Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Gospoda Kirilija

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


L. Taeheon Earl
L. Taeheon Earl

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 10%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1992
  Liczba postów : 534
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9606-lavern-taeheon-earl
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9608-modna-sowa-hehs#269150
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9609-lavern-taeheon-earl#269151
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPią Sty 09 2015, 11:46;


Gospoda Kirilija


Miejsce niekoniecznie często odwiedzane, bowiem nie każdy ma wystarczająco odwagi, aby spróbować miejscowych przysmaków. Zaledwie garstka turystów wyszła stąd cało, jeśli wiesz, o czym mowa. Oczywiście właściciel jest postawnym, barczystym mężczyzną z brodą i wygląda na przerażającego, ale tak naprawdę umili ci czas, gdyby zaszła taka potrzeba. Oprócz serwowania świetnych posiłków i napoi, można tutaj usłyszeć lokalne pieśni oraz spotkać Syberyjskiego Wędrowca.
Opis potraw znajduje się tutaj

Boodog
Hopki-ukropki
Płonące Pirożki
Kierowe Orzechy
Grawer Kirilija
Czarodziejskie bliny
Leśna Avada

Samsa
Sute Caj

Kumys
Jad Kirilija
Samogon
Siemiorka Kirilija


Na tym terenie nie działa teleportacja, a skupienie magii może wywołać nieprzewidziane skutki w rzucaniu zaklęć!

Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyNie Lut 01 2015, 18:01;

Oczywiście, że doskonale znałam jego stosunek do szlam z autopsji. Niejednokrotnie sama pomagałam mu uświadomić kogoś, że jest niczym więcej jak tylko podróbką czarodzieja. Potem pojawiała się myśl, że moi rodzice również mogą być zdrajcami krwi, lub jedno z nich. I co wtedy? Niewiele. Przecież zdradzili też mnie, a to oznacza, że nie muszę mieć z nimi stosunków nawet, jeśli po prostu chciałabym wiedzieć kim są. Kiedy skończę szkołę może pojadę w podróż po świecie w poszukiwaniu korzeni. Tymczasem liczę jednak, że w najbliższym czasie znajdę sobie jakiś cel w życiu, który będzie świadczył o mojej przyszłości, a nie przeszłości. Bardzo mi obecni brakuje czegoś, do czego mogłabym dążyć po trupach. Mam dość życia wyłącznie codziennością.
Zdecydowanie pełne słodyczy latanie za sobą, mizianie się na korytarzach i gruchanie jak dwa gołąbeczki byłoby co najmniej idiotyczne. Wolałam mu mówić, że jest kretynem lub ew. że mógłby obciąć włosy, bo wygląda jak zarośnięta małpa. To najbardziej oddawało to, że go lubię. Wszelkie inne przyjemne gadki musiały znaczyć w naszej relacji, że akurat czegoś chcę i liczę, że przez przymilenie uda mi się to uzyskać. Choćby dlatego gdyby nagle wszystko się zmieniło czułabym się nieswojo. Dlatego nie chcę nic zmieniać. Jest dobrze jak jest. Ja natomiast obecnie mam jak już mówiłam dość „głębokich” relacji z mężczyznami.
Stany paniki, zdenerwowania, obrażenia – to wszystko przechodziło mi od zawsze bardzo szybko. Wszystkie trudniejsze zdarzenia natomiast spływały jak po kaczce. To pewnie dzięki temu, że moja pamięć jest nastawiona na wyparcie. Nie lubię wiedzieć o tych złych chwilach, które mnie niegdyś dotknęły więc je odrzucam. Niech sobie zostaną daleko, daleko w tyle. Niestety ostatnio coraz częściej wracają zmuszając, żebym sobie przypomniała.
- Zrobimy Ci jakiś okład ze śniegu później, nie marudź – Wytknęłam lekko język w jego stronę. Było jednak widać choćby po oczach, które co chwile zerkały na miejsce z którego ściągałam resztki stołu, że trochę się martwię. Mam potrzebę o niego dbać, więc muszę być pewna, że nie zemdleje gdzieś po drodze. Ciągnięcie go za nogę po śniegu byłoby zdecydowanie kiepskim pomysłem... Ale tak właśnie bym zrobiła w podobnej sytuacji. Mało inteligentne, ale przynajmniej zawsze jest to jakiś plan.
- Wiesz no, chcę jeszcze kiedyś zostać ciocią – Zaśmiałam się wyobrażając sobie jakby to miało wyglądać. Wpada ciocia Titi i patrzy na dwa poważne brzdące, które nic tylko sobie nawzajem dokuczają. Do tego mają perfekcyjny sarkazm i jeszcze lepszą ripostę, po tatusiu. Co powiesz, to już mają gotową odpowiedź. Moje oczy się otworzyły szerzej więc widać było, że coś wymyśliłam – Boże, wyobraziłam to sobie. Nie miej dzieci jednak – Rozkazałam mu stanowczo będąc już z nim w drodze. Szliśmy długo. Nogi wchodziły mi do dupy szczególnie, że każdy krok sprawiał, że bardzo grzęzłam w śniegu. Na szczęście byłam na tyle lekka, że nie zapadałam się w niego tak, jak Cas z którego oczywiście miałam okazję się całą drogę nabijać. Przynajmniej było mi cieplej. W końcu zamigotało nam wiatło w oknie jakiejś gospody. Niemal podbiegłam do drzwi licząc, że w środku będzie cieplutko.
Cóż, pomieszczenie nie było przytulne, ale jasne i można było się usiąść i ogrzać. Zajęłam jeden ze stolików klepiąc miejsce obok siebie. Było tutaj praktycznie pusto, to też od razu przed nami pojawiło się menu. Kobieta, która je przyniosła mówiła coś po rosyjsku, to też nic nie zrozumiałam i tylko uśmiechałam się głupkowato.
- Powiedz mi, że jakimś cudem ogarniasz ten język i nie zginiemy – To mówiąc błagalnie spojrzałam na mego towarzysza niedoli. Tak to jest, jak człowiek umie tylko angielski, a nawet ten język kiepsko mi wychodzi. Dlatego też ciągle wymyślam sobie jakieś nowe słowa w momencie, gdy nie mogę znaleźć czegoś odpowiedniejszego dla danej sytuacji - W każdym razie trzeba coś zrobić, żebyś nie miał guza większego od głowy.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 02 2015, 19:48;

Całe szczęście, że Casey nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Niezależnie od punktu widzenia, traktował Vittorię jak równą sobie, nawet jeśli nie miał pojęcia o jej prawdziwym statusie krwi. Lepiej trzymać się wersji, że szlamy w Slytherinie po prostu się nie zdarzały, a resztę już dało się przemilczeć.
Tak, związki, w które zdawała się wierzyć znaczna część populacji były po prostu... komiczne. Idiotyczne wręcz. Zupełnie podobnie widok par na korytarzach szkolnych. Zakochani byli naprawdę irytującą masą i wcale nie chodziło o to, że Cas czuł się w jakikolwiek sposób dziwnie, nie mając partnerki. Przecież on takowej nie potrzebował - od tego zacznijmy. Romantyczne związki są przereklamowane i bardzo niewygodne. Bycie singlem albo miało same plusy, albo przynajmniej on nie spotkał się jeszcze z żadnymi minusami. Tyle w temacie.
- Uroczo - prychnął, zbywając ten opiekuńczy wzrok machnięciem ręki. No przecież nie umrze od takiej błahostki! I rzeczywiście, głowa przestanie go boleć w krótkim czasie. Komplikacji nie przewidujemy... chociaż, wykolejenia się pociągu też raczej nikt nie planował. No trudno. Lepiej ufać osądowi chłopaka, który na razie nie zamierzał mdleć. Przynajmniej dopóki nie znajdą się w cieplutkiej gospodzie, z dala od śniegu i mrozu. A później po prostu zaśmiał się po raz kolejny. Naprawdę, jeśli Vittoria już wpadała na jakąś genialną ideę, było prawie pewnym, że Casey również spróbuje sobie sytuację wyobrazić i, co tu dużo mówić, chyba mógł ją zrozumieć. W sensie, już jeden chłopak stanowił dla społeczeństwa utrapienie ze swoim ciętym językiem, to pomyślmy co byłoby, gdybyśmy mieli do czynienia z jego miniaturkami?
- Co ty chcesz, byłoby uroczo - mrugnął do niej porozumiewawczo. Później jednak żarty się skończyły, bo brnięcie przez zaspy wcale, a wcale nie było miłe, łatwe i przyjemne. Przynajmniej dla niego... i nie można powiedzieć, że raz nie wciągnął dziewczyny w miejsce, gdzie śnieg był gęstszy i bardziej miękki. A co! Nie tylko on będzie się męczył.
Ostatecznie udało im się dotrzeć do gospody. Ciepło uderzyło go w twarz, tak szybko, jak otworzyli drzwi. Zdecydowanie, ten marsz był wykańczający i jeśli czegoś potrzebował to gorący napój i dłuższa chwila siedzenia na tyłku. Wszystko byłoby jeszcze pięknie, gdyby nie kolejny problem na ich drodze. Rzucił spojrzenie na menu i uniósł ręce w poddańczym geście.
- Mówię po koreańsku, nie po rosyjsku - uświadomił ją, stuprocentowo poważnie. Akurat w Rosji nigdy nie przebywał i nie spieszyło mu się do poznawania nowego języka obcego. Zresztą, wcześniej nie sądził, że w ogóle mu się on do czegoś przyda. Przecież, tak bardzo, jak Casey lubił analizować wiele konsekwencji, nigdy nie wymyślił scenariusza, w którym na Syberii w skutek awarii magicznego pociągu. Serio. Jak absurdalnie to brzmi? - Jakoś się dogadamy. - Niby nadzieja matką głupich, ale przecież szanse największe były właśnie w tym języku. Rosyjski w ogóle nie brzmiał do niego podobnie, ale z drugiej strony... przecież większość społeczeństwa uczyła się angielskiego, prawda?
- Jeszcze się trzymam - zapewnił. Skoro przeszedł taki kawałek drogi bez większych problemów, to raczej będzie z nim dobrze. A jeśli nawet miały się później pojawić jakieś dolegliwości, można poszukać pomocy u fachowej opieki medycznej. Do tego czasu z pewnością przeżyje.
Po raz kolejny zerknął na karty zapisane w najprawdziwszej cyrylicy i skrzywił się lekko. Nie było mowy, żeby to odczytać. Zaklął pod nosem. Bez jakiejś pomocy ani rusz, ale przecież nie byłby sobą, gdyby nie spróbował wymyślić jakiegoś rozwiązania problemu. Zwłaszcza, że przecież nie miał w zwyczaju poddawać się na starcie. Cholera jasna, magia może i szwankowała, ale nie znaczyło to, że sobie nie poradzą. Czarodzieje to przecież nie idioci polegający tylko na różdżkach.
- Zaczekaj tu chwilę. - Zgarnął obie karty dań, szybkim krokiem pokonując odległość dzielącą ich od lady. Rzeczywiście, wrócił kilka minut później, z tryumfalnym uśmiechem na ustach. Udało mu się zgarnąć menu przeznaczone dla turystów, w którym, Merlinowi dzięki, oprócz rosyjskiego widniały też angielskie tłumaczenia. - To... co zamawiamy?
Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 02 2015, 20:39;

Oczywiście za każdym razem, gdy tylko próbował mi utrudnić drogę, to ja próbowałam go najzwyczajniej w świecie wepchnąć w zaspę. Niestety nasza postura była dość różna od siebie to też jakiekolwiek próby kończyły się tym, że gdybym się nie przytrzymała Casey'a to sama skończyłabym po uszy w puchu. W którymś momencie więc zrezygnowałam pilnując tylko, żeby się wredna małpa nie odwinęła. Nigdy nie wiadomo, co może mu wpaść do głowy. Moim zdaniem był nieobliczalny i to dlatego właśnie tak go lubiłam. Zawsze któreś z nas wykręciło coś niespodziewanego i nienormalnego. Głownie dlatego go chciałam wciągnąć w większe towarzystwo. Myślę, że gdyby ludzie lepiej go poznali, to by się z nim bardzo polubili. Jest specyficzny, ale to nic złego. Już bardziej denerwuje mnie jego siostra – w końcu jest gryfonką, tak to już bywało, że nasze domy miały do siebie pewnego rodzaju uprzedzenia. I nie mam żadnego powodu, żeby ich nie kultywować, bo znam tylko jedną normalną osobę stamtąd... I jedną wybitnie irytującą. Ciekawe, czy gdybym zasugerowała Cas'owi, że mnie ten dupek wkurza, to by mu coś zrobił. Hm, muszę spytać, ale to za moment – jak nie zapomnę.
- Azja to Azja... Hm, a może Rosja jest w Europie... Kurwa, marny ze mnie geograf – Mruknęła niezadowolona, gdyż wyobrażenie sobie mapy świata w głowie nie dało mi kompletnie nic. No trudno, pozostańmy na etapie, że nawet nie wiem na którym kontynencie teraz jestem. Najwyżej się zgubię, życie. Właściwie ciekawe czy można się tu teleportować, skoro magia szaleje. Na całe szczęście chłopak wpadł na to, że jest tu też menu dla turystów. Dużo to nie pomogło, bo nazwy potraw mówiły mi równie wiele, co cyrylica.
- No dobra, niech będzie... Samagon? Nieważne, stawiasz – Puściłam do ślizgona oczko licząc, że nie śmie odmówić damie. Jestem w końcu damą nawet, jeśli przeklinam, lubię pić i mało kiedy zachowuję się w pełni kobieco. Moim zdaniem to dobrze, nie lubię być słodziutką, rozświergotaną dziewczynką, bo to mało zabawne.
- Słuchaj, mam sprawę. Masz pomysł jak udupić na tych feriach pewnego chłopaka, który mnie drażni bardziej niż ktokolwiek inny? Nazywa się Aurele i chcę mu dać nauczkę, którą popamięta do końca świata – Przedstawiłam mu swój plan na ferie licząc, że stworzymy razem jakiś mroczny, wredny i iście ślizgoński plan.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyWto Lut 03 2015, 15:06;

