Za niezbyt potężnym pagórkiem kryje się niewielka chatka otoczona równie małym laskiem, który jednak skutecznie maskuje jej położenie. W domku wieje pustkami, tylko niektóre sprzęty zostały pozostawione, a wirująca delikatnie w powietrzu magia jasno świadczy o tym, że mieszkał tu jakiś czarodziej kilkanaście, może kilkadziesiąt lat temu. W środku znajduje się kominek, a na tyłach chatki można znaleźć dużą huśtawkę, która strasznie skrzypi. Turyści nie wiedzieć czemu boją się tu zapuszczać, nawet powstało parę legend.
W końcu urodziny Blaith nie były odległe, jedynie planem na przyszłość, a są teraz i Dante mógł na spokojnie zaprosić gdzieś kuzynkę. Prezent, jaki dla niej miał, zdobył w Bułgarii, w jednej zrujnowanej wieży, którą sobie penetrował. Leżał cały zakurzony i zniszczony, jednak czarodziejowi udało się doprowadzić go do użytku. I gdyby nie był prezentem, Dante sam by go sobie przywłaszczył. Spodobał mu się, było w nim coś... bardzo magicznego, specjalnego, nawet jak na ten świat. Ale jak to w urodziny, trzeba było coś zorganizować, więc Dante zaprosił Blaithin do opuszczonej chatki na drugiej wyspie. Wysłałby list sową, lecz jako, że takiej nie posiadał, przeniósł się na bardziej ekstrawagancki sposób. Ostatnimi dniami, Fire nocowała u niego w łóżku, napisał jedynie list, w którym zaprosił ją na spotkanie, narysował mapkę jak się dostać do tego miejsca, w którym się umówili no i byłoby tyle, gdyby Dante nie przekombinował. Zaczarował pergamin, żeby był wodoodporny i nieszkodliwy na żadne zjawiska pogodowe i... włożył do butelki Ognistej, którą schował pod poduszką, którą uwłaszczyła sobie dziewczyna. Uznał, że to będzie najlepszy pomysł na przekazanie jej zaproszenia, no i przy okazji już jej coś sprezentował. Gdy był na miejscu jako pierwszy, wszedł do domku, żeby zobaczyć w jakim jest stanie, czy mieszkają tu jakieś gnomy, które by musieli zamordować. Na szczęście, wszędzie była pustka, nie było ani jednej żywej duszy. Sprawdził nawet zaklęciem, czy aby na pewno żaden szalony domownik nie ukrywa się, żeby wyskoczyć na niego w stosownym momencie z siekierą w dłoni. Dante czuł jednak, że to miejsce jest magiczne, czuł jakby powietrze było przesączone czymś, jednak nie dało się określić dokładnie czym. Zaklęciami zaczął czyścić to miejsce, chociaż niektóre zaklęcia nie działały, z różdżki wylatywały iskry, jakby się... popsuła? To w ogóle było możliwe? Przeklinając, w końcu udało mu się jakoś doprowadzić to miejsce do porządku, a sam usiadł wygodnie na sofie naprzeciwko kominka, w którym rozpalił ogień. Czekał tylko na Fire, co chwile spoglądając do kieszeni, czy aby na pewno prezent wciąż w nim jest, nigdzie się nie zdeportował.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Wyglądało na to, że znajomi i przyjaciele Fire bardziej przejmowali się tymi urodzinami niż ona sama. Dziewczynie schlebiało, że poświęcali jej chociaż odrobinę uwagi w tym dniu, ale akurat wtedy wolałaby, żeby dosłownie każdy o niej zapomniał. Nie dało się ukryć, że Szkotka miewała lepsze dni. Ciężko było też powiedzieć, żeby Blaithin należała do tego typu osób, które rozczulają się z byle powodu, a wręcz przeciwnie. Ostatnie dni sprawiły, że była bardziej szorstka i twarda wobec znajomych niż wcześniej. Ogólnie, wszyscy dość szybko połapali się w tym, żeby dać rudowłosej święty spokój. Jak zwykle wyłamać się musiał Dante. Mimo wszystko doceniła pomysłowość chłopaka i to, że pamiętał (co z tego, że mu niedawno przypominała). Liczyła na coś kameralnego, nie jakąś imprezę niespodziankę, bo prędzej wygoniłaby wszystkich na wejściu niż zmuszała się do tryskania radością przez cały wieczór. Zresztą, Dante rozumiał przygnębienie dziewczyny, był świadkiem tego, w jakim stanie była, kiedy przyszła do jego pokoju. Całe szczęście, że nie miał nic przeciwko spaniu w jednym łóżku, bo w końcu skończyłaby na wycieraczce albo plaży, tak jak wcześniej Leo. Fire dawno nie miała tak paskudnego humoru, a najgorsze, że nie zanosiło się na większe zmiany. Skorzystała z tego, że akurat niebo przykryły ciemne chmury, jak gdyby zwiastując przelotne deszcze i nałożyła lekką bluzę z kapturem. Pod pazuchą ukryła butelkę Ognistej, po czym udała się do tajemniczego miejsca, kierowana równie tajemniczymi wskazówkami na mapie. Atmosfera tego miejsca była dziwna, ale bez strachu otworzyła drzwi i przekroczyła próg, ściągając kaptur i uwalniając rudy warkocz. Od razu błękitne oczy odnalazły Dante na sofie, więc podeszła trochę bliżej. - Domek na odludziu, zaszyty tak, żeby nikt tu nie trafił... Co ty zamierasz ze mną zrobić, Dear? - spytała z delikatnym uśmiechem, jaki był zarezerwowany tylko dla kuzyna. Odstawiła obok sofy Ognistą, a potem przyklękła przy kominku, zatrzymując wzrok na ogniu przez dłuższą chwilę. Kiedyś potrafiła robić tak godzinami, a płomienie ją uspokajały. Westchnęła cicho. - Nie musisz mi na siłę poprawiać humoru, naprawdę. - powiedziała spokojnie, chcąc uświadomić mu, że nie wymaga tego typu rzeczy. Samo to, że mogła z Dante spędzić trochę czasu było dla Szkotki w pełni wystarczające. Nawiasem mówiąc, ostatnio wszyscy Fire całowali, przytulali i robili inne ohydne gesty, więc nawet by jej nie zdziwiło, gdyby i kuzynowi przyszło coś takiego do głowy. Usiadła obok, z nikłym zainteresowaniem patrząc na kieszeń Gryfona. Nie mogła wymyślić, co takiego mogło się w niej kryć.
