Statek zasilany jest przez magię. Odpowiednia konstrukcja odpowiedzialna za jej kumulowanie znajduje się w jednym z pomieszczeń gospodarczych pod pokładem statku. Ciekawscy, którzy zabłądzili w te tereny mogą odczuć wysoki poziom magii w pomieszczeniu, rozgrzewający ciało, łaskoczący, unoszący w magicznej aurze czarodziejów znajdujących się w pomieszczeniu w stanie nieważkości. Dobra zabawa dla tych, którym chodzenie po ziemi już się znużyło.
Zanim Urane doszła na umówione miejsce, zdążyła obejść statek spokojnie dwa lub nawet trzy razy, co poskutkowało niemal natychmiastowym zaznajomieniem się z terenem. Jednak wierzcie mi lub nie, Gryfonka najzwyczajniej w świecie nie potrafiła odnaleźć owej sterowni i już miała spytać się jednego z członków załogi, gdzie owe miejsce się znajduje, kiedy przypomniała sobie, że przecież nie zwiedziła pomieszczeń znakdujących się pod pokładem. Głośno zaśmiała się sama z siebie i w duchu karcąc się za swoją głupotę, pognała w kierunku, gdzie miała nadzieje znaleźć feralną sterownie. Zbliżając się do miejsca spotkania z przyjacielem, pogratulowała sobie w miare ogarniętej orientacji w terenie (pomińmy prosze fakt, że szła tu ponad 20 minut) i oparła się o drewnianą ścianę tuż przy wejściu do pomieszczenia. Nie widziała się z Aidenem dość długo, dlatego cieszyła się, że zaraz go zobaczy. Był dla niej jak brat i to taki bliższy, bo wiadomo nie od dziś, że Urane ma w zwyczaju przypisywać tytuły najlepszych przyjaciół do niemal wszystkich, których darzy większą sympatią, a cóż, nie oszukujmy się...jest to dość spora grupka. Nie martwiła się jednak tym stanem rzeczy, gdyż wiedziała na kogo może liczyć w najtrudniejszych momentach jej życia. A oprócz Neprune, która była i zawsze będzie na pierwszym miejscu, wysokie stanowisko zajmował pewien Gryfon, który wlecze się jak kontuzjowany żółw, słowo daje. Lekko zniecierpliwiona westchnęła ciężko i zaczęła bawić się długimi do pasa włosami. Chyba powinna je troche skrócić...
Jak zwykle umówił się na konkretną porę, ale nie spieszył się za bardzo. Z resztą nie spodziewał się Urane przez czasem, więc nie było potrzeby, by się spieszyć. Droga od kajuty do sterowni nie była jakoś specjalnie długa, na szczęście chłopak był na tyle znudzony, że postanowił ją sobie wydłużyć, z dziesięć razy. Dawno nie widział się z przyjaciółką, a bardzo lubili spędzać razem czas, nawet jeśli nie mieli nic ciekawego do roboty, to samo siedzenie razem sprawiało im przyjemność. Jedzenie słodyczy, leżenie na ławkach i patrzenie w sufit w jej towarzystwie było o wiele ciekawsze. Gdy już drugi raz okrążał kuchnię, by zaczepić niepostrzeżenie o lodówkę, przypomniał sobie, że chyba miał coś zrobić. Urane już pewnie tam dawno czekała, może powinien w końcu się zebrać i iść do tej sterowni. Tylko teraz był mały problem, bo nie miał pojęcia gdzie ona się znajdowała. Z tego co znał się na statkach, a nie znał w ogóle, to o sterownia powinna znajdować się gdzieś... Powinien był wcześniej się zorientować gdzie to jest. Błądził pod pokładem, gdy nagle przechodząc ujrzał Urane stojącą na końcu korytarza pod drzwiami. Uśmiechnął się do siebie, bo ona go jeszcze prawdopodobnie nie dojrzała i ruszył żwawszym krokiem. Ciekawe jak długo już tu czeka, bo w sumie zeszło mu się dobrą godzinę...