Droga rzeczywiście była przezabawna. Pomijając oczywisty problem nieodpowiednich na taką pogodę ubrań, wariującej magii i upierdliwego śniegu, który na dobrą sprawę doszczętnie przemoczył im ubrania. Aż dziw, że nie trzęśli się z zimna jak jakaś żałosna, galaretowata masa. Może to kwestia tego, że mieli ważniejsze sprawy na głowie i niespecjalnie się tym chłodem przejmowali. Przecież lądowanie w zaspach i próby wyswobodzenia się ze śniegu to bardzo odpowiedzialne zadanie, idealne dla dwojga pełnoletnich, wyrafinowanych Ślizgonów. Może to właśnie przez te ich wygłupy dotarcie do gospody zajęło im aż tyle. No trudno, czasu już nie dadzą rady cofnąć i chyba żadne z nich nawet by tego nie chciało. Przecież o niebo ciekawiej było przez te ich małe przekomarzania. Casey też miał swoje momenty, w których lubił zachowywać się o wiele bardziej swobodnie, niż na co dzień i tak się składa, że właśnie wygłupy na śniegu stanowiły tego idealny przykład. No ale, z nim to nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Humor czasami zmieniał mu się gorzej, jak babie w ciąży, nie wspominając o genialnych pomysłach i cokolwiek dwulicowym zachowaniu. Ileż to razy zdawało się, że zupełnie ignorował otoczenie, tylko po to, by dwie minuty później wyskoczyć z jakimś brutalnym komentarzem, zwykle podkreślającym brak myślenia jednej ze stron. Vittoria zdążyła już przywyknąć. I może to dobrze, że ona również nie zachowywała się jak taka sztampowa dziewczyna, świecąca przykładem na prawo i lewo. Potrafiła go zaskoczyć, a jakże. Już samo to wystarczało, by blondynkę polubił - kontrast pomiędzy niektórymi jej zachowaniami i niezłomna osobowość. Przecież ona potrafiła znieść wszystkie humorki chłopaka i jeszcze na dodatek odgryźć mu się tym samym. Żyć nie umierać! A później dziwicie się mu, że wolałby mieć ją za swoją przyrodnią siostrę... jakby się tak zastanowić, to Vittoria chyba nawet znała drugą z rodzeństwa Marvell, a już na pewno wiedziała o Gryfonce więcej niż Cas. Trudno. Przecież nie będzie o Minnie wypytywał, skoro ustaliliśmy już, że nie zostaną z siostrą dobrymi znajomymi. Prędzej pozabijali by się na miejscu.
- Właśnie widzę - prychnął, spoglądając na nią z udawanym politowaniem. - Ale byłaś blisko, bo jest w obu... - wzruszył ramionami. Może gdyby zapytać go o państwa położone na innych kontynentach i mniej istotne... wtedy pewnie nie miałby aż tyle pewności, lecz teraz chodziło o państwo dość znane na całym świecie, więc żaden problem.
- Alkohol... no czego innego mogłem się po tobie spodziewać... twój urok osobisty na mnie nie działa, pamiętasz? - Dźgnął ją palcem w policzek. Wbrew pozorom nie było to równoznaczne z odmową, bo przecież chwilę narzekania na brak "normalnej herbaty" później rzeczywiście dla nich zamawiał. No tak, w tym jednym aspekcie naprawdę można było odnieść wrażenie, że Casey to taki typowy przykład Azjaty i Brytyjczyka, zakochanego w herbacie. No ale, co tu dużo ukrywać, naprawdę lubił ten napój, a alkoholu wolał nie tykać - przecież będą musieli wrócić do pociągu i wypadałoby, żeby przynajmniej jedno z nich nie miało problemów z trzeźwością. A on dodatkowo chciał się troszkę rozgrzać. W ten sposób pozostało im tylko czekać na samogon i sute caj właśnie.
- Jeśli chodzi ci o tego pieprzonego Gryfona to słucham uważnie. - Uśmiechnął się pod nosem. Aurèle Lacroix był szczególnym przypadkiem i chociaż bez wątpienia irytował Ślizgona, bardzo często to temu drugiemu zaczynało brakować języka w gębie. A, jak dobrze wiemy, takie rzeczy nie zdarzały się Casey'owi. Nigdy.
Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyWto Lut 03 2015, 22:47;

Zastanawia mnie jedno – co będzie, jak ja zajdę w ciąże? Na ten moment wytrzymywałam z nim, bo sama raczej rzadko miałam aż tak zmienne humorki. Owszem potrafiłam najpierw się śmiać, ap potem płakać, ale musiałam mieć bardzo ważny powód do takiej zmiany. Ewentualnie gorszy dzień, bo przecież może się to zdarzyć każdemu, prawda? Nawet tym najbardziej odpornym psychicznie osobą (lub takim, które chcą mieć taką opinię wśród przyjaciół i wrogów). Wracając jednak do głównego nurtu. Jeśli zajdę jakimś cudem w nieprzypadkową (albo w sumie w przypadkową, kto mnie tam wie) ciążę i oboje będziemy mieli takie humorki, to podejrzewam, że świat po prostu wybuchnie. Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić. Dwóch ślizgonów o bardzo konkretnych charakterach, którzy będą mocno reagować na jakieś pierdoły i pozabijają całe otoczenie. Strach się bać!
Jeśli mam być jego przyrodnią siostrą, to jednak będę mu spała na materacu. Taki jest ból bycia rodzeństwem. I jeśli mu na plecach wylądują lodowato zimne stopy, to nadal jest ból wyimaginowanego pokrewieństwa. To bardzo dobry plan, ale to może zostawmy na potem z nadzieją, że mamy razem pokój. Chciałabym mieć go obok całe ferie. Nie mogłabym narzekać na nudę nawet przez chwilę. Szczególnie, jeśli mogłabym go stale gdzieś zaciągać na jakieś szalone spacery, czy imprezy.
- W obuuuuu? - To mówiąc wywaliłam się na stół w niemrawą miną. Załamać się, akurat to powinnam teraz zrobić. Dlaczego ja się nie spotykam z ludźmi, przy których czuję się mądrzejsza? Zawsze muszę trafić na kogoś, kto wie gdzie leży Rosja! Los to mnie jednak nienawidzi. Mruknęłam coś niewyraźnego pod nosem, gdy to mnie dźgnął w policzek, po czym spojrzałam na niego z dołu i wykonałam uśmiech firmwy nr 5 pt. „Słodka, kusząca i dostępna”.
- Wiesz, jeśli się spije, to może Cię w końcu zaciągnę do łóżka i zgwałcę? - Puściłam mu oczko i tak wiedząc, że chłopak zamówi dla nas obu napoje. Co fakt, to fakt. Brakowało tu herbatki. Sama ją uwielbiałam, a na pewno pomogłaby nam się rozgrzać. W międzyczasie zdjęłam z siebie mokry sweter rozkładając go na siedzeniu obok i buty. Liczyłam, że uda mi się trochę przeschnąć do czasu powrotu do pociągu. Nie zamierzałam zostać soplem lodu. Szczególnie, że mam misję do wypełnienia razem z moim Brytyjczykiem.
- Ostatnio o mało nie straciłam przez niego roboty, bo zrobił mi aferę, że przypadkiem rozlałam mu na stół whisky – Zrobiłam to specjalnie, na jego nuty i rzuciłam go szklanką, ale tą kwestię raczej pominę. Nie ma się czym chwalić – Obecnie roi mi się w głowie jedna szatańska wizja. Myślę, że dobrze by było uderzyć w jakiś czuły punkt. To, co najbardziej rusza ludzi to najczęściej zdrada. Tylko to oznaczałoby, że trzeba go by było albo wciągnąć w przyjaźń, albo w miłość. Trudna sprawa...
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptySro Lut 04 2015, 23:55;

No, histeryczny płacz w wydaniu Casey'a też nie przechodził... chyba, że mówimy o jego zdolnościach aktorskich. Wtedy spokojnie dałoby radę, tylko do dziś nie czuł jeszcze potrzeby łkania i krztuszenia się własnymi łzami i raczej nieprędko ten stan ulegnie zmianie. Chociaż, może jakby blondynka zaszła w ciążę, on troszkę by przystopował? Dla przeciwwagi? Ewentualnie byłoby gorzej niż jest obecnie. Nigdy nie wiadomo, jak to z nimi będzie. Najwyżej kogoś zabiją. Nic wielkiego. Morderstwa nie były przecież aż tak rzadko spotykane! Chyba, że to tylko móżdżek Casa?
- Nie patrz na mnie z taką miną. Wyglądasz jak dziwka. - Czarujący jak zawsze. No czego można chcieć więcej?
Może gdyby to był ktoś inny, zacząłby się zastanawiać, czy aby na pewno może tę "groźbę" zbyć machnięciem ręki. Vittorii nie obawiał się w najmniejszym stopniu i, co ciekawe wcale nie dlatego, że dziewczyna należała do słodkich idiotek. Akurat ona spokojnie mogłaby mu sprawić sporo problemów, jeśli tylko tego by chciała... a on jeszcze nie znał jej dostatecznie dobrze. Teraz to troszkę inna sprawa, bo akurat Ślizgongka należała do nielicznego grona osób, którym w pewnym stopniu ufał.
- To nie powinno działać w drugą stronę? - podchwycił temat, przekrzywiając głowę w chyba najbardziej uroczy z możliwych sposobów. Pomyśleć tylko, jak niewinnie potrafił wyglądać ten chłopak rozmawiając na podobne tematy... ale z drugiej strony, Casey to jednak Casey i po nim należało się spodziewać absolutnie wszystkiego. Plus, nigdy nie zaprzeczał swojej dwulicowości, cholera jasna. Kiedyś ktoś oskarżył go o kłamstwo, a ta cholera najzwyczajniej w świecie przytaknęła, posyłając osobnikowi firmowy uśmiech. Żeby było śmieszniej, wielu ludzi chciało się łudzić, że w stosunku do nich jednak powiedział prawdę, co brzmiało jeszcze absurdalniej, ale to pomińmy.
W jego wypadku mongolska podróba herbaty, jak to ładnie podsumował w myślach, musiała do szczęścia wystarczyć. Pewnie skończy się na mordowaniu kubka wzrokiem przez dobre pół minuty, jakby w ten prosty sposób mógł zmienić smak napoju, a później chcąc nie chcąc wypije to w takiej formie, w jakiej zostanie mu podane. Co zrobisz. Ważne, żeby miało choć odrobinę herbacianego posmaku i było ciepłe... przede wszystkim chciał się rozgrzać. Może w sumie powinien zrobić to samo, co jego towarzyszka, ale na razie odrzucił to na dalszy plan, jedynie rozglądając się po gospodzie i czekając aż dziewczyna na dobre rozwinie ten swój szatański plan.
- Wiesz, że są lepsze sposoby na podrywanie faceta, niż oblewanie go alkoholem? - upewnił się, zwracając na nią uważne spojrzenie. Szczerze mówiąc wątpił w to przypadkowe rozlewanie whisky na stół. Za dobrze znał Ślizgonkę, by wziąć ją za przeciętną niezdarę, a i jej stosunek do Aurèle wskazywał raczej na celowe działanie. No nic, przecież Cas zaraz i tak miał się dowiedzieć co i jak. - W większości. Mnie problemy w związku jakoś nie ruszają - Ciekawe dlaczego? chociaż nie, to raczej oczywiste, biorąc pod uwagę jego wspaniały stosunek do drugiego człowieka. Późnej pozwolił, by Vittoria dokończyła i chyba naprawdę zaczynał jej słowa analizować. - Musisz znaleźć trzecie ogniwo, w takim razie. Na mnie nie licz, nie wytrzymam zbyt długo trzymając język za zębami... więc prędzej po prostu bym go zjechał, niż nawet sprawił wrażenie miłego. Chyba, że jest coś, o czym nie wiem?
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 05 2015, 12:33;

