Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój pianisty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Zilya Fyodorova
Zilya Fyodorova

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 2714
  Liczba postów : 1932
https://www.czarodzieje.org/t8036-zilya-nikolaevna-fyodorova
https://www.czarodzieje.org/t8071-syberyjska-sowka#225017
https://www.czarodzieje.org/t8067-zilya-fyodorova
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyNie 14 Cze - 20:12;

First topic message reminder :




Jedno jest pewne - w Hogwarcie nie brakuje opuszczonych pokoi. Ale ten różni się od pozostałych tym, że przechowuje stare pianino. Co prawda nie gra ono najczystszych dźwięków, mimo to, nie brak fascynatów tego instrumentu, którzy lubią zapuszczać się w ów miejsce.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 27 Paź - 19:01;

Towarzyszyło jej naprawdę wiele, cholernie sprzecznych ze sobą uczuć. Do ostatniej chwili była wręcz przekonana, że za sekundę odwróci się na pięcie i nie dotrze do drzwi tego pomieszczenia. Nie wiedziała, czy była gotowa usłyszeć to, co zamierzał jej powiedzieć. Milczenie jak zaklęta miała opanowane do perfekcji i bała się, że on również lubował się w tym. Uparcie ignorowała jego obecność w tym zamku, ignorowała świadomość, że w każdej chwili może go spotkać, przechodząc kolejnym z pośród setek korytarzy. Ileż to razy, widząc tak podobną blond czuprynę, jej serce zamierało na chwilę, kompletnie nie gotowe na spotkanie? Wiedziała, że prędzej czy później, z pewnością będzie ono miało miejsce, lecz wolała, aby odbyło się na ich własnych zasadach. Bez osób postronnych, gotowych jak zwykle wygłosić swój osąd, nie znając sytuacji. Kiedy jednak taka okazja się nadarzyła, nie była pewna, czy wystarczy jej odwagi, aby odwiedzić ten cholerny pokój pianisty. Była cholernie słaba i tak podatna na to, co mógł zrobić. Chyba nawet nie wiedział, jak wielką kontrolę nad nią obecnie posiadał. Nie potrafiła pojąć, w którym momencie ją zyskał, ale stała się ona czymś niezaprzeczalnym. Od ich wspólnego wyjazdu... bezsprzecznie zagościł w jej myślach, rozłożył swoje graty i nie zamierzał się z nich wynieść. Zajmował większość jej dnia, choć nawet nie mógł o tym wiedzieć, bo przecież nie rozmawiali. A ona krwawiła, ilekroć uświadamiała sobie z ogromem bólu, jak cholernie polegała na kompletnie niedostępnym dla niej człowieku.
Obserwowała go uważnie, próbując nie zdradzić całą swoją postawą, jak bardzo pragnęła, aby ostatnich kilka miesięcy, w ogóle nie miało miejsca. Jej wyraz twarzy nie zmienił się, kiedy wzrokiem badała wszystkie zmarszczki, które zagościły na jego licu od ostatniego razu. Nie wyglądał dobrze i stało się to dla niej nader wyraźnym. Nie zamierzała jednak na to reagować. Nie teraz. Pozwoliła sobie na jeden głęboki oddech, który miał za zadanie uspokoić ją. Nie podołał, a ona powoli traciła jakąkolwiek linię przygotowanej wcześniej obrony. Pragnęła znów znaleźć się w jego ramionach, ale nie wiedziała, czy jest to możliwym. Nie zamierzała pozwolić sobie znów na ranienie samej siebie.
Zamrugała szybko, słysząc te dwa słowa. Coś niebezpiecznie przekręciło się w jej wnętrzu. Nie wiedziała, co powiedzieć. Jego słowa nie napawały optymizmem. Wszelkie nadzieje, które pokładała w tym spotkaniu, powoli zaczynały topnieć, odpływać w nicość, stawać się tak surrealistycznymi, jak to tylko możliwe. Chciało jej się śmiać. Z własnej głupoty, że jeszcze raz liczyła na szczęśliwe rozwiązanie.
- Przepraszam? - powtórzyła za nim, unosząc brew do góry. Czuła, że jeszcze chwila, a jej emocje wygrają z nią samą. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści i dopiero ból wbijanych we wnętrza dłoni paznokci, przywrócił jej częściową zdolność racjonalnego myślenia. - Za co ty mnie kurwa przepraszasz? Za całkowite wykorzystanie? Czy może za kolejną, jebaną złudną nadzieję, że tym razem będzie lepiej? A może za to, jak się kurwa odciąłeś po jednej z najlepszych nocy, jaka mi się w życiu przydarzyła? - rzucała pytaniami, nie licząc na to, że zdobędzie się na niewygodę odpowiedzenia na nie. Nie miała jednak innego wyjścia. Skoro zapragnął porozmawiać, zapragnęła tego równie mocno. I nie zamierzała odpuszczać, dopóki nie rozwieje jej wszelakich wątpliwości. Zacisnęła na chwilę powieki czując, jak niebezpiecznie blisko krzyku i płaczu się znajduje. A przecież dawien dawno obiecała sobie, że już nigdy nie będzie ronić łez przez jakiegokolwiek mężczyznę. -Czy dla ciebie w ogóle to cokolwiek znaczyło? Czy może tylko chciałeś zaruchać? - wiedziała, że prawdopodobnie wbija mu sztylety. Nie zamierzała tego pierwotnie robić. Lecz te kilka miesięcy, gdy zupełnie nie wiedziała, co się z nim dzieje, odcisnęły na niej zbyt duże piętno. Zbyt wiele złości i rozpaczy zebrało się w jej ciele, a teraz miało to sposobność ulecieć. Niestety, on stał się odbiorcą tego wszystkiego...
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyNie 8 Lis - 23:39;

Była jedna rzecz, z którą Camael nie radził sobie nigdy – samym sobą. Doskonale wiedział, że jego osobowość się zmieniła na przestrzeni lat, że doświadczenie spoczęło na jego barkach, nadając mu nowe rysy, a jednak pewne rzeczy się nie zmieniały. Nigdy bowiem nie potrafił nazwać emocji, które echem się w nim odbijały, które były jak wygrywane przed kilkoma minutami nuty, tworzące spójną całość, a jednak taką, której nie potrafił odczytać. Tak też było teraz, nie wiedział czy bardziej chce krzyczeć, czy zamknąć powieki i nigdy się nie obudzić, klarowna świadomość jak bardzo zjebał, ciążyła mu bardziej niż cokolwiek innego i nawet naciskanie rodziny i jego nienawiść do członków swojego rodu nie mogła się równać z ogromnym poczuciem rozpaczy z tego tytułu. Bezradność przysłaniała cieniem wszystko inne, kiedy uświadomił sobie, że nie wie co powinien jej powiedzieć, że nie potrafi się wytłumaczyć i nawet nie był pewien czy powinien się tłumaczyć. Mętlik w głowie stawał się coraz większym chaosem, chociaż jedno było bardzo jasne i niezaprzeczalne – tęsknił.
W jego głowie na złość pojawiły się wspomnienia, ponownie poczuł fakturę jej skóry pod opuszkami palców, chociaż dzielił ich w tej chwili pokój. Jakim cudem z czegoś tak pięknego, właśnie ze sobą walczyli? A może jednak inne słowo pasowałoby tu bardziej, chociaż Cam nie potrafił tego inaczej nazwać. Słuchał jej słów z pokorą, przyjmując każdą osobną literę, czując jak wbija mu się w cerce i co najgorsze – uważał, że zasłużył na wszystko, a nawet więcej. Część jego świadomości wyrywała się, pragnąć ponownie porwać Beatrice w objęcia i nigdy jej nie puszczać. Znów chciał poczuć jej bicie serca i wsłuchać się w oddech. Pragnienie to jednak zostało zrzucone na najdalszy plan świadomości, kiedy patrzył na nią z tym smutnym wyrazem twarzy, nie odwracając zmęczonego spojrzenia. Zasługiwał na to. Nie obchodził go fakt, jak bardzo bolały go wszystkie słowa, bowiem myśli zaprzątała tylko jedna rzecz: jak bardzo zranił ją? Nie potrafił myśleć teraz o sobie, miał w nosie absolutnie wszystko, bowiem o ile na co dzień ignorował oscylującą Dearównę na granicy jego umysłu, tak widząc ją przed sobą nie potrafił myśleć o czymkolwiek innym.
Zdjął dłonie z jasnych klawiszów fortepianu i położył je na kolanach, by po chwili przenieść na nie wzrok, przerywając kontakt wzrokowy. Musiał zebrać myśli, a patrzące na niego z wyrzutem czarne tęczówki nie były w tym pomocne.
Za wszystko — odpowiedział, czując jak jego żołądek zawiązuje się w supeł, gdy ponownie podnosił nań spojrzenie. Nie był Camaelem, którego w poprzednie dni można było spotkać na korytarzu, nauczycielem, który poświęcał wszystkie wolne chwile pomagając zagubionym uczniom – sam był zagubiony, a odsłona, którą teraz prezentował mogła być wywołana tylko przez nią. Zacisnął dłonie w pięści, chcąc ukryć ich drżenie, ostatnimi czasy często to robił.
Znaczyło więcej niż cokolwiek innego w moim życiu… Kurwa, Beatrice, nie wiem co mam ci powiedzieć! Zjebałem, to chcesz usłyszeć? Tak bardzo starałem się jakoś żyć, egzystować na tych cholernych eliksirach uspokajających, że nie potrafiłem nawet spojrzeć w lustro. Takim chciałaś mnie widzieć? — przekleństwa nie leżały na jego wargach zbyt często, słowa jednak same wylały się z jego ust, zanim zdążył jakkolwiek to przeanalizować. Tyle lat powtarzane miał, że okazywanie słabości jest czymś nie do zaakceptowania, że podświadomie uciekał kiedy było zbyt źle. Przesunął dłonią po twarzy. — Przepraszam — dodał ciszej, zawieszając wzrok na tańczącym płomieniu świecy.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 17 Lis - 11:28;

