Najbardziej znany, najbardziej zatłoczony, ale jednocześnie najbardziej ubiany bar w mieście. Zakupić tu można zarówno trunek, jak i drobne pamiątki. Zawsze znajdują się tu tłumy, chętne do poprowadzenia rozmowy, a chociaż znaczna część osób nie znajdzie tu miejsc do siedzenia, równie dobrze bawi się na stojąco. Nieliczni tubylcy są tu stałymi bywalcami. Największą aktywność miejsce to odnotowuje w godzinach wieczornych. W ciągu dnia idzie tu jeszcze siąść we względnym spokoju.
Alkohole: Corozos (wino z karaibskich winogron) rum butelka Corozosa butelka rumu grzaniec z migdałami i pomarańczami
Napoje: sok mandarynkowy lemioniada kokosowa Canelazo (herbatka anyżowa z trawą cytrynową i miętą) mleczno-ryżowy napój (z trawą cytrynową, pomarańczą, lokalnymi przyprawami)
Potrawy: pieczone bataty pieczone bataty z sosem (ostrym lub słodkim) ryż z kokosem i rodzynkami deser z limonek queso de Mompox (metrowy ser zwinięty w kulkę)
Kiedy za pomocą świstoklika przeniosłam się do miasteczka, moją uwagę przykuł bar. "Andres Carne De Res". Hiszpańskiego nie rozumiałam za cholerę, jednak uznałam, że to miejsce musi być ciekawe, chociażby pid względem oferty kolumbijskich trunków. A pewnie, że chciałam spróbować tutejszego alkoholu! Raźnym krokiem ruszyłam do baru, chcąc w spokoju wypić trochę lokalnego wina znanego jako Corozos, lecz po przestąpieniu progu moim oczom ykazał się... Tłum. Jedna, wielka ciżba. Nie miałam ochoty na wysłuchiwanie rozmów w języku, którego nie znałam i zapewne od razu bym zawróciła, gdyby nie to, że przy barze dostrzegłam coś bardzp interesującego. Zwinnie przecisnęłam się pomiędzy turystami i tubylcami, by po chwili dokładniej przyjrzeć się stoisku przy barze. - Poproszę mapę - mruknęłam trochę niepewnie, wskazując na przedmiot mego pożądania, żeby sprzedawca wiedział, co chcę zakupić. Po udanej transakcji postanowiłam poszukać lepszego i bardziej zacisznego miejsca.
[zt] [-30g]
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Zła na siebie weszła do pierwszego lepszego sklepu napotkanego po drodze. Dobrze, że przeniosła się do miasteczka. Mogła trochę pomyśleć i być dalej od Evana jak i Tori. Problemem pozostawał jednak język, którego nie rozumiała. Rosyjskim bez problemu mogła się posługiwać, jednak Hiszpański stanowił dla niej nie lada problem. Niepewnie weszła do jednego ze sklepów rozglądając się po jego wnętrzu. Wyglądał bardzo ciekawie. Zapach jedzenia jak i alkoholów uderzył w jej powonienie ze zdwojoną śliną. Na szczęście nie była głodna, a alkoholu nie mogła pić. Jej wzrok przykuła mapa z dużymi literami Kolumbia. Skoro już tutaj była mogła się w nią zaopatrzyć i poznać kilka ciekawych miejsc. Nie zastanawiając się długo Wzięła jedną z map i podeszła do lady płacąc za nią.
płatność: 30g
z/t
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna znudzony życiem w Londynie, odwiedziwszy uprzednio rodzinne strony, Irlandię i jego miasteczko, postanowił się wybrać w końcu na zasłużony odpoczynek, wakacje. Czas słodkiej beztroski, na którą nie cierpiał i w domu, ale wiadomo, że lepiej się odpoczywa będąc gdzieś daleko od problemów, ulicznego zgiełku, nie musząc patrzeć na gmach ministerstwa, od którego powoli zbierało mu się na wymioty. Zrobił dokładnie to o czym marzył: "Pierdolnął tym i wyjechał do Kolumbii." Słońce cudownie prażyło mężczyznę. Mógł emanować swoją średnio wyrzeźbioną klatką piersiową, dumnym lewem na jego plecach który co jakiś czas mrugał do jakiejś panienki albo ziewnął. W tej chwili miał przymknięte oczy, wyraźnie i on się relaksował, wygrzewał w słońcu które, było typowym dla zwierzęcia klimatem. Nolan zamówił u barmana już drugą szklankę rumu. Zastanawiał się, czy nie korzystniej będzie kupić całą butelkę. Tak też zrobił, ba nawet zakupił dwie. Powoli czuł jak alkohol i słońce odbierają mu myślenie. Ten cudowny stan, gdy nie plączą się po głowie żadne zbędne myśli, żadne problem, czy troski. Chociaż na nie Nolan nie narzekał, bo starał sie żyć bez problemowo. To wszystko było piękne.
Była szczęśliwa po spotkaniu z Williamem. Jeden spontaniczny spacer- a zmienia tak wiele. Wcale nie spodziewała się, że tak szybko to się potoczy. Tak jak myślała, nie mogła wtedy spać i ciągle myślała o nim. Jakiż on to był cudowny. Kto mógłby inaczej pomyśleć?! Krukon przesłaniał wszystkich chłopaków. Zapierało jej dech w piersi, ale nie po to przyszła do baru. Nie przyszła tutaj wyrywać nowe osoby. Chociaż za te wyrywanie ostatnio sama siebie znienawidziła. Czuła się podle dlatego tutaj przyszła. Może nie miała zbyt dużo pieniędzy, ale była pewna, że nie zaszkodzi trochę wydać. Wydać tylko po to by na chwilę odetchnąć od smutków jakie ją męczyły. Na chwilę mogłaby zapomnieć o wszystkim co ją dręczyło. Miała nadzieję, że nie spotka ją coś takiego jak Thomasa i nie wejdzie w nałóg tak jak kiedy zniknęła jej siostra. W środku nie było dużo osób, ale też nie było pusto. Atmosfera jej się nawet podobała. Nie miała pojęcia co kupić więc po prostu kupiła butelkę Corozosa. Miała nadzieję, że zadziała szybko. Chociaż była już przyzwyczajona do alkoholu. Była od tego uzależniona nie tak dawno temu więc czego chciała?!