- Zdrowie – Wybełkotał, nie pamiętając już zapewne, za co wznosi toast. Obok niego siedziało ponad dziesięciu rusków, z głowami mocnymi, jak stal, które pozwalały im umiejętnością picia alkoholu, przewyższyć Gregersa mniej więcej trzykrotnie. Toteż oni, w dobrym już humorze, śpiewali jakieś ruskie piosenki na cześć angielskich przyjezdnych, które znając życie, wymyślili na poczekaniu, a Ślizgon tymczasem tańczył sobie w rytm muzyki. To znaczy, ciężko to nazwać tańcem. On przystawał z nogi na nogę, chwiejąc się strasznie, więc ruscy, musieli mieć z niego niezły ubaw. Bądź, co bądź, był to pierwszy raz, kiedy młody doprowadził się do takiego stanu i może trzeci raz, gdy był najmniej trzeźwym osobnikiem wśród wszystkich. Zazwyczaj, to od niego oczekiwano pilnowania tych bardziej narąbanych, co Gregers oczywiście olewał zupełnie, by bawić się dalej. Przecież to nie jego sprawa.
- Ta blondynka, tamta o. - Jeden z Rosjan, wskazał palcem na Sarę, bawiącą się równie dobrze, w towarzystwie sporej grupki kobiet, które stwierdziły, że młoda k o n i e c z n i e musi z nimi wypić! - Fajna, nie? - Szturchnął Gregersa łokciem w żebra i wstał, wyraźnie dając mu znać, że zamierza do Puchonki podbijać. Aż dziwne, że Colton w swoim stanie upojenia, potrafił choć trochę myśleć i chwiejnym krokiem ruszył w stronę delikwenta. Wyciągnął palec wskazujący, by pomachać nim przez chwilę. Tak w ramach groźby.
- To moja dziewczyna jest! - Zmarszczył groźnie brwi. - Znajdź sobie inną, tamtą brunetkę, czy tam... - Przymknął jedno oko, spoglądając w stronę grupki kobiet. Najwyraźniej dwoiło się już biednemu Gregersowi w oczach i nie był w stanie rozpoznawać kolorów. - Rudą, nie wiem... Napijmy się lepiej. - Rzucił, klepiąc mężczyznę w bark, ale ten uniósł naraz brwi i wytrzeszczył oczy.
- Twoja dziewczyna?! - Wydusił z siebie, wyraźnie czymś zaskoczony. - Stary, ile ty masz lat? - Zmierzył Ślizgona od stóp do głów, by mrużąc przy tym oczy, przekalkulować coś w głowie. Jeszcze chwilę myślał, po czym rzucił. - Musisz się jej oświadczyć, m u s i s z! - Jego ton, nie znoszący sprzeciwu, skłonił pijanego już w sztok Gregersa, do myślenia. O ile, procesy zachodzące aktualnie w jego głowie, można w ogóle nazwać myśleniem. Przecież, gdyby ktoś w tym momencie powiedział Ślizgonowi, że powinien rzucić palenie, zmienić tryb życia i zostać ekologiem, to także zacząłby poważnie rozważać. Zerknął na Sarę i z nieobecnym uśmiechem, pokiwał lekko głową. Zupełnie zapomniał o tym, że przecież to za wcześnie, że on w ogóle nie wie, czy chce mieć ślub i, że jest G r e g e r s e m, który choć Puchonka rzeczywiście znaczyła dla niego wiele, cenił sobie wolność i swobodę, póki co. Zaczął rozważać, że w sumie, to może pójść do pracy i zbudować im super dom, posadzić drzewo, spłodzić syna i takie tam. Aż trudno uwierzyć, co przychodzi do głowy pijanym ludziom... - Hej! - Rusek strzelił palcami przed oczami Gregersa, tym samym wyrywając go z amoku. - Możemy wam tutaj dać ślub! Słuchaj, musisz mieć żonę, później będziesz stary i żadna cię nie zechce! Widzę przecież, że czujecie do siebie mięte! - Parę razy poruszył brwiami to w górę, to w dół, najwyraźniej chcąc przekonać go do swojej propozycji. - Słuchaj! - Klepnął Coltona w plecy, nie przejmując się już tym, co on myśli o swoim ślubie. - Ja z nimi pogadam, a ty idź do tej swojej i powiedz jej, co czujesz. Zrobimy wam syberyjski ślub, zobaczycie, jak się tu u nas świętuje! - Kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów, by ruszyć w stronę grupki pijanych kobiet i zostawić skołowanego Gregersa samego. Ten jednak, nie myśląc wiele, strzelił jeszcze jednego kielicha, wypełnionego po brzegi ruską wódką i podszedł do Sary.
- Wiesz... Wiesz co? - Zagadał, z nieobecnym uśmiechem. - Oni chcą nas... - Ruchem ręki, wskazywał to na siebie, to na Puchonkę. - Hajtnąć, czujesz to? Hajtniemy się! - I parsknął głośnym śmiechem, po czym objął Sarę. - Ten koleś, tamten, co gdzieś sobie poszedł... Powiedział, że udzieli nam ślubu i, że nauczy nas syberyjskiego świętowania. - Spojrzał w czekoladowe oczy, jakby szukając w nich odpowiedzi. Szkoda tylko, że jego dziewczyna, była równie pijana, jak sam Ślizgon i prawdopodobnie z jej nieobecnych już tęczówek, niewiele mógł wyczytać.
Co z tego wyniknie?
Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 05 2015, 13:03;

Na hasło na temat dziwki fuknęłam tylko jak rozkapryszona kotka pod nosem, po czym dyskretnie mruknęłam do niego „Wal się”. Ileż to miłości między nami się przejawia! Tak słodkie, pozytywne uczucia. Nic, tylko zacząć rzygać tęczą. Lepiej, zacząć rzygać jednorożcami, które rzygają tęczą. Czasem miałam ochotę go zabić za to jaki jest strasznie czarujący.
- Czy ty nigdy nie możesz mi powiedzieć nic miłego co? - Powiedziałam pretensjonalnie licząc, że uda mu się stworzyć jakiś cudowny, szalony komplement w tej durnej, wrednej łepetynie. Przydałoby się dowiedzieć, że na przykład jestem śliczna. Albo bardzo mądra. Albo cudowna. Albo jestem najlepszą osobą w jego życiu? Pokłamałby troszkę, nie mam nic przeciwko. Chętnie się nasłucham czegoś, co nie brzmi w stylu „Wyglądasz jak dziwka”.
Ja również ufałam bardzo niewielkiej ilości osób. Właściwie, to choć to jest przykre, to akurat w odniesieniu do Caseya miałam co jakiś czas pewne wątpliwości. Wiem, że raczej nie chciałby mnie świadomie skrzywdzić. Nadal jednak pozostaje to „raczej”. Ludzie są dobrzy tak długo, jak wszystko układa się po ich myśli. W sytuacjach negatywnych reagują już różnie, a to oznacza, że relacja może się nagle popsuć i runąć. Wtedy ludzie wykorzystują swoje sekrety przeciwko sobie. Dlatego ich nie mówię. Miną jeszcze lata nim ślizgon dowie się o mnie bardziej intymnych rzeczy.
- Nie, bo najwyraźniej jestem bardziej męska niż ty i... Boże nie patrz tak na mnie, bo jesteś słodki! Fuj! Fuj – Zasłoniłam sobie dłońmi oczy tak, jakby widok Cas'a tak wyglądającego wypalał mi doszczętnie oczy – Nic nie widzę, oślepłam, już po mnie – Mój ton wskazywał na to, że nawet nie próbuję być dobrą aktorką. Moje przejęcie się sprawą było tak bardzo sztuczne, że nawet największy debil by się domyślił, że nie jestem ani trochę poważna.
- Nie interesują mnie faceci, wolę Ciebie – Wytknęłam język w jego stronę. Tak myślałam, że się ślizgon połapie w moim małym wypadku. No i co zrobić? Zna mnie lepiej niż bym tego chciała. Trudno no, czy to ma jakieś znaczenie? I tak można gryfonowi uprzykrzyć życie.
- Ale to właśnie ty jesteś tym trzecim ogniwem. Błagam Cię. Jesteś przystojny, wygadany, a poza tym na dupków się leci. Nawet nie musisz być miły, a jedynie okazywać zainteresowanie – Przedstawiłam mu swoją wizję tego wszystkiego. Wiedziałam, że Cas nie ma nic przeciwko kontaktom tego typu z facetami, tak samo Arielek. To idealna sytuacja! Znają się już mniej więcej, więc może się w nich obudzić nagle jakieś niesamowite uczucie i w ogóle! - Poderwiesz go, rozkochasz i rzucisz. Co to dla ciebie?
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 05 2015, 15:56;

Ktoś musiał!
- Jestem tak miły, jak tylko być mogę - zapewnił tonem, który bynajmniej nie sugerował żadnej uszczypliwości. Zabrakło nawet maleńkiego grama sarkazmu i przeciętny człowiek naprawdę powinien żyć w przekonaniu, że Casey mówił to szczerze. - Za to mnie lubisz. - Przydałoby się pewnie kiedyś powiedzieć blondynce coś miłego. I nawet miał to w planach już parę razy, tylko zawsze jakoś mu to umykało... O ileż prościej było znowu jej dogryźć? Można mieć tylko nadzieję, że kiedyś rzeczywiście najdzie go na nagłe komplementowanie osób dookoła siebie.  Mało prawdopodobne, no ale, skądś chyba brało się powiedzenie, że nadzieja jest matką skończonych idiotów. Chociaż otwarcie mógł przyznać, że Vittoria jest jedną z nielicznych osób, które się dla niego liczyły. Tylko nie tak sam od siebie. Tak przynajmniej utrzymujmy.  
Gdyby dziewczyna obdarzyła go jakimś bezgranicznym kredytem zaufania, najprawdopodobniej by ją wyśmiał. Nie dlatego, że zamierzał rozpowiadać jej tajemnice na prawo i lewo, raczej wolał podchodzić do ludzi z dystansem i nigdy nie wierzyć im w stu procentach. Szczery to on był tylko ze swoim nieżyjącym już ojcem... i może z kotem, ale kot raczej nie zalicza się do tej kategorii. Wracając, lepiej dmuchać na zimne, choć  raczej mogli na sobie nawzajem polegać, nieprawdaż? Przynajmniej na razie. Jeśli znajdą się w jakiejś wyjątkowo nieprzyjemnej, podbramkowej sytuacji i wyjdą z niej wciąż nie nadużywając tego zaufania, będzie można spokojnie zastanowić się nad powiedzeniem czegoś więcej.
Pomyśleć tylko, jak bardzo wzrok może człowieka mylić, czyż nie? Słysząc ten lament dziewczyny po prostu zaśmiał się, rezygnując z miny niewinnego dzieciaka ze sporą dozą uroku osobistego. Casey był jedną, wielką, chodzącą niewiadomą. Jakby się tak zastanowić, to niektórzy wciąż naiwnie myśleli, że Ślizgon wcale nie jest aż takim dupkiem, jak zakładały to plotki krążące w gronie uczniowskim. Gówno prawda. Miał tylko ładną buźkę i wiedział, jak wykorzystywać ją dla własnych profitów.
- Czyli według ciebie nie jestem facetem? - prychnął. Cóż, łapał ją aktualnie za słówka, ale naprawdę nie było w tym żadnego negatywu. Raczej zupełnie swobodna, przyjacielska rozmowa, która obojgu podobała się w równym stopniu. Prawdopodobnie dodałby coś jeszcze, gdyby kobieta pracująca tu jako kelnerka, ponownie nie zawitała przy ich stoliku, tym razem, żeby przynieść ich zamówienie. Casey nie byłby sobą, bez tego czarującego uśmiechu. Tak, jakby chciał sprawdzić, czy jeszcze nie wyszedł z wprawy, bo wiadomo, że Vittoria na obiekt testowy się nie nadawała. Problem w tym, że takim właśnie zachowaniem zupełnie się wkopał i, co tu dużo mówić, potwierdził niektóre z argumentów dziewczyny. Westchnął cicho, podając alkohol towarzyszce. - Nie wierzę, że naprawdę się nad tym zastanawiam - mruknął ewidentnie niezadowolony. Owszem, nigdy nie ograniczał się tylko do jednej płci i nigdy też się ze swoimi upodobaniami nie krył, bo zwyczajnie nie widział ku temu problemu... tylko dlaczego akurat jego Titi chciała wykorzystać do własnych, niecnych celów? - Rzeczy, które robię przez te twoje genialne pomysły, przechodzą ludzkie pojęcie.
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 05 2015, 21:40;

