Osoby:@Cándida Feliciana Miramon Dulce Reina Miramon Miejsce rozgrywki: Hiszpania Rok rozgrywki: lata przeróżne Okoliczności: Dzieciństwo sióstr oraz ich relacje
– Zobacz, jaka chmura! – Candy właśnie pokazywała Dulce szarawą chmurę za oknem, która jakby przypominała wielkiego naleśnika. Leciały samolotem – nie pierwszy i nie ostatni raz – na rodzinne wakacje. To jedna z nielicznych okazji, kiedy cała ich rodzina mogła być w komplecie. Nawet Valentin był z nimi. Jednak Candida siedziała obok Dulce, pięcioletniej siostry, która okupowała fotel przy samym oknie. – Val, potrafisz taką zrobić? – Wychyliła się z fotela, aby spojrzeć na trzynastoletniego brata. – Wyobrażasz to sobie, Dulce? Wyczarować taką wielką chmurę! – Candy od zawsze wykazywała zainteresowanie wszystkim. Dosłownie wszystkim. A jeszcze bardziej podobało jej się samodzielne dochodzenie do rozwiązań. Rodzice zajmowali się trzyletnim Alejandro, więc reszta rodzeństwa miała czas tylko dla siebie. I zamierzali spędzić go na rozmowie. Candy, jak przystało na dziewięciolatkę, chłonęła każdą informację. Marzyła też – przynajmniej na razie – o własnej różdżce. Musiała jednak wytrzymać jeszcze trzy lata.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Malutka Reina niemal natychmiast przywarła do szyby, gdy siostra wskazała jej fikuśny obłok. - A tam, tam jest jednorożec - spostrzegła i wskazała kolejną z nich. Faktycznie przypominała to magiczne zwierze. Latanie było niesamowite, dobrze, że nie było widać gruntu. Dulce niestety bała się wysokości, a jeszcze bardziej upadku z takiej wysokości. - Pewnie że umie - odwróciła się do siostry i spojrzała na nią. - Przecież Valentin jest potężnym czaro... - zauważyła grymas na twarzy brata. To było nie fair, że musieli się ukrywać. To było takie ekscytujące, mieć w rodzinie kogoś, kto potrafi taką różdżką machać i robić niezwykłe rzeczy. - Hej Can - szepnęła do niej Reina wyraźnie poruszona. - Zapytaj się, czy widział kiedyś jednorożca - powiedziała siostrze na ucho wyraźnie podekscytowana. Samolot mknął przez kolejne obłoki, skrzydła, cięły kolejne pierzaste chmury, a Dulce powoli zaczynało się nudzić. By zabić ową nudę uderzała czubkiem buta o podeszwę drugiego. I tak na zmianę. Sama nigdy nie wątpiła w to, że kiedyś będzie czarować, przyjęła to za pewniak. Była przepełniona marzeniami i entuzjazmem do świata.
Ale jej się podobało, że mogła zaimponować siostrze, że mogła jej coś pokazać. Była fajna. Taka, jaka powinna być starsza siostra. Taka, jaki jest Valentin dla niej. Uniosła dumnie głowę. – Rzeczywiście! – przytaknęła, patrząc nad głową siostry. Obie miały wysokie kucyki, żeby włosy nie wpadały im do oczu czy buzi. Zwłaszcza gdy jadły lody albo czekoladę. Dulce potrafiła ubrudzić nie tylko usta, ale i brodę i nos. Naraz zakryła siostrze usta, ale i tak dopowiedziała: – Jest, jest. Jest najlepszym uczniem, prawda Val? – zapytała z zapałem, a brat przytaknął im z leniwym, może nieco znudzonym uśmiechem i przez chwilę patrzył na siostry. A Candy patrzyła na niego z przekrzywioną głową. Zaraz przychyliła się do Dulce, aby usłyszeć, co jej szepcze na ucho. – Dobra – odszeptała i przesunęła się w fotelu, aby teraz przekazać pytanie do ucha brata. – Widziałeś kiedyś jednorożca? – Tajemnice były najbardziej ekscytujące z tego wszystkiego. Val, mimo wieku, rozumiał siostry i odpowiedź trafiła najpierw do Candy, a potem do Dulce. Ciągle szeptali. – Myślisz, że tez kiedyś zobaczymy? – zapytała z nadzieją. Wtedy też przeszła obok nich stewardessa i zapytała, czy chcą czegoś do picia. Candy od razu poprosiła sok pomarańczowy ze słomką.