Pośród piaszczystej plaży, tuż przy brzegu morza, dojrzeć można starannie wyłożony, dębowy parkiet. Zgodnie z zamierzeniami to właśnie tutaj mają gromadzić się ci goście, którzy mają ochotę dać upust swojej energii i nagromadzonym podczas uroczystości ślubnych emocjom. Tutaj też mogą chwilę odsapnąć dzielni wymiatacze parkietowi (i wszyscy inni), zajmując swe miejsca przy jednym z licznych stolików, które stoją w pobliżu. Każdy z nich okryty jest śnieżnobiałym obrusem, pośrodku stoją wazony z kwiatami zaczarowanymi tak, aby każda z pań (i mężczyzn, o ile w ogóle zwrócą na nie uwagę) widziała w nich swoje ulubione . Szum fal idealnie wkomponowuje się w dźwięki tanecznej muzyki na żywo, którą co jakiś czas przerywają krzyki mew.
Całe szczęście, że ta wydająca się trwać wieczność część oficjalna wreszcie dobiegła końca. Ślub to oczywiście była bardzo piękna uroczystość, nie mniej jednak Electra nie była w żaden emocjonalny sposób owiązana z parą młodą i nieszczególnie ją to interesowało. Blondynka wymknęła się z kościoła w momencie, gdy wszyscy ruszyli szturmem do świeżo upieczonych małżonków, by złożyć im gratulacje i prezenty. Ona stwierdziła, że zrobi to przy jakiejś okazji, bo nie było sensu w pchaniu się pomiędzy bliskich. Postanowiła iść w kierunku dużego parkietu - nie żeby miała w planach taniec. To w końcu miało być docelowe miejsce większości gości, więc istniała największa szansa na spotkanie kogoś znajomego. Mimo wszystko Electra chciała się dobrze bawić, a nie czuć nie na miejscu przez cały czas, nawet jeśli faktycznie trochę tak było. Bardzo podobały jej się kwiaty w wazonach, dlatego podeszła bliżej do jednego ze stoliczków, aby móc powąchać i popodziwiać biało-różowe goździki, będące skądinąd jej ulubionymi kwiatami. Postanowiła, że usiądzie i poczeka, aż nadciągnie fala chętnych do zabawy gości, do których będzie mogła się przyłączyć. A w najgorszym wypadku się ulotni i wcale nie będzie żałować.
Liam nie miał pojęcia, co tu robi. Wiadomość o tajemniczym ślubie dotarła do niego pewnie przez przypadek, ale i tak postanowił się pojawić. Nie miał innych planów, po powrocie z Kolumbii właściwie cały czas przygotowywał się do pracy. Teraz jednak miał okazję na jakąś zabawę, dobry alkohol i może sympatyczne towarzystwo? Co prawda spóźnił się na oficjalną ceremonię, ale nie uznał tego wcale za zły omen. Decyzję o pojawieniu się na imprezie podjął dopiero co, a więc garnituru szukał na ostatnią chwilę. Postawił na prosty krój, klasyczną czerń spodni i marynarki, oraz białą koszulę. Krawat wiązał już podążając za tłumem hiszpańskich gości. Po drodze jakiś kelner wcisnął mu w rękę kieliszek z bliżej niezidentyfikowaną substancją, ale Dear nie zamierzał wybrzydzać. Na 90% był to alkohol, a to duży pluz. Planował zaszyć się na chwilę przy jakimś stoliku, ale zamiast tego wylądował tuż przy największym parkiecie. Prześliznął się nieco niezgrabnie z drogi jakimś Hiszpanom, po czym pochylił się nad pobliskim stolikiem. Stały na nim kwiaty, pachnące jakby karmelem...? Cóż, w czarodziejskim świecie nic nie było niemożliwe. Podniósł wzrok i dostrzegł, że stoi tuż obok jakiejś blondynki. Wyglądała naprawdę zniewalająco, a przynajmniej tyle mógl dostrzec od tyłu. Nachylił się nad nią lekko i z uśmiechem postanowił rozpocząć rozmowę. - Witam - zagadnął wesoło... I w tej chwili dostrzegł twarz swojej rozmówczyni. Siedząca przy stoliku kobieta była nikim innym, jak Electrą O'Keeffe. Liam otworzył szerzej oczy z zaskoczeniem, pozwalając by spomiędzy jego warg wyrwało się pełne zdziwienia 'o'. Nie wiedział, jak się zachować - ich ostatnie spotkanie było dość... Oryginalne.
