Niezbyt jeszcze umeblowane małe dwupokojowe mieszkanie. Oprócz podstawowego wyposażenia - łóżka, wanny oraz umywalki, próżno w nim dopatrywać takich skarbów, jak kanapa. Są jednak poduszki. Drastycznie powiększone, za pomocą odpowiednich zaklęć, by dało się na nich siedzieć. No i maszyna. Do pisania.
Trzeba było przyznać, że Hope naprawdę stresowała się tym spotkaniem. W końcu to był ktoś, na kogo widok jej twarz oblewał rumieniec. Kiedyś. Teraz sama nie wiedziała co do cholery czuje. Z czasem to uczucie przygasło. Może dlatego, że nigdy mu nie powiedziała, aż w końcu on wyjechał i w ten oto sposób straciła jakiekolwiek szanse na wyznanie. Rany, żałowała wtedy, że nie powiedziała Anatolowi wcześniej. Chociaż koniec końców i tak by mu nie powiedziała. Zostawały jeszcze listy, ale...Tak raczej nie powinno się wyznawać miłości. Każdy zakochany raczej wolałby usłyszeć to od osoby stojącej naprzeciwko niego. To jest bardziej...uczuciowe? Lepsze to niż zwinięty kawałek papieru z "Kocham Cię". Więc listy odpadały od razu. I tak zostało jedynie czekanie. Czekanie na...właśnie. Na co? Łudziła się, że on wróci. Że będzie tak samo. Ale uczucie zniknęło. Z czasem zrozumiała, że to było głupie. Wyśmiałby ją. Lecz nadal widziała w nim dobrego przyjaciela. Przyjaciela, który zawsze był w stanie jej pomóc. Dlaczego więc stresuje się tym spotkaniem? Czemu? Ciekawa była jego reakcji. Przywita ją z uśmiechem? Szła tak w zamyśleniu. Będzie na nią zły, w końcu milczała. A mieli bardzo dobre kontaktu. Tęskniła za nim. Z jednej strony chciała zacząć biec, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Z drugiej strony jednak obawiała się. Dobra, aż tak źle być nie może. Była już na miejscu. Wzięła kilka głębokich wdechów, poprawiła sukienkę i zapukała do drzwi.
To był ciężki powrót. Szkoła, mieszkanie, szkoła, mieszkanie. Głównie szkoła. Dawno nie chodził na zajęcia, ale sobie poradzi prawda? Dziękować Merlinowi, że zebrał się w sobie, by ogarnąć rzeczy w Londynie jeszcze przed startem szkolnej batalii. W innym czasie dogranie tego wszystkiego mogłoby stanowić nie lada wyzwanie. A niekoniecznie miał ochotę akurat na takie wyzwania. Chętnie by coś zdobył. Albo kogoś. Musi odnowić kontakty w Hogu. Póki co niewiele wskazywało na powrót starych znajomości, no może poza Amy. Amy i Hope, która odezwała się do niego. Tak słodko. W sumie za nią tęsknił, ale to chyba zrozumiałe w obecnej sytuacji, prawda? Dawno się nie widzieli, a poza tym… to spotkanie było pomostem między wczoraj, a dziś. Bardzo dobrym pomostem. Jeśli chciał powrotu jakiś stanów, to zdecydowanie tych dobrych. Na chwilę obecną dość miał wspomnień o Oldze, czy Amadeuszu. Zdecydowanie reminiscencja tych pozytywów była czymś pożądanym. Bo kto nie lubił czuć na skórze znajomego ciepła, przyjemnej faktury skóry, błogiego uścisku? Tej ślicznej fizyczności, niczym nieskrępowanej i danej tylko nielicznym. Naprawdę nielicznym w przypadku Tolka. Hope miała to szczęście, że należała do owego elitarnego grona. Poza nią… Nie, nie było chyba nikogo. Na pewno nie było nikogo. I choć on nie żywił do niej żadnych wyższych emocji, to z nią bywało różnie. I tak, wiedział o tym doskonale. To znaczy, no okej. Nie wiedział, ale mocno się domyślał. Wystarczało samo wspomnienie materii jej ciała i twarzy, gdy swego czasu mówił o Amy. Zaiste, nie taka reakcja występuje u przyjaciół.
