Tym razem czarodzieje z Hogwartu będą mieli okazję przez całe ferie mieszkać w przedziałach kolei transsyberyjskiej. Raczej nie jest to wymarzone miejsce do spania. Ogromny ścisk sprawia, że wszyscy mieszkańcy mieszczą się w środku dopiero wtedy, gdy każdy z nich siedzi na swoim łóżku lub ewentualnie stoją maksymalnie dwie osoby. Należy pamiętać, że trzeba było gdzieś upchnąć także szkolne kufry, na które nie było miejsca ponad głowami śpiących, głównie ze względu na to, że niektóre przedziały są wyposażone w dwupiętrowe prycze. Pozostało więc umiejscowić je tuż przy średnio miękkich materacach, nakrytych raczej cienką pościelą. Jeśli ogrzewanie nawali, potrafi być tutaj naprawdę chłodno, więc wszyscy magiczni pasażerowie już dawno wypracowali sobie odruch rzucania zaklęcia ogrzewającego na samym wstępie, jeszcze nim przyjdzie im do chociażby wściubienia nosa do środka.
A zatem podróż. W sumie, czemu nie! Miał tylko Puchon cichą nadzieję, że nie będzie ona trwała całych ferii. W sumie, byłoby trochę słabo, ale no. Nie nastawiajmy się negatywnie, a z uśmiechem podchodźmy do jutra, tak? Tak dokładnie! Swoją drogą, zimno w tym pociągu. Znaczy się, ogrzewanie działało i w ogóle wszystko, wszystko, ale mimo to. Spodziewał się raczej nieco wyższej temperatury. To nie byloby takie złe, prawda? Szczęśliwie, miał od czegoś różdżkę i znajomość zaklęć, toteż natychmiast gdy tylko dostał się już do jakiegoś przedziału, w którym widniało jego nazwisko, rzucił taki właśnie urok. Jak to dobrze, że nie spał nigdy na tych bardziej praktycznych zajęciach. Bardzo dobrze. Tylko czemu tak pusto? Ludzi, więcej ludzi! Wtedy będzie cieplej. Przynajmniej miał taką nadzieję. Nie, no. Tak! Tak będzie. Czysta fizyka, czy jak tam się nazywa ta mugolska nauka badająca te zjawiska, o tym mówiła. Wszyscy będą tu siedzieć, poza tym będą oddychać i od razu będzie cieplej. O wiele cieplej. No, ale póki co nikogo nie było. Hill siedział więc spokojnie, wyglądając za okno. Krajobraz w zasadzie nie będzie zmieniał się wiele przez cały ten czas. Albo drzewa, albo pola. I tak w koło Macieju. Tylko, żeby pociąg nigdzie się nie zatrzymał, bo coś tam. To byłoby straszne. Nie dość, że zimno , to w dodatku znacząco mogłoby opóźnić podróż. Ech. Życie. Oby tylko nie napisało takiego scenariusza.. Cóż, nie ma co gdybać, tak? Tak! Tymczasem kolejni uczniowie, studenci i zapewne nauczyciele pojawiali się w pociągu. Szczęście prawdziwe, naprawdę, że udało mu się być jedną z pierwszych osób, które dostały się do środka. Przynajmniej mógł bez przeszkód większych znaleźć swoje miejsce i w ogóle. Tak, nie ma to jak fart. Swoją drogą, współczuł nauczycielom właśnie no i prefektom w sumie też. Ogarniać taką masę ludzi. Szczere kondolencje. Serio, jak bardzo chciał być prefektem, tak bardzo się cieszył w takich sytuacjach, że nigdy nie dostąpił tego zaszczytu, naprawdę. Wolałby się prawdopodobnie pociąć, niż to robić. A potem jeszcze i tak słyszeć narzekania jakiś ślizgonów którym i tak się nic nie podoba. Żyć nie umierać. A propos życia i śmierci. Spać mu się chciało. Tak, to dobry pomysł! Krótka drzemka, zawsze spoko! Podjąwszy tą decyzję, ułożył się wygodnie na materacu i zasnął.
