Źródło jest bez wątpienia jednym z najpiękniejszych miejsc w okolicy. Po wejściu do jaskini każdy ma wrażenie, że znajduje się w zupełnie innym świecie. Tajemnicza legenda głosi, iż każdy, kto wrzuci do wody galeona, otrzyma w zamian małą fiolkę eliksiru. Zapłać w tym temacie i rzuć kostką, by dowiedzieć się, co wylosowałeś!
Zbierając informacje o niezwykłych miejscach w okolicy, usłyszał o malowniczym źródełku. Zafascynowany legendą, jakoby mógł coś zyskać za jedynie galona, ruszył krokiem żwawym i raźnym ku źródełko. Było malownicze.. Niedorzecznie bajeczne. Z otwartymi ustami stanął i powoli, ledwo poruszając stopami, odwracał się, aby obejrzeć miejsce. Tak, takie miejsca zapadały w pamięci i dla takich miejsc warto było podróżować. A już chciał marudzić, że nie są w Afryce i nie mogą być w cieple.. Ostrożnie, z nabożeństwem, podszedł do tafli wody i odwrócił się. Jak to się ponoć rzucało? A, przez lewę ramię.. Rzucił i ze zdziwieniem odkrył, że odnalazł flakonik wyostrzający poczucie humoru. Hah, czyżby jakaś aluzja do tego, że ostatnio się więcej kłócił, niż śmiał? Z uśmiechem posiedział jeszcze chwilę, podziwiając widoki i napawając się szumem wody.
Kostka: 3
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget również pojawiła się przy źródełku. Usłyszała, że legenda głosi, że ktokolwiek wrzuci do niego galeona, otrzyma w zamian fiolkę eliksiru. Podobno można było dostać nawet amortencję, co Bridget uważała za super okazję. Oczywiście jeżeli legenda mówiła prawdę. Postanowiła się przekonać i wyciągnęła galeona z torby (na szczęście rodzice wysłali jej pieniążki tuż przed wyjazdem na ferie, więc mogła sobie pozwolić na ewentualne zmarnowanie pieniążka). Przyszła do źródełka i rozejrzała się po okolicy. Naprawdę piękne miejsce, aż nabrała ochoty, by zaprosić tu Ezrę. Sam przecież obiecał jej jeszcze w Hogwarcie, że zabierze ją w jakieś ładne miejsce na feriach, ale do tej pory nie było za bardzo okazji na to. Z drugiej strony Bridget też mogłaby wyjść z inicjatywą, prawda? Po jakimś czasie zorientowała się, że stała w miejscu, targana własnymi rozterkami, zamiast zająć się źródełkiem. Jeśli uważała, że przed jaskinią okolica była malownicza, po wejściu do środka wprost zaniemówiła! Podeszła do brzegu i przyjrzała się spokojnej tafli. Wyciągnęła galeona z kieszeni i poobracała go przez chwilę w palcach. Czy warto? E tam, zawsze warto spróbować! Upuściła pieniążek, który wpadł do wody i zniknął. Ku jej zdumieniu na powierzchnię naprawdę wypłynęła fiolka z eliksirem! Wzięła ją do ręki i z niedowierzaniem przyjrzała się zawartości. Na oko stwierdziła, że jest to eliksir słodkiego snu. - Na brodę Merlina, to jest niesamowite - powiedziała do siebie i szybko wybiegła z jaskini. Musi tu przyjść jeszcze raz!