Akurat brał kąpiel dla relaksacji. Ostatnio tak wyglądały jego dni. Sen i kąpiel. Chill niemalże cały dzień. Może też dlatego tak się cieszył na jej spotkanie. Zawsze to jakieś przełamanie monotonii dnia codziennego. Szara codzienność już dawno nie miała być tak przyjemnie podkoloryzowana. Wyszedł z wanny, wytarł się, zostawił jeszcze włosy, by nieco bardziej wyschły, wyperfumował i ruszył do kuchni. Miał ochotę na kawę. Czarną jak noc. Był na etapie jej parzenia, jakoś w połowie, gdy usłyszał pukanie. Rzucił tylko otwarte, po czym wycelował w drzwi zaklęciem, aby się otworzyły. Nawet nie wiedział kiedy weszła. I czy w ogóle przestąpiła próg mieszkania wtedy, kiedy akurat uznał że to zrobiła. Tak czy inaczej stała teraz przed nim. Uświadomił sobie, patrząc na nią, jak bardzo tęsknił. Minął ułamek sekundy i już miał ją w ramionach. Kilka chwil później wrócił jednak stary Anatol. - Cześć. Dobrze Cię widzieć. – rzekł, chrząkając i nieco poprawiając jej sukienkę i gładząc delikatnie, acz stanowczo, po ramionach, jakby strzepywał zaległy na nich kurz.
Trzeba przyznać, była zaskoczona tak pozytywnym powitaniem. To ją trochę podniosło na duchu. Nie jest tak źle jak zakładała. -Cześć, jak dobrze Cię znów widzieć...-powiedziała i posłała Anatolowi promienny uśmiech. Nic się nie zmienił. Właściwie to nie wiedziała czy się zmienił. To okaże się dopiero po rozmowie z nim. Zaszły w nim jakieś wielkie zmiany? Na to pytanie tak bardzo chciałabym znać odpowiedź. Wzrokiem powędrowała do pomieszczenia, które znajdowało się za plecami chłopaka. Ach, jak dobrze jest mieć swój kącić. Swoje własne królestwo. -Mogę wejść?-zapytała a gdy Anatol kiwnął potwierdzająco głową, weszła do mieszkanka. Nie było duże, i od razu było widać, że ktoś świeżo się tu przeprowadził. W salonie stały jedynie wielkie poduchy, które zapewne pełnią funkcję kanapy. -Niedawno się wprowadziłeś, co?-usiadła na jednej z poduszek. Przyjrzała się raz jeszcze Anatolowi. Uczucie to już wygasło, ale...Może mu powie? Dręczyło ją to od jakiegoś czasu. Pewnie i tak z czasem mniej więcej zaczął rozumieć o co chodzi. Głupi nie jest, na pewno coś zauważył. Jednak pewnie nie brał tego na serio. Ona jednak próbowała to ukrywać, ale cóż. Kiedyś zdarzało jej się, że całą twarz oblewał jej rumieniec, a to tylko z jego powodu. Ale to było kiedyś. Dziś nie czuła tego samego. Pojawiło się parę osób w jej życiu. I jakoś z czasem uczucie to przygasło. Przestała do niego czuć cokolwiek co wykraczałoby poza przyjaźń. Przyszła tu również się upewnić czy tak rzeczywiście jest. Miała nadzieję, że nagle Anatol nie wywoła u niej uczuć, które postanowiła porzucić. Oby tak nie było. Jak na razie wszystko szło gładko. Żadnych niespodzianek. I chciała by tak zostało.
Mieszkanie zostaje zablokowane do czasu uiszczenia opłaty za nie.