Po mniej więcej dziesięciu minutach stania i gapienia się w ścianę naprzeciwko, Urane znudziła się do tego stopnia, że powoli chciała zacząć się zbierać w nadziei, że gdzieś po drodze spotka tego idiotę, który pewnie zapomniał jak tu dojść. I już w głowie układała sobie piękną wiązankę, którą miała w planach zaatakować Aidena, kiedy ten nagle jak gdyby nigdy nic, wyszedł zza rogu i z pełnym satysfakcji (albo nie wiem czego) uśmiechem podszedł do Gryfonki. -I czego się tak szczerzysz? -Spytała i machinalnie uniosła brew, jak gdyby uśmiechanie się było w tym momencie czymś nienormalnym. Po chwili uznała jednak, że nie potrafi się na niego gniewać (i w sumie na innych ludzi także) i lekko go szturchnęła, bo ten chyba nieco się zląkł jej niespodziewanej reakcji. I możliwe, że naprawdę uwierzył, że jest na niego zła. -Chciałam cię opieprzyć, że nie dałeś mi żadnej mapki ani nic, ale widzę, że ty też miałeś lekkie problemy z dojściem... -Urwała w chwili, gdy zobaczyła w ręku przyjaciela paczkę z cukierkami toffi. -I oczywiście musiałeś po drodze zahaczyć po coś do jedzenia. -Spojrzała na niego z wyrzutem, ale sięgnęła po cukierka i otwierając go, wciąż kręciła głową, dając jasno do zrozumienia przyjacielowi, że za dziesięć lat będzie gruby jak beczka, a wtedy Urane wcale nie będzie przychodziła pomagać mu w codziennych obowiązkach, bo ten nie będzie mógł się ruszyć z łóżka. -Pomijając twoje pytanie, którego jeszcze nie zdążyłeś zadać, tak, czekam tu już dość długo i szczerze chciałam juz stąd iść. W zasadzie już prawie sobie poszłam, ale nagle przyszedłeś, także brawo Aiden. Znalazłeś drogę do miejsca, które sam zaproponowałeś, naprawdę Ci gratuluje. Teraz powiedz ile ci to zajęło, co? -Zapytała i w tym samym czasie zdała sobię sprawę, że w zasadzie ani razu nie dała dojść do słowa Gryfonowi. Jednak cóż...ona na jego miejscu stałaby tu z tuzinem kwiatów i przepraszała na kolanach za godzinne spóźnienie, a nie! Nie no żarcik, jednak niech nie dziwi go jej ciągłe gadanie. Wszak powinien już się do tego przyzwyczaić, nie?
Poszedł trochę bliżej i od razu zobaczył poirytowaną minę Uranka. Żeby zrobić jej jeszcze na złość, uśmiechnął się szerzej, tak jakby był zadowolony z tego, że się spóźnił. Pewnie już chciała mu sprzedać pogadankę na temat jego spóźnienia, ale liczył na to, że może u się upiecze. Już wyciągał do niej ręce, żeby się przytulić, a przyjaciółka wystrzeliła jak z armaty. Zaczęła tak szybko i tak dużo mówić, że praktycznie za nią nie nadążał. W jego głowie brzmiało to mniej więcej tak "bla bla bla bla bla Aiden będziesz gruby bla bla bla". Gdyby tylko wiedziała, że jej nie słucha... Ale te cukierki były strasznie zajmujące. Gdy je przegryzał, rozpuszczały się i ciąąągneeeełyyyy w ustach sklejając wszystkie zęby, które później czyścił językiem. Nawet nie zauważył kiedy Urane podbierała mu słodycze. Dopiero gdy paczuszka zrobiła się pusta, wrócił na ziemię i zaczął znów jej słuchać, właśnie doszła do momentu opieprzania go za to, że nie znał drogi. -Już Ci wszystko opowiadam! Byłbym o wiele wcześniej, gdyby nie to, że musiałem robić... rzeczy! A co gorsza, musiałem jeszcze zajść w... miejsca! -przewrócił oczami i już wiedział, że ma przerąbane, ale postanowił kontynuować. -A więc, pomijając dwa postoje w kuchni i jeden powrót do niej, to zrobiłem jeszcze kilka okrążeń na każdym pokładzie, zaszedłem do łazienki, popatrzyłem trochę na morze, zjadłem to co zwinąłem z kuchni, a potem już miałem zejść pod pokład, ale wróciłem ostatni raz (to chyba już czwarty) do kuchni i wziąłem te cukierki dla Ciebie! Koniec końców zjadłem je wszystkie prawie po drodze... -nagle się zamknął i czekał na reakcję Gryfonki, pewnie już go miała dość. W tej chwili wyciągnął jeszcze raz do niej ręce i objął ją całą. -Stęskniłem się! -wykrzyczał jej prawie prosto do ucha tak by dobrze to usłyszała!
