziewczyna zadała pytanie, które wydawało się być bardziej poważne. Dante zmarszczył czoło, nie do końca wiedząc o co jej chodzi. - Zależy jak definiujesz bycie kutasem - Odparł krótki i zajął się swoim papierosem.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Sprawdziłam listę i ucieszyłam się na samą myśl, że będę w pokoju z moją siostrą, Nae i Gemmą - szczerze powiedziawszy ten team był w moim mniemaniu chyba najlepszą możliwą opcją na ten moment. Utopijny obraz zaburzała mi tylko obecność na liście nieznanego typa nazwiskiem Dear. Bardzo niepokoiło mnie jak szybko wzrastała liczba członków ten rodziny - za każdym razem, gdy już myślałam, że ogarniam Dearów i wszystkich innych spokrewnionych z nimi pociotków okazywało się, że jest jakiś nowy Dear, nowy Fairwyn albo nowy Lanceley i cała sprawa się rypała. Nie żebym miała coś do tej rodziny, w końcu mój najlepszy przyjaciel do nich należał, po prostu taka sytuacja lekko mnie konfundowała. Gdy weszłam do pokoju byłam już niemalże pewna, że nie polubię typa - nie dość, że wchodził w jakieś potyczki słowne z @Gemma Twisleton to jeszcze zaczął jarać. W sytuacjach bardzo nerwowych zdarzało mi się zapalić, poza tym mój chłopak był nałogowym palaczem (co starałam się wyplenić - po pierwsze niezdrowo, po drugie całowanie się z popielniczką nie jest szczególnie przyjemne), nie zmienia to jednak faktu, że Will przynajmniej nie palił w sypialni. - Hej Gemm - rzuciłam w stronę Puchonki, po czym obdarzyłam krótkim spojrzeniem @Dante A. Dear i rzuciłam moją torbę na jedno z łóżek. - Masz zaraz obok wyjście do ogrodu, mógłbyś palić na dworze? - zapytałam grzecznie gotowa na ostrzejszą odpowiedź, gdyby chłopak zamierzał pyskować - Tak poza tym, to jestem Lotta.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Mózg Gemmy buntował się już teraz, podpowiadając, że chłopak jest zwyczajnym, nudnym malkontentem i rozmowa z nim nie ma większego sensu. Jak zwykle jednak zamierzała choćby i na siłę znaleźć w nim coś dobrego. Właśnie dlatego tak często dawała się innym skrzywdzić - zamiast wycofać się w odpowiednim momencie, kontynuowała relację, dopóki ktoś otwarcie i okrutnie jej nie odrzucił. - Po co jechać do Grecji, skoro można wypić ouzo w pokoju przy jakiejś miłej iluzji? - spytała retorycznie. Nawet gdyby umiała czarować tak dobrze, żeby oddać nie tyko obraz, lecz także zapach i dźwięk można, nie zastąpiłaby tym prawdziwych wrażeń. Jeżeli Dante mówił poważnie, to okropnie mu współczuła. Życie musiało było potwornie smutne i drętwe, kiedy nie umiało się cieszyć małymi rzeczami. - Jakiś ty ujmujący - parsknęła śmiechem na jego odpowiedź. Ona akurat, nauczona wieloletnim dzieleniem łóżka z najróżniejszymi zwierzętami, spała jak spetryfikowana. Mimo wszystko jakoś nie miała ochoty zmieniać towarzystwa kotów, na Dantego. Jego kolejne zdanie w końcu wyprowadziło ją z równowagi. Denerwował ją jego ton, jego złośliwości, jego nazywanie Craiga dupkiem. On chyba jednak koniecznie chciał konfliktu, bo raczej nikt nie był aż tak emocjonalną amebą, żeby bez powodu obrażać czyjegoś idola i oczekiwać pozytywnej relacji. Gemma nie lubiła spin z innymi, ale w tym wypadku, chyba nic nie mogła zdziałać. Chłopak najwyraźniej zamierzał przyczepić się do wszystkiego co powie, czy miałoby to sens, czy nie. - Wiesz co? Domniemywasz zbyt wiele jak na kogoś, kto wyraźnie nie jest w tym kierunku utalentowany - zaklęciem przywołała swoją kartę, bo tylko tego jej brakowało, żeby jakiś ignorant jej ją zgubił - Domniemywam, że cię to nie obchodzi - mruknęła sarkastycznie. Jego pytanie o definicję zignorowała. Sama zdążyła się domyślić, że żadna z opcji, które brała pod uwagę, nie była właściwa. Dante