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna odwrócił się nieznacznie, kiedy weszła młoda piękna dziewczyna. Cóż, tyle miłości chodzi po tej ziemi, szkoda by było, żeby się takie marnowały z jednym, białym księciem. Wyciągną papierośnicę, zippo, włożył do ust jeden z ruloników i odpalił. Znowu zwrócił twarz ku barmanowi, który podstawił mu popielnicę. Zaciągnął się oddając cudownemu niemyśleniu. Na pojawienie się dziewczyny zareagował również lew na jego plecach, który otworzył oczy i ziewnął ospale, zamrugał kilka raz. Młoda nieznajoma podeszła do baru, zamówiła wino. To nieco mężczyznę zbiło z tropu, bo sądził, że jest niepełnoletnia. No, ale cóż w świecie magii nawet stuletnia czarownica mogła wyglądać na najwyżej trzydzieści. -Cześć.- postanowił ją przywitać Nolan i przynajmniej kogoś poznać na tej wyspie, do kogo będzie mógł otworzyć buzię i porozmawiać o czymkolwiek. W końcu cisza ciszą, milczenie milczeniem, ale tego miał zdecydowanie nadmiar w swoim domu, gdzie ściany słyszały więcej ciszy i brzęku szkła niż można sobie to wyobrazić. Powinien sobie adoptować jakiegoś zwierzaka, by nie siedzieć tak samotnie jak stary pies w mieszkaniu. -Wino?-zagaił do niej i strzepnął popiół z papierosa, uśmiechnął się do niej. Jego głos znowu wibrował, wydawał właśnie te tony, jakie kobiety uwielbiają, topią się od niego. Pragną słyszeć go częściej i za tym szaleją. -Może spróbujesz rumu? W końcu to Kolumbia, robią świetne rumy.-zaproponował nieznajomej i gdyby ta się zgodziła poprosił barmana o szklanicę z lodem i nalał nieco do niej z butelki.
Kiedy ktoś się odezwał miała tylko nadzieję, ze to nie kolejne zaczepki przez pijane osoby. Na szczęście to nie był mieszkaniec, mówił wyraźnie w jej języku. Uff, ale miała szczęście. Ale czy to można było nazwać szczęściem? zaczepki w barze dla niej zawsze kończyły się bójką. Nigdy ona nie ucierpiała. Potrafiła się bardzo dobrze bić. W końcu wyrobiła się przez te kilka lat w domu. Spojrzała na mężczyznę. widać było, że był trochę od niej starszy. Nie w sensie trochę że chodził jeszcze do szkoły, a znacznie bardziej trochę. Ale co ona tam wiedziała. Mogła się mylić. Wiele razy się w końcu myliła, nie ma za co je winić. Palił. Jak ona nienawidziła jak ktoś palił. Ledwie co się powstrzymała od tego by wyrwać mu tego kiepa i nie wgnieść mu w jakąś część ciała. jednak umiała się powstrzymać, patrzcie. Rum był owszem, super. Ale zbytnio kojarzył się jej ze starymi czasami. Wina nigdy tak za bardzo nie próbowała. Na pewno nie stąd. Posłała mu najbardziej uroczy uśmiech na jaki tylko było ją stać. - Dziękuje za propozycje- usiadła z grzeczności. To byłoby nie fajne gdyby wzięła to co kupiła i zaraz uciekła. Wzięła szklanice i upiła mały łyk. - Faktycznie jest różnica miedzy tym, a tymi z Londynu- powiedziała i odgarnęła swoje, długie, ciemne włosy na bok. Ta pogoda tutaj dobijała ją. Lubiła gorąco, ale ten upał... oszaleć można było. Z chęcią by skoczyła do wody, nawet jeśli pływać nie umiała. - Jestem Des. co tutaj robisz?- rodzice uczyli ją inaczej. Gdzie jej szacunek?! Tak od razu na TY przechodzić? No ale bez przesady, jak mogła inaczej powiedzieć. Ale ta Deska świrowała!
The author of this message was banned from the forum - See the message
-A widzisz.-skwitował i dopalił papierosa a następnie zgasił go w popielnicy. Lubił swój nałóg, to było pięć minut wolności od świata, pracy, obowiązków. Zawsze odprężał po długiej upojnej nocy zapijany resztkami alkoholu zanim rano gdzieś przepadł jak kamfora. -Miło mi.-chwycił dziewczynę za dłoń i zrobił coś, na co Des mogła być nie gotowa, zszokowana, czy może nawet mile zaskoczona. Musnął ustami wierzch jej dłoni. -Jestem Nolan, cóż, odpoczywam jak wszyscy.-uśmiechnął się do dziewczyny zawadiacko. Było piekielnie gorąco, a alkohol w tym nie pomagał. Najlepiej skąpałby się w toni chłodnego morza. -Strasznie tu gorąco, nie to co w Anglii, może przejdziemy się bliżej morza, brzegiem, tam powinno być chłodniej. Porozmawiamy?-zaproponował niezobowiązujący spacer, liczył, że ona się zgodzi, w końcu było jak w piekle. Gorąco, duszno. Chyba czasami wolał angielską pogodę, deszcz, przynajmniej można było żyć, a tu? Umierać, spływać potem i się topić. Jedynym ratunkiem były częste kąpiele, dezodorant i dobre perfumy do których przykładał dużą wagę.