Drgnęła zaskoczona, kiedy tak szybko została przez kogoś zaczepiona. Na ogół to ona najpierw z oddali oceniała potencjalnie zainteresowanych ludzi i ewentualnie dawała przyzwolenie. Fakt, że nieczęsto bywała pomiędzy samymi nieznajomymi, dlatego zamiast natychmiast przygotować się do spławienia osobnika, przywdziała na usta nieśmiało-zachęcający uśmiech. To była jej szansa, tym bardziej po incydencie z Liamem. Musiała być naprawdę zdesperowana, by go pocałować, co uświadomiło jej od jak dawna nie była z nikim blisko. - Cze... - urwała natychmiast, gdy twarz nieznajomego rozmówcy stała się twarzą Liama. Mogła przyrzec, że jej skóra zbladła przynajmniej o pół tonu. - Czy ja już mam jakieś omamy? - jęknęła ze zgrozą. Niemożliwym było, żeby los był tak złośliwy i krzyżował im ścieżki tak często. Po jego minie widziała, że on również nie ma pojęcia jaki wykonać ruch. To dało jej sygnał, że sprawę należy wziąć we własne ręce. Faceci... Kiedy przychodzi co do czego są zupełnie bezużyteczni. Została trochę zdradzona przez własne ciało, ponieważ niestety nie mogła się powstrzymać przed przyjrzeniem się Liamowi i ocenieniu jego wyglądu. Na jej nieszczęście, bezstronny wskaźnik w jej umyśle wyraźnie uznał, że przynależy do kategorii "cholernie atrakcyjny". To oczywiście była wina tego klasycznego garnituru! - Więc? Może przestaniesz patrzeć się na mnie jak wół na malowane wrota? - podpowiedziała mu i uniosła wysoko jedną brew z lekką kpiną w mimice, z tym dwu sekundowym opóźnieniem. Cóż, żadne z nich najwidoczniej nie miało dobrego dnia, jeśli chodziło o refleks.
Bardzo polegał na pierwszym ruchu ze strony Electry i, o Merlinie, nie zawiódł się. Kobieta na początku wyglądała na tak zagubioną i zaskoczoną, jak on sam, co nieco go pocieszyło. Na szczęście uzdrowicielce szybciej udało się przejść do względnie naturalnego tonu. - Chciałbym. - westchnął jeszcze w temacie omamów. Wychylił otrzymany wcześniej kieliszek, wlewając jego zawartość do gardła. Miał nadzieję na jakieś wysokoprocentowe trunki, bo miał wrażenie, że tym razem do zabawy przyda mu się pomoc. Z całą pewnością teraz, gdy konfrontował się z O'Keeffe. - To się dopiero nazywa trafne określenie! Punkt za kreatywność. - rzucił ironicznie, z dziwaczną ulgą. Wspaniale, skoro dalej byli w stanie się nie lubić, to znaczyło, że tamten pocałunek nie należał do ważnych rzeczy. Inna sprawa, że troszkę go to bolało. - Powiem ci, O'Keeffe, że wyglądasz całkiem przyzwoicie. - dodał jeszcze, tłumiąc w sobie irracjonalne chęci do sprawienia jej prawdziwego, pełnoprawnego komplementu. Sprawiło to, że aż urósł z dumy dwa centymetry. - Chociaż nie spodziewałem się ciebie tutaj. Znasz młodych? Skoro już tu byli, mogli poświęcić chwilę na rozmowę. Fakt faktem, jak narazie wciąż panowały tu tłumy i Liam nie miał ochoty na błądzenie w tłumie. Opadł na krzesło obok blondynki, nie przestając szukać wzrokiem innych znajomych twarzy.