Mniej więcej w połowie balu Catherine postanowiła ulotnić się jak kamfora, ale tym razem poinformowała o tym @Scorpius A. Dear, który rzeczywiście wyszedł z nią. Nie żegnali się z nikim, pozostawiając bawiących się znajomych na pastwę losu a kiedy wyszli, nie wiedzieli dokąd iść. Mogli wrócić do igloo, ale noc była młoda i chociaż Grenlandia nie sprzyjała długim spacerom, Roots nie miała ochoty siedzieć w miejscu. Równie dobrze mogli zostać w sali balowej, jednak i tamta atmosfera pełna miłosnych uniesień powoli przyprawiała ją o zawrót głowy. Temu winien był też alkohol i pełno niebieskich drinków, ale o tym grzeszku nikt nie musiał wiedzieć. - Nie wlecz się tak - ponaglała chłopaka, kierując się pierwszą lepszą stronę. Odkąd się tutaj pojawili miała wrażenie, że wciąż nie odkryła wszystkich ciekawych miejsc i niewiele się pomyliła. Gdy dotarli do magicznego źródełka, Catherine stanęła jak oniemiała z zauroczeniem wpatrując się przed siebie. - Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Scorpius, czy ty widzisz jakie to piękne? - wybełkotała pod nosem, wieszając się na ramieniu chłopaka. Miała bardzo wesoły humor i przez myśl jej nawet nie przeszło, że zaraz mogą zboczyć na jakiś poważny temat.
Mimo, że już w połowie balu byli pijani, Scorpius uważał go za udany. Miło się bawił, napił się i przynajmniej odpoczął od tych wszystkich myśli, które ostatnimi czasy go męczyły. Nim się obejrzał, usłyszał, że @Catherine Roots się dokądś wybiera, więc nie chcąc stracić jej z oka, uznał, że dotrzyma jej towarzystwa. Poza tym, chyba tak samo jak dziewczynie, widok tych wszystkich zakochanych par trochę go przytłaczał, więc nawet dobrze się stało. Nie miał pojęcia, dokąd go ciągnie, ale był świadom, że na dworze jest okropnie zimno - mimo tego, szedł w samej koszuli, a marynarkę przewieszoną miał przez ramię. Alkohol zdążył go bardzo rozgrzać, więc nie odczuwał niskiej temperatury. Do czasu, oczywiście. - A gdzie ci się spieszy? - spytał, tak czy siak przyspieszając trochę kroku. Grunt nie był najrówniejszy na świecie, więc musiał iść z ogromną uwagą. Nie żeby był na tyle pijany, by miał problemy z utrzymaniem równowagi, jednak taka ścieżka i facet pod wpływem, nie było najlepszym połączeniem, dlatego wolał uważać. Był świadom tego, że nie był jeszcze w wielu miejscach w Grenlandii, ale to było jakieś takie wyjątkowe. Naprawdę piękne, jak słusznie zauważyła Cather. - Widzę - wymusił z siebie tylko i zaczął przyglądać się źródełku. - Ale widywałem już piękniejsze rzeczy - dodał po chwili, czując, że dziewczyna opiera się o jego ramię. Dopiero teraz zauważył, że Cath jest tak lekko ubrana i że może się przeziębić albo nabawić jakiegoś innego choróbska, więc narzucił jej na ramiona swoją marynarkę. I tak jej przecież nie nosił. - Gdzie ty teraz w ogóle mieszkasz? - spytał, spoglądając na nią z góry i bez żadnego większego powodu, uśmiechając się szeroko. Humorek, tak jak i Cathie, ewidentnie mu dopisywał.
Wybuchnęła szczerym śmiechem słysząc jego słowa, bo wątpiła, że mógł widzieć coś piękniejszego. Zwiedziła prawie całą Europę i dalej pozostawała przy swojej wersji, ale nie miała w zamiarze urażenia Scorpiusa. Chyba, że chodziło mu o nią... wtedy z grzeczności by nie zaprzeczyła. - Niech ci będzie - machnęła ręką, kiedy tylko uspokoiła następne salwy śmiechu, naciągając na ramiona wręczoną jej marynarkę. Podziękowała mu, chociaż wcale nie było jej zimno. Szczególnie, że teraz bardziej zainteresowało ją źródełko, na temat którego co nieco usłyszała w rozmowie jakichś uczniów w łaźniach. Nie miała tylko ze sobą żadnych monet, więc nie mogła sprawdzić czy to co mówili było prawdą. - U rodziców w Londynie - odparła kucając nad połyskującą w świetle gwiazd wodą. - Wróciłam niedawno, nie mam mieszkania. Pracy też nie, bo nie wiem co chcę robić. Ale na pewno wiem, że nie chcę przejmować pracy po rodzicach - zerknęła kątem oka na Scorpiusa, łapiąc go za nogawkę i zmuszając tym samym, żeby klęknął obok niej. - A ty? Ustatkowałeś się w końcu? Czy dalej tatuś dyktuje ci warunki? - odbiła piłeczkę, uśmiechając się nikle. - Podobno jak wrzucisz tutaj galeona to dostaniesz fiolkę eliksiru - zamoczyła palce w wodzie, żeby potem złośliwie ochlapać kilkoma kropelkami twarz Deara. Sama nawet nie była świadoma jak bardzo się za nim stęskniła.
