Nie pamiętam kiedy ostatnio podróż świstoklikiem była dla mnie tak męcząca. Wszystko kręciło się jakby trzy razy bardziej niż zwykle, wydawało mi się też, że to wszystko trwa tak długo. Nie mogłem pozbyć się uczucia, że zaraz zwymiotuje i nie będzie to przyjemne, ani dla mnie, ani dla moich tymczasowych przyjaciół. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, pojawiłem się zaraz obok nich, w dziczy i pierwsze co zrobiłem to podobnie jak chłopak, poszedłem na ubocze i zwróciłem swój ostatni posiłek, choć z ukrytym bólem serca, gdyż był naprawdę dobry i byłem świadomy, że zaraz będę ponownie głodny, a nie chciałem zbyt szybko pozbywać się jedzenia, które ze sobą przyniosłem do tego pięknego miejsca. Po zwymiotowaniu zrobiło mi się nieporównywalnie lepiej, choć do idealnego samopoczucia wciąż było mi daleko. Rozejrzałem się wokół, nie zauważając szczerze niczego nadzwyczajnego, czego bym się nie spodziewał w takim miejscu. Spojrzałem na resztę, przez sekundę nawiązując kontakt wzrokowy z dziewczyną, który momentalnie zerwałem, choć zaraz powróciłem do niej wzrokiem, kiedy miałem pewność, że już na mnie nie patrzy. Chciałem ich najpierw poznać, co było ogólnie bardzo ważnym elementem tej przygody - bez znania swoich możliwości, nie będziemy mogli się zgrać w przypadku pojedynku z tymi siostrami. Chłopak rzucił na mnie zaklęcie, które spowodowało, że wszelkie skutki podróży świstoklikiem zniknęły, za co mu podziękowałem. Miły gest, który cieszył mnie tym bardziej, że to udowodniło mi, że będziemy w stanie się wszyscy dogadać i sobie pomagać. Doszedłem do tego samego wniosku, że powinniśmy zabezpieczyć teren i wspólnie wzięliśmy się do pracy, dając dziewczynie zniknąć w głębi namiotu, który z pewnością w środku wygląda bardziej zachęcająco. Wycelowałem różdżkę przed siebie i zaczęliśmy tworzyć barierę wokół naszego obozowiska, tak żeby nic nie mogło nas zaatakować. - Protego Horriblis. - Wymówiłem formułę zaklęcia w tym samym czasie co Holden i już chwile później mogliśmy odetchnąć, wiedząc, że żadna mantykora nas nie zaatakuje. W sumie nawet nie wiem jakie stworzenia możemy spotkać w takim klimacie. Nie wiem też, czy chce wiedzieć, a jak już to tylko w teorii. Zanim zaczęliśmy planować drogę, jaką chcielibyśmy wybrać, postanowiłem dowiedzieć się czegoś o dwójce moich towarzyszy. Przynajmniej imię by mi się przydało, fajnie by było wiedzieć jak się do nich zwracać. - Ogólnie, to jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Louis... miło byłoby się poznać, chociaż odrobinę, żebyśmy wiedzieli w jakich momentach możemy na siebie liczyć. Już się doigrałem - postukałem tu w moją protezę nogi, której reszta mogła nawet nie zauważyć bo była skryta pod materiałem spodni - i myślę, że istotnym elementem naszej podróży musi być współpraca. Tak więc, może zacznę od siebie... i jeśli mam być szczerzy, to najlepszy jestem w zaklęciach i urokach, niekoniecznie tych dobrych, te złe również znam. Z reszty jestem beznadziejny, więc jeśli ktoś z nas będzie miał oderwaną nogę, to ja magicznie nie pomogę, nawet nie znam zaklęcia, którym mógłbym jakkolwiek zadziałać. - Się lekko zagalopowałem i po tym krótkim wywodzie, doszedłem do wniosku, że brzmię jak pieprzony nauczyciel w szkole, który chce poznać swoich uczniów, którzy za wszelką cenę nie chcą mu się otwierać. Damn you. Byliśmy już w namiocie, który jak podejrzewałem, odgrywał rolę pomniejszego mieszkania, w którym każdy z nas miał aż nadto miejsca. Cieszyło mnie to, gdyż byłem przyzwyczajony do raczej wygodnych łóżek i większych pomieszczeń. - Dłuższa droga też może oznaczać większe ryzyko na spotkanie jakiegoś ustrojstwa w dziczy. Nie znam się na zwierzętach, tak samo nie wiem na co możemy tutaj trafić. Zanim jeszcze dotrzemy do tych siostrzyczek, musimy zatroszczyć się o przetrwanie w dziczy. Pomysł z miotłą mi się podoba, tak więc myślę, że ostateczną decyzję powinniśmy podjąć gdy mgła opadnie. Dzisiaj i tak się nigdzie nie ruszymy, tak więc nie ma co się z tym spieszyć. Jednak jeśli nic się nie zmieni, również jestem za krótszą drogą. - Wyciągnąłem z plecaka butelkę wody i upiłem dwa, trzy łyki. Odwróciłem się i zająłem wolne łóżko, na które rzuciłem plecak i resztę wyposażenia. - Krótko dziś jestem na nogach, daję radę. Możemy obgadać plan działania. - Zbliżyłem się do reszty i usiadłem na jednym z krzeseł przy tym samym stoliku co Holden i odpalając papierosa, spojrzałem na mapę.
Wyposażenie: Ubrania na zmianę, maczeta, apteczka pierwszej pomocy, prowiant (solona wołowina, chińskie zupki, woda), eliksir wiggenowy, eliksir tojadowy, bezoar Obrażenia: Inne efekty: |