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Siedziała wpatrzona z podziwem w siostrę, byłą taka mądra i zawsze się nią opiekowała. Czasami się kłóciły, ale nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedyś mogłoby być inaczej. Mała Dulce wychyliła się z fotela i przylgnęła do piersi siostry. -Tulańsko! - zarządziła dziewczyna i niemal cała wsparta na podłokietniku wtuliła się w koszulkę siostry. Lubiła się przytulać. - Candy? Gdzie my w ogóle lecimy? - zapytała się. Już zapomniała jaki kraj tym razem mają odwiedzić, a z pewnością siostra pamiętała. - A gdzie to w ogóle jest? - chciałaby móc zobaczyć to miejsce na mapie, porównać z tym, gdzie mają dom, kota o imieniu Negro od koloru sierści. Był czarny z popielatym nalotem. - Jednorożca? Pewnie, jak tylko pójdziemy tam - posłała perskie oko siostrze w geście porozumienia. Uśmiechnęła się do niej i ponownie wtuliła. Nawet nie zauważyła kiedy stewardessa podeszła zapytać się czy coś chcą, Dulce poderwała do góry. - Pewnie, chcę sok pomarańczowy - zawołała wesoło.
Nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej. Może i stała się z czasem introwertyczką, którą towarzystwo nie tylko męczyło, ale i dołowało, ale zawsze myślała, że rodzina jest najważniejsza i nie może pozwolić, żeby ich relacje tutaj się popsuły. Jako ta po środku czuła się w obowiązku, aby łączyć młodszych i starszych, dawać preteksty do wspólnego spędzania czasu i godzić wszystkich, gdy zaszła taka potrzeba. Nie sądziła, żeby kiedykolwiek to się zmieniło. Wyciągnęła ramiona, żeby objąć siostrę. Ułożyła dłoń na jej głowie i poczochrała. – Mogę zrobić i warkocza, chcesz? – zaproponowała. Skoro umiała zrobić warkocz z ciasta, na pewno poradzi sobie z włosami. Zwykle to mama je czesała – w końcu to uwielbiała – ale Candy chciała się nauczyć. – Do Rzymu – odpowiedziała. – To takie wielkie miasto za oceanem. – Nie wiedziała za bardzo, jak wyjaśnić Dulce, co to za miasto, więc lekko zmieniła temat, pociągając jednocześnie chwilę temu przerwany temat jednorożców. Najpierw jednak odebrała sok dla siebie i Dulce, a kiedy zaspokoiła ochotę na pomarańcze, kontynuowała: – Pewnie znajdziemy hodowle jednorożców, wiesz? Myślisz, że pozwolą nam się na nich przejechać?
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mała dziewczynka wtuliła się mocniej w siostrę i potarła brodą między jej "piersiami". -Pewnie, że chcę! - zawołała rozentuzjazmowana pięciolatka. Wszystko było takie nowe, nie sam lot samolotem, ale ten nowy kraj, Rzym. To będzie coś, chciała być już jak najprędzej tam i móc spróbować jedzenia. Właśnie to w podróżach Dulce uwielbiała najbardziej, smakowanie nowych rzeczy. Odwróciła się bokiem do siostry, by mogła jej zapleść warkoczyka. - Jak nie pozwolą to same założymy - stwierdziła dobitnie poważnym tonem. - Takie zwierzęta muszą być ekscytujące, właściwie, czemu nie wolno nam mówić o tym? - zapytała zaciekawiona. W końcu tyle bajek było o czarodziejach, księżniczkach i smokach, że nie mogła pojąć czemu wszystko jest tajemnicą, skoro ktoś i tak o tym pisał. Zawsze najbardziej podobała się jej jednak bajka "Alicja w Karinie Czarów". Zawsze chciała mieć takiego bystrego, znikającego kota, mimo, że w pewnych momentach powieści się go bała. Chwyciła kubeczek ze słomką w łapki i zaczęła pić. Pyszny, pomarańczowy, kwaśny, nie było większej zbrodni niż sztucznie dosładzany sok pomarańczowy. Nie znosiła go. Generalnie jak na dziecko, to nie piła zbyt dużo słodkich napoi, natomiast czekolada była jej wielką zgubą.