Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Boczna alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Zilya Fyodorova
Zilya Fyodorova

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 2714
  Liczba postów : 1932
https://www.czarodzieje.org/t8036-zilya-nikolaevna-fyodorova
https://www.czarodzieje.org/t8071-syberyjska-sowka#225017
https://www.czarodzieje.org/t8067-zilya-fyodorova
Boczna alejka QzgSDG8




Administrator




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Maj - 16:54;


Boczna alejka

Wąska i niewiarygodnie urokliwa alejka między budynkami w samym centrum miasteczka. Dekorowana licznymi kwiatami, w okresie wiosenno-letnim roztacza wyjątkowo przyjemny, słodki zapach. Aż kusi by na chwilę zatrzymać się w jednym z zakamarków ulicy, rozkoszując się tą urzekającą aurą.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 18 Wrz - 19:15;

Przyznała sama przed sobą, że przesadziła dzisiaj z czasem przeznaczonym na szkicowanie. Zasiedziała się, bowiem bardzo zależało jej na próbie odwzorowania jednego z wielu pomników w Dolinie Godryka. Nim się obejrzała to zaczęło się ściemniać, a szczerze powiedziawszy dopadło ją naprawdę spore zmęczenie. Zapewne kumulowało się jej z całego tygodnia, stąd pewna ospałość w jej ruchach. Stwierdziła, że drogę do domu skróci sobie przez boczną alejkę, a może przy okazji sprawdzi czy w antykwariacie wciąż poszukują kogoś do pracy - zamierzała własną zmienić na dniach, a więc powoli szukała ofert zastępczych. Słychać było stukot jej niskich obcasów, kiedy wędrowała energicznie ciasno alejką, w której panował istny mrok. Zastosowała zaklęcie "Lumos", dzięki czemu widziała przynajmniej gdzie idzie. Za jakieś piętnaście minut będzie tuż przy głównej ulicy, już lepiej oświetlonej niż boczna. Idąc, pogrążyła się w myślach. W końcu udało się jej odprężyć i odreagować tygodnie września, kiedy nie miała absolutnie czasu na szkicowanie. Zawsze pojawiało się coś do zrobienia. Poprawiła torebkę na ramieniu, zgarnęła z twarzy długie, jasne włosy i kontynuowała późno wieczorny spacer, myśląc już o ciepłym łóżku, zapachu ciasta marchewkowego upieczonego przez mamę i mruczącym kotku, domagającym się wieczornej porcji pieszczot.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Wrz - 9:35;

@Elaine J. Swansea

Tego wieczoru Daniel Sharman potrzebował adrenaliny i choćby cienia rozrywki, i chociaż częściej można było spotkać go w zaułkach Śmiertelnego Nokturnu, tym razem obrał zupełnie inny kierunek. Brakowało mu bowiem towarzystwa kobiety, a nie trzeba chyba było mówić, że te, które można by określić mianem stałych bywalczyń najbardziej szemranej okolicy magicznego świata, nie spełniały jego oczekiwań. Brzydkie, wychudzone wiedźmy, których skóra była tak sucha, że czuł się dokładnie tak, jak gdyby dotykał papieru ściernego. Daniel stawiał wysokie wymagania, zapominając jednak o tym, że jemu samemu zdecydowanie bliżej było do Quasimodo, niżeli do Adonisa. Wypełniał wszelkie stereotypy o typach spod ciemnej gwiazdy włóczących się po Nokturnie – przetłuszczone włosy, czerwona twarz, a do tego krzywe, pożółkłe i mocno wybrakowane uzębienie oraz podarte łachmany na dokładkę. Aż dziw brał, że ktokolwiek jeszcze wpuszczał go do pubów w Dolinie Godryka. Jego i jego kumpla – Felixa – którego, jak się okazało, zgubił gdzieś po drodze. Znajdzie go. Przy którymś kolejnym barze.
Skręcił w jedną z bocznych alejek w poszukiwaniu kolejnego przystanku na drodze do szczęścia, kiedy jego oczom ukazała się młoda, piękna dziewczyna. Mimo że było już po zmroku, ktoś taki jak on, był o wiele bardziej przyzwyczajony do ciemności. Nie potrzebował Lumosa ani innych sztuczek, by dostrzec kontur szczuplutkiej postaci i jej długie blond włosy, a to w zupełności mu wystarczało.
- Lalunia! – Wykrzyknął zachrypniętym głosem, stając naprzeciw Krukonce. Dzieliło ich kilka metrów, choć wydawało się, że dystans ten jest znacznie krótszy. O dziwo jednak, tego dnia nie dało się wyczuć od mężczyzny charakterystycznej dla niego, nazbyt intensywnej woni gorzelni. Mimo tego wydawał się nienaturalnie wręcz pobudzony, więc nie dało się wykluczyć, że był pod wpływem alkoholu lub też innych środków odurzających. Inna sprawa, że takich jak on należało się pewnie obawiać również ‘na trzeźwo”, skoro i tak byli kompletnie nieprzewidywalni w swym zachowaniu, a kiedy mieli na coś ochotę, po prostu po to sięgali, nie zważając na konsekwencje swoich czynów.
- Taka urodziwa kobietka sama o tej porze…? – Zagadnął wreszcie, śmiejąc się w głos i ukazując tym samym Elaine swoją ohydną, podziurawioną szczękę. Cóż, nietrudno było stracić zęby, kiedy wiecznie szukało się zwady. – Za rogiem jest bar. Zapraszam na drinka. – W tej niespodziewanej propozycja wybrzmiała jakaś przerażająca nuta, jak gdyby w jego głosie krył się zupełnie inny plan na ten wieczór. Jakoś trzeba było jednak pannę do siebie przekonać, wzbudzić jej zaufanie, czyż nie? Póki co nie zbliżał się więc do niej, czekał na jej ruch, chociaż trudno było powiedzieć, co zrobi w przypadku potencjalnej odmowy.

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Wrz - 18:45;

Pogrążona w myślach była łatwym celem. Nie zauważyła, że znalazła się w niezbyt sprzyjających okolicznościach - ciasna uliczka, ciemności przerywane jedynie słabym zaklęciem... mogła przecież wysłać patronusa do Elijaha, aby po nią przyszedł. Mogła odezwać się do Gabriela, do Cassiusa, do Leonela, Riley'a, a nawet w akcie desperacji ostateczności do Nathaniela z prośbą o towarzystwo o takiej porze. Była wręcz przekonana, że żaden z powyższych wymienionych nie odmówiłby jej, gdyby szczerze wyjaśniła sytuację. Nie, nawet o tym nie pomyślała uznawszy, że przecież nic jej nie grozi. Któż zwróciłby na nią uwagę, skoro idzie szybkim i pewnym siebie krokiem... ciemnym zaułkiem... grubo po zmroku... Słysząc czyjś głos i rozpoznając w tym zaczepną treść słów zalatującą gwarą osób lubiących zaglądać do kieliszka... zdębiała. Zacisnęła mocno palce na różdżce ciesząc się, że miała ją wyciągniętą. Bardzo, bardzo ostrożnie zerknęła na siebie i wypatrzyła w ciemności zarys czyjejś sylwetki. Momentalnie przełknęła ślinę i stwierdziła, że powinna jak najbardziej kogoś zawołać... ale kogo? Nie miała pewności czy uda się jej wyczarować patronusa, poza tym szczerze, nie chciała nawet próbować. Jedyne, co jej przyświecało to jak najszybsze ewakuowanie się stąd. Wystarczy, że odejdzie wystarczająco daleko i się teleportuje. Wykrzywiła się z obrzydzenia widząc jego uśmiech, który wzbudzał jedynie nudności, a z pewnością nie zaufanie.
- Dziękuję, ale nie jestem zainteresowana. Jestem już umówiona. - miała ogromną nadzieję, że jej głos brzmi przekonywająco i nie sprawia wrażenia tak przerażonej jak w rzeczywistości była. Kłamała, mając nadzieję, że to go odstraszy. Nie czekała na odpowiedź, przyspieszyła kroku. Nie biegła jeszcze, jednak jej energiczne tempo miało w sobie coś z paniki. Dojdzie tylko do zakrętu i się teleportuje. Tylko się oddali od niego... Niech za mną nie idzie. Niech za mną nie idzie. Gdy odeszła w mrok, zmieniła kolor swoich włosów na czarny, aby nie rzucać się tak w oczy. Czemu ta uliczka jest taka długa? Siłą woli powstrzymywała się, aby nie rzucić się do biegu.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Wrz - 21:48;

Prawdopodobnie żaden z mężczyzn nie odmówiłby jej, ale jak to mówią: człowiek mądry dopiero po szkodzie. Póki co Elaine musiała radzić sobie zupełnie sama, a warunki raczej działały na korzyść przeciwnika. Ponadto dekoncentrował ją strach, co znacząco mogło wpłynąć na jakość i skuteczność podjętych przez nią kroków obronnych. Siliła się, by nie pokazać emocji na zewnątrz, ale czy jej ton brzmiał przekonywająco i czy w ogóle powinna wdawać się w takie jałowe dyskusje? Po zachowaniu nieznajomego pewnie sama już domyślała się, że ten tak łatwo nie odpuści. Nic dziwnego, że zaczęła energicznym krokiem oddalać się z miejsca spotkania. Ale czy rzeczywiście wierzyła, że to wystarczy? Przez moment można było odnieść takie wrażenie, bo facet nie dotrzymywał jej tempa. Po chwili dało się jednak w powietrzu słyszeć charakterystyczny świst. Ktoś tutaj nie zamierzał się z małolatą cackać i od razu sięgnął po swoją różdżkę.
- Icalius! – Mruknął pod nosem typ spod ciemnej gwiazdy, a gdy tylko jego głos rozbrzmiał, alejka została rozświetlona jaskrawym płomieniem. Ziemia poruszyła się zaś jak przy trzęsieniu, a z pod jej powierzchni zaczęły wyrastać dzikie, grube pnącza, które gnały za Elaine, wykonując dla swojego „pana” brudną robotę.
- Myślę, że możesz odwołać dzisiejsze spotkanie. Ten wieczór spędzisz ze mną. – Rzucił złowieszczo, nie mając zamiaru dać za wygraną. Tego brakowało, żeby jakaś blondynka… czy tam czarnulka, zepsuła mu zabawę! Myślała, że kolor włosów uratuje ją przed wielkim Danielem? Marne żarty. Znajdowała się zbyt blisko, by nie zauważył tej zmiany.

Rzuć kostką, by poznać dalszy scenariusz::

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Wrz - 22:21;

kostka: Jeden, o wielki Miszczu.

Nie słyszała jego kroków. Niemalże odetchnęła z ulgą, jednak jeszcze na wstrzymanym oddechu pędziła uliczką i koncentrowała się na tym, aby się nie potknąć. Słyszała swój własny oddech i przyspieszone kołatanie serca. Jeszcze trochę... jeszcze chwila i będzie za zakrętem... Usłyszawszy charakterystyczny świst zaklęcia rzuciła się biegiem przed siebie. Niestety zareagowała zbyt wolno - nie była wszak wykształcona pod kątem pojedynkowania się. Unikała zwad, unikała kłótni i przede wszystkim stosowania gwałtownych zaklęć ofensywnych. Trzymała się od tego z dala, za co teraz słono płaciła. Nie była wyćwiczona, a więc oczywistym było, że zaklęcie ją ugodziło. Krzyknęła - pierwszy raz - i próbowała się wyrwać, jednak pnącza bezlitośnie rozrastały się po jej nogach, zaciskały mocno na łydkach i wspinały coraz wyżej i wyżej. Szamotała się, upuściła torebkę, próbowała o własnych siłach wydostać się z grubych więzów. Skurczyła się w sobie, starała się metamorfomagią wychudzić swoje tułowie i nogi, aby się wydostać, jednak w emocjach nie potrafiła nad nią zapanować. Krzyknęła ponownie słysząc obrzydliwy głos mężczyzny.
- Zostaw mnie w spokoju, co ja ci zrobiłam? - zapytała przez łzy, które płynęły ciurkiem po bladych ze strachu. Szamotała się nieustannie, zapewne tylko tracąc siły, jednak nie poddawała się. Widząc jak się zbliża, czuła, że jeszcze trochę a zemdleje. Adrenalina pchnęła ją do wyciągnięcia różdżki przed siebie i rzucenia jedynego zaklęcia, na jakie wpadła w aktualnym stanie - Locomotor wibbly! - bowiem za wszelką cenę nie mogła dopuścić, aby do niej podszedł. Musi stąd natychmiast uciec, teleportować się nawet, jeśli miałaby się rozszczepić. Wszystko, tylko nie dać się temu potworowi dotknąć. Nawet nie była w stanie spojrzeć czy cokolwiek się jej udało. Zaczęła dźgać różdżką pnącza w wielu miejsca i panicznym tonem rzucać gorliwe, namiętne "Finite". Bała się użyć zaklęcia ognia. Bała się bólu i strachu, a widmo ich zaczynało na nią coraz wyraźniej spływać.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 19 Wrz - 22:54;