Westchnęła, obserwując jak Liam wlewa w siebie zawartość kieliszka. Żałowała, że sama nie miała takiej możliwości, bo szczypta brawury, którą alkohol przynosił, bez wątpienia byłaby przydatna w tym momencie. Z drugiej strony Electra obawiała się, że skończy jako przytulanka, jeśli pozwoli sobie na picie. Stawała się wtedy zupełnie inną osobą i wolała nie stawiać nikogo w niezręcznej sytuacji kontrolowania jej w takim stanie. Przewróciła oczami na komentarz Liama, bo może poetką nie była, ale to porównanie było jej zdaniem bardzo dobre. - Wyglądam zniewalająco i oboje doskonale o tym wiemy - poprawiła go, odrzucając włosy do tyłu i przybierając minę divy. Przez cały czas miała jednak sympatią w oczach, bo ten drobny komplement zmiękczył jej serce. Podniosła rekę, jakby miała zamiar dotknąć Liama, ale zawahała się w odpowiednim momencie. Niby chcieli, żeby wszystko było normalnie, a Electra w gruncie rzeczy często dotykała Liama - to go szturchnęła, to uderzyła... Teraz jednak nie wiedziała, czy to wskazane, więc zrezygnowała i tylko podrapała się po nosie. - Ty też wyjątkowo trzymasz poziom. Westchnęła, kiedy Liam sam dał sobie pozwolenie na przyłączenie się do niej. Dobrze, bo sama by go nie poprosiła, a nie miała ochoty siedzieć samotnie. - Nie, pierwszy raz widziałam ich dziś na oczy. Dostałam takie dziwne zaproszenie - Wyciągnęła z torebki kartę podpisaną nazwiskiem Pana młodego. - Jest tu tyle osób, że nawet nie zauważą, że przyszedł ktoś obcy. Ak z tobą? Jesteś od którejś ze stron? I dlaczego nie przyprowadziłeś partnerki? Jej matka zawsze twierdziła, że na takie uroczystości zawsze lepiej znaleźć osobę towarzyszącą. Electra nie bardzo w to wierzyła, bo ograniczało to swobodę w zabawie z innymi ludźmi, - w końcu, gdyby miała chłopaka to nie chciałaby, żeby inne kobiety wisiały mu na szyi - dlatego zrezygnowała z zapraszania kogokolwiek. Czyżby Liam miał podobny światopogląd?
Liam bawił się kieliszkiem, obracając go w palcach nieco zbyt nerwowo. Towarzystwo Electry, czy po prostu jakiś niepokój? Bądź co bądź, znajdował się w zupełnie obcym miejscu z masą zupełnie obcych ludzi. Rozejrzał się zaciekawiony po pobliskich stolikach. Nie wierzył, że nie znajdzie tu niczego, czym mógłby na nowo wypełnić kieliszek! Zadowolony wychylił się w stronę jakiegoś blatu i zabrał z niego ciemną butelkę, przy okazji zgarniając ten dodatkowy kieliszek. Postawił go przed O'Keeffe i wypełnił go czymś, co chyba było jakimś winem, po czym to samo nalał sobie. - Taaak, czuję się w pełni zniewolony twoim wyglądem. - przytaknął beznamiętnym tonem, biorąc pierwszy łyk tajemniczego trunku i przy okazji posyłając uzdrowicielce nonszalanckie spojrzenie z domieszką rozbawienie. Przecież nie musiała wiedzieć, że jest kompletnie zakochany w jej aktualnej kreacji. Nie "zakochany" jako zakochany, po prostu, no. Podobała mu się. Sukienka, nie Electra. - Nie komplementuj mnie tak, bo popadnę w samozachwyt... - pokręcił głową z rozbawieniem, obserwując jak blondynka wyjmuje z torebki zaproszenie. Otrzymał dokładnie takie samo, więc skinął głową ze zrozumieniem. - Chyba właśnie chcieli, żeby przyszli obcy. Dziwna sprawa, ale w sumie... I tak nie miałem większych planów. Na chwilę zamilkł, wodząc wzrokiem po parkiecie i stolikach. Wino całkiem mu smakowało, chociaż nie był to jego ulubiony alkohol. Cóż, przynajmniej nie upije się zbyt szybko i nie zrobi z siebie kretyna... Pomijając fakt, że miał ochotę na trochę procentów uderzających mu do głowy. Może znajdzie później jakiś bar, z Electrą lub bez? Nie widział tu właściwie żadnych innych znajomych, więc nie miał przed kim się jakoś szczególnie zbłaźnić. - Też nie znam młodych i nie mam partnerki, bo nie miałem kogo zaprosić. - przyznał zupełnie szczerze i zarazem nieco głupio. Coś na jego twarzy chyba krzyczało 'WSTYD', więc zaraz przytknął do warg kieliszek i pociągnął z niego kilka solidnych łyków. - Albo raczej, nie chciało mi się szukać? Nieistotne, po prostu jestem sam i tyle.
