Jak można przepuścić okazję tajnej korespondencji? Co roku biorę w niej u dział i tym razem nie zrezygnowałem. Co roku również mam pewien problem i nie mam zielonego pojęcia od czego zacząć. Tak więc zacznę od najprostszej z możliwych rzeczy. Cześć, jestem Budzik, jaka tam u ciebie pogoda u ciebie?
W takim razie masz dużo większe doświadczenie niż ja! To moja pierwsza przygoda z tajną korespondencją. Wybacz mi więc, jeśli nie okażę się tak rozrywkowa jak poprzedni Twoi rozmówcy. Witaj, Budziku. Możesz nazywać mnie rannym ptaszkiem, ponieważ zrywam się z łóżka wraz ze słoneczkiem. A przynajmniej się staram! Dlaczego nazwałeś się Budzikiem? To przypadek czy świadomy wybór? Pogoda nie jest najlepsza. Nie przepadam za zimą - w zasadzie to ani trochę jej nie lubię. Od kilku dni siedzę pod kocykiem, z gorącą czekoladą i ciastem waniliowym. Lubisz ciasta? Chętnie zrobię jakieś dla Ciebie!
Zamarznięty, ranny ptaszku (dłużej się nie dało?),
Budzik, dlaczego budzik. Wiążę się z tym bardzo długa i zawiła historia. Kiedy ją poznasz, będziesz musiała stracić swoje życie. Nie wiem, czy jesteś przygotowana, na takie poświęcenie. Polecam poważnie się zastanowić, czy aby na pewno jesteś gotowa... A tak serio, to po prostu nienawidzę wstawać wcześnie, a budziki mi o tym przypominają... i przyszedł mi pierwszy na myśl... tak jakoś. No to mamy już coś wspólnego, zima to największe zło tego świata, które nie powinno istnieć i ludzie powinni zniszczyć je jak najprędzej. Nienawidzę tego pomiotu piekielnego, które zrzuca na nas mrozy... wolę jak jest ciepło! A co do ciasta, to skradłaś właśnie moje serce i z chęcią się na nie skuszę ptaszku.
Cieszy mnie, że mamy coś wspólnego. Szkoda tylko, że korespondencja odbywa się zimą. Bo wiesz... jeśli do pory spotkania nie uciekniesz i zapragniesz mnie poznać, za oknami nadal będzie śnieg. Albo przynajmniej okrutne mrozy. Ha! ja ostatnio odpoczęłam sobie od zimy. Bo kto powiedział, że wakacje na Hawajach to opcja dobra tylko na lato? Lubisz podróżować? Widziałeś świat? Czy może za bardzo nie chciało Ci się wstawać z łóżka, by zmusić się do wyjechania?
Uznajmy, że ciasto będzie zachętą kontynuowania tej znajomości. Już zacznę przeglądać swoje książki kucharskie, by zaskoczyć Cię najlepszym deserem, jakiego w życiu próbowałeś.
Jeżeli do pory naszego spotkania będą CHOCIAŻBY średnie mrozy, to wybacz, ale będziesz musiała poczekać, aż wyjdzie słońce i niedźwiedzie, takie jak ja, przebudzą się ze snu zimowego. Ja 'śpię' w swojej jaskini i nie opuszczam jej, bez większej konieczności. Niech mróz zgnije marnie!
Co do moich podróży, to można powiedzieć, że tak. Zwiedziłem kawał świata, a teraz... można powiedzieć, że nie mam na to zbyt wiele czasu i ochoty. Z moich ulubionych miejsc, to oczywiście Nowy Jork, na swój sposób jest dziki, jak dżungla!
Bardzo dobrze się targujesz, a co najlepsze, bardzo Ci chyba zależy na moim spotkaniu, skoro oferujesz coś, nie oczekując niczego w zamian. Nie żeby mi to przeszkadzało, ja tam jestem zadowolony z tego rozwoju sytuacji.