- ŻE CO MAM ZROBIĆ?!
- CICHO BĄDŹ SARA, BO USŁYSZY, A TO NASZA TRADYCJA!
Nabzdyczona mina młodej puchonicy, wybitnie świadczyła o tym, że nigdy w życiu TEGO nie zrobi. Tego co te ruskie dziewuchy jej proponowały! Kto, by pomyślał, że te babki są takie niemoralne i co gorsza - wręcz nieobliczalne! Czując, że na samą ich propozycję robi jej się gorąco i zimno na przemian, powachlowała się własną dłonią, a po chwili wychyliła któregoś z kolei kielicha ich ruskiego przysmaku czyli wódki. Zmrożonej jak cholera! Niczym ogień piekielny, łaskotała z prawdziwą rozkoszą puchońskie podniebienie i umykając niczym kamfora - po chwili, perfidnie mieszała się z jej własną krwią.
Otoczona przez szóstkę syberyjskich dziewcząt i jedną nieco dojrzałą kobitkę, właśnie sobie ambitnie popijała ich miejscowy trunek i prowadziła jeszcze ambitniejszą rozmowę, gdy te wariatki nagle wyjechały jej ze..  striptizem! Że ponoć to takie zmysłowe, ha! Biedna Sara nie umiała niestety pić i jednocześnie się śmiać, toteż krztusząc się jak ranny jednorożec - niemalże z krzesła zleciała! Złociste włosy wysypały się jej z prowizorycznego koka i opadając jej perfidnie, wprost na czekoladowe i równie zamglone oczęta, w których skrzyły się iskierki rozbawienia - młode i zapewne rezolutne dziewczę, opierając się na jednym łokciu, przybliżyła swą mądrą łepetynę w stronę siedmiu dziewuszek i układając swoje usta w przesłodki dzióbek, uśmiechnęła się zadziornie (i pijacko).
- Za młoda jestem na takie.. dwuuuznacznoości! - zamruczała, specjalnie i niemalże gardłowo przeciągając swoje ostatnie słowo co nadało jej dość osobliwego wyrazu twarzy, gdy zabawnie mrucząc, od razu wystartowała po kolejnego kielicha. Ledwie co umoczyła w nim swe usta, a już jedna z rosjanek, uwiesiła się na jej ramieniu i wykręcając jej twarz w stronę grupy jakichś podchmielonych rusków, strzeliła zabawną minę i szepnęła jej na ucho:
- Sareeenka! Czik! Czy ty -czik!- widzisz to samo co -czik!- ja? Tamten niezły! O ten, o - OBORZE ON SPOJRZAŁ NA CIEBIE! - wybełkotała do blondwłosej, wskazując brodą na dzikie tańce ów nieszczęśników, a ostatnią swoją wypowiedź już niemalże wykrzyczała z istnym podnieceniem, szarpiąc przy tym biedną puchonkę. Sullivian, zaś utknęła w tymże człowieku swe z deka nieprzytomne spojrzenie i przesuwając powoli swe tęczówki w górę, ze zdziwieniem odkryła, że spogląda jak na kolację - na własnego, prywatnego Coltona! Wykrzywiając wargi w krzywy uśmieszek, podniosła się całkiem elegancko ze swojego siedziska i podtrzymując się drewnianego blatu, konspiracyjnie nachyliła się nad stołem i przewracając przy tym jedną butelkę z przezroczystym alkoholem, wyszczerzyła się zawadiacko.
- To upadły. Colton upadły. Gregres Colton, Archanioł Upadłości. Mroczny rycerz o ślizgońskiej, czarnej duszy. Zły chłopiec, łażący w skórach i pachnący nikotyną. I iii jest mój! - zajęczała z lubością i uśmiechając się niczym psychopatyczna i całkowicie spita osóbka przynależąca do domu Helgi, zabębniła palcami o żywe drewno. I wtem starsza kobitka porwała ją na środek parkietu, a reszta dziewuszek niczym grzeczne kaczuszki, przyłączyły się i otaczając Sareczkę, poczęły tańczyć, wykrzykując jakieś bojowe teksty. Ruska muza zaczęła natomiast w gospodzie grać od nowa, a sam barman pogwizdując wesołą melodię pod nosem, zaczął z nową werwą pucować szklaneczki. I wtem, jedna z dziewcząt, śmiało położyła swoje dłonie na biodrach Sarenki i zaczęła razem z nią tańczyć, tym samym powodując, iż ich ciała popłynęły razem z muzyką. Przymykając powieki, Sara uśmiechnęła się do siebie leniwie i poruszając się totalnie swobodnie na parkiecie, drgnęła nagle na obcy głos tuż przy swym uchu:
- Ten upadły to twój mąż? Wygląda na takiego co ma krewki temperament. - stwierdziło ciemnowłose dziewczę i Sareczka powstrzymując okrzyk zaskoczenia, jedynie pokręciła swym łepkiem, że nie - bo to przecież nie wypada, by być zaobrączkowanym w tak młodym wieku! A przecież i za młoda jest na małżeństwo, a zresztą jej wrodzona buntowniczość i upartość nigdy, by na to nie pozwoliła! Ha! Niestety te wredne dziewczyńsko, tak jej namieszało w głowie, że na jej kolejne słowa, puchońska puchonka ułożyła swoje wargi w idealnie krągłe „O”.
- Niech cię zapragnie, Sarra! Zdobądź go i zawlecz przed ołtarz! My ci w tym pomożemy! - wyszeptała jej kusicielsko do ucha, rosyjska swatka - a Sareczka będąc już coraz bardziej wstawiona i zamroczona alkoholem, jedynie zmrużyła figlarnie swoje ślepia.
- Zaprrraagnie. - zamruczała do siebie i uniosła ręce w górę. Czubkami palców, dotknęła opuszków swej swatki i oddając się muzyce, wprawiła swoje ciało w delikatne kołysanie. Czuła jak dłonie syberyjskiej koleżanki, spoczywały na jej talii, słyszała komentarze i ciche, przeciągłe gwizdy innych osób, aż wreszcie otwierając oczy - natknęła się na zamglone spojrzenie niebieskich tęczówek. Nabrała sporo powietrza do swych płuc, jednakże nie umiejąc nic mądrego skonstruować na jego widok, po prostu pisnęła cicho i dzięki którejś z ruskich panien wylądowała prosto na .. Upadłym. Wysokie obcasy nie ułatwiły jej sprawy i zaciskając palce na koszuli lubego niczym na kole ratunkowym, przytrzymała się swego panicza i roześmiała się przeciągle, przyjemnie wibrującym głosem. Odnajdując w sobie stabilność, wyprostowała się niczym struna i przeczesując palcami swoje jaśniutkie włosy, odsłoniła swe czoło i spoglądając wielkimi, przesyconymi niewinnością ślepiami na swego chłopca, wydała z siebie słodkie tchnienie.
 
Hajtnąć.Hajtnąć.Hajtnąć. Cóż to u licha znaczyło?
Sara nie miała na chwilę obecną, bladego pojęcia cóż to mogło być, ale że słowo ładnie jej zabrzmiało w główce, to skinęła miłosiernie łepetyną, że się zgadza hajtnąć - po czym rozejrzała się wokół.  
- Wyczuwam tutaj nargle. To dobry znak. - odpowiedziała mu szeptem, by nikt inny ich nie podsłuchał i wydąwszy zabawnie dolną wargę, spąsowiała nagle, gdy Colton ją objął i - o Morgano! - bezczelnie zajrzał jej prosto w te błyszczące, czekoladowe ślepia! Na wieści o ślubie, zwilżyła lekko swe wargi i przyglądając mu się uważnie (akurat!) - prychnęła niczym rasowa puchonka i wojowniczo zadzierając łepek do góry, (bądź jak boginia!- krzyczały ruskie dziewuchy ) dźgnęła palcem upadłego Gresa w ramię i zatupała buntowniczo.
- A pierścionek lub inna błyskotka to gdzie! - zapytała podejrzliwie i chwiejąc się nieco na boki, z impetem przysunęła się bliżej do coltonowego ciała i opierając się czołem o jego tors, machnęła nagle ręką w powietrzu.
- A w sumie to wolę jednak Ognistą.
Podsumowała grzecznie i przymykając powieki, wypuściła powoli powietrze ze swych ust i czując jak wpływa na jej wargi prowokujący uśmieszek, zganiła samą siebie. Nieładnie to tak, wyrywać ze szponów Gresa, ostatni alkohol!

Ach, co to Syberia robi z człowiekiem!
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 05 2015, 23:25;

- Nargle, tak, tak... Słyszę je...- Przymknął na chwilę powieki i uniósł palec wskazujący do góry, by skierować go gdzieś w prawą stronę. - One gdzieś tam... Tam gdzieś są. - Zmarszczył brwi, po czym żarliwie pokiwał głową, by utwierdzić się w przekonaniu, że nargle rzeczywiście są blisko. Nawet bardzo blisko! Nie zdążył jednak pomyśleć nad tym dłużej, gdyż na słowa Sary o obrączce, momentalnie zjawił się obok nich jeden z rusków, którzy pomogli Ślizgonowi schlać się na umór. Sam już chwiejąc się na nogach, oparł dłoń na barku Gregersa i zlustrował dwójkę spojrzeniem, które chyba miało być błyskotliwe, ale biorąc pod uwagę jego stan, było raczej pijacko-nieobecne.
- Coś mówiłaś o. - Zrobił przerwę na głęboki oddech i przemyślenie kolejnych słów. - Obrączce, nie? To możemy wam zrobić... Tatuaże... - I klasnął w dłonie, a raczej chciał to zrobić, gdyż jedna nie trafiła w drugą i minęły się gdzieś w połowie drogi, na co mężczyzna nie zwrócił najmniejszej uwagi. W mgnieniu oka, przystanął obok niego jakiś wyższy, przypakowany facet, który po chwili okazał się być barmanem. Z zapałem zaczął machać rękami i opowiadać coś o wspaniałym prezencie ślubnym dla młodej pary, hucznej imprezie, tańcach i niezapomnianych przeżyciach generalnie rzecz biorąc. Prawił coś także o trzech druhnach dla Sary, reniferach, zresztą w ogóle dużo mówił, ale Gregers połowy informacji nie zarejestrował. Miał teraz twarz nieskalaną inteligencją. Z lekko uniesionymi brwiami, zamglonymi oczami i nieobecnym uśmiechem, musiał wyglądać co najmniej zabawnie. Na wszelkie słowa barmana, kiwał głową, udając, albo raczej mając wrażenie, że wszystko rozumie.
- Zróbmy sobie tatuaże! - Rzucił, kiedy napakowany facet, przestał wreszcie mówić. Gregers natomiast, korzystając z okazji, zaczął gadać, jak najęty. - Jakie tatuaże? One zastępują obrączki, tak? Magiczne... Magiczne są? Swoją drogą, ej! - Krzyknął do grupki rusków, którzy wciąż siedzieli w tym samym miejscu, popijając kielicha za kielichem. - Wypijcie nasze zdrowie! - I zachwiał się na nogach, unosząc podniesionego kciuka w górę. - I jeszcze weźcie mi tam... Polejcie, zzaraz przyjdę. - A kiedy wszyscy zgodnie, w dobrym i równym tempie, przechylili kieliszki, Gregers zadowolony, klasnął w dłonie. - Patrz, Sara, oni są spoko. Wypili za nasze zdrowie. No, ale w sumie, to co, weźmiemy ten ślub, nie? Będzie... Zajebiście będzie, zobaczysz! - I parsknął śmiechem, przypominającym śmiech szalonego naukowca, który właśnie odkrył coś niesamowitego. W tym momencie, przez jego głowę przeleciały setki myśli. W zawrotnym, jak na jego stan, tempie, aczkolwiek tak niewyraźne, że tylko część z nich mógł jako tako, wyłapać. Myśli płynęły i płynęły, zatrzymując się wreszcie na obrazie Tordis, czyli matki Ślizgona, którą przecież... Trzeba poinformować o ślubie! Powaga! W końcu, była ważną osobą w życiu Gregersa! On z kolei, chwilę obecną, nie myślał o tym, co mamusia na to, że jej d z i e w i ę t n a s t o letni syn, pojechał na Sybir, najebał się kompletnie i za namową dziesięciu pijanych rusków, hajtnął się, bo tak przecież każe tradycja!
- Macie tu jakiś taki... Papier, pergamin... - Rzucił ani do barmana, ani do drugiego mężczyzny, swoje słowa kierując gdzieś w przestrzeń. - Muszę napisać do kogośśś... Muszę, dajcie mi pergamiiin. - I ponaglił ich zamaszystym ruchem ręki, by po chwili dostać kawałek papieru, pióro, koślawym pismem naskrobać dziwny list o tym, że poznał wybrankę swojego serca i chce spędzić z nią resztę życia. Napomknął coś jeszcze o tym, jak fajnie jest na Sybirze, że ludzie mili i renifery mają, po czym z wyraźną satysfakcją na twarzy, posłał sowę, której użyczył mu barman, gdzieś w dal. Oby była bardziej ogarnięta, niż oni wszyscy razem wzięci i trafiła tam, gdzie powinna.
Choć może lepiej nie?
Nagle, gwar w sali umilkł, a koło Sary i Gregersa, zjawił się chyba jedyny trzeźwy mężczyzna z różdżką w ręku, który najwyraźniej miał udzielić im ślubu. Wymówiwszy jakąś dziwną przemowę, której połowy Ślizgon w ogóle nie zrozumiał, zlustrował tą dwójkę wzrokiem i pełnym powagi głosem, wypowiedział.
- Czy ty, Saro Rose...Rosemarie... Su..Sullivan? - Mówił łamanym angielskim, przypominającym bardziej ruski z dziwnymi naleciałościami, po czym spojrzał na Puchonkę wyczekująco. - Chcesz wziąć tego oto Gr...Grege...Gregersa? - Najwyraźniej z norweskimi imionami, miał jeszcze większy problem, niż z angielskimi, bo dwoił się i troił, by to wymówić. - Gregersa Coltona za męża? - I odetchnął z ulgą, uświadomiwszy sobie, że to już koniec katorgi i więcej ich imion, tudzież jeszcze bardziej skomplikowanych nazwisk, nie będzie musiał wymawiać. Najwyraźniej się biedny zestresował, bo kiedy już odetchnął sobie swobodnie, przetarł jeszcze pot z czoła. Gregers z kolei, na swoje nieszczęście, prezentował zupełnie inną postawę i tryskając optymizmem, spoglądał na Sarę, w oczekiwaniu na jej reakcję.

Cóż. Wygląda na to, że Syberia... Łączy ludzi!
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPią Lut 06 2015, 20:05;