Czasami należało obawiać się również tego, co niewidoczne, w szczególności po zmroku, w ciemnej bocznej alejce, kiedy ktoś sunął za Tobą niczym cień. Paskudny i odrażający cień, który co gorsza, cieniem w istocie nie był i mógł wyrządzić Elaine ogromną krzywdę. Dziewczyna chyba zaczynała zdawać sobie sprawę z tego w jak trudnym położeniu się znalazła, a emocje wzięły nad nią górę, odbierając całkowicie kontrolę nad metamorfomagicznymi zdolnościami. Szkoda, bo choć trudno było odebrać Krukonce jej kreatywność, tak wyglądało na to, że grube więzy jeszcze przez dłuższy czas zaciskać się będą na jej zgrabnym ciele. A jednak… mimo że roślinne pędy krępowały jej ruchy, walczyła jak lew, smagając różdżką powietrze, które zaraz rozświetliło się jasną łuną. W ciemności panna Swansea niewiele widział, ale do jej uszu dobiegł głośny syk, a z oddali dostrzegła upadający kontur postaci. Dokładnie tak – Daniel poczuł jak jego nogi wiotczeją, a ostatecznie sam się o nie potknął. Jeśli jednak studentka Hogwartu myślała, że to wystarczy, to mocno się przeliczyła. Sharmann należał do tych twardych, niezłomnych złoczyńców, którzy niezwykle szybko podnosili się po upadku, i tak stało się również tym razem. Zaś jeśli mowa o rozpaczliwych próbach rzucania przez Elaine „finite”… pozostańmy po prostu przy tym, że były one rozpaczliwe.
- Ty suko! – Wykrzyknął wściekły, po czym kaszlnął głośno na skutek drobinek kurzu, które w międzyczasie dostały się do jego gardła. Skoro tak chciała z nim pogrywać… Znów zamachnął się różdżką, choć tym razem z o wiele większym zapałem i zawziętością. O dziwo jednak, nie skierował jej wcale na dziewczynę, a na pobliski fragment muru. Huk sprawił, że Elaine o mało co nie popękały bębenki uszne, zaś w jej stronę pofrunęły kawałeczki cegieł zniszczonych za pomocą Bombardy. Ale to nie wszystko!
- Rumpo… – Facet wysyczał przez zaciśnięte zęby, niezbyt dbając o precyzję. W tym momencie miał to gdzieś: złamie jej nogę, rękę czy kark… Nie chciała po dobroci, to niech ma. Pieprzona kurwa.

Rzuć kostką, by poznać dalszy scenariusz::

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPią 20 Wrz - 6:39;

kostka: Dwa, drogi Miszczu. Kostki lecą po kolei XD

Gdzieś w tle usłyszała jego zduszony jęk. Nie miała jednak możliwości ucieszenia się z powodu trafienia zaklęcia - starała się dobrze wykorzystać ten czas i usunąć z siebie pnącza. Czuła ich szorstkość przez materiał ubrania, wbijały się w uda i biodra, a seria rzuconych bez ładu i składu zaklęć nie przynosiły żadnego efektu. Gesty i ruchy Elaine nabierały nerwowości, co było tragicznym pomysłem w chwili, kiedy jej zdrowiu fizycznemu i psychicznemu zagrażało solidne niebezpieczeństwo. Trzęsła się, drżała, rozpaczliwie rzucała "Finite" robiąc w pnączach maleńkie i powierzchowne dziury. Blask nieudanych zaklęć tylko ją denerwował i napinał dodatkowo wszystkie mięśnie. Gdyby nie buzująca w żyłach adrenalina zapewne zemdlałaby i leżała zwiotczała na ziemi porażona poziomem strachu. Niezbyt dobrze radziła sobie na polu walki, a tutaj każda sekunda była cenna. Tamten przewrócił się, ale jak wiele  czasu potrzebował, aby się podnieść? Mogła nie pytać. Usłyszała przekleństwo, a gdyby nie pnącza, podskoczyłaby i zapewne wypadłaby jej różdżka. Trzymała się jej jednak jak tonący brzytwy. To jej jedyna nadzieja. Ze zduszonym krzykiem zakryła uszy, próbowała się osłonić przed atakiem pewna, że to w nią trafił. Nie potrafiła się obronić... za bardzo skoncentrowała się na osłonięciu głowy, a więc spadł na nią deszcz kamiennych odłamków. Znów krzyknęła, a dźwięk ten jakimś cudem przebił się przez cały rozgardiasz, bowiem był to wrzask... bólu. Nie widziała nic przez tumany kurzu, jednak nawet gdyby nie one, nie byłaby w stanie zorientować się w sytuacji. Przeraźliwy ból w prawej ręce wymusił reakcję mięśni przez co wypuściła różdżkę spomiędzy palców. Czy tylko się jej wydawało w całym tym chaosie czy usłyszała jej trzask? A może to jej własne serce pękało? Choć równie dobrze kość w ręku. Zachwiała się górną połową ciała, upadłaby, gdyby nie pnącza. Zakryła dłonią ramię rannej ręki i jeszcze raz krzyknęła, gdy pojęła co się z nią stało. Jest całkowicie bezbronna, stała się przeraźliwie łatwym celem. Bez różdżki, z uszkodzoną magiczną (!) ręką, uwięziona do połowy ciała... Chciała walczyć, naprawdę. Niestety nie miała w sobie tej iskry, który miałby popchnąć ją do osiągnięcia celów niemożliwych. Nigdy nie traktowała poważnie realnego zagrożenia w życiu. Nie zastanawiała się czy będzie umiała się obronić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Znała zaklęcia, umiała je wykonać, niektóre nawet bezbłędnie, jednak co jej po tym, gdy w chwilach zagrożenia całkowicie daje się porwać panice? Ból przebijał się na pierwszy plan, a zaraz za nim przeraźliwie zimny strach. Barwa jej włosów wahała się między bielą a czernią, zmalała do stu sześćdziesięciu trzech centymetrów wzrostu, skóra jej ciała mogła na dobre przypominać kolor białego marmuru... pobrudzonego niemal wszędzie śladami krwi. Ranki przeraźliwie piekły, choć dzięki adrenalinie nie czuła ich tak wyraźnie (zapewne później sobie to uzmysłowi i zazna szoku) kurz przedostawał się do oczu i do gardła uniemożliwiając jej krzyk i wołanie o pomoc. Mogła mieć jedynie złudną nadzieję, iż huk Bombardy zbudzi mieszkańców i ktokolwiek chociaż wyjrzy przez okno...
Trzęsła się, wykonywała chaotyczne, nieskuteczne ruchy tułowia i nóg, byleby zyskać choć trochę więcej przestrzeni. W myślach słyszała głos brata, który nie pozwalał jej się poddać. Musi do niego wrócić. Musi, u niego będzie bezpieczna. Wierzył w nią, przecież przeżyli starcie z potwornym jormungandem. Cóż z tego, że popadła po tym w depresję i straciła metamorfomagiczną moc. Cóż z tego, skoro nie była w stanie teraz się obronić? Nie wyniosła żadnej nauki z przykrych doświadczeń lutego tego roku... Czy ona wyjdzie z tego żywa? Płakała z bólu, traciła siły w chaosie i ulegała panice...


@Talia L. Vries help me T_T
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPią 20 Wrz - 11:51;

Tego wieczora w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach zbliżających się, jesiennych nocy. Coś w nim sprawiało, że na ciele pojawiała się gęsia skórka, ale umysł budził się do działania, ożywiony chłodnymi podmuchami. Kobieta jak zwykle stała na bruku, sama, opierając się plecami o ścianę budynku. Prawie czuła, jak przez mur przenika gwar rozmów, ciepło wnętrza, śmiech i buzujące uczucia. A ona? Co ona znowu tu robi? Czemu szwenda się tak, szukając nie wiadomo czego? Odetchnęła głęboko, a z jej ust umknął mały obłoczek pary, by zaraz zniknąć w otaczającej jej czerni. Czas wracać. Rano miała ważne spotkanie w Ministerstwie, powinna się przespać, przygotować dokumenty, zmyć z twarzy to rozkojarzenie i smutek, który coraz bardziej wgryzał się w pory jej skóry, powodując trwałe zmiany. 


Przeszła się jednak jeszcze kawałek, wsłuchując się w ciszę. Czasem w myślach śmiała się, że poza pracą, w wolnym czasie sprawuje obowiązki sąsiedzkiej kontrolerki pokoju. Chociaż nikt ją o to nie prosił, nikt jej tu nie chciał, nikt nie zwracała uwagi na smukłą postać w czarnej pelerynie. Przed teleportacją, sięgnęła do swojego paska, by upewnić się, że jej różdżka trzyma się pewnie w specjalnie skonstruowanej szlufce i... huk wytrącił ją z równowagi. Przez kilka sekund zastanawiała się, co się właściwie stało, chwiejąc się na nogach. Miała wrażenie, że coś rozerwało przestrzeń. To nie było normalne, nie tu, nie o tej porze. Co prawda nie widziała źródła dźwięku - ale był on na tyle intensywny, że musiała znajdować się niedaleko. Zacisnęła dłoń na różdżce i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała jeszcze, co zaraz zobaczy. Na Merlina, niech to będzie coś niegroźnego. 


Do takich sytuacji była trenowana. W sytuacjach zagrożenia zawsze powtarzała sobie w myślach, że przecież w zaklęciach jest świetna – poszło jej znakomicie na egzaminie na aurora. Sztuką jest jednak być jednocześnie świadomym swoich umiejętności, ale nie na tyle, by bagatelizować zagrożenie. Powtarzała sobie swoją mantrę w myślach, zbliżając się do jednej z ciemnych uliczek. Zapach. Słodkość kwiatów była tak dominująca, że prawie zatkała jej nos, wywołując kręcenie w nosie. Zasłoniła usta łokciem, chwilę przed tym, jak nie wytrzymała i kichnęła. Czekaj, to nie kwiaty, to pył
- Czemu w tych cholernych uliczkach nie ma lamp? – Wymamrotała bezgłośnie, kiedy podążała za chmurą pyłu, im bardziej kręciło ją w nosie, tym mocniej czuła, że wydarzyło się coś złego. Uniosła różdżkę, przyciskając ją do piersi, a sama zbliżyła się do ścian budynków, próbując bezszelestnie się przy nich poruszać. 


Płacz. Na początku nie zrozumiała, że dźwięk, który był coraz bardziej słyszalny, to szloch. Taki, który rozdzierał serce, wydarty z samego wnętrza organizmu, podszyty niewyobrażalnym bólem. Kobieta zacisnęła zęby, szybko analizując sytuację, chociaż w ogarniających ją ciemnościach ciężko było cokolwiek zauważyć. Na szczęście oczy coraz bardziej przyzwyczajały się do braku światła, ujawniając zarys sceny zbrodni. Talia ostrożnie wyłoniła się zza zakrętu, starając się nie zdradzić swojej obecności – płaczący osoba (kobieta?) powoli cichła, gasła. Coś w aurorce pękało, kiedy dostrzegła, że to dziewczyna, uwięziona po pas w pnączach, która zaciskały się na jej kończynach. Słodkość kwiatów mieszała się z metalicznym zapachem krwi, tworząc iście specyficzną mieszankę. W pierwszym odruchu chciała do niej podejść, objąć ją, pomóc się wydostać, zatamować krwawienie, zapytać, co tu się odpierdala. „Ochrona ofiary jest ważna, ale jest niczym, jeśli nie zneutralizujesz napastnika”. Oto i on – rosły mężczyzna z wykręconą gniewem twarzą, pierdolony bohater, atakujący dziecko (tak też się Talii wydawało w półmroku). Znajdowała się gdzieś za nimi, a w dotarciu do dziewczyny miała przed sobą przeszkodę w postaci… 
Expelliarmus – rzuciła w jego stronę, wykonując ruch magiczną ręką. Punkt pierwszy - unieszkodliwienie. W ciemnościach nie była pewna czy trafiła, ale przynajmniej dała sobie kilka sekund na zmianę swojego położenia. Chciała znaleźć się w samym centrum sytuacji. Musiała go zaskoczyć chociaż trochę, bo na moment przerwał on atak. To wszystko trwało jednak sekundy, a Lia nie wiedziała co wziąć na priorytet – pojedynek z nim czy próbę uwolnienia dziewczyny. Ona umiera, pomyślała, zrób coś. Potrzebowała czegoś, co odciągnie jego uwagę, jakiegoś rodzaju sojusznika, na którym się skupi. 
Chodź, wyładuj się na mnie – Aurorka rzuciła w stronę mężczyzny, od którego aż pulsowała złość i chęć niszczenia. Starała się, by jej głos zabrzmiał jak najpewniej, ale prawdą było, że oddałaby wszystko, by był tu z nią ktoś jeszcze. Zaraz po tym, jak skierowała na siebie uwagę atakującego, z różdżką wycelowaną w ziemię, pod nosem rzuciła „Lupus palus”. Nie o takim towarzyszu marzyła, a nie potrafiła wpaść na nic innego. Nie wiedziała, że cała się trzęsie ze strachu nawet wtedy, kiedy u jej boku pojawił się czarny, niczym otaczająca ich noc wilk.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySob 21 Wrz - 16:06;