"Średnie mrozy" to jaka, mniej-więcej, temperatura? Muszę wiedzieć, czy powinnam oczekiwać naszego spotkania, czy raczej sądzić, że prawdopodobieństwo ujrzenia Ciebie jest nikłe? Nie zawiedź mnie, proszę, wiesz jakiej odpowiedzi oczekuję! Jeśli trzeba będzie, gotowa jestem znaleźć Cię i wyciągnąć z jaskini. Albo wywabić - ciastem.
Nowy Jork? Liczyłam na coś bardziej egzotycznego. A więc jesteś nie tylko ciepłolubny i troszeczkę leniwy, ale także uznać Cię mam za typowego mieszczucha? Nie chciałbyś wyjechać do jakiegoś lasu, rozbić namiot bez użycia magii i po prostu współżyć w zgodzie z naturą? A może brzydzą Cię robaki?
Oczywiście, że mi zależy! Mam zdecydowanie zbyt mało rozrywki w życiu (i chyba czuję, że się starzeję). A Ty piszesz ze mną tylko dla... listów?
Takie... średnie. Dopóki nie będę musiał stać na śniegu i mrozie będzie okej. Więc dam się wyciągnąć gdziekolwiek, byleby było tam ciepło. Oprócz tego, wydaje mi się, że ciasto jest doskonałym wabikiem (ciepłolubny, leń i łasuch - cały ja).
Nigdy mnie nie ciągnęło do egzotyki. Jak sama widzisz, wychowywałem się w warunkach miastowych, ale nie boję się wyzwań, wręcz przeciwnie napędzają mnie do działania. Na taką podróż o przetrwanie najlepiej jest wyjechać z kimś, ale czy byłbym w stanie zrezygnować z magii? Nie sądzę, chyba za bardzo jestem na to leniwy. Namiot, może być, natura, udzie, ale brak magii... to by było już wielkie wyzwania dla kogoś takiego, jak ja.
Rozrywka, to coś, czego pożądam, jeżeli mi ją zapewnisz, to Cię nie zawiodę i nie zostawię zbyt prędko, tygrysico.
Nie byłabym dobrą tygrysicą. Gdyby przypisać mi jakieś zwierzę, z pewnością nie miałoby ani pazurów, ani kłów. Jestem raczej spokojną i łagodną osobą. Ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, ale nie lubię się zawodzić. Jeśli nie lubisz śniegu i mrozu - co nas łączy, oczywiście - to powinieneś chyba zabrać mnie w jakieś ciepłe miejsce. Najlepiej takie, gdzie będziemy mogli zjeść ciasto bez niezapowiedzianych gości. Nie żebym nie lubiła się dzielić.
W moim zawodzie egzotyka to coś, czego doświadczam cały czas. Głównie w wyobrażeniach, snach i wspomnieniach, ale jednak. Skoro uważasz, że podróż w nieznane powinna się odbyć z drugim człowiekiem, musisz mu bardzo zaufać. A potem zakopać różdżki pod namiotem i zrobić sobie krótki urlop od magii. Wierz mi, że takie życie jest całkiem przyjemne.
Jakiej rozrywki oczekujesz? Mogę dać zapewnić Ci jej naprawdę dużo, pod każdą postacią. Lubię tylko wiedzieć, jak zadowolić drugą stronę.
Nie lubię długich wstępów i bezsensownego pisania, dlatego nie oczekuj ode mnie niewiadomo czego. Zdecydowanie wole konkrety i mam cichą nadzieję, że ty również, dlatego nie bądź zły/a na to mało oryginalne i dość nudne rozpoczęcie rozmowy. Później postaram się zrehabilitować! Dziwnie czuje się z myślą, że nie wiem kto siedzi po drugiej stronie. Pierwszy raz biorę udział w tajnej korespondencji, a ty?