W świecie czarodziejów istniały różne rodzaje ślubów. Panienka Sullivian pochodząca z magicznej rodziny znała więc doskonale wszelkie ich typy. Większość osób wybierała najwygodniejszą opcję i przed ludźmi na ceremoniale, odbywała się część cywilna, a magiczny aspekt małżeństwa, odbywał się w zaciszu czterech ścian. Inna z opcji, wyglądała dość podobnie do tej pierwszej. Mianowicie część cywilna odbywała się przed osobą uprawnioną do udzielania ślubów, a magiczną część zaślubin, można było przełożyć w czasie. Tym sposobem w świecie mugoli, dwójka czarodziejów była prawnie uznana za małżeństwo, aczkolwiek w świecie czarodziejów .. wiązały się z tym niemałe kłopoty. Istniała także trzecia opcja! Zawarcie ślubu za sprawą magii. Niepotrzebne były do tego skomplikowane zaklęcia. Ich moc była zaklęta w kilku prostych słowach, a miała i wielkie znaczenie w aspekcie duchowym. I to dosłownie! Na Syberii ludzie się wiązali zazwyczaj na stałe. I dlatego żaden z rusków, upojonych w gorzałochłona, nie śmiał ich poinformować, że w swoich stronach zawierają jeden, konkretny typ zaślubin.TEN MAGICZNY. Skołowana Sara skrzywiła się nieznacznie, gdy głośny entuzjastyczny krzyk pozostałych dziewcząt wyrwał ją z chwilowego otępienia i nim się spostrzegła, to już koło niej i Gresa - niczym w kalejdoskopie zjawiali się i znikali, kolejni przedstawiciele syberyjskiej społeczności. Jedni się po pijacku im kłaniali, reszta wesoło sobie popijała, jeszcze pozostali głośno wiwatowali i z entuzjazmem rozprawiali o ich .. pijackim hajtnięciu się. Przestając podziwiać nargle, spojrzała z deka nieprzytomnym spojrzeniem na rosyjską swatkę i nim zdążyła podnieść istne larum - przez głowę narzucono jej białą suknię i zaczęli ją w pasie przepasywać chabrową szarfą - ponoć na znak niewinności! Tylko z skąd skubane wiedziały o jej nieskalanej czystości? Odsunęła się na krok od Gresa i spoglądając w dół, ze zdziwieniem odkryła, że biały materiał idealnie dostosował się do jej dziewczęcych proporcji i chociaż w dotyku przypominał najczystszy jedwab, to w tejże tkaninie było jej dziwnie ciepło. Jak na swoje upojone myśli, także całkiem rezolutnie odnotowała, że jej uprzednie ciuchy dziwnym trafem zniknęły, gdy ślubny materiał tylko opadł do samej ziemi. Miętosząc w palcach śliską tkaninę, poderwała swą jasną łepetynę do góry i przyglądając się na totalnie pijanego Gregersa, parsknęła głośnym śmiechem, że i jego spotkał ten sam los co i ją - tyle, że całkowicie spitemu blondasowi, pomagali założyć odświętną, syberyjską szatę! Bojąc się wykonać jakikolwiek krok do przodu czy też do tyłu, zauważyła że kolory dziwnym trafem rozmywają się jej przed oczętami i co rusz musiała witać nowo-przybyłych. Nie chcąc jednakże być niegrzeczną, to posyłała nieśmiałe, nieobecne uśmiechy do każdego po kolei i podtrzymując się ramienia rosjanki, zerknęła ku Coltonowi i uśmiechnęła się zawadiacko, po czym nachyliła się ku niemu i bodajże barmanowi.
- Tatuaże są czaaadowe! - pisnęła entuzjastycznie i nie zwracając już uwagi na resztę dziewcząt, które chyba aktualnie wsuwały w jej poczochrane włosy, jakieś dzikie, kolczaste i przede wszystkim ruskie kwiaty - totalnie się wyluzowała. Ludzie tacy mili byli w tejże gospodzie! I jacy gościnni! Co rusz w jej ręce wlepiali kolejne kieliszki, bombowo zmrożonej wódki i przy wyśpiewanych ruskich piosenkach, jeszcze bardziej rozpijali biedną puchonkę. Co prawda, to prawda - łeb miała mocny. W końcu jako córka, Mistrza Eliksirów musiała takową mieć, by nawet w stadium mocno zaawansowanego kaca, umieć sobie przygotować potrzebny eliksir, by nie zejść z tego świata! Ale nawet jej ojciec, by po TAKICH ilościach najmocniejszego trunku - znalazł się pod stołem! Ale co z człowiekiem robi dobra zabawa! A ten barman jaki miły facet! Prawił im i słodził! Obiecał nawet prezent ślubny, na co się Sareczce oczy zaświeciły. Przecież każdy lubi dostawać upominki! Z pomocą ruskiej dziewuchy zrobiła kilka kroków do przodu i zachichotała ze słodyczą, gdy ci uprzejmi syberyjscy chłopcy, wlali do swych gardzieli kolejną porcję piekielnego trunku. Dlategoż będąc w iście wódkowym nastroju, ułożyła z warg uroczy dzióbek i wysłała im w powietrzu całusa - tak, by wiedzieli ile to dla niej znaczyło!
- Oni są koo -chaa- nii! - stwierdziła roztropnie i  sylabizując trudne słowo, parsknęła cichym śmiechem i skinęła łepetyną na znak, że niech biorą ślub. Przecież to takie piękne!
I wtem zaraz po jej wyraźnej akceptacji, nagle cała sprawa się ewidentnie przyśpieszyła!
Barman ryknął rubasznym śmiechem, stwierdzając, że Colton to równy chłop,  i walnął go przyjacielsko w plecy, swoją niedźwiedzią łapą, tym samym sugerując, że bierze go za swojego. Koło Sareczki zjawiały się trzy dziewuszki, które dzierżyły cztery kolorowe wstęgi - dwie o aksamitnej czerwieni, jedną o przepięknym szmaragdowym kolorze i ostatnią, o słonecznym, ciepłym odcieniu. Ach, Sara czytała o tym! To był taki stary zwyczaj! Druhny mają w swym obywatelskim obowiązku wybrać kolory pasujące do przyszłych współmałżonków! Czerwień odpowiadająca za iście gorące temperamenty, szmaragd zwiastujący nadzieję i trwałość oraz słoneczna żółć mająca za zadanie wprowadzenia w nowe życie, wiele ciepła i radości. Co dziwota - te dwa ostatnie kolory idealnie pasowały do ich domów w Hogwarcie!  
I nagle trrrach!
Drzwi od gospody z głośnym hukiem się zamknęły na cztery spusty, a koło pijanych i wyraźnie uśmiechniętych, hogwarckich przedstawicieli, zjawił się jakiś dziwny i podejrzany człowieczek.
Oho, rusek! - pomyślała mądrze Sarenka i przekrzywiając leciutko głowę i marszcząc zabawnie nosek, przyjrzała mu się swoimi niebywale rozszerzonymi tęczówkami. W meloniku na głowie i wielkimi okularami powiększającymi jego oczy, co najmniej trzykrotnie, wyglądał doprawdy śmiesznie. A, że Sara w tejże chwili była nieco.. niedysponowana, to i nie zauważyła nawet, jak z powrotem niemalże popchnęli ją na Coltona i rozkazali im po rosyjsku, złapać się za dłonie. Ha! Aby było zabawniej, to tymi czterema szarfami obwiązali im łapki, tworząc jakiś piekielny supeł gordyjski - i uprzednie trzy dziewuszki, po pijacku stuknęły w ich związane ręce swoimi różdżkami, mamrocząc coś pod nosem, że wszem i wobec ogłaszają, iż Sareczka ponoć jest magiczną oraz płodną istotą magiczną i zawiera swe zaślubiny z głębi serca, ha! Już-już otwierała swe usta, by je zbesztać przeokropnie, za to paskudne wyrażenie - że jest ISTOTĄ. A co ona - pies? Nie mogąc jednakże nic powiedzieć - zapatrzyła się na tegoż człowieczka, który tylko machnął różdżką i mamrotał coś po rusku do nich. Coś o tym, że mężczyzna w ich stronach jest ogniem, a kobieta wodą. Mężczyzna jest powietrzem, kobieta ziemią. Oraz, że woda gasi ogień, a powietrze gładzi ziemię. I tak samo jak, powietrze burzy wodę, tak ziemia rozpala się od ognia. Palnął także coś niepokojącego według spitej Sarenki, że to jest ze sobą nierozerwalne, jak i magiczne małżeństwo jest magią samą w sobie. Dziwne - bo to wszystko zabrzmiało bardzo podobnie do wieczystej przysięgi, pf. Ale to nie czas na zmartwienia! To jest przecież czas radowania się! Nawet jeżeli facet z melonikiem na głowie, nie panował nad swoją różdżką i Sara z fascynacją obserwowała strzelające z niej złowrogie, złote i srebrne iskry, które z sykiem obsypywały i ją, i panicza Coltona. W gospodzie także, jak na czyjś mentalny rozkaz, płomienie z rozpalonych świec zaskwierczały i zapłonęły niemalże białym, oślepiającym blaskiem. I wtem dukanie ów facecika, ponownie zwróciło jej uwagę więc z nieprzytomnym uśmiechem, skinęła głową, by kontynuował wymawianie jej szalenie trudnego nazwiska. Gdy doszło do jej odpowiedzi, to mimowolnie przeniosła swe czekoladowe ślepia na Coltona i przygryzła dolną wargę. I jakże to był odmienny widok! Tamten zestresowany, ten z kolei wyluzowany! Mrużąc z rozbawieniem swoje oczęta, przytaknęła więc łaskawie głową i śmiejąc się cicho pod nosem - a po chwili coraz głośniej - zachwiała się niepewnie i wymruczała leniwym głosem:
- Da. - tak po rusku, ku ogólnej radości zgromadzonych! Niestety nieszczęśliwy facecik, jedynie jęknął zdruzgotany, że od nowa będzie musiał wymawiać ich nazwiska i wycelował grubym paluchem to w Sarę, to w Gresa i całkiem podłamany zapytał po raz kolejny - znowu łamaną angielszczyzną.
- Te. Col - Coloton- Colton! - wydukał bliski niemalże płaczu i pisnął przeciągle, gdy postawny barman walnął go w łeb, co by nie stresował młodej pary. (hehe) - biere tą oto .. ojoj.. - jęknął i spoglądając błagalnie na barmana, by mu pomógł wymówić panieńskie nazwisko Sareczki, otarł nerwowo swoje czoło. Ten jednakże wyszczerzył się i pokręcił chamsko głową. Na pocieszenie więc, barman zafundował mu kielicha i ich uroczy, rosyjski, dukający facecik wychylając wódeczkę, z nową werwą wziął się za wymówienie jej nazwiska.
- Sulli.. Sulliev.. Sullivien! SULLIVAN, DA! - krzyknął nagle pełną gębą i wykonał gest zwycięstwa, gdy przymykając powieki, uniósł w górę zaciśniętą pięść i na pokonanie strachu przed angielskimi nazwiskami, pociągnął zdrowo, prosto z gwinta. Mało kto jednak pomyślał, że z różdżki ów facecika wystrzelił złoty promyczek i oplatając dłonie spitych nastolatków, nagle wniknął w ich dłonie, na zawsze odmieniając .. ich życie. Pierwszy promyczek odpowiadający temu, że magia zaakceptowała zgodę Sarenki. Niestety Sareczka, nie za bardzo sobie przypominała w tejże chwili, co to znaczyło w ich świecie magii, więc jedynie ułożyła wargi w słodki półuśmiech i podziwiając mieniące się iskry - w dalszym ciągu sypiące się z jego różdżki - zagwizdała przeciągle.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32739
  Liczba postów : 108838
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Specjalny




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPią Lut 06 2015, 20:29;

Barman odwrócił się, patrząc na syberyjskie dziewuszki, przyozdabiające głowę panny młodej kwiatami.
- Ej, ej, ej! – Ryknął, na co dziewczęta drgnęły przerażone i spojrzały na niego spłoszonymi oczętami. – Co wy to robicie? Te kwiaty są na lato, nie zimę!
Rozejrzał się groźnie po całej gospodzie, poszukując wzrokiem jedynej dziewuchy, która była mu w tym momencie potrzebna. Oczywiście wyparowała niemal tak szybko, jak zawartość jego kieliszka.
- Fatme! – Zawołał ją, mając ochotę zrugać synową, ale przecież nie wypadało przy gościach i to w czasie ślubu. Gdy w głównej sali pojawiła się ciemnowłosa dziewczyna w szacie ze skóry renifera, podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu. Dziewczyna wydawała się przy nim małym skrzatem, a kosz z praniem w rękach świadczył o tym, że i pewnie podobnie była traktowana. Oj biedna Sara, jeśli i Coltonowi nakażą traktować żonę „po rosyjsku”. – Fatme, przynieś no teściowi welon, tylko normalny.
- No co ty, to Bułgarka, pewnie obwiesi nam Sarenkę łańcuchami z choinek – zarechotał ktoś w tłumie, ale zamilkł natychmiast, gdy tylko spostrzegł groźne spojrzenie barmana.
- Może i Bułgarka, ale ślub brała u nas.
Gdy welon trafił w ręce barmana, niemal przezroczysty i delikatny jak płatki śniegu, którymi zdawał się być ozdobiony, od razu nałożył go na głowę Puchonki, nie zastanawiając nad tym, czy nawet się utrzyma.
- Dawać mi tu Miszę!
I w ten sposób przed dwójką hogwarczyków pojawił się rosyjski urzędas – specjalista od udzielania magicznych ślubów, choć z angielskim nie najlepiej sobie radził.
- Mówta za mną – wydukał po dłuższej chwili, a potem spróbował wymówić ich nazwiska, ale jedyne, co mu wyszło, to niezrozumiałe burknięcie. Posłał więc wściekłe spojrzenie barmanowi. – Kirilij, idioto. Niet, tego nie mówta – dodał, gdy najwyraźniej pijana młodzież zamierzała to wypowiedzieć. Wyciągnął różdżkę i wycelował nią w dłonie młodej pary.
Zastanawiał się dłuższą chwilę, zaczął nawet coś mówić i to sprawiło, że różdżka się zaświeciła, wysuwając z siebie promień, ale w końcu zrezygnowany pociągnął za rękę jedną z pijanych druhen. Postawił ją obok siebie, nakazując tłumaczyć, po czym zaczął trajkotać po rosyjsku, a biedna dziewuszka powtarzać za nim:
- Ja, Colton, przysięgam tobie Sarenko być twoim mężem, jak nakazuje słowo mówione przeze mnie, aż do dni moich ostatnich, a potem jeszcze w niebie.