Poradzenie sobie z problemami, które sami ściągali na własne głowy, było najtrudniejszym zadaniem z jakim większość ludzi musiała sobie poradzić. Niekwestionowanie znajdowali się w tej dziedzinie niewątpliwi zwycięscy, którzy śmiało radzili sobie ze wszelakimi przeszkodami, które serwował im los. Pod tym względem jednak Beatrice była zaskakująco łudząco podobna do Camaela. Myślała, że jest silną osobą. Że może poradzić sobie ze wszystkim i bez zająknięcia podejmować właściwe decyzje, których od niej oczekiwano oraz które ona uznawała za słuszne dla samej siebie jak i swoich najbliższych. W jak wielkim była błędzie udowodniła sobie niejednokrotnie… Ileż to już razy nie mogła poradzić sobie z własnymi demonami, święcie przekonana, że tylko ona jest w stanie to zrobić? Z uniesionym ku górze podbródkiem odrzucała oferowaną przez innych pomoc, uznając to za okazanie swojej słabości i nieporadności. Nie chciała czuć się małą, nic nie znaczącą istotą. Całe życie dążyła do tego, aby udowodnić wszystkim, że jest cokolwiek warta. Dopiero niedawno, po upadku na sam dół własnej świadomości, oświeciło ją jedno, bardzo ważne pytanie: po co to robisz, Beatrice? Duma nigdy nie pozwalała jej prosić o pomoc. Tak wiele lat potrzebowała na to, aby zrozumieć, że nie musi nikomu nic udowadniać i nikt nie jest jej nic winien. Powinna czynić tak, jak uważa za słuszne a nie tak, jak nakazywały jakieś chore przykazania wyniesione z rodzinnego domu. Zniszczyli ją tam. I potrzebowała lat, aby zrozumieć, że to nie jest Beatrice, którą chciała widywać co dzień w lustrze.
Tęskniła za nim tak cholernie mocno. Nie wiedziała nawet, że to uczucie jest tak silne, dopóki nie spotkali się tego dnia, w cztery oczy, z dala od innych, ciekawskich spojrzeń. Będąc z nim samotnie w tym pomieszczeniu, pragnęła tylko, aby wszystko było tak jak dawniej. Tylko które „dawniej” by cię interesowało? Odpowiedź na to pytanie nie przychodziła. Chciała Camaela. Takiego, jakim był. Ze wszystkimi ludzkimi niedoskonałościami i tym, co mógł jej zaoferować. Chciała, aby sam nie bał się pokazać że mu na niej zależy. By któreś z nich pozbyło się choć na chwilę tej pojebanej dumy, która tak cholernie utrudniała im egzystowanie zarówno w swoim towarzystwie, jak i wszystkich innych ludzi na świecie. Chciała przemierzyć ten pokój, stanąć obok niego i przytulić się do jego ciała. Oddychać ponownie tym samym powietrzem. I wiedzieć, że jemu sprawiało to równie wielką przyjemność, co jej. Nim jednak mogłoby to nastąpić, należało wyjaśnić kilka spraw. I jak widać, to ona musiała okazać się tą mądrzejszą w tym dziwnym sporze, który powstał. Walczyło w niej tak wiele różnych uczuć, że nawet nie wiedziała, które z nich jest silniejsze od innych. Nienawidziła go w tym momencie tak samo serdecznie mocno, jak pragnęła.
Dopiero siła z jaką wypluł w jej stronę kolejne słowa zadziałała nań jak kociołek zimnej wody. Coś brzydkiego uderzyło w jej świadomość i nie chciało się odczepić. Miał problemy. I zdecydowanie postanowił, że najodpowiedniejszym sposobem na poradzenie sobie z nimi będzie nie mieszanie jej w to. Bolało. Ale nie zamierzała pokazać tego po sobie. Pozwoliła sobie na cichy, uspokajający oddech, który pozwolił jej na nowo zebrać swoje myśli. Nie chciała go dalej atakować. To był j e j Camael. Jak mogłaby chcieć go krzywdzić? W szczególności, że widziała, w jak strasznym stanie się znajdował. W końcu dane jej było zrozumieć. Nieśmiało wykonała kilka kroków w stronę tego nieszczęsnego pianina. Znalazła się dość blisko, aby móc go w końcu dotknąć, zrobić wszystko, czego tylko by zapragnęła. Zamiast tego usiadła na ziemi w pobliżu, podkulając nogi pod brodę i oplatając je rękoma. Czas, aby i ona zdjęła swoją maskę. W końcu nie tylko te dobre chwile mają znaczenie. Takie jak ta, równie mocno były ważne.
– Wiesz, czego naprawdę pragnę? – pozwoliła, aby te słowa zawisły w powietrzu przez chwilę, by znów uniósł na nią wzrok i być może zarejestrował, jak blisko niego postanowiła się znaleźć. – Pragnę rodziny. Pragnę kogoś, kto nie będzie mnie tylko szanował za to z jakimi zdolnościami się urodziłam, ale przede wszystkim kochał bezwarunkowo, ponieważ na taką miłość zasługuję. Kogoś, kto nie będzie bał się okazać słabość w moim towarzystwie i przyjść prosić o pomoc. Kogoś, komu ja nie będę bała pokazać każdego z moich chorych oblicz. Kogoś, dla kogo będę mogła czuć się ważną osobą. Kto szybciej ode mnie zrozumie, jak bardzo go kocham, bo będę to pokazywać każdym gestem i słowem. Nawet kiedy dojdzie między nami do głupich sprzeczek o kompletnie nieistotne kwestie. – przerwała na chwilę, aby znów wziąć uspokajający oddech. W tym momencie był on jej cholernie potrzebny. Dopiero po chwili znów uwięziła spojrzenie jego błękitnych tęczówek w swoich czarnych, jak noc. – Nie chcę tego wszystkiego teraz, zaraz, natychmiast. Jednak pragnę wiedzieć, że w końcu to się wydarzy. Jesteś w stanie mi to ofiarować? – bała się tego, jaką odpowiedź przyjdzie jej usłyszeć. Jej serce biło jak szalone, kiedy to czekała na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Wmawiała sobie, że jest w stanie znieść wszystko, co jej zaserwuje. W końcu po tym, jak sama się zachowała chwilę temu, zasługiwała na najostrzejsze noże skierowane prosto w jej serce. Pytanie, jak wiele razy jeszcze będzie w stanie się podnieść.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySob 21 Lis - 18:06;

Nie wiedział co było gorsze: fakt, że tak bardzo pragnął cofnąć czas, nie potrafiąc sobie poradzić z losem, który sam na siebie ściągnąć, czy może ten, że zupełnie nie wiedział co zrobić. Przez tyle lat wmawiał sobie, że doskonale wie, w którą stronę stawiać kroki, że każdy kolejny był jak najbardziej przemyślany, bo przecież był na tyle samodzielny, żeby to zrobić. Teraz to wszystko nie miało znaczenia, tak bardzo z powrotem chciał żyć, wydostać się z tej nieszczęsnej klatki, do której sam wszedł, że niemalże zapominał oddychać. Słowa ugrzęzły mu w gardle, nie mogąc powiedzieć nic więcej, nie mogąc dłużej patrzeć w smutne, przepełnione bólem, czarne tęczówki, do których ów ból sam włożył. Czuł się jak ostatni osioł, jak troll górski, który z myśleniem nie miał zbyt wiele wspólnego. Może i potrafił rozwiązywać problemy transmutacyjne, wpaść w wir pracy i udawać, że wszystko jest w porządku. O tak, powinien dostać nagrodę za granie tej pieprzonej roli, że nic się z nim nie działo, za udawanie przed innymi jak bardzo dobrze było, bo w końcu, dlaczego miałoby nie być?
Ale przed Beatrice nie potrafił udawać.
Nie wiedział do końca jak to się stało, że nie widzieli się tyle czasu. Nie unikał jej, nie specjalnie, właściwie, to nie przebywając na lekcjach – siedział we własnym gabinecie, zaprzątając sobie myśli, od czasu do czasu opuszczając zamek, by spotkać się ze swoim kuzynem, który doskonale rozumiał zawiłości rodziny, która przestawała w ostatnim czasie udawać, że Camael nie istnieje. Nie potrafił więc wytłumaczyć, dlaczego widzą się dopiero teraz, co dokładnie go tchnęło, by nakreślić te kilka słów na starym skrawku z rozmazanymi nutami niemożliwego do zidentyfikowania utworu. Fatum bawiło się przednio, nie łącząc ich dróg samodzielnie, czekając aż któreś wykona ruch – tak też się stało, a Cam uświadomił sobie, jak bardzo nie był w stanie czegokolwiek przed Dearówną ukryć, jakby chciał dokonać niemożliwego, przetransmutować Ziemię w księżyc. Nie próbował, wiedział, że nie było sensu, a jednak zdawało mu się, że jego słowa sieją tylko większy zamęt. Irracjonalny konflikt męczył oba serca, chociaż żadne z nich tego nie chciało.
Wiedział jak to brzmi – jakby nie chciał dopuścić jej do swojego życia, jakby uciekał przed nią i liczył, że powierzchowność jej wystarczy. To nie była prawda. Nie pragnął niczego innego niż posiadanie jej przy sobie przez cały czas, jakby była niezbędnym tlenem, bez którego nie mógł oddychać, nieważne jak banale to się wydawało. Ale nie potrafił. Nie wiedział jak to zrobić, jak pokonać podświadomy strach przed pokazywaniem takich słabości i nienawidził swojej rodziny tylko bardziej i mocniej, nikt go nigdy tego nie nauczył.
Widział kątem oka jak do niego podchodzi. Mimowolnie lekko spiął mięśnie spodziewając się jej dotyku – ale tan moment nie nastąpił. Spojrzał na skuloną sylwetkę w jego pobliżu, wyglądającą tak samo mizernie jak on, przy tym nieszczęsnym fortepianie. Byli tak różni w tej chwili, prawdziwi w stu procentach, niż to co pokazywali na co dzień ludziom. A szczerość ta jedynie wzmogła pragnienie jego serca, którego głosu nie zdołał już uciszyć.
Wysłuchał każdego słowa, które echem odbijało się w jego głowie, które wiedział, że zapamięta na długo. Chciał dać jej to wszystko, a nawet jeszcze więcej, więcej niż było to w ogóle możliwe. Głupcze, najpierw daj jej siebie. Patrzył głęboko w jej oczy, nie chcąc już nigdy odwracać spojrzenia i zamiast jej od razu odpowiedzieć – wstał, ujął jej dłonie i pociągnął do góry, a kiedy stali naprzeciwko siebie, przyciągnął ją i objął ramionami zupełnie tak, jakby trzymał w nich cały swój świat.
Jeśli tylko mi na to pozwolisz. — powiedział, czując jak pojedyncza łza spływa po jego policzku. Nie byli w tamtej chwili dwójką szanowanych dorosłych z dobrych rodzin, byli młodymi ludźmi, którzy desperacko pragnęli poukładać swoje życie i Whitelight miał szczerą nadzieję, że im się to uda – wspólnie. Schował twarz w jej włosach i napawał jej bliskością, której tak bardzo mu brakowało, na wypadek gdyby zaraz miała go odepchnąć.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyPią 27 Lis - 13:01;