On też przecież bardzo dużo podróżował po świecie, dlatego również zdołał zobaczyć wiele pięknych miejsc. W Europie, chyba najlepiej zapamiętał Włochy i Norwegię. Tamtejsze wyjazdy były chyba najlepsze ze wszystkich. Choć mówiąc to, miał też na myśli kobiety... Nie wszystkie, jednak znaczna większość, z którymi miał okazję bytować, naprawdę grzeszyły urodą. Jej śmiech natomiast wcale go nie uraził. Sam nawet zaczął się uśmiechać, widząc, jaką radość w niej wzbudził. - Ach, czyli cały czas na garnku rodziców? - skomentował, choć nie powiedział tego w złośliwości. - I to niby ja jestem leniwy... - dodał po chwili, spoglądając na Cathie i uśmiechając się do niej szeroko. Gdy poczuł, że szarpie go za nogawkę spodni, poddał się jej i kucnął obok. Ach, kochana jest. Zawsze cechowała ją złośliwość. Scorp jednak nie odebrał tego zbytnio negatywnie. - Przynajmniej mam pracę i własne mieszkanie - odpowiedział, cały czas z tym swoim głupawym i ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili kilka kropel wody ze strumyczka osiadło na jego twarzy i koszuli, więc rękawem przetarł policzek, na którym znajdowała się woda. - Serio? - Z niedowierzaniem na twarzy i chęcią sprawdzenia, czy legenda się sprawdzi, zaczął grzebać w kieszeniach spodni. Tam jednak nie znalazł tego, czego szukał, aż w końcu przypomniał sobie, że przedmiot jest najpewniej w jego marynarce. Nie zdejmując jej z dziewczyny, włożył rękę do jednej z kieszeni i odnalazł w końcu zgubę. Z największej przegrody wyjął dwie duże monety, o tym samym nominale i wartości. Jednego galeona podał dziewczynie, a drugiego na próbę zostawił sobie. - Jeśli się okaże, że to jakaś bzdura i stracę przez to całe moje dwa galeony, pozwę cię o doprowadzanie mnie do bankructwa - powiedział, wysyłając jej śmiertelnie poważne spojrzenie. Mniej więcej w jednym momencie wrzucili monety do strumyka. Od razu opadły na dno i przez chwilę nic się nie działo, więc Scorpius chciał już głośno przekląć to miejsce, ale na powierzchnię wypłynęły dwie fiolki z eliksirem w środku. Złapał za swoją i przyjrzał mu się dokładnie. Trochę bał się teraz tego pić, ale ostatecznie odkorkował buteleczkę i wypił jeden duży łyk. W oczekiwaniu na działanie wywaru, jego resztki w buteleczce i portfel z powrotem umiejscowił w marynarce.