-Robić rzeczy? -Machinalnie uniosła brew i całym ciężarem oparła się na jednej nodze. -Zajść w miejsca? Boże Aiden, nie mówisz poważnie. Zachowujesz się jakbyś mnie w ogóle nie znał, człowieku. Chyba się już trochę znamy, nie? -Delikatnie przychyliła głowę i lekko się uśmiechnęła, dając mu do zrozumienia, że hej! Nie jest znowu aż tak na niego zła. Bo oprócz tego, że się tak spóźnił i ogólnie jest idiotą, jest również najlepszym przyjacielem Uranki, którego mimo wszystko nie zamieniłaby na żadnego innego. Jest jak brat, których swoją drogą ma dość sporo, ale przecież jeden w tą czy w tamtą nie zrobi znacznej różnicy, prawda? -Jakie rzeczy i jakie miejsca, hmm? -Delikatnie przymrużyła oczy i palcem wskazującym dotknęła jego klatki piersiowej, domagając się tym samym natychmiastowej odpowiedzi, bo cóż, chyba każdy kto ją zna wie, że zbyt cierpliwą osóbką nie jest. Odpowiedzi natychmiastowej jednak nie dostała, bo ten rzucił się na nią, a ona utknęła w ciasnych objęciach Gryfona, który w tej właśnie chwili wydzierał się jej do ucha. Nieudolnie próbowała uwolnić się z niedźwiedziedziego uścisku i nie otrzymując żadnych rezultatów, zmuszona była do paru solidnych udzerzeń w plecy Aidena. -Nie mogę oddychać idioto. -Mruknęła i w chwili, gdy chłopak ją puścił jeszcze raz go uderzyła, tym razem nieco lżej. -Zawsze Ci muszę powtarzać, że masz to robic trochę...lżej? Na litość boską... -Dodała pod nosem i naprawdę chciała sięgnąć po kolejnego cukierka, kiedy zobaczyła, że już ich nie ma. Spojrzała na niego z wyrzuten chyba już po raz setny w ciągu zaledwie 10 minut po czym sama go przytuliła i potargała włosy, które i tak jak zwykle były w całkowitym nieładzie. -Też się stęskniłam.
