Polana przed zakazanym lasem, na której zwykle pasą się pegazy. Są w miarę udomowione, lecz niechętnie przychodzą do obcych, są wobec nich nieufne. Występują tu głównie Aetonany, pegazy o gniadym umaszczeniu sierści i ciemnych, niemal czarnych grzywach. Zamieszkują całe wyspy Brytyjskie. Pegazy w zależności od punktów w kuferku z ONMS mogą się różnie zachowywać.
kostki:
0-4 pkt z ONMS - są nieufne, nie podchodzą zbyt blisko i lepiej też do nich nie podchodzić. Mogą być płochliwe i uciekać lub też zaatakować. Jeśli chcesz podejść bliżej rzuć kostką. Parzysta - pegaz spłoszył się i uciekł. Nieparzysta - zostałeś zraniony przez pegaza, musisz odwiedzić skrzydło szpitalne. 5-9 pkt z ONMS - pegaz pozwala podejść do siebie, nawet pogłaskać po łopatce lub nakarmić, jednak uważaj, to nadal dzikie zwierzę. 1, 3 - zwierzak stoi spokojnie, wydaje się zachowywać naturalnie i nie zwracać większej uwagi na to co robisz. 2 - pegaz spłoszył się i uciekł. 4 - zwierzak posłusznie poddaje się twoim próbom oswajania, pozwala się zbliżyć i reaguje neutralnie. 5 - pegaz zastrzygł uszami, a gdy próbowałaś/łeś się zbliżyć kopnął cię, musisz odwiedzić skrzydło szpitalne. 6 - dzięki swojej intuicji i zwierzęcej empatii, pegaz nie miał najmniejszych oporów by z tobą się zaprzyjaźnić. Otrzymujesz 1 pkt do ONMS. 10+ pkt z ONMS - Na tym etapie możesz pozwolić sobie na większe obcowanie z tym niezwykłym zwierzęciem, może spróbujesz pojeździć? Lub wyczyścić? 1, 5 - pegaz bez najmniejszych oporów przyjął cię na swój grzbiet i możesz się cieszyć jazdą na nim. Podczas spaceru znajdujesz gumową piłeczkę. (Gumowa piłeczka służy do zabaw z pegazem i dodaje +1 do ONMS) 2, 4 - coś najwyraźniej poszło nie po twojej myśli, bo koń spłoszył się i uciekł. 3 - pegaz przyjął cię na grzbiet, jednak z krańca lasu dostrzegł jakieś niebezpieczeństwo i pognał z tobą przez błonia. Rzuć ponownie kostką: Parzysta- upadasz boleśnie, bezzwłocznie udaj się do skrzydła szpitalnego. Nieparzysta- koń mimo trudności dał się po chwili opanować, a ty otrzymujesz +1 do ONMS. 6 - nie wiesz co było nie tak, ale pegaz zwyczajnie cię kopnął i uciekł. Udaj się do skrzydła szpitalnego.
Autor
Wiadomość
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Swann ewidentnie nie był zadowolony z poziomu grupy, co skończyło się rozdaniem pergaminów - najwyraźniej nauczyciel poszedł w ślady swoich poprzedników i również postanowił zrobić kartkówkę. Nie protestowałam - w kwestii nauki nie należałam do buntowniczek. Wzięłam podany pergamin i w kilka minut odpowiedziałam na wszystkie zadane pytania rozpisując się dość szczegółowo na temat pegazów. Wszystko wskazywało na to, że jeszcze nie dostałam odpieluszkowego zapalenia mózgu i moja pamięć działała sprawnie mimo zdarzeń ostatnich tygodni. Gdy skończyłam pracę oddałam ją nauczycielowi i przykucnęłam na trawie otulając się w międzyczasie kurtką - obecne warunki pogodowe nie sprzyjały lekcjom na dworze.
Kostki: 4,5,5 Bonus za kuferek: 5 Razem: 19
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget pogrążyła się w krótkiej pogawędce z koleżanką, która zaraz została przerwana zjawieniem się na polanie nauczyciela. Dziewczyna od razu zamilkła i z zainteresowaniem przyglądała się Ajaxowi Swannowi, który był prawdopodobnie jedną z ciekawszych osób, jakie miała okazje spotkać w całym swoim życiu. Nie mogła oderwać wzroku od jego przeraźliwie białej skóry i wręcz platynowych włosów na głowie. Wydawał się posiadać twardy charakter, co skwitowała jedynie uniesieniem kącika ust w chwili, gdy kazał im napisać kartkówkę na kolanie. Dobrze, że wiedziała co nieco na temat pegazów, bo mogła bez problemu odpowiedzieć na widniejące na kartce pytania. Trzymała ją jednak do samego końca i oddała dopiero gdy upłynęło dziesięć minut. Była z siebie zadowolona i wręcz przekonana, że na pewno dostanie możliwość podejścia do skrzydlatego konia.
Zupełnie się nie spodziewał kartkówki. No bo jak to tak? Wiedział, że ostatnimi czasy nauczyciele trochę wariują z tym tematem, ale nie spodziewał się, że i profesor Swann coś takiego zrobi. No ale, chciał nie chciał, Tony musiał przelać na pergamin całą swoją wiedzę, jaką posiadał na temat tych pięknych stworzeń z którymi przyszło im dzisiaj mieć do czynienia. Napisał to, co jego zdaniem było najważniejsze. Czyli wspomniał o ich wspaniałej mocy uzdrawiania nawet śmiertelnie chorych ludzi, o tym, że często są mylone z Abraksanami. Wspomniał o rozpiętości ich skrzydeł i o wysokości w kłębie tych stworzeń. Wiedział, że mógłby napisać coś jeszcze, ale po prostu dzisiaj wypadło mu to z głowy. A nie chciał pisać na siłę czegoś, co potem okaże się nie mieć w ogóle pokrycia w rzeczywistości. Przecież nie raz i nie dwa wcześniej mu się coś takiego głupiego zdarzało, prawda? Po co znowu ryzykować. Na wpół zadowolony, na wpół zniesmaczony swoją wiedzą oddał pergamin profesorowi. Miał nadzieję, że to wystarczy aby uzyskać jakąś w miarę pozytywną ocenę.
Isia była strasznym zmarzluchem, toteż już po niedługim czasie zaczęła przestępować z nogi na nogę, chcąc się ogrzać. Fakt, miała na sobie płaszcz, rękawice i szalik, ale wciąż marzły jej dolne części ciała. Następnym razem przyjdzie owinięta w nogach kocem, może tak będzie jej w końcu ciepło. Bo wygodnie to na pewno nie. - Hej - odparła, odwracając się w stronę rozmówcy. Szczerze mówiąc, nie rozpoznała chłopaka po głosie i było to konieczne nie tylko ze względów na kulturę. Zresztą, czy wszystkich trzeba umieć poznać po brzmieniu jego głosu? Tak, niektórych się tak kojarzyło, ale to byli ludzie raczej z bliższego otoczenia. A oni... cóż, w sumie śmieszna historia. - Pytasz, co knuje Swann... - powtórzyła przeciągając ostatnie słowo i na moment się zawiesiła, jakby analizując pytanie Krukona. Jej wzrok zatrzymał się na jednym z magicznych koni. Stworzenie przechadzało się za płotkiem, nie zwracając większej uwagi na gromadzących się uczniów. - Oj, wybacz. Wydaje mi się, że na tych zajęciach będziemy się zajmować pegazami. A czego się spodziewałeś? - rzuciła z ironicznym uśmieszkiem. Samo miejsce mówiło o tym, po co się tu znaleźli. Zdawała sobie sprawę, że Riley raczej też się tego domyślał, ale nic już na ten temat nie powiedziała. Jej samej też zdarzało się zagadywać, aby nie musieć samej czekać na lekcję, a jej pytania miały oczywiste odpowiedzi. Tak się zdarzało, że czasem po prostu trzeba było powiedzieć cokolwiek. Kiedy tylko zjawił się polanie, nauczyciel od razu zarządził kartkówkę. Nawet nie była tym zaskoczona, gdyż ostatnio inni profesorowie robili to samo na swoich lekcjach. Cóż, takie życie już ucznia. Idziesz na lekcję, piszesz wejściówkę i czekasz na rozwój wydarzeń. Dostała od swojej ulubionej prefekt pergamin (ah, ten sarkazm) i zaczęła odpowiadać na pytania. Jej wiedza nie okazała się jednak kompletna i nie napisała wszystkiego. Gorączkowo myślała jeszcze nad odpowiedziami. Lipa. Oddała kartkę niezadowolona z siebie. - Jak ci poszło? - spytała lekko przybita. Nie życzyła chłopakowi źle, ale nie chciała sama napisać tej kartkówki na niskim poziomie. Zawsze to lepiej dostać ochrzan w grupie. Z zajęć może nie wyleci, ale czy zostanie dopuszczona do pegaza? Co by dała, żeby jednak znaleźć się w gronie tych szczęśliwców. Na łaskę profesora nie miała raczej co liczyć. Już w swojej wypowiedzi uświadomił uczniom, że jeśli źle napiszą wejściówkę, nie podejdą do pegazów. Ona przynajmniej nie uważała ich jedynie za "śliczne koniki".
