Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Korytarz na parterze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Calum O. L. Dear
Calum O. L. Dear

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 192cm
C. szczególne : nie chcesz wiedzieć
Galeony : 830
  Liczba postów : 1282
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14113-calum-isaac-dear#372995
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14192-calum-isaac-dear#374288
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14139-calum-dear
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 0:50;


Korytarz na parterze


Zwyczajny korytarz, którym mieszkańcy hostelu mogą przejść do swojego pokoju. Wchodzi się do niego od strony recepcji, kończy się wejściem do pokoju nr 7.

Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 0:59;

To był najdłuższy spacer w życiu Leo. Nie pamiętał dokładnie ile zajęło im wcześniej dotarcie z hostelu do rzeki, ale teraz zdawało się to trwać w nieskończoność. Chłopak nie był pewny, czy idzie dobrą drogą, czy nie błądzi w lesie - wszystko wyglądało identycznie. Z kolei przedostanie się do cywilizacji wcale go nie uspokoiło. Musiał wyglądać przerażająco, cały zakrwawiony, z omdlałą dziewczyną w rękach. Dziękował w duchu za ulice opustoszałe z powodu później godziny. O ile wcześniej bolał go każdy kawałek ciała, teraz ogarnęła go nieco przerażająca obojętność - nie wiedział czy zmęczenie wygrywało, czy stracił za dużo krwi, czy cokolwiek innego. Miał ochotę położyć się gdziekolwiek, choćby na środku ulicy, zwinąć i pójść spać. Ciążyła nad nim jednak odpowiedzialność dostarczenia Ruth do hostelu i znalezienia jej jakiejś pomocy. Nie chciał, żeby sama męczyła się ze skręconą kostką, a i jemu przydałaby się jakaś lepiej rozeznana w temacie osoba. Starał się nie myśleć o tym, jak musi wyglądać jego przedramię... Ale to z kolei odsyłało go do innych myśli, a one wcale nie należały do bardziej przyjemnych. Podejrzewał, że to woda wywołała u nich takie napady szczerości, ale niezbyt nawet miał jak to udowodnić. Istotne było tylko to, że zaczęli zdradzać swoje sekrety - jego niemal doprowadziło to do palpitacji serca, z kolei Ruth nie powstrzymała płaczu. Leo podczas swojego spacerku mógł porozmyślać nad tym, czego się dowiedział... i nie chodziło tutaj nawet o jakieś dziwne sprawy z przeszłości Wittenberg, ale o jego własne problemy teraźniejszości. Nie mógł uwierzyć w to, że tak łatwo było powiedzieć te pare głupich słów, ani że wywołały u niego taki szok. Nigdy nie był w podobnej sytuacji i bardzo starał się uniknąć chociażby myślenia o tym, ale najwyraźniej było to niewykonalne. I teraz niby co, miał wrócić do Ezry, do łóżka? Nie miał pojęcia jak w ogóle spojrzeć mu w oczy i nie czuć się jak ostatni idiota, który na każdym kroku próbuje zniszczyć ich przyjaźń. Szkoda mu było tego wszystkiego, bo przecież dopiero co ustalili sobie, że są po prostu przyjaciółmi i dziwne akcje tego nie zmieniają. Uczucia Vin-Eurico wybrały sobie wyjątkowo idiotyczny moment na rozwijanie się.
Miał wrażenie, że @Ruth Wittenberg zaczyna odzyskiwać przytomność, akurat kiedy dotarli do hotelu. Bardzo by mu się przydała, bo sam nie miał pojęcia, gdzie iść. Z pewnością otrzymałby pomoc od nauczycieli, ale Merlinie, byłoby to koszmarnie głupie zagranie. Problemem było to, że nie mógł kompletnie zebrać myśli i cudem dotarł na korytarz pod pokojami, gdzie musiał podeprzeć się barkiem o ścianę, żeby nie wylądować na podłodze. Ruth dalej trzymał, tak mocno jak tylko mógł, żeby nic jej się nie stało. Musieli wyglądac bardzo nieciekawie. Ubrania dziewczyny przesiąkły krwią ze zranionej ręki Leo, a z kolei sam Gryfon cały był podrapany i nawet ubrania miał postrzępione (nie wspominając o bucie, w którym brakowało sznurówki). Krótko mówiąc, wyglądali zapewne dość... żałośnie?
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 2:20;

Tej nocy Ezra nie mógł zasnąć - bezustannie przekręcał się z boku na bok, nie zwracając uwagi na denerwujące skrzypnięcia materaca przy każdej zmianie pozycji. Nie wiedział, dlaczego akurat teraz dręczyła go bezsenność. Było zbyt duszno w pokoju? A może chodziło o to, że w tym dwuosobowym łóżku było po prostu zbyt dużo miejsca dla samego Ezry? Z drugiej strony nie powinno mu to przeszkadzać, racja? Nie musiał przejmować się, że zabiera komuś miękką i lekką kołdrę, nie musiał zastanawiać się czy przy jakimś przekręceniu się nie zdzieli Leo łokciem w twarz... Ale co najbardziej Ezrę irytowało? Mimo, że Leonarda tu fizycznie nie było, myśli Clarke'a i tak wędrowały w jego stronę. Gdzie podział się chłopak i dlaczego do tej godziny jeszcze nie wrócił? Spotkał kogoś i postanowił spędzić trochę zabawniej tę noc? Coś mu się stało? Ezra powinien się martwić? (Bo tak, cholera, robił to.)
Kiedy tak leżał z półprzymkniętymi powiekami w fazie czuwania, usłyszał na korytarzu jakiś hałas. Albo to Ezra był przewrażliwiony... Och nie, czyżby powtórka z pamiętnej spacerowej nocy w Hogwarcie?
Niemal wyskoczył z łóżka, łapiąc w tym samym momencie kawałek materiału, który mógł być koszulką... (Byli w Grecji, było serio gorąco... to nie było nic dziwnego, że kiedy tylko miał taką możliwość, starał się nie nosić koszulki) Narzucił go na siebie, ignorując fakt, że ubranie nienaturalnie na nim zwisało, jakby było co najmniej cztery razy za duże. Nie myślał teraz o tym, by bawić się w rewię mody - chciał tylko upewnić się, czy tam na korytarzu wszystko było w porządku. Zaraz wróci do łóżka i zamartwiania się, a jutro rano zrobi Leonardowi małe piekło dotyczące nie wracania na noc. O. To był dobry plan.
Szybko został jednak przekreślony, bo widok, który zastał Ezra, kiedy wychylił się z pokoju był po prostu przerażający. Clarke wyskoczył na korytarz, natychmiast dobiegając do swoich przyjaciół, a na jego twarzy odmalowana była czysta panika. To miał być jakiś żart? Jeśli tak to wybitnie mało śmieszny.
Najpierw dopadł do Ruth, która na pierwszy rzut oka wydawała się być w gorszej kondycji - była nieprzytomna lub ledwie świadoma (1:0), jej ubrania dosłownie przesiąknięte były krwią (2:0), a poza tym była jego najlepszą przyjaciółką. Najlepszą. Niezmiennie od dziesięciu lat i po prostu nieważne jak zależało mu na Leo, myśl o Ruth i tak pojawiła się pierwsza (3:0). Delikatnie przyłożył palce do jej policzka.
- Co jej się stało? Leonardo, co wam się stało? Gdzie byliście? Zaatakowało was coś? - wyrzucał z siebie pytania, choć to nie był najlepszy czas na nie. Ezra przeniósł wzrok na Leo, na jego pokiereszowane ramię, na postrzępione ubrania... Na biedną brakującą sznurówkę. - Potrzebujecie medyka. Znajdę kogoś, tylko... Nie umierajcie do tego czasu. Proszę.
Nie wiedział, jak poważne były rany tej dwójki, ale bał się zaryzykować sprawdzenia. Trudno się dziwić - Ezra spędził większości wieczoru i nocy, zamartwiając się, a teraz nie tylko Leo, ale i Ruth zrobili sobie krzywdę. Ezra czuł się spanikowany. Delikatnie mówiąc.
Powrót do góry Go down


Bastian K. Lenz
Bastian K. Lenz

Student Ravenclaw
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 256
  Liczba postów : 145
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14655-bastian-k-lenz#391428
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14659-kase#391570
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14656-bastian-kai-lenz#391454
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 19:00;

Chłopak nie wiedział dokładnie, która była godzina, ale na pewno musiało być strasznie późno, bo za oknami zrobiło się zupełnie ciemno a on, z powiadomień recepcjonistki, biegł właśnie na ostatni świstoklik do Zurychu z Lefkó tego dnia. Z ojcem znów było gorzej, więc obiecał siostrze i mamie, że wróci do domu na noc pomóc im przy ogarnianiu tego piekła, zakładając na siebie trochę lepsze ciuchy (co by rodzicielka nie pomyślała, że robi z siebie łacha na słonecznym południu kontynentu) i wyrwał z pokoju, zakładając, że jeśli nie zdąży to ogarnie jakiegoś nauczyciela, który pomoże mu z własnym świstoklikiem, choć trochę czasu miał, więc raczej nie powinno być problemu z wyrobieniem się. I nagle jak wybiegł, tak stanął jak wryty, widząc trójkę uczniów, w tym nie był pewny, czy wszyscy z nich byli żywi.
-O żesz kurwa… - zrobił wielkie oczy i podszedł bliżej, od razu wyciągając różdżkę, przy czym dokładnie w taki sposób, w jaki uczyli go na kursach – spokojnie, przy boku ciała sugerując, że nie zamierza nikogo nią uszkodzić. – Co się wam stało? Ona w ogóle żyje? – zapytał Ezrę, ale to było dość retoryczne pytanie, bo widział, jak klatka piersiowa dziewczyny unosi zakrwawioną koszulkę w górę i w dół. Świstoklik nie poczeka, ale Bas zdawał sobie sprawę, że skoro stali we trójkę w środku nocy NA KORYTARZU zamiast u uzdrowiciela, sprawa prawdopodobnie nie mogła otrzeć się o nauczycieli, bo wszyscy, łącznie pewnie teraz i z nim, mieliby przewalone. –Pracowałem w szpitalu, mogę? – zapytał tym razem Leo, który po jego krótkich, acz dość dokładnych oględzinach wyglądał najgorzej i miał najcięższe rany, po czym ponownie nie czekając na odpowiedź najpierw rzucił zapoznawcze „Asinta mulaf’, coby jakoś go do siebie przekonać, oczyścił różdżką rany, choć to zrobił akurat niewerbalnie i szybko, żeby w czasie, w którym zaklęcia uzdrawiające nie są spektakularne a, cóż, konieczne, jak każde odkażanie, koleś mierzący chyba ze dwa i pół metra po prostu nie odstawił tych krwawych zwłok z ramion i nie wpieprzył Basowi za zamach na ich życie. Wciąż wyglądali źle, w dodatku ten gigant krwawił jak jasna cholera. - Gościu, że ty się nie wykrwawiłeś, to jakaś magia, której ja nie znam, serio. Haemorrhagia iturus – przyznał, widząc jego gigantyczną ranę na przedramieniu i kika innych, mniejszych, ale też wybitnie krwawych. Dwoma krótkimi ruchami najpierw potraktował go ‘Episkey’, którego przy tak wielkim urazie wcale nie był pewien i opatrzył Ferulą, po czym spojrzał na zegarek. Scheisse. Już dawno powinien być daleko stąd, ale po pierwsze laska wcale nie odzyskiwała przytomności, a po drugie miała fatalnie spuchniętą nogę. Co oni, tłukli się ze smokami? Dobra, nie było co wnikać, świstoklik. Poza tym laska otworzyła oczy, więc sobie już poradzą. I kim, do cholery, był ten trzeci, bez nawet kropli krwi na kołnierzyku?
- Vulnus alere. – Najpierw pozbył się wszystkich drobnych ranek z ciała dziewczyny, przez co wymadlał sobie, żeby jej koledzy nie uznali go za kłamcę i atencjusza, poza tym – szczerze mówiąc miał w dupie to, co sobie teraz ktokolwiek o nim myślał. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to się mu pomaga – tyle. Zaklęcie to miało jeszcze jeden plus – teraz dokładnie mógł zobaczyć, że dziewczynie nic poważniejszego nie było. Za to jej kolega… Przynajmniej już chociaż nie krwawił.
-Skręcona? – zapytał retorycznie i szybko obandażował kostkę dziewczyny. - Rennervate. Dobra, spadam panowie, wstąpcie rano do jedynki, jak coś będzie trzeba. I nie umrzyjcie - dodał, po czym jak przyszedł (bo stał tam z nimi  raptem kilkanaście sekund), tak pobiegł na zewnątrz. Widział w szpitalu tyle pociętych ludzi, że domyślił się, że te zakrwawione ubrania są od rany chłopaka, a nie na przykład z brzucha tej laski, toteż z przebraniem się już sami musieli sobie poradzić. On był przyszłym uzdrowicielem, nie stylistą ubrań. Musieli naprawdę wkręcić się w coś grubego, skoro w TAKIM stanie siedzieli w hotelu, zamiast to ogarniać w szpitalu. Teraz to już nieważne, teraz musiał się zająć ojcem.
//zt