Upór był tym słowem, które od lat idealnie opisywało postawę Beatrice w wielu aspektach życia. Kiedy coś sobie postanowiła, wymyśliła, nie było żadnej siły, aby zmieniła swoje nastawienie. Jeśli sądziła, że takie działanie jest słuszne, to nikt, ani nic nie mogło tego zmienić. Nawet jeśli jej czyny były irracjonalne czy infantylne, nie miało to większego znaczenia. Uporu mógłby jej pozazdrościć nie jeden i nie dwóch czarodziei. I tak też, kiedy postanowiła, że sama nie wyciągnie piesza dłoni w kierunku Whitlighta, bardzo trzymała się danej sobie obietnicy. Dopiero teraz, mierząc się z nim i jego rozpaczą goszczącą w tym pomieszczeniu, widziała, jak beznadziejnie postępowała. Na co jej to było? Co w ten sposób osiągnęła? Kompletnie nic. Raniła siebie i nieświadomie zapewne i jego właśnie sądząc, że skoro on się odciął to i on powinien wykonać ten pierwszy krok. Nie brała pod uwagę, że coś może być wyjątkowo nie tak z mężczyzną. Uważała, że jej własna duma nazbyt by ucierpiała w momencie okazania słabości. Odezwać się? Nie. Czekać. Do usranej śmierci… Nieświadomym tego, jak przez tak głupie zachowanie, to wszystko mogła zniszczyć. Przez ten cały czas karmiła się myślą, jakoby była mu potrzebna tylko na chwilę, w momencie ich wspólnej, największej słabości. Uważała, że po prostu zmądrzał i zauważył, że to nic nie znaczyło dla niego i donikąd nie zmierza. To dziwne, że kiedy w końcu zdecydował się na rozmowę z nią, nie pozostała w niej bierna. I aktywnie mówiła o tym, co dla niej było ważne, a co mogła pominąć w swoim dalszym życiu.
Nie była sobą z przed lat. Inaczej ukrywałaby wciąż to wszystko, co pozostawało dla niej tak istotnym. Pragnienia, które kiełkowały w jej głowie przed laty, nieśmiało zabierały coraz więcej przestrzeni. Była tylko człowiekiem. I pragnęła tego samego, co inni ludzie. Akceptacji i miłości. Pod tym względem nie brała pod uwagę żadnych kompromisów. Chciała, aby Camael wiedział, na co się pisze, czego oczekuje. Zbliżyli się, czy tego chcieli, czy nie. Dla niej pozostawały tylko dwa rozwiązania. Albo zapominają o tym wszystkim co było i idą, każde w swoją stronę, szukając szczęścia w innych ramionach, albo próbują dać sobie wzajemnie to, co tak istotne. Ona była zdecydowane. Jednak niezmiernie bała się tego, jaką blondyn zechce podjąć decyzję. Serce nieomal wyskoczyło z jej trzewi, bojąc się usłyszeć tego, co nieuniknione. Wiedziała, że zapewne ta rozmowa na długo zapadnie w jej pamięci. Bez względu na to, jaki będzie jej efekt. Nie mogłaby udawać, że się nie odbyła i egzystować dalej dokładnie w taki sam sposób.
Czekała na jakikolwiek ruch z jego strony, bojąc się tego, co nastanie. Jednak ponownie ją zaskoczył, niemal tak jak przed momentem, kiedy niecenzuralne słowa opuszczały jego usta. Podała mu dłonie i pozwoliła sobie pomóc wstać. Ciche westchnienie wyrwało się z pomiędzy warg, kiedy objął ją mocno. Przymknęła oczy, gdy znalazła się w bezpiecznych ramionach mężczyzny. Dopiero teraz zrozumiała, że od dawna pragnęła ponownie się w nich zanurzyć. Jego ciche słowa dotarły do jej uszu i zakorzeniły się potwornie szybko w jej umyśle. Jak mogłaby mu na to nie pozwolić? Jak w ogóle mógłby uważać, że teraz pozwoli mu odejść? Schowała swoją dumę głęboko w kieszeń i po raz pierwszy cieszyła się, że to uczyniła.
Po dłuższej chwili odsunęła się od niego na niewielką odległość. Z czułością wpatrywała w błękitne tęczówki. Jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, kiedy położyła swoją dłoń na jego policzku. Drugą odgarnęła kosmyk blond włosów z jego twarzy.
– Oczywiście, że tak – powiedziała w końcu, wciąż uśmiechając się delikatnie. – Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek inny mógł stać u mojego boku – i naprawdę tak myślała. I po raz pierwszy od naprawdę dawna, czuła się w pełni komfortowo z tą myślą. Camael był jej, czy tego chciał, czy nie. Nie zamierzała pozwolić mu odejść.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyPon 14 Gru - 12:25;

Długo to trwało, zanim nareszcie uświadomił sobie, że nie może dalej tak trwać – jakby nic się nie liczyło, nic oprócz chodzenia własnymi drogami, niczym stereotyp kota, którego określa się tym mianem. Nie potrzebował więcej własnej ścieżki, nie potrzebował zachowywania się jak nastolatek, który za wszelką cenę chciał pokazać, wszem i wobec, że nazwisko wcale go nie definiuje, bo przecież wszyscy już doskonale o tym wiedzieli. Nie chciał też się więcej zamykać, nie na wszystkich i pragnął z całego serca, oddać jej najdalszy zakątek własnej duszy. Czuł się tak, jakby życie dawało mu nową szansę, wyciągało doń rękę i byłby głupcem gdyby jej nie przyjął.
Obejmując jej drobną sylwetkę, odetchnął jakby przez ten cały czas potrzebował właśnie tego i miał jedynie nadzieję, że wiedziała, jak wielkim oparciem dla niego była. A kiedy słowa opuściły jej wargi, rozluźnił się, zupełnie tak jakby całe napięcie, które nie odstępowało go na krok przez ostatnie miesiące, uleciało z niego niczym urok po rzuconym finite. Delikatny uśmiech rozciągnął jego wargi i wiedział, że choćby nie wiem co – wykorzysta daną szansę i nie pozwoli, by podobna sytuacja miała w przyszłości miejsce. Dotarło do niego, że cała ta rozmowa, mijające właśnie minuty, były deklaracją – że już nic nie będzie takie jak dawniej, a on nie prosił o nic innego. Chłód błękitu jego oczu, połączył się z głębią czerni jej tęczówek, by chwilę później mógł złączyć ich wargi w delikatnym pocałunku, czując jak jego serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej, czekając na ten moment zbyt długo. Odsunął się na kilka milimetrów, wciąż nie wypuszczając ją z ramion.
Nie odchodź, już nigdy. — wyszeptał, mając dokładnie na myśli to, co powiedział i mimo, że wiedział, że tego nie zrobi, czuł irracjonalną potrzebę usłyszeć zapewnienia, zupełnie tak, jakby był dzieckiem, które zostało zbyt wiele razy skrzywdzone, a dorastanie w rodzinnej posiadłości Whitelightów wcale nie pomagało mu w zrozumieniu, że nie wszyscy ostatecznie stają się zimni i zdystansowani. Mężczyzna czuł się tak, jakby po zbyt długim czasie jego serce zostało uwolnione ze zbyt mocnego uścisku, jakby pięść, zaciskająca się na nim przez zbyt długi czas zniknęła. — Może w końcu zacznę lepiej sypiać. — cicho się zaśmiał, mając ogromne nadzieje, że kiedy ta jedna rzecz przestała zaprzątać mu umysł, sprawi, że nareszcie będzie w stanie funkcjonować jak na czarodzieja przystało.
Pociągnął ja lekko w tył i usiadł na fortepianowym stołku, który lata świetności miał już dawno za sobą i posadził Dear na swoich kolanach, przodem do instrumentu, a kładąc podbródek na jej ramieniu, zaczął wygrywać cichą melodię na fortepianie, który widział i słyszał już zbyt wiele. Patrzył na biało-czarne klawisze spod półprzymkniętych powiek, grając przede wszystkim z pamięci, wsłuchując się w, odrobinę irytujące brakiem pełnej czystości, dźwięki i oddech Beatrice, nareszcie czując, że jest w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
Skoro już szczerze rozmawiamy — zaczął, nie przerywając gry — to chyba nie miałem okazji ci powiedzieć, że jestem animagiem. — powiedział tak, jakby właśnie oznajmił, że na śniadanie jadł kanapkę z dżemem, a nie, że opanował jedną z najtrudniejszych czarodziejskich zdolności.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyPon 28 Gru - 12:10;

Czasami pogodzenia się z najbardziej oczywistymi faktami, jest najtrudniejszym zadaniem. Wszyscy, bez względu na wiek, płeć czy doświadczenie, próbują przeklinać rzeczywistość i nagiąć ją wedle swojej woli, nie uznając kompletnie faktu, że zadanie to jest równie niemożliwe jak latanie bez skrzydeł. Nic nie ma znaczenia dopóki człowiek nie pogodzi się z tym faktem. Walka z wiatrakami nie zawsze jest odpowiednim sposobem na rozwiązanie wszelkich życiowych problemów. A wręcz przeciwnie, często jest tym najgorszym z możliwych sposobów.
Teraz, kiedy znów znalazła się w jego ramionach, w końcu, od bardzo długiego czasu czuła, że znalazła się dokładnie tam, gdzie powinna być. Czuła bicie jego serca, kiedy tak uparcie trzymał ją w ramionach. Sama uspokajała się z każdą kolejną sekundą, wiedząc, że nic nie będzie takim, jakim było dotychczas. Tak jak się tego pierwotnie spodziewała, zmierzając w stronę tego pomieszczenia, miała z niego wyjść z tarczą bądź na tarczy. Nie było żadnej innej opcji a wraz z wypowiadanymi przez nią słowami czuła, jak wszystko to nabiera rzeczywistego posmaku, którego tak dawno nie czuła pod językiem. Wpatrywała się w jego chłodne oczy, które teraz zerkały na nią z najwyższą czułością, na jaką tylko mogła liczyć. Delikatny uśmiech zdobił jej wargi, kiedy w jej głowie wszystko w końcu układało się na swoim miejscu tam, gdzie już dawno powinno być. Oddech ugrzązł gdzieś w klatce piersiowej, kiedy znów mogła poczuć smak jego warg na swoich własnych. Zachłysnęła się tym wspaniałym odczuciem, które jej zagwarantował. Nie chciała, aby przeminęło, choć teraz miała większą śmiałość, by z nadzieją zerkać w kierunku przyszłości. Czuła, jakby wróciła do dawno opuszczonego jednak wciąż bezpiecznego miejsca, gdzie wszystko było takim, jakim być powinno i nie mogło się już zmienić.
Uchyliła powieki słysząc kolejne wypowiadane przez niego słowa. Instynktownie ponownie przyłożyła swoje dłonie do jego policzków, wpatrując się w kolejne rejony jego twarzy, znacząc swoim spojrzeniem nos, kształtne usta, by na koniec pozostawić sobie to, co najlepsze, czyli jego wspaniałe oczy.
– Już się mnie nie pozbędziesz – zapewniła w końcu. Na jej wargi wrócił tak charakterystyczny dla niej uśmieszek, znacznie bardziej szczery niż to, co reprezentowała sobą na co dzień w towarzystwie jakiegokolwiek innego człowieka. Tu, w tym zniszczonym pokoju pianisty, pierwszy raz od dawna mogła w końcu być sobą, bez nakładania na twarz jakiejkolwiek maski. Nie musiała udawać miłej, czy złośliwej, czy opanowanej i zdystansowanej. Była po prostu Beatrice i Camael. Tylko tyle i aż tyle. Nie sądzę, że zaczniesz – dodała po chwili z tym samym uśmiechem na ustach. Wiedziała, że nie było konieczności precyzować, co doglądnie miała na myśli. Musiało to być nazbyt oczywiste.
Dała się pociągnąć w stronę instrumentu, nie chcąc odsuwać się od mężczyzny nawet na minutę. Przymknęła powieki, kiedy zaczął wygrywać bliżej nie znaną jej melodię. Wsłuchiwała się w każdą nutę, każdy takt. Sama była kompletnym beztalenciem jeśli chodzi o muzykalność. Chyba jako jedyna z pośród licznego rodzeństwa nie miała żadnej styczności z jakąkolwiek grą na instrumentach, tym bardziej doceniała tę umiejętność u innych ludzi.
Uchyliła powieki, kiedy sens wypowiadanych przez niego słów dotarł do jej mózgu. Przesunęła się delikatnie na jego kolanach tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Szukała w nich czegokolwiek, co zdradziłoby czy jego słowa są aby na pewno prawdziwe.
– Jakoś skutecznie pomijałeś dotychczas ten fakt – stwierdziła, delikatnie kręcąc głową. Wiedziała, że jest utalentowanym czarodziejem, zawsze był. Transmutacja nie była jej obcą dziedziną, jednak nie wyobrażała sobie rozwinąć się na tyle, aby opanować również przekształcanie ciała w formę całkowicie zwierzęcą. – W jakie zwierzę się zmieniasz? Pokaż proszę. Ile lat ci to zajęło? – chwilę później była gotowa zarzucić go setką pytań dotyczącą tej niesamowitej umiejętności.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyCzw 11 Lut - 0:54;