Kostki: 3,1,5 + 1 za kuferek = 10 3
Severus I. G. Horan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : prawie niezmienna mimika twarzy, szczupły i nieco umięśniony (żaden z niego heros)
Przyglądał się uczniom, którzy powoli przybywali na zajęcia. Dziwne, że chciało im się wychodzić na takie zimno. Właśnie czemu Severus w ogóle tu się pojawił? Może był ambitny jak koledzy z Hogwartu? Patrząc na niektórych tu zgromadzonych, nie powinno mówić się takich rzeczy. Cierpliwie czekał na przybycie nauczyciela, mimo że naprawdę go to zaczęło irytować. Kto o tej porze ciągnie ich na taką zimnicę? Rozumiał, że praktyka to ważna rzecz, ale istniało coś takiego jak klasy w Hogwarcie. Miał wrażenie, że owe pomieszczenia odchodziły w niepamięć. Chociaż z drugiej strony edukacja takiego przedmiotu jak Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami w klasie nie miałaby sensu no, chyba że teorii, ale teorii umiał uczyć każdy głupi. Przyjął pergamin od rudej pani perfekt i zabrał się za pisanie. Równie dobrze mogli tą kartkóweczkę napisać w murach Hogwartu. Najwidoczniej profesor Swann lubił specyficznie znęcać się nad uczniami. Chociaż może nie tylko profesor ONMS. Analizując grono pedagogiczne ponad 90%, miało coś z psychopatycznych skłonności. Tak uważał Severus, jednakże nie należał do psychiatrów, więc po prostu nie miał zamiaru główkować nad dokładnością swojej spostrzegawczości.
Kostki: 2,5,3 Link do kostek Bonusy za kuferek Brak
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Prychnąłem cicho, szturchając lekko Isilię w ramię. - Wiesz co mam na myśli - nawet nie wyłapałem tego momentu, w którym to w moim głosie pojawiła się nutka przygany. Uśmiechnąłem się, zerkając w stronę ogrodzonej polany dla pegazów. - Chodziło mi raczej o to czy będziemy je pielęgnować czy może pozwoli nam ich dosiąść. - Sprecyzowałem, a w moich oczach rozbłysły iskierki podniecenia, gdy tak pomyślałem sobie o możliwości przejechania się na pegazie. Trochę wątpiłem w to, aby Swann pozwolił nam wszystkim wdrapać się na ich grzbiety, ale mimo wszystko wciąż nie traciłem nadziei, że znajdę się w tej ekipie, która być może miała tego zaszczytu dostąpić. Sprawę miała rozstrzygnąć kartkówka, co niespecjalnie przypadło mi do gustu. Ostatnio byłem tragicznie rozkojarzony i każde podejście do pisemnych sprawdzianów wiedzy już z zasady zacząłem spisywać na straty. Łatwiej byłoby mi ustosunkować się do tych pytań, gdybym faktycznie stał już naprzeciwko pegaza. Tak na sucho z kartką w dłoni czułem, że pozwalam swoim myślom swobodnie płynąć. Dzięki temu w mojej kartkówce treści nie znalazło się zbyt wiele, ale połowę punktów (z hakiem) zdobyłem. Czy to miało wystarczyć? Naprawdę, ostatnimi czasy się nie poznawałem. - Chyba niezbyt dobrze. - Odpowiedziałem, gdy już kartka z odpowiedziami powędrowała do profesora. Zacisnąłem palce w pięści. Wbijałem sobie paznokcie we wnętrze dłoni, mierząc się z jakimś przedziwnym stresem. Bardzo nie chciałbym, aby wyrzucili mnie z zajęć. - Szkoda, że nas nie odpytywał. Ostatnio mam zaniki pamięci zawsze wtedy, gdy dostaje do ręki pióro i pergamin. - Uśmiechnąłem się nieznacznie, starając się żartować z tej sytuacji, chociaż Merlin mi świadkiem, że akurat do śmiechu to mi nie było.
Nim jeszcze lekcja ma szansę na dobre się rozpocząć dostrzegam ciemne włosy i promienny uśmiech @Bridget Hudson. Odwzajemniam ten uśmiech i odwracam się do niej natychmiastowo. Dostrzegam też Leo, który pojawił się na lekcji i posyłam mu krótkie spojrzenie na przywitanie. Wygląda na to, że także ma towarzystwo. - Cześć - odpowiadam w stronę Puchonki. - Przepiękne. Patrząc na nie zaczynam nawet żałować, że nie mam specjalnej ręki do zwierząt. Bo to prawda - może i nie byłam w żaden sposób tragiczna, ale ciężko byłoby powiedzieć, że dobrze znam się na zwierzętach. Zwłaszcza tych magicznych. Ledwo radziłam sobie przecież z sową. Gdy nauczyciel zabiera głos, mimowolnie przechodzi mnie pewien dreszcz. Jak to nie są śliczne koniki? Co prawda wiedzę o nich posiadam zupełnie przyzwoitom, jednak nadal bym je tak nazwała. Mimowolnie krzywię się wewnętrznie, słysząc o tym sprawdzeniu informacji, choć jestem zaskakująco - jak na siebie, oczywiście - dobrze przygotowana.
@Anthony Wilder wydawał się być całkiem zaskoczony, że postanowiłam do niego zagadać i właściwie się mu nie dziwię. Nie chciałam jednak stać tak samotnie, a właściwie nie wiedziałam o nim za wiele, a kiedyś wydawał mi się być bardzo w porządku, to czemu by nie nadrobić tego teraz? W końcu widywaliśmy się na większości zajęć tak czy siak. Zawsze milej było mieć kompana, który często okazywał się pomocny w rzeczach, których średnio ogarniałam. - Tak, Melody - przytaknęłam, szczękając zębami i nie zamierzałam się upewniać co do jego imienia, chociaż też nie byłam w stu procentach przekonana, że dobrze je zapamiętałam. Cóż, wystarczyło unikać bezpośredniego zwracania się i problem z głowy. - Oj, nie trzeba, teraz ty będziesz marznął - zaprotestowałam, ale Gryfon już zdążył okryć mnie swoim ciepłym płaszczem, na co uśmiechnęłam się tylko z wdzięcznością - Masz rację, nie jest za ciepła - przyznałam i naciągnęłam jego płaszcz bardziej na ramię. Nie, nie miałam chłopaka. Chociaż w głębi duszy czułam się jakbym miała. Ostatnio niewiele rozmawiałam z Rileym. Wyglądał na dość zajętego swoimi sprawami, a ja nie lubiłam się narzucać. Właśnie kiedy o nim myślałam, pojawił się prawie znikąd i wyrzucił z siebie jakieś takie chłodne przywitanie, na które nawet nie odpowiedziałam, bo byłam zbyt zaskoczona jego postawą. Spojrzałam na niego z pytającą miną, bo chyba nie myślał, że uwierzę w szczerość jego uśmiechu. Wtedy on również wypatrzył sobie Gryfona płci przeciwnej do swojej. Nie wiem, czy zrobił to, żeby mi zagrać na nosie, czy nie, niemniej poczułam się trochę urażona. Postanowiłam jednak nie dać tego po sobie poznać (jednak nie jestem w tym dobra i @Riley Fairwyn na pewno zauważył moją naburmuszoną minę). Swann zdecydował się jednak przyjść na zajęcia (chociaż zaczynałam już wątpić, czy się zjawi, z tego zimna). I wtedy dopiero zorientowałam się, że przecież zajęcia miały dotyczyć pegazów. Zawsze podziwiałam te stworzenia. Były takie majestatyczne. Wiecznie wypytywałam Rileya o wszelkie ciekawostki na ich temat, o których na pewno miał większe pojęcie niż ja. Profesor postanowił jeszcze bardziej uprzykrzyć nam życie i kazał rozdać pergaminy, co mogło oznaczać tylko jedno - kartkówkę. Miałam jednak nadzieję, że nie poszło mi tak źle, bo byłam pewna większości swoich odpowiedzi. - Serio? - spytałam, zwracają się do Anthony'ego, ale nie miałam zamiaru być tą, co wiecznie narzeka, jak to jej beznadziejnie poszło, a potem dostaje same Wybitne, więc się zamknęłam.