Ostatnio zmieniony przez Liam S. Dear dnia Pią Paź 14 2016, 20:15, w całości zmieniany 1 raz
Mimowolnie jedna z brwi Electry podskoczyła do góry, jakby obrazowała myśl, która pojawiła się w jej umyśle, kiedy tylko Liam postawił przed nią kieliszek. Nie była żadną koneserką alkoholi - zazwyczaj nie miała z kim pić, a nie była desperatką, aby robić to samotnie. Miała jednak sporą wiedzę teoretyczną. Była świadoma na przykład tego, że Malinowy Znikacz potrafi po jednym kieliszku zwalić z nóg, a takie weselne trunki potrafią mieć specjalne "ciekawe" właściwości. Podchodziła więc do wszystkiego z dozą nieufności. Nie przeszkadzało jej zatem, że Liam nie miał oporów. Wzięła kieliszek do rąk i zaczęła go powoli obracać w palcach. - A potem spojrzysz w lustro i ci przejdzie - odparła natychmiast, ozdabiając słowa przesłodkim uśmiechem. Co mogła poradzić na to, że Dear sam się tak ładnie wystawiał? Nie wybaczyłaby sobie, gdyby którejś z okazji nie wykorzystała! - To śmieszne. Nie wyobrażam sobie na własnym ślubie musieć oglądać przypadkowych ludzi, którzy przyszli tylko dla darmowej zabawy, jak ja czy ty. Nie wiedziała, czy młodzi mieli jakiś kompleks i było to zorganizowane po to, by się chwalić - bo musiała przyznać, że klimat wesela był godny pozazdroszczenia - czy po prostu wystąpił bardzo niefortunny błąd. Może niepotrzebnie wypowiadała się tak negujący sposób? Dobrze, że po wyznaniu Liama, Electra nie poddała się impulsowi, który kazał jej rzucić coś w stylu "Ja bym z tobą poszła." To dopiero byłby wstyd. - Ej no, nie uwierzę. Ty nie miałeś kogo zaprosić? Nie żeby druga myśl była dużo lepsza... Zabrzmiało to trochę tak, jakby Electra uważała Liama za wystarczająco atrakcyjnego, by mógł sobie w tych partnerkach przebierać. Absurd. Miała nadzieję, ze tak tego nie zinterpretował.
