Fontanna w środku miasta ponoć przynosi szczęście, jeśli wrzucisz do niej knuta. Wszyscy przyjezdni chętnie pozbywają się swoich pieniędzy z nadzieją, że rzeczywiście coś na tym zyskają. Jednak prawda jest taka, że jeżeli okaże się, że czarodziej miał nieczyste myśli, to zamiast szczęścia może niestety ściągnąć na siebie pecha. Rzuć kostką w odpowiednim temacie, jeśli wrzuciłeś knuta do fontanny.
Zdarzenie losowe:
1, 5 - Szczęście chyba rzeczywiście się do Ciebie uśmiechnęło, bo nie tak daleko od fontanny znajdujesz 20 galeonów. 2, 4 - Odchodzisz od fontanny i chwilę później podchodzi do Ciebie jakaś staruszka. Zaczyna mówić do Ciebie po grecku i wręcza Ci fiolkę z eliksirem Gregory'ego. 3 - Chyba jednak magia otaczająca to miejsce stwierdziła, że nie miałeś do końca czystych myśli. Przez następne dwa wątki na wakacjach każde naczynie, które podniesiesz spada na ziemię. 6 - Po wrzuceniu monety nic się nie dzieje, ale kiedy idziesz dalej ulicą widzisz miauczącego kota, który trącał łapką coś, co wyglądało jak bączek dla dzieci. Okazuje się, że to fałszoskop!
Co prawda, to prawda. Mabel miała niezwykłe szczęście w kwestii rodziny. Jej rodzice od zawsze byli razem. Nie doskwierała im bieda. Wszyscy się szanowali. Miała rodzeństwo, więc nigdy nie była sama. Ogólnie rzecz biorąc - żyć, nie umierać. Nigdy nie było większych kłótni, awantur. Niestety przyczynia się to do tego, że nie dysponuje wieloma ciekawymi historiami, którymi mogłaby się dzielić. Oprócz przepełnionej szlacheckimi obyczajami i innymi takimi. Ale to nikogo nie interesowało. Wyszłaby na okropną nudziarę, jakby zaczęła rozprawiać o historii rodu Lorraine. Jej ojciec z kolei, nigdy się nie powstrzymywał. Powodowało to, że Mabel wolała się trzymać z daleka, kiedy on poznawał nowych ludzi. - Nawet dwóch - odpowiedziała na pytanie Lorraine i właściwie nawet się nie zastanowiła, czemu miałoby to być dziwne pytanie. Wydawało jej się zupełnie normalne. Nie ciągnęły jednak tematu i od razu przeszły do sztuki. Mabel próbowała się połapać w tym, co mówiła do niej dziewczyna, ale chyba się pogubiła. Z grzeczności jednak postanowiła olać to bełkotanie o matkach i dzieciach. Zrozumiała tylko tyle, co było całkiem zrozumiałe samo w sobie. - O jacie, ale super - oczy zaświeciły się jej jak diamenciki. Uwielbiała te ilustracje w książkach, a tym bardziej dla małych dzieci. Zawsze tak fajnie się ruszały i robiły akurat to, co się właśnie czytało. No bomba! Wymarzone zajęcie - To musi być naprawdę ciekawa robota - dodała jeszcze, świecąc teraz zębami w szerokim uśmiechu. Atmosfera była gęsta, ale zdecydowanie gęstsza ze strony Lorraine, która to musiała być w ciężkim szoku. Dla Mabel wszystko pozostawało zwykłym tylko zbiegiem okoliczności i niczym więcej. Nie miała pojęcia, że właśnie poznała się z własną rodziną, bo nie wiedziała, że kogokolwiek z rodziny nie zna. Ojciec chwalił się każdym krewnym, a szczególnie tymi, którzy osiągnęli w życiu coś wielkiego. - Owszem, jestem Francuzką - pokiwała głową i przysiadła się po zachęcie dziewczyny - Ale Ty chyba nie jesteś z Francji... - zdanie niby twierdzące, ale z małym znakiem zapytania na końcu, oczekującym potwierdzenia ze strony Lorraine. Pod lewą ręką położyła swoją niewielką torebkę wypełnioną po brzegi, mimo że jest zaczarowana tak, aby w środku była znacznie większa niż na zewnątrz. Tylko z pozoru była taka leciutka. Tak naprawdę ważyła tonę!