kostki: 3, 6, 6 razem: 15
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Przewrócił oczami na komentarz Fire, tym bardziej, że wzrok dziewczyny, kiedy sama zawiesiła go na pegazach, wskazywał, że i ona docenia urodę pegazów. Ezra jednak przecenił inteligencję Gryfonki, bo z jej podziwiania rodził się całkowity brak szacunku dla stworzeń. (Clarke miał nadzieję, że jakiś zaniepokojony jej zachowaniem pegaz udowodni jej, gdzie było jej miejsce.) Z zainteresowaniem spojrzał na osobę, która przystanęła przy nim, ale się w żaden sposób nie odezwała. Mocno zadziwiające było to, że był nią Mefisto. Ezra miał pewność, że był to jakiś przypadek. - Zaczynam się przekonywać. Stawiacie przede mną trudny wybór, bo nie wiem kogo z was nie lubię bardziej - odparł, z przyjemnością odwzajemniając złośliwość. Clarke rzeczywiście był gotów dołączyć do lekkomyślnej Gryfonki, której zachowanie przed chwilą zanegował. Zrobiłby to gdyby takie przytyk miał obejść Mefisto. Ale kto by się łudził? Stracił zaraz tę szansę, bo Bianca ściągnęła Fire na ziemię, a niedługo potem pojawił się Swann. Merlinie, wreszcie. Ezra już nawet nie przejmował się, że wciąż tkwił obok Noxa, bo zaraz i tak mieli zająć się stworzeniami. Trochę żałował, że nie przeczytał niczego o pegazach przed zajęciami - polna pegazów, Ezra, myślałeś że będziecie uczyć się o akromantulach? - bo na pewno trochę pewniejszy byłby swoich wyników na kartkówce. Szybko się okazało, że Clarke zupełnie zapomniał o wzięciu przyborów do pisania. - Masz może pożyczyć pió... A zresztą, nieważne, jeszcze przejdą na mnie jakieś pchły - przezornie zrobił krok w bok i tylko żartobliwe mrugnięcie sugerowało, że to przyjacielska złośliwość. Wypatrzył Leonardo i szybko do niego podszedł. Chłopak miał już kartkówkę, więc Ezra nie chciał go za bardzo rozpraszać. - Pożyczę od ciebie pióro - mruknął do niego, pochylając się nad torbą i szukając czegoś do pisania (a znalezienie długopisu zamiast zapasowego pióra było bardzo prawdopodobne). Zupełnie nie spodziewał się, że tym sposobem jego palce natkną się na... damską bieliznę. Uniósł brwi, szturchając lekko chłopaka, nie myśląc czy to dobry pomysł w otoczeniu tylko ludzi. - To chyba nie twój rozmiar - zauważył uszczypliwie, w tym samym momencie znajdując pióro i wracając bliżej Mefisto. Leo nie miał zatem zbyt wiele czasu, żeby się wytłumaczyć. A raczej był na tyle inteligentny, żeby wiedzieć, że nawet jeśli Ezra nie okazuje złości, znalezienie w torbie partnera damskiej bielizny przesyła bardzo wyraźny komunikat... Clarke na szybko nakreślił odpowiedzi, wiedząc że w pewnych miejscach są niepełne. Ale jakoś nawet nie chciało mu się nad nimi zastanawiać. Po co, skoro nie poszło mu też źle? Tak o, zwyczajnie.
Nie miała pojęcia, co mieli w głowach niektórzy Gryfoni - odwaga, odwagą, ale wspinanie się na ogrodzenie, tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę albo spełnić dziecinny kaprys, (bo przecież i tak w planach profesora był jakiś kontakt z pegazmi) było wyjątkowo żałosne. Zmarszczyła niechętnie nos, ale nic nie powiedziała. Swann przyszedł niedługo po rudowłosej dziewczynie i wyglądał tak, jak spodziewała się Evie - całkiem przerażająco. W ogóle jego głos był przerażający. I spojrzenie. I była pewna, że zaraz w podskokach sama ewakuuje się z tych zajęć. Evangeline szczerze bała się wszelkich stworzeń pozbawionych choćby znikomych śladów intelektu i rozumu. (Dlatego na lekcji ONMS powinna bać się sama siebie. Jej głowa stawała się niczym balonik wypełniony helem.) Nic więc dziwnego, że kiedy dostała kartkówkę, ogarnęło ją całkowite zaćmienie. Przysiadła sobie na trawie - zimno, zimno, zimno - dla jako takiej wygody pisania. Jej nieodziane niczym palce wydawały jej się topornie radzić z piórem, spod którego wychodziły literki koślawe niczym pismo pięcioletniego dziecka. Można by rzecz, że w takich okolicznościach całkiem dobrze, że Evie nie miała zbyt wiele do napisania... (Aczkolwiek miała świadomość, że paradoksalnie ta kartkówka i tak będzie najprzyjemniejszą częścią zajęć.)
4,4,2 - ale coś to za wysoki wynik więc schodzimy do 6
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zamyślił się (albo raczej zawiesił, bo w sumie żadnych egzystencjalnych rozkmin nie miał) do tego stopnia, że ledwo zwrócił uwagę na przybycie innych osób na polanę. Trochę zagapił się na pegazy, a trochę skoncentrował się na marznących dłoniach. Tak czy siak o większej ilości ludzi zorientował się w momencie, w którym w polu widzenia pojawiła się @Blaithin ''Fire'' A. Dear, wskakująca na płotek. Syknął cicho z niedowierzaniem, robiąc stanowczy krok w jej stronę - szczerze, planował ją po prostu ściągnąć z ogrodzenia. Nie chciał, żeby ją jakieś zwierzę "przypadkiem" kopnęło, a utrata punktów dla domu również nie brzmiała zbyt kusząco. Zanim zdążył pochwycić Gryfonkę, honor domu uratowała @Bianca Zakrzewski. Leo odetchnął z ulgą i uśmiechnął się promiennie do dziewcząt, które się do niego zbliżyły. - Wołam - przytaknął, słysząc słowa ćwierćwili. Przestąpił z nogi na nogę w celu rozgrzania i miał zagadać przyjaciółki, ale w tej samej chwili dostrzegł zmierzającego w ich stronę Swanna. - Jeśli zrobi kartkówkę, to chyba stracę wiarę w ludzkość. Wszyscy robią kartkówki. - Niestety wtedy właśnie profesor podsunął Fire pergaminy do rozdania. Vin-Eurico wydął usta w pełnym niedowierzania grymasie, posyłając jeszcze Biance smutne spojrzenie. No i to byłoby tyle z jego wiary. Zabrał się za pisanie i o dziwo nie szło mu wcale tak źle. Jakimś cudem udało mu się skoncentrować, starał się napisać jak najwięcej, ale jednocześnie nie odchodzić od tematu. Niektóre pytania wyglądały na trochę podchwytliwe i prawdę mówiąc Leo nie wiedział jaki będzie efekt końcowy. - Hm? Jasne, chyba w bocznej kieszeni jakieś mam - nakierował Ezrę, zatrzymując się na chwilę nad jednym zadaniem. Kiedy usłyszał to stwierdzenie o rozmiarze to ledwo w ogóle zwrócił na Krukona uwagę, niezbyt rozumiejąc o co mogło chodzić - w końcu to była jego sportowa torba i miał w niej ubrania na zmianę, więc... Wzrok spadł mu na zawartość, którą powinien tak dobrze znać. Merlinie, damskich majtek z pewnością nie powinno tam być. - Nie nie nie, czekaj! - Syknął, przypominając sobie, że trwa lekcja i nie powinien pokrzykiwać do swojego chłopaka. Zacisnął szczękę i pokręcił lekko głową, dopisując byle jaką odpowiedź na ostatnie zadanie. Oddał kartkówkę. - Moja głupota mnie przeraża - szepnął poniekąd sam do siebie, rzucając w stronę Ezry śmiałe spojrzenie. Cóż, to było tylko nieporozumienie i nie miał nic do ukrycia, mimo wszystko wolałby sprawę jak najszybciej wyjaśnić. No, nie wiedział jeszcze jak...