był zwykłym trollem, a ona nie zamierzała go karmić. Wyszłaby pozwiedzać wyspę, ale chciała poczekać jeszcze na resztę współlokatorów. Żeby się czymś w międzyczasie zająć, dobrała się do futerału. Usiadła na łóżku ze swym nieodłącznym akustycznym basem, o wdzięcznym acz utrzymywanym w tajemnicy imieniu Yngve i skamieniała, widząc Dante odpalającego papierosa. Czy on był naprawdę nienormalny? Czy spytanie, czy nie przeszkadza jej, że zapali, było jakimś niedosiężnym szczytem kultury, czy tylko aż tak mu zależało, żeby zepsuć ich stosunki? W obu przypadkach świadczyło to o głupocie tak skrajnej, że Gemmę aż zatkało. Na szczęście w tym momencie weszła Lotta i dziewczyna się ocknęła. - Hejka - odpowiedziała automatycznie, za bardzo rozproszona, żeby okazać jakiś entuzjazm - Taaa... też bym była wdzięczna... - dodała, dziękując w duchu Krukonce, że ją wyręczyła. Jej stosunek do papierosów był trochę skomplikowany. Nienawidziła ich. Naprawdę ich nienawidziła. Tylko, że wąchając amortencję, obok skoszonej trawy i środków do dezynfekcji, którymi prawie zawsze pachniała mama, czuła też papierosy. Czytała kiedyś, że żeby móc mówić o wyjściu z nałogu, trzeba dziesięciu lat abstynencji. Nie mogła się z tym nie zgodzić, skoro po siedmiu nadal czasem miała ochotę zapalić. Na przykład teraz, kiedy czuła ich zapach i dodatkowo była podenerwowana.
Tak, jego odpowiedzi były niemal całkowicie pozbawione tego czegoś, klimatu, który powinien pojawić się w głowie każdego, kto przyjechał tutaj, na wspólne wakacje. Jednak Dante, w ciągu swojego ostatniego roku przebył tyle wycieczek, zwiedził taką ilość krajów, że już nie odczuwa w tym niczego wyjątkowego. Było to ciekawe, fajne, przyjemna odskocznia - ale dla Dante już bez przesady. Dlatego też tak zareagował na morze zza okna. Też nie było dla niego niczym szczególnym, móc rano zaglądać na szumiące fale i latające ptaki, szukające drobnego "śniadanka". Oczywiście jego oziębłość nie była specjalna. Jego emocje w tamtym momencie były tak jakby... martwe. Jakby ich w ogóle nie czuł. - Żeby podenerwować współlokatorkę? - Odpowiedział pytaniem na pytanie,przewracając oczyma. Jego humor w takich sytuacjach bywa zmienny niczym kobieta w ciąży. Raz ma ochotę na dyskusję, a raz nie ma jej wcale i próbuje jej uniknąć za wszelką cenę. Chwile temu Dante mógł rozmawiać, ale teraz jakoś mu się odechciało. A tym bardziej dyskutować o jakimś pieprzonym Craigu. Dante nie cieszył się z małych rzeczy, fakt. On je doceniał i skupiał się nad możliwościami, żeby z tych małych, względnie nic niewartych rzeczy, powstał jakiś zysk. Żeby powstały "duże" rzeczy. To o łóżku było całkowitą prawdą, jakby trafił na jakiś nocny gatunek człowieka, jakąś energiczną osobę, to Dante by chyba nogi z dupy powyrywał. Gryfon rzadko spał, uważał to za pewny rodzaj marnotrawstwa, ale gdy już był tak zmęczony, że myślał tylko o położeniu się do łóżka, nie chciał jeszcze przeżywać pogromu jego brzucha i części poniżej. - Utalentowany? - Parsknął, lekko unosząc brwi. On w tej chwili się koszmarnie nudził, więc akurat ten temat mógł być nawet spoko do pogadania. Jak nie ma ochoty na dyskusję, w tym zakresie mógłby zaryzykować. - Oczywiście, że mnie to interesuje w chuj! Nigdy jeszcze nie spotkałem takiej wielbicielki jakiegoś noname'a! - Mówił z sztucznym entuzjazmem, gdy po chwili zjawiła się kolejna współlokatorka, już po tym jak zapalił. I oczywiście, jak mógł się spodziewać, były do tego problemy. Dante z reguły wychowany nie był, a przynajmniej do wieku równoległego, może trochę starszego. Wiedział jak zachować się w towarzystwie rodziny i tyle mu wystarczało. Reszta schodziła na drugi plan. Wyjąłem jeszcze raz różdżkę i