Ostatnio zmieniony przez Bastian K. Lenz dnia Pią 21 Lip - 19:14, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : retard składnia)
Powrót do góry Go down


Ruth Wittenberg
Ruth Wittenberg

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 1431
  Liczba postów : 966
https://www.czarodzieje.org/t13356-ruth-wittenberg
https://www.czarodzieje.org/t13357-soho
https://www.czarodzieje.org/t13358-ruth-wittenberg
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 19:02;

Jej pierwszym wspomnieniem po rzuceniu kamieniem w akromantule był widok Ezry pod jakimś dziwnym kątem. I to, że ciało w ogóle jej nie bolało. Dopiero po chwili zorientowała się, że leży w czyichś ramionach oraz finalnie przypomniała, że chyba musiała zemdleć, bo czuła się jak na kacu po świetnej imprezie, tylko… bez kaca. Nie bolała ją głowa i miała jasny umysł, choć ubrania wciąż wyglądały, jakby wrzuciła je do wiaderka z czerwoną farbą. Usłyszała jakiś głos za sobą i jednym susem zeskoczyła z Leo, lądując na zdrowej nodze i orientując się, że drugą ma, nie wiedzieć jak, obandażowaną.
-Leo, żyjesz? – zapytała zmartwiona tak, że brwi ze ściągnięcia prawie jej się połączyły, ale widząc, że chłopak jest zabandażowany i w miarę żyjący, rzuciła na ich dwójkę zaklęcie transmutujące ubranie, przez co Leo był teraz ubrany w mniej więcej to samo, co przed wyprawą, tylko czyste, a ona zamiast nasiąkniętej krwią koszulki miała na sobie krótką sukienkę. I wciąż stała trochę bardziej na jednej, niż na dwóch nogach.
Śmiesznie musieli wyglądać, tak prawdę mówiąc. Domyśliła się, że Ezra ściągnął jakiegoś uzdrowiciela, czy nawet sam ich uzdrowił (w końcu on z ich trójki chyba najlepiej sobie radził z uzdrawianiem, choć dla Ruth każdy radził sobie z uzdrawianiem lepiej niż ona), ale o ile nic ją nie bolało, zadrapania na jej ciele zniknęły, a Leo miał dobrze opatrzoną ranę (pragnę z tego miejsca przypomnieć jej żałosną próbę pomocy koledze przy łzie) a przede wszystkim stali w świeżych ubraniach, wciąż mieli gałęzie i liście w potarganych włosach, cześć ich ciał przykrywało jeszcze przyschnięte błoto, a Leo, gdyby tylko się odwrócił, miał cztery wielkie pręgi na plecach. Ruth jednak nie widziała swojego stanu, natomiast Leo przez ciemniejszą karnację nie wyglądał aż tak znowu tragicznie. I nie umniejszając mu oczywiście – jego fryzura zazwyczaj wyglądała tak... awangardowo. Stąd też zanim dotarło do niej przerażenie w oczach Ezry, spojrzała na niego właściwie jakby się bardzo z czegoś cieszyła.
-Ezra! Wiesz, byliśmy z Leo na wycie… Wszystko w porządku? – zapytała z początkowym niezrozumieniem, lecz po chwili zdała sobie sprawę z tego, jak fatalnie muszą wyglądać, skoro Clarke wygląda, jakby wpadł do młyna. Normalnie pewnie nawet w swoim stoickim charakterze byłaby bardziej przerażona, ale chyba adrenalina jeszcze z niej nie zeszła, to po pierwsze, po drugie nie czuła już bólu a po trzecie po rzuceniu nań renneverte zupełnie utraciła stan początkowego oszołomienia. I, jak dziwnie to teraz nie zabrzmi, przebierała w duchu nóżkami nie mogąc się doczekać, kiedy wręczą przyjacielowi prezent. Mimowolnie oparła się o Leo, dotykając dłonią jego zdrowego ramienia. Była uśmiechnięta dosłownie przez chwilę, bo znała Ezrę nie od dziś i czuła, jaki ochrzan roku za chwilę zbiorą. Tylko szczerze? Warto było!
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 19:25;

To wszystko było chyba jakimś żartem, ale Leo nie miał siły się śmiać. Zastanawiał się już, tak smutno byłoby wykrwawić się na korytarzu na samym początku cudownych wakacji, kiedy dostrzegł zbliżającą się do nich postać - i, na Merlina, to oczywiście był Ezra. Na ustach Gryfona wykwitł pełen niedowierzania uśmiech, który chyba nie był zbyt odpowiedni do takiej sytuacji. Ten jednak pierwsze co zrobił, to zaczął zadawać milion pytań i ruszać Ruth, która prawdę mówiąc była teraz dla Leo wyjątkowo cenna. To jest, ogólnie była ważna i tak dalej, ale teraz czuł się tragicznie odpowiedzialny i w jakimś szalenie "macierzyńskim" odruchu po prostu nie chciał, żeby ktokolwiek ją dotykał - z drugiej strony, był to Ezra, a jemu można było spokojnie zaufać ze wszystkim. W szczególności z jego najlepszą przyjaciółką.
- Co? Żyje, tak - zaczął wyjaśniać, wyjątkowo mrukliwie i mało wyraźnie. - Nic jej nie jest, tylko... skręcona kostka i jest zmęczona, ale... - Podniósł głowę na jakiegoś obcego gościa, który znikąd pojawił się na korytarzu i już trzymał różdżkę. Odsunął się o krok, co nie było zbyt dobrym posunięciem, bo prawie się wywrócił. Uspokoiła go trochę wzmianka o pracy nieznajomego i z tego wszystkiego nie zdążył nawet zaprotestować, zanim został trafiony zaklęciem uśmierzającym ból. Wypuścił z siebie ciche westchnienie ulgi, bo od razu zrobiło mu się trochę lepiej. - Jakbyś mógł pomóc raczej jej... - Rzucił, ale gość sam do tego doszedł. A potem zaraz zniknął, jakby ktoś mu szatę podpalił - Leo ledwo ogarniał, co się dzieje. Wiedział tylko tyle, że w końcu może stać prosto i mniej kręci mu się w głowie, a tępy ból nie zaćmiewa mu myśli.
- Co ty...! - wyrzucił jeszcze z siebie, kiedy Ruth nagle się obudziła i od razu zeskoczyła na podłogę. Na szczęście pamiętała o swojej kostce i dodatkowo jej nie podrażniła... I zaraz zabrała się za czarowanie. - Oczywiście, że żyję. Nie da się mnie tak łatwo pozbyć. - Przeniósł spojrzenie na Ezrę, który był chyba najbardziej przerażony z nich wszystkich - i nic w tym dziwnego, bo nie wiedział co się dzieje. Leo tymczasem, skoro już mógł myśleć i widzieć, to zorientował się właśnie, jak dobrze zobaczyć przyjaciela. Tylko nie pasował mu jeden drobny szczegół... - Czy to jest moja koszulka? - No i znowu nogi się pod nim uginały, wspaniale.
Przytrzymał przy sobie odruchowo Ruth i sam nie wiedział, kto na kim bardziej się wspiera. Gryfonowi w ogóle nie przemknęło przez głowę, że Ezra może być o coś zły - właśnie odbyli przygodę życia i w dodatku przynieśli mu prezent! Uśmiechnął się szeroko i trochę dumnie, bo nagle dotarło do niego, że hej. To było zajebiste.
- Gdzie ty ją ukrywałeś? Zorganizowała wycieczkę życia, uwielbiam ją - zaśmiał się, potrząsając lekko głową. Na ziemię spadła jakaś gałązka, którą postanowił teraz zignorować. Zerknął na Wittenberg, zastanawiając się, czy dają fiolkę z kroplami już teraz, czy może będą się bawić w wielkie uroczystości? - I odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, tak. Myślę, że można powiedzieć, że "coś" nas zaatakowało. Raptem parę roślin i trochę pajączków. Bo ogólnie musieliśmy znaleźć podziemia i potem te krople, no wiesz, ale oczywiście złapały nas diabelskie sidła i Ruth była niesamowita! A potem te lusterka, żeby przekierować światło, no ale to drobiazg, tylko że potem musieliśmy się wydostać, a ten strumyk... No, ten strumyk, ale on to w ogóle był dziwny, a potem zaatakowały nas zjadacze trupów i CZY TY WIESZ JAKIE ONA ZNA ZAKLĘCIA? Tylko, że potem były akromantule, stary, kilkadziesiąt, przysięgam, a Ruth po prostu je... wysadziła. - Przerwał, mając wrażenie, że w jego opowieści zabrakło paru niesamowicie istotnych faktów. Zmarszczył lekko brwi, czując, że brzmiał jak obłąkany i chyba wprowadził przyjaciela w jeszcze większe ogłupienie. - Nie macie może wody?...
Bał się cokolwiek pić (dalej podejrzewał, że woda ze strumyka była jakaś dziwna, może zmieszana z veritaserum?), ale stracił sporo krwi i wiedział, że powinien się napić.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 21 Lip - 21:41;