14 z kostek + 3 za pkt kuferkowe, łącznie 17
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nabrał głośno powietrza w płuca, chwytając się za serce i wbijając w Ezrę spojrzenie przepełnione niezwykle teatralnym oburzeniem. - Myślałem, że mieliśmy coś prawdziwego, Clarke - oznajmił, dopiero po chwili uśmiechając się szyderczo i mrugając do Krukona porozumiewawczo. Prawdę powiedziawszy porównywanie go do Fire było solidnym ciosem, bo przecież wszyscy wiedzieli, jaka kochana jest prefekt Gryffindoru. Ona gdzieś tam w głębi serduszka była prawdziwym słoneczkiem, które po prostu zakrywało parę chmurek bezczelności. Mefisto z kolei w głębi, ekhem, klatki piersiowej, był po prostu sobą. Krótko mówiąc, słoneczko na pełen etat. Nie powiedział już nic więcej, bo przyszedł Swann i zaraz zarządził kartkóweczkę. Prawdę powiedziawszy nie było to nic nowego, życie studenta czy ucznia pełne było idiotycznych ocen. Pomyślałby kto, że jeszcze zaczną się systematycznie uczyć, żeby przestać zawalać kartkówki... Ale Nox wcale się tym nie przejął, tylko zaczął bazgrać po pergaminie, mimo wszystko trochę się starając. Gadanie Ezry z samym sobą skwitował jedynie kwaśnym uśmiechem. Bardziej się zainteresował nim w momencie, w którym coś za dużo uwagi poświęcił swojemu partnerowi - niby nic, ale z Gryfona można było więcej wyczytać, niż z Krukona. - Zwycięstwo, hm? - Rzucił jedynie, odrobinkę podejrzliwie przyglądając się chłopakowi. Kartkówkę oddał z odrobiną zażenowania, nie przewidując jakiejś powalającej oceny.
Wzdychnął głośno, kiedy zauważył profesora, który nakazał rudej lisicy rozdać pergaminy. Danielowi może podobały się takie ładne stworzonka jak pegazy... ale nie miał o nich jakiegokolwiek pojęcia. Nic, kompletna pustka. Na eliksirach jeszcze potrafił kojarzyć pewne fakty, a tutaj nie było szans by miał coś wyprodukował na kartkówce. Wiedząc, że wyleci, nawet nie starał się czegoś wymyślić skrajnego i nie "lał wody". Zwyczajnie tam gdzie nie wiedział, tam zostawił puste pole, myśląc nad faktem czy nie lepiej byłoby nie marnować pergaminu, szkoda materiału. Zimno przenikało jego szatę, czuł, że zaraz nie będzie czuć palców na tym mrozie - okaże się także, że cała ta ofiara w jego postaci będzie na darmo... bo zaraz będzie musiał wracać do zamkowych murów, spędzając ten czas na czymś innym, bardziej skazanym dla niego. Masz ci los. Oddawszy kartkówkę, obserwował wzrokiem ludzi, którzy również tu przyszli, tak jak on i pewnie niektórzy z nich (również tak jak on) zostaną wywaleni z zajęć. No chyba, że wszyscy ci ludzie tutaj to wielcy miłośnicy magicznych zwierząt, wtedy Daniel będzie w tym uczuciu osamotniony. Smutełek. Czekając na werdykt, oddalił się na pewną odległość, by nie rzucać się w oczy. Ech...
Zdezorientowała go trochę ta wpadka i też przez chwile zawstydziła, ale szybko wrócił do normalności, uśmiechając się do niej szeroko, aż emanując szczęściem. Chciał w ten sposób zmyć to uczucie szoku, widząc jego twarz. Wyglądał niecodziennie i był tego świadomy, dlatego wiedział jak sobie poradzić, kiedy ktoś nieznajomy nagle wpada w wymuszoną konwersację z nim. -A tak się składa, że też ONMS. Więc możemy razem iść, zajebioza. To chodźmy! – Objął ją ramieniem i poszli w stronę polany. Aristos zachowywał się jakby znał się z nią od dłuższego czasu, lecz było to coś normalnego, jeśli chodzi o jego zachowanie. Co było w tym takiego przeciętnego? Całkowita nieprzewidywalność, brak pewności co Puchon zrobi za chwile. Szczerze powiedziawszy, on sam nie zawsze wiedział co robi. Intuicja prowadziła nim, zostawiając rozsądek i instynkt samozachowawczy gdzieś w odmętach mózgu. -Aristos, miło cię poznać! No, fajne imię. – Powiedział próbując dopatrzyć co jest przed nimi, na polanie. Wielu ludzi się już zebrało, by czekać na profesora. -Z której jesteś klasy? – Zapytał, wykorzystując chwile wolnego czasu, zanim zacznie się lekcja. Gdy już odpowiedziała, już miał coś powiedzieć, kiedy nagle białowłosy profesorek się pojawił, nagle mówiąc o kartkówce. Aristo zrobił smutną miną do dziewczyny i wzruszył ramionami, szepcząc jej do ucha: -Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy, nie wiem czy uda mi się zostać na tej lekcji. Powodzenia, Naeris. – Puścił jej oczko i wziął pergamin od jakiejś rudej baby, po czym wyciągnął pióro z torby, żeby zacząć pisać. Jak na kogoś, kto nigdy się tym tematem nie zajmował, wydawało mu się, że poszło mu dobrze. Może zostanie? Oddał pergamin do rąk profesora, a w jego piersi zalęgła się pewna nutka nadziei, że może jednak będzie mógł zostać?