Ferie! Kto nie uwielbia ferii? Jak tu się z nich nie cieszyć i do tego jeszcze ta podróż koleją transsyberyjską. Marzenie! Aleks aż podskakiwała z radości, gdy się w końcu zaczęły i dowiedziała się w końcu co będą robić. Tak długo czekała. W końcu są. Nie rozumiała jak ktoś mógłby być z tego powodu niezadowolony, a chyba sporo osób takich było. W pociągu gdzie nie popatrzyła samy gbury, które myślały tylko o tym kiedy to się w końcu skończą lub pierwsze co robiły po przyjściu do wagonu to poszły spać. Zupełnie bez sensu. Przecież trzeba się cieszyć. Puchonka nie mogła wręcz usiedzieć w miejscu od tygodnia... zresztą co się dziwić ona i tak nigdy nie może usiedzieć w miejscu. Może i podróż świstoklikiem nie należał do najprzyjemniejszych, ale to wcale nie zmniejszyło podekscytowania dziewczyny. Gdy tylko profesor skończyl swoje przmównie, błyskawicznie zerwała się z miejsca i w swojej krótkiej białej spódniczce pobiegła po przedziału. O dziwno nawet się po drodze nie potykając. Nie miała problemów z przebiciem się przez tłum ludzi. Drobna, niska i jeszcze ten jej malutki bagaż, no i w końcu nie miała zbyt daleko. Odnalazła jeszcze swoje nazwisko na drzwiach przedziału numer i z łoskotem otworzyła drzwi wejściowe. Przeczytała, że ma być aż sześć osób i spodziewała się już małego tłumu w przedziale, a tu tylko jakiś chłopka, który w dodatku spał. Gdzie wszyscy wyparowali? Przecież na korytarzu tyle ludzi a tu taka pustka? Weszła do środka i od razu poczuła miły powiew ciepła. Na szczęście. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale w pociągu było strasznie zimno. Spojrzała na chłopaka. Śpioch jeden. Ledwie przyszedł i od razu w kimę. Nie chciała go jednak budzić... chcieć to jednak czasem za mało. Była tak podekscytowana, że nie zauważyła kufra leżącego na ziemi, potknęła się o niego i runęła jak długa. Przeklęty mały przedział. Może gdyby upadła po prostu na ziemie nic by się takiego nie stało, ale zrobiła to tak niefortunnie, że uderzyła czołem o metalowa ramę łózka. Na chwile ją zamroczyło a w oczach pojawiły się łzy. Usiadła na ziemi, trzymając się mocno bolącego miejsca. No tak to mogło się stać tylko jej. Na samym wstępie się wywalić i nabić sobie guza. Brawo Aleks! W dodatku upadając narobiła przy tym tyle hałasu, że pewnie umarłego by obudziła.
Sarah wyszła ze swojego przedziału, razem z sówką Alex, która przyniosła jej wiadomość. Wzięła też swoją gitarę i skierowała się w stronę przedziału nr. 4. Miała naprawdę dobry nastrój i szczery zamiar zrobienia czegoś szalonego z przyjaciółką. I może poznania jakichś fajnych nowych osób...? Nigdy nie wiadomo. Na korytarzu było dość pusto więc szybko go przemierzyła i już stała pod właściwymi drzwiami. Otworzyła je, robiąc przy tym trochę hałasu, i tanecznym krokiem weszła do środka. Spodziewała się większej ilości osób, ale zobaczyła tylko dwie: jakiegoś śpiącego puchona i przyjaciółkę siedzącą na ziemi z łzami w jej pięknych oczętach, trzymającą się za czoło. Podeszła do niej szybko, rzucając gitarę na jakieś wolne łóżko, i przyklęknęła przy niej. -Nic ci nie jest Alex? - zapytała, w jej oczach można było dostrzec troskę, ale też te dziwne ogniki radości, które nigdy jej nie opuszczały.