Znudzony przedłużającym się oczekiwaniem na współlokatorów, którzy najwidoczniej postanowili zdezerterować, Erik postanowił rozejrzeć się nieco po okolicy. Kluczył uliczkami, włócząc się bez celu. Rozkoszował się piękną pogodą, tak odmienną od tego, do czego przywykł w Norwegii. Żałował, że nie ma dodatkowej pary oczu, by zaobserwować to, co działo się dookoła. Był zaaferowany dosłownie wszystkim, lecz jak zwykle największą uwagę przykuwał do ludzi - używanego przez nich języka, z którego nie rozumiał ani słowa, sposobu mówienia oraz poruszania. Wydawali się zdecydowanie bardziej otwarci od ludzi zamieszkujących północ Europy.
Zapewne spacerowałby tak jeszcze długo, gdyby nie upał, do którego nie był przyzwyczajony. - Indicate Delirium - wyszeptał, wyciągnąwszy wcześniej swoją różdżkę, która natychmiast zmieniła się w kompas wskazujący najbliższy bar. Po krótkiej chwili Erik usłyszał donośny gwar dobiegający z kierunku wskazywanego przez różdżkę. Uznał zatem, że nie potrzebuje już przewodnika i schował ją za pazuchę. Przeciskając się przez tłum ludzi, którzy sprawiali wrażenie miejscowych, w końcu znalazł się w środku. Wbrew pozorom bar nie był aż tak przepełniony, jak można było przypuszczać, biorąc pod uwagę liczne zgromadzenie przed wejściem.
- Dzień dobry - powiedział po angielsku, mając nadzieję, że barman mówi po angielsku. Jeżeli sprawiał wrażenie nieobytego z tym językiem, spróbował na migi zamówić Corozos, przez co zapewne zrobił z siebie niemałą atrakcję dla reszty gości.
No tak, a czego się spodziewała. Że powie, że jest tubylcem? Przecież nawet na takiego nie wyglądał. Nie mówił w tym okropnym języku, którego nie mogła pojąć. Kiedy ją pocałował w rękę przypomniał jej się Swen. Przypomniało jej się jak zarwał się z łózka jak oparzony. W ostatnim czasie poznała bardzo dużo osób. I cieszyła się z tego powodu. Przejście się w takim stanie nie było dobrym pomysłem. Nie od dziś wiadomo, ze dziewczyna kocha niebezpieczeństwo. Jeszcze przyjdzie jej coś do głowy i coś zechce zrobic. Kto ją wtedy powstrzyma?! Nikt. - Chyba jednak, wypije swoje wino- powiedziała i się uśmiechnęła. Tutaj była chociaż osłona przed słońcem. Trochę przewiem. Jak się dłużej siedziało dało radę przyzwyczaić się. - Mieszkam w domu z rodzeństwem. Ben, Axel, Amy i jeszcze Ellie. Chyba zorganizujemy zabawę jakąs więc będzie potrzeba większej ilości tego. Trzeba wypróbować by potem ludzie nie narzekali- powiedziała przypominając sobie minę Tuny. Była smutna, że nie mogła z nimi być w domku, teraz się trochę ucieszy. Spojrzała na chłopaka, który próbował coś zamówić na migi uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Ledwie co powstrzymała się od głośnego zaśmiania. Nachyliła się do niego by barman jej nie usłyszał. - Jeśli chodzi o alkohol, on wszystkie języki zrozumie. - a co, nie była taka prawda? ciekawe ile w dzień dało radę zarobić? Zaplotła kosmyk włosów na palec patrząc na chłopaka, który właśnie przyszedł. - Swoją drogą jestem Deska- mruknęła teraz do niego
Erik poczuł na sobie wzrok innych gości baru, kiedy zmagał się z barowym menu. Kiedy odwrócił lekko głowę, okazało się, że złudzenie te nie było mylne - jego wątpliwej jakości wystąpieniu przyglądała się pewna młoda dziewczyna, posyłając w kierunku Norwega przyjemny uśmiech. Nie myśląc zbyt wiele, odwdzięczył się tym samym. Brunetka nie wyglądała na tutejszą - co prawda była opalona kolumbijskim słońcem, ale jej uroda wyróżniała się na tle pozostałych kobiet w barze. Pomyślał, że musiała być tu na wakacjach, podobnie jak on. - Chyba masz rację - odpowiedział, po raz kolejny się uśmiechając, kiedy barman wziął do ręki butelkę Corozos. Jego przypuszczenia okazały się słuszne - dziewczyna odezwała się do niego po angielsku. Cóż za ulga dla kogoś, kto nie zna praktycznie żadnego słowa po hiszpańsku! - Erik, bardzo mi miło - powiedział, odbierając kieliszek wina od barmana. - Swoją drogą masz bardzo osobliwe imię, nie przypominam sobie, bym poznał kogoś o podobnym - rzekł, po raz kolejny się uśmiechając, po czym skosztował drinka. - Tak właściwie, to co tutaj robisz? - zapytał, po czym dodał szybko - To znaczy w Kolumbii, co Cię tutaj sprowadza?