Kostki: 5, 5, 1
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Aristos wydawał się naprawdę miłym chłopakiem, więc Naeris uśmiechnęła się uprzejmie. Pierwsze zaskoczenie minęło, ale nie potrafiła równie szybko przejść do swobodnego tonu. Dobrze się składało, że on także zmierzał na lekcję, więc tylko zerknęła nieco zdziwiona, kiedy została objęta przez obcego chłopaka... Zrobiła dobrą minę do złej gry, usiłując nie spinać się jak kołek. Patrzyła raczej pod swoje nogi niż na Aristosa, który zdawał się odnajdywać w sytuacji perfekcyjnie. Naeris zaczęła powątpiewać, czy drobna wpadka na moście była rzeczywiście przypadkowa. - Dziękuję! - odpowiedziała na komplement. Posiadała dość niecodzienne imię, ale jej się podobało. Cieszyła się, że postanowił ciągnąć jakąś rozmowę, bo gdyby zapadła cisza chyba tylko speszyłaby się jeszcze bardziej. - Aktualnie studiuję. Drugi rok. - wyjaśniła z większym entuzjazmem, bo byli już blisko zagrody z pegazami. Miło było wiedzieć, że ktoś jednak potrafi zwrócić na drugiego człowieka uwagę. Ogólnie słuchając ciepłego tonu chłopaka nie mogła nie poczuć do niego sympatii. Westchnęła cicho, widząc piękne konie i nawet nie zwróciła uwagi na pierwsze słowa profesora. - Są takie... - zazwyczaj Naeris z łatwością opisywała to, co widzi, ale teraz brakowało jej słowa. "Piękne" wydawało się zbyt trywialnym epitetem, ale miała nadzieję, że Aristos zrozumie. Przeniosła zielone tęczówki na Puchona, słysząc jego szept. - Trzymam za ciebie kciuki. - zapewniła, rzucając mu pocieszające spojrzenie i zabrała się za swoją kartkówkę. Okazało się, że pytania były całkiem banalne, więc dość szybko napisała wszystkie odpowiedzi. Wydawały się przy tym wystarczająco wyczerpujące, żeby zasłużyć na jakąś pochwałę. Trochę rozpraszały ją te majestatyczne konie obok, a trochę też myślała o nowym znajomym i liczyła na to, że jemu także uda się poradzić z zadaniem. To drobne spotkanie przypomniało dziewczynie o tym, jak bardzo odizolowała się od innych uczniów. Nawet teraz, kiedy tak patrzyła, widziała tylko parę znajomych twarzy. Wyłapała spojrzenie Puchona, żeby uśmiechnąć się i unieść kciuk do góry.
Kostki: 2 + 6 + 6 Bonus: +3 Wynik: 17
Ostatnio zmieniony przez Naeris Sourwolf dnia Wto 05 Gru 2017, 7:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Okej, miała wielką słabość do zakładania się... Fire udawała tylko przez chwilę zawahanie po czym zgodziła się. Dziesięć galeonów to nie była wielka stawka, ale tu chodziło o rywalizację. Uśmiechnęła się do przyjaciółki zaczepnie. - Chciałabyś. - odpowiedziała, nie wyobrażając sobie, żeby mogła kiedykolwiek zwrócić się do innej osoby tak słodkim głosikiem... Brrr. Taki ton był zarezerwowany tylko dla Ignis i Avady. Nie powinna była pozwalać sobie na używanie go w obecności innych osób, ale już trudno. Naprawdę, Fire miała wrażenie, że czasami wszyscy są zdecydowanie zbyt spięci i sztywni. Może i wejście na płotek nie było mądrym posunięciem, ale nie spodziewała się, że dosłownie oburzy swoim zachowaniem część grupy i aż prychnęła pod nosem. Pegazy zdecydowanie miały lepsze rzeczy do roboty niż zwracanie uwagi na jakąś rudowłosą dziewczynę. Nie rozumiała, czemu miałaby paść przed nimi na kolana i wgapiać się jak w jakieś bóstwa. Bądź co bądź to były tylko konie. Dała się odciągnąć chociaż niechętnie i nadal wyglądała na niezadowoloną, kiedy zbliżyły się do Leo. W ogóle nie kupowała tego kitu z "wołaniem". - Jeśli zrobi kartkówkę to wylecę na zbity pysk. - odparła, mierząc wzrokiem nauczyciela. Ciekawe, jak bardzo by się wściekł, gdyby ją zobaczył na tym płotku. Niestety, jak na złość okazało się, że to pani prefekt Gryffindoru przypadł zaszczytny obowiązek rozdania pergaminów. Westchnęła, zerkając na swój egzemplarz. Pytania były jakieś z kosmosu. Zazwyczaj nawet, gdy Blaithin nie wiedziała kompletnie nic, potrafiła namotać wystarczająco, żeby jednak dostać to O czy N. Teraz rudowłosa lała wodę i pisała o głupotach, ale nie była pewna czy nie dostanie Trolla. W pytaniu o cechy fizyczne pegazów patrzyła na te przechadzające się po polanie i podawała kolejno cztery kończyny, skrzydła, kopyta... Przypominało to pracę drugoklasisty albo gorzej. - Dupa blada. - mruknęła pod nosem, żeby Swann nie usłyszał. Akurat wtedy gdzieś obok zakręcił się Ezra, a zaraz potem coś się zadziało między chłopakami, ale Fire była za bardzo rozproszona tym, że zaraz wyleci z zajęć i w sumie nie wnikała o jaki rozmiar chodziło.
Kostki: 3,2,1 Bonus za kuferek: +1 Wynik: 7
Ostatnio zmieniony przez Blaithin ''Fire'' A. Dear dnia Wto 05 Gru 2017, 6:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy uczniowie pisali, Swann odsunął się nieco w bok, gdzie w niewielkiej (powiększonej magicznie w środku, oczywiście) szopie czekały potrzebne sprzęty. Drzwi zostawił otwarte, spoglądając czujnie na uczniów. Na szczęście nie trafił mu się nikt tak inteligentny, kto próbowałby ściągać. Otrzymane prace mężczyzna sprawdzał na bieżąco, żeby potem móc całość podsumować. - Panna Bridget Hudson, PO. Ta sama ocena u panien Kingston i Sourwolf, a także pana Vin-Eurico. - Odchrząknął, przerywając na chwilę. Wyjątkowo nie lubił tej oceny, bowiem to wcale nie było powyżej jego oczekiwań. Szczerze życzył uczniom samych Wybitnych, jednocześnie wymagając od nich ogromnego nakładu pracy. - Panowie Wilder, Arceneaux, Nox i Clarke razem z panną Cousdale załapali się na Z... Panna Smith, panna Dear, pan Horan i pan Fairwyn otrzymują N. Panna Lynn i pan Blackfyre - O. Panna Charlotte Hudson, jako jedyna, W. - Wcisnął plik pergaminów do torby, patrząc po uczniach. Spodziewał się lepszych wyników. - Panna Zakrzewski* napisała na T. Sugeruję powrót do zamku, nie ma co marznąć. Nie komentował tego, że kartkówka poszła jego zdaniem dość średnio. Powiedział gdzie odbędą się zajęcia i uczniowie mogli powtórzyć sobie materiał dotyczący pegazów, ale nie wnikał dlaczego tego nie zrobili. Wyjaśnił pokrótce co dokładnie odbędzie się na tej lekcji, a skupiać się ona miała wokół samej opiece - karmieniu, pojeniu i czesaniu. Pokazał co gdzie znajduje się w szopie, zapewniając uczniów, że na polanie w tej chwili przebywają jedynie abraksany i aetonany udomowione. Następnie porozdzielał uczniów w pary, koncentrując się głównie na zdobytych przez nich ocenach. Przestrzegł także, że jakikolwiek kontakt z whisky przeznaczoną dla abraksanów (niezwiązany z pojeniem ich) zostanie surowo ukarany, a następnie przystanął na polanie, obserwując uważnie pary.
*Bianca nie napisała posta, zatem wypada z lekcji...
Każdy rzuca dwiema kostkami. Pierwsze sumujecie w parach, drugie to zdarzenia losowe dotyczące poszczególnych postaci. Przykład: Mefisto ma 3 i 1, Ezra ma 5 i 6. Razem mają 8, Mefisto dotyczy zdarzenie 1 a Ezrę zdarzenie 6.
Pierwsze kostki, zsumowane, dadzą wynik jak całościowo zostało wykonane zadanie - czy pegaz został odpowiednio napojony i nakarmiony; czy został odpowiednio wyczesany; czy wasz duet jest w stanie współpracować. Zostanie to skomentowane przez nauczyciela w kolejnym poście.