Wszystko trwało zaledwie chwilę, podczas której zgasły światła, rozmowy zostały przerwane, a drzwi oddzielające przedział od korytarza z hukiem zostały otwarte. Nagły powiew zimnego powietrza przyprawił o gęsią skórkę, u niektórych wywołując nieprzyjemny dreszcz. Czyżby miała nastąpić powtórka z rozrywki? Czy Lunarni nadal stanowili zagrożenie? Nie wiadomo. Sprawdź, co miało miejsce. Gdy światło ponownie się zapaliło, przedział został niemal przewrócony do góry nogami. Pościel oraz podręczne bagaże leżały na środku. Przez otwarte drzwi wypadło czyjeś łóżko, które najwyraźniej nie zostało dostatecznie mocno przytwierdzone do ściany. Dwa inne skrzypiały niebezpiecznie, jakby miały zaraz zapaść się pod ciężarem swoich tymczasowych właścicieli. A co tak naprawdę miało miejsce? Wylosuj jedną kostkę w odpowiednim temacie i sprawdź, jak potoczyły się twoje losy podczas gwałtownego hamowania:
1 - nie masz pojęcia, jak to się stało, ale - gdy zapadła ciemność - poleciałeś na okno. Rozbiłeś szybę, której odłamki wbiły ci się w rękę, a wystająca ze ściany śruba wbiła się w twoją nogę, uniemożliwiając ci jakiekolwiek poruszanie. Całe szczęście możesz wesprzeć się na drugiej kończynie, ale bez pomocy z zewnątrz się nie obejdzie. 2 - więcej szczęścia niż rozumu! Akurat, gdy wszystko się stało, padłeś na podłogę pod wpływem działających sił i jakoś przetrwałeś cały wypadek. Możesz udzielić pomocy wszystkim rannym. 3 - miałeś dość dużo szczęścia! Nim zgasło światło, trzymałeś się dość stabilnej części swojego łóżka i udało ci się zachowywać równowagę. Niemniej jednak nie uchroniło to twojej głowy, którą uderzyłeś w ścianę. Prawdopodobnie zostanie tylko niewielki guz, ale może warto byłoby zaopatrzyć się w jakąś doraźną pomoc? 4 - jesteś chyba najbardziej poszkodowaną osobą w tym przedziale! W momencie gwałtownego hamowania twoje łóżku oderwało się od ściany, przeleciało przez całą wolną przestrzeń, taranując osobę z kostką numer 5, i zatrzymało się w otwartych drzwiach. Leżysz w dość nieprzyjemnej pozycji. W szoku nie potrafisz się podnieść i musisz zaczekać na pomoc kogoś innego. 5 - miałeś wyjątkowego pecha! Oberwałeś w głowę czyimś łóżkiem i straciłeś przytomność. Musisz zaczekać, aż ktoś postanowi cię ocucić. 6 - chyba nie jest tak źle. W czasie całego zamieszania zachowałeś spokój, ale w tym wszystkim nie zadbałeś o własne bezpieczeństwo i uderzyłeś plecami w ścianę. Ból jest nie do zniesienia, nie dasz rady się wyprostować, ale wciąż możesz chodzić o własnych siłach.
Kostki 2 i 6 uprawniają do udzielenia pomocy rannym. Aby sprawdzić, czy udało się uratować kolegę/koleżankę z przedziału, rzuć dodatkową kostką: parzysta - niestety, nie udało ci się; zapomniałeś zaklęcia w ostatniej chwili i nie wiesz, co zrobić. nieparzysta - znasz odpowiednie zaklęcie i z powodzeniem rzucasz je na rannego, pomagając mu. Jeden rzut kostką oznacza jedną udzieloną pomoc.