Ogarnął go spokój, coś czego nie czuł już dawno, uczucie, które zdążył już zapomnieć, by móc przyjąć je na nowo, razem z ciepłem, rozlewającym się w jego sercu. Nie chciał więcej myśleć o problemach, nie chciał roztrząsać spraw, na które i tak nie miał wpływu, pragnął jedynie skupić się na chwili obecnej, pozwolić wszystkim nawiedzającym go cieniom odejść i już nigdy ich nie widać. I chociaż zadawał sobie sprawę, że nie nastąpi to z minuty na minutę, ani nawet z dnia na dzień, to po raz pierwszy od dłuższego czasu zobaczył nadzieję. Nic więcej nie potrzebował.
Czując ciepło ciała Beatrice, pozwolił sobie na odpuszczenie, na zburzenie murów, którymi siebie otaczał i nawet jeśli miał pokazać wszystkie swoje słabości, które tak uparcie ukrywał – nie martwił się tym. Może właśnie na tym polegało życie, na dzielenie się ciężarem, chociaż sam Camael dopiero się tego uczył. Jego długie palce muskały klawisze w kolorze kości słoniowej, a przymknięte powieki ostatecznie się zamknęły, by do jego uszu mogły dotrzeć słowa kobiety. Uśmiechnął się lekko i otworzył oczy, kiedy poczuł jak się odsuwa, by móc spojrzeć w jej ciemne tęczówki otwarcie, bez żadnych tajemnic. Bo chociaż nigdy specjalnie faktu swojej animagii nie ukrywał, to też nie korzystał ze zdolności jakby chciał się nią wszem i wobec pochwalić. Musiał jednak przyznać, że ostatnimi czasy w swojej ani magicznej postaci spędzał więcej czasu – wtedy uczucia były łatwiejsze.
Pięć, może sześć, tak sądzę, nie licząc tej fascynacji tematem kiedy jeszcze byłem w szkole. — wzruszył ramionami, będąc gotowym odpowiedzieć na jej każde pytanie — W każdym razie opanowałem to w tym czasie na tyle, by nie zostać kotem do końca życia i nie wymiotować po każdej przemianie. — parsknął i mrugnął do niej — Do tego musiałbym wstać… — objął ją ciaśniej i położywszy głowę na jej ramieniu, marudnie mruknął do ucha.
Po chwili jednak wygrywana przez niego melodia ucichła, a on podniósł się z miejsca i stanął kilka kroków dalej. Był zmęczony, a jego głowę wciąż zajmował koszmarny bałagan. Nie musiał jednak myśleć, nie potrzebował już ogromnego skupienia, które towarzyszyło pierwszym przemianom. Może to talent, a może zwyczajna ciężka praca. Po kilku sekundach perspektywa się zmieniła, a w miejscu wysokiego mężczyzny pojawił się jasny pręgowany kot z niebieskimi oczami, tak bardzo charakterystycznymi dla Whitelighta. Przez głowę przemknęła mu myśl, że dobrze, że jego animagiczną formą nie jest żadne duże zwierzę, bowiem pokój pianisty mógłby tego nie przetrwać. W mgnieniu oka wszystkie jego niepoukładane myśli stały się dużo bardziej klarowne, choć być może zwyczajnie przytłumione, mniej krzyczące.
@Beatrice L. O. O. Dear

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyPią 19 Lut - 16:16;

Oboje mieli długą drogę do przebycia. Pocieszające było, że równie wiele już przeszli, a może i nawet więcej, niż mogło się im wydawać. Wiele zmian zaszło zarówno w ich życiach jak i w nich samych. Beatrice doskonale to rozumiała. Wiedziała, że nie będzie idealnie z dnia na dzień. Niemniej pozwalała sobie mieć nadzieję na lepsze jutro. Każdego dnia. Dzięki temu dalej była w stanie trwać w wielu nieprzewidywalnych postanowieniach. Mogła patrzeć na Camaela z czułością, o której posiadanie nie podejrzewała samej siebie. Przerażało ją to, jak bardzo mógł ją skrzywdzić, gdyby tylko zechciał to uczynić. Tak samo mocno ekscytował ją fakt, jak wiele mogli wspólnie osiągnąć, jeśli tylko podejmą się odpowiednich kroków.
Od dawien dawna nie czuła się tak zrelaksowana, jak w tym momencie. Choć gdzieś tam, daleko, majaczyła świadomość faktu, jak wiele problemów pozostawało wciąż nierozwiązanymi, nie chciała o tym myśleć w tym momencie. Nie teraz, gdy uśmiech sam kształtował się na jej wargach. Przymykała czy, zachwycając się ciepłem jego ciała, wsłuchując w melodię, którą wygrywał, nie zwracając uwagi na nic innego prócz jego obecności obok. Nawet jej codzienne odruchy, jak notoryczne sprawdzanie czy jej strój wciąż prezentuje się idealnie, zeszły w tym momencie na drugi plan. Dopiero jego słowa wyrwały ją z odmętów własnych myśli i spokoju. Widząc jego delikatny uśmiech poczuła, że podjęła dzisiaj dobrą decyzję. Wsłuchiwała się w jego opowieść na temat swojej zdolności. Doskonale rozumiała fascynację zmiany swojego ciała w jakiekolwiek inne. Przecież praktykowała to od kiedy tylko zaczęła swoje życie, nawet wtedy, gdy zupełnie nie miała świadomości na ten temat.
– Powinnam się oburzyć, że przez tyle czasu pozostawiałeś mnie w nieświadomości – zaczęła, choć wyraz jej twarzy od razu sugerował, że wspomnianego oburzenia z pewnością nie będzie. Zaśmiała się słysząc, że to właśnie kotem stawał się Camael podczas swojej transmutacji. Nie wiedziała czemu, ale od razu pomyślała, że to zwierzę idealnie do niego pasowało. Pokręciła głową z niedowierzaniem. – Rusz się, chcę to zobaczyć – również się zaśmiała, kiedy w odpowiedzi na jej prośbę, ciaśniej owinął ją swoimi ramionami. W sumie, może demonstracja jego umiejętności mogła jeszcze poczekać…
Wstała z jego kolan. Odsunęła się na odległość metra bądź dwóch, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Wpatrywała się uparcie w mężczyznę próbując dostrzec wszelkie zmiany, jakie powoli zaczynały zachodzić w jego ciele. Działo się to jednak tak szybko, że ciężko było to ogarnąć. Powinna to zrobić bez problemu, w końcu wielokrotnie widziała przemiany Nessy czy Liama. Niemniej nigdy jeszcze nie widziała, aby Camael robił coś podobnego. Czuły uśmiech wykrzywił jej wargi, kiedy ukucnęła obok pręgowanego kota. Wyciągnęła swoją dłoń w jego stronę i czy tego chciał, czy nie, pogłaskała go za uchem.
– Słodko wyglądasz – stwierdziła w końcu, dalej z fascynacją przyglądając się kocurowi. Niespodziewanie złośliwy uśmiech wykrzywił jej wargi. – Pomyślałby kto, że faktycznie taki jesteś słodki i kochany – znacznie łatwiej było jej żartować, kiedy wiedziała, że prawdopodobnie osiągnęli jakiś przełomowy dla ich znajomości moment. Nie miała więc skrępowania, aby być teraz sobą. Chyba tak powinno być zawsze.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyPią 26 Lut - 16:07;

Zmiany były dobre i chociaż wiele osób tak nie sądziło, to nikt nie mógł przekonać Camaela, że było inaczej. Gdyby nie zmiany były taki sam jak reszta jego wspaniałego rodu. Wszystko byłoby takie samo, niezmienne i tragiczne. Whitelight uznawał zmiany jako coś dobrego, powiew świeżości i nowych szans. Dlatego właśnie nie rozmyślał zbyt długo nad zmianami zachodzącymi w nim, w nich, dlatego nie uznawał ich za problem, a za coś w co należało brnąć.
Nigdy wcześniej nie spodziewał się, że taka chwila nastąpi. Nigdy wcześniej nie pomyślał, że ich pierwsze spotkanie po latach doprowadzi do tego momentu – ale nie narzekał, jakżeby mógł. Był szczęśliwy, choć do niedawna myślał, że nie jest zdolny do takich emocji. To właśnie utwierdzało go w myśli, że nic nie mogło być teraz lepiej. Bo chociaż ich serca wciąż skrywały ciężary, to każdy z nich miał się teraz stać lżejszy. Czuł jak się rozluźnia w jego ramionach i nic nie mógł poradzić na ciepło rozchodzące się w jego wnętrzu. Chciał być dla niej oparciem, chciał, żeby już zawsze tak było i żeby nigdy nie musiała martwić się sama. Jakaś bardzo ważna decyzja zapadła w tym momencie, choć Camael nie potrafił jej nazwać i pozwolił myślom pozostać na miejscu, skupić się na teraźniejszości, która zadowalała go w stu procentach. Już nawet nie chodziło o miejsce, ani o czas, wszystko rozchodziło się wokół tej jednej osoby, która była dlań tak ważna.
Zaśmiał się na jej słowa, nawet nie wiedząc jak to się stało, że wcześniej jej o tym nie powiedział. Była to chyba kwestia przypadku, choć wciąż mógł policzyć na palcach jednej ręki osoby, które o tym wiedziały. Nawet jego rodzina nie miała pojęcia, choć ich nawet nie powinien liczyć. Ciekawe jak bardziej cenny by się stał, gdyby informacja rozeszła się na prawo i lewo. Zresztą, co za różnica, czy już zawsze będzie myślał o tych cholernych ludziach.
Zmieniona perspektywa sprawiła, że wszystkie nękające go myśli zniknęły, a świat odczytywany był w dużo łatwiejszy sposób. Lubił to uczucie, bez żadnej pustki, bez wiecznego zaprzątania sobie głowy rzeczami, na które nie miał wpływu. Patrzył niebieskimi oczami na Beatrice i nawet zamruczał, kiedy poczuł jej palce w gęstej sierści. Gdy tylko sens słów do niego dotarł – parsknął, jak parsknąć mógł kot, co przypominało raczej coś na wzór kichnięcia i przeciągnął się prezentując swoje mordercze pazury, tak tylko, w ramach ostrzeżenia. Podobał mu się fakt, jak naturalnie się zachowywali w swoim towarzystwie, bez zbędnego udawania, bez niepotrzebnych iluzji. Ostatecznie po kilku minutach postanowił wrócić do swojej ludzkiej postaci. Plan miał dokonały, chcąc wskoczyć na instrument i zmienić się w ostatniej chwili. Zapomniał jednak, że fortepian miał więcej lat niż on i niebezpiecznie się zachwiał, wydając z siebie niemal ostatnie tchnienie. Przerażony Camael miękko oparł swoje stopy o skrzypiącą podłogę, kiedy dotarł do niego niepokojący dźwięk pękania drewna.
Słodki Merlinie, widzisz co ze mną robisz? — zwrócił się w kierunku Beatrice — Znowu się zachowuję, jak głupi siedemnastolatek. — dokończył i puścił jej oczko, dokładnie w momencie, w którym jedna noga fortepianu złamała się wpół, a pokój po chwili hałasu wypełniła głucha cisza, kiedy Camael jedynie patrzył na to co zrobił, by ostatecznie zaśmiać się głośno, a szczery uśmiech rozjaśnił nawet ciemne cienie pod jego oczami. Chyba musiał przejść na dietę.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. O. Dear
Beatrice L. O. O. Dear