Ile razy młody człowiek w swoim życiu, chociażby poczas zajęć obrony przed czarną magią, zastanawiał się jak zareaguje w obliczu realnego zagrożenia? Czy zdoła wówczas wykorzystać swoje umiejętności, czy może podda się panice? Krukonce z pewnością nie można było odmówić wiedzy, wszak nie trafiła pod błękitny szyld przypadkiem, a jednak to nie wystarczyło. Kiedy tylko zetknęła się z prawdziwym niebezpieczeństwem, strach niemalże ją sparaliżował. Niemalże, bo przecież podejmowała próby wyswobodzenia się z więzów i kontrataku, ale nie oszukujmy się, pozostawiały one wiele do życzenia i najpewniej nie miały nic wspólnego z tymi zaklęciami, które Elaine rzucała wręcz idealnie podczas przeróżnych lekcji w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Instynkt przetrwania nie zagasł, ale z każdą minutą panna Swansea coraz gorzej radziła sobie ze swoimi demonami – różdżka odmawiała jej posłuszeństwa, a wreszcie została doszczętnie zniszczona, odbierając nadzieję na szczęśliwe zakończenie tej historii… ale czy na pewno?
Szczęśliwym trafem po okolicy przechadzała się persona, dla której takie scenariusze powoli stawały się czymś na porządku dziennym. Piękna i drobna kobieta, choć na pierwszy rzut oka mogła sprawiać wrażenie bezbronnej, przebyła długą drogę, by rozpocząć pracę aurora, i choć każdym w tak niesprzyjających warunkach targały rozmaite emocje, tak wyglądało na to, że ona potrafi je okiełznać i zachować trzeźwy umysł. Przybyła niczym rycerz na białym koniu, szybko łącząc fakty i podejmując właściwą decyzję – dopóki nie pozbędzie się napastnika, nie będzie w stanie pomóc pokrzywdzonemu dziewczęciu. Próbowała więc obezwładnić mężczyznę, ale jej oczy nie przywykły jeszcze do ciemności, przez co niełatwo było jej nadążyć za szybkimi i nieprzewidywalnymi ruchami postaci. Dostrzegała tylko jej kontur, który uchylił się, unikając świetlistego promienia wypuszczonego z jej różdżki. Kobieta nie zamierzała się jednak poddać, a na pole bitwy przyzwała również sojusznika. Jak się za chwilę okazało, nie tylko ona, bo do jej uszu dobiegła zduszona inkantacja „Serpensortia”. Kto zwycięży w tym starciu? Wilk czy wąż? Talia L. Vries czy Daniel Sharmann?
- Oppungo. – Tym razem głos mężczyzny dało się słyszeć jeszcze głośniej. Nie zamierzał dać za wygraną, zmuszając tym samym przyzwanego wcześniej węża do ataku na stającą mu na drodze kobietę. Czy zdawał sobie sprawę z tego, że miał do czynienia z aurorem? Prawdopodobnie nie, ale trudno powiedzieć czy taka wiedza odwiodłaby go od zrealizowania planów. Psychoaktywne środki, które przyjął wcześniej nijak nie wpływały na jego zdolności motoryczne i umiejętność radzenia sobie w pojedynku, za to z pewnością stępiły zdrowy rozsądek i ludzkie odruchy.

Rzuć kostką, aby poznać dalszy scenariusz (dla Talii):

Rzuć kostką, aby poznać dalszy scenariusz (dla Elaine):

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyNie 22 Wrz - 20:19;

Kostka: 3 XD

Słyszała swój drżący oddech, kiedy próbowała powstrzymać płynące po policzkach łzy. Zmieszały się z kamiennym pyłem i wpadały jej do ust, przez co kaszlała i ledwo co widziała. Ból był niemal tak przeraźliwy jak strach, jaki teraz odczuwała. Adrenalina łagodziła odczucia, dzięki czemu jeszcze nie zemdlała. Dopiero po upływie tego czasu poczuła ciepłą temperaturę krwi, która musiała należeć do niej. Zamglonymi oczyma popatrzyła na nią, szarpnęła się uwięziona w pnączach i opadała z sił. Wydawało się, że krzyknęła, choć nie słyszała i nie była pewna czy z jej gardła cokolwiek się wydobyło. Szum w uszach utrudnił jej zorientowanie się w sytuacji. Ktoś tu jest. Ktoś nowy. Czy to kolejny napastnik? Czy będą chcieli zniszczyć jej życie? Rozważała śmiertelnie niebezpieczną teleportację, gotowa rozszczepić się na kilka kawałków, ale byleby nie dać się dotknąć przestępcom. Nie odczuła wyraźnie bólu nóg, zbyt wstrząśnięta połamaną ręką. Pisnęła słysząc świszczące zaklęcia, warczenie dzikiego zwierzęcia i syk węża. To się nie zgadzało. Dlaczego te stworzenia jej nie atakowały? Kto stał na drodze do niej? Widziała jedynie kontury sylwetki, jasne włosy. Długie. Kobieta. Jakaś kobieta stała z różdżką wyciągniętą przeciwko mężczyźnie. To... to znak, że może... to mała nadzieja, że może jednak nie umrze dzisiaj w tym zaułku? Wstrzymała oddech, ocknęła się nieco, by znów szarpnąć się gwałtownie w pnączach. Nie słyszała swojego głosu, a chyba znów jęknęła z bólu, gdy przytuliła do tułowia złamaną rękę. Kręciło się jej w głowie, trzęsącą się szalenie dłonią zakryła górny brzeg rany ręki, aby chociaż minimalnie ją uciskać. Nie miała różdżki. Nie miała torebki. Nie miała jak się wydostać i ewakuować. Czy będzie musiała naprawdę się teleportować i ewidentnie rozszczepiać? Bała się kolejnej fali bólu i strat w zdrowiu, a nawet życiu. Czy ta kobieta zdoła pokonać napastnika? Narażała swoje życie, jakie miała szanse w starciu z rozwścieczonym przestępcą? Z pewnością większe niż ona...
Otworzyła w końcu szerzej oczy, zacisnęła zęby i uznała, że skoro i tak istnieje duża szansa, że tu umrze, to wypada próbować się z całych sił kurczowo trzymać życia. Elijah by nie stał tu bezczynnie, walczyłby do upadłego. Skoro on potrafił być silny, ona też spróbuje. Próbując dodać sobie otuchy myśleniem o bliźniaku, rozpoczęła już mniej chaotyczne próby wyswobodzenia jednej łydki z pnączy. Trzęsła się od ciepłej krwi spływającej na korzenie, była niedokładna w swych ruchach, choć znacznie spokojniejsza, syczała płaczliwie z bólu, ale działała. Ktoś tu o nią walczy, więc nie może być wiecznie takim tchórzem. Załamie się później, najpierw musi przeżyć. Ma dla kogo, wszak tak wielu kocha...
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPią 27 Wrz - 13:19;

Kostka: 2 ups



Serce próbowało wyrwać jej się z piersi i teleportować do domu, na stare poddasze, gdzie poczekałoby w zaciszu na powrót aurorki. Właściwie nie był pewna czy tylko czuje, czy może już słyszy, jak gwałtownie ono bije, przerażone sytuacją, której stała się częścią. Mimo wszystko, w jakiś pokręcony sposób była szczęśliwa, że się tu znalazła – nie chciała nawet myśleć, co stałoby się z łkająca istotą, gdyby nikt nie przybył jej na ratunek. Oby ratunkiem się to zakończyło. Talia poczuła, że krople potu spływają jej z czoła. Tym bardziej, że gdzieś w głębi siebie żywiła złudną nadzieję, że udało jej się rozbroić mężczyznę zaklęciem, a jego różdżka upadła na bruk i w ciemności potoczyła się w nieokreślonym kierunku. O ile łatwiej by wtedy było. Tylko, że łatwo nie bywa prawie nigdy. A już na pewno nie w scenariuszu, w którym młoda dziewczyna wykrwawia się kilka metrów dalej.


Cała przestrzeń wydawała się wibrować, jakby znaleźli się pod kopułą, chroniącą resztę świata przed wszystkim tym, co działo się w środku – chociaż znajdowali się nieopodal centrum miasteczka, żaden z mieszkańców nie wyszedł sprawdzić, co się dzieje, nie zerkał przez okiennice wodzony za nos ludzką ciekawością. Lia musiała zebrać się w sobie, przełknąć ślinę, odetchnąć i w ułamku sekundy uporządkować myśli. Nie mogła działać pochopnie, licząc na szczęście. Mężczyzna przed nią zdecydowanie był gotowy zrobić wszystko, by… no właśnie, co? Zabić jedną i drugą? Na pewno nie wyglądał na kogoś, kto teraz by odpuścił, wycofał się, przygnieciony wagą swoich czynów. Nawet gdyby próbowała przemówić mu do rozumu i uświadomić mu, że pojedynkuje się właśnie z pracownikiem Ministerstwa Magii. Przez myśl jej przebiegło, by na głos wyjawić kim jest i zaproponować koniec tej farsy, co – gdyby poszedł na współpracę i bezproblemowo dał się złapać, skutkowałoby łagodniejszym wyrokiem. Jednak zanim myśl ta wyklarowała się w jej głowie na tyle jasno, by przeobrazić się w słowa, do jej uszu dobiegła znajoma formuła, a na polu bitwy pojawił się nowy przeciwnik. Nie miała szans zauważyć węża, szczególnie, że poruszał się prawie bezszelestnie, zagłuszany jej ciężkim oddechem i szamotaniną uwięzionej dziewczyny. Prawie się jednak uśmiechnęła, gdy wilk wyskoczył do przodu, rzucając się na ukryte w ciemności zagrożenie, myśląc, że jest uratowana. Wystarczyło jedno szarpnięcie, a pełzający stwór straciłby główkę. Tylko, że jakimś sposobem wilk chybił – czego nie można było powiedzieć o wężu, który wbił ostre, jak brzytewki kły w miękką tkankę ponad jej kostką. Z jej gardła wydobyło się piśnięcie, ni to zaskoczenia, ni bólu. Odskoczyła do tyłu, czując jak fala gorąca rozlewa jej się pod skórą, a miejsce po ugryzieniu pulsuje gwałtownie.
- Vipera Evanesca – pomyślała, celując różdżką w cień przy swoich stopach. Łuski odbiły blask zaklęcia, więc tym razem nie miała szansy nie trafić. W tym samym momencie klepnęła niemagiczną dłonią w udo, przywołując wilka do swojego boku. Musiała działać na dwóch frontach, o ile nie wiedziała czy poradzi sobie w pojedynku, musiała dać dziewczynie większą szansę na ucieczkę. Skinęła głową w stronę magicznych pędów, dając zwierzęciu znak, by ruszyło w ich stronę. 
Proszę, nie bój się, jestem tu z Tobą. Nic złego Ci nie zrobię, wiem, że jesteś w szoku, ale nie szarp się, spokojnie. Postarasz się? Zaraz będzie po wszystkim, pozwól sobie pomóc. – głos aurorki przeciął ciszę, a jej ton starał się przybrać najspokojniejszą, łagodną barwę. Plątał się jej jednak język i brzmiała tak, jakby czytała instrukcję obsługi kociołka. Za nic jednak nie chciała by dziewczyna wystraszyła się wilka, który zmierzał w jej stronę. Miał on przegryźć węzy, rozszarpać je ostrymi zębami, tak by nie zaciskały się na kruchym ciałku dziewczęcia, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch, czy chociażby swobodne oddychanie.