Przedstawiła się jako Deska. Chyba powinna przedstawić się oficjalnie, ale czasami zapominała po prostu. Kiedy słyszała Deska to wiedziała, że to o niej. - Powinnam powiedzieć, że mówią na mnie Deska. Tak naprawdę moje imię brzmi Destiny. Najpierw skracali je znajomi do Des, a potem po prostu deska i tak się przyjęło- wyjaśniła i spojrzała jak pije alkohol. Ten sam co właśnie kupiła całą butelkę. - I jak smakuje? Kupiłam właśnie to samo, ale nie wiem czy się z kimś nią podzielić skoro smak nie taki jaki trzeba- zapytała patrząc na jego minę. Miała nadzieję, że to coś dobrego. Nie chciała kupować kota w worku, ale zawsze tak wychodziło jakoś. Co ona tutaj robiła, co ją tutaj sprowadziło? Oto było pytanie! - Przyjechałam tutaj odpocząć. Są wakacje, jest słońce, jest woda, są atrakcje. Czego chcieć więcej?- powiedziała przyglądając mu się bardziej - Poza tym jestem tutaj z czwórką rodzeństwa i kilkoma przyjaciółmi. Dobrze jest się zabawić, porobić coś głupiego, szalonego. A ty co tu robisz? - zapytała patrząc na niego z zaciekawionymi oczami.
- Coś mi właśnie nie pasowało - powiedział Erik, po raz kolejny uśmiechając się. Zastanawiał się, jakie to uczucie mieć jakieś przezwisko nadane przez przyjaciół lub rodzeństwo. Niestety, nawet jeżeli sięgał pamięcią do lat szczenięcych, chłopak był zawsze jedynie Erikiem. - Zastanawiam się, ilu facetów próbowało już Cię poderwać, mówiąc o przeznaczeniu - zagaił, nawiązując do prawdziwego imienia dziewczyny, po czym pociągnął kolejny łyk wina. - Zakładam, że jedynie nielicznym udało się oprzeć tej pokusie? Oparł się lekko o kontuar, przez krótki moment przyglądając się dziewczynie. - Wino smakuje naprawdę w porządku, mogliby je jednak trochę bardziej schłodzić, skoro na zewnątrz taki upał. Choć może to tylko ja, szczerze mówiąc, nie jestem zbytnio przyzwyczajony do takiej temperatury.
Słuchał uważnie słów dziewczyny, spoglądając jej w oczy. Nie spodziewał się jednak, że postawione przez niego pytanie, zostanie odwrócone także w jego stronę, choć w sumie powinien. Nie mając przygotowanej żadnej sensownej odpowiedzi, postanowił po prostu przedstawić sytuację taką, jaką naprawdę była. - Masz rację, to miejsce wydaje się wręcz idealne na wyjazd z przyjaciółmi. Jeżeli o mnie chodzi, to właściwie podpiąłem się pod pewien zorganizowany wyjazd, który traktuję jako integracyjny - we wrześniu zaczynam studia w jednej ze szkół i miałem nadzieję poznać tutaj osoby, z którymi będę później studiował. Niestety do tej pory nie miałem zbytniego szczęścia i nie natrafiłem jeszcze na nikogo stamtąd - wyznał, po raz kolejny kosztując kolumbijskiego wina, po czym dodał z uśmiechem: - Ale nie ma co rozpaczać, w końcu to dopiero początek, może jeszcze los się do mnie uśmiechnie.
Pewnie wiele osób niezbyt mogło zmienić swoje imię. Jej siostra Amanda na przykład była Amy, Benjamin był Benem, ale Axel już nie bardzo mógł skrócić swoje imię. Jakoś nigdy się nie smucił z tego powodu. Nie zauważyła nawet, żeby zauważył tą zmianę. to dobrze, nie lubiła jak ktoś się smucił, a jak by miała mu pomóc?! Podryw na przeznaczenie? No cóż, nie ukrywajmy, że dziewczynę podrywało dużo chłopaków, kilka dziewczyn. Były różnego typu podrywy, niektórzy lecieli na spontanie i nie mówili jakiś tekstów na podryw tylko normalnie zaczynali rozmowę. O przeznaczeniu jakoś nie mogła sobie przypomnieć. - O ile mi wiadomo wielu takich odważnych nie jest. Boją się, że stracą rękę lub coś innego. Nigdy nie przepadałam za nachalnym podrywem.- wyznała zgodnie z racją. A co ona teraz robiła? Oh, musi się ogarnąć! Kiedy ten się oparł i zaczął ją obserwować poczuła sie nieswojo. Nie przywykła do sytuacji kiedy coś takiego się działo. Ludzie raczej nie patrzyli na nią tak wprost. Ale to może dobrze? Dobrze, że chociaż wino dobrze smakuje. Zanim dotrze do domku to i tak będzie gorące. Jednak da się coś z tym zrobić, prawda? Nie mała w domku lodówki, ale od czego są czary?! - Oh, to dobrze. Chociaż raz kupiłam coś normalniejszego- powiedziała i się zaśmiała. Przypomniała sobie jak nie jedna osoba przez nią wymiotowała w krzakach. Oh, słabi ludzie. Może smak nie ten, ale żeby tak od razu jej wypominać?! Tym razem to na patrzyła mu głęboko w oczy i powoli zdawała sobie sprawę, że mówi właśnie o jej grupie. Nie było ich tak mało, nie widziała go, nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Może szczęście się do niej uśmiechnie i pewnego dnia w Hogwarcie zobaczy go i pomacha mu z drugiego końca korytarza? Wszystko było możliwe. Nie chciała go dręczyć pytaniami jaka szkoła, dlaczego właśnie ta. Tak naprawdę teraz nic nie mogła. Katem oka zauważyła nawet, że barman w nią się wpatruje. - Może znajdziesz ich szybciej niż myślisz? W każdym razie życzę ci z całego serca powodzenia.- powiedziała i posłała mu delikatny uśmiech. Wystarczy jedno spotkanie by kogoś poznać i jedno słowo by kogoś stracić. To ją życie nauczyło. Miała się cieszyć chwilą. - Jak myślisz, uda nam się jeszcze kiedyś gdzieś wyskoczyć?- zapytała otwarcie.