Takie kity to Leonardo mógł wciskać swoim kumplom w Gryffindorze, a nie Ezrze, który chyba wiedział, jak rozpoznać zmęczenie. To nie było zmęczenie.  
- To nie wygląda jak "tylko skręcona kostka" - odparł natychmiast, nie kryjąc zjadliwości w swoim głosie. W żadnym stopniu nie był zły na Leo, bo jakaś część podświadomości Ezry podpowiadała mu, że to pannę Wittenberg należy obarczać winą... Ale ona była nieświadoma, więc chcąc nie chcąc Ezra pierwsze emocje rozładowywał na Leo. Gryfona uratowało przybycie jakiegoś nieznajomego chłopaka, który deklarował, że zna się na medycynie. Ezra nawet nie zastanawiał się przed usunięciem się mu z drogi - proste zaklęcia uzdrawiające znał, jednak te rany jego zdaniem nie zaliczały się do zakresu "podstawowego", a nawet nie wyobrażał sobie, co by było gdyby to dotarło do któregokolwiek z nauczycieli. Ezra wariował, co dopiero osoba, która teoretycznie za nich odpowiadała... Zaplótł ręce na klatce piersiowej, obserwując jego poczynania z lekko podrygującą nogą. Dlaczego to tyle trwało? Dlaczego Ruth wciąż się nie budziła? Dlaczego samozwańczy uzdrowiciel był tak zdziwiony tym, że Leo się nie wykrwawił?
- Dzięki za pomoc - zawołał za chłopakiem, który już biegł w dalszą drogę. Na ten moment ogarnęła go ulga, bo najwyraźniej wszystko było pod kontrolą. Chciał nawet przeprosić Leo za tę złość, żeby na spokojnie dowiedzieć się, co właściwie się wydarzyło, ale w tym samym momencie ocknęła się Ruth.
- Tylko... Nieważne - westchnął, kręcąc głową z resztkami cierpliwości. Chciał ją ostrzec przed gwałtowniejszymi ruchami, bo przecież tak nagłe przejście z zupełnej nieświadomości do żwawego skakania i innych akrobacji mogło tylko jej zaszkodzić. Ale już prędzej chochlik kornwalijski oduczyłby się płatania figli, niż Ruth Wittenberg wybiła z głowy wszystkie narwane pomysły. Nabrał powietrza, odliczając w myślach do dziesięciu. Kiedy Ruth bawiła się w projektantkę mody, w umyśle Clarke'a pojawiło się egzystencjonalne pytanie - opieprzyć najpierw Ruth z jej niestosownie radosnym uśmieszkiem? A może Leonardo, który zupełnie bagatelizował sprawę? Czy może jednak jedno i drugie naprzemiennie, żeby sobie nie pomyśleli, że są już bezpieczni?
- Czy wszystko w porządku? Jakby ci to przedstawić... - zaczął, złudnie opanowanym głosem, z łagodnym uśmiechem na ustach... Wyjął jeden z zabłąkanych listków z włosów Ruth, chcąc przejść do tyrady, jednak pytanie Leo wybiło go z rytmu. Spojrzał na koszulkę, którą na siebie narzucił, rzeczywiście zdając sobie sprawę z tego, że widział ją na Vin-Eurico kilka razy. Ta mała uwaga sprawiła, że koncentracja Ezry przekierowała się na chłopaka. Uśmiechnął się drwiąco, kiwając głową. - Tak, ale o ile to przywłaszczenie nie sprawia ci takiego bólu, że masz ochotę ją ze mnie ściągnąć, to nie jest kwestia ważna w tym momencie...
W innej sytuacji Ezra byłby naprawdę przeszczęśliwy, że jego dwójka przyjaciół aż tak dobrze zaczęła się dogadywać. Ba, że Ruth, która tak stroniła od dotyku, pozwalała sobie na swobodne opieranie się o Leo. Nawet jeśli była wykończona! Tak naprawdę ich dwójka miała przekichane tylko z jednego powodu - dlatego, że ich przyłapał w takim stanie. Gdyby spróbowali mu o tym opowiedzieć jutro, na pewno jego ocena nie byłaby aż tak nasiąknięta emocjami.
Dopóki Leo mówił, Ezra starał się mu nie przerywać. Jego brwi były lekko uniesione, a usta ściśnięte z nieznacznie wygiętym kącikiem ust, w zwyczajnie cyniczny i pełen wyższości sposób. Zdarzało mu się powtarzać niektóre słowa po Leo, dodając do nich krótkie "mhm" czy "ciekawe", które w rzeczywistości były komunikatem "z każdym słowem tylko się pogrążasz".
- Accio kubek - mruknął, bo nawet jeśli Leo nie zasługiwał  tym momencie, stracił tyle krwi, że faktycznie musiał uzupełniać płyny i tak dalej. Ezra nie chciałby, żeby Gryfon padł mu zanim wygłosi swój ochrzan... Była noc, więc lewitujący kubek tym bardziej nie mógł nikogo zainteresować. - Aquamenti. Proszę.
Podał chłopakowi naczynie, zastanawiając się, czy nie powinien zaproponować mu, żeby usiadł albo w ogóle wywalić wszystkich z dwójeczki, żeby Ruth i Leo mogli przez chwilę pobyć w spokoju... Ale to jeszcze nie był czas na bycie miłym.
- Rozumiem, ze jeszcze mogłeś o tym nie wiedzieć, ale kiedy Ruth zaprasza cię na "wycieczkę życia" to pierwsze co robisz to zabierasz jej różdżkę, przywiązujesz ją do krzesła i idziesz po mnie, żebym mógł wybić jej z głowy ten idiotyczny pomysł - zaczął powoli, ale teraz zaczynał się rozkręcać. Ezra jednak nie miał w zwyczaju krzyczeć - być może w pewnym stopniu przejął to jej skandynawskie opanowanie, bo każde słowo cedził z dobitnością i chłodem. - Nie obchodzi mnie pod jakim wrażeniem Ruth jesteś. Wiesz co na mnie robi wrażenie? Wasza głupota. Oboje jesteście siebie warci. Bo jak mogłeś pozwolić jej pchać się w tak niebezpieczne miejsce? A ty, Ruth? Jesteś zadowolona, że prawie się wykrwawił, że naraziłaś was na akromantule, na diabelskie siła, na zjadacze trupów? Na zjadacze trupów. Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, że gdyby nie on to nie wyszłabyś z tego żywa? - Przeszył ich ostrym spojrzeniem. O ile Ruth już trochę przywykła do tej jego wersji, bo zdarzało mu się wygłaszać tyrady pod jej adresem, o tyle Leo zawsze widywał go tylko wyrozumiałego lub tylko lekko zdenerwowanego. - Nie masz nawet pojęcia jak oboje mnie właśnie rozczarowaliście. Spodziewałbym się po tobie czegoś więcej niż bezmyślnego narażania życia. I po co? Co takiego tam było, że zdecydowałaś się podjąć takie ryzyko?
Ezra znał Ruth i wiedział, że nie pchałaby się nigdzie tylko dla adrenaliny. Coś tam było. Coś, co chciała. Pytanie tylko, czy udało jej się to zdobyć.
Powrót do góry Go down


Ruth Wittenberg
Ruth Wittenberg

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 1431
  Liczba postów : 966
https://www.czarodzieje.org/t13356-ruth-wittenberg
https://www.czarodzieje.org/t13357-soho
https://www.czarodzieje.org/t13358-ruth-wittenberg
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptySob 22 Lip - 0:42;

Ruth zaśmiała się lekko na komentarz Leo o kego domniemanej uciążliwości - fakt, dziś w nocy przekonała się, jak zacięty ma chłopak charakter, ale przede wszystkim widziała w nim teraz kogoś zupełnie innego, kogoś, kto jest nieugięty i mocny, bo choć dziewczyna sama pokładała całą swoją nadzieję w zaklęciach, nie umiejętność recytowania suchych formułek była dla niej wyznacznikiem prawdziwej wartości czarodzieja.
I oczywiście nie byłaby sobą, gdyby z wyrozumiałością potraktowała reakcję obu panów na jek zeskok z ramion Leonardo. Nie miała bladego pojęcia a i nie miała też czasu analizować, dlaczego przez tę krótką chwilę obaj uczniowie mieli tak nietęgie miny więc po prostu wciąż nie gasł na jej twarzy spokojny, pełen sympatii uśmiech, który przepadł bez wieści gdy tylko Ezra skomentował pochwałę Leo o wyjątkowości tej wycieczki.No raczej, że była wyjątkowa, ona byle czego przyjaciołom nie załatwia!
-Oj już nie mędrkuj - machnęła ręką na słowa Ezry o przywiązywaniu jej do krzesła, cudem powstrzymując go od nazwania 'nudnym człowiekiem', bo w istocie ona sama była całkiem nudnawa, więc teraz wyszłaby jeszcze na hipokrytkę. Faktem jednak było, że ucieszyła się jak mała dziewczynka, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Leo był naprawdę zadowolony z wyprawy. Dla niej to było coś, co warto było przeżyć dla Ezry, poza tym teraz, kiedy zagrożenie minęło patrzyła na wszystko jak na trudną grę, którą z Leo przeszli zwycięsko i... Trzeba im przyznać, dość spektakularnie. Była pod wrażeniem jego umiejętności, co już powiedziała mu posrednio w lesie, ale gdy zaczął rozwodzić się nad opisem ich przygód tak bardzo chciała dodać do niego zasługi gryfona, że zupełnie pominęła fakt, że Ezra pewnie za chwilę wyjdzie z siebie, zmuszony do słuchania, jak prawie zginęli zeżarci przez kwas i akromantule.
-To nie był wcale taki drobiazg. Roztopiłby nas kwas, gdybyś nie wymyślił załamywania światła na lustrach - przyznała całkiem szczerze, z typową dla siebie rzeczowością wypowiedzi, zupełnie ignorując Ezrę w pierwszej chwili. Coś tam brzdąkał pod nosem, ale on miał tendencję do wściekania się o jej głupie pomysły i nie chodziło o to, że Ruth wcale nie uważała, że są bezmyślne, bo były, tylko zwyczajnie przyzwyczaiła się do moralizatorskich gadek przyzwyczaiła.
-Poza tym technicznie rzecz ujmując pogrzebałam je żywcem - odniosła się do akromantul, znów zwracając się tylko do Leo. - A gdybyś nie bronił nas przed nimi w pojedynkę, to zamiast rzucić motus leżałabym w kłach jednej z nich - poklepała go przyjaźnie po ramieniu i dopiero teraz była łaskawa odwrócić w stronę Ezry.
-Czy wyglądamy, jakbyśmy byli martwi? Ezra, tysiąc razy słyszałam od ciebie, jaka jestem nieodpowiedzialna i bezmyślna, przejdźmy może do momentu, w którym jest już po tyradzie, bo trochę mi się spieszy pod prysznic - przyznała z rozbawieniem, patrząc na swoje brudne od błota przedramiona. - I tak, jestem zupełnie świadoma, że gdyby nie Leo, to bym zginęła. Ochraniał mnie cały czas, nie wspominając o tym, że praktycznie sam walczył najpierw ze zjadaczami, a potem z akromantulami. Wspominałam już, że twój przyjaciel przetransmutował żabę w łódkę, która nas uratowała przed zjedzeniem przez te trupie mchy? Nie? To musisz wiedzieć Ezra, że to niesamowity czarodziej i nawet gdybym poszła z nim walczyć przeciw chimerom, to nic by mi się nie stało. I skończyłam temat skarg na nasze zachowanie - skróciła trochę ostrzej, bo już znudziły jej się próby Ezry tłumaczenia koleżance, że kiedyś głupie pomysły ją zabiją. Kiedyś coś ją z pewnością zabije, a czy będzie to starość, czy diabelskie sidła to już akurat mniejsze zmartwienie.
-Poszliśmy po prezent dla ciebie - rozpromieniła się nagle - Leo, myślisz, że Ezra wciąż jest tak cudowną, wyjątkową i niezwykłą osobą, za którą go niezmiennie uważamy i może dostać z tego tytułu drobny upominek? - humoru nic nie mogło jej zepsuć. Kochała przyjaciela nad życie i nawet jego małe fochy nie przeszkodziły jej w uważaniu go za jedynego w swoim rodzaju, przez co fakt zdobycia łzy i podarowaniu jej kropel w prezencie wydał się Ruth jeszcze bardziej namacalnie szczególny.