Choć Aleks miał początkowo aż za dużo energii i tryskała optymizmem odnośnie całego wyjazdu, po upadku nieco on się zmniejszył. Czoło bolało niemiłosiernie po przydzwonieniu w oparcie łóżka. Dość mocno ją zamroczyło. Usiadła i starała się opanować łzy napływające jej do oczu, niestety niezbyt niej się to udało. Gdy weszła Sarah starała się uśmiechnąć, lecz wyszedł jej bardziej niewyraźny grymas bólu. Poczekała aż czarne plamki znikną jej z przed oczu i spojrzał a na nią. - Tylko się potknełam - szepneła ledwie słyszalnie i opierając się poręcz wstała. Chciała już zapewnić ją, że nic niej się specjalnie nie stało poczuła mocne szarpnięcie. Straciła równowagę i uderzyła plecami o ścianę. Usłyszała krzyki z korytarza, światło zgasło i straciła z oczu Sarah. Jej walizka przeleciała przez cały wagon i uderzyła tuż obok jej głowy o mało nie rozbijać jej krzywdy. Uderzenie w ścianę było tak mocne, że nie potrafiła się wyprostować. Zamiast tego skuliła się w kłębek. Odczekała chwilę i krzyknęła. - Hej... Nic wam nie jest?
Dostrzegłszy dziwne zamieszanie w okolicy przedziału czwartego, postanawia pogwałcić prawa prywatności zajrzeć do środka i upewnić się, że wszystko w porządku. Serce bije mu jak oszalałe, chłopiec zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie traci czas. - Co się dzieje? - pyta na wstępie, nie potrafiąc wydukać niczego bardziej kreatywnego. Jego oczy wciąż pieką po gwałtownej zmianie natężenia światła, jednak mroczki powoli znikają, wyostrzając obraz. Pod ścianą kuca odwrócona do niego tyłem dziewczyna, przed nią, na podłodze, siedzi bądź leży ktoś jeszcze. Czy wypadek nie wyrządził im krzywdy?
Echo ze swoją burzą blond loków i miną zaciętego bohatera przemierzała korytarz - rzecz jasna dziarskim i pewnym krokiem, ciskając pytania i rozkazy w mijane osoby. Nic ci nie jest? Potrzebujesz pomocy? Na Merlina, jak się tak urządziłaś? Do pielęgniarki, migiem! Pomóż jej, idioto, stoisz i zagradzasz przejście gorzej niż troll górski! Łeb ci urwę, cepie, jeśli się nie ruszysz. Jej głos dało się usłyszeć na całej długości pociągu, a i pomagała komu tylko mogła, nie zważając na swoje siniaki, które zarobiła, gdy już prawie dotarła do SWOJEGO przedziału. Od początku nie usiadła nawet na chwilę, bo ciągle coś, gdzieś się działo. Była jednak zmotywowana do działania i zaczęła proces przepychania się do przedziału numer cztery, gdy profesor Blythe kazał jej sprawdzić, co się tam dzieje. - Johanson, na Merlina, czemu się tak kulisz? - zaczęła, kucając przy niej ze swoją różdżką, którą trzymała w pogotowiu. - Pokaż się - mruknęła, chwytając jej podbródek i oglądając chwilę jej głowę. - Chyba tylko wyrżnęłaś w ścianę, Episkey - oceniła i rzuciła zaklęcie na wszelki wypadek, po czym dodała jeszcze - Asinta mulaf. Lepiej? - Hej, a Tobie nic nie jest? Jak się nazywasz? Nie widziałeś kogoś, kto potrzebuje pomocy? - zarzuciła młodego Krukona gradem pytań, odwracając się w jego stronę.