Może i trunki, których aktualnie próbowali, do najmocniejszych nie należały... Ale Liam wlał je w siebie tak szybko, że błyskawicznie zaczął odczuwać przyjemne rozluźnienie. No i dobrze, po co ma chodzić poważny i spięty całą imprezę? Wakacje, wesele w gronie kompletnie obcych osób... Na Merlina, dajcie mu więcej tego boskiego nektaru, który wspomagał jego humor! - To niesamowite, jak uroczo wyglądasz gdy kogoś obrażasz... - westchnął z niedowierzaniem, zapatrzony w ten cukierkowy uśmiech Electry. Słuchał jej uważnie, gdy wyrażała swoją opinię na temat ślubu, po czym wzruszył ramionami i dopełnił sobie kieliszek. Chyba ktoś powinien go poinformować, że to wino, a nie jakieś shoty. - A ja wiem? Po co zabraniać ludziom zabawy? Zresztą, nie narzekam. Całkiem mi się ta darmowa zabawa podoba. - uznał, bawiąc się kieliszkiem i 'mieszając' nim alkohol w sztucznie profesjonalny sposób. Raczej też nie chciałby, aby na jego ślubie byli obcy... Ale dopilnowałby, aby zaproszenie otrzymał każdy, z kim tylko miał doczynienia w całym swoim życiu. Merlinie, jego ślub będzie cudowny! Otrząsnął się z tych przemyśleń, bo w gruncie rzeczy, nawet nie miał pomysłu na pannę młodą. Cóż, jedni biorą śluby w wieku studenckim, a inni... - Wiem, ciężko w to uwierzyć, co? - zaśmiał się krótko na słowa O'Keeffe. - Powinienem zaprosić ciebie, nasze spotkanie to wyraźny znak. - Dear kompletnie nie myślał, wyrzucając z siebie te słowa. Co więcej, na sam koniec puścił jasnowłosej oczko, dalej z cieniem uśmiechu na ustach.
Electra z trudem opanowywała rozbawienie, kiedy widziała, jak jej rozmówca nieroztropnie wlewa w siebie kolejne kieliszki. Uważała to za bardzo zły pomysł, ale kim była, by mu tego zabraniać? Mieli ponad dwadzieścia pięć lat i znali swoje własne ograniczenia. W dodatku była bardzo ciekawa, czy Liam przystopuje sam, czy dopiero wtedy, kiedy już nie będzie mógł trafić kieliszkiem do ust... - To mało jesteś spostrzegawczy, kochany, skoro zauważyłeś to dopiero teraz, a obrażam cię statystycznie trzy razy na minutę - parsknęła. I nie, to już nie było urocze w żadnym wypadku. - Nie no, ja też nie narzekam... Po prostu czuję się trochę nieswojo, kiedy nie wiem, czego oczekiwać. Może po prostu potrzebowała czasu, żeby się w to bardziej wkręcić? Uświadomiła sobie, że tak bardzo skupiała się na tym, by zawsze mieć nad sobą kontrolę, że dawno nie była na porządnej imprezie i to w dobrym stylu, przez co prawdopodobnie zamiast kręgosłupa miała kij od szczotki. Potrząsnęła więc głową, odrzucając te sceptyczne myśli. Jej wzrok powędrował na moment na parkiet, po którym lawirowały pojedyncze pary. Szybo jednak oprzytomniała - bywała naprawdę niezdarna, a wysokie buty niczego nie ułatwiały. - Może i powinieneś, ale zobacz, masz drugą szansę, bo i tak tu jestem. Ale lepiej odstaw alkohol, bo zaczynasz kompletnie bredzić i mnie przerażasz - zaśmiała się, łapiąc Liama za nadgarstek i powstrzymując od ponownego podniesienia kieliszka.
Liam nie uważał, aby coś było nie tak z jego uwagą - wręcz przeciwnie, brał siebie za osobę dość spostrzegawczą. Inna sprawa, że nie zawsze dzielił się odkryciami z pozostałymi, co właśnie było sednem sprawy w tym przypadku. Electra była urocza i doskonale o tym wiedziała, on po prostu nie lubił jej tego przypominać. Cóż, teraz jednak ich relacje nie mogły stać się chyba dziwniejsze. Miał wrażenie, że nie wiedział jak się zachowywać - a dobry humor tylko wzmagał to zagubienie. - Oj, kochana, ty mnie nie widziałaś pijanego. - pokręcił głową z rozbawieniem, obserwując dłoń dziewczyny spoczywającą na jego nadgarstku. Było to całkiem przyjemne uczucie, miała delikatną skórę i... No i to po prostu było miłe. Dear nie miał w swoim otoczeniu zbyt wielu ludzi, którzy by tak stawiali na kontakt związany z dotykiem. - Aktualnie nie muszę nic odstawiać i wcale nie bredzę. Po prostu mam dobry humor. - wyjaśnił spokojnie, bo bez przesady. Wino miałoby go tak zwalić z nóg? Ha, jeszcze zobaczymy. Zerknął na parkiet i chwilę milczał, układając sobie wszystko w głowie. Nie było to niezręczne milczenie, raczej takie przyjemne i łagodne. Przechwycił dłoń uzdrowicielki i spojrzał jej w oczy z niejakim rozbawieniem. - W takim razie, Electro, czy będziesz moją plus jeden? - spytał wyjątkowo uroczyście, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Bardzo chętnie porwałbym cię do tańca. - dodał jeszcze, bo doskonale widział wcześniejsze spojrzenie kobiety, skierowane na tańczących. Raz się żyje!