Ostatnio zmieniony przez Ruth Wittenberg dnia Nie 23 Lip - 22:13, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptySob 22 Lip - 1:07;

Jakimś cudem z przerażającej niezręczności zgrabnie przeskoczyli z Ruth na zupełnie nowy etap znajomości i ten Gryfonowi zdecydowanie bardziej się podobał. Miała piękny uśmiech i lepiej wyglądała właśnie tak, w dobrym humorze, a nie kiedy czepiała się o zwracanie uwagi na marozy (nie, Leo o tym nie zapomniał, no bo przecież nie zrobił nic złego!). Był z siebie całkiem dumny, ponieważ martwił się trochę, że będzie musiał męczyć się dla Ezry, a tu proszę - Wittenberg okazała się być niesamowitą osobą i cieszył się, że było dane mu ją poznać.
- A mogę ją z ciebie ściągnąć, ale nie z bólu? - Uśmiechnął się niewinnie, po czym zaraz doszedł do wniosku, że to mogło być bardzo nie na miejscu. Nie zwrócił jeszcze w pełni uwagi na to, że Clarke stał się jakiś taki tragicznie oziębły, ale trochę przeszkadzały mu te nieznośne słówka, które wtrącał. Leo tu opowiadał, dobra? Tragicznie chaotycznie i lepiej by było, gdyby się zamknął, ale mimo wszystko Ezra mógł chwilę zaczekać z wyzłośliwianiem się. Zaskoczyło go z kolei, jak luźno do tego wszystkiego podeszła Ruth, po której słowa Krukona chyba najzwyczajniej w świecie spływały. - Dobra, racja, jestem zajebisty - przytaknął ostatecznie, bo kiedy tak to przedstawiała, to wcale nie wychodził na takiego idiotę. Dostał również wodę, więc mógł się napić! Ostatecznie wziął raptem dwa łyki, bo nie mógł pozwolić, żeby niektóre słowa przeszły bez komentarza.
- Jak mogłem jej pozwolić? Powinieneś się cieszyć, że nie puściłem jej tam samej - wtrącił jeszcze, a potem zamknął się już z prostym postanowieniem, że wysłucha reszty tego, co Ezra ma do powiedzenia. Widać było, że jest zirytowany zaistniałą sytuacją i używał takiego tonu, jakiego jeszcze do Leo nie użył. Gryfon szybko wyparł ich krótką wymianę zdań z pamiętnego festynu, na którym się poznali, więc nie miał porównania... Ale teraz patrzył na swojego towarzysza i nagle doszedł do wniosku, że jego słowa mu uciekają. Zapomniał nawet o kubku z wodą, który trzymał. Jakimś cudem ta oziębłość Clarke'a była całkiem... seksowna?... Może wpływało na to nagłe uświadomienie sobie własnych uczuć, a może ta koszulka? W każdym razie, Gryfon przygryzł dolną wargę, patrzył i podziwiał, zapominając o tym, że powinien czuć się źle i przepraszać za swoją głupotę. Uratowała go Ruth, która wróciła do rozpamiętywania jego głupich heroicznych czynów.
- I zjadacze, i akromantule to ty dobiłaś. Ale fakt, z tuzin pająków sprzątnąłem, słowo. - Uśmiechnął się szeroko, ale kiedy do tego wszystkiego została wplątana nieszczęsna łódka... Zaśmiał się i przetarł dłonią twarz. Kiedy stał już sobie bezpiecznie w hostelu, to uważał tamte czyny za wyjątkowo bezmyślne. - Myślę, że zabiłem tę żabę...
Bardzo chciał dodać, że w sprawie chimer to chętnie, ale może w przyszłym tygodniu... Potem jednak zorientował się, że lepiej nie prowokować Ezry. Ruth wspomniała o prezencie, co przypomniało Gryfonowi, że no tak - mieli w tym wszystkim jakiś większy cel. Sam chętnie pchał się w kłopoty dla samej adrenaliny. Merlinie, gdyby wiedział, że tak ucierpi podczas tej wyprawy, to i tak poszedłby na nią ponownie. Po prostu było warto i tyle.
- Trudne pytania zadajesz... No nie wiem. Trochę to przesłodzone, ale skoro już się pofatygowaliśmy... - Szturchnął lekko przyjaciela, mając nadzieję, że przestanie się boczyć (chociaż jednocześnie wyglądał bardzo pociągająco i Leo miał przez to poważny konflikt interesów). - To taki drobiazg, ale no wiesz. Zajebiście cenny i takie tam. Masz nas wielbić do końca swoich dni i te sprawy. - Chciał machnąć lekko ręką, żeby zachęcić Wittenberg do uroczystego podania fiolki, ale tylko go to zabolało i nowe ciemne plamki pojawiły mu się przed oczami. Zachwiał się i odruchowo podparł o Ezrę, co zaraz zgrabnie przerobił na wybitnie słabe przytulenie.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptySob 22 Lip - 20:42;

Może kolega od uzdrawiania powinien jeszcze chwilę poczekać z tą pierwszą pomocą, bo najwyraźniej tej dwójce szczęście, którego doświadczyli, uderzyło do głów. Skoro już byli wyleczeni to co, można było sobie tak żartować i niczym się nie przejmować? Ezra już widział, jaki to oni zachowywaliby spokój, gdyby wywinął podobny numer.
Spojrzał na Leo, lekko unosząc jedną brew, dając mu chwilę na przemyślenie tego, co powiedział.
- Poważnie? - Ezra w normalnych okolicznościach bardzo chętnie ten temat by pociągnął, jednak to nie był dobry czas ani miejsce. Ani osoby. Z całym szacunkiem, ale w momencie, kiedy przechodzili na ten typ żartów, Ruth stawała się zbędna.
  - No pewnie, zlewajcie mnie oboje. - Jego ton głosu wciąż był zirytowany, jednak postawa stopniowo się rozluźniała i łagodniała. Kiedy Ruth zaczęła wymieniać zasługi Leonarda w tej wyprawie, złapał się nawet na delikatnym uśmiechu dumy - Wittenberg naprawdę bywała oszczędna w pochwałach i takie słowa padające z jej ust oznaczały, że powinien zastanowić się, czy doceniał tego chłopaka wystarczająco. Znaczy, wiedział, że Gryfon nie był głupim osiłkiem za jakiego go miał na samiutkim początku, ale raczej nie brał go nigdy pod uwagę jako osoby mogącej być mózgiem jakieś operacji. A z relacji Ruth wynikało, że chłopak na przykład przy tych lustrach wykazał się błyskotliwością, być może większą niż potrafiłby Ezra.
Pokręcił głową, nie wiedząc już co powiedzieć. Leonardo chyba był wciąż oszołomiony, bo Ezra miał wrażenie, że towarzysz po kilku sekundach całkowicie się wyłączył i gapił się na niego z myślami wesoło błądzącymi między puchatymi chmurkami. Chyba po prostu tak wiele znaczyły dla niego w tym momencie słowa Clarke'a... Dla Ruth na pewno, bo dziewczyna nie tylko puściła to wszystko mimo uszu, ale i przeszła do kontrataku, zwracając się do niego w ten sposób, że przez chwilę poczuł się tak, jakby to on zrobił coś nie tak. I to był znak, że Ruth za często pakowała się w kłopoty! Narzekania Ezry brała już jako niezmienny element wyprawy, który trzeba po prostu przeczekać. I pewnie sam się do tego jej przeświadczenia przyczynił, bo nie potrafił gniewać się na Ruth i zawsze kończyli w ten sam sposób. Nic dziwnego, że czuła się bezkarnie.
- I jak znam życie, usłyszysz jeszcze kolejny tysiąc - westchnął, wznosząc oczy ku sufitowi, ale wycofując się niechętnie z rzucanych oskarżeń. Fakt faktem, zasługiwali też na pochwałę. (Leo zasługiwał, na Ruth mógł się jeszcze poboczyć parę minut) Uśmiechnął się więc do chłopaka zmniejszając stężenie złośliwości do codziennego. - Tuzin akromantul i jedna żaba. Będą o tym pisać w podręcznikach, słowo daję - zażartował, klepiąc Leo lekko po ramieniu, zbierając się mentalnie do kolejnych słów. - I dzięki, że z nią poszedłeś. Ale następnym razem pamiętaj o właściwej instrukcji - zniżył głos do scenicznego szeptu i mrugnął do niego konspiracyjnie.
Miał już dopytać, dlaczego on nie dostał żadnego zaproszenia na wyprawę, (nie był aż tak nudny! Przecież robili z Ruth parę głupich rzeczy. Kto zatem powinien być jej pierwszym wyborem? Poproszę o neonową strzałeczkę nad głową... Och co za zaskoczenie, właśnie on. Nie Leonardo!) kiedy była Krukonka znowu pojaśniała z entuzjazmu, zdradzając tajemniczy cel wycieczki.
- Prezent? Ale... nie ma żadnej okazji. Egzystencja to nie okazja - odparł, będąc tak zmieszany jak nigdy. Przecież on im właśnie urządził potężny ochrzan (inna sprawa, że nie słuchali) i sam nic dla nich w tym momencie nie miał. Ezra lubił dostawać prezenty - no bo kto nie lubił? - ale kiedy faktycznie były uzasadnione. Tym bardziej jeśli były "zajebiście cenne" jak to ładnie określił Leo, zanim się na Ezrze wsparł. Krukon wypuścił z ust niezręczny śmiech, oddając uścisk i czule przesuwając dłonią po plecach Vin-Eurico. Zaraz się jednak odsunął, bo obecność Ruth trochę hamowała jego napływ chęci do zbyt przesadnego wyrażenia wdzięczności w stosunku do Leo. Na to miał jeszcze czas i najlepiej byłoby, gdyby odbywało się bez osób trzecich...
- Całkowicie wam odbiło. Obojgu. Trochę to przesłodzone, ale jakby cokolwiek było dla mnie cenniejsze niż wy sami. Idioci. - Wyciągnął ramiona w stronę Szwedki z miną, która mówiła, że dziewczyna się od tego nie wymiga. Nie ze wszystkim można wygrać, Ruth Wittenberg.
Powrót do góry Go down


Ruth Wittenberg
Ruth Wittenberg

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 1431
  Liczba postów : 966
https://www.czarodzieje.org/t13356-ruth-wittenberg
https://www.czarodzieje.org/t13357-soho
https://www.czarodzieje.org/t13358-ruth-wittenberg
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyNie 23 Lip - 23:08;