Podobała mu się nutka tajemnicy wisząca w powietrzu. Mimo że brał pod uwagę możliwość, że oboje przyjechali do Kolumbii w tym samym celu, nie miał zamiaru odbierać im tej ekscytującej niepewności. Oczywiście mógł zapytać wprost o Hogwart, ale po co? Erika wyraźnie zdziwił fakt, że nikt wcześniej nie podbijał do dziewczyny, wykorzystując do tego przeznaczenie - przecież było to tak oczywiste, że aż biło po oczach! Zmrużył więc oczy w lekkim niedowierzaniu, ale nie kontynuował już tego tematu. W kwestiach relacji damsko-męskich wolał postępować subtelnie, a przynajmniej próbował. Norweg zawtórował rozmówczyni śmiechem, kiedy ta wspomniała o winie. - Aż tak złe doświadczenie? Ich oczy się spotkały, a Erik czuł, że mógłby się w nie wpatrywać bez końca. Przyznał w duchu, że dziewczyna go urzekła. Ta w końcu odwróciła wzrok na krótką chwilę, lekko studząc rosnące napięcie. Chłopak również odwrócił wzrok zainteresowany, co przykuło jej uwagę. Najwyraźniej poczuła, że jest obserwowana przez barmana. Jej ostatnie słowa sprawiały wrażenie, że rozmowa zmierza ku końcowi. Być może chciała już opuścić ten zatłoczony bar, w którym nawet barman się w nią wpatruje? Kiedy z jej ust padło pytanie odnośnie kolejnego spotkania, Erik uśmiechnął się szarmancko. - Dlaczego nie teraz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Dlaczego to zrobił? Nie był do końca pewien. Być może czuł, że nadają na tych samych falach i nie chciał, by te przypadkowe spotkanie skończyło się tak szybko? Być może nie chciał kolejny raz zostać sam wśród samych obcych mu ludzi? A może obawiał się, że już nigdy nie będzie mu dane spotkać tej dziewczyny? Z pewnością odpowiedzią była jedna z tych możliwości, choć może wszystkie naraz?
Czy złe doświadczenie? Ona ciągle doświadczała złych doświadczeń. Coś dziwnego byłoby gdyby ciągle jej wszystko wychodziło. Ale czy wtedy życie nie byłoby nudne? Czarno białe takie? Nie czuła się by najlepiej. Ona lubiła pakować się w kłopoty, lubiła niebezpieczeństwo, zakłady. To była cała ona. Złe doświadczenie bardzo jej pasowało. - Trochę- powiedziała by nie wystraszyć chłopaka - ale nic się nie dzieje, wszyscy przeżyli. Nie ma czym się martwic. Mam nadzieję, że i tym razem przeżyją. Dla kogo Rogersi zrobią imprezę jak wszystkich wykończę?- coś dziwnego było w tym, że nazwała ich Rogersami? No chyba nie. Wszyscy ich tak nazywali więc i ona siebie tak zaczęła. Nawet siebie. Chociaż nigdy się nie przyzna do tego, że czasami mówi do siebie, że się karci w myślach. Tak, zdecydowanie polubiła patrzeć na chłopaka. W jego oczy, które ją zaczęły interesować. niebieskie. Oczy niebieskie- życie królewskie, czyż nie tak? miała nadzieję, że nie aż tak królewskie, a jeśli nawet to da się z chłopakiem porozmawiać normalnie. no i przede wszystkim, ze będzie miała możliwość częściej tego robić. Może nawet jutro go nie spotka, ale teraz tym się nie przejmowała. Zauważyła, że też popatrzył na barmana wiec tylko wzruszyła ramionami i ponownie się w niego wpatrzyła. - Myślałam, ze chcesz tu jeszcze zostać, napić się, pomyśleć nad czymś.- powiedziała i popatrzyła się na wino. Zdecydowanie te wino będzie jej się kojarzyć z czymś dobrym. może nawet będzie wspominać te spotkanie zanim wróci do szkoły, kto wie? - ale jeśli masz czas i pomysł gdzie byśmy mogli pójść to z chęcią pójdę.
/zt
Ostatnio zmieniony przez Destiny Rogers dnia Pon Sie 01 2016, 07:39, w całości zmieniany 1 raz
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna poczuł się zignorowany kompletnie przez dziewczynę. Wyciągnął kolejnego papierosa i zapalił w milczeniu. Nie miał jakoś humoru zaczynać czegokolwiek, a wiedział, że kolejna szklanka z rumem, plus zaczepka, tego pajaca z baru mogą mu przysporzyć problemów. Szczerze już go irytował. Nie zwrócił się jednak do niego, nic nie zrobił w kierunku tego by zwyczajnie mu obić mordę. Postanowił tylko milczeć. Jego lew na plecach zmarszczył nos i groźnie łypał na przybysza. Cóż, była tu też ona, a nie koniecznie chciałby by widziała jak się tłuką po gębach. Kiedy zaproponował jej spacer coś się w nim zagotowało. Jego ofertę odrzuciła a jego przyjęła. Brakowało tylko jednego kamyczka, który by zruszył lawinę. Szczerze na to czekał, bo irytacja sięgała już górnych jego granic. Czekał tylko na zaczepkę, by móc się wyżyć. Wypuścił dym papierosa przez nos, wsparł głowę na dłoni opartej o blat baru.