W żadnym wypadku nie jestem zła! Wręcz przeciwnie, cieszę się niezmiernie, że to komuś innemu przypadło rozpoczęcie rozmowy. Czasem ciężko mi wymyślić cokolwiek, by zacząć konwersację, szczególnie z nieznajomym. A może okaże się, że wcale nie jesteśmy sobie tacy obcy? Również pierwszy raz biorę udział w tajnej konwersacji, więc wydaje mi się, że ta niezręczność dopada nas oboje. Jestem jednak pewna, że za dwa czy trzy listy (o ile wytrzymasz ze mną tak długo, tajemniczy ananasie) pozbędziemy się tych odczuć i zaczniemy odpisywać w pełnej swobodzie! Cała ta korespondencja - to trochę stresujące, nie uważasz? Szczególnie, jeśli nie chce się zdradzać od początku swojej tożsamości... Czy Ty też wybrałeś się na wakacje do Meksyku?
Cieszę się, że oboje zgadzamy się co do tej kwestii. Rozmowa z kimś nieznajomym jest nieco dziwna, jednak daje duże pole do popisu i mam szczerą nadzieje, że już wkrótce oboje całkowicie się odblokujemy. Ja w zasadzie już czuje swego rodzaju „ulgę”, chyba po przeczytaniu Twojego listu i stwierdzeniu, że może to być jednak fajną zabawą. Tak, wypoczywam w Meksyku wraz z innymi uczniami, studentami i profesorami, jednak mam do Ciebie jedno pytanie. Dlaczego stwierdziłaś, że osoba po drugiej stronie jest płci męskiej? Nie mam zamiaru tego negować lub potwierdzać, ale muszę przyznać, że cholernie mnie to ciekawi. Czy to przez tego feralnego Ananasa? Co ty na to, żebyśmy w każdym liście pisali po jednym fakcie dotyczącym naszej osoby?
Przyznaję, to jest trochę dziwne, takie... Nienaturalne, prawda? W chwili gdy nie wiemy, kim jest nasz adresat, ciężej się pisze - przynajmniej ja to odczuwam. Nie zrozum mnie źle, nie odbieram tego doświadczenia jako nieprzyjemne! Po prostu pisząc do kogoś, kogo znam, jest mi prościej, bowiem podczas przelewania myśli na papier widzę oczyma wyobraźni, jak dana osoba reaguje na moje słowa. Wyobrażam sobie ich mimikę, gesty, westchnienia, zmarszczone brwi - w tej chwili moja wyobraźnia wysiada.
To też całkiem szalone - ale by były jaja, jakby się okazało, że dzielimy ze sobą pokój, prawda?! Albo że jesteśmy bezpośrednimi sąsiadami - niesamowite. Z każdym kolejnym listem ta zabawa podoba mi się coraz bardziej!
O rany, mam nadzieję, że nie czujesz się urażony/a (bo teraz nie wiem, jak się zwracać do Ciebie, aaaaaa, pomocy!) :C Tak, zasugerowałam się męsko brzmiącym Ananasem, z tego względu przyjmując pseudonim kobieco brzmiącej Moreli. Jeśli to błąd, to przepraszam najmocniej, a jeśli przypadkiem miałam rację, błagam, potwierdź moje przypuszczenia, bym nie musiała się głowić nad zwrotami :sun:
Jestem w stanie to zrobić! Może zacznę od czegoś podstawowego - jestem w tej chwili studentką i od początku uczę się w Hogwarcie. A Ty co mi powiesz?
Całkowicie się z Tobą zgadzam! Od pierwszego przeczytanego listu próbuję wyobrazić sobie Twoją osobę, jednak w tej chwili trudno jest mi nawet znaleźć chociażby najmniejszy punkt zaczepienia. Niezwykłe jest jednak to, że poprzez tak błahą czynność, jaką jest pisanie listów, można zawrzeć nową znajomość, albo poznać kompletnie nowe oblicze osoby, którą wcześniej znaliśmy. Bo co, jeżeli okaże się, że jesteśmy całkiem dobrymi znajomymi? Albo tak jak napisałaś -dzielimy razem pokój na wyjeździe? Nie masz za co przepraszać, w końcu każdemu może powinąć się noga. Przykro mi, że mój Ananas tak bardzo Cię zmylił, jednak mam nadzieje, że nie będziesz krzyczeć! ;)
Czy informację, że również jestem kobietą, możemy zaliczyć jako pierwszy fakt? Jeżeli nie, mogę dodać coś jeszcze -również jestem studentką i również uczę się w Hogwarcie od początku. Na dodatek mam całkiem brytyjsko brzmiące nazwisko.