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1654
  Liczba postów : 1760
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 2 Mar - 10:46;

Okrutne zrządzenie losu potrafiło spłatać wszystkim figle, o jakich nikt nawet by nie śnił. Różnorakie zdarzenia pojawiały się w życiu ludzi i tylko od nich zależało, w jaki sposób sobie z nimi poradzą. Czy na wskutek podjętych działań, zmienią się na dobre, czy na złe. Zapanuje w ich życiu ład i porządek, czy wręcz przeciwnie, totalny rozgardiasz i anarchia. Człowiek był kowalem własnego losu. Sam decydował o tym, w jaki sposób potoczy się jego czas na tej ziemi. Zganianie odpowiedzialności za własne niepowodzenie, na zrządzenie losu było w opinii Dear ogromnym niedopowiedzeniem, kpiną, tak często goszczącą na ludzkich językach. Sama wielokrotnie łapała się na tym, że próbowała wiele czynników ze swojego życia przypisać jakiejś wyższej, niesprecyzowanej sile, naiwnie sądząc, że to właśnie jej wina. Nie doszukując się własnych motywów. Jak i teraz, kiedy uważała poniekąd, że to los chciał, aby Camael ponownie znalazł się na jej życiowej ścieżce.
Próbowała przypisać przypadkowi to, że wtedy spotkała go na szkolnym korytarzu. Jak i wszystko inne, co później miało miejsce, a było bezpośrednio powiązane z Whitelightem. Próbowała zrzucić odpowiedzialność za swoje szczęście na tę niezbadaną siłę, która doprowadziła do tego wszystkiego. Nie zauważając, niczym ślepiec, że to były jej własne myśli, działania, jej własne potrzeby. Była gotowa na to, aby wspólnie z nim dzierżyć cały ciężar, jaki przynosiło im życie. Bez względu na to, czy będzie on słodkim, czy raczej zaprawiony zbyt dużą ilością goryczy. W końcu, razem zawsze było łatwiej, prawda? Teraz, czując ten charakterystyczny dla mężczyzny zapach lordków, pomieszany z zapachem drzewa sandałowego, wiedziała, że to ona, nikt inny, podjął dobrą decyzję. Co mogło pójść źle, jeśli miała go obok siebie?
Miała miliony pytań, ale również świadomość, że czekały ją tysiące godzin, aby je wszystkie je zadać. Teraz wolała napawać się odzyskaną bliskością Camaela. I skupić się na pokazie, który zdecydował się jej zaserwować. Uśmiechnęła się delikatnie, czując pod palcami, jak zaczął mruczeć pod wpływem jej dotyku na swojej sierści. Wciąż było to naprawdę nieprawdopodobnym uczuciem. Świadomość, że to był ten sam mężczyzna, pod tak kompletnie odmienną postacią, potrzebowała czasu, aby definitywnie zagnieździć się w jej głowie.
– Oj, jaki zły kotek – mówiąc to, parsknęła śmiechem, widząc jak wysuwa i demonstruje jej swoje pazury. Zachwycała się jego widokiem jeszcze jakiś czas, z wciąż błąkającym się na jej wargach uśmiechem. Przyglądała się, kiedy postanowił zmienić się na powrót w człowieka, podczas efektownego skoku na fortepian. Głośny dźwięk skrzypiącego drewna zmieszał się z jej ponownym wybuchem śmiechu, kiedy to obserwowała rodzącą się na jego twarzy konsternację i instrument, który jakby zapadł się w sobie. Podeszła do niego powoli, wciąż śmiejąc się dosyć głośno i wyciągając swoją różdżkę z kieszeni. Rzuciła niewerbalne reparo na stary instrument, które tak naprawdę dało mniej, niż kadzidło umierającemu. Fortepian opadł jeszcze niżej z naprawdę głośnym hukiem, wzbijając w powietrze tumany kurzu.
- Nie, Camael. Zachowujesz się po prostu tak, jakbyś znów był szczęśliwy – oznajmiła, wciąż uśmiechając się delikatnie. Pewność w jej głosie zaskoczyła nawet ją samą. Ona chyba też zachowywała się w bardzo podobny sposób. Bo kiedy była wystarczająco blisko, wspięła się na palce, aby złożyć na jego wargach, pojedynczy acz bardzo czuły pocałunek. Tak, to zdecydowanie był objaw szczęścia. Cała jej osoba o tym mówiła, bo niekontrolowanie jej włosy zaczęły zmieniać swoją barwę na coraz to jaśniejsze i jaśniejsze, aż w końcu bardzo zbliżyły się swoim wyglądem do jego naturalnego blondu.


/ Zt. x2
+
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4960
  Liczba postów : 2715
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyCzw 1 Kwi - 21:12;

Stresowała się nieco tym spotkaniem, w końcu wciąż nie miała pewności, czy aby na pewno dobrze robi pchając się tam, gdzie raczej nie pasowała, ale mimo wszystko musiała przyznać, że nauka śpiewu sprawiała jej całkiem sporo przyjemności. Nie zapomniała oczywiście o swojej małej pasji, czy raczej niewielkim marzeniu, które dotyczyło możliwości gry na instrumentach, ale odłożyła je na razie w czasie, dochodząc do wniosku, że nie ma to na razie zbyt wiele sensu, zwłaszcza że w międzyczasie zajmowała się jeszcze sprawami związanymi z takimi rzeczami, jak choćby rozkładanie Błyskawicy na czynniki pierwsze. Nie mogła podzielić się aż na tyle kawałków, to było niemożliwe. Niemniej jednak uśmiechnęła się ciepło do Yuuko, kiedy tylko ją dostrzegła i pomachała jej dość radośnie, by podejść bliżej, przy okazji łapiąc nieco głębszy oddech.
- Cześć - przywitała się i chociaż radość zdawała się nie docierać do jej oczu, wyglądało na to, że dziewczyna była całkiem zadowolona z tego, jak się miała i co działo się dookoła niej, a to też było ważne. - Starałam się ćwiczyć oddech, ale muszę przyznać, że mimo wszystko to wcale nie jest takie proste. Dalej mnie to zaskakuje, w końcu cały czas oddycham i oddycham, prawda? - powiedziała jeszcze, kiedy wchodziły do pokoju, a ona aż spojrzała z zachwytem na fortepian, zastanawiając się, czy mogłaby spróbować cokolwiek na nim zagrać, chociaż była pewna, że nie wydobyłaby z niego ani jednego poprawnego dźwięku. Nic zatem dziwnego, że jedynie machnęła na to ręką, a potem grzecznie odwróciła się do Yuuko, by poddać się całkowicie jej zasadom, pouczeniom i kolejnym nakazom, których ani trochę się nie obawiała, ciekawa, czy uda jej się wydobyć z siebie jakiś lepszy odgłos, niż ostatnio.

@Yuuko Kanoe

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32739
  Liczba postów : 108862
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Specjalny




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySob 8 Sty - 4:20;

Smoczy Turniej - I etap


@Ezra T. Clarke vs. @William S. Fitzgerald

Cechy smoków:
Alpejski Lodowy - remisy rozstrzyga na swoją korzyść, dwukrotnie obniża o 1 oczko swój wynik K6 dla scenariuszy 4 i/lub 5.
Węgierski Rogogon - w swoich trzech pierwszych turach ataku podnosi wynik k6 o 1 oczko, odejmuje 1 oczko od swojego wyniku dla scenariuszy 3 i 5.

Kolejność: Rozpoczyna Ezra!
Zasady: Kanony Popiołów
Termin: 10.01, godz. 22:00, potem po 48h na każdy post
Pytania i uwagi do: @Morgan A. Davies

______________________

Pokój pianisty - Page 3 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 10 Sty - 5:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyNie 9 Sty - 14:43;

Kostka: 4

Z pewnych rzeczy się nie wyrastało. Ezra od zawsze uwielbiał wszelkie rozgrywki gier organizowane przez Hogwart (poza tymi sportowymi, oczywiście) i nawet jeśli to karty ostatecznie skradały jego serce, to nie byłby sobą, gdyby przynajmniej raz nie spróbował swoich sił w nowo wynalezionej grze z udziałem figurek smoków. Nie znał zbyt dobrze zasad, nie mógł przewidywać, w jaki sposób będzie w praktyce odbywać się cała rozgrywka, nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by wziąć udział w turnieju. Nie musiał się do tego nawet ruszać z Hogwartu, spodziewał się zatem, że przyjdzie mu walczyć ze znajomą twarzą.
- Hej. A już się obawiałem, że tylko dzieci będą zainteresowane rozgrywką i poczuję się staro. - Uśmiechnął się do @William S. Fitzgerald, podając mu rękę na przywitanie i od razu narzucając dość swobodny kontakt, nigdy nie wiedząc, którzy studenci i uczniowie wbili już sobie do głowy, że nie było potrzeby traktować go jak większości Hogwarckich profesorów. - Mam nadzieję, że smoki nie będą się faktycznie uszkadzać. Albo raczej, że potem wrócą do świetności - zagadnął jeszcze, wypuszczając Alpejskiego Lodowego przeciwko Rogogonowi Williama; nie ukrywał, że piękny, kolekcjonerski smok, którego nie można było zdobyć w Wielkiej Brytanii był dla niego dosyć cenny.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyNie 9 Sty - 22:27;

Kość Wydarzenia: 1 - Krwawe Kły - Twój smok rozpędza się i rzuca do gardła przeciwnikowi. Jeżeli wynik Twojej drugiej kości był wyższy niż rywala, wrogi smok zostaje powalony na ziemię i silnie pogryziony, przez co otrzymuje 2 punkty obrażeń. W przeciwnym wypadku oponent kontruje napastnika unikiem i przygwożdżeniem go do ziemi, a następnie traktuje go ostrymi zębami, bądź zionięciem mu ogniem prosto w pysk (lub inną brutalną metodą), zadając 2 pkt. obrażeń. Remis oznacza równą walkę i utratę po 1 punkcie życia.
Kość Ataku: 3 + 1 [za cechę] = 4
Kość Obrony: 4
Wynik tury: Alpejski: -0 PŻ, Rogogon: -2 PŻ
Smocze cechy:
+ w swoich trzech pierwszych turach ataku podnosi wynik k6 o 1 oczko
- odejmuje 1 oczko od swojego wyniku dla scenariuszy 3 i 5
Alpejski: 10/10 PŻ
Rogogon: 8/10 PŻ
Ezra: pozostało 2/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