Ciekawym zjawiskiem był fakt, że dla Ruth najbardziej interesującą rzeczą w całej sytuacji była rozmowa obu panów o koszulce Leonardo. Fakt, przez pół nocy walczyli z gryfonem o życie, żeby wydobyć z podziemia kilka kropel łzy księżyca dla Ezry, ale to było godzinę, a może nawet więcej niż godzinę temu i skoro ból nie przypominał o tym wydarzeniu, dziewczyna szukała już innych ciekawostek w otaczającym świecie.
Zastanawiała się przede wszystkim, czy panowie zdają sobie sprawę, że ona stoi obok i rozumie po angielsku - uwaga - nawet sarkastyczne metafory, ale nie chciała im przerywać tej uroczej dyskusji, choć w momencie, w którym jej osobisty przyjaciel odparł Leo zdziwiony na propozycję zdjęcia koszulki pokiwała głową z uśmiechem rozczulenia.
-Wciąż tu jestem - podniosła jedną dłoń na wysokość klatki piersiowej, zgłaszając swoją obecność w towarzystwie i zaznaczając, że jeśli mają w planach rozwój dyskusji, to ona chętnie pójdzie do pokoju a panowie dokończą już sam na sam. Zresztą, właśnie uświadomiła sobie, jak dziewczyny muszą się o nią martwić, bo mimo że od kilku dni wychodziła o różnych dziwnych porach (pozdrawiam pływanie z Liamem o piątej rano), przyjaciółki wciąż odchodziły od zmysłów, kiedy nie dawała o sobie znać dłużej niż kilka godzin, co zresztą sama robiła względem nich. Teraz sytuacja była zgoła gorsza, bo nie było jej... właściwie całą noc.
Tylko wzruszyła ramionami na przytyk Clarke'a dotyczący faktu, jakoby miał jej przypominać w nieskończoność o bezmyślnie odważnym charakterze. To nie było tak, że miała w nosie wszystkie upomnienia przyjaciela i nigdy go nie słuchała. Wprost przeciwnie, słuchała go wyjątkowo często, ale kiedy chodziło o sytuacje, w których czuła się pewnie, a zatem w większości związane z czarami ofensywnymi, zawsze wchodzili w konflikt interesów i krukon powinien przywyknąć już do tego, że poza westchnieniem żalu z artykulacją jej imienia niewiele jest w stanie zrobić z tym beznadziejnym przypadkiem. Słusznie zauważył w obserwatorium - a pewnie i lata wcześniej - że kiedy sama wróżyła sobie wygraną, nigdy z niej nie rezygnowała, choć często w trakcie okazywało się, że jej kalkulacje wymagają korekty, którą była w większości pomoc przyjaciela w postaci odciągania jej za uszy od Morrisa, przemytnika spod biblioteki i wielu, wielu innych, którzy zdrowie fizyczne powinni zawdzięczać wyłącznie Ezrze.
-Panowie, z całym szacunkiem, ale nie zabrałam Leo po to, żeby ganiał za mnie pająki - przyznała rzeczowo, skracając wypowiedzi do minimum, co dla jej przyjaciela musiało być jednoznaczną wskazówką, że Ruth wraca do normalności.
Pewnie powinno jej się typowo po dziewczęcemu zrobić przykro, że Clarke w nią nie wierzy, odetchnąwszy z ulgą, że była w podziemiach z Leo, a nie sama, ale to była Wittenberg - ona miała dziwny moduł selekcji informacji i właściwie przeszło jej to koło nosa, z drugiej strony nie czuła potrzeby udowadniania komukolwiek swoich umiejętności, bo obaj panowie mniej więcej je znali, zresztą nie sądziła też, żeby to miało jakikolwiek sens. Natomiast co innego pochwalenie poczynań Leonardo - Ruth normalnie nie odezwałaby się słowem, ale studiowała z nim i widziała, jak traktują go nauczyciele a po dowiedzeniu się, że nie zdał uznała, że powinien wiedzieć, że w istocie radzi sobie bardzo dobrze. I nie była to pochwała z życzliwości, tylko zwykłe stwierdzenie faktu, ale Ezra zapewne kiedyś mu jeszcze wspomni, że Wittenberg nie miała w zwyczaju komentować czegoś nierzeczowo, bo po prostu nie miała za bardzo na to czasu. No i na koniec - bardzo Leo polubiła, więc tym bardziej chciała go pochwalić za każdą minutę, którą spędzili razem na zadaniu, bo zasłużył!
Już chciała wyjąć fiolkę z kroplami (całymi czterema!) łzy księżyca, kiedy ci ni z tego ni z owego zaczęli się przytulać. Nawet nie zdążyła przetworzyć ostatniego zdania Ezry, bo i do niej wyciągnął swoje krukońskie łapki. No na pewno...
-Niezła próba, ale wciąż nie - pokiwała głową przecząco, po raz enty nie dając się przytulić przyjacielowi. Od kilku lat prócz swoich partnerów przytuliła właściwie tylko Caluma i to dopiero wtedy, gdy dowiedziała się, że ma narzeczoną, która magicznie rozwiązała problemy Ruth (a przynajmniej tak jej się wydawało). Ezra doskonale wiedział, jaka niedotykalska jest - dostanie zaraz łzę, już może wystarczy tych atrakcji!
-Skoro mówimy, że zasłużyłeś, to mamy na myśli dokładnie to słowo - zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc tego, że Ezrze może być po prostu głupio, toteż swoim zwyczajem, pominęła ten fakt - Prawie dziesięć lat pilnowałeś, żeby mnie nie zamknęli w Azkabanie, to wystarczający powód - uśmiechnęła się do niego wymownie, przypominając tak naprawdę wszystkie te sytuacje, kiedy Ezra wysłuchiwał jej błahych rozterek i znajdywał na wszystkie rozwiązanie. Był niezastąpiony w każdej sytuacji, co pewnie Leo także by przyznał. Dla nich dwojga był szczególny i każda próba kłócenia się z tym spotkałaby się w konfrontacji z irytacją Witenberg i Vin-Eurico razem wziętych. Zdecydowanie nie polecamy.
Zamiast go przytulić, złapała jego obie dłonie w swoje i przyciągnęła jedna do drugiej, zamykając w nich jednocześnie małą fiolkę z przejrzystym, mieniącym się płynem.
-To krople łzy księżyca, jedna z najsilniejszych substancji uzdrawiających na świecie. Potrafią zwalczyć każdą truciznę poznaną do tej pory czarodziejom - poinformowała, puszczając jego dłonie - Cztery krople, korzystaj mądrze - dodała i poczuła, jak fatalnie kręci jej się w głowie. 'Motus' nie był nigdy dobrym pomysłem, bo padało się po nim jak mucha bez specjalnego przygotowania, a po serii innych ciężkich zaklęć Ruth zaczęła odnosić wrażenie, że jeśli zaraz się nie położy, to znów przeleje się Leo przez ręce.
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyNie 23 Lip - 23:32;

Pewnie powinien po prostu zignorować tę nieszczęsną koszulkę, ale Ezra bardzo mu się w niej podobał, a Leo potrzebował chociaż na chwilę odciągnąć swoje myśli od niezliczonych ran, otarć i siniaków, o krwiożerczych bestiach nie wspominając. Z tych prostych przyczyn rozpoczął dyskusję, która raczej nie była zbyt stosowna - na szczęście sam Ezra to widział, a Ruth nie bała się tego zakomunikować bardziej dobitnie. Skinął jedynie lekko głową, uśmiechając się z niejakim rozbawieniem na gest byłej Krukonki. Nie odezwał się, bo zrobiło mu się trochę głupio. Ruth wiedziała za wiele, żeby bagatelizować nawet takie drobne podteksty...
- Miło, że uważasz, że mógłbym po prostu "zabrać jej różdżkę" i "przywiązać ją do krzesła" - prychnął z rozbawieniem, bo kompletnie nie mógł sobie wyobrazić wypełniania tych instrukcji, o których Clarke mu przypominał. Musiał jednak przyznać, że po tej wyprawie inaczej patrzył na dziewczynę. Wcześniej wiedział o jej umiejętnościach tylko z lekcji i totalnie go one onieśmielały... Teraz cały szacunek, który wcześniej odbierał mu mowę, stał się o wiele bardziej pozytywny. Była niesamowita, a on był pod wrażeniem. Nie wiedział jeszcze czy bardziej podobało mu się szatkowanie zjadaczy na kawałki, czy wysadzanie akromantul...
Nie zamierzał wcale przytulać Ezry (znaczy, nie miał z tym żadnego problemu, był bardzo dotykalski i nie było to w jego przypadku nic dziwnego), ale bardzo chciał jakoś zataić fakt, że prawie zarył twarzą w podłogę. Odsunął się równie szybko, co Krukon, podpierając się o ścianę. Przytaknął również cichym mruknięciem na słowa Ruth, która zapewniała Clarke'a, że faktycznie na ten prezent zasłużył. Właściwie to wychodziło na to, że Leo nie miał większego powodu na obdarowywanie przyjaciela... Ale egzystowanie warto czasem nagrodzić, chyba.
- Chciałem powiedzieć coś równie uroczego i dotarło do mnie, że znamy się jakieś pół roku... Ale hej, dzięki za to, że mnie tak kompletnie nie skreśliłeś po tym, jak chciałem cię zabić na festynie zimowym! - Zaśmiał się, potrząsając lekko głową. Dalej nie wiedział, jakim cudem ich relacja tak się rozwinęła, ale chyba musieli jakoś uczcić fakt, że udało im się osiągnąć coś takiego. Po tych słowach Leo już się zamknął i obserwował z rozczuleniem, jak to Ruth nie daje się przytulić, ale jednak pozwala sobie na odrobinę kontaktu cielesnego. Wyjaśniła też szybko, czym tak dokładnie był prezent - Gryfon w tym czasie zastanawiał się, czy będzie bardzo głupio, jeśli usiądzie na podłodze. Nie zauważył nawet, że zaczął coraz mocniej wspierać się na ścianie i przy tym pochylać, ale po prostu utrzymanie się w pionie sprawiało mu sporo trudności. Przy okazji powieki mu ciążyły i ogólnie czuł się dość słabo, chociaż starał się to ignorować. Powaga sytuacji dotarła do niego dopiero, kiedy pusty kubek wymsknął mu się z dłoni i wylądował na podłodze.
- Wiecie co, tak sobie myślę, że jest już trochę późno... - Przykucnął, żeby podnieść kubek, ale ostatecznie pozostał w tej pozycji, nie mając siły wybić się z powrotem do góry. Przesunął dłonią po ładnie opatrzonym ramieniu, które teraz nawet go za bardzo nie bolało (został przecież uraczony odpowiednimi zaklęciami!). Coś takiego mogło go aż tak rozłożyć? - Chętnie bym został i pogadał, ale jeśli zaraz nie dotrę do łóżka, to padnę tutaj. - Wstał z trudem, uśmiechając się łagodnie. Trzeba mierzyć siły na zamiary, nie?
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPon 24 Lip - 14:43;