Była na garnuszku u rodziców, ale gdyby miała to wszystko analizować na spokojnie to dopięła swego. Państwo Roots nie zmuszali jej już do niczego i w podróży bardzo jej pomagali, dlatego planowała sobie coś znaleźć w niedalekiej przyszłości. Nie odpowiedziała na te słowa, wzruszając jedynie ramionami i uśmiechając się. Z zaciekawieniem spoglądała w wodę, a gdy Scorpius zaczął grzebać po kieszeniach prawie się przewróciła. - Nie szarp mną tak, nie jestem twoim kolegą spod prysznica - usiadła na ziemi, patrząc uważnie na poczynania chłopaka. - Dalej mi nie wierzysz w takie zabobony? - udała zasmuconą, chociaż tak naprawdę i ona w to nie do końca wierzyła. Była po prostu ciekawa. Zawsze była ciekawska, czasami za bardzo i kto jak kto, ale akurat Scorpius powinien o tym pamiętać. Jakże wielkie było zdziwienie Catherine, gdy źródełko wypluło na brzeg dwie fiolki eliksiru. - Ale czad - wzięła jedną z nich, oglądając uważnie, ale nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, ten głupek wypił swoją fiolkę. Dziewczyna pacnęła go w ramię, patrząc na niego wielkimi jak galeony oczami. - Co jak wypiłeś Veritaserum albo jakiś gówniany eliksir miłości? - znała się na eliksirach, czy tego chciała, czy nie, ale nie miała trzeźwej głowy na odgadywanie co może znajdować się w jej fiolce. Idąc w ślady Scorpiusa, wypiła płyn. I nic. Pomyślała nawet, że to źródełko jest ściemą a w fiolkach znajdował się soczek, kiedy nagle... - Scorp, co ty się tak rumienisz jak spieczony buraczek? - na ustach brunetki pojawił się głupkowaty uśmiech. - Dalej fantazjujesz o mnie po nocach?
On nie korzystał z pomocy rodziców, odkąd skończył studia. Proszenie ich o pieniądze nie było w jego stylu. Nie można całe życie siedzieć na ich utrzymaniu, prawda? Zresztą, radził sobie. Zawsze wystarczało mu na wszystko, jeśli tylko dobrze rządził pieniędzmi. Na jej uwagę odnoszącą się "kolegów spod prysznica" parsknął śmiechem, jednak nie zaprzestał swoich czynności. - Nietrudno cię z nimi pomylić... - odpowiedział tylko, szturchając ją lekko w ramię. Pozwalał sobie na żarty z niej, tak samo jak on pozwalał jej na żarty z siebie. Zwykłe droczenie się, ot co. Zależało mu na odnalezieniu portfela, bo jakby znów się okazało, że gdzieś go zgubił, to byłoby słabo... Bo tym razem zgubiłby go w Grenlandii, a nie w Hogsmade, które zamieszkuje. - A ty byś sobie uwierzyła? - spytał z uśmiechem, siadając wreszcie obok dziewczyny. Nie przejmował się tym, że może sobie tym zniszczyć ubraniem, ale widział, że Cather też nie przejmuje się swoją sukienką. - Mega czad - potwierdził, bez wahania wypijając połowę zawartości butelki. Nie sądził, żeby w środku było coś trującego lub cokolwiek co może zadziałać na jego niekorzyść, więc nawet nie zastanowił się nad konsekwencjami. Na jej uwagę przewrócił oczami i machnął ręką. Co niby mogło mu się stać? Po chwili, Cathie zrobiła to samo co on, również bez większych oględzin napoju, więc o co jej niby chodzi? Przez moment nie sądził, by działo się z nim coś specjalnego. W pewnym momencie jednak, poczuł, że jego pewność siebie drastycznie spada, a wręcz nawet zanika, a głupkowaty humorek zamienia się w zakłopotanie. Och i jeszcze się zarumienił? Odwrócił pospiesznie głowę w drugą stronę, udając że przygląda się czemuś z uwagą. On prawie nigdy się nie rumienił, czasem bywał czerwony, bo był zwyczajny zgrzany od sportu, ale na pewno się nie rumienił ze wstydu. Dalej fantazjujesz o mnie po nocach? Normalnie odpowiedziałby na to jakimś sarkazmem, a tymczasem był bardzo zakłopotany i nawet nie wiedział, co ma jej powiedzieć. Bał się jakkolwiek odezwać. Dziewczyna ewidentnie miała z niego ubaw, nie wiedział jednak, czy nasiliło się to przez eliksir czy robiła to całkiem świadomie. - Och, no przestań już... - powiedział cicho, wreszcie odwracając twarz w jej stronę.