Wszystkich wykończyć? Chłopak roześmiał się przyjaźnie, kiedy Destiny opowiedziała mu pokrótce o złych doświadczeniach. Wyobraził sobie wszystkich gości składających się na podłodze ze stojącą nad nimi brunetką trzymającą w ręku butelkę z zabójczym napojem. - Myślisz, że po poprzednich wpadkach zaufają ci jeszcze w kwestii wyboru alkoholu? Erik droczył się delikatnie z dziewczyną - oczywiście wszystko utrzymywał w żartobliwym tonie, by przypadkiem jej nie urazić. Co prawda nie wyglądała na taką, która strzela fochami na prawo i lewo, ale przecież nie znał jej jeszcze zbyt dobrze - nie wiedział, czego może się spodziewać.
Ich spojrzenia spotkały się po raz kolejny i chłopak dostrzegł, że wszystkie świecące bibeloty, jakimi udekorowany był bar, odblaskują w jej piwnych oczach, dzięki czemu pociągały go jeszcze mocniej. Ucieszyła go otwartość dziewczyny na jego propozycję. - To miejsce ma jeszcze wiele do zaoferowania! Co prawda nie mam planu, ale czy takie wypady nie są najlepsze? Zobaczymy, co nas zaskoczy po drodze. Z pewnością nie widziałaś jeszcze wszystkiego! - powiedział, a w jego głosie dało się odczuć nutkę ekscytacji. Przez moment przyszło mu do głowy, by zaproponować wspólny wypad na wybrzeże, ale ostatecznie z tego zrezygnował. Wolał nie doklejać do tego spotkania plakietki "randka" zwłaszcza, że dziewczyna sama przyznała, że nie przepada za zbyt nachalnym podrywem. Poza tym chciał, żeby czuła się przy nim swobodnie, by mogli poznać się lepiej. Jeżeli dziewczyna wyraziła chęć, by opuścić bar wraz z nim, Erik zapłacił za wino i, puszczając Destiny przodem, opuścił knajpę, wychodząc na kolorową uliczkę.
Co ją podkusiło aby jechać z małolatami na wakacje? Naprawdę nie miała już innych planów jak i pomysłów na spędzanie wakacji. Najwyraźniej nie. W szczególności, że był tutaj pewien gryfon, który odrobinę zawrócił jej w głowie. Najwidoczniej im była starsza tym głupsza. Nie mogła poprzestać na jednym związku, który notabene nie wyszedł jej z uczniem, tylko musiała wkraczać w następny... Oj Tośka. Nie dobrze już z Tobą. Z takimi oto myślami znalazła się w jednym z barów. Liczyła na miłe towarzystwo w otoczeniu alkoholu. I pewnie udałoby się jej to, gdyby nie widok znajomej twarzyczki. Unosząc jeden kącik ust do góry spojrzała w stronę mężczyzny. I tutaj musimy dodać, że bardzo przystojnego mężczyzny. @Nolan Torin Keane znajdował się niespełna kilka metrów od niej. Prychając cicho spojrzała na nowo w stronę barmana i zamówiła butelkę rumu. Przecież nie będzie piła sama skoro nadarzyła się taka okazja. Zgarniając swój alkohol jak i dwie szklaneczki skierowała się kołysząc biodrami do stolika mężczyzny. Nic nie mówiąc postawiła trunek jak i szkło na stoliku opierają c się biodrem o krzesełko i zakładają do tego ręce na piersi eksponując tym samym swój biust. - Nie sądziłam, że ktoś taki jak ty postanowi skorzystać z opcji wakacji wraz z dzieciakami. - uśmiechnęła się ironicznie po czym pochyliła w stronę Noela składając na jego policzku całusa. W końcu znali się z pracy. Nie było w tym geście nic niedozwolonego czy też zdrożnego. Dopiero po tym usiadła na wolnym krześle zakładając nogę na nogę i opierając swoje dłonie na blacie stolika. - Mam nadzieję, że chociaż ty będziesz lepszym towarzystwem niż te rozwydrzone bachory. Rumu? - i nie czekając nawet na jego odpowiedź rozlała ognisty płyn do szklaneczek podając jedną mężczyźnie.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Siedział zamyślony najwyraźniej nad czymś. Tylko jego lwi tatuaż na plecach był czujny i zawsze niemal gotowy na jakąś reakcję. Dumnie wyprężył pierś i grzywę. Wodził wzrokiem za kobietą dopóki nie zniknęła mu z oczu i nie stanęła tuż przed Nolanem. Podniósł głowę i wyszczerzył się. W tej minie i oczach było już widać lekkie upojenie alkoholowe. To już była prawie butelka rumu? Cóż, otworzył jedną, ona miała drugą, nic z tego dobrego nie może wyjść. Jeszcze ten całus, który zelektryzował mężczyznę. Miły, przyjemny dreszcz. -Słuchaj, skoro można napić się rumu, posiedzieć na plaży, popływać za darmo, to czemu by nie? Jak dzieciaki zaczną być niegrzeczne to zagonie je do pracy papierkowej z Ministerstwa i odechce się im głupot.-oczywiście się cieszył, że w końcu z kimś dorosłym może napić się alkoholu, porozmawiać. Królowała tu przecież dzieciarnia, z którą mężczyzna w jego wieku, mimo, że próbował, raczej nie znalazłby wspólnego języka. -Wątpisz w to, że będę lepszym towarzystwem?-zrobił ironicznie obrażoną minę i zaśmiał się. -Pewnie, że będę! Co do samych dzieciaków, zawsze można je jakoś ukarać, ale za pewne szybko bym dostał wyjca od ministra i wyleciał z roboty. Cholerne gnojki.-może im częściowo zazdrościł tej młodości? Optymizmu i śmiałego patrzenia w przyszłość? On mimo swojego wieku, nie miał zbyt wiele, kawalerkę, pracę i alkohol.