Zdarzenia:
1 - Pegaz podchodzi do ciebie niezwykle nieufnie i prawdę mówiąc wcale nie przypomina udomowionego. W pewnym momencie odsuwa się gwałtownie, potrącając cię - wpadasz prosto do poidła! (Abraksany piją whisky, aetonany piją wodę) 2 - Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku... Niestety coś nagle płoszy stworzenie, które uderza cię skrzydłem. (Sam zdecyduj, jak bardzo twoja postać ucierpiała - proszę nie umierać, ale minimum to spory i bolesny siniak) 3 - Czy to sen? Zwierzę otula cię troskliwie skrzydłem, jakbyś był jego źrebakiem - chyba wyglądasz na zmarzniętego! Tak czy siak dogadujecie się wspaniale, a w nagrodę za to niesamowite podejście twój dom otrzymuje 5 punktów! 4 - Nie udaje ci się spędzić uroczych chwil z pegazem, bowiem w ogóle nie wygląda na zainteresowanego twoją obecnością. Niby o niego zadbałeś, ale to tyle. 5 - Pegaz z początku wygląda na nieco przestraszonego, jednak z czasem się do ciebie przyzwyczaja. Nie musisz się obawiać głaskania, bo z pewnością nie ucieknie! W ramach pamiątki możesz wziąć ze sobą jedno pióro leżące na ziemi. 6 - Dogadujecie się niesamowicie, pegaz trąca cię czule i zupełnie nie chce się odsunąć. Brawo, zyskałeś nowego przyjaciela!
PRZERZUTY: jeden za każde 5pkt w kuferku, ale jest tylko jedna pula przerzutów na obie kostki. Nie trzeba wykorzystać wszystkich, wynik pierwszej kostki można dowolnie zaniżać.
TERMIN: do 10 grudnia!
@Blaithin ''Fire'' A. Dear - zanim rzucisz na zdarzenia losowe, rzuć dodatkową kostką (bez przerzutów!). Wynik parzysty: pegaz wyczuł siedzącą w twojej kieszeni salamandrę i się spłoszył. Swann zauważył to zajście i odjął Gryffindorowi 5 pkt. Wynik nieparzysty: nic się nie stało. W obu przypadkach rzucasz później kością na zdarzenia.
Nie obchodził mnie szczególnie typ z którym byłam w parze. Skinęłam głową w stronę @Daniel Blackfyre - od razu zakomunikowałam mu, że wybieramy aetonana, po czym poprosiłam chłopaka, żeby napoił go wodą - w moim mniemaniu to było najłatwiejsze zadanie, a biorąc pod uwagę, że Ślizgon nieszczególnie dobrze napisał kartkówkę nie chciałam pakować go w nic bardziej skomplikowanego, żeby nie zawalić pracy. - Jak skończysz to możesz mi pomóc z czesaniem - powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu. Miałam nadzieję, że Ślizgon mnie posłucha - w kwestii zwierząt miałam wiele doświadczenie i zdecydowanie chciałam przejąć inicjatywę, żeby zadanie zostało wykonane jak najlepiej. Rozpoczęłam opiekę nad zwierzęciem od karmienia, a gdy już skończyłam pozwoliłam chłopakowi napoić pegaza, w międzyczasie zabierając się za wyczesywanie. Chwyciłam szczotkę i jak najdelikatniej zaczęłam czesać zwierzę, przy okazji delikatnie głaszcząc je po łbie. Byłam mniej więcej w połowie roboty, gdy... pegaz przygarnął mnie pod swoje skrzydło, jak gdybym była małym pegaziątkiem. Poczułam ciepło, ale też niezwykły spokój w obcowaniu ze stworzeniem - wyczuło ono najwyraźniej jak kiepski jest mój stan emocjonalny. Wtuliłam się mocno w skrzydło czując jak łza spływa mi po policzku. Niemal od razu poczułam jak między mną, a zwierzęciem rodzi się więź. Nie było na świecie nic lepszego niż obcowanie z magicznymi stworzeniami.
Choć mógłby się spodziewać lepszego wyniku z tej małej kartkówki, to wcale nie było tak dobrze, jak chciał. Miał nadzieję na przynajmniej PO. Wydawało mu się, że wiedział o wiele więcej niż to co zaprezentował. -Brawa dla Pani - szepnął na ucho @Melody Kingston gdy usłyszał o jej bardzo dobrym wyniku. Uśmiechnął się do niej szeroko i słuchał dalszych instrukcji nauczyciela. No ale nic, w chwili obecnej nie mógł nic na to poradzić, że poszło mu słabiej niż przewidywał, że pójdzie. Teraz pozostawało tylko skupić się na postawionym przed nim zadaniu. -Powodzenia - powiedział jeszcze do Melody i ruszył w kierunku jej dzisiejszej partnerki podczas lekcji czyli do @Lyonesse Cousdale . -Cześć. Chyba powinniśmy się wziąć do pracy - powiedział i ruszył niespiesznie w kierunku zagrody. Nie wiedział, co go będzie czekało tam, ale miał nadzieję, że z pomocą jego nowej partnerki sobie ze wszystkim poradzą. Podszedł do pierwszego pegaza i chwilę stał w osłupieniu po prostu się na niego gapiąc. Był taki piękny, że nawet komuś takiemu jak Anthony potrafiło przez to zaprzeć dech w piersiach. Gdy minął ten pierwszy szok, chłopak delikatnie wyciągnął dłoń w jego kierunku. Chciał najpierw oswoić się z tym zwierzęciem, a wiedział, że najgorsze co mógłby teraz zrobić to po prostu pchać się z łapami w stronę magicznego zwierzęcia i na siłę zmuszać go do jakichkolwiek interakcji. Uważnie obserwował, jak magiczne zwierze niespiesznie obwąchuje jego dłoń. Gdy to zrobiło, Tony pozwolił sobie na to, aby delikatnie pogłaskać go po pięknej i mocnej szyi. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Chłopak chwycił zgrzebło i szczotkę. Po chwili zaczął delikatnie czyścić pegaza po grzbiecie. Było w tym coś na tyle relaksującego, że Anthony na chwilę zapomniał, że pegazy, tak samo jak i zwykłe konie, to jednak dosyć płochliwe zwierzęta. A przypomniał sobie o tym w momencie, gdy gdzieś w pobliżu zahuczała sowa. Zwierzę w ułamku sekundy poderwało skrzydła i górną część swojego tułowia. Niestety chłopak stał zbyt blisko, by móc jakoś szybko zareagować. Nie uniósł nawet ręki do góry, a poczuł, jak jedno ze skrzydeł drasneło go w polik. -Szlag! - zaklnął, ale chwilę później zorientował się, że gdzieś może być przecież Swann. Miał tylko badzieję, że tego nie usłyszał. Podniósł rękę do swojej twarzy i obtarł ją dłonią. Tak jak się tego spodziewał, zostały na niej ślady krwi. Zwierze musiało mu rozciąć polik. Jeszcze tego brakowało chłopakowi...
Pierwsza kostka: 6 Druga kostka: 3 Punkty w kuferku: 12
Severus I. G. Horan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : prawie niezmienna mimika twarzy, szczupły i nieco umięśniony (żaden z niego heros)
Nie spodziewał się pozytywnej oceny. Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami nie należała do przedmiotów, które darzył zainteresowaniem. Nędzny? Co to w ogóle za ocena? Nędzna? Na pewno należąca do grupy negatywnych. Nie miał się czym chwalić a tym bardziej ta Zakrzewska. W tym wypadku Nędzny to uśmiech losu jednak miał większe ambicje. Swann nie wyglądał na zadowolonego. Pewnie wolałaby zobaczyć lepsze oceny. Zresztą Ajax Swann nigdy nie wyglądał na zadowolonego. Czy on w ogóle potrafił się uśmiechać, a co dopiero śmiać? Severus z chęcią uzyskałby na każde swoje pytanie odpowiedź, ale nigdy ich nie otrzymywał, kiedy by chciał. Lekcja miała być nudna, tak wywnioskował Horan, kiedy psor zaczął tłumaczyć, na czym mają się skupić na dzisiejszych zajęciach. Karmienie, pojenie i czesanie... koników. Bezpieczne zajęcia, które ucieszyłyby trzecioklasistów lub dzieciaki mugolskiego pochodzenia. Naprawdę nie miał nic do ONMS. Obecnie jednak wolał znaleźć się w dormitorium i poczytać o czymś bardziej przydatnym niż wiedza o pegazach, a dokładniej abraksany i aetonany. Spojrzał na @Isilia Smith, która została mu przydzielona do pary. - Jestem Severus. - Przywitał się i ruszył wykonać praktyczną część zajęć. - Miejmy to już z głowy. - Szepnął jeszcze, za nim odsunął się od koleżanki w stronę tych sympatycznych koników. Podchodząc do pegaza, doskonale zdawał sobie sprawę, że od razu nie zyska jego zaufania. Horan starał się ostrożnie wykonywać każdy ruch w obecności tego skrzydlatego stworzenia. Ten skromny wysiłek zaczął się opłacać, kiedy w końcu zwierzę pozwoliło się pogłaskać. Tak też koń był sympatyczny i praca przy nim zapowiadała się owocnie. Severus miał nawet okazje schylić się po pióro leżące na ziemi. Spojrzał na gryffonke, z którą współpracował. Czy pegaz również ją polubił?