Lorraine rozpromieniła się, słysząc takie podekscytowanie w głosie nowej koleżanki, która autentycznie stwierdziła, że ilustrowanie książek dla dzieci to super robota. Puchonka sama tak uważała, sprawiało jej to niemałą radość i ucieszyła się, że nie tylko ona dostrzega w tym coś fajnego. Jej koleżanki chyba raczej pobłażliwie zerkały na jej bazgrołki i nie dostrzegały pasji i starań, które w nie wkładała, a mimo wszystko wymagały one od niej nie tylko kreatywności, ale też pewnych umiejętności plastycznych. Ilustracja dziecięca to wcale nie taka prosta sprawa! - jak chcesz to mogę Ci pokazać, mam tu jakieś swoje robocze prace - zaproponowała z szerokim uśmiechem i niepewnością w głosie. Nie chciała jej z miejsca wystraszyć swoją nadgorliwością, ale tak się składało, że miała na kolanach wizbooka, do którego zdążyła wkleić przynajmniej trzy obrazki, które stworzyła w ostatnim czasie (raczej z nudów i gdzieś w trakcie lekcji, ale to nieważne...). Otworzyła zeszyt i zaczęła przegląda kartki, szukając jednego i drugiego zdjęcia przerobionego na bajkową ilustrację. - To nic takiego, zazwyczaj ilustracje tworzę od razu na papierze, ale akurat tutaj przerabiałam zdjęcia. Specjalnie je robiłam, a w sumie to moja przyjaciółka je robiła, ja tylko dorysowałam co nieco. Czasem w ten sposób tworzę projekty do faktycznych obrazków, prościej mi to sobie potem ułożyć i mam bazę - wyjaśniła, zerkając na nią z boku. Jakoś tak starała się rozrzedzić tą nieco gęstą atmosferę, która między nimi powstała. Lorra również stawiała, że to wszystko było zwykłym przypadkiem, że trafiły na siebie za sprawą magicznych właściwości fontanny i tyle. Ona sama nawet nie nabrała podejrzeń, że Mabel mogłaby być jej rodziną, przecież wszyscy jej krewni nie żyją, ma tylko mamę i ojczyma, prawda? No i Leę. - Nie jestem z Francji, nie wiem nic o Francji - przyznała, kiwając głową, na moment zapominając, że ostatnio zaczęła snuć podejrzenia, że jej mamusia jednak miała z tym krajem nieco wspólnego, ale nawet gdyby o tym pamiętała, prawdopodobnie by nic nie powiedziała. Przecież nie będzie mówiła obcej osobie o francuskich wspomnieniach mamy, co nie? - W ogóle słyszałaś, że ta fontanna jest jakaś magiczna? - zagaiła, chcąc nieco zmienić temat. - Ciekawa jestem, co też potrafi zrobić - popatrzyła na dno zasłane knutami i pomyślała, że mogłaby w sumie spróbować. - Masz może knuta? - zapytała, zaczynając przeszukiwać swoje kieszenie.
Mabel była równie podekscytowana co Lorraine, spotykając osobę z taką pasją do czegoś zupełnie unikatowego. Beauxbatons nauczyło Mabel szanowania każdego rodzaju sztuki, także rysunku. Malarstwo akurat od zawsze podobało się Francuzce. - Chętnie, pokazuj, co tam masz! - odpowiedziała, pokazując Puchonce jak najszczersze zainteresowanie. W żaden sposób nie uważała tego za nadgorliwość dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Skoro Mabel tak to interesowało, to było z jej strony wręcz przemiłe, że chciała jej pokazać swoje prace. Niektórzy artyści, mimo że byli bardzo utalentowani, często chowali się w cieniu i nie pokazywali nikomu tego, co tworzą. Mabel nigdy nie rozumiała tego podejścia. - Ale świetne - przyznała nowo poznanej znajomej, chwytając w ręce jej zeszyt i przyciągając bliżej, żeby przyjrzeć się wszystkim szczegółom, które Lorraine umieściła w tej ilustracji - Naprawdę, są genialne. Powinnaś je udostępniać ludziom. Musisz być bardzo utalentowana - uśmiechnęła się. Mówiła szczerze, nie kłamała tylko po to, żeby sprawić jej przyjemność. - Francja jest cudownym krajem - powiedziała tylko lekko rozmarzonym głosem. Bardzo lubiła swoje państwo i zawsze miło wspominała swój czas tam spędzony. Mimo to wolała mieszkać w Wielkiej Brytanii, gdzie nie była ograniczana przez wpływy swoich rodziców. - Naprawdę? - spytała całkiem zdziwiona - Mam, mam - zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie i wyciągnęła dwie małe monety - Sprawdźmy - powiedziała, wręczając Lorraine jedną i sama zamykając oczy i rzucając knuta przez ramię do fontanny, przy której siedziały. Odczekała chwilę aż coś się stanie, ale nic zupełnie się nie stało - Chyba nie działa - odpowiedziała, udając smutną minę. Nie wiedziała, że niedługo wzbogaci się o całe 20 galeonów!