Nie sądziła, że to właśnie z Liamem będzie prowadziła taką niezobowiązującą i luźną rozmowę. Widocznie wystarczyło trochę dobrych chęci z obu stron. Nie bez znaczenia była pewnie sama sytuacja - zarówno Electrze jak i Liamowi udzielała się dobra atmosfera wesela, a powietrze między nimi pozbawione było trujących iskier wrogości. - I nie chcę, Liam, więc lepiej się pilnuj, bo cię zostawię - zagroziła. Pijani ludzie łatwo doprowadzali ją do szału, bo zawsze byli albo natrętni, albo po prostu głupi. Albo natrętni i głupi jednocześnie w większości przypadków... Gest mężczyzny z przechwyceniem jej dłoni tak ją zaskoczył, że jej usta natychmiast rozszerzyły się w uśmiechu. To było miłe, równie miłe jak uwaga, którą dawał jej poprzez spojrzenie. - Myślałam, że się nigdy nie doczekam. - Przewróciła oczami, bo przecież była sobą i nie mogła dać mu prostej odpowiedzi. - Skoro nie ma lepszych ani nawet innych ofert... Po raz pierwszy, po raz... No sprzedane. Więc teraz teoretycznie byli tu jako para? Para znajomych oczywiście. - Nie ma szans, ja nie tańczę. Potknę się i połamię sobie nogi - zaprotestowała natychmiast, jednocześnie podrywając się z krzesełka. Choć jej usta mówiły "nie", na pierwszy rzut oka było widać, co kryło się w myślach. Owy protest klasyfikował się do tych skomplikowanych, zaraz obok sytuacji, kiedy kobieta podczas zakupów podczas przeceny powie, że nie, nie potrzebuje kolejnej pary butów albo kiedy zapewni, że nie ma nic przeciwko zaproszeniu na spotkanie kogoś znienawidzonego. I nawet nie przeszkadzało jej, że przez tak długi czas trzyma za rękę Deara. Była osobą bardzo dotykalską - w takim sensie, że kontakt fizyczny stanowił jej zdaniem bardzo ważny element rozmowy i ogólnie szeroko pojętnego rozwoju znajomości - i na ogół nawet tego nie zauważała. Z Liamem było tak, że po prostu nie potrafiła nie zanalizować każdego ich kontaktu. Położyła jedną dłoń na ramieniu mężczyzny, przysuwając się do niego na odległość niecałych trzydziestu centymetrów. Zbyt blisko? Za daleko? Nie potrafiła tego ocenić, bo zależne to było od uczuć, którymi w tym momencie darzył ją Dear. W końcu wciąż byli tymi samymi Electrą i Liamem i nie można było tego zmienić za pomocą dotknięcia różdżki. - Uh... Jesteś naprawdę wysoki - rzuciła pierwszy komentarz, który przyszedł jej na myśl. - Wcześniej jakoś tego nie doceniałam.