Szybko odwraca głowę w kierunku źródła głosu, stopniowo czując, że ogarnia go panika. Wokół jest tylu rannych, którym nijak nie potrafi pomóc! Musiałby zaryzykować użycie różdżki, po raz pierwszy w życiu uleczyć kogoś czarami. Nie, lepiej nie. Mógłby wyrządzić komuś jeszcze większą krzywdę... Przed oczami staje mu obraz zaniepokojonej dziewczyny o długich, jasnych, mocno kręconych włosach. Czy skądś ją zna? Czy ona zna jego? Dlaczego, jako obca osoba, troszczy się o jego stan zdrowia? - Ze mną wszystko w porządku - wyjaśnia szybko, mimowolnie zerkając na zegarek. - Ale w przedziale dwunastym jest osoba, która potrzebuje pomocy. Ma siedemnaście lat, została ciężko ranna, zostawiłem ją tam przed chwilką samą, żeby szukać pomocy. Dopiero teraz pojmuje, jak głupi był, pozwalając, by jego przyjaciółka siedziała tam zupełnie pozbawiona wszelkiej opieki! Rozdarty między pragnieniem pognania ku jej przedziałowi a chęcią pomocy Aleksandrze, zupełnie nie wie, co ze sobą zrobić. - A tobie nic się nie stało, prawda? - upewnia się jeszcze, w myśl zasady, że należy jakoś odwdzięczyć się wybawcy.
Echo, jako że była prefektem, starała się troszczyć o wszystkich, a ta sytuacja zdecydowanie wymagała interwencji i działania w jak największej ilości miejsc. Obserwowała chwilę Puchonkę, upewniając się jeszcze, że nie ucierpiała zbyt poważnie, po czym odwróciła się do młodszego Krukona, uśmiechając się blado. - Hm, mnie? Nie, nie, wszystko w porządku, wylądowałam na kimś, więc to on bardziej ucierpiał - odpowiedziała, zerkając jeszcze na Aleksandrę, która wciąż się nie odzywała. - Nie wiem czy nie jest w szoku - stwierdziła, nie widząc innego rozwiązania. Nie wyglądało na to, aby odniosła fizyczne obrażenia, ale Echo nie była znawcą, a jej osiągnięcia w dziedzinie uzdrawiania nie były tak dobre, jak z zaklęć. - Boję się ją zostawiać samą, ale nie chcę jej ciągnąć przez ten tłum do pielęgniarki, bo może być jeszcze gorzej, strasznie tam duszno. Pomyślałby kto, że to Syberia... No nic. Przedział dwunasty? Przedział dwuna... Och, profesor Blythe tam poszedł, a mnie wysłał tutaj, więc myślę, że twoja przyjaciółka otrzymała lepszą pomoc, niż mogłabym jej zapewnić. To brat moich przyjaciółek, więc myślę, że z ratowaniem... Uhm, wybacz, rozgadałam się - palnęła, przykładając dłoń do włosów, jako że zrobiło jej się trochę głupio. - Chcesz z nią zostać? - zapytała, mając na myśli Aleksandrę. - Jeśli nie zacznie odpowiadać, przydałoby się wezwać pielęgniarkę albo zaprowadzić ją do niej. Nie wiesz może, czy ktoś jeszcze jest ranny? Szukanie w tym tłoku jest dosyć trudne, a wiele osób potrzebuje pomocy, ale znów niepotrzebnie gadam - złapała się na tym, kierując się w stronę wyjścia z przedziału, ale czekała jeszcze na odpowiedź, która mogłaby ją nakierować na rannych.
Uśmiechnęła się do Alex. "Tylko się potknęłam." Cała ona. Już miała uściskać przyjaciółkę, kiedy nagle... co się konkretnie stało? Zrobiło się ciemno. Dziewczyna przeleciała przez cały wagon i mocno rąbnęła w jedną ze ścian, nie miała nawet pojęcia w którą. Przez chwilę nic nie widziała, nie słyszała, był tylko ból, ból... Bolały ją plecy i nie do końca jeszcze wykurowana, niedawno złamana noga. Ale nic takiego strasznego się jej nie stało. Najwidoczniej żyła i chyba mogła chodzić. Po krótkiej chwili zamroczenia podniosła się i dopiero wtedy zauważyła, że w przedziale są jeszcze dwie nie znane jej osoby. Gryfonka i jakiś mały Krukon. Zapominając o swojej niechęci do krukonów, uśmiechnęła się i spytała: -Nic wam nie jest? Mogło wydawać się to głupie, bo wyglądało na to, że są w lepszym stanie niż ona, ale cóż... A tak w ogóle, to gdzie jest Alex?