Nie poczuł się w żaden sposób zmieszany komentarzem Ruth. Przecież dziewczyna była w pełni świadoma, co między nimi było, (nawet bardziej niż Ezra sądził!) więc to nawet Ezry nie ruszało. Zaśmiał się więc tylko luźno, wzruszeniem ramionami zbywając jej komentarz. Mógł się pohamować od kontynuowania dyskusji, bo w końcu nie chciał, żeby dziewczyna już sobie szła. (Chociaż uważał, że przecież jeszcze nawet nie zaczęli być aż tak nietaktowni)
- Może nie "po prostu", ale mógłbyś. Nie jestem w stanie tylko zapewnić cię, że wyszedłbyś z tego pełnosprawny... - zaśmiał się, kiwając głową, bo nie było tajemnicą, że Ruth prawdopodobnie byłaby zdolna skopać tyłek samemu Harry'emu Potterowi, więc kim dla niej był którykolwiek z nich?
Ezra miał to szczęście obserwować jak dziewczyna z roku na rok coraz bardziej się rozwija i staje naprawdę wyjątkową kobietą (chyba tak się zapatrzył, że umknęło mu, że sam utknął w jednym miejscu...) I właśnie może przez to, że praktycznie razem się wychowywali, Clarke nigdy nie mógł zrozumieć tego dystansu z jakim traktowali ją inni ludzie, także Leo do tej pory. Ruth była potężna, ale to było śmieszne, jak ludziom odbierało mowę na jej widok, jak uznawali ją za nieomylną. Albo za wyniosłą jędzę, kiedy nie szczędziła mniej utalentowanym przykrych słów... (ale to poniekąd się zgadzało)
Westchnienie ulgi, które wychwyciła Ruth, wcale nie znaczyło, że Ezra nie wierzył w przyjaciółkę. O to nie musiała się martwić. Jeśli więc było coś, czego dziewczyna przez te dziesięć lat nasłuchała się równie dużo co pełnych zrezygnowania i żalu "Ruth", to były to słowa uznania. Dlatego nie czuł potrzeby, by ponownie jej o tym przypominać - przecież doskonale zdawała sobie sprawę z jego uczuć i opinii względem nie. Nie było niczym złym, że po prostu dostrzegał także te jej małe skazy i słabości. Nie we wszystkim dało się być alfą i omegą, więc podczas porywania się na takie wyprawy, niezależnie od umiejętności, warto było mieć w kimś oparcie.
W Ezrze na pewno to oparcie miałaby jeszcze większe, gdyby od czasu do czasu dała się przytulić! Przewrócił oczami z lekkim uśmiechem. Mogłoby się wydawać, że to nie akromantule i diabelskie sidła miały moc wykończenia Ruth - pewnie trzeba byłoby wytoczyć działa w postaci bliskości fizycznej. Chyba jedyna klątwa, na którą nie była odporna.
- Skoro tak twierdzisz... - odchrząknął, wciąż nieprzekonany, ale sprzeczanie się w tej kwestii nie miało najmniejszego sensu. Potrafił to ławo przenieść na samego siebie - czy uważał, że ta dwójka zasługiwała tylko na rzeczy najlepsze z najlepszych? Oczywiście. I nawet nie potrzebował do tego racjonalnych argumentów, a Ruth wyciągnęła mu te dziesięć lat wspólnych przeżyć... Skinął więc lekko głową, odpowiadając jej małym uśmiechem.
- Wyrzuciłem to wydarzenie z pamięci... ty niemyśląca góro mięsa - Mrugnął do niego wesoło, bo to wydawało się być tak nierealne, że pokłócili się o taką głupotę. (Chociaż to była i tak wina gryfona... gdyby wtedy pozwolił mu się uzdrowić, obyłoby się bez problemów. Ezra już przecież nawet trochę żartował w tamtym momencie!) Swoją drogą, czy Ruth wiedziała, że to Leo był tym typkiem z festynu, którego głupotę zwymyślał w jej towarzystwie? Bo wydawało mu się, że nigdy jakoś nie miał okazji o tym wspomnieć... Ale tak jak mówił, dla niego ta sytuacja już dawno się przedawniła, a skoro nie nienawidzenie gryfona okazało się łatwiejsze niż przypuszczał, nie wracał też do tej sprawy.
Ezra nie zauważył tego, co działo się z Vin-Eurico, bo bardziej skupiony był jednak na słowach Ruth. Delikatnie przesunął kciukami po jej skórze, kiedy włożyła mu w dłonie niewielką fiolkę.
- Och, czekaj, cztery krople? Myślałem, że to miało być coś cennego - rzucił z poważną miną. Jednak zarówno Ruth, jak i Leo znali Ezrę i mieli świadomość, jak niezręcznie czuł się z wyrażaniem takich uczuć jak wzruszenie czy wdzięczność. Wolał to trzymać wewnątrz siebie, z innymi dzieląc się tylko poczuciem humoru i przebijając atmosferę doniosłości, która pewnie powstałaby, gdyby spróbował wyrazić swoje emocje. - Żartuję, kocham to. Ale mam nadzieję, że nie przyjdzie dzień, w którym będę musiał ich użyć. - Bo to by chyba znaczyło, że zostanie otruty... Albo ktoś, na kim mu zależy. (Przy przypadkowej nieznajomej były szanse pół na pół, że zmarnowałby te krople, więc lista się zawężała. Dobrze, że wcale nie lubił aż tylu ludzi...)
Dopiero wtedy spojrzał ze zmartwieniem na Leo, który przykucnął sobie na podłodze. Biedactwo. Pewnie byli wykończeni, a Ezra tu ich trzymał.
- Może pozwolę ci już wrócić do pokoju i najwyżej jutro pogadamy? - zaproponował Ruth. Był gotowy też w razie czego ją asekurować, nawet jeśli nie miała do własnego pokoju więcej niż kilka kroków.
Powrót do góry Go down


Ruth Wittenberg
Ruth Wittenberg

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 1431
  Liczba postów : 966
https://www.czarodzieje.org/t13356-ruth-wittenberg
https://www.czarodzieje.org/t13357-soho
https://www.czarodzieje.org/t13358-ruth-wittenberg
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPon 24 Lip - 19:44;

Od kiedy pamiętała, żyła spokojnie w cieniu, nie zwracając na siebie uwagi nawet połowy muchy w szkole. Miała przyjaciół, ba, nawet bardzo popularnego chłopaka z gronem „tych elitarnych” znajomych, oczywiście w większości ze Slytherinu, jednak prawdę powiedziawszy nikt specjalnie jej nie zaczepiał. Swoje zdolności szkoliła z konkretnego powodu i dopiero niedawno, kiedy nagle z „tej niewidzialnej” stała się osobą, której łaskawa tożsamość widniała w literalnie każdym Obserwatorze, dowiedziała się też, że ludzie traktują ją, jak Ezra słusznie zauważył, jak wyniosłą jędzę. Nie to, żeby Ruth była jakoś wybitnie empatyczną i życzliwą osobą, ale czasem to nawet robiło jej się przykro, kiedy ktoś uważał, że wywyższa się przez swoje umiejętności. Nie różdżka czyniła człowieka. Tego postrzegania świata swoją drogą nauczyli ją przyjaciele, w tym oczywiście grający wśród nich pierwsze skrzypce Ezra, będąc jedyną prawdziwą rodziną Ruth, o którą dbała i której nie chciała stracić. Chłopak nawet nie miał pojęcia, jak wiele dla niej znaczył, ale z dokładnie tego samego powodu co on, nie chciała pokazywać na zewnątrz swoich uczuć.
-Możemy przestać rozmawiać o domniemaniach, jakobym uszkadzała niewinnych ludzi? – zapytała cmokając ustami z niezadowoleniem i krzyżując na chwilę ręce na piersi. Właściwie to nie rozmawiała z Ezrą na temat swoich umiejętności inaczej niż w formie żartu i… ostatecznie tylko on wiedział o globie. Pół roku temu, kiedy zdecydowała się mu go pokazać faktycznie miała wrażenie, że przedmiot podwajał jej umiejętności magiczne. Teraz jego siła zbladła, ale wciąż lubiła mieć go przy sobie, nawet po to, żeby przypomnieć sobie tamtą rozmowę z przyjacielem w styczniowy wieczór. Pili chyba jakąś kawę, na pewno trochę rozmawiali o jego siostrze, a w połowie spotkania wtargnął urzędnik katastrof, ale to wspomnienie było jednym z najbardziej pielęgnowanych przez Ruth. To była właśnie kwintesencja jej przyjaciela – zabawny, ciekawski i szalenie wyrozumiały, przy czym nigdy nie pozwoliłby, żeby spadł jej włos z głowy. Poszłaby dla niego po krople łzy kolejne tysiąc razy.
Ruth była zajęta obdarowywaniem Ezry i rozczulaniem się atmosferą, choć była zmęczona do granic możliwości, kiedy Leo błyskawicznie strzelił sobie w głowę (bo to był zdecydowanie zabójczy strzał) wspomnieniem o uderzeniu Ezry na festynie zimowym. Co? Co?! Do jasnej cholery, CO?!
-Chyba się przesłyszałam – zwróciła się zirytowanym tonem do Leo, podnosząc nieznacznie głos i mając szczerze gdzieś, że właśnie ledwo utrzymywał się na nogach – To TY jesteś tym gryfonem, który pobił Ezrę na festynie zimowym? Wtedy, kiedy uspokajała was Panda?!
To już powinno zapalić lampkę ostrzegawczą w głowie Leonardo, tak do Padme zwracali się bowiem najbliższi. – To ty jesteś jej byłym?!  - Ruth aż otworzyła usta ze zdziwienia, tym razem naprawdę podnosząc głos, przez co Ezra mógł w tym momencie zacząć ją odciągać. Jestem narratorem, więc po koleżeńsku powiem – zdecydowanie nie polecam w tym momencie tego typu zabiegów ratowniczych. Leo właśnie z rangi „nowy znajomy Ruth” zleciał natychmiastowo do „potencjalnych wrogów”.
-To ja poszłam z tobą po łzę, nawet cię polubiłam, tak się niby szczerze przyjaźnisz z Ezrą… - niemal cedziła przez zęby, ale jej głos stawał się coraz bardziej oziębły. – Zdradziłeś moją najlepszą przyjaciółkę i masz teraz czelność wkupywać się w moje łaski? Niedoczekanie – skończyła tak lodowatym tonem, że jakby sama Daenerys Targaryen przyleciała na trzech smokach, to i tak wiałoby chłodem.
-Wyjaśniajcie to sobie sami, ja muszę się przespać. Dość mam wrażeń na dziś – spojrzała na Leo z wyrazem skrajnego rozczarowania i zaczekawszy, aż powie coś na swoją żałosną obronę, poszła do pokoju. Nie wiedziała, co musiałby zrobić, żeby zaczęła się do niego odzywać. Na tę chwilę nie było na to szans.
zt


Ostatnio zmieniony przez Ruth Wittenberg dnia Pon 24 Lip - 22:08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPon 24 Lip - 20:08;