Na to nie wpadła, a mogło się to okazać bardzo skuteczną i dobrą karą dla tych gnojków. Ile zaoszczędziłaby wtedy czasu! Nolan był genialny. Sama przecież mogłaby dać tej dzieciarni papierkową robotę z Ministerstwa. Tylko coś czuła, że musiałaby po nich wszystko poprawiać, a to już nie było tak genialne. Wzruszyła ramionami na jego słowa popijają swój rum ze szklanki. Musiała przyznać iż był naprawdę niezły. - Kotku, ja wiem, że jesteś lepszym towarzystwem niż te gnojki. - uśmiechnęła się uroczo odgarniając z oczu zbłąkany kosmyk włosów. Czy ona właśnie flirtowała z Nolanem? Ależ oczywiście, że tak. W końcu każde ich spotkanie tak się toczyło. Nie mogła przecież zaprzeczyć temu iż był przystojny. I to jeszcze jak. - Też tak myślę, choć z pewnością znaleźli byśmy wtedy lepszą pracę. Co powiesz na założenie domu publicznego? - spojrzała na niego wystawiając język. Oczywiście, że żartowała. Daleko było jej do domu publicznego. Tym bardziej nigdy by się nie zgodziła na taki pomysł. Jeszcze czego. Nie po to tyle starała się o tą posadę, aby skończyć z pensją za jakieś marne grosze. Upiła kolejny łyk złocistego napoju po czym odłożyła szkło na stolik. - Co powiesz aby wieczorem urwać się od obowiązków niańczenia tej zgrai dzieciaków i zabawić się we dwoje? - spojrzała na niego unosząc brwi do góry i uśmiechając się zachęcająco. Ciekawe czy jej odmówi...
Adoria wpadła do baru jak burza. Była zbyt zafascynowana Kolumbią, aby tracić czas na siedzenie w barze! Chciała zobaczyć wszystko, co ten raj ma do zaoferowania. W tym celu jednak postanowiła zdobyć coś, co ułatwi jej zadanie. Przejrzała błyskawicznie asortyment baru i uśmiechnęła się do sprzedawcy. Kusiło ją oczywiście, żeby wypić jednego drinka, może dwa... No i te pamiątki! Oj, było na co się patrzeć. Bądź silna, Ana!, zganiła się w myślach, wbijając wzrok w mapę Kolumbii leżącą za ladą. - Poproszę tą mapę. - wskazała na przedmiot, który pragnęła zakupić. Zapłaciła, schowała przedmiot do torby, po czym ruszyła dalej w drogę. /-30g /zt
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna wypił łyk rumu i odstawił szklanicę na stoliczek. Od kobiety, którą dobrze znał emanowała tajemnicza i pociągająca aura, wszystko jeszcze potęgował alkohol, którego Nolan nigdy sobie nigdy nie żałował. Uśmiechnął się czarująco do Tosi. Cóż, takie kobiety jak ona zawsze go pociągały, piękne, robiące karierę i w jakiś sposób samodzielne. Nie to co ten wymoczek, którego spotkał przy barze. Biust Des pokroju ni większej niż u drobiu domowego, za to Antonina miała bez wątpienia czym się pochwalić. -No wiesz, zapewne żyją tu jakieś smoki, możemy ich poszukać a później zorganizować im zabawę z mapą po dżungli, a wtedy problem sam się rozwiąże.-zażartował. Celowo użył słowa klucz "smoki". Wiedział, że kobieta się żywo nimi interesuje i tylko może tym zaskarbić bardziej jej serce. Miał tylko nadzieję, że biedne smoki nie ucierpią zbyt bardzo w konfrontacji z tą rozkapryszoną dzieciarnią, która zgrywała na każdym kroku dorosłe, doświadczone życiem kobiety, a chłopcy największych kogucików jakich widział świat. -Dom publiczny? Po co go budować, przecież mamy już ministerstwo. To największy burdel jaki kiedykolwiek widziałem. Przecież czasami ruchamy lepiej niektórych ludzi niż nie jedna prostytutka na tej ziemi!-wybuchnął śmiechem. Odkąd pojawiła się Antosia, jego humor wyraźnie się poprawił. A może to przez ten niebiański trunek, który już uderzał mu do głowy? Ale bez wątpienia ministerstwo było jednym, wielkim burdelem na kółkach. Młode praktykantki łaszące się do szefów, by wystawił im jak najlepszą ocenę. Ministerstwo było też biznesem, a w biznesie wykorzystuje się słabości innych, bez litości i skrupułów. W końcu skądś musieli mieć pieniądze na wypłacanie pensji urzędnikom i liczył się każdy galeon. -Wieczorem? A czemu by nie teraz?-jego głos mruczał kiedy składał propozycję nagłego wyrwania się z tego miejsca, z dala od wścibskich dzieciaków.
