Chłopak lubił ONMS, aczkolwiek dużo bardziej od niej wolał Astronomię. Czemu? Większość lekcji o zwierzętach sprowadzała się do czytania o nich w podręcznikach. Ale nie tym razem. Latanie na hipogryfach, to jest coś. Szkoda tylko, że parami. No, ale to zawsze lepsze niż nudne uczenie się o jakiś żyjących porostach. Dziewczyną, z którą miał być w drużynie, była niejaka Nicole. Przewrócił oczyma i wziął głęboki oddech w momencie kiedy do niej podchodził. Przełknął ślinę, zacisnął zęby i opuścił ramiona. Włosy spływały mu na twarz, z obojętnym wyrazem. Uśmiechnął się do dziewczyny, mruknął kilka słów i ogarnął ją wzrokiem. Była wręcz porażająco niska, zwłaszcza w porównaniu do wysokiego, barczystego mężczyzny. Wyglądała niezwykle drobno, ale nie krucho i delikatnie. Pewnie nieco młodsza. Wręcz przeciwnie wyglądała na zadowoloną z dzisiejszego zadania, chociaż pewnie była nieco zmieszana jego towarzystwem. Nie, żeby on nie był. Uważał, że do dziewczyn powinna być dołączona instrukcja obsługi. Każda była zupełnie inna, a on spotkał ich zadziwiająco wiele rodzai. Poczynając od jego siostry gotowej zmienić się w niedźwiedzia, powyrywać mu wszystkie włosy, być oschłą i lodowatą perfekcjonistką, poprzez rudowłosą Brendę, pełną radości, z uśmiechem na twarzy i piegami, aż do takowej która stała tuż przed nim. Naucz się oceniać kim są ludzie z którymi przyjdzie Ci rozmawiać, Edwardzie. Tak mawiał jego ojciec. Spoglądając na Lunę nie wiedział o niej prawie nic, po zatem, że pewnie była koło jego wieku, drobna, najwyraźniej lubiła te lekcje. Nie wyglądała na osobę, która mogłaby wsadzić mu sztylet w żebra, ale nigdy nic nie wiadomo. Pewnie była dość szybka i potrafiła się dość dobrze schować. Zalety bycia mniejszym. No i z pewnością nie była wysoką wilą, zdolną kontrolować jego umysł, o nieziemskiej urodzie i przerażających umiejętnościach. Bo to on nim był, przynajmniej w tym towarzystwie. Wątpił, żeby w Hogwarcie znalazł się ktoś taki jak on. Chyba, że ma złego brata bliźniaka, który kiedyś uciekł z domu… Chwila, przecież on ma brata bliźniaka. Tylko tak trochę nie jest ani zły, ani do niego podobny, trzecia rzecz by się zgadzała. Nie czas na myśli o Alexandrze. Gdzieś się znajdzie, a tymczasem może tę dziewczynę z listy podejrzanych wykreślić. Sam lot był całkiem, całkiem, nie mógł powiedzieć aby mu się nie podobało. Może po zatem, że trafili na jakiegoś markotnego hipogryfa, który wyglądał tak jakby chciał ich zrzucić. I nim się obejrzeli, tak się rzeczywiście stało. Zwierzę spadało w dół, a oni lecieli wraz z nim. Edward, jak to Edward starał się nie panikować. Na szczęście wyglądało na to, że przeżyli, bo wkrótce leżeli na trawie nieco poobijani. W sumie okej, tylko czemu ten hipogryf patrzył się na nich z takim szaleństwem w oczach? |