______________________

Gospoda Kirilija Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyWto Lut 10 2015, 14:06;

[Robię test i zmieniam na 3 osobę :D]

- Lubię Cię, bo jesteś śliczny i chcę Cię zaciągnąć do łóżka. Nie myśl sobie, że są bardziej majestatyczne powody – Powiedziała dziewczyna chcąc się z nim jeszcze trochę podroczyć. Ciężko było czasem po Casey'u poznać kiedy mówi poważnie, kiedy żartuje dlatego też bezpiecznym w każdej sytuacji było jedynie dokuczanie mu. Na tym przede wszystkim polegała ich wzajemna miłość do siebie. Zdecydowanie tak było najłatwiej.
Myślę, że prawienie sobie komplementów nie było niczym potrzebnym. Ta dwója tworzyła pozory chyba najbardziej pewnych siebie osób w Hogwarcie. Mało kto potrafi tak dumnie chodzić (czasem z zadartym nosem) i nie dać się ani zgnębić, ani wyprowadzić z równowagi. Titi była niezwykle świadoma samej siebie, to też doskonale znała swoją wartość. Nie musiał nikt jej w tym uświadamiać – chociaż czasem nie powiem, jest to dla niej bardzo miłe. Oplatając jednak facetów wokół palca nadal to nie sprawia aż takiej przyjemności. Musiałaby usłyszeć coś w pełni szczerego, nieprzymuszonego od kogoś, kto się liczy (zakochane w niej podnóżki nie miały większego znaczenia). Wtedy zapewne podziałaby się magia.
- Zostaw tą minę na Aurelokę – Skwitowała jeszcze jego wyraz twarzy ciesząc się, że zniknął. Uff, świat na kilka chwil wrócił znowu do normy – Nie wiem, czy jesteś. Zawsze możesz mi udowodnić – To mówiąc oblizała lekko dolną wargę i oparła się łokciami o stół. Zrobiło się tu trochę zbyt głośno, odkąd pojawili się inni uczniowie Hogwartu, ale starałam się to ignorować za wszelką cenę. Nie lubię ludzi. Denerwują mnie.
Potem jednak zaczęła się ta cała rozmowa na temat jej jakże chytrego, perfidnego planu. Jego awanturowanie się ani trochę nie zmieniało zapędów ślizgonki. Wiedziała, co trzeba zrobić, żeby wszystko poszło dobrze – trzeba przycapać w pełni nieświadomego gryfona i trochę się nad nim poznęcać. Zdaniem Vittori to był po prostu pieprzony masochistą.
- Nie masz wyboru – To mówiąc wzięła od niego (standardowo) alkohol i napiła się. Mocna rzecz, zdecydowanie przyjemnie rozpływa się po przełyku niemal wciskając łzy do oczu – Nie mogę w to wciągnąć nikogo innego, bo ludzie to debile. Nie wiele mi pomogą. Jesteś ewenementem i tylko ty możesz pomóc – Przedstawiłam mu sprawę jasno stosując chwyt na „komplementy” po raz drugi. Zdecydowanie działał na każdego z dużym ego. A ten ślizgon ma je akurat całkiem spore. Może nawet większe niż blondynka? Nie, raczej wątpię. Choć miała też swoje kompleksy, ale bardzo głęboko ukryte.
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 12 2015, 17:29;

Totalny chaos. Ludzie pojawiali się i znikali. Jedni weseli, drudzy raczej smutni, jeszcze inni szukali tylko okazji, by zrobić jakąś zadymę,  a on... Stał w środku tego tornada i właśnie się żenił. W czasie, kiedy grupka ruskich kobiet, ubierała Sarę w odświętne szaty, paru schlanych kompletnie facetów, nakładało na koszulę Gregersa, ciemno szarą marynarkę, a przy szyi, doczepili mu śmieszną muchę. Taką w czarno-szare paski, że wyglądał teraz, jak całkiem bogaty człowiek z lat sześćdziesiątych, aż w końcu jeden z rusków, podał Ślizgonowi jakieś spodnie, że niby do kompletu z marynarką, co  całkiem się młodemu spodobało. No, bo przecież musi wyglądać elegancko na swoim ślubie, no nie? Toteż ruszył niepewnym krokiem w stronę łazienki, a w drodze zaczepiła go jeszcze jakaś kobieta, której tylko odburknął coś pod nosem o tym, że niech spada, bo on się dzisiaj żeni. Pokręcił głową z dezaprobatą, jakby z u p e ł n i e nie rozumiał, czego one od niego chcą. Śmieszne, co? Wygląda na to, że Gregers podrywacz zniknął wraz z dniem, kiedy Sara zagościła w jego życiu na dobre. Och, jakże romantycznie! Kiedy pchnął potężne, drewniane drzwi, które chyba były tymi łazienkowymi, zachwiał się lekko i wszedł do środka, by zmienić wreszcie swoje jeansy, na coś bardziej eleganckiego i przejrzeć się jeszcze w lustrze. Zmarszczył lekko brwi i posłał swojemu odbiciu pijacki uśmiech, po czym ruszył w drogę powrotną, która przy okazji, wydawała się bardzo długa i pełna zakrętów. Tak serio, to była krótka i prosta, ale Gregers szedł slalomem.
- Oja! - Rzucił, wlepiając zachwycone spojrzenie w Sarę. Jak ona ładnie wyglądała w bieli i w ogóle, z tymi kwiatami na głowie, olśniewająca! - Patrzcie, jaką mam piękną żonęęęę! - Krzyknął, nie spuszczając z niej wzroku, a na słowa Puchonki o tatuażach, kiwnął entuzjastycznie głową. W tym momencie, zrobienie sobie tatuażu, wydawało mu się najlepszym pomysłem na świecie! Nie zdążył się obrócić, a przy Sarze już stały trzy kobiety, prawdopodobnie druhny, trzymające w rękach wstęgi, a koło Gregersa zjawiło się dwóch mężczyzn. Prawdopodobnie mieli być męskimi odpowiednikami druhen, a zamiast wstęg, dzierżyli odpowiednio czarny kapelusz i broszę w trzech kolorach, które także miały odpowiadać osobowości małżonki. Pierwszą barwą, był błękit, symbolizujący pewnego rodzaju delikatność i łagodność. Drugim z kolei kolorem, okazała się być żółć, którego symbolika była podobna do żółtej wstęgi, a trzecim czerwień, u kobiet symbolizująca zarówno impulsywność, jak i spryt, ale także życzliwość i walkę o ideały. Toteż Ślizgon stał teraz, przystrojony w garnitur, kapelusz i broszę, a ręce miał przywiązane do rąk swojej żony, jakimiś dziwnymi sznurkami, co sprawiło, że młody uniósł nieznacznie brwi.
- Ty, co oni nam robią? - Szepnął, odwracając głowę w kierunku Sary, by zmierzyć kobiety podejrzliwym spojrzeniem, które jednakże już po chwili, odzyskało swój optymistyczny blask. W końcu, to jedna z Syberyjskich tradycji, muszą ją więc uszanować! A parę sekund później, ten śmieszny facecik zaczął dukać ich imiona, prawdopodobnie dążąc do ustanowienia małżeństwa Sary i Gregersa. Był o tyle zabawniejszy, że przez ten ogromny stres, jaki przyniosło mu wymawianie imion pana młodego i pani młodej, musiał co chwilę przechylać kielicha, pełnego wódki. Cóż, każdy ma swoje sposoby na zwalczanie nerwów, a ten, choć niebezpieczny, należał do najpopularniejszych, a już szczególnie wśród rusków. Nie od dziś wiadomo, że ci mieli głowy mocne, jak stal. Już chciał powtórzyć po mężczyźnie, słowa przysięgi, kiedy jakiś inny facet zrównał tego pierwszego z ziemią i tonem nieznoszącym sprzeciwu, zwrócił się do jednej z druhen. Colton mógł tylko domyślać się, o czym rozmawiają, ale na szczęście już po chwili usłyszał znajomy język i kiwnął głową, jakby chciał powiedzieć, że no, teraz, to rozumie!
- Ja, Colton, przysięgam tobie Sa... Sarenko? - Parsknął cichym śmiechem, słysząc ów zdrobnienie. Czy on był jedyną osobą, która zwracała się do panny Sullivan per Sara? Wzruszył ramionami i zaczął na nowo. - Ja Colton, przysięgam tobie Sarenko, być twoim mężem, jak nakazuje słowo mówione przeze mnie, aż do dni moich ostatnich, a potem jeszcze w niebie. - Zakończył optymistycznym akcentem, i posłał swojej świeżo poślubionej żonie, promienny uśmiech, kiedy rosyjska druhna zwróciła się w jej stronę.
- Ja, Sullivan, przysięgam tobie Gresie, być twoją żoną, jak nakazuje słowo mówione przeze mnie, aż do dni moich ostatnich, a potem jeszcze w niebie. - Zakończyła tym podniosłym akcentem, by spojrzeć z dyskretnym wyczekiwaniem na pannę młodą. Och, doprawdy. Strach pomyśleć, co ta dwójka zrobi kolejnego dnia. Kiedy z ich głów wyparuje alkohol, zdrowy rozsądek powróci, a dobry humor gdzieś się ulotni. Czyżby trzecia wojna światowa, miała nadejść już za parę godzin? Nie. To będzie coś gorszego, prawdziwy a r m a g e d o n! Jednakże, kto by się tym przejmował, kiedy do sali weszło paru Rosjan, ubranych w iście rockowo-metalowe ciuchy, których zwieńczeniem były glany. Widok ten, był co najmniej zaskakujący, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo różnili się wyglądem od całej reszty, a dopiero po chwili pijany Colton doszedł do wniosku, że to musi być... Kapela! Kapela, która zagra na ich ślubie! W niebieskich oczach pojawił się błysk, a kiedy ta oto grupa, wyjęła magiczne gitary, jak i inne perkusje, czy też skrzypce, na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech. Pierwsze dźwięki z należytą mocą, rozbrzmiały w sali, a wszyscy na tyle, na ile pozwalał ich stan, zaczęli tańczyć. Jedni prawie walca, inni pseudo salsę, a jeszcze kolejni po prostu kołysali się w rytm muzyki, chyba nie do końca wiedząc, co się dookoła nich dzieje. Gregers z kolei, wyciągnął rękę ku Sarze i porwał ją w szalony taniec. W końcu, wesele trzeba należycie uczcić!
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 16 2015, 01:36;

- Powiedzmy sobie szczerze, gdybyś chciała mnie zaciągnąć do łóżka, już dawno byś to zrobiła - zauważył z rozbawieniem, chociaż przez moment wydawał się być śmiertelnie poważny. No właśnie. Oto nasz kochany Casey w swojej najlepszej formie, gdy człowiek musiał się nieźle nagimnastykować, żeby przypadkiem nie zgubić odpowiedniego toku rozumowania i nie pozwolić, by chłopak - ładnie rzecz ujmując - wywiódł go w pole. Chociaż poniekąd Marvell miał racje, prawda? Ślizgonka była ładna i seksowna. Nawet jeśli młodszy z tak ogromnym zaangażowaniem jej obu tych cech odmawiał, drocząc się i dogryzając na każdym kroku. To było dla nich takie typowe. Do bólu wręcz. Z drugiej strony, przez tę przyjaźń właśnie, traktował Blanco raczej jak siostrę i jej seksapil (czy co to tam było) absolutnie na niego nie działał. Tak, miejmy nadzieję, że tak już pozostanie, a ich relacja nigdy nie wejdzie na jakiś inny poziom. Gdzieżby tam! Po cholerę tracić przyjaźń przez chwilowe pożądanie, o którym i tak prędko zapomną? No właśnie. Na świecie było pierdyliard innych osobników. Inna historia, jeśli przez to "zaciągnięcie do łóżka" Vittoria rozumiała zakopanie się pod tą samą kołdrą, niewinne przytulanki i mało elokwentne rozmowy, których nie powstydziłyby się te tak zwane 'psiapsiółki' rodem z mugolskich produkcji. - Aczkolwiek komplement przyjmuję - dorzucił chwilę później, upijając łyk słonej herbaty. Cholera jasna, już samo mleko im nie wystarczyło, musieli dodać jeszcze soli? Zaklął w duchu, ale było to zdecydowanie lepsze, niż jakaś woda, czy mocny, ziołowy alkohol... ktoś jeszcze musiał być w tym miejscu trzeźwy, żeby doprowadzić ich w jednym kawałku do pociągu. Opcjonalnie odgonić upierdliwą klientelę gospody, w której nagle namnożyło się ludzi na potęgę.
Swoją drogą, może jeszcze zdarzy mu się ją skomplementować! Przecież aż takim skończonym, nieczułym dupkiem nie był. W sprzyjających okolicznościach, rzecz jasna. Tylko blondynka nie powinna za bardzo tej chwili oczekiwać, bo Ślizgon pewnie zrobi to zupełnie z zaskoczenia i tak, że w pierwszej chwili ciężko będzie załapać, że to pochwała...
- Myślisz, że by zadziałało? - zaśmiał się i mrugnął do niej porozumiewawczo. Jakoś ten cały szatański plan dotyczący pewnego Gryfona zaczynał się Casowi coraz bardziej podobać! Albo może podoba; mu się od początku, tylko jakoś ciężko było się przemóc i do tego przyznać. Nie jego wina, że Lacroix był osobą tak upierdliwą, a jednocześnie nieustępliwą! Czasami zastanawiał się, jakim cudem jeszcze nigdy nie zrobił mu żadnej poważnej krzywdy, no i ostatecznie zawsze jakoś kończyło się na tej niezręczności, do jakiej zagrania Aurèle czasami prowadziły.
Słysząc to iście prowokacyjne zdanie, spojrzał na nią z niedowierzaniem i sekundę później już był niebezpiecznie blisko - dzieliły ich zaledwie centymetry.
- Uważałbym, czego sobie życzysz, Titi - oczywiście się droczył, lecz dziewczyna wcale nie musiała o tym wiedzieć... ta, bo przecież bardzo trudno było się domyślić, no nic. W każdym bądź razie, kontynuował tę farsę jeszcze przez kilkadziesiąt sekund, zanim wyprostował się tak, jak gdyby nic podobnego nie miało miejsca. - Jeśli nie przestaniesz mnie komplementować, uznam, że czegoś ci do tej wódki dosypali... albo że ten wypadek jednak odcisnął jakieś piętno na twoim zdrowiu. Nie wiem co gorsze. - Nie, żeby nie lubił słuchać pochwał! Po prostu wiedział, że Vittoria normalnie nie rzuca nimi na prawo i lewo, a teraz robi to tylko po to, by go udobruchać. A przecież już się zgodził.
Powrót do góry Go down


Vittoria Blanco
Vittoria Blanco

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : 583
  Liczba postów : 319
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10233-vittoria-blanco
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10243-wlasciwie-to-i-tak-pewnie-nawet-nie-przeczytam#283554
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10244-vittoria-blanco#283555
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 16 2015, 10:13;

- Może masz rację – Dobrze, uznałam w końcu jego rację. Niech mu będzie, że jednak jest jedynym facetem na świecie, który mnie kompletnie seksualnie nie interesuje. Oh, co ja gadam? Nie jestem jakoś szczególnie rozwiązła. Po prostu zdarza mi się oceniać facetów w skalach dotyczących różnych cech. Może to być głębokość oczu, bycie uroczym, a czasem jest to po prostu kwestia jak dany chłopak mnie kręci. Na temat Caseya się nie wypowiem, bo po prostu nie chcę – Ot nie na tym polega nasza relacja. Raczej staram się nie zauważać w nim więcej niż dobrego kumpla. Dobrze jednak, że on widzi we mnie kobietę. Mam już zbyt dużo znajomych, którzy witają się ze mną słowami „Cześć Stary”. Poszaleć można.
- Myślę, że jesteś świetny w swojej sztuce. Spotkacie się zapewne gdzieś przypadkiem, bo nauczyciele będą coś organizować. Zajmij się nim porządnie, niech nam Aureolek przepadnie – Plan musiał zacząć działać jak najszybciej. Jeszcze nam Cas zrezygnuje, więc lepiej nie siedzieć na tyłku i nie myśleć za dużo, tylko działać. Poza tym tłok i krzyki jakie tutaj zapanowały zdecydowanie nie podobały się moim uszom. Kiedy ślizgon się zbliżył uśmiechnęłam się dyskretnie.
- Idź mi stąd, bo Cię dźgnę palcem w oko – No, dobrze, że się wyprostował. Ciężko byłoby mi spełnić tą groźbę, bo no jakoś tak... Dziwnie by było go oszpecać, jak on musi być teraz śliczniutki nie? Właśnie! Musimy się w końcu iść przebrać, chorzy nic nie załatwimy – Już Ci nic nie mówię, chodź do pociągu. Chyba w końcu jestem gotowa tam wrócić – Wyszeptałam cicho momentalnie przyjmując szczerą powagę na twarzy. Dwoma dużymi łykami dopiłam to, co miałam w swojej szklance i poczęłam się zbierać do wyjścia. Poczekałam jeszcze na niego nim zniknęliśmy w puchowym piekle.