Słysząc jedno, małe, kluczowe słówko zamruczała cicho kręcąc się na krześle. SMOKI! Oczywiście, że chciałaby je tutaj zobaczyć. Jednak wątpiła w to aby tutaj występowały. Nigdy nie słyszała o smokach żyjących w tym rejonie. Jednak nie musiała wszystkiego wiedzieć. W końcu wszystko było możliwe. Roziskrzonym wzrokiem spojrzała na mężczyznę przybliżając się do niego. Wyglądało to jakby kładła się na stoliku opierając dłońmi aby utrzymać ciało w powietrzu. - Smoki z chęcią bym zobaczyła. Samo to słowo wywołuje u mnie przyjemne dreszcze. - wypowiadając każde słowo nawet na chwilę nie spuściła oczu z mężczyzny. Wręcz czuła między nimi przeskakujące iskry. Od kiedy się tylko poznali nie zmarnowała żadnej okazji do flirtu z nim. Uwielbiała to. Wiedziała, że Nolan się w niej nie zakocha i to dawało jej małe poczucie bezpieczeństwa. Nie chciała popaść w bezsensowne zauroczenie które później skończyłoby się złamanym sercem. Unikała tego jak ognia. Po Dorianie miała dość związków. Wolała coś na wzór friends with benefits. Było to o wiele bardziej bezpieczniejsze. Jego słowa jedynie wywołały szczery śmiech z jej ust. Co fakt to fakt. Miniesterstwo może i działało sprawnie jednak ruchać ludzi to potrafiło. Ona sama miała wiele przekrętów na swoim kącie, a wszystko tylko po to aby więcej zrobić jak i szybciej dostać się na szczyt. Co w bardzo dobrym stopniu się jej udawało. Jeszcze dwa, trzy lata i może zostanie szefem departamentu. Kto wie... - Teraz brzmi znacznie lepiej. - wstała ze swojego miejsca po czym złapała w dłonie szklankę z trunkiem. Jednym dużym haustem wypiła jego zawartość odstawiając szklankę na stół. Spojrzała na Nolana uśmiechając się ironicznie po czym lubieżnie oblizała usta z resztek złocistego płynu. Nie trwało to jednak długo. Chwilę później oderwała wzrok od mężczyzny i złapała w rękę zakupioną butelkę rumu. Z pewnością przyda się im w tej wyprawie. Tym bardziej, że nie miała zamiaru poprzestawać na rumie. Chciała spróbować czegoś mocniejszego. Narkotyki. Nigdy ich nie brała, a skoro znajdowała się w Kolumbii to grzechem byłoby nie skosztowanie tego. Ciekawe jaki stosunek miał Nolan do tego. Zrobiła pierwszych kilka kroków, jednak po chwili obejrzała się za siebie sprawdzając czy mężczyzna podąża za nią. - Idziesz? - uśmiechnęła się uroczo, i kręcąc biodrami wyszła z baru.
z/t (możesz zacząć gdzie chcesz jak napiszesz posta ;) )
Dość długo nie było go w domu. W sumie nadal nie umiał do niego powrócić. Jego tygodniowa podróż zamieniła się w kilka tygodniową. Chciał po prostu oderwać myśli od wszystkiego co go otaczało. Nie umiał się pogodzić z myślą, że jego "narzeczona" woli innego. W sumie co m iał się dziwić.. Skoro nigdy jej rodzice nie chcieli by poznała go przed jej osiemnastymi urodzinami. Może i dobrze postąpili. Sam do końca nie wiedział co mogło być tego przyczyną. Czuł się jedynie winny, że on sam postąpił prędzej tak, a nie inaczej. Może wtedy ta kobieta należała by do niego. No ale można jedynie gdybać. Jedynie cieszył się teraz z tego, że jego wycieczka okazała się ciekawa. Zwiedził Irlandię, Bułgarię i Francję. Uważał, że jego ostatni przystanek był najciekawszy. Ludzie potrawy, a co najważniejsze widoki. Żałował, że prędzej się tam nie wybrał. Jednak teraz jego przystankiem była Kolumbia. Chciał po zwiedzać. Poznać jej zakamarki jak i mieć co wspominać. Może w końcu poznam jakąś kobietę godną zaufania. W sumie nigdy nic nie wiadomo, co mogłoby się mu tu przytrafić. Jego pierwszym przystankiem był bar. Rozsiadł się wygodnie przy jednym ze stolików i zamówił rum.
Już od dłuższego czasu ciągnęło ją do tego baru. Sama nie potrafiła powiedzieć czemu. Właśnie wrócili z wyprawy po dżungli i powinna odpoczywać w swoim domku, a zamiast tego co robiła? Wałęsała się po barach. Naprawdę się zmieniła. Z kochanej, dobrej, słodkiej dziewczynki przeszła przemianę w typową ślizgonkę którą nic nie obchodziło. Nawet już do końca nie była pewna czy chce życia jakie sobie zaplanowała. Może mały przewrót by się jej przydał. Jednak szybko odsunęła od siebie tą myśl,. Już raz przewróciła wszystko do góry nogami. Nie mogła tego powtórzyć. Zdecydowanie nie. Pewnym krokiem weszła do baru wdychając zapach tytoniu jak i alkoholu. Mimo tej małej niedogodności, podobało się jej tutaj. Oczywiście sama paliła, jednak nie lubiła gdy jakieś miejsce śmierdziało dymem papierosowy. Przypominało jej to o gabinecie ojca którego tak bardzo nienawidziła. Nie zastanawiając się długo podeszła do baru prosząc o butelkę rumu. Tak moimi mili, panna Carstairs miała zamiar wypić całą butelkę w pojedynkę. I z pewnością jej plan by wypalił, gdyby nie zauważyła samotnej postaci siedzącej przy jednym ze stolików. Uśmiechając się pod nosem Zabrała butelkę jak i szklankę i nie zastanawiając się długo usiadła obok profesora. - Los jednak potrafi być przewrotny. - nalała sobie trunku po czym odpaliła papierosa. - Nie spodziewałam się zastać tutaj Ciebie. - wypuszczając dym z płuc ujęła szklankę upijając spoty łyk alkoholu.