Właściwie znowu zostali sami, stojąc przeciwko sobie, dwa cienie walczące po dwóch stronach. I kiedy ciemność była jej największym przeciwnikiem, musiała zrobić z niej swojego przyjaciela. Do głowy wpadł jej plan – może nieco brawurowy, ryzykowny, stawiający wszystko na jedną kartę. Jednak co miała zrobić? Wszystko przecież trwało kilkadziesiąt sekund, a przeciwnik nie czeka łaskawie, aż Twoja kolejka się skończy, by mógł wykonać własny ruch. To nie gra w szachy.
- Lumos Solar – zdecydowała się na zaklęcie niewerbalne, dając sobie ułamek sekundy przewagi. Gwałtowne światło rozświetliło wszystko wokół, boleśnie oślepiając zebranych, niczym ostry promień słońca, odbijający się w lustrze. Razy dziesięć, co najmniej. Aurorka jednak była na to gotowa i wraz ze świetlistą falą, nastąpiła jeszcze jedna, zapowiadając swoje pojawienie świstem. 
Drętwota! - krzyknęła, jakby jej głos miał wzmocnić zaklęcie. Tym razem widziała dokładnie w którym miejscu stoi mężczyzna. Co więcej – mogła zobaczyć błysk w jego oku, istną dzicz, przez którą na jej plecach pojawił się dreszcz strachu. I tylko adrenalina ratowała ją przez dziwnym uczuciem w kostce, jakby cierpnięciem, które powoli wzrastało, rozlewając się coraz wyżej.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPią 27 Wrz - 18:59;

W bocznej alejce rozgorzała prawdziwa bitwa, podczas której co rusz dało się słyszeć świsty zaklęć i bezczelny śmiech Sharmanna. Wydawać by się mogło, że taki hałas przyciągnie czyjąś uwagę, a jednak ta ciemna uliczka znajdowała się z dala od mieszkalnych zabudowań. Wokoło poza opuszczonymi i zaniedbanymi lokalami można było dojrzeć wyłącznie kilka witryn sklepowych, których właściciele po zmroku pozamykali swój dobytek na magiczne kłódki. Istniała co prawda szansa na to, że ktoś podobnie jak Elaine, zdecyduje się przejść tędy na skróty, jednakże była ona na tyle nikła, że lepiej było liczyć na własne umiejętności. Panna Swansea nie podołała temu zadaniu, zupełnie poddając się panice. Miała jednak trochę szczęścia w nieszczęściu, że jej krzyki usłyszała kobieta, która w dodatku pełniła dumny zawód aurorki. Nawet i ona popełniała błędy… albo może lepiej byłoby powiedzieć, że jej wilczy sojusznik? Poczuła ukłucie ostrych kłów, ale to wcale nie jej nie złamało. Wręcz przeciwnie, Talia naprędce ułożyła sobie rozsądny plan działania, a że znała już dokładne położenie posykującego wroga, bez problemu pozbyła się go za pomocą prostego przeciwzaklęcia. Zważywszy na okoliczności, musiała niejako działać na dwa fronty, a że osobiście nie mogła pomóc pokrzywdzonej dziewczynie, wysłała swego wilka jako wsparcie. Podczas gdy ona dzielnie walczyła z szumowiną z Nokturnu, jej zwierzęcy przyjaciel rozprawiał się z oplatającymi łydki Elaine pnączami. Pomysł był dobry, a grube roślinne pędy po chwili zostały rozszarpane przez ostre zębiska. Młoda Krukonka została uwolniona, ale nadal nie udało jej się zatamować krwawienia. Uciskanie rany trzęsącą się dłonią na niewiele się zdawało; zdecydowanie przydałby się jakiś bandaż.

Vries zdawała sobie sprawę z tego, że ta wszechobecna ciemność działa na jej niekorzyść. Postanowiła więc rozświetlić mrok, wykorzystując do tego zaklęcie Lumos Solar. Plan rzeczywiście był ryzykowny, bo gwałtowne światło niewątpliwie wpływało również na jej zdolności percepcyjne. W przeciwieństwie jednak do swojego przeciwnika, kobieta na tak drażliwy bodziec była jednak przygotowana. Ten ułamek sekundy pozwolił jej więc zorientować się w sytuacji, a tym samym przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Krzyk nie wzmocnił zaklęcia, ale nie było to konieczne. Daniel Sharmann nadal dochodził do siebie, starając się na oślep odnaleźć najbliższy załom muru. Próbował nawet rzucić jakieś czarnomagiczne zaklęcie, licząc na łut szczęścia, ale nie zdążył. Kiedy Talia zamachnęła się swoją różdżką, było zbyt późno na obronę czy jakikolwiek unik. Promień uderzył prosto w jego klatkę piersiową, powodując silną drętwotę ciała. Na skutek paraliżu mężczyzna upuścił również z dłoni swoją różdżkę, choć czy to oznaczało, że pozostał bezbronny? Na tę chwilę może i tak, ale Drętwota z pewnością nie działała wiecznie. Aurorka zaczęła zaś odczuwać pierwsze efekty rozchodzącej się po jej organizmie trucizny. Nie były one póki co nazbyt intensywne, ale należało się śpieszyć.

Doceniając kreatywną strategię, nie załączam w tym poście kostek.

Elaine, nadal nie udało Ci się powstrzymać krwawienia. Z każdą chwilą coraz bardziej słabniesz.

Talia, trucizna powoli zaczyna działać. Na razie odczuwasz jedynie lekkie zmęczenie, ale czas niewątpliwie nie działa na Twoją (a właściwie Waszą) korzyść.

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPią 27 Wrz - 20:07;

Czuła upływ krwi, słabła z każdą minutą, a jednak nie miała możliwości wynalezienia jakiegokolwiek materiału, który mógłby posłużyć za bandaż. Zaciskała więc kurczowo rękę, jakiś dwa centymetry nad raną łudząc się, że to spowolni proces wykrwawiania się. Gwałtownie drżała ilekroć słyszała inkantacje zaklęć. Wszystkie słowa zlewały się w jedną całość, w szum, w gwar, nad którym coraz trudniej było się skoncentrować. Marzyła, aby zamknąć oczy i się niczym nie przejmować, jednak zanim to zrobi musi spotkać Elijaha i schować się między jego ramionami. Powieki miała takie ciężkie, opadały i coraz trudniej było je podnosić. Nawet nie zauważyła, że zaprzestała prób wydostania się z pnączy. Ogrzewana temperaturą własnej krwi z trudem orientowała się w sytuacji. Usłyszała ciepły, choć zdenerwowany, kobiecy głos. Dochodził z daleka, jakby oddzielała je ściana szumiącej wody. Ten bodziec sprawił, że otworzyła szerzej oczy i na chwilę odegnała senność. Kobieta mówiła coś o pomocy... ma się nie szarpać? Zapomniała o próbach uwolnienia się, ale skoro jej wybawicielka o to prosiła to nie miała siły woli, aby się jej sprzeciwić. Wybuch światła nie oślepił jej, a oświetlił i dobrze, że nie widziała własnego odbicia. Włosy były bielutkie, ale poplamione krwią. Skórę miała szarą, była chudsza, stłamszona, brudna od czerwieni i pyłu. Potarła kłykciem powiekę ujrzawszy zbliżającego się wilka. Drgnęła, ułożyła usta do krzyku lecz nic się z nich nie wydobyło. Nie miała sił płakać, krzyczeć, bać się czy walczyć. Ciało miała jak z ołowiu, myśli ciężkie niczym głaz, a wola walki gasła z każdą upływającą z jej ciała kroplą krwi. Wilk wgryzał się w pnącza i o dziwo, nie drasnął jej ciała ani razu. A może po prostu tego nie poczuła? Ból ręki robił się coraz bardziej wyrazisty, promieniował na większą część ciała, a gdy niechcący na nią spojrzała, zebrało się jej na wymioty. Coś się w niej zniszczyło, wewnętrzny blask został brutalnie podeptany. Po chwili pnącza opadły, zniknęły, a ona przewróciła się tak, jak stała uwięziona. Nie panowała nad zdrętwiałymi i sztywnymi kończynami. Uderzyła plecami o brukowaną kostkę i jęknęła. Chłód, zbawienny chłód nieco ją otrzeźwił. Przytuliła policzek do zimnej ziemi i dostrzegła niedaleko swoją torebkę. Zmusiła rękę do współpracy, sięgnęła po nią i przysunęła do siebie. Udało się jej nawet usiąść, choć z bólu i strachu dostała mroczków przed oczami i musiała przerwać na chwilę, by odzyskać nadszarpniętą równowagę. Nawet nie zauważyła, że dźwięki walki ucichły. Starała się, naprawdę starała się zawiązać swoją rękę biała apaszką, która nasiąkła momentalnie krwią. Zawijała ją, ale nieudolnie, zbyt słabo. Powinna uciekać, ale nie mogła ruszyć nogami, by nie piszczeć z bólu. Czy to ten moment, kiedy powinna się teleportować i po drodze rozszczepić? Nie, musi poczekać na tę kobietę. Jest silna, więc poradzi sobie z obrzydliwym napastnikiem. Ma taki ciepły głos, a potrafi szastać zaklęciami niczym porządnie wyszkolony auror. Tak, ona jest silna, a więc czemu Elaine nie potrafi? Czemu się poddaje mimo, że miała walczyć dla Elijaha? Dla Riley'a? Dla innych, nie tylko dla siebie. Próbowała zatrzymać upływ krwi, jednak powoli traciła orientację gdzie dokładnie umiejscowiona jest rana.
Za dużo czerwieni.
Za dużo czerwieni.
Za. Dużo. Czerwieni.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySob 28 Wrz - 16:30;

Prawie zawyła ze szczęścia, kiedy jej plan się powiódł, a mężczyzna padł jak długi na bruk. Potrząsnęła gwałtownie głową, jakby upewniając się, że nie jest to tylko przewidzenie. Jednak o ile zmysł wzroku mógł ją mylić po gwałtownym oślepieniu, jej słuch zarejestrował nie tylko upadek, ale też cichutki stukot drewnianej różdżki toczącej się po chodniku w dół uliczki. Nie czekając nawet chwili, ruszyła po nią szybkim tempem, chociaż wydawała się powoli opadać z sił. Było to o tyle zastanawiające, że o ile pojedynek na pewno był dla niej wysiłkiem psychicznym, to jej kondycja była zbyt dobra, by teraz ją ot tak zawodzić. Kiedy już trzymała w dłoni "narzędzie zbrodni", czy też inaczej dowód poczynań mężczyzny, który później na pewno będzie sprawdzany na przesłuchaniu, uklękła przy jego sparaliżowanym ciele. 
Zatrzymuję Cię w imieniu Ministerstwa Magii - Rzuciła mu oficjalną formułkę, chociaż wzrok miała utkwiony w leżącej na ziemi dziewczynie. Krucha jak nigdy, złamana w pół, ale przynajmniej została uwolniona z pętających ją, roślinnych więzów. Wilczy sojusznik spełnił swoje zadanie i jakby świadomy końca walki, rozpłynął się w powietrzu, niczym wypuszczony z ust oddech w mroźny, zimowy poranek. Powieki kobiety same jej się przymykały, mrugała coraz wolniej, jakby jakiś ciężar osiadł jej na karku, zmuszając ją by położyła się obok i zasnęła. Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić, a metaliczny zapach w powietrzu nieco ją ocucił. Krew nie przestawała płynąć, znacząc wszystko bordową barwą. "Drętwota" chociaż była prostym, lecz zaskakująco skutecznym zaklęciem, miała też znaczne ograniczenie. Z każdą mijającą sekundą, czarodziej mógł się ocucić, wyrwać z letargu i próbować uciec. Nie mogła do tego dopuścić, dlatego celując swoją różdżką w jego klatkę, wrzuciła:
Incarcerous - Liny skrępowały kostki i nadgarstki mężczyzny, nie dając mu jakiejkolwiek szansy na ucieczkę. Oba sploty były też ze sobą połączone, co udaremniało mu jakikolwiek ruch. No chyba, że lubił odczuwać cierpienie. Jednak wydawał się kimś, kto jedynie lubował się w jego zadawaniu. 
 
 
Musiała wezwać pomoc. Nie mogła się rozdwoić, zabierając mężczyznę do aresztu w Ministerstwie, a jednocześnie zostać tu, by zapewnić pomoc dziewczynie. Wybór był tylko jeden. Zgrabnym ruchem nadgarstka wyczarowała swojego patronusa, który miał przekazać wiadomość w biurze aurorów. Dokładnie rzecz biorąc, irbis miał odnaleźć konkretną osobę - @Cassian Therrathiel. Jeśli komuś mogła ufać na tyle, by wierzyć, że nie będzie zadawać zbędnych pytań i pozwoli jej działać dalej, nie mógł być to ktoś inny. Pantera śnieżna oświetlała jej twarz niebieską poświatą, a po wysłuchaniu chaotycznej wiadomości, skoczyła miękko w przestrzeń i bezszelestnie zniknęła. Akurat w momencie, kiedy mężczyzna zaczynał się budzić, mamrocząc coś pod nosem – coś, co zapewne miało być stekiem przekleństw i gróźb. Zaczynały brzmieć one coraz wyraźniej, gdy niespodziewana siła poderwała go z chodnika i zawiesiło w powietrzu, głową do dołu, kiedy to zirytowana aurorka mruknęła „Levicorpus”. 


