Ciężko w ogóle nazwać to miejsce stoiskiem - na rogu ulicy rozłożona jest mata, na niej ustawione dwa kociołki, a pomiędzy nimi siedzi starszy facet, który nalewa ludziom naparu do podejrzanie wyglądających, dużych liści. Z resztą nie tylko liście wyglądają podejrzanie - mężczyzna też jest dosyć dziwny, bo mówi tylko po angielsku, a w dodatku macha palcami u nóg jakby nieźle go swędziały. W dodatku bardzo długo przypatruje się kupującym i raz wlewa im herbatę z lewego, raz z prawego kociołka... Naprawdę nieliczni wiedzą, że w jednym kociołku znajduje się zielona herbata, a w drugim - napar z oprylaka, sprzedawany tylko czarodziejom, którzy często są święcie przekonani, że dostają najzwyczajniejszą na świecie plujkę. Jest jeszcze jeden problem - cena owej plujki jest ruchoma i zależy od humoru Kolumbijczyka.
Rzuć kostką, by sprawdzić, ile musisz zapłacić za napar:
Spoiler:
1 - Cena nie jest specjalnie wygórowana - 6 galeonów za liść. Ale czy naprawdę nie mogłeś dostać plastikowego kubka...? 2 - Chyba spodobałeś się handlarzowi! Za swój zakup płacisz tylko 2 galeony. 3 - Zanim usłyszałeś cenę swojej porcji, mężczyzna sprzedał herbatę kilku innym osobom, które zapłaciły za nią naprawdę śmieszne pieniądze. Też na takie liczyłeś, ale widocznie miałeś po prostu stawiać - płacisz aż 10 galeonów. 4 - Płacisz 4 galeony, a w ramach gratisu otrzymujesz prawie bezzębny uśmiech handlarza. Chyba mógł go sobie darować... 5 - Pytasz mężczyznę o cenę, a on obojętnie macha ręką. Najwyraźniej dostałeś swoją porcję za darmo! 6 - Na początku handlarz zaśpiewał ci 8 galeonów, ale gdy trochę się pouśmiechałeś, zaproponował małą zniżkę. Płacisz 5 galeonów.