przypaliłem jeszcze tego papierosa, przy okazji dając niewerbalny znak kolejnej dziewczynie, że ma ją kompletnie w dupie. Jednocześnie jednak patrzył, to na nią, to na Gemmę, z różdżką w dłoni, na wypadek jakiejś konfrontacji. Dante był świadom, że na świecie żyją takie przygłupy, które potrafią wystrzelić w człowieka zaklęciem tylko po to, żeby zgasił papierosa. Dlatego miał różdżkę, by w razie czego móc odbić atak, albo nawet wodę, którą mogłaby któraś z nich wystrzelić z różdżki. Pociągnął jeszcze jednego bucha i wypuścił dym, wpatrując się w oczy nowo przybyłej Lotty. - Dante. Dear. - Nie podkreślał swojego nazwiska, przedstawił się tak bardziej z przyzwyczajenia. Często kazano mu powiedzieć jeszcze swoje nazwisko, niektórzy nawet zwracali na nie większą uwagę niż na inne nazwiska. Ale to już temat na inną historię. Dopiero gdy papieros mu się prawie kończył, wstał i zaklęciem otworzył taras, żeby mógł postać w progu, kończąc leniwie papierosa, stojąc odwrócony tyłem do dwóch bardzo urokliwych dziewczynek.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Może i nie była geniuszem, ale była na tyle mądra, żeby nie dać się sprowokować jakiemuś zarozumiałemu bucowi. Zazwyczaj nie przejmowała się tym, czy kogoś faktycznie obchodziły opowieści o jej ulubionych filmach czy książkach i jeżeli nadarzała się okazja, nudziła słuchaczy bez końca. Dante jednak, w jej odczuciu, nie zasługiwał na poznanie agenta 007 czy odgrywających jego rolę. Zresztą jedyne o czym teraz mogła myśleć, był papierosowy dym, którego za wszelką cenę nie chciała czuć. - W oborze cię chowano? – zapytała ze szczerym zdziwieniem, kiedy zignorował ich prośby. Rozumiała, że komuś mogła się zapomnieć i z przyzwyczajenia zapalić w pomieszczeniu (chociaż faktycznie trzeba było być kompletnym idiotą, żeby nie ogarniać, że ktoś może nie chciał spać w śmierdzącej pościeli), ale ten tu nie był tylko głupi. Przede wszystkim był egocentrycznym, chimerycznym szczylem, czyli typem człowieka, którego nie potrafiła strawić. Nie ważne czy był od niej starszy, czy nie – psychicznie i społecznie był mniej dojrzały niż ona pięć lat temu. Nie zamierzała jednak się z nim kłócić. Zdawała sobie sprawę, że do tego tłuka i tak nic nie trafi. Wstała z łóżka, biorąc ze sobą kota, któremu, chyba ze starości, było już wszystko jedno, gdzie leży i ruszyła w stronę drzwi. - Są ludzie i taborety – mruknęła do Lotty – Idę złożyć taboretom kondolencje. Taka ameba musiała być czarną owcą nawet wśród taboretów, więc szczerze współczuła stołkom "krewnego". Wyszła na korytarz i za zamkniętymi drzwiami spojrzała na śpiącego kota. - Głupi skurwiel, nie? Patrzyła z góry na nastoletnich palaczy. Była tam, wiedziała jak siebie widzi smarkacz z papierosem, nawet jeżeli przed samym sobą nie chciał tego przyznać – "jestem lepszy i ważniejszy, bo potrafię porządnie się zaciągnąć", "mam tyle życiowych doświadczeń – jestem już uzależniony, moja egzystencja jest tak ciężka, że bez papierosa nie dałbym rady". Z tym, że ona nie miała nawet dziesięciu lat, kiedy podobne idiotyzmy siedziały w jej głowie. Jak niedojrzałym trzeba było być żeby myśleć w ten sposób mając już lat naście? Gemma była infantylna, ale w wielu aspektach dojrzała dużo szybciej niż jej rówieśnicy. Paradoks ten najlepiej opisał Charlie Chaplin – dla Dantego, zapewne również noname. "Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym". Jej dzieciństwo zaczęło się dopiero, gdy trafiła do Twisletonów i nadal nadrabiała stracone lata beztroskim podejściem do życia, a mimo wszystko miała więcej „życiowej mądrości„ niż niejeden trzydziestolatek, czego sama oczywiście nigdy by o sobie nie powiedziała. Zamiast przyjąć do