Kiedy mężczyzna był już całkowicie unieszkodliwiony, Talia podbiegła do dziewczyny, chociaż jej ranna kostka zaczynała utrudniać jej ruchy. Czym to jednak było w porównaniu do stanu poszkodowanej istoty, próbującej ucisnąć sobie raną białą apaszką? Biel zamieniała się w szkarłat. Aurorka uklękła obok niej, ostrożnie kładąc jej dłoń na policzku, próbując nakierować jej twarz w swoją stronę. Przede wszystkich, chciała sprawdzić na ile świadome jest spojrzenie dziewczyny, obawiając się, że doznała jakiegoś poważnego urazu wewnętrznego. Ale poza tym, gdzieś w głębi siebie, czuła ogromną potrzebę zapewnienia jej pewnego rodzaju oparcia - co najmniej, jakby przyjazny dotyk miał zamazać wszystko, co wydarzyło się wcześniej. 
- Nazywam się Vries. Jesteś już bezpieczna, zaraz będzie po wszystkim. Trzymaj się i postaraj się skoncentrować na mnie swoją uwagę. Jak masz na imię? - Mówiła wolno i spokojnie, w międzyczasie przesuwając dłoń z policzka dziewczyny (która z bliska wyglądała na starszą, niż jej się wydawało), na jej rękę, zabierając jej apaszkę, którą zawiązała pewnie ponad najgroźniej wyglądają z ran. Palce ślizgały jej się przez płynącą posokę. Szczęściem w nieszczęściu było to, że kobieta na swój sposób lubiła widok krwi. Był dla niej całkowicie naturalny, nie wzbudzał w niej ani odrazy, ani strachu. Jednak kiedy krew ta należała do niewinnej istotny, nie mogła nic poradzić na wzbierającą w niej złość. Czemu traktowała tę sytuację tak personalnie? Czemu widok tej dziewczyny budził w niej uczucie, którego nie mogła zignorować? Czemu słyszała w głowie krzyk, swój własny, o którym wydawało jej się, że dawno już zapomniała?


Cichy dźwięk aportacji zwiastował pojawienie się pomocy.



Odeszła od dziewczyny dosłownie na minutę, by w kilku słowach nakreślić sytuację drugiemu z aurorów. Od razu połączył on wszystkie kropki, rozumiejąc w jak poważnych tarapatach znalazły się kobiety. Talia obiecała, że wszystko wytłumaczy - ale nie tu, nie teraz. "Dostaniesz pełen raport, ale proszę, zaufaj mi. Weź jego różdżkę i zabierz go do aresztu. Pod żadnym pozorem nie przesłuchuj go beze mnie. I... dziękuję.". Gdyby się nie znali, pewnie by jej tu nie zostawił, na szczęście była pomiędzy nimi pewna nić porozumienia i zaufania. I być może dlatego Talii było tak głupio udawać, że wszystko z nią w porządku, że wcale nie ma problemów z chodzeniem i nie ogarnia jej dziwne zmęczenie, na które nic nie może poradzić. Nie wyobrażała sobie jednak zostawić zaatakowanej dziewczyny z kimś innym, tym bardziej postawnym mężczyzną. Przecież była w szoku. Kiedy oboje zniknęli, teleportując się do Ministerstwa, poczuła ulgę. Ulgę, którą od razu przepędził strach, że być może źle zrobiła. 


Zanim spróbowała podnieść dziewczynę, przerzucając jej ramię przez swoją szyję, przeanalizowała wszystkie możliwości. Pierwsza: Sama opatrzy krytyczne rany, na tyle, by bezpiecznie mogły teleportować się do Świętego Munga. Niestety, Talia była tragiczną uzdrowicielką i o ile poradziłaby sobie z zadrapaniami, otwartej rany nie potrafiła zaszczyć, ryzykując, że dziewczyna straci rękę. Albo życie. Poza tym, każda próba wycelowania różdżki w młodą kobietę, kończyła się przerażeniem w jej oczach. Druga: Mogły teleportować się tak jak stoją, ale byłoby to jeszcze bardziej niebezpieczne, niż próba załatania dziewczyny na własną rękę. Siła i przeciążenie towarzyszące deportacji prawdopodobnie sprawiłoby, że wykrwawiłaby się zanim by wylądowały. Trzecia:
- Nieopodal są domy mieszkalne i jakiś sklep. Wydawało mi się, że widziałam w nim wcześniej stłumione światło. Spróbujemy tam dojść. Tam Cię uzdrowimy, dobrze? Albo skorzystamy z kominka. - Z tego co pamiętała, był to sklep z różdżkami. Zacisnęła dłoń na talii dziewczyny, tak by łatwiej jej było się poruszać. A przede wszystkim, żeby nie upadła, kiedy to krew wracała do ścierpniętych kończyn.



dziękuję MG za łaskawe potraktowanie! 
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySob 28 Wrz - 17:25;

Siedzenie nie było łatwe zważywszy, że wszystkie mięśnie protestowały i odmawiały posłuszeństwa. Koncentracja przerywana była falami bólu i drgawkami, ilekroć przypominała sobie, że ma złamaną rękę, z której sączy się strumień ciepłej krwi. Słyszała z oddali formułkę wypowiadaną przez kobietę... czy dobrze słyszała coś o Ministerstwie Magii? Nie była pewna, myślenie przychodziło z trudem tak samo jak łączenie faktów. Świadomość, że nie jest w stanie uciec tylko ją przygniatała do brukowanej kostki, brudnej dziś od krwi. Mojej krwi.
Zmrużyła oczy od niebieskiego światła, do którego powiodła wzrokiem. Po jej policzkach pociekły łzy, żłobiąc ślady po pokrytej pyłem i krwią skórze, gdy rozpoznała w zaklęciu cudownego patronusa. Wilk rozwiał się, ale pojawiła się inna magia, ta z dziedziny białej i najczystszej. Świadomość, że kobieta potrafi wyczarować to zaklęcie sprawiała, że Elaine była w stanie ofiarować jej na zawsze własne zaufanie, wszak tylko osoby o czystym sercu potrafią tkać białą magię, czyż nie? Chciałaby w to wierzyć, naprawdę.
Drgnęła, wyrwana z zamyślenia, słysząc czyjeś kroki lecz nim na dobre miała zemdleć ze strachu, zobaczyła swoją wybawicielkę. Jasnowłosa kobieta o szarych oczach, które w ciemności wydawały się niemalże czarne. Miała miły dla ucha głos, taki ciepły, pewny siebie, wyrazisty. To przywodziło na myśl poczucie bezpieczeństwa, którego tak jej dzisiaj zabrakło. Dotyk jej dłoni sprowadził na nią odrobinę spokoju, dzięki czemu nie oddychała już tak głośno, a nieco płycej. Zapamiętała nazwisko "Vries". Powtórzyła je w myślach. Zadane pytanie było łatwe, otworzyła usta, aby się przedstawić, jednak głos ją zawiódł. Nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku mimo, że próbowała. Wyschnięte, obolałe od pyłu gardło nie pozwalało na wprawianie w ruch strun głosowych. Zamrugała, ściągnęła brwi i starała się na niej skoncentrować, co nie było łatwym przedsięwzięciem. Pragnęła skulić się, zakryć twarz dłońmi i uwierzyć, że to zły sen. Kobieta, nie doczekawszy się odpowiedzi, odeszła, a Elaine zadrżała ze strachu, że ją porzuciła. Drgnęła ze strachu słysząc dźwięk teleportacji, a po chwili cudzy męski głos. Nawet nie spojrzała w tamtą stronę łudząc się, że jeśli nie będzie pokazywać, że cokolwiek widzi, to nikt nieodpowiedni się nią nie zainteresuje. Słyszała ich zmieszane głosy lecz nie wsłuchiwała się w treść. Zaciskała przesiąkniętą krwią apaszkę na ręku i próbowała nie zemdleć dopóki nie zamknie się wśród ramion jednego z ukochanych mężczyzn jej życia. Wbiła tępy wzrok w połamaną na drzazgi różdżkę leżącą nieopodal. Wpatrywała się w nią intensywnie, z jakąś dziwną pustką w trzewiach. Co z niej za czarodziejka? Straciła różdżkę, która ją wybrała, gdy miała jedenaście lat. Nie mogła zwilżyć ust, były tak suche i usiane pęknięciami. Kobieta kojarzyła się już z ciepłem i bezpieczeństwem, a więc nie protestowała, gdy ta ją próbowała podnieść. Chciała pomóc, przytrzymać się jej lecz nogi odmawiały posłuszeństwa. Były takie sztywne i spięte, iż nie była pewna czy kiedykolwiek będzie mogła nimi poruszać. Wysiliła się na wytężenie myśli i popatrzyła jej w oczy, przytrzymując się jej szyi. Skinęła głową i to był pierwszy znak, że jest świadoma tego, co się dzieje i nie straciła od tego jeszcze zmysłów. Pójdzie wszędzie, byleby najdalej stąd. Zadowoli się nawet Wrzeszczącą Chatą, co prawda będącą daleko, ale najważniejsze, aby opuścić to zniszczone miejsce, w którym spotkało ją coś złego. Zatrzęsła się, gdy fala bólu płynąca ze złamanej ręki znów przebiła się na pierwszy plan. Zacisnęła mocno powieki, oparła głowę o ramię kobiety i drżała, nieprzyzwyczajona do bólu. Bała się ruszać jakąkolwiek ręką. Potrzebowała paru chwil, aby znów podnieść głowę. Poruszyła ustami, z których znów nie wydostał się żaden dźwięk. Czy straciła mowę? Wskazała zdrową, drżącą ręką leżącą na chodniku torebkę. Tam jest połowa wszechświata, może znalazłaby eliksir leczniczy? Powinien chyba jakiś zostać po tym jak jeden zaaplikowała Riley'owi. Nie umiała jednak tego przekazać słowem. Z pewnością znajdzie tam jej dokument tożsamości. Jej powieki opadły chwilę po tym, gdy zarejestrowała widoczne zmęczenie na twarzy aurorki. Walczyła o utrzymanie świadomości i o dziwo udawało się dzięki coraz wolniej wydzielanej adrenalinie. Tyle dobrego, że powoli odzyskiwała czucie w nogach i mogła stanąć o własnych siłach, choć nie była pewna czy chodzenie było dobrym pomysłem. Zacisnęła palce na apaszce, starając się tym sposobem spowolnić upływ krwi. Jęknęła z bólu.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyNie 29 Wrz - 20:39;

Musiały dać sobie radę, nie było innego wyjścia. A przynajmniej żadnej innej opcji nie dopuszczała do swoich myśli. Nie, inaczej. Ona musi dać radę. W końcu obiecała to nie tylko jej i sobie, ale także miałaby konkretnie przesrane, gdyby jej udawana odwaga i bohaterstwo doprowadziło do śmierci dziewczyny. Nie tylko by się z tego nie wytłumaczyła, ale i nie podniosła, nie mówiąc już o wybaczeniu samej sobie. A przecież ledwo co zaczęła wracać do żywych. Czasem miała wrażenie, jakby TO było wczoraj, za rogiem dopiero miniętej ulicy, tuż obok niej. Jakby jej stare życie wciąż szeptało jej do ucha, ze śmiechem chowając się w zaułkach umysłu, za każdym razem gdy odwracała głowę.