  Ordynarnie skłamałby twierdząc, że pojawienie się nowej czarodziejskiej gry ze smoczymi modelami w rolach głównych nie rozbudziło jego ciekawości i zarazem jakiejś takiej dziecięcej wręcz ekscytacji na myśl o naparzających się miniaturowych bestiach. W końcu też będzie mógł zrobić jakiś większy użytek ze swoich figurek, które do tej pory głównie krążyły po jego pokoju, czasem dziabiąc go w palce, gdy się na nie przypadkiem natykał, kiedy czegoś tam szukał (głównie rogogon, alpejski nie miewał raczej takich zapędów).
  Turniej smoczych starć brzmiał jak idealna odskocznia od szkolnej – i nie tylko – rzeczywistości oraz okazja na sporą dawkę dobrej zabawy podbitą nutą rywalizacji, więc nawet się bardzo nie wahał z wzięciem udziału. Można było zgłosić się tylko z jednym modelem, więc wytypował rogogona, nawet nie wiedząc na ile faktycznie ten paskudnik się sprawdzi w faktycznej walce. Mimo wszystko gra była jeszcze całkiem świeża, więc wszystko wyjdzie tak naprawdę w praniu.
  — Czołem — rzucił z uniesionym kącikiem ust, by następnie uścisnąć wyciągniętą dłoń nauczyciela działalności, z którym najwyraźniej miał się zmierzyć w pierwszym etapie pojedynków, bez żadnego skrępowania przyjmując jego swobodny ton. — Jak to się mówi? Każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, tylko nie wszyscy chcą się do tego przyznać? — zaśmiał się, samemu nie mając absolutnie żadnego problemu z okazywaniem tej swojej bardziej dziecięcej strony; nigdy zresztą też nie twierdził, że jest w stu procentach dojrzałym facetem (tacy w ogóle istnieli?).
  — Oby, mimo wszystko szkoda byłoby go stracić — przytaknął, ściągając rogogona z ramienia, na którym wyraźnie zniecierpliwiony zaczął się coraz bardziej kręcić i spuszczając go na stół naprzeciw figurki Ezry. Smok nastroszył się i momentalnie rzucił brawurowo do ataku z zamiarem przygwożdżenia oponenta do stolika oraz zaatakowania go całą mocą kłów oraz pazurów, ale równie szybko został wyjaśniony – alpejski lodowy skontrował jego szarżę, samemu powalając go na ziemię i dotkliwie przy tym raniąc. Rudzielec westchnął bezgłośnie pod nosem. Dobry początek, nie ma co.

@Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 11 Sty - 8:25;

Kość Wydarzenia: 3
Kość Ataku: 4
Kość Obrony: 3
Wynik tury: Alpejski: - PŻ, Rogogon: +1 PŻ
Smocze cechy:
+ remisy rozstrzyga na swoją korzyść
- dwukrotnie obniża o 1 oczko swój wynik K6 dla scenariuszy 4 i/lub 5.
Alpejski: 10/10 PŻ
Rogogon: 9/10 PŻ
Ezra: pozostało 2/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

Przytaknął z cichym śmiechem, rozluźniając się już zupełnie i wygodniej rozsiadając na krześle przy stoliku. Dopiero wtedy zauważył, że przeciwko jego Lodowemu startował Rogogon, najwyraźniej nie mogący się doczekać walki. Niby wiedział, że to tylko modele, a i tak było mu ich trochę szkoda, jakby naprawdę miały się skrzywdzić i czuć ból. Trzeba było w końcu przyznać, że magiczne figurki naprawdę dobrze oddawały swoje pierwowzory, nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania - co potwierdził Rogogon, gdy tak brawuro rzucił się do ataku, bez większej strategii. Drobny uśmiech zadrżał w kącikach warg Ezry, gdy Lodowy nie dał przeciwnikowi satysfakcji. Kiedy jednak nadeszła jego kolej na wystosowanie kontry... okazał się nie być tym szczególnie zainteresowany.
- Aha? - skomentował, unosząc brwi sceptycznie na działanie swojego smoka, który został przyciągnięty przez plamkę na stole, którą zaraz zaczął wylizywać. - Posłałem cię tu na walkę, a nie na podwieczorek - upomniał więc Lodowego - który rzecz jasna nic sobie nie robił z ezrowych pouczeń - z cieniem uśmiechu podpatrując, że i Rogogon wykorzystał tę chwilę, aby posmakować zaschniętego lepiej-nie-wiedzieć-czego z blatu. Najwyraźniej i te modele smoków nie do końca ogarniały jeszcze, na czym polegała cała zabawa lub po prostu posiłek pozwalał na chwilę zakopać topór wojenny. Uniósł wzrok na Willa, lekko wzruszając ramionami - bo co innego miał zrobić?

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 11 Sty - 11:37;

Kość Wydarzenia: 2 - Zew Pazurów - Smoki wzajemnie okładają się łapami, przypominając w tym zawodowych pięściarzy. Wyższy wynik drugiej kości sprawia, że smok zwycięskiego gracza okazuje się wytrwalszym i bardziej zajadłym wojownikiem, pod koniec bezlitośnie traktując oponenta pazurami i zadając łącznie 3 pkt. obrażeń, samemu tracąc tylko 1 punkt zdrowia. Remis zabiera po 2 pkt. życia każdemu z walczących.
Kość Ataku: 2 + 1 [za cechę] = 3
Kość Obrony: 3
Wynik tury: Alpejski: -1 PŻ, Rogogon: -3 PŻ
Smocze cechy:
+ w swoich trzech pierwszych turach ataku podnosi wynik k6 o 1 oczko [2/3]
- odejmuje 1 oczko od swojego wyniku dla scenariuszy 3 i 5
Alpejski: 9/10 PŻ
Rogogon: 6/10 PŻ
Ezra: pozostało 2/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

  Woli walki i agresji nie dało się miniaturowemu rogogonowi, zupełnie jak jego pełnowymiarowemu pierwowzorowi, odmówić, choć zdecydowanie nie przełożyło się to na rezultat pierwszej tury. Może potem będzie lepiej i smok wykaże się pomyślunkiem co najmniej równym swojemu poziomowi brawury.
  Jak na razie jednak najwyraźniej nastąpiła przerwa na… posiłek. Ślizgon uniósł brew, kiedy alpejski lodowy Ezry zamiast zaatakować zainteresował się jakąś bliżej niezidentyfikowaną plamą na stole i zaczął ją wylizywać. Mało tego – jego wcześniej tak paląca się do walki gadzina zamiast wykorzystać szansę i samej przypuścić atak na bezbronnego oponenta… zrobiła dokładnie to samo.
  — Trochę nieoczekiwany zwrot akcji, nie powiem — skomentował z rozbawieniem, obserwując poczynania obu figurek. — Chyba wolę nie wiedzieć co to jest, ale im najwyraźniej bardzo posmakowało. — Na tyle, żeby chwilowo kompletnie stracić zainteresowanie jakąkolwiek walką. Wystarczyło jednak, żeby plama zniknęła i starcie uległo wznowieniu.
  Ponownie inicjatorem okazała się jego bestia, która z nastroszonymi kolcami rzuciła się do ataku, prawdopodobnie przypomniawszy sobie po co tu się zebrali. Rudzielec obserwował z napięciem, jak oba smoki zaczęły się okładać wzajemnie łapami niczym jacyś rasowi pięściarze. Po dłuższej chwili wzajemnych łapoczynów rogogona raz jeszcze zgubiła przewaga brawury nad jakąkolwiek strategią (co Will skwitował ciężkim westchnięciem) – alpejski w końcu zepchnął go defensywy, a swoje zwycięstwo w tym bokserskim starciu przypieczętował chlaśnięciem go pazurami po pysku, samemu wychodząc z tego niemal obronną łapą.
  Ślizgon zaczynał powoli powątpiewać czy wystawianie tego konkretnego modelu było takim znowu dobrym pomysłem, bo jak na razie rogogon wychodził na takiego totalnie tępego osiłka.

@Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySro 12 Sty - 23:21;

Kość Wydarzenia: 3 - Smocza Wieczerza xD
Kość Ataku: 5
Kość Obrony: 5
Wynik tury: Alpejski: - PŻ, Rogogon: - 1 PŻ
Smocze cechy:
+ remisy rozstrzyga na swoją korzyść
- dwukrotnie obniża o 1 oczko swój wynik K6 dla scenariuszy 4 i/lub 5.
Alpejski: 9/10 PŻ
Rogogon: 5/10 PŻ
Ezra: pozostało 2/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

Był ciekawy, czy w naturze też może zaistnieć podobne zawieszenie broni, czy właśnie potencjalny posiłek powinien był obudzić w obu smokach zwiększoną agresję dla obrony zasobu. Te figurki najwyraźniej jednak potrafiły się dzielić; i z nową energią mogły zaraz wrócić do walki.
Początkowo martwił się, że nieco wątlejszy i nie tak najeżony kolcami Lodowy zwyczajnie nie będzie sobie radził - i nie byłoby w tym za dużo jego winy. Ezra z doświadczeń życia własnego potrafił powiedzieć, że sama masa była czynnikiem silnie faworyzującym podczas walk. Po raz drugi jednak okazało się, że jakakolwiek strategia przewyższała brutalną agresję Rogogona, który marnował swoje siły na rzucanie się do gardła Alpejskiemu, nie odzyskując ich na tyle, by móc skutecznie się obronić, gdy jednak nadchodziła równie zaciekła odpowiedź. Był tym wszystkim naprawdę pozytywnie zaskoczony, a bezlitosne chlaśnięcie pazurami po pysku Rogogona skomentował zachwyconym sapnięciem.
I nawet już się nie oburzał, że zamiast wykorzystać swoją przewagę i zaatakować osłabionego przeciwnika, jego smok znowu jakby stracił zainteresowanie tym, co działo się na tym prowizorycznym polu bitwy. Po dwóch skutecznie odpartych atakach Ezra miał do niego trochę więcej zaufania; z pewnością wiedział, co robił, gdy w drobnych ząbkach szybko rozrywał kolejny - czy skrzaty wcale tu nie sprzątały? - pochwycony skądś kawałek jedzenia. Ezra niemal podskoczył, gdy w następstwie ze smoczego pyska wydobył się potężny strumień ognia, jakiego nigdy się po swoim, skądinąd lodowym, smoku nie spodziewał. I choć Rogogon był całkiem przygotowany na ten atak, to płomień i tak go drasnął, dokładając kolejne drobne obrażenie.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyCzw 13 Sty - 11:41;