-No mówiąc miejsca mam na myśli lodówkę, a rzeczy to oczywiście jedzenie. Nie wiem czego Ty się spodziewałaś. -wzruszył ramionami. Przecież go znała i wiedziała, że jego główne zainteresowania to jedzenie i robienie głupich rzeczy, a że tutaj trochę ciężko było z tym drugim to musiał sobie jakoś zająć czas. Co prawda jeszcze nie odkrył wszystkich możliwości tego statku, JESZCZE, ale to kwestia czasu, aż coś odstawi, a najprędzej to popływa sobie z delfinami, za co prawdopodobnie zostanie ukarany, ale nigdy jeszcze tego nie próbował, a nosiło go już od początku wakacji. Czas wolny leci, a on w tym roku nie zrobił nic wyjątkowego, zero wspinaczek, skoków spadochronowych, nurkowania i czegoś co chciał spróbować, a chyba jeszcze nie miał okazji, wingsuit basejumping! Coś stworzone dla niego! Prawdopodobnie nikomu się ten pomysł nie spodoba, bo niebezpieczne i w ogóle, ale co z tego! Znów odleciał myślami gdzieś daleko, zamiast zająć się Urankiem. Po chwili gdy ją przytulał, a ona biła go w plecy i coś tam mruczała pod nosem, przypomniał sobie, że może ją udusić, a to by było dość... niezręczne. -Ja Ci po prostu pokazuję jak bardzo się stęskniłem, a tym razem nie widzieliśmy się zdecydowanie za długo, a to, że Ty też to wiem! -puścił oczko do przyjaciółki. -Urane, zróbmy coś, bo nie wytrzymam już! Tu jest tak nudnoooo. -przewrócił oczami i oparł się o Gryfonkę. Obrócił się w stronę drzwi do sterowni i skinął głową wskazując na nie.
Urane posłała przyjacielowi spojrzenie pełne niedowierzenia pomieszanego z nutką zirytowania i nienawiści, po czym sama wzruszyła ramionami jakby momentalnie przestało ją to obchodzić. -Cóż, mogłeś przynieść trochę więcej tego jedzenia. -Odparła, z utęsknieniem patrząc się na pustą torebkę po cukierkach trzymaną przez przyjaciela. Jęknęła cicho, zupełnie niezadowolona z tego, że Aiden bezczelnie wyżarł prawie całą jej zawartość i znów leniwym wzrokiem spojrzała na jego twarz. -Ale trudno, będziesz gruby. -Znów wzruszyła ramionami chcąc tym samym przekazać mu, że zupełnie ją to nie interesuje, po czym zrobiła parę kroków w przód. Stanęła jednak na chwilę i ze zmarszczonymi brawiami odwróciła się w stronę stojącego za nią chłopaka. -Nie widzieliśmy się długo, bo pewnie szlajasz się Merlin wie z kim. -Powiedziała i palcem wskazała na jego twarz. -No powiedz, masz kogoś na oku? -Uśmiechnęła się lekko i wymownie poruszyła brawiami zupełnie jakby chciała powiedzieć wiem, że coś ukrywasz, więc lepiej powiedz to teraz, zanim ja będę musiała bawić się w detektywa i przesłuchiwać pół zamku. Nie wiedziała jednak nic, a tym spojrzeniem chciała tylko sprawić, żeby przyjaciel powiedział jej o jakichkolwiek podrywach. W końcu jest facetem, nie? -Nudno? -Znów zmarszczyła brwi, wyglądając przez chwilę jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała, po czym podeszła kolejne parenaście kroków w stronę drzwi od sterowni i niezdarnie je otworzyła, uderzając się przy okazji w łokieć. -Ała. Dzięki, że pomagasz Aiden. Zawsze wiedziałam, że można na Ciebie liczyć. Po prostu wymarzony przyjaciel.
Szukam czaszek, uznajcie że Avy tu wcale nie było, fabularnie założymy że przyszła tu długo po tym, jak Urane z Aidenem się wynieśli <3
Zadowolona przez odnalezienie dwóch z czterech czaszek, Avalon postanowiła nie przejmować się robieniem jakichkolwiek przerw. Powędrowała od razu do sterowni, choć nie była specjalnie przekonana, czy może sobie ot tak w podobne miejsce wmaszerować. Figurki zdawały się jednak aportować w różnorakich, zupełnie niespodziewanych lokacjach, to i Szkotka stwierdziła, że warto byłoby w tego rodzaju pomieszczeniach poszukać. Z pewnym zdziwieniem zauważyła swoisty stan nieważkości, wywoływany przez źródło zasilania statku, ale prędko stwierdziła, że może to być nawet w pewien sposób ciekawe. Podskoczyła sobie, oddając się w najlepsze kontrolowanej zaklęciem Flante lewitacji, w pewnym momencie otwierając ściskany dotychczas kurczowo szantownik. - Piętnastu chłopa na skrzynce umarlaka, Yo ho ho, z butelką rumu, Pijcie, diabła to przegoni Yo ho ho, z butelki rumu... - śpiewała najlepiej jak potrafiła, co zwrotkę rzucając kolejne Flante, żeby przypadkiem nie wlecieć w jakąś ścianą czy coś innego, czego lepiej byłoby uniknąć.