- Ktoś tu mówi o uszkadzaniu? Ja tylko uważam, że nie dałabyś się tak łatwo pozbawić różdżki - wzruszył tylko ramionami, pozostawiając już ten temat. Nie chciałby być wrogiem Ruth i biorąc pod uwagę to, że wcześniej tak dziwnie na nią reagował, cieszył się, że udało mu się tego uniknąć. Nagle okazało się, że są w stanie się dogadać i bardzo mu się to podobało - przy okazji czuł się trochę jak idiota, bo wcześniej nieco aż unikał Wittenberg. Okazało się jednak, że nawet dwie tak różne osoby potrafią złapać wspólny język.
Oczywiście, Leo nie byłby Leo, gdyby zaraz tego wszystkiego nie zepsuł. Drgnął z zaskoczeniem, słysząc tę nagłą irytację w głosie i poczuł, że atmosfera błyskawicznie się zmieniła. Jakimś cudem przeskoczyli z uroczego dawania cennego prezentu do możliwości popełnienia mordu. Gryfon uśmiechnął się z niedowierzaniem, zapominając o swoim zmęczeniu - pierwsze słowa Ruth sugerowały, że zdenerwowana była samym pobiciem Ezry. Ta sprawa jednak została już dawno wyjaśniona i, jak Ezra sam powiedział, wspomnienie niemal zostało wyparte z pamięci. W momencie, w którym padło imię byłej dziewczyny Vin-Eurico, poczuł się tak, jakoby ktoś kopnął go z całej siły w brzuch (a znał to uczucie doskonale). Takiej złości mimo wszystko się nie spodziewał i wytrąciło go to z równowagi do tego stopnia, że nie odezwał się ani słowem. Zaraz doszedł do wniosku, że to całkiem rozsądne, bo mówiąc mógłby jedynie bardziej rozjuszyć dziewczynę. Trzymał się ściany, ignorując nawet to, że wbija w nią palce o wiele za mocno. Nie zwrócił jednak uwagi ani na ból, ani na to, że na farbie pokrywającej powierzchnię pojawiły się drobne ryski. Zaczekał w milczeniu, aż Wittenberg pójdzie do swojego pokoju i sam nie wiedział, czemu nie poszedł jeszcze do swojego - chyba dlatego, że towarzyszyłby mu w tym Ezra, a Leo nie mógł na niego nawet wzroku podnieść aktualnie.
- Ja nie.. - Przerwał i westchnął sfrustrowany. Chyba naprawdę potrafił wszystko spieprzyć. Nawet teraz życie psuł mu błąd popełniony ponad pół roku temu! - Nie wiedziałem, że Ruth przyjaźni się z Padme. I nigdy nie chciałem Pad skrzywdzić, ale... Ezra, to było dawno temu i skoro już z nią sobie wszystko wyjaśniłem, to czemu... - Opuścił głowę jeszcze niżej, przeklinając samego siebie w myślach. Tak się ucieszył, że Wittenberg go polubiła! Nie mógł zrozumieć, jakim cudem Padme zapomniała wspomnieć przyjaciółce o tym, że wszystko obgadali i, na Merlina, polecieli razem na Malediwy! Zaraz zaczął myśleć, że Naberrie jeszcze mu w pełni nie wybaczyła i Ruth o tym wie, a on nie i robi z siebie idiotę na każdym kroku. O ile przed chwilą był gotów zasnąć w dwie sekundy, teraz nie wyobrażał sobie zmrużenia oka. Miał jednak pewność, że jeszcze mniej ochoty ma na rozmowę, więc zmusił się do zerknięcia na Ezrę.
- Poważnie nie mam na to już siły. - Odbił się od ściany i ruszył w stronę Dwójki, a jeśli Clarke chciał mu w tym pomóc, to niestety musiał spotkać się ze sporą obojętnością. Leo oficjalnie pogubił się we własnych myślach i teraz nie wiedział już, czy ta noc jest jedną z najlepszych, czy najgorszych w jego życiu.

/zt
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPon 24 Lip - 22:43;

Ruth i Leo powinni wspólnie napisać książkę "Jak w trzy sekundy kompletnie zepsuć humor swojemu przyjacielowi". Ezra z niedowierzaniem spojrzał na Ruth, nie bardzo rozumiejąc w czym jest problem. Dopiero co tak przyjacielsko ze sobą rozmawiali, jakim cudem tak szybko się to zmieniło? W ogóle co się stało? To Ezra powiedział coś złego, czy jednak Leo?
W pierwszym momencie także pomyślał, że chodziło o to pobicie - ale przecież Ezra w tym wszystkim również nie był bez winy, (wbił w niego cholerny sopel) więc złoszczenie się nie miałoby sensu. W końcu to nie Ruth była tu od decydowania, komu Ezra mógł wybaczać... Jednak po kolejnym pytaniu stało się jaśniejsze, o kogo tym razem będzie toczyć się spór.
Słysząc lodowaty ton głosu Ruth, automatycznie wiedział, że to odpowiedni moment na wtrącenie się, jeśli nie chciał, aby Leo odczuł w pełnej okazałości poznał nieprzyjemną stronę Wittenberg. A nie chciał. Ale z drugiej strony... Leonardo ostatnio wplątywany był w wiele konfliktów, jakby nagle wszyscy się obudzili, że hej, ten chłopak zrobił coś złego. Zawahał się więc przed chwyceniem Ruth i wcielenia  w życie planu pomocy, tym samym prawie dając jej pozwolenie na kolejne słowa.
Ezra przeciągnął palcami po włosach. Znowu zdrada? Po tym epizodzie w basenie, Ezra nic nie mówił i starał się nie oceniać Leo za niedochowanie wierności. Jednorazowy wyskok, chłopak na pewno źle się z tym czuł... No ale teraz wychodziła kolejna taka sprawa i Ezra mimowolnie odczuł... niepokój? Jak bardzo Leonardo mógł być fałszywy? Tak łatwo przychodziło mu wbijanie przysłowiowego noża w plecy bliskim?
Nie, nie mógł sobie na takie myśli pozwolić, tym bardziej, że Leo dał mu już wiele powodów na zaufanie. To była szczera przyjaźń i nie mógł już dłużej pozwolić, żeby gryfon stał w tak bezradnym i bolesnym milczeniu. W głębi duszy zgadzał się z Ruth, bo zdrada była już ewidentnym brakiem szacunku do swojej partnerki, ale nie chciał oceniać go tak pochopnie. Leo zasługiwał na więcej.
Złapał więc Ruth za łokieć, chcąc ją już odciągnąć od Vin-Eurico, ale na szczęście dziewczyna w tym samym momencie pomyślała o tym samym. Nie musiał więc mierzyć się z jej oporem. Dzięki Merlinie. Westchnął ciężko, machając ręką na tłumaczenia Leo. Nie jemu chłopak musiał się tłumaczyć - Ezra nawet za bardzo nie znał Padme.
- Nie wiem, Leonardo. To jej przyjaciółka. Przyjaciele chowają urazę dłużej niż same pokrzywdzone osoby - Nie zamierzał go ani obwiniać, ani przesadnie tłumaczyć. Leonardo zrobił, co zrobił i teraz musiał mierzyć się z tymi konsekwencjami. Nawet jeśli cała sytuacja miała miejsce dawno. Dawno nie przekreślało tego, że w ogóle się wydarzyło.   - Daj jej ochłonąć. Znam Ruth i wiem, że jej przejdzie. A ty musisz się przespać, bo zaraz tu padniesz i dopiero będziemy mieli problem.
Nie domagał się zbytniej uwagi od chłopaka, bo wiedział, że nie miał już na to nastroju. Jeden głupi tekst przekreślił te wszystkie pozytywne emocje, które towarzyszyły Leo i Ezra nie miał pojęcia co z tym zrobić. Dał mu jednak sporą swobodę, zakładając, że i tak w jego głowie było już dużo myśli.
zt
Powrót do góry Go down


Harriette Wykeham
Harriette Wykeham

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Dodatkowo : pałkarz Gryffu
Galeony : 1921
  Liczba postów : 2189
https://www.czarodzieje.org/t12489-harriette-morana-wykeham#336490
https://www.czarodzieje.org/t12491-poczta-ettie#336603
https://www.czarodzieje.org/t12492-harriette-wykeham#336605
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptySro 23 Sie - 23:43;

Kiedy i jak ona się tu znalazła? Gdzie był Lys? Kim był Lys? Nie. Co? Łoooł, korytarz się kręcił. Albo to ona się kręciła. Coś się w każdym razie kręciło, a Ettie wpadła w ścianę i zaczęła kręcić z tego bekę. Która była godzina? Nie było przypadkiem ciemno? Chciało jej się jeść, ale jak długo nie szłaby tym korytarzem, on nigdy się nie kończył. Zaczęła biec i biegła tak całą wieczność aż w końcu potknęła się o swój palec u stopy. Spadała i spadła , i spadała, wykładzina w oddali miał śmieszny kolor, a ona nadal spadała i po godzinie w końcu w nią wyrżnęła. Była szorstka i nie miała zapachu. Dziwne… Polizała ją, ale smaku też nie czuła. Jeszcze dziwniejsze. Wykładzina powinna smakować jak whisky, a nie smakowała wcale.
Wokół Ettie falowały jakieś zielone nitki. Łoooł, to były włosy. Usiadła przypatrując im się z zaciekawieniem. Dotknęła ich. Łoooł, to były jej włosy. W osłupieniu przeczesywała włosy, siedząc na środku korytarza. Musiała siedzieć już tak naprawdę długo. Może wakacje już się skończyły. Ale ona nadal nie mogła oderwać się od swoich zielonych włosów, które teraz śpiewały jej piosenkę zespołu Alohomora.

//akcja się dzieje po ćpańsku z Lysem w dwójce; przedziały czasowe podane w poście to oczywiście odczucia Etki, w rzeczywistości powiedziałabym, że było to kilka minut xD
@Aaron B. Carver
Powrót do góry Go down


Aaron B. Carver
Aaron B. Carver

Nauczyciel
Wiek : 57
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14524-aaron-b-carver?nid=1#385544
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14527-poczta-carvera#385563
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14526-aaron-b-carver#385561
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyCzw 24 Sie - 21:47;

Aaron przyjechał do Grecji jakoś tak w połowie trwania tego całego wyjazdu. Nie trzeba tłumaczyć dlaczego, bo tak, miał swoje sprawy. Tak właśnie by odpowiedział gdyby ktokolwiek o to zapytał. Carver robił to co chciał, zawsze. Dlatego mimo tej całej opieki na wycieczce postanowił się spotkać ze starym przyjacielem. Nikt mu nie bronił, a nie był jedynym opiekunem, więc nie widział ku temu żadnych przeszkód. Właśnie wracał zupełnie mając w nosie późną porę i przeszedł przez recepcję chcąc się dostać do pokoju, w którym lokował. Przechodząc przez korytarz na parterze coś go zatrzymało. No dobra, po pierwsze nawet nie zdążył go przejść i po drugie, nie coś tylko ktoś. Jego brwi sięgnęły niemal linii włosów, kiedy zobaczył siedzącą na podłodze @Harriette Wykeham. No proszę, że też akurat na nią trafił. Aaron był pamiętliwy, doskonale zapamiętał jej osobę z ostatniej lekcji. Nie wykluczone, że teraz również postanowi ubrudzić mu buty. Podejrzewał jednak, że z nieco innego powodu. Skrzywił się wiedząc, że musi jakoś zainterweniować. Najchętniej by ją tak zostawił.
- Gamóto.* - przeklął po grecku.
Że też on akurat musiał tędy przechodzić. Miał wyśmienity humor, ale widząc dziewczynę, wiedział, że jego nastrój szybko się zmieni. Uniósł wzrok do nieba oczekując jakiejś pomocy, nieważne od jakiego boga, po prostu. Podszedł do dziewczyny i spojrzał na nią z góry.
- To jakaś nowa moda? Czy może nikt nie mógł znieść twojego towarzystwa, panno Wykeham? - powiedział chłodnym tonem.
Domyślał się, że dziewczyna jest pod wpływem czegokolwiek, ale nie chciało mu się dochodzić co konkretnie miała w ustach. Tak naprawdę gówno go to obchodziło, ale miał do czynienia ze wszystkimi możliwymi używkami, więc po prostu rozpoznał stan. Nic więcej nie powiedział, patrzył na dziewczynę oczekując jakiejkolwiek reakcji. Był ciekawy co ma mu do powiedzenia.