Kość Wydarzenia: 6 - Zmierzch Bogów - Smoki siłują się w powietrzu, co wygląda trochę jak zapasy. Smok z wyższym wynikiem drugiej kości okazuje się silniejszy i podczas spadania na stolik z całym impetem wbija drugiego smoka w podłoże, po czym sam ląduje z niewymowną gracją, aby obserwować swój wyczyn. Drugi smok jeszcze przez chwilę koziołkuje wzdłuż blatu. Przegrany otrzymuje 3 pkt. obrażeń. Remis (o ile któryś ze smoków nie ma cechy Szczęściarza) wymaga ponownego rzutu kością od obu zawodników - do skutku. TO JEST WOJNA.
Kość Ataku: 6 + 1 [za cechę] = 7
Kość Obrony: 3
Wynik tury: Alpejski: -3 PŻ, Rogogon: -x PŻ
Smocze cechy:
+ w swoich trzech pierwszych turach ataku podnosi wynik k6 o 1 oczko [3/3]
- odejmuje 1 oczko od swojego wyniku dla scenariuszy 3 i 5
Alpejski: 6/10 PŻ
Rogogon: 5/10 PŻ
Ezra: pozostało 2/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

  Może powinien był jednak wystartować w tym turnieju ze swoim alpejskim lodowym zamiast stawiać na z natury agresywnego rogogona, który zdawać by się mogło był idealnie stworzony do takiej zabawy – chodziło w końcu o walkę. Już pierwsze tury to zweryfikowały, pokazując, że brutalna siła to nie wszystko i odrobina pomyślunku też by się przydała, czym jak na razie jego podopieczny niespecjalnie się wykazywał.
  Rudzielec mógł jedynie liczyć, że smok w końcu się ogarnie i zacznie atakować z większym sensem, choć jak na razie nic tego nie zapowiadało.
  Ciężkie westchnięcie raz jeszcze opuściło jego usta, gdy zapalczywy rogogon zamiast wykorzystać okazję, kiedy jego przeciwnik był – ponownie – zajęty wcinaniem jakiegoś bliżej nieokreślonego okruszka czegoś, żeby zaatakować postanowił… biernie się temu przyglądać. Bestia, przy zachowaniu pewnej odległości, przycupnęła i niczym jakiś kot jedynie poruszała kolczastym ogonem w tę i z powrotem, wlepiając ślepia w lodowego smoka, jakby czekała na… coś. Prawdopodobnie aż tamten skończy się posilać; może to jakiś smoczy savoir-vivre, żeby pozwolić drugiemu gadowi zjeść w spokoju, którego Ślizgon nie rozumiał?  I może była w tym szaleństwie jakaś metoda, bo dzięki temu zdołał się poderwać prawie na czas, gdy figurka Ezry nagle plunęła w jego kierunku całkiem potężnym strumieniem ognia – płomień jedynie zdołał go musnąć, zadając o wiele mniejsze obrażenia niż gdyby przyjął na siebie cały impet.
  I to chyba sprawiło, że coś wreszcie zaskoczyło w jego małym łebku, kiedy ruszył do kontrataku wymusiwszy na lodowym wzbicie się w powietrze, gdzie rozgorzała iście zapaśnicza walka. Oba smoki przez dobrą chwilę siłowały się w powietrzu, ale tym razem rogogon nie atakował już tak bardzo na oślep jak wcześniej być może na nareszcie zrozumiawszy, że to najprostsza droga, żeby dostać wciry. Jego smokowi ostatecznie udało się zdobyć przewagę – w pewnym momencie schwycił mocno przeciwnika i gwałtownie zanurkował z nim ku stolikowi, wbijając go w blat z całym impetem, a samemu lądując obok z istną gracją. Gadzina zaskrzeczała i dumnie nastroszyła kolce, obserwując jak alpejski jeszcze koziołkuje wzdłuż blatu, co Will to skwitował pełnym podziwu gwizdnięciem.

@Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyCzw 13 Sty - 21:34;

Kość Wydarzenia: 2 - Smoki wzajemnie okładają się łapami, przypominając w tym zawodowych pięściarzy. Wyższy wynik drugiej kości sprawia, że smok zwycięskiego gracza okazuje się wytrwalszym i bardziej zajadłym wojownikiem, pod koniec bezlitośnie traktując oponenta pazurami i zadając łącznie 3 pkt. obrażeń, samemu tracąc tylko 1 punkt zdrowia. Remis zabiera po 2 pkt. życia każdemu z walczących.
Kość Ataku: 2 przerzucone na 5
Kość Obrony: 3
Wynik tury: Alpejski: -1 PŻ, Rogogon: -3 PŻ
Smocze cechy:
+ remisy rozstrzyga na swoją korzyść
- dwukrotnie obniża o 1 oczko swój wynik K6 dla scenariuszy 4 i/lub 5.
Alpejski: 5/10 PŻ
Rogogon: 2/10 PŻ
Ezra: pozostało 1/2 przerzuty
Will: pozostało 1/1 przerzut

Dobra passa w końcu musiała zostać przerwana.
Być może Alpejski po serii sukcesów poczuł się nieco zbyt pewnie, być może czuł już smak zwycięstwa na swoim długim smoczym języku - tyle że to jeszcze nie był czas na bagatelizowanie przeciwnika i ten doskonale się o tym przekonał, gdy powietrzna walka skończyła się dla niego tak brutalnym zaryciem w powierzchnię drewnianego stolika. Ezra wstrzymał oddech, gdy ten przekoziołkował jeszcze kilka dobrych centymetrów, zanim podniósł się na cztery łapy. Machnął kilkukrotnie skrzydłami i ogonem, jakby otrząsał się z tej bolesnej porażki i wstydu, że dał się tak podejść.
- Nie szkodzi. Pokaż mu, kto tu rządzi - zachęcił Alpejskiego, nie mając pojęcia, czy słowa otuchy mają dla figurki jakiekolwiek znaczenie - wolał uważać, że tak, skoro smok po tym momencie skonfundowania szybko wziął się w garść i wyprowadził kontratak. Smoki starły się ponownie w ciasnej walce z użyciem łap i pazurów. Ponownie zaczęła się walka na wytrwałość i cierpliwość; a że Rogogon był śmielszy i w gorącej wodzie kąpany, to Alpejski miał szansę powtórzyć manewr sprzed niedawna i wyczekać do momentu, gdy ponownie dostał możliwość, by mocno ciąć pazurami wprost po pysku przeciwnika. Niski pomruk zadowolenia wydobył się z jego gardła, ale postawa pozostała spięta, jakby przeczuwał, że powoli zbliżali się do rozstrzygnięcia pojedynku.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySob 15 Sty - 3:12;

Kość Wydarzenia: 5 - Żar za Grzechy - Twój smok najwyraźniej zaczął zbierać siły i powietrze na wielkie zianie.
Kość Ataku: 5 - 1 [za cechę] = 4 - smok w pewnym momencie zakrztusił się, po czym dość dziwnie ponownie nabrał powietrza i... zwyczajnie mu się odbiło. I to by było na tyle ze spektakularnych przygotowań. Na szczęście smród z jego paszczy okazał się niemalże równie morderczy, co ogień, przez co rywal traci 1 punkt życia.
Kość Obrony: 1 → 4
Wynik tury: Alpejski: -0 PŻ [bo efekty kostek wzajemnie się znoszą], Rogogon: -0 PŻ
Smocze cechy:
+ w swoich trzech pierwszych turach ataku podnosi wynik k6 o 1 oczko [3/3]
- odejmuje 1 oczko od swojego wyniku dla scenariuszy 3 i 5
Alpejski: 5/10 PŻ
Rogogon: 2/10 PŻ
Ezra: pozostało 1/2 przerzuty
Will: pozostało 0/1 przerzut

  Chyba odrobinę zbyt szybko ucieszył się z – jakby nie spojrzeć – dość spektakularnego sukcesu swojego podopiecznego, który w końcu pokazał, że jednak potrafi myśleć (o ile w ogóle można użyć podobnego stwierdzenia w stosunku do figurki).
  Tylko najprawdopodobniej był to zaledwie jakiś chwilowy przebłysk geniuszu, po którym gadzina poczuła się zdecydowanie zbyt pewnie – wystarczyło, że stworzenia znów starły się na ziemi, żeby rogogon porzucił wszelkie strategiczne zamysły i powrócił do walenia łapami niemal na oślep z nadzieją, że coś tym zdziała. Jedyne jednak co osiągnął to kolejną lepę na pysk, dokładnie tak jak poprzednio, kiedy smoki walczyły w zwarciu, zupełnie jakby nie wyciągnął z poprzedniej przegranej absolutnie żadnych wniosków
  — A już się zaczynało robić tak dobrze… — westchnął, obserwując jak jego smok po przegranym starciu zaskrzeczał niezadowolony i wycofał się na z góry upatrzoną pozycję. Na ile był w stanie ocenić jego stan, to sprawiał już wrażenie znacznie bardziej osłabionego niż przeciwnik, więc walka prawdopodobnie lada moment miała dobiec końca i to z niepomyślnym dlań rezultatem.
  Rogogon ewidentnie nie miał zamiaru zbyt tanio oddać skóry i po krótkiej pauzie wyraźnie zaczął zbierać siły na potężne zianie, a przynajmniej tak to wyglądało, kiedy bestia nabrała tyle powietrza, że aż nadęła klatkę piersiową. Moment później jednak zakrztusiła się, by następnie zachłysnąć się jeszcze i spektakularnie… beknąć.
  — Serio…? — mruknął z wyraźną nutą rozczarowania w głosie, ledwie powstrzymując się od przejechania sobie dłonią po twarzy. Zaraz zaś zmarszczył lekko nos, kiedy poczuł jaki smród wydobył się przy tym z paszczy figurki – możliwe, że byłoby to w stanie powalić kogoś wrażliwszego, ale alpejski lodowy wydawał się niezbyt poruszony tym smrodliwym atakiem; zakasłał może z raz czy dwa i nic więcej. Mało tego, tą chwilową przerwę w potyczce wykorzystał, żeby zregenerować nieco utraconych wcześniej sił.