Z/t
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 16 2015, 23:45;

Zatem ruszyli spokojnie do gospody, zostawiając te wszystkie, wydawałoby się, tak potrzebne panience Lloyd rzeczy. Szli spokojnie, albo raczej to ona spokojnie go prowadziła, w międzyczasie rozmawiając o ich położeniu geograficznym i w ogóle. Bliżej Mongolii i Chin.. Zadziwiające, naprawdę zadziwiające, że była w stanie określić ich położenie. Z mniejszym lub większym marginesem błędu oczywiście, cóż raczej pewnie mniejszym, coś miał takie przeczucie. No i pogadali chwile jeszcze o tym całym używaniu magii i tak dalej. Tutaj z kolei Piątek mógł się wykazać, bo przecież trochę świata zwiedził. Nie, żeby się chwalił czy coś. Zwyczajnie coś tam powiedział, że kiedyś tam, jechał przez Rosję, miał okazję trochę tego kraju i świata zwiedzić, stąd wie takie rzeczy, no i takie tam tiruriru i pączek z lukrem, jak to mawiają. Jakoś tak, nie patrząc nawet kiedy, dotarli do tej gospody. Oczywiście cały czas pod rękę. Swoją drogą, nawiązując do poprzedniego wywodu, odnośnie popularności, ciekawym jak dużo plotek już spłodzili tym samym. Nie bardzo wiedział, jak jego towarzyszka, ale sam Piątek stety, niestety był raczej dość znany w Hogwarcie. I nie tylko w Hogwarcie, notabene niekoniecznie z przyjemnych rzeczy. Znaczy okej. Rzeczy za które był znany, były niesamowicie przyjemne, ale nie robiły mu niestety dobrej opinii. Cóż, cóż, cóż, cóż. Biedne dziewczę. No, ale chyba niezbyt przejmowała się ta urocza istotka opinią, skoro akurat z nim poszła. W sumie, to całkiem był z tego powodu zadowolony. Zawsze to miłe i z obycia i dla oka, towarzystwo, nie? Czegoś chcieć więcej?
Kiedy już weszli do przybytku, znaleźli i usiedli przy jednym z wolnych stolików, Piątek jak na rasowego gentlemana przystało, pomógł jej pozbyć się okrycia wierzchniego no i oczywiście usiąść. Cała gospoda.. miała swój wiejski, nieco domowy klimat. Przyjemne miejsce, naprawdę przyjemne. Zapewne zbyt wielu gości owy Kriliij nie widział, choć kto wie? W sumie, to tak duży kraj, nigdy nie wiadomo kiedy zepuje się pociąg, jak teraz na przykład. Albo dotrze tu jakiś psi zaprzęg, względnie zbłąkany wędrowiec, który postanowiłby całą Rosję zwiedzić, jak niegdyś Krukon. – To… Czego się napijesz? – zapytał, nieco parodiując jej poprzednią zachętę, to znaczy nieznacznie unosząc brwi i w ogóle. No, czegoś musieli, prawda? Cholera. No, musieli.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyWto Lut 17 2015, 12:38;

- Zazwyczaj mam rację - zaśmiał się, puszczając do niej oczko. No szczerze mówiąc, lepiej żeby nie uważała go za obiekt zainteresowań, bo może się mocno przeliczyć, prawda? Casey raczej nie należał do zbyt wylewnych osób, a ich relacja od samego początku była przykładem tej praktycznie nieistniejącej przyjaźni damsko - męskiej... i chyba tylko dlatego miała jakąś rację bytu. Nie oszukujmy się, gdyby doszło pomiędzy nimi do czegoś poważniejszego, prawdopodobnie zmieniliby swój stosunek do siebie nawzajem. Przecież lepiej, żeby byli tym wyjątkiem, niż jednym z pośród wielu, co nie? Dlatego też bezpieczniej trzymać się linii „zupełnie mnie nie interesujesz”. Jeden problem z głowy.
- Mhm... postaram się - zapewnił, bo skoro już w coś się angażował, to raczej nie po to, by sprawę zawalić. To absolutnie nie byłoby w jego stylu, gdzieżby tam!
Posłusznie odsunął się od niej, dopił swój napój i podążył w krok za nią, mając tylko nadzieję, że po drodze do pociągu uda im się nie zamarznąć.
    { z/t }
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyWto Lut 17 2015, 18:04;

Wiadomo, że musiała się trochę na geografii znać, skoro w dzieciństwie potrafiła cały dzień spędzić nad atlasem geograficznym, który w końcu pokryty był czerwonymi kropkami, które zaznaczały miejsca, w które Lloyd chciałaby się udać. Należały do nich Chiny, Japonia, Francja, Czechy, Polska, Włochy, Hiszpania, USA, Australia,... Prawdę mówiąc, chciała zwiedzić wszystko, co możliwe. Rosja też była na jej długiej liście, aczkolwiek nie marzyła jej się podróż koleją transsyberyjską. Gospoda w samym środku Syberii również nie klasyfikowała się jako miejsce najskrytszych pragnień... Ale już lepsza ta gospoda, niż rozgruchotany pociąg, prawda?
Plotki? Kto by się tym przejmował. Ludzie zawsze będą gadać, taki już ich urok. Dla Voice spojrzenia pewne ciekawości nie były niczym nadzwyczajnym. Ktoś kiedyś powiedział, że kobieta idąca gdzieś z mężczyzną (bądź w odwrotnej kolejności), zawsze wzbudzi pewną sensację. Wiadomo, cudze życie jest zawsze ciekawsze, niż nasze własne, nie mamy swoich problemów, swoich dylematów. Ani jednego.
Przyjemne rzeczy... Palenie jest przyjemne. Picie jest przyjemne. Kupowanie kolejnego, zbędnego bibelotu jest przyjemne. No i, oczywiście, przyjemny jest seks. Jedno słowo i tyle opinii, tyle kontrowersji, tyle zdziwionych i karcących spojrzeń... A przecież, tak zasadniczo, to jedna z czynności życiowych, takich jak odżywianie. Szkoda, że niektórzy widzą w tym tabu i wielkie, czerwone światło. A w wypadku, gdy zbliżeniu nie towarzyszy uczucie wyższe, takie jak miłość... Dlaczego niektórzy robią z tego taką tragedię? Och, chwilę. Ile ludzi, tyle zdań. I każdy ma trochę racji.
Gdy tylko Piątek pomógł Voice zdjąć płaszcz, poprawiła szary, dość cienki sweter i zsunęła gumkę z włosów, które spadły kaskadą na jej plecy i ramiona. Z jego pomocą usiadła przy stoliku. Na sto procent nie można tam było dostać Ognistej. No, cóż...
- Mm... - zamyśliła się przez chwilę, gdy zadał pytanie, po czym krótko rozejrzała po lokalu. Jakiś facet przy stoliku za nimi pił coś, co ewidentnie było wódką... Szkoda, że zapewne nazywało się inaczej. Lloyd odwróciła się więc do mężczyzny i nienagannie wyrecytowała po rosyjsku:
- Przepraszam! Co to? - spytała, wskazując na szklankę. Po uzyskaniu satysfakcjonującej odpowiedzi ponownie odwróciła się w stronę Piątka. - Samogon, proszę - uśmiechnęła się, płynnie przechodząc na angielski i odgarniając włosy z ramienia.
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyCzw Lut 19 2015, 20:25;

- Ja, Sullivan, przysięgam tobie Gresie, być twoją żoną, jak nakazuje słowo mówione przeze mnie, aż do dni moich ostatnich, a potem jeszcze w niebie. - wymruczała przeciągłym głosem do wszystkich zebranych i nieśmiało przygryzła dolną wargę, gdy speszona opuściła jasną łepetynę do dołu. Delikatnie pociągnęła palcami za półprzezroczysty, koronkowy welon jakby chcąc nim zakryć swoje rumiane lica i dopiero gdy poniosła błyszczące rozbawieniem swoje ślepia - mimowolnie roześmiała się cicho i przycisnęła swoją dłoń do ust. Mierząc czekoladowymi tęczówkami swojego towarzysza a chwilę później dwójkę ruskich amantów - zmrużyła podejrzliwie swoje ślepia i już miała im coś powiedzieć gdy nagle doszła do wniosku, że zbyt dobrze się bawi. A strumienie wódki i innych promilowych wynalazków, dodały jej więcej typowego animuszu jak i pewności siebie -  w końcu to Sarenka! Od dzisiaj Coltonowa. Od jutra najprawdopodobniej wdowa gdy po przebudzeniu z nieprawdopodobnym bólem głowy - w afekcie udusi swojego lubego, że miał czelność ją zaciągnąć do syberyjskiej gospody i z czystym sumieniem posłać do grupki narwanych kobit na totalne upojenie alkoholowe.  Teraz jednak Sarenka była upojona i rzeczonym alkoholem i wszechogarniającą radością i puchońskie biedactwo niemalże emanowało wszelką miłością do całego świata. Z tegoż względu, gdy w końcu ogłoszono młodziaków w pełni zalegalizowanym i magicznym małżeństwem - Sarenka zgodnie pokiwała łepkiem, że się zgadza i tym samym podpisując na siebie wyrok śmierci -  z rozpędu wycałowała ruskiego urzędasa, barmana oraz drużbę Coltona, że poświadczyli za nich ze swego czystego serducha. Na słodki koniec zostawiła sobie takiego anielskiego chłopa co się nieprzyzwoicie i pijacko  (jak Sara) szczerzył do niej, to i tegoż zgodnie z zaleceniami innych ucałowała, uprzednio pociągając go za uszy, by łaskawie schylił swój kudłaty łeb. Dopiero wtedy uśmiechnęła się szeroko, zasalutowała innym, że spełniła swój obywatelski obowiązek i idzie oblewać młodą parę. Biedna ta Sara. Nie chciało jej się nawet dokładnie przeanalizować całej sytuacji, że to za swoje własne zdrowie będzie pić i za tego jasnowłosego z którym do niedawna się zaciekle kłóciła pod Trzema Miotłami! Dlategoż wzruszyła niedbale ramionami i instynktownie unosząc nieco do góry swoją białą kieckę, miała w zamiarze ruszyć dość chwiejnym krokiem do stolika, gdy nagle drzwi do gospody się otworzyły i wkroczyła do środka.. najprawdziwsza kapela! Rosyjska! Metalowce! Glanowce! Z gitarami! Robiąc zgrabnie i powabnie w tył zwrot, ponownie zakręciła się wokół Gresa i w końcu opierając na jego ramieniu swój obolały i nieco szumiący łepek, wydęła lekko dolną wargę i zatupała sobie do rytmu.
- Dali nam kapelę! Ciekawe na czyj rachunek, hm. - stwierdziła rezolutnie, korzystając z chwilowego przebłysku swojego geniuszu po czym wykręciła swoją szyję, by móc dojrzeć basistę ów zespołu. Niestety delikatne pieczenie oraz niemrawe swędzenie na palcu, gdzie powinna się znaleźć ślubna obrączka coraz bardziej denerwowało Sarenkę. I dlatego rzucając okiem, na swoją dłoń wręcz oniemiała i chcąc coś pokazać Coltonowi - ten oczywiście musiał ją zaciągnąć na sam środek parkietu!
Wśród dzikich pląsów, nieokiełznanych tańców godowych oraz plemiennych, kilku odważnych rusków z czapami lisa naciągniętymi aż po same ślepia, raczyli udokumentować całe ich w pełni magiczne i legalne zaślubiny - magicznymi zdjęciami! A kapela czyli nieco starsza młodzież od samej Coltonowej i Coltona, całkiem nieźle zasuwali na swoich gitarzyskach, skrzypach oraz jakichś dzikich bębnach. Wesele powinno być wesołe i szalone! I na wariackich papierach najlepiej! Doprawdy zabawne, że właśnie przy kontuarze urzędas z barmanem podpisywali jakiejś ministralne papierzyska i różdżkami wyczarowywali wielkie pieczęcie! Później tylko rozbłysło nad papierem jasne światło i.. zniknęło wszystko. Wraz z aktem małżeństwa, oczywiście. Zapewne nikt nie domyślił się, że ów akt małżeński w tym samym czasie pojawił się w teczce w odpowiednim Departamencie w Ministerstwie Magii z siedzibą w Londynie oraz.. we wszelkich innych Ministerstwach! Przy kolejnym obrocie w rytm skocznej muzyki, puchońska niezdara potknęła się, zaplatała we własną suknię i przy okazji w syberyjską pelerynę Coltona i dopiero gdy zacisnęła palce na jego nadgarstku.. jakieś znaczki na palcu blondasa, zwróciły jej uwagę. Z pewną ciekawością, przekrzywiła do boku głowę i poczuła jak oczy coraz bardziej jej się rozszerzają.
On miał tatuaż!
Zamiast obrączki ślubnej, na jego serdecznym palcu, widniało coś na kształt.. tatuażu. Na pierwszy rzut oka, był cholernie dopracowany i posiadał mnóstwo szczegółów. Gdyby miała przymrużyć oczy, co też i uczyniła, całość wyglądała jakby miał wytatuowane buzujące płomienie. Jakby ów magiczna obrączka, odzwierciedlała jego niepokorny charakter, tą upartą stronę i nieprzystępność. Ale według Sary przypominało to jej także uczucie ciepła, przyjemności i bezpieczeństwa. Chociaż z ogniem podobno nie można igrać. Z drugiej strony, gdy przekrzywiła głowę i zerknęła na swoją dłoń, sama wstrzymała swój oddech z zachwytem. Jej obrączka niewiele się różniła od jego! Jej serdeczny palec również zdobił, delikatny i misterny tatuaż, który z kolei przedstawiał łagodne, morskie fale. Aczkolwiek, jeśli by się spojrzało na niego z drugiej strony, to łagodność fal przemieniała się w nieokiełznany sztorm. Co ciekawsze! Oba tatuaże delikatnie się mieniły i wręcz wiły, jakby to magia w nich buzująca nadawała im prawdziwego i jeszcze bardziej wyrafinowanego charakteru. Zapewne, gdyby młodziutka Sara i Gregres byli nieco bardziej trzeźwi, to od razu, by odgadli, że to ich obrączki odbiły się w ich więzi. Morskie fale na pozór wzburzone i gwałtowne - są częścią osobowości a tym samym i częścią samego Coltona. A buzujące płomienie, przywodzące na myśl ciepło i opiekę i będące zarazem uosobieniem Sarenki - odbiły się z kolei na serdecznym palcu u Coltona. I ile się zmieniło przez ten krótki okres czasu w jakim się zapoznali! Wtedy nie  dość, że nie roześmiałaby się tak swobodnie w jego towarzystwie, jak teraz -  to gdyby jednak to zrobiła,  to wtedy nieprzystępny i iście ślizgoński Colton, tak zmyłby jej głowę, że pewnie przepłakałaby następny miesiąc. Bądź przeklinała go na wszelkie sposoby. Wtedy pod Trzema Miotłami nie lubiła go, choć szanowała - jego cięty ozor, błyskotliwe dedukcje oraz wężowate poczucie humoru, zaimponowało jej. Jednak teraz mając zamgloną świadomość, że po pijaku wyszła za swojego przeszłościowego nemezis jakoś jej nie odrzucała. Bardziej bawiła! Poznała go w pewien sposób i być może to było właśnie to. Nie widziała w nim już tylko niebrzydkiej buźki i nie słyszała jedynie ripost pokrytych jadem. Ba! Dogadywali się całkiem nieźle! Na przekór wszystkiemu stworzyli nawet parę! Gdy te wszystkie wydarzenia niemalże przeleciały przed oczami biednej Sarenki, ta jedynie zamrugała  i jak przy wymawianiu przysięgi małżeńskiej, przygryzła tym razem zabawnie dolną wargę i zerknęła ku swojemu małżonkowi z typową dla siebie figlarnością.
- Rozumiem, że teraz przepadłam, ta Colton? - spytała przyciszonym głosem blondasa i spoglądając na niego swoimi wielkimi, czekoladowymi tęczówkami, uśmiechnęła się szeroko i zadarła zadziornie głowę do góryy. By po chwili obwieścić nową nowinę i od razu wręcz automatycznie i na czuja walnąć swoim łepkiem o klatkę piersiową Gresa, tym samym czując, że utrzymanie się w pionie nagle okazuje się być piekielny trudnym zadaniem. I awykonalnym w jej mniemaniu!
- Chyba zasnę, Gresiuu. - wymruczała dziwnie słabym głosem i nagle kolana przed panienką Colton się ugięły.
Powrót do góry Go down