Na ogół solenizanci nie przykładają uwagi do własnych urodzin tyle, co ich znajomi, którzy chcą zrobić niespodziankę koleżance. Niektórzy ludzie to lubili, inni na odwrót, ale nie dało się tego obejść. Kiedy się nie było wielkim samotnikiem bez ani jednego znajomego, zawsze będzie ktoś kto będzie się starał coś zorganizować na urodziny. Tak to już wygląda i trzeba było to jakoś przeżyć. Dante nie miał nic przeciwko, kiedy ktoś mu daje prezenty, składa życzenia. Może być, byle by tylko nie było to fałszywe i wymuszane. Dear nigdy nie nakazywał nikomu, ani nie oczekiwał od nikogo, że się nim zainteresują, będą sprawiać mu takie niespodzianki. Jak już to niech będzie to ich alternatywa, a nie kogoś trzeciego. Dante zaś nie znał wszystkich szczegółów dlaczego jego kuzynka ostatnio zachowywała się inaczej, dużo inaczej niż ją zapamiętał. Znaczy się, miała gorsze dni, lecz nie podejrzewał, żeby były to TE dni, przychodzące co miesiąc. Była zbyt zamknięta, smutna. Umiała skrywać emocje i uczucia, lecz Dante ją znał wystarczająco długo, żeby widzieć kiedy smutek aż wylewa się z niej na zewnątrz. Smutek u dziewczyny przejawiał się wielką złością, która często odstraszała jej znajomych. Ale nie jego. On nie zważał na to, wiedząc, że nawet jak wyskoczy na niego z lewym sierpowym, on dalej będzie śpiewać sto lat. Albo po prostu się zamknie i będzie w jej towarzystwie, żeby nie czuła się aż tak samotnie. Cóż, gdyby nie jej przypomnienie, na pewno by nie skojarzył faktów i nie pamiętałby. Czy byłaby wtedy na niego zła? Nie potrafił przewidzieć i nie wgłębiał się w takie myśli co by było gdyby. Tak jak jest teraz jest dobrze i niech tak pozostanie. Z zadumy i natłoku myśli wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi, w których następnie pojawiła się Fire. Na jej pytanie uśmiechnął się luźno i ziewnął. - To co kuzyn marzy robić z kuzynką, kiedy nikt nie patrzy, Dear. - Zawsze gdy się tak do niego uśmiechała, na jego twarzy gościł jeszcze szerszy uśmiech, czując pewnego rodzaju dumę, wiedząc, że nie każdy był obdarowywany tym lekkim uniesieniem kącików ust przez Blaithin. - Nie zamierzałem na siłę poprawiać ci humoru. Możemy razem poopowiadać jaki ten świat zjebany i ile to na nim problemów. - Oczywiście myślał o swoim dziecku, o którym nie chciał, żeby wiele osób wiedziało. Oszczędzał sobie w ten sposób jeszcze większych problemów. Zastanawiał się tylko czy powinien mówić to także Blaith, powiedział to jedynie Scorpiusowi, któremu bezgranicznie ufał, ale podobnie było z Fire. Nie chciał jednak obarczać jej swoimi problemami. Może przystałby na układ, gdyby sama powiedziała dokładnie co tam się u niej stało. - Ale cóż, jednym z powodów zaproszenia cię w to piękne miejsce były twoje urodziny. Sto lat, ruda. - Wyciągnął z kieszeni naszyjnik i podał go dziewczynie - Nie do końca wiem jak to działa, ale jestem więcej niż pewien, że jest magiczny. Pod wpływem emocji zmienia kolor, ale nie wierze, żeby to było jego pełne zastosowanie... - powiedział o prezencie, tyle co wiedział i spojrzał z lekkim uśmiechem na kuzynkę, chcąc zaobserwować jej reakcję. Nie widzieli się rok, chciał jej zgotować coś wyjątkowego.