Rozumiała, że dziewczyna może mieć problem z mówieniem – w końcu nie tylko jest w szoku, ale i przeraźliwy krzyk, który wydobywał się w jej wnętrza, musiał zedrzeć jej gardło. I ten wszechobecny pył, który wgryzał się we wszystko, na co spadał, tworząc szarawą powłokę na obu kobietach. Jak zasłona, po ostatnim akcie, kończąca rozegrane przedstawienie. Aurorka schyliła się po resztki różdżki dziewczyny, starając się pozbierać wszystko, co z niej zostało. Dziwnie było tak trzymać w dłoni symbol mocy, świadczący o przynależności dziewczyny do świata czarodziejów. Różdżka zawsze stanowiła swoiste przedłużenie ręki swojego właściciela i jej utrata była niczym strata kończyny. Wymusiła jednak uśmiech na swojej twarzy, próbując zmyć z niej troski.
- To nic, na pewno znajdziesz nową. Poza tym, to nie różdżka jest potrzebna Tobie, a Ty różdżce. Gdzieś już jakaś na Ciebie czeka. – Czy to co mówiła, miało sens? Miała taką nadzieję. Pomogła młodej kobiecie oprzeć się o ścianie, by móc sięgnąć po torebkę porzuconą na chodniku. Zarzuciła ją sobie przez szyję, początkowo w ogóle nie myślą, by zajrzeć do jej środka. Znowu objęła kobietę w pasie, stając się dla niej podporą i powoli ruszyła do przodu, zostawiając pobojowisko w tyle. Sił starczyło jej tylko na kilkadziesiąt metrów. Dróżka była wyboista, a nogi plątały jej się same. Coraz bardziej zaczynała kuleć, ale chociażby miała wyć z bólu, całą resztką sił próbowała udawać, że jest w wystarczająco dobrym stanie, by kontynuować drogę. Nie była.
- Zatrzymamy się na chwilę. – Wysapała, pomagając dziewczynie usiąść, tak by mogła się ona oprzeć placami o ścianę budynku. Od tej strony żadna z kamienic nie posiadała okien, były więc poza widokiem. Jakby cały świat odwrócił się do nich plecami, ślepy na ich zmagania. Coraz wyraźniej dochodziło do niej, że zachowała się jak idiotka, zostawiając dziewczynę pod swoją opieką. Co właściwie chciała udowodnić? Komu? Zadawała sobie te pytania, kiedy osunęła się obok dziewczyny, oddychając ciężko. Pasek torebki wżynał się w jej szyję, więc niewiele myśląc ją zdjęła, z cichym stukotem odrzucając obok siebie. Ten dźwięk. Czy to szkło? Uniosła wysoko brwi, modląc się, by nie była buteleczka perfum, a coś bardziej przydatnego. 
Pozwolisz, że zajrzę? – Rzuciła i nie czekając na odpowiedz, otworzyła zatrzask. Wsunęła do wnętrza torebki rękę, po sam łokieć, pod palcami czując najróżniejsze przedmioty. Czy młoda spakowała to całe wyposażenie domu? Talia tak nazywała ją w głowie, nadal nie potrafiąc stwierdzić ile ma lat. Miała dosyć dziecięcą twarz i była o głowę niższa od aurorki. Zamiast eliksiru, o który się modliła, szybciej trafiła na dokumenty. Zmrużyła oczy, odczytując imię i nazwisko. – Elaine, tak? Elaine, jesteś bardzo dzielna, już niedaleko. – „Elaine, kim jest dziewczyna ze zdjęcia?” ostatniego pytania Lia nie zadała na głos, wyraźnie zmieszana. Otóż ze zdjęcia uśmiechała się do niej blondynka, a przed nią skulona siedziała szatynka. Coś się tu nie zgadzało – ale wyjaśnią to sobie później. Nazwisko Swansea nie było jej całkowicie obce. Właściwie trudno było go nie znać, skoro to jeden z najstarszych rodów czarodziejów, słynący z upodobania do sztuk wszelakich i anielskiej urody. Jakby co najmniej regularnie kąpali się w krwi wil. Lia mijała się na korytarzach Hogwartu z jej starszym rodzeństwem, albo kuzynostwem. Z tego co kojarzyła, posiadłość jej rodziny znajdowała się w Dolinie, ale nie miała pojęcia gdzie. Bezpieczniej będzie więc skierować się do sklepu z różdżkami, niż po omacku szukać jej domu, licząc, że dziewczyna ją pokieruje.  
Już widać nasz cel, widzisz? Tam, w oddali. Ten stłumiony blask to światło. – Z całego serca pragnęła, by dziewczyna potwierdziła, chociażby kiwając głową. By upewniła ją, że nie mam omamów. Przyjmując pewną minę, odwróciła od niej wzrok, ponownie skupiając swoją uwagę na zawartości torebki. Tym razem wycelowała w nią różdżką, pomagając sobie zaklęciem. – Accio fiolka – Wyszeptała, prawie przy tym ziewając. Miała taką ochotę położyć się i zasnąć, że już nawet nie umiała z tym walczyć. 


W ostatniej sekundzie zauważyła, że z wnętrza wyskakuje szklana fioleczka. I to w dodatku pełna! Złapała ją w dłoń, otworzyła i powąchała zawartość. Dla pewności, spróbowała krople, bo nie mogła uwierzyć w ich szczęście. – Jak wyjdziemy z tego cało, obiecuję Ci, że dostaniesz medal za swoją przezorność. Nie, order! Dam Ci order. – Naprawdę trzymała w ręce eliksir wiggenowy, który chociaż jej nie wyleczy, to na pewno w jakimś stopniu zahamuje krwawienie. Delikatnie złapała apaszkę dziewczyny, która od razu po ściśnięciu puściła ścieżkę krwi po bladej skórze. Dłonie aurorki zaczęły się ślizgać, kiedy ją rozwiązywała i odkładała na bok. Dłoń jej drżała, a na czoło wstąpiły krople potu, które roztropnie (i z automatu) otarła brudnymi od posoki rękoma, zostawiając sobie na twarzy czerwony ślad. Wyglądała prawie tak, jak dziwaczni czarodzieje, o których czytała opowieści na historii magii. Mugole mówili na nich „szamani”, a oni sami nacierali twarze krwią zwierząt, zanim przystępowali do odprawiania rytuałów. 
Gotowa? – Zapytała, z fiolką przy skórze (chyba) Elaine.


Ostatnio zmieniony przez Talia L. Vries dnia Pon 30 Wrz - 11:00, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Boczna alejka QzgSDG8




Specjalny




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyNie 29 Wrz - 21:19;

Pannie Vries zdecydowanie nie można było odmówić zimnej krwi. Mimo niesprzyjających okoliczności udało jej się opracować idealny plan, który poskutkował schwytaniem złoczyńcy. Na pomoc z Ministerstwa Magii nie trzeba było długo czekać, a niebezpieczny Daniel Sharman szybko został odizolowany od społeczeństwa. Póki co nie było czasu na tłumaczenia czy raporty, więc aurorka obiecała nadrobić dokumentowe zaległości dopiero po tym, jak udzieli niezbędnej pomocy pokrzywdzonej dziewczynie. Obie musiały wszak zająć się swoimi ranami – Elaine na skutek utraty sporej ilości krwi powoli zatracała świadomość i trzeźwość myślenia, a i trucizna zaczęła coraz skuteczniej rozprzestrzeniać się po organizmie Talii, powodując nieodpartą chęć ułożenia się do snu. Aurorka walczyła z nią zaciekle, a pomimo zmęczenia wpadła również na dobry pomysł wykorzystania apaszki jako prowizorycznego bandaża, co znacząco spowolniło krwawienie dłoni Elaine. Zaraz po tym kobieta w torbie należącej do Krukonki zaczęła szukać potrzebnego im niczym powietrze eliksiru. Nie mogła mieć pewności czy go odnajdzie, pamiętała jednak również, że kominek w pobliskim sklepie najprawdopodobniej jest włączony do sieci Fiuu. Aportacja w ich stanie niewątpliwie odpadała, choć kominek zdawał się alternatywną drogą ucieczki do szpitala, a tym samym zaleczenia ich obrażeń. Wyglądało jednak na to, że niekoniecznie potrzebną, bo wreszcie w dłoni Talii znalazła się niewielka fiolka eliksiru wiggenowego, który powinien wystarczyć dla nich obu.

Możecie wedle własnego wyboru uleczyć rany za pomocą eliksiru wiggenowego lub opisać proces leczenia w szpitalu św. Munga (min. 2 tysiące znaków).

Talia, za zaciętą walkę z przeciwnikiem otrzymujesz 1 pkt do zaklęć i opcm (zgłoś się po niego w odpowiednim temacie), a poza tym możesz również potraktować ten wątek jako ingerencję w pracy, a w przypadku spełnienia wymagań postowych również jako „wątek w pracy”. By to zrobić, musisz jednak napisać krótki raport ze zdarzenia, wedle wyboru albo na poczcie MG, albo jako post w Ministerstwie Magii.

Dziękuję Wam obu za bardzo przyjemną sesję i przemyślane decyzje.

______________________

Boczna alejka Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyNie 29 Wrz - 21:34;

Aurorka miała miły dla ucha głos, dzięki czemu Elaine stopniowo, stopniowo przestawała się trząść. Obecność drugiej osoby mającej czyste intencje dodawała jej otuchy mimo, że nie wyglądała ani trochę lepiej. Spoglądała w jej szare oczy, słuchając pocieszenia, które niestety nie trafiło do jej serca. Tu już nie chodziło o różdżkę, a o sam fakt, że nie potrafiła się obronić. Spuściła wzrok i po chwili zacisnęła mocno powieki, gdy nadeszła kolejna fala bólu złamanej ręki. Słabła, gałki oczne miała przekrwione i coraz trudniej było się skoncentrować w mroku nocy. Starała się poruszać nogami lecz były ciężkie jak z ołowiu i każdy krok kosztował ją sporo wysiłku. To przez nerwy, wszak nogi miała całe, jedynie brudne i lekko poranione. Gdy usiadły, tknęło ją sumienie, przez co nie potrafiła spojrzeć kobiecie w oczy. Koncentrowała się, aby wytrzymać ból i nie stracić przytomności. Jakaś samotna łza spłynęła po jej policzku, gdy niechcący poruszyła ramieniem, wywołując tym promieniujący ból. Wybiła rytm swojego oddechu, zatrzęsła się z zimna, kiedy tylko dotknęła chłodnej brukowanej kostki. Słyszała wypowiadane swoje imię lecz nie zareagowała, oparłszy głowę o ścianę budynku, przy którym miały przerwę. Nie patrzyła w kierunku światełka sklepowego, pochłonięta odczuwaniem silnego pulsowania. Nie potrafiła odpowiedzieć, zareagować, sprawdzić co się dzieje, ani tym bardziej współdzielić ulgę i radość z powodu własnej przezorności. Nauczona doświadczeniem nosiła ze sobą zawsze chociaż jeden eliksir leczniczy. Przeżycia w krasnoludzkich ruinach wyryły się w jej charakterze już do końca życia. Tak samo jak dzisiejsza sytuacja, która mogła skończyć się tragedią. Otworzyła oczy, w których czaił się po prostu czysty ból. Miała już dosyć, to było męczące, odbierało jej zdolność poprawnego oddychania. Bała się popatrzeć na swoją rękę. Odwróciła głowę, aby nie musieć na nią spoglądać, gdy kobieta przysunęła fiolkę nad jej kończynę. Gdy polała, poczuła silny oczyszczający ból mający za zadanie chociażby zatamować krwawienie, aby nie straciła przytomności. Udowodniła, że potrafiła krzyknąć, choć zasłoniła usta ręką, a po jej twarzy pociekł świeży strumień łez.
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyPon 30 Wrz - 14:22;

Rany powoli przestawały krwawić, jednak eliksir nie był wystarczająco silny, bo nastawić złamaną kość. Talia postarała się wylać po kilka kropli na każde z miejsc, które ucierpiało najmocniej, co dziewczyna skwitowała okrzykami bólu. Na szczęście, prawdopodobnie był to koniec jej cierpienia dzisiejszego wieczora. Aurorka zamknęła fiolkę i z powrotem schowała ją we wnętrzu torebki. Szczęście, że bezpośrednie zagrożenie życia Elaine jakoś ją pobudziło, chwilowo przepędzając zmęczenie. Zaczęła podejrzewać, że ma to bezpośredni związek z jadem węża. Będę musiała udać się do Munga, trzeba to sprawdzić. Tymczasem jednak kobieta złapała twarz dziewczyny w obie dłonie, ocierając jej kciukami łzy - przy okazji rozmazując ślady pyłu po jej skórze. Cicho wyszeptała, że dziewczyna jest już bezpieczna. Będą bezpośrednią, obie wyglądały tragicznie. Jednak ich wygląd nie mógł obchodzić jej teraz mniej. Wszystko było w porządku, przeżyły i mogły ruszyć dalej. Dłoń w dłoń, ruszyły w stronę swojego celu.