Nawet nie wiesz, jak mnie cieszą Twoje słowa! Czasem sobie myślę, że moje odczucia czy zachowania są dziwne, a jednak ktoś wyobraża sobie adresatów tak jak ja!
Ja miałabym krzyczeć? Raczej Ty, że źle określiłam Twoją płeć sugerując się rodzajnikiem jakiegoś bezosobowego owocu! W dzisiejszych czasach ludzie są nieco przewrażliwieni, także bardzo, ale to baaardzo cieszy mnie Twoje zdrowe podejście do sprawy. Jeszcze raz przepraszam i miło mi, że mam przyjemność z panią!
Och, mam wrażenie, że rozmawiam sama ze sobą! Jeśli z tej rozmowy nie wyniknie przyjaźń, to ja już nie wiem co... Okej, mój kolejny fakt - nie znoszę Historii Magii i z wielkim zdumieniem zareagowałam na moją ocenę z tego konkretnego owutemu! Kto by pomyślał, że za nieustanne spanie dostanę kiedyś Zadowalający... Innym z nielubianych przeze mnie przedmiotów jest Astronomia, głownie dlatego, że nie interesują mnie wszystkie te planety i gwiazdy... Z kolei wróżbiarstwo mnie zaskoczyło swojego czasu. Zawsze myślałam, że to same brednie i bzdury, ale jakkolwiek nie chciałabym wierzyć w to przepowiadanie przyszłości, mnóstwo wróżb w zeszłym roku było prawdziwych dla mnie! A Ty co sądzisz?
Przepraszam za ten słowotok, ale jakoś tak w kolejnym już liście znacznie łatwiej jest mi się otworzyć i nie mam problemu z pisaniem nieco więcej faktów o mnie.
Też tak myślę, jednak od pewnego czasu zupełnie nie przejmuję się tym, co inni o mnie uważają i muszę Ci powiedzieć, że jest to o wiele lepsze uczucie, niż przejmowanie się wszystkim naokoło. Czasem naprawdę fajnie jest mieć wszystko gdzieś... Nawet nie wiesz jak się w tej chwili zaśmiałam! Szczerze powiedziawszy siedzę właśnie w jednej z tych uroczych knajpek w mieście i muszę wyglądać co najmniej śmiesznie, uśmiechając się jak głupia do kawałka pergaminu. Jednak po prostu nie mogę się powstrzymać! Mi również jest bardzo miło, Morelo. Czy to nie jest niesamowite? Jeżeli miałabym wymienić moje znienawidzone przedmioty, na podium zdecydowanie znalazłaby się właśnie Historia Magii i Wróżbiarstwo. Wydaje mi się, że nigdy nie zrozumiem fascynacji wróżenia z fusów, czy uczenia się o historii. Ile razy naprawdę próbowałam słuchać, a i tak zawsze kończyło się na słodkim śnie... Oh, zapomniałam o tym, że kompletnie nie potrafię grać w Quidditcha, w zasadzie ledwo potrafię utrzymać się na miotle, a naprawdę chciałabym to umieć!
Bardzo podziwiam Twoje podejście, serio. Ja co prawda też się staram nie przywiązywać dużej wagi do słów, które mówią o mnie inni ludzie, lecz czasem mi to nie wychodzi i biorę wszystko do siebie. Ale ileż można gościć na łamach Obserwatora... Wiadomo, że czasem takie rzeczy jednak wpływają na psychikę. Niemniej jednak staram się nad tym pracować!
No i cieszę się, że jestem w stanie Cię rozbawić! Naprawdę piszesz te listy w kawiarenkach? Ja się nie potrafię na niczym skupić w kawiarni. Mam koleżanki, które np. do kawiarni wchodzą z książkami i są w stanie się uczyć, a ja się pytam - JAKIM CUDEM? Czy nie rozpraszają je te wszystkie ciastka za szybką albo unoszący się w powietrzu aromat kawy? Ja muszę pisać listy w pokoju, w wolniejszej chwili, a najlepiej wieczorem, gdy stygnę jeszcze od słońca i emocji z całego dnia. Wtedy jakoś łatwiej mi uporządkować myśli.