Pierwsza kostka: 5 Druga kostka: 5 Punkty w kuferku: 0
Prawie podskoczyłam z radości, kiedy usłyszałam, że dostałam Powyżej Oczekiwań. Nie chciałam jednak zbyt gwałtownie reagować, bo to znaczyło, że reszcie poszło trochę gorzej. Czekałam cierpliwie na wynik Rileya i nie mogłam uwierzyć, że dostał Nędzny. Chyba ostatnio miał gorsze dni. Nie byłam pewna, czy to ja powodowałam u niego taką dekoncentrację; miałam nadzieję, że nie. Ściągnęłam usta w rozmyśleniu, kiedy Anthony pogratulował mi dobrej oceny. - Dzięki - odszepnęłam, uśmiechając się serdecznie. Okazało się jednak, że nie było nam dane dłużej ze sobą pracować, bo profesor sam przydzielił nam partnerów do opieki nad pegazami, która swoją drogą bardzo mnie ekscytowała - Tobie też - odpowiedziałam Gryfonowi i podeszłam do @Leonardo O. Vin-Eurico, z którym miałam pracować. Nie znaliśmy się jakoś bardzo dobrze, ale wydawał się być bardzo w porządku osobą, w czym utwierdziło mnie nasze ostatnie spotkanie prefektów. - Hej, Leo - uśmiechnęłam się do znajomego, patrząc w górę, bo mimo że jak na dziewczynę byłam całkiem wysoka, to i tak musiałam unieść głowę wyżej - Mam nadzieję, że twój talent trochę spłynie na mnie - dodałam jeszcze, bo w porównaniu do Leo, to z ONMS byłam kompletną ciamajdą, a to, że niezwykle podobały mi się pegazy, jeszcze nie czyniło ze mnie alfy i omegi. Prawdę mówiąc, bardzo się bałam tych stworzeń i nie do końca wierzyłam, że były one tak udomowione, jak zapewniał profesor. Chwyciłam za szczotkę i zbliżyłam się nieco do stworzenia, żeby je wyczesać. Pegaz podszedł do mnie z bardzo groźnym wyrazem pyska. Nie wiedziałam, czy one wyglądają tak normalnie, czy nie. Wystawiłam ostrożnie rękę, ale wtedy zwierz się najwyraźniej spłoszył i gwałtownie cofnął do tyłu, kopiąc mnie lekko. Lekko, bo nie poczułam bólu, ale zachwiałam się i wpadłam prosto do poidła! Pech chciał, że razem z Leo zajmowaliśmy się abraksanem, czyli podiłem, do którego wleciałam była whisky! Na Merlina, byłam cała przemoczona. Wygrzebałam się z misy i stanęłam, trzęsąc się coraz bardziej. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, że wciąż miałam na sobie kurtkę @Anthony Wilder. Co za tragedia. Moim priorytetem było więc wysuszenie odzienia kolegi. Zrzuciłam z siebie kurtkę i wyciągnęłam różdżkę. - Silverto - wyszeptałam i o zgrozo, zaklęcie zadziałało zupełnie na opak! Dotychczas trochę nasiąknięta whisky kurtka, była teraz całkowicie przemoczona. Westchnęłam głęboko i wyszukałam wzrokiem Anthony'ego, sprawdzając, czy widział tę całą sytuację.
Pierwsza kostka: 3 Druga kostka: 1 Punkty w kuferku: 4
Silverto:
Kostka: 3 i 3 Punkty w kuferku: • z zaklęć - 14 Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 1 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 1
Kartkówka nie poszła jej co prawda powalająco, ale dostała Nędzny. W tej sytuacji nawet z tej oceny się cieszyła, bo nie musiała wracać do zamku. Niestety, takiego szczęścia nie miała Bianca, której nauczyciel zalecił powrót do budynku. Współczuła koleżance, że ta nie może zająć się pegazami. W końcu jej samej ledwo udało się zostać na zajęciach. Klasycznie, zostali podzieleni na pary i mieli zająć się zwierzęciem. Podeszła do swojego partnera, który najwyraźniej już wybrał im podopiecznego. - Isilia. - odparła i zmierzyła chłopaka wzrokiem. Wyższy od niej, szczupły, przystojny... Musiała to przyznać, choć za chłopcami to ona nie biegała. Ale wydawał się być jakiś smutny. Choć może to przez jego kamienną twarz, która nawet na chwilę nie zmieniała wyrazu? Podeszła ostrożnie do pegaza, nie chcąc go spłoszyć jednym głupim krokiem. Wolała najpierw się z nim oswoić, niż później oberwać. Pogłaskała go po łbie i widząc, że nie grozi jej krzywda sięgnęła drugą ręką po jedzenie, podsuwając je stworzeniu pod pysk. Następnie zaczęła je wyczesywać, starając się robić to tak delikatnie, jak tylko mogła. Jedyne, czego teraz by potrzebowała to skrzywdzenie zwierzęcia. Po skończonej pracy schyliła się jeszcze, żeby podnieść z ziemi pióro.
Pierwsza kostka: 3 Druga kostka: 2 -> 5 Razem: 5+3=8 Punkty w kuferku: 10 Przerzuty wykorzystane: 1/1
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Nie miał okazji wyjaśnić Ezrze sytuacji, ale w gruncie rzeczy nawet za bardzo się tym nie denerwował. Wyjątkowo nie miał nic na sumieniu i nie zamierzał tego tak zostawić, toteż jego chłopak mógł być pewien, że otrzyma wszelkie wyjaśnienia. Po prostu nie teraz, żeby Swann ich nie wyrzucił z lekcji. Leo wysłuchał ocen, chociaż musiał przyznać, że chętnie usłyszałby swoje nazwisko obok Lotki. Nie było co narzekać, bowiem normalnie dostawał zdecydowanie gorsze oceny. Uśmiechnął się łagodnie do przyjaciółek, odprowadził biedną Biancę wzrokiem i zbliżył się do @Melody Kingston, z którą przyszło mu pracować. - Hej - przywitał się wesoło. Trafił im się do opieki piękny abraksan, który niestety do Puchonki podchodził strasznie nieufnie. Leo nie chciał zostawiać ich samych, poniekąd uspokajając poddenerwowane zwierzę, które przy nim znacznie się uspokajało. Ostatecznie musiał sięgnąć po jedzenie dla pegaza... A ten wtedy akurat spłoszył się i odepchnął Melody. Vin-Eurico błyskawicznie znalazł się u jej boku, pomagając wydostać się z poidła i stanąć na własnych nogach. - Wszystko w porządku? Boli cię coś? - Zaniepokoił się, uważnie na nią spoglądając. Jakby tego było mało, zaklęcie dziewczyny zadziałało odwrotnie i teraz to już musiała trząść się z zimna. Gryfon wygrzebał swoją własną różdżkę i nieco niepewnie ponowił jej próbę, osiągając wymarzony efekt i pozbywając się wszelkiej wilgoci z ubrań Kingston. Skoro jeden kryzys był zażegnany, to musiał sprawdzić czy pegazowi nic się nie stało - ten zaś przybliżył się do Leo chętnie, otulając go wielkim skrzydłem. W pierwszej chwili chłopaka nieźle zatkało, poczuł się jak źrebię otoczone niesamowitą opieką. Uśmiechnął się czule, głaszcząc lekko szyję stworzenia. Zerknął na Melody, jakby chciał usprawiedliwić pegaza za nieeleganckie zachowanie.