Z/T x2 -> kontynuacja w innej lokalizacji
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 22 Wrz - 18:47;

Czekoladowe Żaby: Fantastyczne Zwierzęta, Wielka Kałamarnica (6)
Klątwa: 1

Wyrywanie brzytwotrawy zakończyło się sukcesem - do pewnego momentu, oczywiście. Nim się obejrzeli, a okazało się, że skutki tego znaleziska w parku, no cóż, nie były najbardziej prawidłowe - tym bardziej, że okazało się, iż odnotowano coraz to więcej zachorowań na Brzytówkę, która wymagała odpowiedniego leczenia. Co prawda grafik był mocno napięty, momentami wręcz przygotowany do urwania w jednym momencie, niemniej jednak Lowell nie zamierzał podchodzić do tego całkowicie obojętnie. Chciał pomóc, w związku z czym, nie zwracając uwagi na swój stan, pochłonął kolejny eliksir czuwania. Powoli tracił rachubę i nie zamierzał się tym chwalić, kiedy szedł z partnerem w stronę jednych z naprawdę wielu alejek.
- Ty, patrz. - powiedział, kiedy to zbliżali się bardzo powoli do jednych z całkiem sporych, drewnianych drzwi, gdy to cofnął działanie zaklęcia chroniącego przez czynnikami atmosferycznymi - koniec końców było wyjątkowo deszczowo ostatnimi czasy. Czekoladowa żaba ponownie uciekła siną w dal, a gdy okazało się, że wpierniczyła się w kałużę, raczej nie powinien już jej jeść. Były student spojrzał z tęsknotą za jedzeniem, a oczy zdawały się błysnąć dziwnym, niepokojącym blaskiem. - No dobra, znowu mi spierdoliła. - ostatnimi czasy wszystko mu spierniczało z rąk. Z łatwością wylewał atrament, kreśląc to samo zdanie przez kilka kolejnych chwil, zapominał o drobnych rzeczach, choć zazwyczaj nie miał z nimi najmniejszego problemu. - Nasza przyjaciółka Wielka Kałamarnica! To były czasy, kiedy popierdalaliśmy w jeziorku na lekcji u Leonardo... Pamiętasz, jak duża była? Jezu, ile macek posiadała... - zamyślił się, zamarzył, pozwalając na to, by oboje weszli do środka i rozejrzeli się po numerach mieszkań.
Zbytnio się na ten temat nie rozgadywał, ale ciepło mu się w sercu zrobiło na to wspomnienie. Było ono dość zabawne, bo przecież magiczne stworzenie potraktowało ich wieloma łaskotkami, jak i przytulasami, które może nie były zbyt przyjemne, ale chyba świadczyły o pokojowych zamiarach.
- Więc tak... mieszkanie numer trzy i numer pięć. Nie jest to dużo, ale i tak trzeba mieć się na baczności... - westchnął ciężko, bo różne przypadki chodzą po ludziach, kiedy to odstawił karteczkę, a na której to miał zapisane te informacje. Jakoś ostatnio nie ufał wszystkim tak łatwo, w związku z czym nic dziwnego, iż pójście w dwójkę było rozsądnym rozwiązaniem. Odruchowo sprawdził, czy koszula, która była przykryta przez rozpiętą już kurtkę, się nie rozpięła. - Ooo, wreszcie, po tylu latach żadna magia nie chce mnie rozebrać! - zaśmiał się, zanim to zapukali do jednych z drzwi, czekając na odpowiedź.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 22 Wrz - 19:31;

Żaba: Carmilla Sanguina
Klątwa: Nie działa

Wycinanie brzytwotrawy okazało się być wierzchołkiem góry lodowej, bo nagle poszła fama, że ludzie to debile i pozarażali się brzytwówką. Max był przekonany, że specjalnie sobie to zrobili, ale nie miał zamiaru głośno się wypowiadać. Po prostu zgodnie z prośbą miał zamiar ich z tego wyleczyć. Uwarzył uprzednio wywar z tykwobulwy, by mieli środki do pracy, bo z tego co wiedział, jest to podstawa, a w kwestii zaklęć liczył na ukochanego.
-Ty to masz pecha... Trzymaj. - Wyjął z kieszeni własną żabą i odpakował tak, by nie spierdoliła, po czym podał ukochanemu. Sam jakoś nie miał ochoty na tę przekąskę. -Nooo... Fajnie tam było. Myślisz, że założyciele ją tam wjebali, bo byli fanami tentacle? - Zapytał z charakterystycznym wyszczerzem, po czym odwrócił pudełko, by spojrzeć co trafiło się jemu. -Ty, jaka dobra dupa! - Pokazał Felkowi po czym przeczytał opis. -Wampirzyca, która żyła prawie dwieście lat! Taka to się urządzi. -Zażartował, choć sam nie był pewien, czy chciałby tak długo stąpać po tym padole.
-Dwa mieszkania, pytanie ile zarażonych. Mam nadzieję, że zajmiesz się zaklęciami? Wolę nie ryzykować. - Przypomniał jeszcze, bo słabo by było, gdyby kogoś przez przypadek wybuchnął. Siebie to jeszcze chuj, ale nie chciał mieć nikogo na sumieniu a już na pewno nie w ten sposób.
-Kurde, mi to zawsze piach w oczy. - Zaśmiał się na komentarz o tym, że dziś wyjątkowo nic Felka nie rozbierało. -Powinienem tej magii trochę pomóc? - Chwycił go za biodra, przyciągając do siebie i opierając się o mur obok drzwi, by jeszcze przed zabawą w uzdrowiciela, skorzystać z bliskości partnera i złożyć na jego ustach namiętny pocałunek.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 22 Wrz - 19:59;

Jedno wycinanie, drugie leczenie. Jak się okazało, niektórzy naprawdę wchodzili w brzytwotrawę, mimo ostrzeżeń, a zaraza szerzyła się w dość zastraszającym tempie. Nic na to nie mogli zaradzić, przynajmniej do momentu, dopóki nie dowiedzieli się o całym zajściu. Co jak co, ale gdyby informacje dotarły do nich znacznie wcześniej, może udałoby się zmniejszyć ilość zachorowań na tę chorobę, w związku z czym pracy byłoby mniej, ale nie mogli na to nic poradzić. Po prostu los postanowił rzucić piachem w ich oczy, ponownie wrzucając ich w wir obowiązków - nawet jeżeli Lowell posiadał ich wyjątkowo dużo we własnym zakresie. Wyglądał nieco bardziej markotnie, ale starał się na to nie zwracać uwagi.
- Serio? Nie potrzebuję zlitowania się nad tym, że mi żaba spierdoliła. - uśmiechnął się i nie powiedział tych słów z wyrzutem, a prędzej z tym, co ich łączyło - widocznym rozbawieniem, które nasiliło się zaskakująco mocno, gdy przejął żabę i posłał ciepłe podniesienie kącików ust w kierunku partnera. Nie czuł się najlepiej, ale co jak co, nie zamierzał rezygnować z tych drobnych chwil, które były im dane. Ugryzł zatem czekoladową żabę, rozpoczynając od głowy. - Wiesz, kto wie, może tylko Rowena i Helga były? Nie podejrzewałbym o to akurat płeć męską, ale kto wie, co im tam po głowie chodziło. - uśmieszek nastąpił na jego twarzy, nie mogąc się przed nim powstrzymać. - No ale nie bez powodu chyba stanowi atrakcję jeziora, co nie? Skoro żyje tam tyle lat, to jakieś doświadczenie musi mieć. - oczywiście, że nie przestawał. Był debilem w najczystszej postaci.
- O cię chuj, może kobiety to nie moje gusta, ale nieźle wyglądała jak na dwieście lat. Ale przebieg to chyba też diametralnie wysoki, co nie? - oczywiście, że zażartował. Nie mogąc się przed tym powstrzymać, postanowił pozwolić na to, by w toku poprzednich, bardziej poważnych tematów przeszli teraz na luzie do tego, co było im dane. Oczywiście zabrał ze sobą wszelkie potrzebne przybory i narzędzia, w związku z czym miało to być znacząco ułatwione.
- Spoko, dla mnie nie ma problemu, a też, również wolę nie ryzykować. - puścił oczko w jego kierunku, widocznie się uśmiechając - pokrzepiająco. Klątwy dotyczyły naprawdę wszystkich i nikt nie potrafił przed nimi uciec, w związku z czym jego własna była nieco specyficzna, jakby chciała mu coś przekazać, ale nie mógł na to nic poradzić. Po prostu różne efekty obowiązywały różnych ludzi. Szerszy wyszczerz pojawił się na jego twarzy, kiedy to usłyszał kolejne słowa, gdy o mało co nie zacisnął klamki prowadzącej do wcześniej wspominanego mieszkania.
- Piach w oczy? - podniósł brwi, pozwalając na to, by chwyt za biodra został ustabilizowany. Od dwóch miesięcy chodził do seksuologa i jego poglądy na te wszystkie sprawy - a przynajmniej większość - wyraźnie się zmieniły. Spojrzał w te jasne tęczówki, nie odpowiadając, a zamiast tego samemu lgnąc do ciepłego, przyjemnego pocałunku, gdzie oddechy może się nie synchronizowały, ale tkliwy dreszcz przeszył jego ciało, powodując mimowolną, natychmiastową wręcz reakcję. Zamruczał cicho, własnymi miękkimi wargami muskając te należące do partnera i oddając się temu, wędrując dłońmi po plecach. Szybko się jednak opanował, kiedy serce zaczęło toczyć krew szybciej, a koloryt skóry twarzy zmienił się lekko, choć widocznie. Nie przyszli tutaj po to, by się obściskiwać po kątach - niezależnie od tego, jak by to go kręciło. A kręciło cholernie, gdy już od paru tygodni chciał zrobić ten jeden krok do przodu i się w tym zatracić, ale nigdy nie miał na to czasu. Ciągle był w robocie, ciągle coś robił, a gdy wracał, był padnięty. Nic dziwnego, że reagował zatem tak, jak nigdy wcześniej - ze wzmożoną siłą.
- Pierwsze leczenie, potem... - spojrzał na niego uważniej, kładąc dłoń na klamce. - ...potem powrócimy do tego wszystkiego. - drugą dłonią przejechał po jego klatce piersiowej, na szybko się poprawiając i pukając w drzwi, by po krótszej chwili zostali wpuszczeni do mieszkania. Mając przy sobie torbę, podał Maximilianowi odpowiednie środki ochrony, czyli standardowe rękawiczki, bo to właśnie przez dotyk i rany na dłoniach można się najbardziej zarazić tego typu rzeczami. Zadbawszy o to, by pomieszczenie było jak najbardziej wentylowane, powoli zaczęli swoją pracę, a Felinus rozpakowywał odpowiednie rzeczy. - Masz nosić, bo nie ręczę za siebie... - pogroził mu lekko, choć nie miało to złego wydźwięku - prędzej zabawy - kiedy reszta czekała na odpowiednie medykamenty.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 22 Wrz - 22:20;

Przynajmniej była to brzytwówka, a nie wenera. Tego Solberg już tak chętnie by się nie podjął choć i tak nie mógł powiedzieć, że robi to z przesadną chęcią teraz, gdy nawet własnej różnice nie mógł zaufać. Zupełnie zresztą tak, jak sobie samemu. Całe szczęście, że chwasta się już pozbyli i mogli być prawie pewni, że nie zrobi się z tego żadna lokalną epidemia.
Widział nieco większą markotność u partnera, ale nie wiedząc co za tym stoi, chwilowo nie poruszał nawet tego tematu, oddając się tak charakterystycznym dla nich żartom.
-Bierz i nie pierdol. I tak mało kiedy je w sumie jem. - Zapewnił, po czym podał mu wciąż jeszcze żywą żabę, by za chwilę być świadkiem dekapitacji czekoladowego płaza. -Wiesz przy tych rozmiarach to ich cała czwórka naraz mogła korzystać z jej...zdolności? - Zaśmiał się, ksztusząc na sekundę własną śliną, co chyba było karą za obrażanie czcigodnych założycieli Hogwartu. -Myślisz, że ktoś ją do dziś po kryjomu posuwa? - Sam też nie miał zamiaru przestać, choć nie były to żarty wysokich lotów.
Spojrzał na leżącą w swoich dłoniach kartę i nawet szczerze zdziwił się na tak pozytywną reakcję partnera.
-Ponoć ten piękny wygląd zawdzięcza kąpieli w krwi dziewic. No i to się nazywa Nowoczesna medycyna estetyczna. - Schował kartę do kieszeni, nie chcąc jej zgubić, bo miał plan dowiedzieć się po powrocie, czy wampirzyca nie odkryła przypadkiem jakiś ciekawych właściwości tej szkarlatnej posoki, a był pewien, że bez karty nie zapamięta jak się nazywała. -Ja na jej miejscu bym korzystał do usranej... - Zażartował co do rzekomego przebiegu kobiety.
Cokolwiek teraz się działo w Anglii nie było dobre. Różne klątwy dotykały ludzi i były one tak nieregularne, że ciężko było zaplanować akurat jakoś dzień. Przynajmniej nie musieli się mierzyć z naprawdę przykrymi konsekwencjami.
-Mam tykwobulwę. Nie wiem jak ich przekonamy do wypicia tego świństwa, ale chyba muszą. Co tam jeszcze im trzeba? Ciepła? - Chciał jak najwięcej przypomnieć sobie nim dotrą do pacjentów, by nie odpierdalać przy nich fuszerki i jak najszybciej wrócić też do domu.
Skinął głową na powtórzenie własnych słów, jakby tyle z wyjaśnień miało wystarczyć. Zresztą już chwilę potem oddał się czemuś, co dużo bardziej go zajęło niż bezsensowne odpowiadanie na pytania. Przez fakt, że naprawdę nie mieli dla siebie wiele czasu, pocałunek należał do tych intensywniejszych. Jedna z dłoni Maxa przeniosła się na policzek partnera, podczas gdy druga wyślizgnęła się pod jego koszulkę, powoli badając to, co ukryte przed wzrokiem. Kompletnie w dupie miał fakt, że byli praktycznie na widoku. Pragnął go i cholernie za nim tęsknił. Feli jednak jak zwykle był tu tym rozsądniejszym, który zwolnił tempa, sprowadzając ich na ziemię.
-Oczywiście, najpierw obowiązki. - Uśmiechnął się, choć w szmaragdowych tęczówkach nie było tej charakterystycznej radości. Nie chciał oczywiście go w żaden sposób atakować i na całe szczęście wyszedł mu luźny, normalny ton, ale Feli chyba nie mógł go winić za to, że potrzebował od niego trochę bliskości.
Wszedł za nim do mieszkania i od razu zaczął rozglądać się po kątach czując, że już limit trzeźwości na dziś wyczerpał i chętnie by ten stan zmienił, a żeby odciągnąć od tego myśli od razu podszedł do pierwszego zakażonego, którego zlokalizował.
-Spokojnie, nie mam zamiaru się zarazić. - Zapewnił go, po czym zaczął przyglądać się bliżej ranom chorego, by następnie zacząć przygotowywać odpowiednie dla niego porcje wywaru że śmierdzącej rośliny.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptySro 22 Wrz - 22:51;