Dziwnie tak było, bez tej całej złości. Jakby zawarli pewnego rodzaju rozejm... Liamowi całkiem się to podobało. Wolał uśmiech Electry, od tego chłodnego grymasu. Poza tym, on też był raczej dotykalską osobą (pomijając fakt, że zwykle nie miał kogo dotykać...), więc odrobina bliskości jak najbardziej pasowała. - Uważaj na słowa, Electro. Dla osoby niewtajemniczonej zabrzmiałoby to, jakbyś mi się conajmniej sprzedała. - zaśmiał się cicho i wstał, nie puszczając dłoni swojej towarzyszki. Och, Dear uwielbiał kobiety i to ich 'nie'. Miał siostry, miał matkę. Doskonale wiedział, że kiedy tłumaczą, że czegoś nie potrafią zrobić, to są w tym mistrzyniami. Gdy szukały wymówek, w rzeczywistości ich nie pragnęły. Mówiły na opak, do czego trzeba było się zwyczajnie przyzwyczaić. Był pewny, że O'Keeffe tylko narzekała, a tak naprawdę była wyśmienitą tancerką. Pewnie po części chciał w to wierzyć - nie, żeby ją idealizował, nic z tych rzeczy. Po prostu miał wrażenie, że taka kobieta zwyczajnie umie się ruszać. Z trudem powstrzymał uśmiech, gdy uzdrowicielka ustawiła się w bezpiecznej odległości. - Widzę, że mam tu profesjonalistkę! Może gdyby Dearowie tak nie naciskali na syna, nie chodziłby na lekcje tańca i teraz nie wiedziałby, jak to powinno wyglądać. Niestety lub stety, tancerzem był naprawdę dobrym. Pod względem technicznym. Serca do tego nie miał. - Nie da się ukryć... - przysunął się do Electry tak, by ich klatki piersiowe delikatnie się stykały. Kącik ust uniesiony miał w uśmiechu, a oczy zapatrzone w blondynkę. Czyżby była nieco zakłopotana? - No nie wierzę, wcześniej tego nie doceniałaś? Przecież mnie tak uwielbiasz...
To, jak się zachowywali, przypominało Electrze nieco czasy z ich bardzo wczesnej znajomości. Kiedy jeszcze byli sobą na tyle zaciekawieni, że nie dostrzegali tego, jak wiele barier istniało między nimi. Pamiętała, że potrafili być wtedy dla siebie mili i teraz był to ciekawy powrót do przeszłości. - Możemy negocjować, żeby nie tylko dla niewtajemniczonych tak brzmiało, jeśli cię na to stać. - Zmierzyła go wyzywającym spojrzeniem. Czy tylko jej zdaniem z jej winy ta rozmowa zaczynała przybierać niepokojący bieg, ocierający się o dziwny rodzaj flirtu? I to naprawdę kiczowatego. Dlaczego przy nim zawsze się tak ośmieszała? Była pewna, że dokona tego jeszcze nie raz podczas wesela, a zacznie się już od tańca. Nieważne jak zgrabna potrafila być i jak świetnie radziła sobie w solowym tańcu - Electra miała niesamowitą zdolność do wpadania na mniej lub bardziej niebezpieczne przedmioty w chwilach nieuwagi. Na przykład za każdym razem, kiedy wchodzila do swojego gabinetu, zapominała o lekko wysuniętej szafeczce, co kończyło się wiecznie obitym biodrem. Watpiła, żeby potrafiła dostatecznie podzielić swoją uwagę na kroki i Liama. Jedno musiało ucierpieć - z tym że jej partner był bardzo rozpraszający i dla niej wszystko było już jasne. Miała nadzieję, ze jego umiejętności ich uratują. - Jak nie przestaniesz się naśmiewać, będę cię specjalnie deptać - obiecała w odwecie. Najwyraźniej Liam nie doceniał tego, jak zachowawcza była, wydzielając strefy osobiste. On chyba za cel wziął sobie wybicie jej ze strefy komfortu. Teraz, kiedy stali klatka w klatkę, dotarło do niej, jak intymny kontakt można uzyskać podczas tańca. O wiele większy niż wyraziłaby zgodę w innej sytuacji, a w dodatku łatwy do usprawiedliwienia - nie, nie zamierzała tego wykorzystać. Raczej. - O tak, jest wiele takich rzeczy. Nigdy nie doceniałam też zaklęć, które powodują wyciszenie głosu. Sądzisz, że do nich też najwyższy czas się przekonać?