wiadomości, że jej przeszłość zmusiła ją do dorośnięcia wcześniej niż powinna, uważała dojrzewających we względnie normalnym tempie rówieśników za idiotów. Skoro taki dzieciuch jak ona, była dość dojrzała, żeby rozumieć pewne rzeczy, dlaczego oni nie mogli? Czyste powietrze w korytarzu było właściwie małym pocieszeniem. Jej rzeczy nadal tam były i z pewnością prześmiardły, no i przecież musiała gdzieś spać. Przyglądając się wtulającej się w nią Śwince, kontemplowała swoją sytuację. Dlaczego ona w ogóle stała na tym korytarzu? Nie ona tworzyła problemy w pokoju. Były z Lotką dwie, a podejrzewała, że reszta dziewczyn w tym sporze stanęłaby po ich stronie. Wróciła, więc do pokoju akurat w momencie, kiedy Dante stanął sobie w progu tarasu. Przeszła w jego stronę, po drodze oddała Krukonce kota i nie zatrzymując, ani nie wahając się ani chwili, wypchnęła chłopaka na zewnątrz. Zatrzasnęła drzwi i przytrzymując je stopą, szybko wyciągnęła różdżkę. - Colloportus Defigo – rzuciła i puściła drzwi. Była to chyba najszybsza analiza sytuacji w jej życiu. Cała akcja wyglądała tak, jakby widziała wszystko z korytarza i zaplanowała to sobie przed wejściem. To kapitanowanie coś jej chyba jednak dało – Sory, ale demokratycznie wywalamy Cię z pokoju – oświadczyła mu głośno przez szybę - Chcesz wrócić, to zacznij szanować pozostałych, capiche? Z gówniarzami trzeba krótko. Zastanawiała się czy istniał jakiś regulamin tej wycieczki. Szczególnie oczywiście zależało jej na jakimś punkcie, który tak jak zakazywał stosowania używek w szkole, zabraniałby tego na szkolnych wakacjach. Nie byłoby to tak do końca pozbawione sensu. Gemm nie lubiła skarżyć i szczerze powiedziawszy nie pamiętała, czy kiedykolwiek to zrobiła, ale skoro Dante Dear nie był na tyle dojrzały, żeby zrozumieć po ludzku, to w ostatecznej ostateczności trzeba będzie chyba prosić o pomoc jakiegoś nauczyciela. Na razie jednak radziła sobie sama.
//"machnę szybkiego posta i idę spać"... Kogo ja próbuję oszukiwać ;_;
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
@Dante A. Dear był co najmniej bezczelny i szczerze powiedziawszy po raz pierwszy od dawna zupełnie mnie zatkało. Nie miałam pojęcia co robić - już nie chodzi o to, że palił, ale o to jak bezczelnie zignorował naszą prośbę. Tolerowałam palących Caluma i Willa, w nerwach też sporadycznie zdarzało mi się sięgnąć po tego typu używkę (miałam za sobą przykry epizody, więc nie zamierzałam już tego robić), ale nie życzyłam sobie palenia w miejscu, gdzie mieliśmy spać - i wszyscy moi przyjaciele to szanowali. Nawet na imprezach u mnie palili tylko na balkonie i byłam im bardzo za to wdzięczna. Nawet się nie obejrzałam gdy do pokoju wróciła @Gemma Twisleton i podała mi jakiegoś nieznanego mi dotąd kota. Doskonale znałam ulubieńca Puchonki Chomika, ze zdjęć kojarzyłam również inne koty, więc podejrzewałam, że ten został przez Gemmę znaleziony gdzieś w pobliżu hostelu - w końcu kręciło ich się tu pełno. Zaczęłam miziać kotka pod głową i wsłuchując się w jego mruczenie zerknęłam złowrogo na Dantego. Minął dosłownie ułamek sekundy - nie zdążyłam zareagować, a Gryfon wylądował na tarasie - zamknięty na cztery spusty. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc parsknęłam śmiechem i przybiłam Gemmie piątkę. Widziałam na twarzy Dantego dość dziwny wyraz (irytacja? gniew?), jednakże chwilowo się tym nie przejęłam. Gemma wzmocniła zaklęcie, więc powrót nie był taki łatwy - Dante nie był wprawdzie uwięziony, ale powrót do pokoju wymagał od niego dłuższej przechadzki. - Jak się nazywa zwierzaczek? - zapytałam Gemmę, lecz po chwili wskazując na drzwi tarasu, za którymi stał Dante dodałam - Mam na myśli kota, nie tego pasożyta.