Lokalne epidemie nie były tym, czego chcieliby doświadczyć, w związku z czym zwalczenie jej było dość priorytetowe - i to nie bez powodu. Mimo to, kiedy się tym zajmował, błysk w oczach nie był tak intensywny. Po tak długim czasie korzystania z eliksiru czuwania nie wyglądał na tyle dobrze, żeby móc powiedzieć, że perfekcyjnie. Po prostu przypominał kogoś, kto się powoli wypalał, istniejąc tylko dla pracy, a nie dla innych, bardziej odczuwalnych dla ludzkiej duszy rzeczy. O ile pewne rzeczy naprawdę do interesowały, tak ciągłe działanie na najwyższych obrotach potrafiło wymęczyć.
Cieszył się gdzieś wewnętrznie, że temat nie zbacza na te tory. Nieprzyjemne, pozbawione jakiegokolwiek, większego sensu. Jeszcze nie wiedział, z czym to się będzie wiązało, ale nic dziwnego - skoro przecież się zamęczał ciągle.
- Widzisz? Powinieneś jeść ich więcej. - mruknął, spoglądając w jego kierunku, choć zmiany powoli zauważał. A raczej bardziej, niż w rzeczywistości powinien. Partner wracał jako tako do sił, choć wiadomo, jeszcze długa droga przed tym, jak uda się osiągnąć ten stan przed kompletnym zatraceniem się w sytuacji, która postanowiła go pożreć. Sam znowu się natomiast cofał, co wskazywało na to, że gdy jedno szło do przodu, drugie się cofało. - Brzmi jak coś, o czym nie powinienem myśleć, a jednak nadal jestem ciekaw, czy rzeczywiście się to wydarzyło... - prychnął już z bardziej widocznym rozbawieniem; nie zakrztusił się na szczęście własną śliną, na krótki moment przyglądając się w jeden, losowy punkt. - Nowa dyrektor? - podniósł brwi charakterystycznie. Może dlatego postanowiła powrócić do nauczania w Hogwarcie?
Pozytywna reakcja? Prędzej brak znajdowania dziury w całym - po prostu nie widział sensu, a i tak bawił się przednio.
- Wiesz, jeszcze mogę ci taką krew załatwić... jeszcze! - pierwsze się uśmiechnął, a potem jakoś wewnętrznie zgorzkniał, bo o ile to było zabawne, o tyle na dłuższą metę wiedział, że byli tyle czasu razem w związku, że to już prędzej był wstyd. Przygasł momentalnie, choć nie zwrócił na to uwagi, wyrzucając ze swojego łba to, co niepotrzebne. - Panie, to ona pewnie miała bazę wener sprzed paru wieków. - prychnął, choć nadal wewnętrznie czuł się źle. Zajebiście.
- Dokładnie. Bakterie brzytówki obumierają w wysokiej temperaturze, a napar to zapewnia. - mruknąwszy, zbyt długo nad tym nie myślał, prędzej z automatu rzucając tymi słowami dość gładko, jakby miał wykuty cały podręcznik w głowie. Bo możliwe, że tak było, skoro poświęcił się w pełni magii leczniczej, koniec końców zostając asystentem nauczyciela uzdrawiania w murach szkoły.
Nic dziwnego, że to wszystko oddziaływało na nich tak intensywnie. Głównym winowajcą tego wszystkiego był Lowell, który naprawdę zatracał się w pracy i miał z tym wszystkim dość spore problemy. Nie potrafił odnaleźć złotego środka między pracą a związkiem, między związkiem a obowiązkami. To wszystko powodowało, że wpadał w bardzo niezdrowe nawyki, choć ewidentnie, kiedy odpoczął - wszak miał dzień wolnego i mógł jakoś się wyspać, choć nie do końca mu to wyszło - czuł się trochę lepiej. Do tego stopnia, że dotyk powodował u niego odczuwalną reakcję organizmu. Oddech gwałtownie wręcz się spłycił, serce zabiło szybciej, a na dotyk dłoni pod koszulą wręcz czuł się tak, jakby został rozbrojony ze wszelkich możliwości wycofania się. Musiał jednak. Kiedy odchylił głowę do tyłu, kierowany instynktem, musiał pozwolić głosowi rozsądku się odezwać.
I nie zauważył radości, zamiast tego zauważając u siebie chęć przegryzienia własnej wargi. Miał rację - przyszli tutaj po to, by leczyć, choć tęsknota za partnerem była silna i skrzywił się znacząco, nie zauważając tych głównych, pozytywnych uczuć. Poczuł się tak, jakby pierwsze go wodził za nos, a potem, gdy powracali do rzeczywistości, tłumaczył, że pierwsze praca.
- P-Przepraszam. - założył ręce na klatce piersiowej i od razu, wręcz machinalnie, zajął się w pełni pracą. Czuł się jak debil, bo zauważał swój błąd, ale wewnątrz nie potrafił go naprawić. Pracował, zaniedbywał związek i właśnie w takich momentach docierało do niego, jak to wszystko musi być dla partnera przykre. Nie odczytał tego z tęczówek, ale prostą analizą doszedł do tego wniosku, gdy przewietrzył mieszkanie, a samemu założył rękawiczki, bacznie zajmując się jednym z młodych dorosłych, który wyjątkowo nieprzyjemnie przechodził przez cały szereg objawów.
- Też nie mam. - posłał mu lekki uśmiech, spoglądając na to, jak ten zaczął przygotowywać odpowiednie porcje wywaru. Wyciągnął także podręcznik, by oboje mieli łatwiej, kiedy to rzucił parę zaklęć uśmierzających ból, badając następnie stan ogólny i przygotowując prawidłową ilość wywaru, poprzez oczywiście wykorzystanie odpowiedniego wzoru. - Na tej stronie masz zawarte informacje, ile konkretnie powinno pójść wywaru. Rany wyglądają z początku paskudnie, ale z tego, co widzę, zostały odkażone. Można je najwyżej przepłukać wodą. - wypowiedział się bardziej profesjonalnie, bo łatwo było rozpoznać to, czy rana była czysta, zadbana, czy jednak poddana działaniu drobnoustrojów.
Czekoladowe tęczówki nie mogły się skupić na tej pracy, w związku z czym ogólnie źle sobie z tym wszystkim radził. Im częściej znajdował się pod wpływem eliksiru, tym trudniej było mu chwytać za drobniejsze przedmioty, a samo skupienie podupadało mocno, gdy na salony wchodziły drobne zawroty głowy. Mimo to trwał w tym wszystkim i zajmował się pacjentami, nie zamierzając na to zwracać szczególnej uwagi. Nie teraz.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5407
  Liczba postów : 13180
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Boczna alejka QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka EmptyCzw 23 Wrz - 12:14;

O eliksirach niestety nic nie wiedział, więc wszystko zwalał na przemęczenie partnera, co jak już powiedział podczas walki z bryztwotrawą, niezbyt mu się podobało. Może i była to hipokryzja z jego strony i to wielka, ale uważał, że Feli zdecydowanie bierze na siebie więcej niż jest to konieczne, co widocznie się odbijało na samym asystencie i po części też na Maxie i ich relacji.
-Szczerze? I teraz wiem, że połowa czarodziejskiej społeczności będzie mnie chciała udusić, ale nie przepadam za nimi. Znaczy... Są spoko tak raz na jakiś czas, albo jak przymierasz głodem i nic innego nie ma, ale tak żeby ciągle wpierdalać te tony czekolady? Nah, to nie dla mnie. - Powiedział, wzruszając ramionami i patrząc, jak słodycz znika w ustach partnera. Oczywiście, że Max ostatnio wracał do formy, co bywało zajebiście dziwną zależnością w stosunku do jego stanu psychicznego. Chciał, choć z zewnątrz wyglądać tak, jakby wszystko było w porządku, choć praktycznie co dziennie przeczył temu, że idzie jakkolwiek ku poprawie. Feli o tym nie wiedział, bo Solberg jeszcze jako tako był w stanie trzymać to dla siebie, ale wiedział, że skoro razem mieszkają, prędzej czy później to wszystko musi jebnąć. Miał tylko nadzieję, że będzie to później. -Ja naprawdę czekam, aż się okaże, że gdzieś tam u kogoś w piwnicy leży "Prawdziwa Historia Hogwartu" pełna takich smaczków. - No i ledwo przestał się krztusić, gdy sugestia Felka wywołała nowe prychnięcie i kolejny wybuch śmiechu. -Zdecydowanie! Po co innego pchałaby się w to bagno? - Posłał mu wyszczerz w pełnej okazałości, co sugerowała, że taka opcja musi mu się podobać i zamierza się jej trzymać.
-Chyba podziękuję, wiesz? - Szturchnął go lekko, bardziej ze względu na fakt, że nie miał zamiaru upuszczać mu krwi niż na to, co zadziało się w głowie ukochanego. Sam lekko przygasły widząc reakcję Felka, ale nie chciał wypytywać teraz o co chodzi. Chciał cieszyć się tym, że w końcu mają dla siebie więcej niż trzy minuty i mogą chociażby normalnie porozmawiać. -Może miała i na to jakieś sposoby? Krew dziewic, lepsza niż antykoncepcja! - Wypowiedział, jakby właśnie miał reklamować jakiś produkt w telewizji pokroju pasty do zębów.
-No to ciepła herbatka, kocyk i elo! - Zażartował, bo naprawdę nie wydawało mu się to wielce skomplikowane. Cieszył się jednak, że ma przy sobie Felka, którego wiedzę z tej dziedziny zawsze szczerze podziwiał i czuł się dużo bezpieczniej wiedząc, że ten jest obok niego.
Wina jak zawsze leżała po dwóch stronach, ale prawdą było, że faktycznie Feli był tu tym, który najmocniej wszystko stopował. Max starał się zrozumieć i nie naciskać, ale musiał przyznać, że im dłużej to trwało tym bardziej zastanawiał się, czy przypadkiem sam w jakiś sposób nie powoduje, że partner nie chce się do niego zbliżyć. Jakby tego było mało, naturalny brak logiki Solberga, w takich momentach zwątpienia pchał go jeszcze mocniej w ramiona używek, które jak na złość jeszcze bardziej podkręcały jego pragnienia, których nie mógł zaspokoić, przez co jeszcze bardziej się frustrował, a to błędne koło samo się nakręcało. Teraz też, gdy z jednej strony czuł tę przyjemność i widział, jak ciało ukochanego reaguje, a z drugiej ponownie został w pewien sposób odepchnięty, nie potrafił nie poczuć tego lekkiego uczucia... Złości? Zawodu? Sam nie wiedział jak to określić, ale nie chciał się na tym skupiać. W końcu, mieli robotę do wykonania.
-Daj spokój, nie po to tu przyszliśmy. - Starał się zachować lekki ton, ale też widocznie już przygasł i próbował skupić się na właściwym celu ich wizyty w tych okolicach, co nie było łatwe, gdy buzowały w nim emocje, a jedyne o czym myślał to wizyta w toalecie w celu przyćpania czegokolwiek.
Posłusznie założył rękawiczki, chcąc zająć się pacjentem i jak najszybciej stąd wyjść. Zdecydowanie nie tak wyglądało jego wymarzone popołudnie... Nigdy.
-Dzięki. - Powiedział, przyglądając się odpowiednim stronom, by po chwili skorygować swoje zamiary i przyszykować poprawne porcje wywarów, które miały pomóc zakażonym dojść do siebie. Następnie przepłukał rany wodą, zgodnie z zaleceniem Felka i... tu jego pewność siebie się skończyła. Jeżeli w ogóle jakąkolwiek po przekroczeniu tego progu miał.
-Możesz? - Odezwał się do Felka, wskazując na kobietę, którą się zajmował. Może i zaklęcia leczące nie były skomplikowane, ale nie chciał, naprawdę nie chciał ryzykować, że pogorszy stan ten kobieciny.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Boczna alejka QzgSDG8








Boczna alejka Empty


PisanieBoczna alejka Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka Empty;

Powrót do góry Go down
 

Boczna alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Boczna alejka JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-