@Ezra T. Clarke
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyNie 16 Sty - 23:34;

Kość Wydarzenia: znowu 2 - Smoki wzajemnie okładają się łapami, przypominając w tym zawodowych pięściarzy. Wyższy wynik drugiej kości sprawia, że smok zwycięskiego gracza okazuje się wytrwalszym i bardziej zajadłym wojownikiem, pod koniec bezlitośnie traktując oponenta pazurami i zadając łącznie 3 pkt. obrażeń, samemu tracąc tylko 1 punkt zdrowia. Remis zabiera po 2 pkt. życia każdemu z walczących.
Kość Ataku: 6
Kość Obrony: 1
Wynik tury: Alpejski: -1 PŻ, Rogogon: -3 PŻ
Smocze cechy:
+ remisy rozstrzyga na swoją korzyść
- dwukrotnie obniża o 1 oczko swój wynik K6 dla scenariuszy 4 i/lub 5.
Alpejski: 4/10 PŻ
Rogogon: 0/10 PŻ
Ezra: pozostało 1/2 przerzuty
Will: pozostało 0/1 przerzut

Jedni lubili być efektowni, drudzy efektywni.
Ezra zaśmiał się cicho z Willa, który przeżywał ewidentnie osobisty dramat, kiedy obserwował kolejne porażki swojej figurki w tym boju. Rozumiał jednak zupełnie tę postawę; w końcu nikt nie lubił przegrywać, nawet jeśli były to jedynie rozgrywki gry, w której nie miało się za wiele wpływu na przebieg rozgrywki. Przynajmniej Ezra jeszcze nie słyszał nic na temat warsztatów tresowania figurek smoków, chociaż może niespełnieni smokolodzy mieli znaleźć sobie tutaj niszę zawodową.
Zmarszczył nos na nieprzyjemny zapach, który wydobył się z gardła Rogogona, kiedy podjął próbę ognistego ataku. Na szczęście żaden płomień się nie wydobył, a Lodowy mógł podjąć się kolejnego ataku. I postawił w tym wypadku na klasykę, na to, co jak na razie wychodziło mu najlepiej (poza jedzeniem) i po chwili siłowania się, sprzedał swojemu przeciwnikowi nokautujący go cios. Triumfalny ryk wydobył się z małej figurki, gdy zamachał skrzydłami i dumnie się wyprostował.
- To nie wstyd przegrać ze swoim nauczycielem - rzucił do Willa, uśmiechając się wesoło. Wyciągnął rękę do Alpejskiego, aby mógł sobie przysiąść i odpocząć po tej swojej pierwszej walce. - Dzięki wielkie za rozgrywkę - Wyciągnął rękę do Willa, by tak jak przyjaźnie rozpoczęli to spotkanie, tak i skończyć je w szacunku.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Kate Milburn
Kate Milburn

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Galeony : 548
  Liczba postów : 1608
https://www.czarodzieje.org/t22617-kate-milburn#754903
https://www.czarodzieje.org/t22619-poczta-kate#755024
https://www.czarodzieje.org/t22618-kate-milburn#754964
https://www.czarodzieje.org/t22650-kate-milburn-dziennik#757550
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptyWto 28 Lis - 22:18;

W życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym postanawia znaleźć sobie nową zajawkę. Kate zawsze była w pewien sposób artystycznie uzdolniona - może nie była mistrzynią w żadnej dziedzinie, bo ani nie trenowała śpiewu, ani nie grała na żadnym instrumencie, ani nie rysowała z precyzją DaVinciego, ani nie znała się na fotografii. Można by pomyśleć, że w zasadzie w ogóle nie znała się na sztuce i to też nie byłoby dalekie od prawdy. Ona była po prostu bardzo zadowolona z każdej okazji, którą miała, by mieć z nią styczność. Próbowała wszystkiego, co wpadło jej w ręce - szkicu, kolażu, abstrakcyjnego kropienia farbami po płótnach, wyszywania, rękodzieła. Shit, pewnie z chęcią spróbowałaby pomoczyć ręce w glinie!
Nie to jednak było teraz na tapecie. Zaskakiwało ją, jak po siedmiu latach aktywnego życia w zamku, potrafiła odkrywać coraz to nowe miejsca. To może nie należało do najpiękniejszych, bo walało się w środku mnóstwo kurzu i wystarczył jeden krok przez próg, by wzbić szare tumany w powietrze, by tańczyły targane wichrami podmuchów. Zapach też nie należał do przyjemnych, trochę stęchły i drażniący nozdrza, ale po czasie wiedziała, że się przyzwyczai. Parkiet skrzypiał, gdy przechodziła po nim w głąb pomieszczenia, gdzie stało bardzo stare pianino. Znalazła je w zeszłym tygodniu, ale dopiero dziś zebrała się na odwagę, by przyjść i się z nim zapoznać. Usiąść przy nim i spróbować dotknąć klawiszy. Nie wiedziała, czy będzie współpracowało, czy wyda z siebie ostatnie tchnienie pod naciskiem jej opuszków. Ledwie potrafiła zagrać podstawową gamę, ale z uporem maniaka naciskała klawisz po klawiszu. Niektóre wydobywały z instrumentu dźwięki czyste, inne niesamowicie fałszowały (a skoro już to słyszała, musiało być naprawdę źle). I choć nie tworzyła melodii, uśmiechnęła się - zawsze to pierwszy krok, prawda?

@Lockie I. Swansea
Powrót do góry Go down


Lockie I. Swansea
Lockie I. Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Dodatkowo : prefekt gej
Galeony : 1559
  Liczba postów : 2547
https://www.czarodzieje.org/t22245-lachlan-innocent-swansea#731964
https://www.czarodzieje.org/t22255-jakko-sowa-locka#732448
https://www.czarodzieje.org/t22244-lockie-i-swansea-kuferek
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySro 29 Lis - 15:22;

@Kate Milburn

Ostatnimi czasy nie miał specjalnie siły ani ochoty na socjalizacje. Umykał przed ludźmi po zamku jeszcze intensywniej niż zwykle, co przy jego gabarytach wcale nie było zadaniem prostym, ale jakże koniecznym. Jesień była gównianą porą roku, zima jeszcze gorszą i dopóki trawa się nie zazieleni, to ten ślizgon będzie wszędzie chodził z miną skwaszonego jabłka, marudny jak dziecko bez prezentów na święta.
Do pokoju pianisty zajrzał w sumie tylko dlatego,że usłyszał jak ktoś nieporadnie gra. Nie szukał towarzystwa, ale muzyka instrumentu klawiszowego kojarzyła mu się dalekim wspomnieniem z ojcem, którego wspominał za rzadko. Wślizgnął się do środka raczej niepostrzeżenie i oparł o framugę krzyżując ramiona na piersi i przyglądając dziewczynie siedzącej przy instrumencie. Nie odrazu rozpoznał w niej Kate, ale tez niekoniecznie próbował, zastanawiając się pomiędzy cichym odejściem z miejsca, a rzuceniem kąśliwego komentarza. Dopiero kiedy jego mózg połączył kropki, że to ta gryfonka oderwał się od drzwi i podszedł, by klapnąć na ławce obok niej jak wielki brat niedźwiedź.
- Najpierw rytm. - nakierował ją, kładąc palec na klawiszu C po czym zaczął wybijać nim powolny i regularny rytm na cztery takty - Spróbuj gamy teraz. - zachęcił. Ani się nie witał, ani nie zagajał, nawet nie śmieszkował. Potrzebował odłączyć się od swoich jesienno-zimowych zmartwień, a muzyka, cóż, zawsze dawała ku temu przestrzeń.
Powrót do góry Go down


Kate Milburn
Kate Milburn

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Galeony : 548
  Liczba postów : 1608
https://www.czarodzieje.org/t22617-kate-milburn#754903
https://www.czarodzieje.org/t22619-poczta-kate#755024
https://www.czarodzieje.org/t22618-kate-milburn#754964
https://www.czarodzieje.org/t22650-kate-milburn-dziennik#757550
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySro 29 Lis - 18:11;

Siedziała przy instrumencie z lekko zmarszczonymi brwiami, niezadowolona z efektów swoich starań. Wiedziała jednak, że nikt nie urodził się wirtuozem i każdy kiedyś zaczynał - chyba wyłącznie ta automotywacja sprawiała, że po pięciu minutach nie wstała i nie wyszła, owiana mgiełką wstydu z powodu własnej muzycznej nieudolności. Była na tyle skupiona, by wydobywać z pianina w miarę czyste dźwięki, a przynajmniej takie, które nie wzburzały lawiny ciarek żenady płynących wzdłuż kręgosłupa, że nie zauważyła przybywającego do pomieszczenia towarzystwa. Ten jeden raz liczyła na samotność, ale w Hogwarcie chyba ciężko o bycie w zupełnym odosobnieniu. Wytknęła końcówkę języka w skupieniu i prawie sobie ją przygryzła, gdy obok niej na siedzisku opadło drugie ciało. Obróciła się gwałtownie z miną pełną przerażenia, która szybko ustąpiła zaskoczeniu pomieszanemu z czystą radością. Otworzyła usta, ale coś w jego wyrazie twarzy sprawiło, że przymknęła wargi. Prawdopodobnie pierwszy raz w swoim życiu skutecznie powstrzymała cisnący się jej w ustach słowotok. Nie wyglądał na skorego ani do pogaduszek, ani do żartów. Ale był tu, siedział obok i najwyraźniej zamierzał jej pomóc - sam z siebie! Starała się powstrzymać to dziwne uczucie, które ją ogarniało w związku z jego bliskością. Choć się nie dotykali, czuła przepływającą między nimi energię, która wręcz elektryzowała. Zaczął naciskać rytmicznie jeden z klawiszy, polecając jej ponowną próbę swoich sił. Poprawiła pozycję, wiercąc się trochę w miejscu (minimalnie zmniejszając dzielącą ich odległość), po czym zaczęła przesuwać opuszkami po klawiaturze. I choć trzymanie się rytmu nie sprawiało jej problemów, tak czystość dźwięków pochodzących z instrumentu wciąż pozostawiała wiele do życzenia.
- Jest chyba bardzo rozstrojone - rzuciła nieco w swojej obronie, niekoniecznie szukając wymówki. Jak było, sam słyszał.

@Lockie I. Swansea
Powrót do góry Go down


Lockie I. Swansea
Lockie I. Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Dodatkowo : prefekt gej
Galeony : 1559
  Liczba postów : 2547
https://www.czarodzieje.org/t22245-lachlan-innocent-swansea#731964
https://www.czarodzieje.org/t22255-jakko-sowa-locka#732448
https://www.czarodzieje.org/t22244-lockie-i-swansea-kuferek
Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 EmptySro 29 Lis - 21:35;

@Kate Milburn

Obserwował ją przy jej próbach z uwagą godną prawdziwego nauczyciela, za którego nigdy się nie uważał. Ze wszystkich instrumentów preferował bas, bo był cool i męski, ale to z klawiszami spędził najwięcej czasu. Najpierw na kolanach ojca, później siedząc, tak jak teraz, koło niego i będąc, tak jak teraz kate, małym nieumiałkiem.
Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Niekoniecznie, ale zaraz możemy sprawdzić. - puścił jej oko - Musisz naciskać dynamicznie, z taką samą siłą, wyobraź sobie, że Twój palec to spadający z drzewa owoc. - podsunął skojarzenie, prezentując uderzenie w klawisz - To jest pełny ton. Ce. Ce. Ce. De. E. Ef. Gie. A. Ha. Ce. - przestukał podstawową gamę C-dur. Najprostszą rozgrywkę, jaka mu przyszła do głowy, a jaką, choć oktawę wyżej, próbowała poczynić sama- Zostaw D-dur, przysuń się i spróbuj od ce. - podsunął się, robiąc jej trochę miejsca, choć i tak musiała się znacząco przybliżyć, bo o ile Loki nie zdecyduje się zaraz wstać i jej opuścić na tym siedzisku niedoli, będzie im ciężko zmieścić się w tej sekcji fortepianu we dwójkę.
Położył drugą dłoń na klawiszach w niższej tonacji, by znów zacząć wybijać jej odpowiedni rytm, kiwając lekko głową. Bardzo było mu w tym momencie potrzeba być z daleka od wszystkiego myślami, skupić się na jej dłoniach gładzących klawisze, na dźwiękach padających z instrumentu, w którym już dawno ktoś zapomniał i którego dawno nikt nie nastrajał. Atmosfera pokoju dawała mu pewien spokój, który przyjął z zaskoczeniem, ale nie bez wdzięczności.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pokój pianisty - Page 3 QzgSDG8








Pokój pianisty - Page 3 Empty


PisaniePokój pianisty - Page 3 Empty Re: Pokój pianisty  Pokój pianisty - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój pianisty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pokój pianisty - Page 3 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-