A dostałaś kiedyś prawdziwą wróżbę? Taką, która później się spełniła? Bo ja dostałam i w sumie nie była najprzyjemniejszym doświadczeniem... Od tamtej pory trochę mniej sceptycznie podchodzę do tego wróżenia z fusów czy z czegoś tam. Podobno można wróżyć też z wnętrzności zwierząt, fuj!
Quidditch to moje zainteresowanie od nie tak dawna! Wstąpiłam do drużyny jeszcze w... 2017 roku, przed wakacjami w Grecji. Nie jestem jakaś niesamowita, ale z chęcią zagrzeję miejsce w drużynie mojego domu i w przyszłym roku. Może jeśli chciałabyś się spotkać poza korespondencją, mogłabym Cię czegoś nauczyć?
Ja również jeszcze całkiem niedawno przejmowałam się wszystkim, co tylko usłyszałam na swój temat i wierz mi, lub nie -wiem jakie to beznadziejne uczucie. Jednak wydaje mi się, że już z tego...wyrosłam? Tak, myślę, że to może być słowo klucz. Po prostu przestałam tego słuchać...trochę tak jakby z wiekiem wyłączył mi się jakiś magiczny pstryczek. Oh, ja mam zupełnie odwrotnie! Nie potrafię napisać sensownego listu, skleić paru zwykłych zdań, gdy siedzę w pokoju w towarzystwie innych lokatorów. Tak już chyba mam, że zdecydowanie wolę spokój i ciszę, nawet nauka nigdy mi nie wychodziła, gdy zabieraliśmy się za to wspólnie, jakąś większą grupką. Podziwiam ludzi, którzy potrafią przetrwać w takich warunkach, a odpowiadając na Twoje pytanie - tak, piszę listy w kawiarenkach czy barach i nie, nie rozpraszają mnie zapachy ciastek i kawy, bo zawsze talerzyk i filiżanka stoją na stoliku, przy którym siedzę, mam więc do nich pełny dostęp, o ile nie zjem wszystkiego na samym początku. ;) Niestety (albo stety?) nie dostałam i zgaduję, że jest to główny powód, przez który totalnie nie rozumiem fascynacji tą dziedziną. Być może kiedyś się do tego przekonam, jednak na tę chwilę jestem zdecydowanym antyfanem. Zwyczajnie trudno uwierzyć mi w coś, co zostało wywróżone z resztek herbaty. Chętnie nauczyłabym się jakiś sztuczek! Jednak musisz wziąć pod uwagę fakt, iż moje umiejętności zaczynają się i kończą na wejściu na miotłę. Nie bądź więc zdegustowana widokiem, jaki zobaczysz, gdy już dojdzie do naszych "lekcji".
Och, wyrosłaś? Takie rzeczy przychodzą z wiekiem? Bo w takim razie chyba muszę być jakaś opóźniona, skoro wybiło mi na liczniku dziewiętnaście lat, a mentalnie wciąż jestem na piątym roku...
Ach, w ten sposób! Rozumiem już. Ja z kolei nie mam większych problemów ze wspólną nauką, choć są rzeczy, do których muszę usiąść sama. Czasem jednak rozmowa z kimś podczas nauki potrafi bardzo pomóc - jedni szybciej załapują zagadnienie A, inni B, a razem w krótkim czasie mogą osiągnąć znacznie więcej. Ale może już dość o szkole - w końcu są wakacje!
Pozwolę sobie zadać Ci pytanie trochę osobiste, lecz niezwykle mnie interesujące - posiadasz jakieś marzenia? Coś, co bardzo chciałabyś kiedyś osiągnąć lub może miejsca, które pragniesz za wszelką cenę zobaczyć?