Pierwsza kostka: 4 (z przerzutem na 4, 1 i 2, a potem z powrotem 4!) Druga kostka: 3 Punkty w kuferku: 31 Łącznie: 7
Zaklęcie:
Kostka: 6 -> 2! Punkty w kuferku: • z zaklęć - 13 Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 1 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 1
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget była jako tako zadowolona ze swojej oceny, ale szczerze mówiąc również liczyła na Wybitny. Najwyższą ocenę za to dostała Lotta, jako jedyna - Bridget nieważne jak bardzo się starała, starsza siostra zawsze wypadała lepiej, nawet gdy wróciła po długiej nieobecności po wypadku i nosiła w brzuchu dziecko. Nie czuła się jednak zazdrosna, taki stan rzeczy przyjęła raczej bez mrugnięcia okiem, bowiem nie była to nowość. Powyżej oczekiwań to też dobry wynik - za niski jak na jej standardy wobec siebie z opieki nad magicznymi stworzeniami, ale przeżyje z tą oceną. Zadanie praktyczne zdecydowanie bardziej jej się podobało niż pisanie kartkówek, dodatkowo dostała do pary @Evangeline V. I. Lynn. Obdarzyła Puchonkę szerokim uśmiechem i prawie bez wahania zabrała się do wykonywania zleconych zabiegów pielęgnacyjnych. Pegaz początkowo nieco bał się wyciągniętej w jego stronę ręki Bridget, ale ostatecznie dał się pogłaskać, a później już w ogóle nie miał problemu z jej bliskością. Karmienie i picie w wykonaniu Bridget również zakończyło się sukcesem. - Piękne są - stwierdziła rozmarzona, patrząc na skrzydła konia. - Jak myślisz, ciężko się na nim lata? To w ogóle dozwolone w tej chwili? - zapytała jeszcze. Może Evangeline wiedziała takie rzeczy? Jej uwagę przykuło pióro leżące na ziemi, prawdopodobnie niedawno zrzucone, bowiem nie było ani odrobinkę brudne i jeszcze żaden but go nie zdeptał. Bez wahania pochyliła się, by je podnieść. Może się kiedyś przydać...
Pierwsza kostka: 5 Druga kostka: 1 -> 5 Punkty w kuferku: 22
Zadowalający? Cóż, mnie to z pewnością zadowalało. Zwłaszcza, że nie jestem prymusem z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. To prawda są ładne, są fascynujące... Ale są też problematyczne. Zupełnie wystarczyłby mi pies i to wcale nie psidwak. Nie lubię psidwaków, ich nadprogramowe ogony wprowadzają mnie w pewien niepokój. Uśmiecham się do Bridget, kiedy słyszę, że otrzymała Powyżej Oczekiwań. Temat lekcji wydaje mi się kuszący. Przecież pegazy to takie śliczne koniki, nawet jeśli nauczyciel mówi coś zupełnie innego. Śliczne koniki to dokładnie to do czego je sprowadzam, bo wywołują u mnie wręcz dziecięce fantazje. Jestem taka podekscytowana, że niemal zapominam, że będziemy pracować w parach. Obracam się w stronę @Anthony Wilder i posyłam mu grzeczny, ciepły uśmiech. Nie znamy się bardzo dobrze, ale chłopak wydaje mi się sympatyczny. - Cześć - odpowiadam zgodnie, lustrując go wzrokiem. - Jasne, nie ma na co czekać. Podążam najpierw do szopy po wszystkie potrzebne rzeczy i nie do końca wiem co i jak. W końcu nigdy nie opiekowałam się pegazami, no naprawdę w tej kwestii moje doświadczenie jest zupełnie zerowe. Zbliżam się do pegaza i ku mojemu zdziwieniu wszystko idzie gładko i prosto. Jestem z siebie tak zadowolona, że aż przez przypadek wykonuję jeden niewłaściwy ruch i zahaczam o sierść zwierzęcia nieco za mocno. Płoszy się i czuję, jak dostaję skrzydłem w ramię. Nic wielkiego się nie dzieje, poza tym, że czuję bardzo mocny, punktowy ból po lewej stronie. Staram się rozruszać rękę i kręcę nią przez chwilę, na ciesząc się, że przynajmniej nie jest unieruchomiona. Sprawia mi to jednak nieco cierpienia - dobrze przynajmniej, że nie jest to ramię od mojej wiodącej ręki. Coś czuję, że zostanie mi po tym wielki siniak. Kiedy kontynuuję, robię to z mniejszym zapałem, dochodząc do wniosku, że może jednak wcale aż tak bardzo nie lubię abraksanów.
Pierwsza kostka: 2 Druga kostka: 2 Punkty w kuferku:0
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
- Ech... - popatrzyła za @Bianca Zakrzewski, która musiała opuścić zajęcia. Swann uniemożliwił im nawet jakieś sprawiedliwe rozliczenie zakładu. Poza tym był bucem. Fire uznała, że musiał być jakiś tępy, żeby uznać ten stek bzdur za coś godnego N. Tym bardziej dziwiła się, że to Bianca wyleciała. Powstrzymała z trudem chęć zgłoszenia, że źle się poczuła i dogonienia przyjaciółki. Starając się nie przybierać zbyt cierpiętniczej miny podeszła do tej szopy i obejrzała sprzęt. W gruncie rzeczy nie miała bladego pojęcia, do czego służą te wszystkie dziwaczne narzędzia. Fire zdecydowanie wolałaby wszystko załatwiać magicznie. Czy ona wyglądała na parobka? I czego te zajęcia miały jej właściwie nauczyć? Jak odróżnić łajno abraksana od aetonana? - W połowie jesteś Shercliffe'm, więc liczę, że przeżyjemy. - powiedziała, podchodząc do @Riley Fairwyn i wsadzając dłonie w kieszenie płaszcza. Przynajmniej to, że miała za towarzystwo Krukona, a na pegazy całkiem miło się patrzyło, mogło wynagrodzić tę lekcję. - Chodźmy do tych od alko. Nie starała się wykonywać gwałtownych ruchach przy podejściu do abraksana, ale ten wierzgnął łbem tak nagle, że Blaithin prawie się potknęła. Dziewczyna poczuła poruszenie w swojej wewnętrznej kieszonce, gdzie siedziała salamandra. Przyłożyła szybko dłoń do piersi, chcąc uspokoić Ignis. - Och! To chyba moje nowe perfumy. - powiedziała dramatycznym tonem, ale Swann nie był zadowolony i odjął punkty Gryfonom. Okej, z rangi buca wyrósł na buca do kwadratu. Pokazała mu fucka, jak tylko się odwrócił. - Jeśli mnie ugryziesz, ja ugryzę mocniej. - pogroziła pegazowi, który nie reagował już tak drażliwie na salamandrę, ale wydawał się jakiś wystraszony. Może to niezbyt miła aura Gryfonki tak na niego oddziaływała. Razem z Riley'em zabrała się do pracy, ale nie za bardzo wiedziała w co ręce włożyć. Działała intuicyjnie. - Myślisz, że jeśli go pogłaszczę, przywali mi skrzydłem? - zapytała, ale już wyciągnęła rękę i położyła ją delikatnie na grzywie abraksana. Była tak niewyobrażalnie miła w dotyku... Jednocześnie miękka, ale też wytrzymała. - Wow... - wymsknęło się rudowłosej, kiedy głaskała pegaza kolejno po głowie i aksamitnych skrzydłach. Szkoda, że Bianca tego nie widziała. A później jeszcze natknęła się na pióro, które zabrała ze sobą, jak cudownie.
Pierwsza kostka: 5 Druga kostka: 4 z przerzutem na 5 Punkty w kuferku: 11 A na salamandrę parzysta.