- Ciężko stwierdzić. O jakich liczbach, w przybliżeniu, mówimy? Groźba podeptania wcale nie była taka straszna. Liam uczył się tańczyć najwięcej ze swoimi siostrami, bo tak było najwygodniej dla rodziców. Przecież ich mały dziedzic nie mógł wpaść na jaką pannę, która mogła okazać się niegodna. Lepiej było przetrzymać go w bezpiecznej odległości. W każdym razie, nauka z siostrami nie była taka prosta. Starsza zachowywała się jak księżniczka, grymasiła i zwykle ochrzaniała Liama, co jedynie potęgowało jego niechęć wobec tej sztuki. Młodsza była o wiele bardziej rozczulająca, nieporadna i deptała go cały taniec. Dear był ciekaw, czy teraz będzie musiał prowadzić Electrę tak, jak kiedyś małą Anastasię. - Ach, no widzisz. Powiedziano mi, że jako nauczyciel pokocham to zaklęcie. - obrócił delikatnie swoją towarzyszkę, na koniec przyciągając ją z powrotem do siebie. Normalnie taka bliskość, akurat z nią, mocno by go peszyła. Nie wiedział, czemu teraz jakby ufał O'Keeffe. Może faktycznie było w tym winie coś mocniejszego? Ledwo zauważalnie potrząsnął głową, co pomogło mu wyrwać się z zamyślenia. Nie chciał teraz sobie przypominać, dlaczego na co dzień ich relacje były chłodniejsze. Chciał się dobrze bawić, a ona jak narazie mu w tym pomagała. - I co, nie jest tak źle, hm? - zagadnął, bo o dziwo sam odczuwał ogromną przyjemność z tego tańca. Jedna dłoń Electry spoczywała spokojnie na jego ramieniu, drugą zaś sam obejmował swoją dłonią. Kiedy stali tak blisko, on również doceniał swój wzrost - albo raczej jej, bo wydawała się taka drobna... Flirt czy nie, Dearowi to nie przeszkadzało. Było po prostu dobrze, tu i teraz. Inna sprawa, że zupełnie zapomniał, że podczas tańca jego dłoń nie powinna zjechać poniżej łopatki partnerki. Łopatka, biodro... co za różnica?...
Zmarszczyła w zastanowieniu nos, żeby potem i tak tylko zbyć pytanie cichym śmiechem i lekceważącym wzruszeniem ramion - na tyle, ile pozwalała jej na to pozycja, w której się znajdowali. - A bo ja wiem? Nigdy wcześniej się nie wyceniałam. Wbrew złowróżebnym przewidywaniom Electry, szło im naprawdę dobrze. Nawet, jeśli O'Keeffe gubiła co jakiś czas drobny krok, wypadki nie przechodziły efektem domino na Liama ani znacząco jej samej nie żenowały. A drugim imieniem Electry bez wątpienia nie była "obojętność", jeśli chodziło o to, co robiła źle. - Ktokolwiek to powiedział, miał rację. Dzieciaki są najlepsze we wprowadzaniu człowieka w stan nerwicy. Nauczyciele to masochiści - odpowiedziała z pełnym przekonaniem. Kiedy wspominała swoich znajomych ze szkoły, te wszystkie głupie rzeczy, które razem robili... Electra naprawdę była pełna podziwu, że jej nauczyciele mieli taką anielską cierpliwość. - Dlaczego właściwie nauczanie? - zainteresowała się. Rzadko rozmawiali o swoich głęboko zakorzenionych w mózgu przekonaniach, a przecież w nich kryło się wiele nieodkrytych informacji. - No nie jest, nie jest. Electra nie uważała się za typowe zwierzę stadne. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że i w niej była podświadoma potrzeba i chęć bycia z kimś blisko. Może to był powód, dla którego dziewczyna nie zareagowała na dotyk, który niezauważenie zszedł z początkowego punktu. Potraktowała to po prostu jako wypadek. W ich znajomości było ich już przecież wiele. - Jeśli chcesz to możemy się zaraz przejść gdzieś... No wiesz, na pewno nie tylko parkiety są tu fajne. - zaproponowała, a w jej głosie pobrzmiał znak zapytania, który dawał jej poczucie bezpieczeństwa w postaci możliwego awaryjnego wycofania się ze swoich słów. Taka była sprytna...