*Pisze się jakoś tak - Γαμώτο i oznacza "cholera" albo coś w tym stylu XD
Powrót do góry Go down


Harriette Wykeham
Harriette Wykeham

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Dodatkowo : pałkarz Gryffu
Galeony : 1921
  Liczba postów : 2189
https://www.czarodzieje.org/t12489-harriette-morana-wykeham#336490
https://www.czarodzieje.org/t12491-poczta-ettie#336603
https://www.czarodzieje.org/t12492-harriette-wykeham#336605
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyNie 3 Wrz - 4:16;

Come on, baby, light my fire... Jej włosy naprawdę śpiewały. I były zielone. Zielone jak mech na skale... A może je właśnie podpalić? Może to był właśnie ukryty przekaz? Może miały jej coś ważnego do zakomunikowania i dowie się o co chodziło, jeśli je podpali. Gdzieś przecież miała zapałki. Tylko, że kieszenie były tak daleko i miały suwak i ten suwak drapał. Trochę słabo...
Nim się zdecydowała, przerwał jej głos z zaświatów. Spojrzała w górę, szukając aniołów ponad burzą zielonych loków, ale tam stał tylko Carver. Czyli jednak piekło...
- Profesorze... - jej głos brzmiał jakoś tak odlegle. Nie była pewna czy w ogóle otworzyła usta. Łoooł, weszła na kolejny poziom magii - została brzuchomówcą. Spróbowała się podnieść, ale zupełnie jej nie wyszło. Jej nogi chciały jeszcze trochę poleżeć i chyba odłączyły się od reszty ciała. Chociaż nie. Nadal były przyłączone. Chyba, że udawały.
- Wstałabym, ale wie profesor... grawitacja - rozłożyła bezradnie ręce. Ale były długie. Mogłaby sięgnąć do obu ścian naraz, gdyby je trochę rozciągnęła - Jeżeli szuka profesor nieswoich spraw, do których mógłby pan wetknąć nos, to mam coś co się panu spodoba.
Pokracznie, podpierając się ścianę, nauczyciela, powietrze, czy co to tam było, podniosła się z ziemi.
- W jednym z tych pokoi ktoś ćpie - oświadczyła konspiracyjnym szeptem, chociaż dość głośnym. Kurcze, chyba nigdy wcześniej nie skarżyła. Śmiesznie. Tylko byłby przypał jakby ktoś się dowiedział, że to ona ćpała. Nachyliła się bliżej Carvera i dodała ciszej:
- Niech pan nikomu nie mówi, ale tym ktosiem jestem ja - odsunęła się, przykładając palec wskazujący do ust. Nagle jej oczy zrobiły się dwa razy większe, kiedy uświadomiła sobie co zrobiła. Przecież jej nogi nie istniały, a ona stała! Natychmiast usiadła z powrotem na podłodze.
- Przepraszam - zwróciła się do kończyn, po czym spojrzała na profesora i wyjaśniła - Nie mam nóg. Ale za to moje włosy są zielone.


Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Pon 4 Wrz - 0:08, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aaron B. Carver
Aaron B. Carver

Nauczyciel
Wiek : 57
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14524-aaron-b-carver?nid=1#385544
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14527-poczta-carvera#385563
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14526-aaron-b-carver#385561
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyNie 3 Wrz - 22:54;

Aaron patrzył na dziewczynę i z każdą kolejną sekundą coraz bardziej dochodził do wniosku, że jest ułomna. Nie chodziło o to jak się zachowywała w tej chwili. Carver doskonale wiedział jak to jest być pod wpływem narkotyków. Powiedzmy, że kiedyś miał z tym problem. Teraz całe szczęście z nałogów zostały mu tylko papierosy. Chodziło o to, że naćpała się w hotelu, w którym było pełno nauczycieli. Kiedy on ćpał przynajmniej nie był wśród osób, które tylko czekały na okazję do udupienia.
W każdym razie chyba nie było aż tak źle, że trafiła na niego. Craine na pewno już wnioskowałby o wydalenie ze szkoły, a Aaron na razie czekał aż sama się pogrąży.
Cóż, zbyt długo nie musiał czekać.
- Naprawdę? A co takiego ważnego masz mi do powiedzenia? – zapytał obojętnym tonem kiedy powiedziała mu o „nie swoich sprawach”.
Puścił mimo uszu wzmiankę o wtykaniu nosa. Przede wszystkim dlatego, że Carver był ostatnią osobą, którą interesowałyby sprawy uczniów. Miał je głęboko w nosie, tak paradoksalnie rzecz ujmując.
Cóż, nie powiem, że informacja była na wagę złota. Domyślił się tego od razu, rzecz jasna. Jednak doszedł do wniosku, że kiedy dziewczyna się wybudzi z tego stanu, będzie chciała skoczyć z mostu, orientując się, że sama na siebie wygadała.
Aaron przypomniał sobie jak to pewnego razu, będąc w podobnym stanie jak dziewczyna, dosłownie skoczył z mostu, na ratunek wyimaginowanej panience. Nie był z tego zbyt dumny, bo potem spędził trochę czasu w szpitalu.
- Faktycznie nie masz nóg. A próbowałaś chodzić na rękach? – zapytał.
Carver nie mógł zachowywać się bardziej nieprofesjonalnie niż w tej chwili. Aczkolwiek miał niezły ubaw. Nie powinien, ale przyznał się przed samym sobą, że Harriette coraz bardziej przypomina mu jego w młodości. Oczywiście wyciągnie wnioski, ale to za chwilę.
Powrót do góry Go down


Harriette Wykeham
Harriette Wykeham

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Dodatkowo : pałkarz Gryffu
Galeony : 1921
  Liczba postów : 2189
https://www.czarodzieje.org/t12489-harriette-morana-wykeham#336490
https://www.czarodzieje.org/t12491-poczta-ettie#336603
https://www.czarodzieje.org/t12492-harriette-wykeham#336605
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyPią 8 Wrz - 4:12;

Podłoga falowała i była miękka jak materac.
- Nie jestem twoją tresowaną małpką – zanuciła w odpowiedzi profesorowi, wyciągając ręce w bok i kiwając się nierówno na bogi. Chodziła teraz po linie. Musiała balansować i na tym przede wszystkim się skupiała. Właściwie przejście się na rękach byłoby super, ale nie chciała, żeby wiedział, że podoba jej się jakiś jego pomysł. Jak sobie pójdzie, będzie mogła spróbować. Zamknęła oczy. Wtedy nie było jej widać, wiec Carver powinien wrócić do swoich spraw. Otworzyła je całą wieczność później.
Kiedy ona usiadła? Wow, ale miała długie nogi. Skąd one się tu wzięły?
Morze szumiało… a może to była jej krew w uszach, tak jak w muszli… albo jakoś tak. Zabieranie muszli za granice było zabronione, ale miała ich już całe pudełko. Nie dość, że pamiątki, to jeszcze nielegalne. Fajnie. Pozawija je osobno w skarpety. Nawet gdyby ktoś miał przeszukiwać jej bagaż przed wyjazdem, to ich nie znajdzie. A jeśli się nie uda to wszystkiego się wyprze.
Było ciemno, ale było jasno. Mogłaby w końcu pooglądać gwiazdy. Spojrzała w górę. Nie było gwiazd. Był Carver.
- Dzień dobry – skąd się tu wziął? Przyglądała mu się z zaciekawieniem, powoli kojarząc fakty… Pewnie przyszedł – Burak z pana – stwierdziła. Tak jej teraz przyszło do głowy.
Powrót do góry Go down


Aaron B. Carver
Aaron B. Carver

Nauczyciel
Wiek : 57
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14524-aaron-b-carver?nid=1#385544
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14527-poczta-carvera#385563
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14526-aaron-b-carver#385561
Korytarz na parterze QzgSDG8




Gracz




Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze EmptyNie 10 Wrz - 21:41;

Aaron patrzył na Wykeham z góry. Miał w głowie wspomnienia z przeszłości. Owszem brał, nawet był uzależniony swego czasu. A potem prawie umarł przez to gówno. Nie życzył spędzenia tyle czasu w szpitalu pod rurką nikomu, szczególnie tak młodej dziewczynie. Może i była irytująca, ale Carver nadal patrzył na nią przez pryzmat młodego wieku. Musiał wyciągnąć konsekwencje, chociażby dlatego żeby nie popełniła jego dawnego błędu. Szkoda by było takiej dziewczyny, miała przed sobą jeszcze wiele lat i szkoda by było żeby już teraz przekreśliła swoją przeszłość. Aaron musiał zrobić to co zamierzał.
- Oczywiście. – odparł beznamiętnym głosem, już myśląc o tym co za chwilę zrobi.
Widział tylko jedno rozwiązanie, niestety nie będzie to dla niej przyjemne, ale przecież nie o to chodziło. Miał w głowie jedno zaklęcie, ale nie miał prawa użyć go na uczennicy, a przy problemach z magią nawet nie miał zamiaru próbować.
Carver szybko zrozumiał, że Wykeham najprawdopodobniej zażyła oprylaka, ale nie było sensu, żeby ją o to pytał. Pod wpływem takich używek człowiek nie wie co się z nim dzieje, a po reakcjach dziewczyny Carver był przekonany, że albo zażyła bardzo dużo, albo jej organizm tak reaguje.
Carver postanowił, że nie będzie czekał aż narkotyki same wyjdą z Wykeham. Nie miał pojęcia ile tego wypaliła, wypiła, czy wciągała. Szybko zorganizował świstoklika do Londynu. Zamierzał polecieć z Harriette do św. Munga żeby tam się nią zajęli. Wyśle list do jej ojca gdzie znajduje się jego córka, by ten przejął nad nią opiekę. Dla Gryfonki czas wycieczki się skończył.

z/t x2
polecieli świstoklikiem do Munga, ale już tam nie będę ciągnąć, możesz potem z ojcem Etki np. bo Aaron wyśle do niego sowę co i jak 8D
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Korytarz na parterze QzgSDG8








Korytarz na parterze Empty


PisanieKorytarz na parterze Empty Re: Korytarz na parterze  Korytarz na parterze Empty;

Powrót do góry Go down
 

Korytarz na parterze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Korytarz na parterze JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Grecja
 :: 
Wyspa Lefkó
 :: 
Gates Hostel
-