Ambroge Friday
Ambroge Friday

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 166
  Liczba postów : 1394
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6204-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6383-ambroge-friday
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7523-a-friday
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPią Lut 20 2015, 23:33;

Dzieciństwo z atlasem, haa?! Skąd on to znal. No, nie siedział nad atlasem, akurat. No, ale jego wiecznie wyjeżdżająca matka, to na jakieś misje, to budować studnie, albo robić setki innych rzeczy, by walczyć o sprawiedliwość oraz wolność naszą i waszą. Tak, zostawiając go na tygodnie, niekiedy miesiące, szczęśliwie nigdy lata, często po powrocie opowiadała mu o lokalnym folkloru, krajobrazie, klimacie, no i przede wszystkim mówiła o sensie sprawy, dla której opuściła ciepły dom i pozostawiła tęskniących męża i syna. W końcu, podobnie jak w jej przypadku, lista miejsc do zobaczenia rosła w niesamowitym tempie. Wystarczył jeden wyjazd mamy.. No i szczęśliwie udało mu się je zobaczyć, przynajmniej w większości, ale no. Grunt, że zobaczył cokolwiek, prawda? Prawda! Jezus. Z kim on tutaj siedział? Chyba serio interesował ją otaczający świat. Albo miała rosyjskie korzenie. Albo zwyczajnie tutaj już kiedyś była – no może niekoniecznie na Syberii, ale w Rosji w ogóle. W końcu.. To płynne władanie językiem. Niemalże wyzbyła się całego angielskiego akcentu. No, nie można powiedzieć, był pod wrażeniem dla wyczynów przed chwilowych panienki Voice. Bo i jak tu nie być? On by się zapewne nie dogadał, a nawet jeśli, na pewno nie korzystając wyłącznie z języka, ale i pewnie nóg, rąk, całego swojego ciała. Chyba dobrze, że akurat tutaj z nią trafił. Przynajmniej nie zginie, nawet jeśli przynajmniej coś w międzyczasie ugra w rozmowach z tutejszymi, oraz.. nie ukrywajmy, miło spędzi czas. Przy alkoholu. Którego picie – zaiste jest przyjemne. Po krótkim czasie chłopak wrócił na miejsce, niosąc w rękach zamówienie. Samogon (?) razy dwa! Szybko dotarł do stolika, w międzyczasie omal nie rozlewając wszystkiego, kiedy drzwi do przybytku otwarły się nieco szerzej niż powinny, witając gościa  i wszechobecny mróz uderzył w niego od tyłu. Ostatecznie postawił przed nową koleżanką zamówienie, po czym rozsiadł się wygodnie i  zapalił. Oczywiście nie omieszkał wcześniej poczęstować dziewczęcia, mimo iż szlugów na wyjazd jak na lekarstwo.. – To więc. Przepraszam, że od tego zacznę, ale to chyba najbardziej nurtujący wszystkich temat od ostatnich kilku…godzin….? – zastanowił się. Przerwał, bo papieros mimo  wszystko był ważniejszy. Wiesz, głód nikotynowy ciężka sprawa, poza tym rak jak dziecko, trza dbać. – Bardzo ucierpiałaś w tym wypadku?
Powrót do góry Go down


Blaze Ettréval-Revie
Blaze Ettréval-Revie

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Ravenclawu
Galeony : 657
  Liczba postów : 143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9998-blaze-ettreval-revie#279035
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10000-spalone-listy-ze-stanow#279041
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10001-blaze-ettreval-revie#279045
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Administrator




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptySob Lut 21 2015, 19:37;

Przyjście wieczorem do Gospody Kirilija rzeczywiście było dobrym wyjściem. Nie miał najmniejszej ochoty trzymać wszystkich na mrozie tylko po to, by sprawdzić, co udało im się zebrać. Sam oczywiście chciał przebywać w cieple tak długo, jak to możliwe, gdyż wcześniej nie zetknął się z takim ziąbem. Liczył też na to, że uniknie jakiejkolwiek choroby. Wolał być w pełni sił, gdy przyjdzie mu ponownie stawić czoła swoim podopiecznym w Hogwarcie.
Usiadłszy przy stoliku w doskonale widocznym miejscu, wyciągnął pomniejszony koszyczek z kieszeni spodni i powiększył go zaklęciem. Mając już możliwość składowania zebranych przez uczniów ziół oraz roślin, czekał spokojnie na nich, aż wrócą. Żywił nadzieję, że nic im się nie stało, choć słyszał o Syberii dziwne plotki w czasie tego krótkiego pobytu. Odrobina rywalizacji oraz brak środków w oszukiwaniu powinny wystarczyć, by zaczęli dbać o swoje istnienie. Chyba. Nie miał całkowitej pewności, że coś kogoś nie pożarło. Ale przecież nic takiego nie powinno mieć miejsca, prawda? Nie powinien się tym przejmować, a jednak tak się działo i nie czuł się dobrze z tą myślą. Co rusz zerkał na drzwi Gospody, chcąc ujrzeć pierwszych poszukiwaczy. Przez kilka minut nie spuszczał wzroku z okna wychodzącego na front przed starym, zniszczonym budynkiem, a później uśmiechnął się lekko, widząc wracających uczniów. Odczekał stosownie parę chwil, aż wszyscy zebrali się w jednym miejscu i wstał z miejsca, aby bez słowa przejrzeć ich znaleziska.
Informacje:
Kostki:
Kod:
Powrót do góry Go down


Sheila Greene
Sheila Greene

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 128
  Liczba postów : 118
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10363-sheila-greene
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10365-wredna-sowa-sheily
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10366-sheila-greene#286025
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptySob Lut 21 2015, 20:58;

Dziewczyna ciągnęła za sobą Aidena, dokładnie oglądając roślinkę. Następnie przyglądała się rysunkom. Miała nadzieję że nie znalazła, żadnej trującej albo niebezpiecznej rośliny.
-Ciekawe co to?- mruknęła pod nosem dziewczyna, czym do cholery był ten kwiatek? Rodzeństwo szybko weszło do gospody, przynajmniej tam było ciepło.
-Chyba zaraz zamarznę- powiedziała Puchonka obracając się do Aidena, potarła dłońmi o spodnie żeby choć trochę je rozgrzać. Ściągnęła swoja wielką czapkę i rozglądnęła się po pomieszczeniu. Ujrzała pana Blaze’a, pociągnęła brata za kurtkę i popędziła w stronę nauczyciela.
-Dobry Wieczór- przywitała się Greene stając przed profesorem, szybko wyjęła roślinkę, którą miała w kieszeni i położyła ja na stole. Dokładnie słuchała tego co miał jej do powiedzenia pan Blaze i co chwilę kiwała głową, dając do zrozumienia że zrozumiała. Na całe szczęście roślinka dziewczyny została pochwalona i była szansa na jej ratunek. Lecz musiała zostać u profesora, Puchonka uśmiechnęła się do niego i kulturalnie pożegnała. Kiedy Aiden pokazał swojego kwiatka, dziewczyna odeszła na bok żeby mu nie przeszkadzać. Nie potrwało to długo, jej brat po chwili stał u boku Greene.
-I jak?- zapytała z zaciekawieniem blondynka wychodząc z gospody. Miała nadzieję że i jemu się udało. Zielarstwo było jednym z jej ulubionych przedmiotów, w dodatku była z niego całkiem niezła. Dlatego jak najbardziej podobało jej się to zadanie i miała nadzieję że, będzie ich więcej. Idąc drogą Sheila zauważyła wielu uczniów wchodzących do gospody, jak widać nie tylko ją naprawdę to zainteresowało.
-Opowiadaj lamusie- powiedziała dziewczyna i szturchnęła Aidna, łokciem w żebra. Jakoś nie był zadowolony. Chyba nie lubił szukać roślinek.

z/t

Wylosowana kostka: 5
Link do losowania: *klik*
Miejsce szukania ziol: Syberyjska Tajga
Otrzymane punkty do kuferka: -
Dodatkowe bonusy: -
Powrót do góry Go down


Gillian M. Goyle
avatar

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 192
  Liczba postów : 186
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10326-panna-blackburn#284895
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10350-ruda-jest-moja#285205
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10351-gillian-meredith-jill-goyle#285206
Gospoda Kirilija QzgSDG8




Gracz




Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija EmptyPon Lut 23 2015, 19:02;

Wylosowana kostka: 3
Link do losowania: *klik*
Miejsce szukania ziol: Kolorowe skałki
Otrzymane punkty do kuferka: -
Dodatkowe bonusy: -


Od krzyczenia bolało ją gardło. Od upadku bolało ją kolano. Serce i duma bolały ją przez zniszczenie roślinki. Wiedziała, że nauczyciel bardzo liczył na nich wszystkich, że każde zioło było dla niego bardzo ważne. Zawiedziona dziewczyna weszła do Gospody z nieszczęśliwą minką, obdrapana, brudna i ze ściśniętym gardłem. Jak ma mu wytłumaczyć, że jest idiotką?
-Profesorze Blaze... -Zaczęła niepewnie Gillian, wbijając wzrok w ziemię. -Przepraszam! Nie wiedziałam, że ta roślinka jest taka mała no i... naprawdę nie mam pojęcia, co dokładnie się wydarzyło. Mogę poszukać ich znowu, naprawdę! - ...chociaż wcale nie mam ochoty. W istocie, Gillian ani trochę nie chciała jeszcze raz przez to przechodzić. W dodatku teraz prawie się przewróciła, bo poczuła rwący ból w lewym kolanie. Zgodnie z poleceniem nauczyciela zajęła miejsce przy jednym ze stołów i przyjęła jego pomoc. Wdzięczna przestała już zastanawiać się, czy przez jej głupotę Gryffindor zostanie ukarany ujemnymi punktami. Przecież o niczym takim nie wspomniał, prawda?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Gospoda Kirilija QzgSDG8








Gospoda Kirilija Empty


PisanieGospoda Kirilija Empty Re: Gospoda Kirilija  Gospoda Kirilija Empty;

Powrót do góry Go down
 

Gospoda Kirilija

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Gospoda Kirilija JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Syberia
 :: 
Czernyj Pritok
-