Magazyn był chyba najrozsądniejszym miejscem na to spotkanie i Upsilon doskonale wiedziała, co robi, gdy szeptała wprost do ucha Ateny niemrawą prośbę o pięć prywatnych minut. Sprawa była pilna i dziewczyna absolutnie nie mogła z nią zwlekać. Pojawienie się osobowości, którejkolwiek z nich, wszystko by zepsuło, a już z pewnością odwiodło ją od tego, co musiała zrobić. Należało trzymać emocje na wodzy na tyle, na ile było to możliwe i tak też Wild robiła, gdy szybkim krokiem zmierzała w kierunku wejścia do spiżarni. Pokonała ostatnie pół metra i uchyliła drzwi, wsuwając się do środka niczym tajny agent na swojej równie tajnej misji. Wakefiled tam była. Musiała już tam być, by ochrzanić ją za spóźnienie się, oczywiście. Była Wysłanniczką Losu. I cały świat musiał być jej podporządkowany. Jakim cudem Ups w ogóle z nią wytrzymywała? Przecież ta mała wariatka podobno uwielbiała być w centrum uwagi! Tak czy inaczej, to był dziwny moment. Wzrok Upsilon napotkał twarz Ateny w słabym świetnie magazynu i cały umysł zawołała Obca! Obca!, choć dla małego fragmentu tego umysłu Atena z pewnością nie była ani trochę obca. W końcu ona i Ups dogłębnie się poznały, a przynajmniej tak twierdziła Atena. Jak miała załatwić tak ważną sprawę z kimś, kogo ledwie znała? Jak miała jej w ogóle zaufać? Och, oczywiście, że sama była zdrowo pokręcona ze swoim obwoźnym cyrkiem, ale gorsze było to, że Wakefield także jeden miała, tylko nieco inny. Upsilon nie tylko obawiała się tego, czy to w ogóle dobry pomysł. Obawiała się też, czy Atenie nie przyjdzie do głowy coś idiotycznego. Wild była skazana na rzecz przerażającą i jakościowo wątpliwą - musiała zaufać własnej osobowości, która ufała stojącej nieopodal dziewczynie. Już sam ten pomysł sprawiał, że miała ochotę się roześmiać. A jednak nie miała innych przyjaciół. Cóż, jeśli chodzi o zachowanie wszelkich formalności, ona, Upsilon, właściwie wcale ich nie miała. Atena była przecież nierozdzielnym elementem istnienia Ups. Wildówna stała przed bardzo ważnym wyborem - komu nie ufała bardziej? Ups ufającej Atenie czy osobowościom korzystającym z pierścienia? Podeszła bliżej Wakefield mając nadzieję na to, że poczuje cokolwiek innego niż kompletną obojętność, ale nic takiego nie nadeszło. Najwyraźniej Ups pozostawała teraz mocno uśpiona. Tym lepiej. Wild zdąży załatwić wszystko, co musi, zanim ktoś inny postanowi wprowadzić swoje rządy. - Cześć - rzuciła, podchodząc jeszcze odrobinę bliżej. Mięła coś w dłoni, spoconej tak, jakby właśnie przebiegła maraton na palcach u ręki. Nijak nie pomogło jej to na złamanie dzielącego ich dystansu czy zniwelowanie dyskomfortu, jaki czuła. Obcowanie z Ateną w kajucie niezbyt pomagało, zwłaszcza, że i tak okazja do wspomnianego zdarzyła się raz albo dwa. To i tak o wiele częściej niż w Salem. I pomyśleć, że tyle czasu chodziły razem do szkoły. Zwykle z pojawieniem się Wakefield wiązało się coś strasznego, coś strasznego wzbudzało lęk, a lęk... cóż, Wild nie potrafiła ustalić, dlaczego Ups tak bardzo podoba się wyłażenie akurat wtedy, kiedy ona, Upsilon, pozostawała śmiertelnie przestraszona, ale każdy lubi co innego. - Słuchaj, musisz coś dla mnie... dla nas zrobić. - Wild nie miała pojęcia, jak w ogóle może przekonać Atenę do pomocy, choć podejrzewała, że jedna droga może zaprowadzić ją do celu. Prędzej czy później. - Właściwie niczego nie musisz - sprostowała, nie chcąc urazić "wysłanniczki losu". - Potrzebujemy twojej pomocy. Wiem, że zabrałaś coś z Salem. Ja też. Ale teraz... - Wyciągnęła przed siebie spoconą dłoń z połyskującym na niej pierścieniem. - To nie jest przy mnie bezpieczne. Ups mogłaby sobie zrobić krzywdę. Sigma mogłaby skrzywdzić kogoś, a Omicron pewnie zacząłby rozmawiać o tym z innymi. Potrzebuję, żebyś to przed nimi ukryła. Dopóki... Dopóki nie zaczną znowu współpracować. - Czuła się, jakby rozmawiała o grupie zupełnie odmiennych osób. Cóż, tak w istocie było. I nie do pojęcia zdawał się fakt, że wszyscy ci ludzie zamieszkują jedno i to samo ciało. Spojrzała na Atenę błagalnym wzrokiem. Nie miała jej absolutnie nic do zaoferowania. |