Ja od razu wyznam coś od siebie - chciałabym kiedyś opanować w stopniu komunikatywnym język trytoński, goblidegucki i trollański. Większość, gdy im o tym mówię, robi wielkie oczy i nie rozumie, dlaczego - patrzą na nie tylko przez pryzmat brzmienia i nie podobają im się. A mnie one fascynują i chciałabym umieć się nimi posługiwać. Marzy mi się prawdziwa rozmowa z trytonem, lecz do spełnienia tego marzenia muszę jeszcze dużo popracować zarówno nad językiem, jak i całą resztą kwestii podwodnych.
Dziewiętnaście? Rocznik 99? Biorąc pod uwagę ilość podobieństw, wiadomość o tym, że ja również mam dziewiętnaście lat, wcale nie powinna Cię zaskoczyć, ale na wszelki wypadek wolałam to napisać. Nie wiem jak ty, ale ja jestem ciekawa, przede wszystkim tego, czy się znamy! Co do wyrośnięcia...Być może nieco źle się wyraziłam, bo wierz mi lub nie, ja również nie należę do tych "dojrzałych" ludzi, nawet gdybym bardzo chciała taka być. O właśnie. Dojrzałam to dobre słowo. Dojrzałam do tego, żeby mieć gdzieś opinie innych ludzi. Brzmi lepiej, nie sądzisz? Zdecydowanie należę do tych osób, które zrobiły wielkie oczy po przeczytaniu tych słów. Od siebie powiem tylko tyle, że jestem raczej osobą praktyczną i kompletnie nie rozumiem zamiłowania innych do tak dziwnych rzeczy. Nie zrozum mnie źle, wspaniałe jest to, że masz swoje marzenia i do nich dążysz, jednak to definitywnie nie moja bajka. Moje marzenie może wydawać się proste, niektórzy powiedzieliby pewnie, że jest banalne i zupełnie nieoryginalne, ale jak pisałam wcześniej - nie bardzo obchodzi mnie opinia innych. Niemal od zawsze marzę o zwiedzeniu świata, ale tak prawdziwie, bez teleportacji, proszka fiuu, czy świstoklików. Chciałabym poczuć trochę mugolskiego świata, przejechać się zwykłym autobusem czy nauczyć się obsługiwać toster. Nie wiem jak z Tobą, ale dla mnie ta druga strona jest kompletnie obca i nieznana.
O rany, tak! Nawet ten sam rocznik! Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem poza listami nie jesteśmy swoimi dobrymi koleżankami - a jeśli moje myśli mijają się z prawdą, tym bardziej zastanawiam się dlaczego?!
Dojrzałość to pojęcie dość względne, ale na pewno rozumiem, o co Ci chodzi. Mam nadzieję, że kiedyś i mnie kopnie ten zaszczyt i któregoś dnia wezmę w ręce wizbooka, by z wewnętrznym spokojem odpuścić sobie czytanie Obserwatora.
Chyba znalazłyśmy rzecz, w której się diametralnie różnimy! Jasne, nie musisz mi się tłumaczyć ze swojego punktu widzenia, mam wrażenie, że do tego trzeba mieć nie tylko podejście i dużo serca, ale też nie po kolei w głowie, haha.
Twoje marzenie brzmi świetnie! Powiem Ci szczerze, że mi też marzy się podróżowanie, tylko nigdy nie pomyślałabym o niemagicznych środkach podróży. Pociągiem jeżdżę tylko do Hogwartu i z powrotem :c Zawsze mi się wydawało, że warto się pomęczyć z proszkiem, świstoklikiem czy teleportacją i zaoszczędzić w ten sposób czas, który spędziłoby się w transporcie, aczkolwiek jak teraz o tym myślę, czarodzieje to jednak nie wymyślili nic przyjemnego, na czym można podróżować, co nie? Magiczny, latający samochód może i jest szybszy niż ten na drodze, bo omija korki, ale wszystkie inne są albo niebezpieczne, albo trudne, albo wywołujące straszne mdłości. Mało zachęcające do zwiedzania świata.
Gdzie byś chciała pojechać najpierw? Jakie kraje pragniesz najbardziej zwiedzić?