Wyrzucone kostki i suma oczek: 3 + 2 + 6 + 1 = 12 Link do postu w temacie z losowaniami: http://czarodzieje.forumpolish.com/t10446-kostki#304549
Ostatnio zmieniony przez Avalon Cufferborough dnia 11/8/2015, 10:36, w całości zmieniany 1 raz
- Dziesięciu z nich miało na sobie ślad mordu, Yo ho ho, z butelką rumu, Czy to machnięcie pałaszem, czy uncja ołowiu? Może ziejąca dziura w skołatanej głowie? Avalon rozejrzała się, zupełnie zbita z tropu chrypliwym śpiewem, który rozległ się po całej sterowni. Najdziwniejsze było akurat to, że ani jedno z tych słów - pomijając rzecz jasna fragment o rumie - nie widniało w tekście podawanym przez szantownik. Czaszka, dostrzeżona przez dziewczynę parę chwil później, roześmiała się groźnie. - Skąd ten strach, piękna? Śpiewasz, a nie znasz nawet prawdziwego tekstu! - skomentowała jeszcze, zanim blondynka podleciała do niej i zgarnęła w dłonie. Lepiej nie słuchać historii o martwych marynarzach na tego rodzaju statku... zwłaszcza kiedy jego kapitan nie jest wcale taki znowu żywy.
Przewracał tylko oczami i słuchał jak znowu Urane go ochrzania. Tu jej mało jedzenia, tutaj znowu zrzuca na niego całą winę za to, że się nie spotykali. Ale zaraz, czemu to jego wina?! Sama mogła wpaść na to i napisać do niego, zadzwonić, albo po prostu przyjść! Ale nie, najlepiej zrzucić wszystko na biednego chłopaka i niech ma wyrzuty sumienia, które potem zajada słodyczami. -Więcej jedzenia? Żebyś przytyła? Nie mógłbym na to pozwolić! -wyszczerzył się do przyjaciółki i już był przygotowany na przyjęcie ciosu w ramie. -A tak w ogóle to ja nie przytyję, bo sama wiesz, że ciągle ćwiczę! Patrz na ten sześciopak! -podniósł koszulkę pokazując Gryfonce wyrzeźbiony brzuch. Co ona sobie w ogóle myśli! Kto jak kto, ale Aiden nie może się zapuścić, bo wtedy musiałby zrezygnować z wielu rzeczy, które kocha, a tego by nie przeżył. -Ja? Kogoś na oku? -zdziwił się gdy o to zapytała. Tamten jeden raz z Sunny... ale nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie. Pewnie to tylko chwilowe zauroczenie. -To dziewczyny mają mnie na oku, a nie ja je! -powiedział dumnie, jednak obydwoje wiedzieli, że to tylko żarty. Gdy Urane uderzyła się w łokieć szybko złapał drzwi, by jej pomóc. Chciał się ukłonić i otworzyć je szerzej, ale gdy się schylał walnął głową o sam kant drzwi. -No już, pomogłem. Szczęśliwa? -złapał się za głowę -Cholerka jak boli, rozciąłem? Leci krew? Będę żył? Urane ratuuuuuj! -jęczał siedząc pod ścianą z potłuczoną głową.