Dziwne rzeczy działy się w tej Grecji! Wieści o wypadku na meczu doszły już do uszu chyba wszystkich czarodziejów na wyspach. Poza tym spontanicznie tu i ówdzie również magia wariowała, niekiedy powodując nieprzyjemne skutki u świadków zdarzenia... Najwidoczniej tym razem i przy fontannie coś zaczynało się dziać. Niespodziewanie woda w zbiorniku zaczęła bulgotać i gdyby ktoś chciał sprawdzić jej temperaturę, bez wątpienia mocno by się poparzył. Zaraz później zaczęły się zmieniać jej kolory - od jasnofioletowego, przez zielony na czerwonym kończąc. Wyglądało to autentycznie, jakby z kraników leciała krew, co mogło być dosyć przerażające. Niespodziewanie woda postanowiła trysnąć na wszystkie strony. Rzućcie kostką, żeby sprawdzić, co z Wami!
1-2 - Na szczęście zdążyłaś się po prostu odsunąć i dzięki temu nie zostałaś oblana, więc nie ma się czym martwić! 3-4 - Zaledwie kilka czerwonych kropel spadło na twoją twarz i włosy - gorzej, że zeszyt Lorraine został zalany. Przyda się zaklęcie suszące, ale czy zadziała? 5-6 - To dopiero niefart, czerwona woda poplamiła całe twoje ubrania, a po kilku sekundach okaże się, że magicznie wchłonęły one ten kolor. Najwyraźniej w twojej szafie pozostanie więcej czerwonych ciuchów po tym małym wypadku.
Po kilku sekundach fontanna wraca do normalności, a Wy czujecie tylko swędzenie w nosie i magię dookoła.
Lorraine odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów i uśmiechnęła się pod nosem, mile połechtana komplementami Mabel. Niby właśnie pokazywała publicznie swoje prace, wszak kilkukrotnie wklejała te ilustracje na wizbookowy profil, a mimo tego niespecjalnie spotykały się z jakąkolwiek odpowiedzią, pochwałą czy krytyką. Rozumiała, że niewielkie zainteresowanie akurat tą formą sztuki mogło wiązać się z faktem, że była przeznaczona raczej do dzieci, jednak poza tym nikt specjalnie nie zainteresował się, że Lorraine dobrze radzi sobie w rysowaniu. Dlatego też niezwykle milo było jej słyszeć wszystkie te uwagi nowej znajomej. - Dziękuję! Może też bez przesady z tym talentem, ale no, staram się i mam nadzieję, że kiedyś się opłaci - przyznała. Kieszenie spodenek Lorki okazały się puste, ale na szczęście Francuzka posiadała w zanadrzu dwa pieniążki. Odliczyły "na trzy" i wrzuciły knuty przez ramię do wody w fontannie. Odwróciły się podekscytowane, spodziewając się nie wiadomo czego, ale początkowo nie stało się zupełnie nic. Needles wzruszyła ramionami, jeszcze nieświadoma klątwy, która miała na nią spaść, po czym rzekła: - Najwyraźniej nie dane nam było nic nadzwyczajnego. Zupełnie jakby w zaprzeczeniu tych słów usłyszała narastający bulgot w fontannie. Ponownie przeniosła wzrok na taflę wody, teraz wzburzoną i prawie wrzącą, na co wybałuszyła oczy i otworzyła usta w geście niepomiernego zdziwienia. Obserwowały zmieniające się barwy wody z rosnącym przerażeniem, bowiem ostatecznie ciecz przybrała krwistoczerwony kolor i całość wyglądała naprawdę strasznie. Z jednego kraniku buntownicza strużka prysnęła w stronę dziewcząt. Lorraine nie udało się uchylić i w związku z tym całe jej ciuchy zostały poplamione na czerwono. - Szlag! - rzuciła, patrząc, jak jej jasna koszulka zaczyna wchłaniać barwnik i dokładnie to samo robią brązowe spodenki. - Wszystko okej? - zapytała Mabel, zerkając kontrolnie i na nią, czy nie stało jej się nic gorszego niż zafarbowanie ubrań. - To było okropne, nie sądzisz? W ogóle tu się ostatnio dzieją dziwne rzeczy i nie rozumiem, czemu tak się dzieje. Zupełnie jakby magia szwankowała - dodała jeszcze, patrząc jak szkarłat fontanny zanika, ustępując mieniącej się, przezroczystej wodzie. Ponownie widać było dno usłane knutami. - Ty, a może to taki żart opowiadany miejscowym? Zapłać fontannie, wydarzą się super rzeczy, a tak naprawdę to żart. Myślisz, że to możliwe?
kostka: 5 (Mabel, w sumie chyba nie musisz rzucać... Bo boję się, że wizbook mi się zaleje xD Ale no jak chcesz, zdam si na twoją łaskę)